wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Utrata wagi po przejściu na wegetarianizm
Autor Wiadomość
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2012-05-06, 09:14   

Mimo wszystko nie wydaje mi się, żeby to była opcja dla każdego. Bo np. ja, o ile łaknę nawet zimą jednego owocu dziennie (inaczej nabawiam się chronicznej zgagi), to po większej ilości mam dziwne uczucie w żołądku, jakbym obżarła się trawą, a jednocześnie nic nie zjadła. Nie dałabym rady zjeść kilograma, no może truskawek tak ;) Albo arbuza. Ale to nie jest dla mnie normalny posiłek.
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
Alutka 

Dołączyła: 25 Kwi 2012
Posty: 7
Wysłany: 2012-05-06, 12:52   

Minęło kilka dni od początku dyskusji, zastosowałam się do rad mi tutaj udzielonych i o spadku wagi nie ma mowy :) Wręcz waga poszła nieco do góry :)
_________________
hxxp://megalotto.pl]
 
 
alken87 


Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 23 Mar 2010
Posty: 725
Skąd: Wałbrzych/Wrocław
Wysłany: 2012-05-06, 15:53   

Lily napisał/a:
to po większej ilości mam dziwne uczucie w żołądku, jakbym obżarła się trawą, a jednocześnie nic nie zjadła.


ja mam podobnie, tylko że się czuję jakbym się najadła kamieni :-P
 
 
jazgottt 
jazgottt

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2011
Posty: 268
Skąd: Warszawa Kabaty/ Chełm
Wysłany: 2012-05-06, 20:29   

alken87 napisał/a:
Lily napisał/a:
to po większej ilości mam dziwne uczucie w żołądku, jakbym obżarła się trawą, a jednocześnie nic nie zjadła.


ja mam podobnie, tylko że się czuję jakbym się najadła kamieni :-P


Dziewczyny - dlatego napisałam, że jak ktoś nie lubi owoców to jedzenie ich w dużych ilościach jest bez sensu - po co się tak męczyć, nawet dla witamin nie warto:) Gdzieś kiedyś dawno temu też bym tak napisała jak wy. Tylko mało uważnie wtedy wybierałam owoce, na pewno nie zastanawiałam się, czy są dojrzałe, no i jadłam kiedy popadnie i z czym popadnie. Wielu nawet nie próbowałam, jak papaja, świeży ananas, melon, persymona(kaki) itp. a jak próbowałam to teraz zdaję sobie sprawę, że np. mango jadłam potwornie niedojrzałe, twarde niczym stal;) Takie cuś nie może się dobrze trawić ani tym bardziej zachwycać smakiem. Kiedyś uważałam również, że strączkowe powodują u mnie wzdęcia - przestały jak zaczęłam jeść je solo z warzywami i bez dodatków typu olej itp. Teraz gotowana soczewica czy cieciorka jest wg mojego żołądka lekko strawna nawet jak jem z ryżem:)


Jeśli ktoś lubi owoce i chciałby ich jeść więcej, ale wydaje mu się, że mu szkodzą, może spróbować jeść banany, szczególnie, że są kaloryczne dość, najlepiej rano jako pierwszy posiłek. Może być w formie szejka z wodą, konsystencja jak budyń lub jak gęsty napój - jak kto woli. Zdecydowanie lepiej jeść dojrzałe, to jest całe żółte, mogą mieć brązowe kropki. Takie łatwo się strawią i są słodsze. Niedługo potem, powiedzmy po 45 min. czy godzinie, spokojnie wejdzie i standardowy posiłek. Często tak jem, jak chcę rano dużo zjeść i mieć na jakiś czas z głowy:)

U nas jest ciężko dostać owoce dojrzałe i smaczne poza jabłkami oczywiście. Dlatego kombinuję, wącham je i macam przed kupnem, a w domu leżakują sobie zanim zostaną pożarte:) W międzyczasie nabierają smaku i aromatu, eh:)

[ Dodano: 2012-05-06, 21:31 ]
Alutka napisał/a:
Minęło kilka dni od początku dyskusji, zastosowałam się do rad mi tutaj udzielonych i o spadku wagi nie ma mowy :) Wręcz waga poszła nieco do góry :)

