wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
A to historia! Mięsożercy w odstawkę?
Autor Wiadomość
elenka 

Pomogła: 34 razy
Dołączyła: 02 Lip 2007
Posty: 2710
Skąd: TiDżi
Wysłany: 2007-08-14, 08:08   

Chciałabym się przyłączyć do dyskusji i podzielić swoim doświadczeniem.
Podobnie jak Marcela chyba muszę ucałować mojego lubego jak z pracy wróci :-P
Mieszkamy razem już ponad 6 lat i na początku oboje jedliśmy mięso, z tą różnicą, że u Jarka mięso jadło się trzy razy dziennie i jedynym wyjątkiem był piątek, u mnie jadło się je dużo rzadziej i jak ja wzięłam gotowanie w swoje ręce, to kotlety były góra dwa razy w tygodniu.
Zaczęły się na jego talerzu pojawiać warzywa, ryż i inne takie wynalazki. Ja od 18 miesięcy nie jem mięsa i jak powiedziałam o tym Jarkowi, to zaakceptował to bez problemu. On nie je mięsa od 8 miesięcy.
Na początku gotowałam "na dwa garnki" czyli dla mnie co innego, a dla niego czasami kotlety. Nie chciałam mu narzucać swojej diety i nie chciałam aby chodził głodny.
Po roku stwierdził, że też chce zostać wege i na początku sama mu wybijałam ten pomysł z głowy :shock:
Nie chciałam aby z mojego powodu przestał jeść mięso, namawiałam go aby to jeszcze raz przemyślał, a jednocześnie dzieliłam sie tym co przeczytałam np. u Grodeckiej.
Teraz oboje nie jemy mięsa i bardzo nam z tym dobrze, chcemy aby nasze dziecko też było małym wegetarianinem.
Obyło się u nas bez burzliwych kłótni i narzekania i bardzo się z tego cieszę.
_________________

 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-14, 10:37   

więc tak:

enzymy trawienne:

do trawienia mięsa potrzebne sa dużo silniejsze i inne enzymy. jeśli dziecko nigdy mięsa nie jadło może mieć trudności ze strawieniem go jeśli będzie chciało to mięso zacząć jeść. może, nie musi, bo to zależy od sposobu podania mięsa, doboru rodzaju i innych czynników. zatem człowiek dorosły, który nigdy mięsa nie jadł może się dostosować do diety mięsnej ale stopniowo, powoli, niewielkimi ilościami i ze świadomością występowania niestrawności na początku.

z punktu widzenia wegetarianina powrót do mięsa jest czymś dziwnym, niemniej czasem sie zdarza.

bartek bał się, zę u gabi te enzymy zanikną zupełnie stąd sporadycznie podawane ryby były. teraz to by się z tego zaniku pewnie ucieszył ;)

Cytat:
Wicia napisał/a:
Czyli do jakiego wieku ma czas na "spróbowanie mięsa"?
Ile go musi zjeść?
Czy nie zanikają jak się przestanie jeść?
Czy nie powstaną jeśli zacznie się mając lat 20?
Jakiej natury to są problemy, czy krótkotrwały szok dla organizmu czy dożywotnie problemy?
Jakby podać pierwszy raz mięso trzylatkowi to już się pojawią problemy czy zaczną się tworzyć enzymy?


generalnie w każdym, tylko trzeba to zrobić odpowiednio. analogicznie jak niemowlęciu nie podaje się schabu z grilla tylko pierś z indyka bez przypraw, tak i "wracając" do mięsa podobne zasady należało by zastosować.

ciężko powiedzieć ile. to raczej chodzi o pewne sporadyczne ilości co jakiś czas niż o mięsną dietę, jednak myślę, że nie ma konieczności jedzenia mięsa. a jeśli już ktoś z racji kompromisu w mięsożercą chce minimum wprowadzić to ryba z odłowu raz na jakiś czas powinna sprawę zamknąć. bo trzeba jeszcze rozróżnić kwestie samych enzymów od kwestii chemii spożywczej zawartej w mięsie z którą nie mniej trudno sobie poradzić co z samym mięsem.

