wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak powiedziec dziecku NIE
Autor Wiadomość
dżo 


Pomogła: 142 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 5422
Skąd: między polem a łąką
Wysłany: 2011-04-14, 22:02   Jak powiedziec dziecku NIE

Jak powiedzieć dziecku "NIE"?

Jak powiedzieć dziecku NIE, jak mu czegoś zabronić, a przede wszystkim jak zrobić to skutecznie, tak by maluch posłuchał i już więcej nie wkładał paluszków do kontaktu, nie ciągnął mamy za włosy czy nie jadł cukierków przed obiadem?


Każdy rodzic wie, że mówienie dziecku „nie”, „nie wolno” nie jest łatwe: często na nasze „nie” maluch reaguje zupełnie odwrotnie! Powtarzamy „nie” już setny raz i wciąż jest to nieskuteczne!. A przecież co chwila ciśnie nam się na usta to słówko „nie”, co chwila chcemy, żeby dziecko czegoś nie robiło i to nie z powodu naszego surowego stylu wychowywania, tylko z miłości i troski o dobro i zdrowie dziecka. A więc jak to robić? Jak stawiać granice i mówić dziecku „nie”, aby zrozumiało?

Zamiast „Nie biegnij” – „Idź wolno”
Mów dziecku co ma robić, zamiast tego, czego robić nie może. Czasami jest tak, że maluch chciałby cię posłuchać i nie biec, ale zupełnie nie wie, co ma zamiast tego biegnięcia zrobić. Komunikat „nie” sprawia, że dziecko dowiaduje się wyłącznie tego, jak nie może się zachowywać, ale nie mówi nic o tym, co dziecko zrobić powinno. Poza tym dzieci często wyobrażają sobie w głowie to, co słyszą. W sytuacji, gdy mówimy „nie biegnij” dziecko potrafi sobie wyobrazić „biegnij”, ale nie potrafi sobie wyobrazić słówka „nie”. Wobec tego zostaje samo „biegnij”, a komunikat „nie” jest odrzucany, jakby niesłyszany. Znacznie lepsze jest więc mówienie dziecku, czego od niego oczekujemy i jak ma się zachować, np. zamiast „nie biegnij” powiedz: „zatrzymaj się”, zamiast: „nie skacz po kanapie” powiedz: „usiądź” lub „poskacz na podłodze” etc.

Tłumacz
Czasami ciężko jest zamienić komunikat „nie” na komunikat pozytywny, mówiący, co dziecko ma zrobić. Ważne jest, by w sytuacji, gdy dziecku czegoś zabraniamy, wytłumaczyć mu, dlaczego takie zachowanie jest niewskazane. Dziecko bardzo chce rozumieć świat, a to my mu go pokazujemy i tłumaczymy różne zjawiska.
„Jest mi przykro i boli mnie, gdy ciągniesz mnie za włosy. Nie rób tego.” Komunikat taki pokazuje dziecku konsekwencje jego czynu, uczy, że to, co maluch robi, wpływa na inne osoby. „Nie dotykaj ognia, bo jest bardzo gorący i rączka będzie cię wtedy boleć.” Komunikat ten jest bardziej skuteczny, niż powiedzenie „Nie dotykaj ognia”. Gdy zabraniamy dziecku czegoś bez tłumaczenia, to ono zupełnie nie rozumie, dlaczego nie może się tak zachowywać i często chce to sprawdzić, a więc np. mimo zakazu dotyka ognia.