Alutka - bo chcieć to móc:)
Gratuluję szybkiego sukcesu. Mam również nadzieję, że waga zatrzyma się na jakimś zdrowym poziomie;)
 
 
Maple Leaf 


Pomogła: 4 razy
Dołączyła: 23 Lut 2012
Posty: 952
Skąd: Calgary
Wysłany: 2012-05-07, 18:29   

Ja też kiedyś czułam się dość dziwnie po zjedzeniu owoców (często musiałam sobie po zjedzeniu np. jabłka coś przekąsić, choćby jednego orzeszka), ale teraz już tego nie doświadczam. Nie wiem dlaczego, nie zmieniłam za bardzo pór ich jedzenia- zazwyczaj jem je jako pierwszy posiłek wogóle albo na zupełnie pusty żołądek i zawsze tak było. Może po prostu układ trawienny mi się przywyczaił do owoców? Ale w tym roku jakoś szczególnie mam ochotę na smoothies, zwłaszcza po bieganiu :shock: Jakaś owocowa rewolucja.

Alutka, gratuluję ;-)
 
 
jazgottt 
jazgottt

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2011
Posty: 268
Skąd: Warszawa Kabaty/ Chełm
Wysłany: 2012-05-07, 21:25   

Maple Leaf napisał/a:
Ja też kiedyś czułam się dość dziwnie po zjedzeniu owoców (często musiałam sobie po zjedzeniu np. jabłka coś przekąsić, choćby jednego orzeszka), ale teraz już tego nie doświadczam. Nie wiem dlaczego, nie zmieniłam za bardzo pór ich jedzenia- zazwyczaj jem je jako pierwszy posiłek wogóle albo na zupełnie pusty żołądek i zawsze tak było. Może po prostu układ trawienny mi się przywyczaił do owoców? Ale w tym roku jakoś szczególnie mam ochotę na smoothies, zwłaszcza po bieganiu :shock: Jakaś owocowa rewolucja.

Alutka, gratuluję ;-)


Jabłka surowe wchodzą mi dobrze dopiero od niedawna, odkąd przeszłam na 100% niskotłuszczowy weganizm, mam poleczone (w zeszłym roku) Candidę i pasożyty, to też chyba pomaga. Wcześniej ananas, banan czy dobrze dojrzała mandarynka (czyli z sezonu, nie takie kwasidło, które teraz sprzedają) wchodziły mi bez trudu i apetyt zawsze prawie na nie miałam. Jabłka mi nie smakowały i jakoś się "przewracały" w brzuchu. Teraz jem już jabłka dość często i jest ok, choć po np. bananie jeszcze lepiej:)
Wiele osób w Polsce kiedy mówi, że im źle się trawią surowe owoce ma na myśli te najbardziej dla nas typowe, czyli jabłka czy gruszki, a one rzeczywiście mogą być wyzwaniem dla nie do końca uregulowanego trawienia.
 
 
alken87 


Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 23 Mar 2010
Posty: 725
Skąd: Wałbrzych/Wrocław
Wysłany: 2012-05-07, 23:10   

jazzgot, a jak się odrobaczałaś, lekami czy naturalnie? w dzieciństwie mnie mama odrobaczała jakąś taką miksturą z oliwy i jakichś ziół ale nie pamiętam przepisu, pamiętam tylko że było megaskuteczne. w sumie nie wiem czy mam robale ale biorąc pod uwagę, że głaszczę wszystko żywe co mi się nawinie - to pewnie mam :P
edit: aczkolwiek objawów nie mam
 
 
jazgottt 
jazgottt

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2011
Posty: 268
Skąd: Warszawa Kabaty/ Chełm
Wysłany: 2012-05-08, 00:14   

alken87 napisał/a:
jazzgot, a jak się odrobaczałaś, lekami czy naturalnie? w dzieciństwie mnie mama odrobaczała jakąś taką miksturą z oliwy i jakichś ziół ale nie pamiętam przepisu, pamiętam tylko że było megaskuteczne. w sumie nie wiem czy mam robale ale biorąc pod uwagę, że głaszczę wszystko żywe co mi się nawinie - to pewnie mam :P
edit: aczkolwiek objawów nie mam