co do zanikania: tak, zanikają. osoby które kiedyś jadły mięso a teraz nie jedzą po jakimś czasie też skład soków trawiennych ulega stałej zmianie. czyli nie dotyczy to tylko dzieci, ale i dorosłych którzy wiele lat mięsa nie jedli. między innymi dlatego przy nawet przypadkowym zjedzeniu czegoś mięsnego u wegetarian pojawiają sie zatrucia i niestrawności.

generalnie podanie mięsa jest szokiem zawsze. to poważne obciążenie dla organizmu zatem jeśli już ktoś to mięso ma jeść i tak lepiej do diety wprowadzić je później niż wcześniej. współczesna dietetyka dziecięca (niewegetariańska) przesunęła granicę pierwszego podania posiłku mięsnego i wykluczyła niemal zupełnie czerwone mięso.

zatem spokojnie: podanie trzylatkowi na pewno będzie dla niego lepszym rozwiązaniem niż roczniakowi :) choć ja bym tam nie podawała ;)

co do konsekwencji: dla organizmu to będzie szok. i tak jak maluszek jest nieświadomy i ten szok nie jest zapamiętany, tak w przypadku dorosłego odczucia będą bardziej dobitne właśnie przez świadomość nieprzyjemności. może to wpłynąć na niechęć do mięsa (skojarzenia mogą być trwałe), może to spowodować poważne zatrucia, jednak jeśli taki człowiek będzie rzeczywiście chciał jeść mięso, może to uczynić, kwestia wyselekcjonowania odpowiednich gatunków najlepiej z eko źródeł, powoli i stopniowo.

zatem nie tyle istotne jest samo podanie mięsa, co raczej uprzedzenie dziecka/dorosłego o tym, zę chcąc wrócić do trupów trzeba to zrobić spokojnie, powoli i rozważnie.


Cytat:
pao, te sytuacje sa jakby żywcem wyciągnięte z naszego życia, i-den-ty-ko, a skoro tak, to widzę że doskonale rozumiesz sytuację w jakiej jestem.


ano... kwestia jeszcze w jaki sposób o tym rozmawiacie. z bartkiem było o tym ciężko że to typ niebywale złośliwy, kąsający i elokwentny zatem dyskusje były uciążliwe.

Cytat:
Krew człowieka zalewa, a konkretnie mnie


ja bym sie uśmiechnęła i powiedziała "ale nie są, smacznego :) "

Cytat:
Takie komentarze, jak wyżej, kończą się ostrą dyskusją, albo i awanturą. Na koniec tej całej przepychanki wykrzykuje, że juz nigdy więcej nie ugotuję nic dla niego. Po czym mija kilka dni i znów razem zasiadamy do obiadu mojej produkcji...i tak w kółko.


to postaw na konsekwencje ;) bartek dobrze wiedział, że mnie nie warto prowokować, bo choć nieba mu przychylę i uczynię co w mojej mocy by było dobrze, to jednak jeśli podpadnie to sam zostanie z piwem które nawarzył... efekt taki, ze szybko przestał marudzić na moje obiady, bo z dwojga wolał zjeść coś nietypowego zamiast gotować sobie samemu czy też niepotrzebnie wydawać pieniądze ;)

kiedyś chciał taki typowy obiad... zrobiłam mu kotlety (z soczewicy rzecz jasna), ugotowałam ziemniaki, zrobiłam jakąś standardową surówkę. rzecz jasna nie mogłam sie oprzeć i dodałam jeszcze indyjski sos miętowy na słodko :D tego nie przebrnął ;) no ale i sos był oddzielnie więc nie musiał sobie nakładać ;)

Cytat:
A tak na marginesie, pao, jakich kosmetyków używasz, np. dezodorant czy balsam do ciała?


lavera, logona, sante. przede wszystkim tych szukam :)

Cytat:
I jeszcze jedno pytanie, gotujesz według jakis przepisów z konkretnej książki, czy sama wymyślasz dania? Tak pomyslałam sobie, że gdybym może zaczęła gotować według sprawdzonych przepisów to może bardziej by smakowało Piotrkowi...


ja opieram sie na intuicji. w gotowaniu też. sporadycznie korzystam z jakichkolwiek przepisów. czytam przepisy ewentualnie by znaleźć inspiracje na nowe łączenia ale nieczęsto z nich korzystam.