Bądź konsekwentny/a
Gdy nie pozwalamy na coś dziecku, niezwykle ważne jest bycie konsekwentnym. Należy uzbroić się w cierpliwość, ponieważ konsekwencja może czasami oznaczać tłumaczenie dziecku po raz piętnasty, że nie może dotykać kontaktu i dlaczego nie może tego robić. Dzieci są wielkimi eksperymentatorami, chcą badać i poznawać świat, w tym badać i testować granice. Będą sprawdzać, czy na pewno mama wciąż nie pozwala dotykać ognia, czy może za trzy dni pozwoli albo może gdy się rozpłacze, to ona ulegnie. Bardzo ważne jest, by nie ulegać, by konsekwentnie reagować na niechciane zachowania malucha, wytłumaczyć dziecku dlaczego i wytrwale zabraniać, nawet wówczas, gdy dziecko będzie z tego powodu płakać. Gdy ulegniemy dziecku np. pod wpływem jego płaczu, maluch nauczy się, że stawiane przez nas granice są płynne, że za pomocą płaczu może uzyskać to, czego wcześniej rodzic zabraniał.
Ważne jest, by oboje rodzice nie pozwalali dziecku na te same zachowania. Niekorzystne jest, gdy np. jedno z rodziców zabrania jedzenia cukierków przed obiadem, a drugie pozwala na to maluchowi. Warto więc ustalić z partnerem wspólne stanowisko i konsekwentnie się go trzymać.

Daj alternatywę
W sytuacji, gdy ciągle czegoś zabraniamy, dziecko może mieć poczucie, że tak naprawdę to nic nie może robić i nic od niego nie zależy. Ważne jest dawanie alternatywy, czyli proponowanie czegoś zamiast zakazanego zachowania, np. „nie biegaj po domu, po obiedzie pójdziemy na plac zabaw i tam będziesz mógł biegać” albo „przy kontakcie nie wolno się bawić, chodź na dywan, gdzie pobawimy się razem”. Jeśli maluch dostanie jakąś inną propozycję zabawy, to jest mniejsze prawdopodobieństwo, że wróci do zakazanego zachowania.

Zakazywanie pewnych zachowań i stawianie dziecku granic jest tak naprawdę niezbędne i to nie tylko z powodu troski o zdrowie malucha, ale także dlatego, że dziecko potrzebuje takich granic. Dzięki nim czuje się bezpieczniej i chętniej poznaje otaczający świat. Najważniejsze w zakazywaniu dziecku pewnych zachowań jest to, by robić to konsekwentnie i by próbować zamienić komunikat „nie” na komunikat pozytywny, mówiący dziecku, czego od niego oczekujemy.


Często mam z tym problem, nie umiem wymyślić pozytywnego komunikatu dlatego pomyślałam abyśmy wpisywali tu trudne sytuacje.

Np. dziś T. sypał na głowę psa drobne kamyczki, a ja nie umiałam zastosować pozytywnego komunikatu.
 
 
bodi 
lucky lucky me :)


Pomogła: 91 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 4234
Skąd: UK
Wysłany: 2011-04-14, 22:09   

"możesz sypać kamyczki (gdzieś indziej, wstaw właściwą sugestię)" ?
_________________

 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2011-04-14, 22:10   

dżo, 3 razy Ci się wkleiło...
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
daria 


Pomogła: 29 razy
Dołączyła: 19 Lis 2007
Posty: 4783
Wysłany: 2011-04-14, 22:12   

super sprawa, dzięki dżo za ten art. ja mam też z tym problem :-)
_________________
wariatka!
 
 
Manu 


Pomogła: 13 razy
Dołączyła: 10 Mar 2008
Posty: 1128
Skąd: Austria
Wysłany: 2011-04-26, 15:47   

bodi napisał/a:
"możesz sypać kamyczki (gdzieś indziej, wstaw właściwą sugestię)" ?