Lekami - na początku chciałam się odrobaczyć w ciemno, bo samo to, że od podstawówki mam alergie różnorakie mnie do wypróbowania tego skłoniło. W końcu zdecydowałam się pójść na wizytę do lekarki, która sprawdziła to biorezonansem i wypisała recepty. Standardowych badań nie robiłam, bo i tak chciałam się odrobaczyć, nawet, gdyby nic nie wykazały, a bo moja Mama pracuje na oddziale dziecięcym i mówiła kiedyś, że pasożyty nie zawsze w badaniach wychodzą. Dodać do tego 3-krotne pobieranie próbek kupy - a fe;) Dietę mam samą w sobie nie sprzyjającą robakom, więc tu niewiele musiałam zmieniać, leki wystarczyły:)

Również głaszczę każdego zwierzaka, który się nawinie i nie ma nic przeciwko;) Zawsze też był w domu kot, który spał często ze mną w łóżku. Mama nas odrobaczała czasem profilaktycznie gdy kot miał robaki, także to dla mnie nie nowość. Teraz pracuję z dzieckiem w wieku przedszkolnym, a wiadomo, że dzieci w tym wieku najłatwiej to łapią. Jem arbuzy razem z pestkami oraz pestki z jabłek i winogron. Zawsze to robiłam, ale doczytałam się w różnych książkach na ten temat, że pestki owoców często mają odrobaczające działanie, więc te pestki rozgryzam z lubością:)

Nie miałam pewności, jak to jest z tym biorezonansem, jednak miałam w planie się odrobaczyć więc stwierdziłam, że w ten sposób przynajmniej nie będę tego robić całkowicie w ciemno. Poza tym potrzebowałam kogoś, aby mi recepty wypisał. Po kuracji jestem pewna, że te wredoty we mnie siedziały. Mój chłopak miał lamblie (ja nie miałam) wg biorezonansu oraz wg objawów, miał np. taki, charakterystyczny podobno dla lamblii, ból w prawym podżebrzu. Ból minął jak ręką odjął po leczeniu, w zasadzie już w trakcie było lepiej. Ten ból miał od dawna, nie można mu było ręki położyć na boku np. przy zasypianiu, bo nawet bez nacisku go to bolało, samo położenie ręki.

Z reguły nie chwalę się, w jaki sposób byłam diagnozowana i leczona, bo nie chcę, aby ktoś pomyślał, że promuję biorezonans, bo tak nie jest:) Gdyby nie to, że standardowy sposób, w jaki bada się obecność pasożytów w przewodzie pokarmowym, jest niepewny i nieco obleśny oraz upierdliwy w wykonaniu, badałabym się oficjalnie zatwierdzonymi metodami.

W ogóle dziwi mnie, że lekarze wcale nie mówią o pasożytach, jak gdyby nie istniały. Wśród patogenów mogących powodować infekcje (czy ostre, czy przewlekłe) są grzyby, bakterie, wirusy, pasożyty/robaki. Reklamy i lekarze udają, że grzyby i pasożyty nie istnieją. Biznes kręci się tylko wokół bakterii i wirusów. Zawsze mnie to zastanawiało.
 
 
alken87 


Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 23 Mar 2010
Posty: 725
Skąd: Wałbrzych/Wrocław
Wysłany: 2012-05-08, 08:50   

no ja też się zastanawiam czemu nie ma większego zainteresowania pasożytami, podobno ponad 50% społeczenstwa jest zarażona.

o, a wiesz co jeszcze ma odrobaczające działanie z pokarmów? ja słyszałam jeszcze o pestkach dyni i chyba kapuście?
wolałabym się odrobaczyć jakimiś natualnymi sposobami, nie chcę się faszerować lekami.
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2012-05-08, 08:55   

Marchew, ale trzeba dużo zjeść i pić dużo soku. Olejki eteryczne z niej nie są lubiane przez robaki. Kapusta kiszona. Czosnek. Wypróbowałam też to hxxp://www.herbapis.pl/para-farm-krople-odrobaczanie-pasozyty,p803.html , ale nic nie wyszło, może nic nie było ;)
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
alken87 


Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 23 Mar 2010
Posty: 725
Skąd: Wałbrzych/Wrocław
Wysłany: 2012-05-08, 09:08   

czosnek :-D no to na bank ciężko by miały te moje robale, jeśli je mam
ale chyba poszukam tych kropli, pamiętam że w tej miksturze ci ją piłam tez był piołun. ja wtedy miałam lamblie i glisty, od lamblii bolała mnie głowa i byłam zmęczona, po kuracji przeszło (a glisty wyszły)
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2012-05-08, 09:13   

alken87 napisał/a:
czosnek :-D no to na bank ciężko by miały te moje robale, jeśli je mam
Surowy? Robi się rozmaite nalewki i wyciągi olejowe. Ale te środki naturalne działają raczej na pasożyty jelitowe, jeśli coś siedzi np. w wątrobie to może tego nie ruszyć.
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
jazgottt 
jazgottt

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2011
Posty: 268
Skąd: Warszawa Kabaty/ Chełm
Wysłany: 2012-05-08, 09:26   

Leków zasadniczo unikam, wolę, żeby jedzenie było lekarstwem:) Jednak na pasożyty wolałam wziąć lek, żeby szybko i jak najbardziej skutecznie się tego pozbyć, tym bardziej, że nie planowałam kontrolować, czy "wychodzą";)
Jako osłona na wątrobę piłam gotowaną na małym ogniu przez 5 minut łyżeczkę zmielonego ostropestu. Wody dawałam około szklankę. Bardzo mi to pomaga, o wiele bardziej, niż sam mielony ostropest. Moja wątroba zawsze się burzy na leki, podobno mam zespół Gilberta. Ta herbatka z ostropestu plus oczywiście lekkie jedzenie załatwia sprawę:)
Jestem anty-lekowa, jednak na myśl o niepowodzeniu w zwalczaniu tych małych potworków zdecydowałam się na ostrą amunicję. Sok z marchwi też piłam, nawet ząbek czosnku dodawałam, bo wydawało mi się, że tak będzie jeszcze lepiej:)
Ostatnio zmieniony przez jazgottt 2012-05-08, 09:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
alken87 


Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 23 Mar 2010
Posty: 725
Skąd: Wałbrzych/Wrocław
Wysłany: 2012-05-08, 09:27   

surowy na kanapeczce nom nom :mrgreen: tylko, że do ludzi już się nie da wyjść :P

jelitowe mnie chyba bardziej przejmują, co mi będzie jakiś dziad zjadał moje jedzenie ;-)

jazzgot - no właśnie leki czasem bywają mało skuteczne, mojej mamy koleżanki dzieciak przerobił chyba z 4 rożne rodzaje, dopiero jak mama dała koleżance przepis na tę miksturę mały się wyleczył praktycznie w tydzień.
edit: oczywiście cała rodzina się leczyła, bo inaczej to nie ma sensu
 
 
jazgottt 
jazgottt

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2011
Posty: 268
Skąd: Warszawa Kabaty/ Chełm
Wysłany: 2012-05-08, 09:35   

U mnie leki załatwiły sprawę, mój chłopak musiał po lekach dobijać jakiś czas lamblie ziołami z tatarakiem (taka gotowa mieszanka, bardzo podobno niesmaczna). One mu się podobno pochowały gdzieś, chyba w drogach żółciowych, on od dziecka miał dość wyniszczony organizm i być może miał je już bardzo długo. Nam lekarka nie leczyła pasożytów jednorazowym podaniem leku, braliśmy najpierw pierwszą dawkę, potem po jakimś czasie, chyba po miesiącu, kolejną, potem kontrola czy na pewno się wybiły. Moja Mama i ta lekarka u której się leczyliśmy twierdzą, że nie podaje się leku w dawce jednorazowej, tylko trzeba po jakimś czasie dobić też niedobitki.

Nie wiem, na ile lamblie są zaraźliwe, czy łatwo się zarazić od osoby nimi zainfekowanej, ale u mnie ich nie ma a badaliśmy się po 2 latach wspólnego mieszkania. Mój chłopak na pewno miał je cały ten czas, te bóle w prawym podżebrzu miał zanim mnie poznał. Objawów nie mam zresztą, więc się nie zdziwiłam.