Cytat:
A tak w ogóle jestem w dzikim szoku, że udało Ci się przeciągnąć Bartka na swoją stronę. Może powinnam więcej wykładów udzielać na temat szkodliwości tego, czy owego.


wiesz, może mi sie to udało, bo go wałśnie nie przeciągałam...
nic na siłę :)
generalnie to on mi utrudniał życie a ja cierpliwie tłumaczyłam moje stanowisko, szanując przy tym jego. gdy on mi marudził o tym że wątrobę mu wzdęło i żebym coś wymyśliła, to słyszał dlaczego (zapijał sie mlekiem...). oczywiście na początku negował wszystko co mówiłam, ale mnie to nie przeszkadzało. w końcu cała ta wiedza którą usłyszał gdzieś zadziałała. zaczęło sie od mleka właśnie: miał taki czas, gdy mleka nie pił przez czynniki zewnętrzne. sam zauważył że wątroba mu nie puchnie, ze czuje sie lepiej i inne takie. więc postanowił sprawdzić czy rzeczywiście niepicie mleka miało na to wpływ. potem tak testował na sobie inne moje teorie ;) robił to po cichu nie przyznając się przede mną :D dopiero po czasie, jak sie upewnił, jak już nabrał przekonania i sam umiał powiedzieć coś na ten temat przyznawał sie do kolejno wprowadzanych zmian :)

ale to wszystko był jego wybór, jego rozwój i jego świadomość. ja tylko rzuciłam kilka ziaren i czasem przyczyniłam się do kilku kropel deszczu ;)

Cytat:
ostatnio się dowiedziałam, że rzeczy uprane w orzechach śmierdzą.


tak, bartek początkowo też narzekał. ale ostatnio jak byliśmy u jego siostry to pokochał cała ekologie: nie mógł wytrzymać tych wszystkich syntetycznych zapachów. jak zza okna gnojówkę poczuł to był najszczęśliwszy na świecie ;)

Cytat:
Cytat:
Wicia napisał/a:
DagaM! Przyślij Piotrka do Pao! Sukces gwarantowany ;-) :mrgreen:

Sama chętnie bym poznała pao, to bardzo mądra i życiowa kobitka! :-D


wicia, nie rób ze mnie "superniani" ;)

Daga, wszystko możliwe :D co prawda warszawę raczej omijam, ale kto wie... ;)
 
 
Martuś 


Pomogła: 73 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 3101
Skąd: Langfuhr
Wysłany: 2007-08-14, 10:42   

Hmm, piszecie o tych enzymach trawiennych 'specjalnie do mięsa', czy to aby nie jakiś mit?? Bo co one konkretnie miałyby specjalnego w mięsie trawić? Białko? Jeśli tak, to przecież organizm nie ma jakiś osobnych programów do trawienia białka zwierzęcego i roślinnego (zresztą nabiał to tez przecież 'białko zwierzęce'), tylko po prostu rozbija wielkie łańcuchy białek na mniejsze (oligopeptydy), a później na pojedyncze aminokwasy i jakoś kupy mi się nie trzyma teoria, że potrzebuje do tego jakiś dwóch odrębnych rodzajów enzymów, zresztą nigdzie nie spotkałam sie z żadną teorią mówiącą o tym, że poszczególne rodzaje enzymów trawiennych trawią białka różnego pochodzenia, poza podpuszczką, która występuje w żołądku w okresie niemowlęcym i rozkłada kazeinę z mleka. Bardzo jestem ciekawa opinii kogoś znającego sie na biochemii.