ja nie wiem ale cos w tym musi byc bo Polci trudno sie powstrzymac przed obsypywaniem piaskiem z kamieniami naszego psa. Do tej pory mowilam, ze JA nie chce zeby osypywala psa, ale w glosie mam najwyrazniej za duzo goryczy :-/ i Polcia bierze nogi za pas i ucieka (mowi ze chce byc teraz sama - a tak reaguje na krytyke).
Wymyslilam wiec, ze nastepnym razem powiem, ze chce zeby Pies sie dobrze z nami czul (nie musze dodawac, ze sie pies zle czuje jak mu ktos z nas sypie ziemia po oczach ) :roll:
_________________
hxxp://www.suwaczki.com/]....hxxp://www.tickerclub.com/]
Nagradzanie jest postmodernistyczną wersją kary.
<object width="88" height="31"><param name="movie" value="hxxp://ecosia.org/_images/banner/ecosiaEn88x31.swf"><embed src="hxxp://ecosia.org/_images/banner/ecosiaEn88x31.swf" width="88" height="31"></embed></object>
 
 
karmelowa_mumi 

Pomogła: 41 razy
Dołączyła: 12 Sie 2009
Posty: 2305
Skąd: Poznań
Wysłany: 2011-04-26, 21:21   

no ja też bym powiedziała, wskazała miejsce/miejsca, w którym dziecko może sypać kamyczki, które jest ok, tłumacząc, że nikt nie lubi jak się na niego sypie, że jest to nieprzyjemne.

Pozytywna alternatywa to moje główna i świadomie stosowana zasada w wychowywaniu mojego dziecka i akurat u mnie z reguły się sprawdza.
_________________
hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://wegedzieciak.pl]

ALL YOU NEED IS LOVE.... AND CHOCOLATE
 
 
dżo 


Pomogła: 142 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 5422
Skąd: między polem a łąką
Wysłany: 2011-04-27, 14:00   

Dzięki dziewczyny za odzew. Niestety to przekierowywanie u nas nie dziala, w ogóle w stosunku do psa gdy T. coś podobnego robi takie podejście działa wręcz odwrotnie.
Tymon często dokucza Morisowi, to nasz punkt zapalny i z tym mam największy problem.
 
 
karmelowa_mumi 

Pomogła: 41 razy
Dołączyła: 12 Sie 2009
Posty: 2305
Skąd: Poznań
Wysłany: 2011-04-27, 14:28   

dżo, chyba nie pozostaje nic innego jak "zdarta płyta" albo odwracanie uwagi.
_________________
hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://wegedzieciak.pl]

ALL YOU NEED IS LOVE.... AND CHOCOLATE
 
 
daria 


Pomogła: 29 razy
Dołączyła: 19 Lis 2007
Posty: 4783
Wysłany: 2011-04-27, 14:52   

dżo, u nas jak N. coś robi i ja powiem, nie to też przybiera to taki skutek, że N. to robi z jeszcze większą ochotą ;-) dlatego zawsze proponuję jej coś innego, ale mówię, żeby zrobiła to, albo odwracam uwagę...
_________________
wariatka!
 
 
Manu 


Pomogła: 13 razy
Dołączyła: 10 Mar 2008
Posty: 1128
Skąd: Austria
Wysłany: 2011-04-27, 14:59   

dżo napisał/a:
Dzięki dziewczyny za odzew. Niestety to przekierowywanie u nas nie dziala, w ogóle w stosunku do psa gdy T. coś podobnego robi takie podejście działa wręcz odwrotnie.
Tymon często dokucza Morisowi, to nasz punkt zapalny i z tym mam największy problem.

ja widze takie rzeczy inaczej (tzn widze je najlepiej u innych :mrgreen: ) widzisz ze jest problem komunikacji, to pewnie nie chcec dokuczania psu tylko szukanie porozumienia z mama .
fajnie wymyslilam ? 8-) 8-) 8-) :mrgreen:
_________________
hxxp://www.suwaczki.com/]....hxxp://www.tickerclub.com/]
Nagradzanie jest postmodernistyczną wersją kary.
<object width="88" height="31"><param name="movie" value="hxxp://ecosia.org/_images/banner/ecosiaEn88x31.swf"><embed src="hxxp://ecosia.org/_images/banner/ecosiaEn88x31.swf" width="88" height="31"></embed></object>
 
 
lilias
[Usunięty]

Wysłany: 2011-04-27, 15:37   

a może wcale nie szuka porozumienia tylko na siłę zwraca na siebie uwagę, a dokuczanie psu daje 100 % uwagi.