Jak na ironię mój chłopak miał zawsze wręcz obsesję na tle umytych rąk, mył je o wiele częściej niż ludzie to standardowo robią, a miał tych gadzin więcej niż ja. Może ta jego obsesja na tle mycia rąk jakoś z tego się wzięła, że czuł, że ma kiepską odporność i to jego jedyna linia obrony.
 
 
alken87 


Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 23 Mar 2010
Posty: 725
Skąd: Wałbrzych/Wrocław
Wysłany: 2012-05-08, 09:47   

o ziołach też myślałam, muszę popytać w zielarskich. i chłopa muszę namówić bo on ma jakieś dziwne alergie. i w domu psa który nie jest odrobaczany i saneczkuje dupskiem po podłodze.
 
 
jazgottt 
jazgottt

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2011
Posty: 268
Skąd: Warszawa Kabaty/ Chełm
Wysłany: 2012-05-08, 11:23   

Żeby nie robić kompletnego off-topicu, dodam na koniec, że mój chłopak schudł na zbliżonym do wegańskiego pożywieniu, a i tak był dość chudy, chociaż jak się poznaliśmy jadł strasznie dużo, tłusto i niezdrowo. Normalnie powinien mieć ze 100kg przy takim odżywianiu, tym bardziej, że pracuje w domu przy komputerze, więc mało kalorii spala, a miał "tylko" normę i to wcale nie górną granicę. Tylko miał brzuch wydatny i nie pozwalał go dotykać po jedzeniu, co nie jest normalne. Nie chodzi o ucisk, tylko zwykłe dotykanie.

Od razu pomyślałam o potencjalnych pasożytach, tylko nie wyskakiwałam z tym tematem tak od razu, najpierw się poznaliśmy lepiej. Potem rozmawialiśmy wiele razy na ten temat i wspólnie zdecydowaliśmy się odrobaczyć. Wygłówkowałam, że skoro on je dużo, a chudnie, nawet jeśli jest to w dużej mierze roślinne, ale kaloryczne pożywienie, to coś jest nie halo i albo ma pomocników, którzy mu podjadają i dlatego ma apetyt za dwoje, albo celiakię (miał większość objawów celiakii) czy inną chorobę układu trawiennego. Badanie na przeciwciała i genetyczne wykluczyły celiakię, wzięliśmy się za pasożyty. Nie minął rok od rozpoczęcia kuracji, a on już powolutku tyje, przy czym jego jadłospis jest bardziej wegański i mniej jest w nim wysokokalorycznego tłuszczu. Samopoczucie jest świetne, brzuch jak balon zniknął. Dość długo zażywał też probiotyk, żeby mieć w jelitach właściwe towarzystwo:)

Czyli jeśli ktoś pomimo zjadania dużo więcej kalorii niż norma wciąż ma niedowagę, warto rozważyć badania na pasożyty lub choroby układu pokarmowego. Jednak jeśli ktoś jest ogólnie zdrowy i ma się dobrze, a jedyne, co mu dolega to niedowaga, która cofa się przy zwiększeniu ilości kalorii pobieranych z pożywienia, to moim zdaniem nie ma co kombinować i szukać na siłę przyczyny. Trzeba więcej jeść po prostu i to jest remedium:)
 
 
machok 

Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 17 Maj 2012
Posty: 163
Wysłany: 2012-06-05, 20:42   

Mój maz po 2 mies wege schudl 4 kg, ja zupełnie nie... Raczej przytyłam:(
_________________
Robię to dla zdrowia www.majastepanow.wordpress.com
 
 
arahja 


Pomogła: 26 razy
Dołączyła: 23 Cze 2008
Posty: 1148
Skąd: brno
Wysłany: 2012-06-10, 15:25   

trochę ponad dwa miesiące weganizmu - dokładnie tak jak zawsze, czyli jak się nie pilnuję, to nie dopinam spodni, a jak się przypilnuję, to lecą z tyłka. i wieczny balans od do.
_________________
hxxp://czeski-sen.blogspot.cz
 
 
gemi 
Matka Polka ;)


Pomogła: 40 razy
Dołączyła: 30 Wrz 2008
Posty: 2460
Wysłany: 2012-07-09, 20:41   

Ale potężna dygresja :-D :lol:
Aż się dołączę

Jak widać - co szkoła, to obyczaj... i teoria.