pao napisał/a:
do trawienia mięsa potrzebne sa dużo silniejsze i inne enzymy

Ale co to są za tajemnicze enzymy pao i za trawienie jakiego składnika mięsa konkretnie odpowiadają? Bo ja nie słyszałam nigdy o innych enzymach trawiących np. białko, niż pepsyna, trypsyna, chymotrypsyna i peptydazy i trawią one białka po prostu w poszczególnych odcinkach przewodu pokarmowego.. Poza tym jeszcze istnieją enzymy trawiące cukry, tłuszcze i kwasy nukleinowe i nie ma tutaj rozróżnienia na jakieś silniejsze co się nagle pojawiają jak te słabsze rady nie dają, dużo szukałam na ten temat ale nigdzie nie znalazłam choćby wzmianki o tym, że w zależności od tego, co jemy, organizm ludzki posiadał różne enzymy trawienne. Natknęłam się tylko na informację, że w starszym wieku może występować niedobór enzymów, ale jest to sytuacja patologiczna wymagająca leczenia, ponieważ uniemożliwia czy upośledza trawienie i wchłanianie składników odżywczych.
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]
hxxp://alterna-tickers.com]
Ostatnio zmieniony przez Martuś 2007-08-14, 10:54, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
kasienka 


Pomogła: 123 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 8362
Skąd: Poznań
Wysłany: 2007-08-14, 10:53   

Martuś napisał/a:
Bardzo jestem ciekawa opinii kogoś znającego sie na biochemii.

ja też. Te informacje, które podałaś, pao, znam, ale nie potrafię podać źródła, raczej są one zasłyszane od kogoś. Jestem ciekawa, może Michał coś wie na temat?

i nie wiem, czy zanikają te enzymy...Zuzia dwa razy miała mięso w ustach i nie było sensacji, plus raz, jak dali jej jakiś sos z mięsem w przedszkolu i wtedy była, sraczka ;)
Ja po kilkunastu latach niejedzenia mięsa też miałam z nim spotkanie i nie zauważyłam żadnych objawów niepokojących9oprócz wyrzutów sumienia).
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-14, 10:54   

generalnie do każdego rodzaju pokarmu nieco inaczej wyglądają enzymy. stąd osoby jedzące w danej kuchni miewają poważne kłopoty w kuchniach innych kultur. kuchnie egzotyczne (takie naprawdę egzotyczne e nie dostosowane do wymogów zachodu) bardzo poważnie rozstrajają żołądek.

tu jest podobnie: soki trawienne potrzebne by przetrawić mięso są dużo silniejsze od tych które radzą sobie z np warzywkami. oczywiście każde mięso nieco inaczej jest trawione, podobnie jak każde warzywo i jeszcze przyprawy wpływ na to mają.

częstym zjawiskiem przy przejściu na dietę wege jest to, że po zjedzeniu posiłku czujemy się szybko głodni. wynika to właśnie z tego, że organizm do tej pory przyzwyczajony do mięsa traktuje obiad zbyt silnymi sokami trawiennymi. efekt dotyczy gwałtownej i radykalnej zmiany diety szczególnie u osób których udział mięsa w diecie był duży. jednak z czasem ten efekt mija. a mija, bo organizm powoli dostosowuje się i proporcje i rodzaj enzymów zostaje dostosowany do nowej diety.
 
 
Martuś 


Pomogła: 73 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 3101
Skąd: Langfuhr
Wysłany: 2007-08-14, 11:00   

kasienka napisał/a:
i nie wiem, czy zanikają te enzymy

Hmm to ja przede wszystkim nie wiem, co za enzymy miałyby zanikać, skoro na diecie wegetariańskiej, czy tez zupełnie roślinnej musimy trawić zarówno białka, tłuszcze, jak i skrobię (no i DNA i RNA każdej komórki też). Myślę, że sensacje po zjedzeniu mięsa mogą wynikać z tych samych czynników, co po zjedzeniu czegokolwiek innego, np. dużej ilości toksyn, chemii czy jakiś niestrawnych składników (tak jak np. po zjedzeniu niemytego, pryskanego warzywa czy owocu), no ale to już tylko moje spekulacje..

pao napisał/a:
częstym zjawiskiem przy przejściu na dietę wege jest to, że po zjedzeniu posiłku czujemy się szybko głodni. wynika to właśnie z tego, że organizm do tej pory przyzwyczajony do mięsa traktuje obiad zbyt silnymi sokami trawiennymi.