Jakoś mi bliżej do tego, co napisała gosia_w. Może dlatego, że przez prawie rok jeździliśmy z naszym synkiem do lekarza - dietetyka. Jej zalecenia wprowadziliśmy na talerz wszystkich członków rodziny i każdy z nas odczuł dobroczynne skutki zmian.

Przede wszystkim zrezygnowaliśmy z regularnego zjadania surowych owoców zimą i wiosną. W zimnym okresie stanowią one jedynie urozmaicenie, ot taką okazjonalną zachciankę. Jeśli pojawia się ochota na owoc, sięgamy raczej po nasze bezcukrowe przetwory, ew. owoce suszone. Poza tym zbyt duże spożycie owoców, oznacza duże spożycie fruktozy. A fruktoza jest cukrem prostym. Jej nadmiar źle wpływa na gospodarkę cukrów we krwi.
I nadrzędna zasada u nas - ograniczenie do minimum wszelkich owoców spoza naszej strefy klimatycznej - mam tu na myśli przede wszystkim owoce południowe. Wzmagają one produkcję śluzu w organizmie i działają wychładzająco. Latem to jeszcze przejdzie, ale w innych porach roku to świetna okazja do kataru, kaszlu i problemów z trawieniem (np. u dzieci stolce ze śluzem).

Następnym punktem jest ograniczenie produktów wysokoglutenowych i zastąpienie pieczywa kupnego domowym chlebem na zakwasie. Dowiedziałam się, że proces fermentacji mający miejsce podczas rośnięcia chleba "rozkłada" gluten obecny w mące do formy lekkostrawnego białka.

Zasada - oleje najlepszej jakości, szczególnie dla dzieci. Ja wykorzystuję je do marynowania warzyw przed przyrządzaniem zup, sosów, sałatek, itp. W procesie maceracji następuje rozpuszczanie w tłuszczach witamin A, D, E i K, co staje się już niemożliwe w procesie obróbki cieplnej i utrudnione po posoleniu.

W temacie pestek - powinny być namoczone, lub domieszane tylko do gorących zup w celu ich "ożywienia". Oczywiście mogą być też dokładne pogryzione i zmielone w ustach (ale trudno to wdrożyć u dzieci 8-) ). Chodzi o to, że samo zmielenie w młynku i posypanie potrawy powoduje, że pestki działają przeczyszczająco, bo organizm w procesie trawienia nie zdąży ich przerobić do postaci strawnej i przyswajalnej.


Oczywiście, nasza szkoła żywienia z pewnością może stać się przedmiotem polemiki (i o to przecież tu chodzi :-) ). Do nas przemawia fakt, że odkąd trzymamy się tych zasad, jesteśmy odporni jak stonka :mryellow:

A propos odrobaczania: przechodziliśmy przez cały proces w zeszłym roku. Nasz synek dostawał cyklicznie preparaty ziołowe: Vernicadis i Parafarm. Całe leczenie trwało długo. Trzeba pamiętać o tym, że jaja pasożytów są odporne na działanie wszelkich leków, więc dlatego leczenie powinno być cykliczne (tzn. trwać kilka cykli rozwojowych posiadanych pasożytów).
 
 
jazgottt 
jazgottt

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2011
Posty: 268
Skąd: Warszawa Kabaty/ Chełm
Wysłany: 2012-07-20, 22:38   

U mnie na odwrót - jak w zimie mnie coś próbuje brać, to sięgam po kilo pomarańczy, najlepiej na pierwsze śniadanie, i z reguły po kłopocie. Jak nie, to powtarzam procedurę;) bezglutenowo-bezcukrowo-bezsojowo-bezmleczna jestem, chleb jak najbardziej sama piekę i jem dość proste potrawy oparte na pełnowartościowych produktach i ograniczam tłuszcze, ale nie jestem dzieckiem, więc za wiele tłuszczu nie potrzebuję, chyba że do podsycania stanów zapalnych w tętnicach lub do występowania insulinooporności;). Wyjątek od ograniczania tłuszczy to siemię lniane - mielę sobie je na świeżo własną buzią:) Teorii różnych od lekarzy i innych się nasłuchałam, ale większość z tych teorii traktuję dość wybiórczo - to znaczy, jak coś mi się sprawdza i ma sens, to zapożyczam, jak nie, to nie:) Bardzo wzoruję się za to na wykładach o żywieniu w profilaktyce chorób serca i nowotworów prowadzonych przez dietetyk kliniczną Małgorzatę Desmond - to jest porcja solidnej, aktualnej, ugruntowanej w badaniach wiedzy, to lubię najbardziej:) czyli mamy już 2 ścieżki prowadzące do zdrowia i odporności - czyżby klucz tkwił w mało przetworzonym jedzeniu a inne szczegóły są mniej ważne? Taka mi się myśl nasuwa:)