Pao, ale nadal piszesz bardzo niekonkretnie, i z tego co napisałaś w tym momencie wynika, że może chodzić raczej o ilość enzymów (jak je nazwałaś 'soków trawiennych), niż ich 'różność', to by do mnie przemawiało, że do strawienia kawałka mięsa potrzeba np. w żołądku więcej pepsyny i lipazy, niż do strawienia kaszy.
pao napisał/a:
generalnie do każdego rodzaju pokarmu nieco inaczej wyglądają enzymy

Ale co to konkretnie znaczy? Przecież nie ma żadnego enzymu trawiącego konkretny pokarm tylko konkretne związki pokarmowe. Inaczej może wyglądać proporcja ich wydzielania przez organizm, np. jak się zje coś tłustego, to z żołądku potrzeba więcej lipazy, a jak coś słodkiego, to w jamie ustnej uaktywnia się ptialina.
A z tymi problemami po kuchniach innych kultur to może też po prostu chodzić o ostre przyprawy, wodę itp.
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]
hxxp://alterna-tickers.com]
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-14, 11:38   

bo i o proporcje przede wszystkim chodzi. stąd ja nie panikowałam na myśl ze dziecko bezmięsne będzie ale mięsożerca wręcz przeciwnie :)

osoby które nie mogą wrócić do mięsa należą do wybitnej mniejszości i generalnie poza tym, że występują nie widziałam żadnych rzetelnych opracowań na ten temat. zatem trudno nawet spekulować co tak naprawdę jest przyczyną tej nietolerancji. to tak mała grupa, że chyba nawet zrobienie rzetelnych badań było by utrudnione.

stąd według mnie nie tyle podawanie mięsa jest konieczne (wręcz przeciwnie uważam) ale raczej właściwe jego podanie jeśli już osoba do mięsa chce wracać.


od razu nasuwa mi sie pewien przypadek rybaka który po zatopieniu łodzi długo dryfował i przystosował swój organizm do picia słonej wody i jedzenia surowych ryb. kiedy go odratowali zjadł normalny posiłek (chyba do tego zbyt obfity jeśli dobrze pamiętam) i umarł... zatem żyła na czymś co powinno było spowodować śmierć a umarł od tego co teoretycznie niosło życie... (podobnie było przecież z ludźmi z obozów zagłady...)

zatem nie tyle o sam posiłek chodzi ale o jego stopniowe wprowadzanie do diety. nasz organizm nie lubi zbyt gwałtownych zmian i tyle :)
 
 
kasienka 


Pomogła: 123 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 8362
Skąd: Poznań
Wysłany: 2007-08-14, 12:24   

pao napisał/a:
osoby jedzące w danej kuchni miewają poważne kłopoty w kuchniach innych kultur.
miałam znajomego krysznowca, który bardzo źle tolerował kuchnie indyjską, mówił tak samo ;) Coś w tym jest, ja sobie nie wyobrażam zjeść takiego ostrego indyjskiego dania, a oni to normalnie na co dzień wcinają.

pao napisał/a:
zatem żyła na czymś co powinno było spowodować śmierć a umarł od tego co teoretycznie niosło życie... (podobnie było przecież z ludźmi z obozów zagłady...)

podobnie po wychodzeniu z głodówki lub ostrej diety. Mój tata prawie się przekręcił, bo po czterdziestodniowej diecie Dąbrowskiej zjadł...kaszankę...Słyszałam też o psie, który po zjedzeniu hamburgera zwrócił go na środeczku mcdonalda ;) a przeciez jadł mięso codziennie :mrgreen: Według mnie nie chodzi o enzymy jakieś konkretne, tylko tak jak napisała pao, o rodzaj, sposób podania i delikatność wprowadzania.

Jednak niektórzy przeciwni diecie wege u dzieci podają przykład tych enzymów, jako coś, co odcina dzieciom możliwość wyboru w późniejszych latach. Fajnie byłoby przeczytać, czy jest w tym ziarnko prawdy, czy to wymysł.
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-14, 12:59   

niestety szczegółów w kwestii enzymów nie podam, bo z tym spotkałam sie parę ładnych lat temu. bartek jak już nie raz pisałam, wracał z wykładów z kolejną porcją argumentów od profesor Czerniejewskiej, która jest przeciwniczką wegetarianizmu. wtedy zasypał mnie potężną ilością danych ale teraz pewnie sam nawet części ich nie pamięta :D

temat odparłam, ale właśnie w ramach kompromisu przystałam na te ryby. teraz temat nie istnieje i bartek nie wyobraża sobie by nasze dzieci miały jeść mięso: nie ważne jakiego pochodzenia i jak bardzo czyste ekologicznie. wtedy jednak miał skrajnie odmienne poglądy.

generalnie jakieś ziarnko prawdy w tym jest, bowiem te 6 lat temu dostałam sporą bazę danych na ten temat, tabele, wyniki badań inne takie. kobita wzięła sobie do serca pomóc bartkowi mnie nawrócić, szczególnie dla dobra dziecka... przyznam, że to był jedyny czas, gdy miałam na kontrę naprawdę silne argumenty. ale fakt że sobie z nimi poradziłam spowodował tylko tyle, że bartek wpierw sie wkurzał, ale z czasem uznał, zę coś w tym jest :) no i mam efekty :)
 
 
Bananna 


Pomogła: 4 razy
Dołączyła: 03 Sie 2007
Posty: 452
Skąd: Konin
Wysłany: 2007-08-14, 13:43   

kurcze pao, masz olbrzymią wiedzę, skąd Ty to wszystko wiesz?
_________________
 
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-14, 14:03   

a tak jakoś z czasem sie tego uzbierało ;)
 
 
zojka3

Pomógł: 30 razy
Dołączył: 21 Cze 2007
Posty: 1916
Wysłany: 2007-08-14, 20:18   

No widzę, że dyskusja się jakby zamknęła ale muszę dorzucić jeszcze swoje trzy grosze :mryellow: Kilka lat temu przeczytałam w jakiejś gazecie wzmiankę, że mięso uzależnia. Tzn., że podczas trawienia mięsa powstają jakieś związki, które uzależniają i dlatego wiele osób nie ma siły jak mięsa nie zje. To była informacja w stylu: amerykańscy naukowcy.... może jednak białko białku nie równe. To tak w ramach zamącenia czym nie nalezy się przejmować :roll:

Ale może ktoś mi wytłumaczy, bo zupełnie nie mam o tym pojęcia, dlaczego, jak mówią, żelazo z mięsa jest lepiej wchłaniane niż z warzyw skoro składnik pokarmowy jest tylko składnikiem pokarmowym niezależnie czy ze źródła roślinnego czy zwierzęcego?
Czy to takie gadanie aby gadać (osobiście skłaniam się ku tej wersji :-D )
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-14, 20:38   

kwestia uzależniania:

spotkałam sie z tą teorią, ma trochę luk ale i ma kilka ciekawych kwestii. nade wszystko tak jak wiele karm dla zwierząt ma dodawane substancje mające wywołać uzależnienie. podobne praktyki zdarzają się też przy produkcji przetworów dla ludzi. są rzecz jasna zakazane, jednak co rusz gdzieś się słyszy o kolejnym przypadku.

niemniej wiele osób jedzących mięso wykazuje sie zachowaniami nałogowca i czasem przyrównuję to do nałogu. najczęściej budzi to kolosalny bunt właśnie u owych osób i to takiego rodzaju, że wrażenie nałogu tylko sie nasila. co prawda te słowa to moja hipoteza a nie jakiekolwiek fakty, jednak zjawisko jest ciekawe.


a co do żelaza:
człowiek nie wchłonie prawie w ogóle żelaza nieorganicznego. wchłania zatem albo to odzwierzęce albo koloidalne pochodzenia roślinnego. mięso zawiera spore ilości żelaza i to łatwo przyswajalnego, jednak najczęściej człowiek jedzący sporo mięsa ma niedobory witamin koniecznych do prawidłowego wchłonięcia żelaza. efekt taki, że spora jego zawartość i łatwiejsze wchłanianie niewiele pomagają.