Wracając do tematu - mojego chłopaka udało się z wielkim trudem utuczyć już o 5kg, to wielki sukces:) tym bardziej ważne jest to, że przybiera stale, ale powoli, co przemawia za utrzymaniem się wagi i że nie jest to chwilowy kaprys jego organizmu:) Ma wciąż małą niedowagę, chyba z 2 czy 3 kg mu zostało do minimum zdrowej wagi. Walnie przyczyniły się do sukcesu banany (dojrzałe), podjadane z reguły na w miarę pusty żołądek, żeby się szybko strawiły a potem jazda z kolejnym posiłkiem. Oraz inne owoce. Na początku jadł owoce nieśmiało, 1 lub 2 sztuki na raz, potem się mu spodobało i się rozsmakował i zaczął wcinać równo, czasem dochodząc do 4 czy 5 (dla niego to dużo, ja potrafię zjeść więcej;). Żeby nie było problemów z Candidą (z którą problemy były) oraz żeby metabolizm cukru miał się dobrze, ograniczamy tłuszcze, szczególnie oleje, przy czym pestki i orzechy są spożywane dość regularnie powiedzmy po garści dziennie. Nie przeze mnie, tylko przez potrzebującego kalorii do przyrostu masy ciała mojego Lubego:)

Banany upodobaliśmy sobie z wielu powodów - po pierwsze, bo to nieprzetworzone jedzenie i bo lubimy:) Po drugie dlatego, że są bardzo odżywcze i mają oprócz kalorii też sporo magnezu, omega3, b6, potasu. Mój Luby wciąż jest pod kontrolą bardzo dobrej lekarki wyznającej też medycynę chińską (choć nie fanatycznie;) i za jej radą ograniczał przez prawie rok owoce, szczególnie banany. W tym czasie dostał od niej suplement z wit. b6 - drogi, bo w formie dobrze przyswajalnej. Cóż, 5 średnich bananów pokrywa 167% (wg cronometru) dziennego zapotrzebowania na tę witaminę i na pewno wchłania się świetnie w porównaniu z suplementami... Odkąd zaordynowałam len i banany każdego dnia ma się dobrze, przytył. Lekarka też zalecała mu witaminę C w dużej dawce oraz wit. A+E. Nie bardzo mi się podobało to przewlekłe pobieranie syntetycznej wit. A i E, więc znalazłam zamiennik - tzw. rzyg, czyli śmierdzący, ale super zdrowy sok z rokitnika. Od tamtej pory sama lekarka twierdzi, że on już nie potrzebuje tych witamin, że się unormowało. Ta lekarka jest ogólnie dobra i bardzo nam pomogła, on miał od dzieciństwa zdrowie w kiepskim stanie i teraz jest ok w dużej mierze dzięki jej leczeniu i wskazówkom. Choć jakbym jej ślepo słuchała ciężko by było utuczyć go jednocześnie nie narażając na podwyższenie ryzyka chorób cywilizacyjnych i złe samopoczucie. Ona ma dużą wiedzę ale nie jest nieomylna i nie zna się najzwyczajniej na diecie wege ani na najnowszych osiągnięciach w dziedzinie wiedzy o żywieniu, zatrzymała się w dużej mierze na wiedzy ze starożynych Chin;p. Ta wiedza też jest warta zapoznania się z nią ale świat się bardzo od tamtej pory zmienił i jakieś aktualizacje typu China Study warto przeglądać i się dokształcać:) Zbagatelizowała też temat wit. D a oboje bardzo zyskaliśmy na zbadaniu jej poziomu i suplementacji (bo oczywiście tak jak podejrzewałam był niedobór). Nasza lekarka ma swoje wady ale i tak jest najlpeszym lekarzem jakiego znam i dopiero miks jej wiedzy z tym, co sama wiem, dał efekt zdrowia i cofania się niedowagi mojego chłopaka.