żelazo w roślinach ma nieco inną strukturę i potrzebuje inną modyfikację przejść by zostać wchłoniętym. jednak z drugiej strony nie ma ryzyka niedoborów koniecznych do wchłonięcia witamin. zatem mimo pewnych utrudnień, niekoniecznie krew pić trzeba by niedobory wyrównać ;)

nawiasem: jedna z chorób pochodnych anemii (nazwy nie pamiętam) charakteryzowała sie właśnie bladą cerą i zapędami do picia krwi (niekoniecznie ludzkiej). z punktu widzenia biologi, całkiem słusznie, bo przecież takie żelazo szybko sie wchłania i jest pomocą przy tej konkretnej chorobie. na szczęście taki wampiryzm jest bardzo rzadki i aktualnie chyba już nie występuje.
 
 
Martuś 


Pomogła: 73 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 3101
Skąd: Langfuhr
Wysłany: 2007-08-14, 21:07   

zojka3 napisał/a:
Ale może ktoś mi wytłumaczy, bo zupełnie nie mam o tym pojęcia, dlaczego, jak mówią, żelazo z mięsa jest lepiej wchłaniane niż z warzyw skoro składnik pokarmowy jest tylko składnikiem pokarmowym niezależnie czy ze źródła roślinnego czy zwierzęcego?

Trawienie to jedna sprawa, a przyswajanie to druga. Białka, węglowodany i tłuszcze muszą być strawione, czyli rozbite na drobniejsze części, zanim organizm będzie e mógł przyswoić, a witaminy i minerały nie podlegają takiemu rozkładowi i są przyswajane w takiej postaci, w jakiej organizmowi są dostarczone (tzn, organizm ma zdolność do przekształcania np. beta karotenu w witaminę A, czyli syntetyzowania, wytwarzania jej, ale to zupełnie co innego niż trawienie). I to nie jest tak, że składnik pokarmowy jest tylko składnikiem pokarmowym bez względu na źródło. Źródło białka nie ma znaczenia przy jego trawieniu, w tym sensie, że w procesie trawienia białko jest zawsze rozbijane na konkretne aminokwasy za pomocą tych samych enzymów. Na etapie przyswajania już ma znaczenie, jakie są ilości i proporcje poszczególnych aminokwasów. Analogicznie jest z witaminami i minerałami. Ich skład chemiczny różni się nieco w zależności od formy, w jakiej występują, a także od tego, czy są pochodzenia syntetycznego, czy naturalnego (np. forma prawoskrętna czy lewoskrętna witaminy C). W przypadku żelaza jego forma jest różna w zależności od tego, czy pochodzi z tkanki zwierzęcej (żelazo hemowe) czy roślinnej (niehemowe). To hemowe jest lepiej przyswajalne, jednak wchłanianie żelaza jest podwyższane przez witaminę C, która w roślinnych źródłach żelaza naturalnie występuje obok niego. Także jeśli ktoś odżywia się na diecie roślinnej racjonalnie, to oczywiście nie grozi mu anemia, jednak nie zmienia to faktu, że żelazo z mięsa przyswaja sie w większym procencie. Z kolei np. wapń jest lepiej przyswajalny dla ludzkiego organizmu ze źródeł roślinnych, niż z nabiału, ale w naszym kraju niestety jeszcze trochę czasu minie, zanim taka informacja dotrze do umysłów większości społeczeństwa..
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]
hxxp://alterna-tickers.com]
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2007-08-14, 22:28   

Kampania mleczna dopiero się rozkręca, będzie darmowe mleko w szkołach, no bo dzieci muszą mieć wapń... szkoda tylko, że bezużyteczny.
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
zojka3

Pomógł: 30 razy
Dołączył: 21 Cze 2007
Posty: 1916
Wysłany: 2007-08-15, 03:56   

Bardzo dziękuję za wyjaśnienia a z tym mlekiem to naprawdę przerażające, bo nawet nie to, że wapń bezużyteczny to jeszcze sposób jego dostarczenia szkodliwy, powodujący ubytek tegoż :-(
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-15, 10:53   

na szczęście moja córa takie wykłady daje odnośnie mleka i miesa, ze nikomu nawet do głowy nie przychodzi by tym ją częstować ;)
 
 
dort 


Pomogła: 56 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 2569
Skąd: okolice
Wysłany: 2007-08-16, 07:57   

a propos dzieci i ich wrażliwości - wczoraj uslyszalam zabawna (podobno) historie jak to 6-latek sam wszedl do kurnika (pierwszy raz, dziecko wychowywane jest w miescie) i poprosil zeby mu pokazac jak sie zabija i oporzadza kurczaka, bo on chetnie by zjadl takowego na obiad - ja bylam wstrzasnieta ta historia, reszta sluchaczy rozbawiona :evil:
_________________
syn 02.09.2005r. i syn 09.06.2013r.
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2007-08-16, 08:16   

Sąsiadka moich rodziców sprzątała w rzeźni i opowiadała, że przyszedł do niej synek i tam go ktoś namawiał, żeby sobie zobaczył zabijanie świni. On nie chciał i tam się bardzo dziwili, bo wszystkie dzieci z okolicy przychodzą popatrzeć...
Ona była raczej wstrząśnięta tym pomysłem...
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
Alispo 


Pomogła: 127 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 5941
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-08-16, 12:49   

oj tak,to jest koszmarne..tez sie napatrzylam na dzieciaki patrzace na zaladunek swin czy nawet walace swinie plastikowymi butelkami po glowach :roll: juz nasladuja rodzicow..a zaczyna sie od tego,ze sie temu dziecku pokazuje takie rzeczy,gdy ono jest jeszcze wrazliwe i je to smuci..i pieknie sie zabija w nich wrazliwosc potem..z reszta i w lecznicach widze sytuacje z dziecmi,przy ktorych nie powiny byc...ale jakos otoczenie nie pomysli o tym,ze maluchy wrazliwe sa i nie na wszystko powinny patrzec :-|
_________________
facebook.com/dtogon
 
 
majaja 
wybuchowa wredota


Pomogła: 52 razy
Dołączyła: 12 Cze 2007
Posty: 3450
Skąd: warszawskie Bielany
Wysłany: 2007-08-16, 21:32   

Kwestia indywidualnej wrażliwości. U mnie to był pierwszy impuls by nie jeść mięsa, ale zaowocowało to po ładnych paru latach, ale jak pierwszy raz widziałam świniobicie to nie doznałam szku, tylko... taki dyskomfort psychiczny był. Ale moje siostry były wręcz zafascynowane.
 
 
biechna 


Pomogła: 65 razy
Dołączyła: 09 Cze 2007
Posty: 4587
Wysłany: 2007-09-06, 19:02   

...
Ostatnio zmieniony przez biechna 2010-05-25, 18:09, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
YolaW 


Pomogła: 39 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 5462
Skąd: Południe :)
Wysłany: 2007-09-06, 19:08   

biechna rozumiem, rozumiem...zresztą Ty wiesz :)
_________________
hxxp://www.slub-wesele.pl]
hxxp://slub-wesele.pl/]
hxxps://achtedzieciaki.pl/artykul/17]
 
 
biechna 


Pomogła: 65 razy
Dołączyła: 09 Cze 2007
Posty: 4587
Wysłany: 2007-09-06, 19:12   

YolaW, wiem, wiem... ech te dylematy, to przekładanie decyzji, dojrzewanie, przygotowanie, za małe mieszkanie, za mało pieniędzy, za trudno będzie karmić ;-) najlepsza byłaby w takim razie wpadka :-)
 
 
YolaW 


Pomogła: 39 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 5462
Skąd: Południe :)
Wysłany: 2007-09-06, 19:22   

biechna napisał/a:
YolaW, wiem, wiem... ech te dylematy, to przekładanie decyzji, dojrzewanie, przygotowanie, za małe mieszkanie, za mało pieniędzy, za trudno będzie karmić najlepsza byłaby w takim razie wpadka

dokładnie :) zaprosić Maluszka i może przyjdzie mimo ciągłego dopuszczanie do głosu rozsądku. Trzymam za was kciuki biechna i szczerze dopinguję :)
_________________
hxxp://www.slub-wesele.pl]
hxxp://slub-wesele.pl/]
hxxps://achtedzieciaki.pl/artykul/17]
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,42 sekundy. Zapytań do SQL: 8