Jeśli zagląda tu wciąż ktoś, kto ma niedowagę na wege diecie i chce się jej pozbyć, to dla otuchy dodam, że jeśli udało się utuczyć mojego chłopaka to da się każdego doprowadzić do przybierania na wadze:) Bardzo opornie to szło ale się udało:)
 
 
Mikarin 
szczylowa mama


Pomogła: 16 razy
Dołączyła: 13 Wrz 2011
Posty: 2500
Skąd: Wałbrzych
Wysłany: 2012-09-18, 07:33   

A ja, tak w sumie w temacie i podnosząc - powiem, ze jak zaczęłam robić wegańskie obiady (słodycze trochę też były w ruchu, ale już coraz mniej) to waga zaczęła lecieć. Dwa dni zjadłam na obiad pierogi - waga stanęła, czy nawet podniosła się o pół kilo.
Więc w sumie wegetarianizm, a potem nawet weganizm raczej pomaga w zgubieniu niepotrzebnych kilo :) Organizm chyba sam się normuje :)
_________________
hxxp://pierwszezabki.pl] hxxp://lilypie.com]hxxp://daisypath.com]hxxp://daisypath.com]hxxp://www.kornela-m.blogspot.com/]blog? zapraszam!
SELER RULEZ! :D | Nie łączę wegetarianizmu z filozofią, więc jak czasem coś palnę - proszę o wyrozumiałość! Dziękuję :)
hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?p=651569#651569]Zbieram na rower - zapraszam!
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2012-09-18, 07:38   

Mikarin napisał/a:
A ja, tak w sumie w temacie i podnosząc - powiem, ze jak zaczęłam robić wegańskie obiady (słodycze trochę też były w ruchu, ale już coraz mniej) to waga zaczęła lecieć. Dwa dni zjadłam na obiad pierogi - waga stanęła, czy nawet podniosła się o pół kilo.
Więc w sumie wegetarianizm, a potem nawet weganizm raczej pomaga w zgubieniu niepotrzebnych kilo :) Organizm chyba sam się normuje :)


Tak? Ja mam w większości wegańskie obiady i nic mi się nie normuje :P Chyba po prostu trzeba mało jeść ;)
 
 
agus 


Pomogła: 44 razy
Dołączyła: 11 Cze 2007
Posty: 1050
Skąd: Biała Podl./So'ton
Wysłany: 2012-09-18, 08:27   

Lily napisał/a:
Chyba po prostu trzeba mało jeść ;)
Też nie zawsze działa, zależy jaki kto ma metabolizm.

jazgottt i gemi, doczytałam uważnie Wasze posty, dzięki za cenne uwagi. :) Chciałam się też pochwalić, że przytyłam w te wakacje do wagi, jakiej w życiu jeszcze nie miałam (57 kg przy 165 cm wzrostu). Wyglądam i czuję się dobrze. Jadam sporo młodych ziemniaków i ryżu, nie opuszczam posiłków, za sugestią alergologa unikam glutenu, masła i jogurtu krowiego (innych przetworów nie jem i tak), a jako słodycze jem głównie suszone owoce, no i brak stresu studiowania pewnie też się przyczynił. Zobaczymy, jak będzie, jak się semestr zacznie.
Problem mam tylko jakby większy ze wzdęciami, i na to już naprawdę nie wiem, co zaradzić, bo wydaje się raczej niezależne od tego, co jem...
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2012-09-18, 09:56   

agus napisał/a:

Też nie zawsze działa, zależy jaki kto ma metabolizm.
Teoretycznie każdy normalny metabolizm działa tak, że jak je się mało, to się chudnie lub trzyma wagę, dużo - tyje się. Jeśli ktoś chudnie czy tyje z powodu samego metabolizmu, to jest to zazwyczaj chorobowe.
Podejrzewam, że mój metabolizm jest świetny, bo paznokcie rosną mi niesamowicie szybko, to samo włosy, ale wpieprzam jak dzika świnia i się nie zdziwię, jak po zimie w końcu przekroczę magiczne 70.
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 1,58 sekundy. Zapytań do SQL: 7