konsekwencja i jeszcze raz konsekwencja. pewno jak zawsze wyjdę na straszną megierę, ale "nie" znaczyło u nas zawsze "nie" i nie mogło być nawet cienia domysłu, że "nie" to "być może", albo "tym razem". każde dziecko jest inne, potrzebuje innych bodźców, ale i indywidualnego podejścia. natomiast żelazna konsekwencja i wyznaczone granice powodują, że dziecko staje się spokojniejsze, bo po prostu czuje się bezpieczniejsze.

dzisiaj jest to pies, który wytrzymuje (ale obcy pies na takie zabawy użre i po ptakach), za chwilę równolatek z piaskownicy, który za garść piachu sypnie garścią piachu i wtedy będzie jak będzie bo nie wyobrażam sobie mam naparzających się łopatkami przy piaskownicy.

współczuję rozterek, ale lubię dzieci traktować jak istoty myślące i mające (adekwatną do wieku, ale jednak) świadomość tego co robią. to nie jest przyjemne gdy dziecko i z uśmiechem patrzy ci w oczy i robi coś czego zabraniasz. dorosłemu mogłoby się słownie oberwać, ale dziecko może i powinno odczuć, że to jest złe i tyle. żadna krzywda, po prostu brak zgody i "nie" które znaczy "nie". najtrudniej walczy się ze sobą, jeszcze trudniej kiedy dziecko histerycznie wrzeszczy bo "chce", ale takie jest życie, że nie dostaje się wszystkiego czego się chce.

bezdusznie? a jednak prędzej czy później trzeba wprowadzić zasady i dziecko pewnych rzeczy nauczyć. im szybciej tym mniej boleśnie dla niego i dla otoczenia. powodzenia
 
 
dżo 


Pomogła: 142 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 5422
Skąd: między polem a łąką
Wysłany: 2011-04-27, 15:41   

Manu napisał/a:
szukanie porozumienia z mama

Być może, choc ja naprawde się staram abyśmy umieli się porozumiewać, krzyku u mnie nie ma (narazie), stosuje wszelkie znane mi metody bezkonfliktowego rozwiązywania trudnych sytuacji ale czasami nie wychodzi.
Na pewno T. zorientował się, że gdy zaczepia psa to ja natychmiast reaguję (choc nie gwałtownie) i dzięki temu może skupić na sobie moja uwagę (która i tak jest skupiona praktycznie non stop).
 
 
Wretka 


Pomogła: 9 razy
Dołączyła: 14 Lut 2008
Posty: 354
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-04-28, 06:56   

lilias, ale co dokładnie proponujesz? jaką reakcję na niepożądane zachowanie? rozumiem, że jasną i konsekwentną, ale jaką?
_________________
Pięćdziesiąt procent naszej zdolności uczenia się rozwija się w ciągu pierwszych czterech lat życia. W związku z tym rodzice są najważniejszymi nauczycielami dziecka. Mimo to żaden rząd nie wydaje nawet jednego procenta budżetu szkolnictwa na ich szkolenie. Gordon Dryen, Jeanette Vos "Rewolucja w uczeniu"
 
 
dżo 


Pomogła: 142 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 5422
Skąd: między polem a łąką
Wysłany: 2011-04-28, 09:51   

lilias napisał/a:
ale dziecko może i powinno odczuć, że to jest złe i tyle. żadna krzywda, po prostu brak zgody i "nie" które znaczy "nie".

lilias, przegapiłam Twój wpis. Tez jestem ciekawa co proponujesz.
 
 
lilias
[Usunięty]

Wysłany: 2011-04-28, 10:24   

tak jak każde dziecko jest inne tak i sposoby są różne, ale mam na myśli, że jeżeli np. ustalasz zasadę dot. słodkości dla dziecka (i oczywiście dla siebie, bo nie wytłumaczysz dziecku, że między posiłkami ma nie jeść słodyczy jeżeli sama to robisz). np. słodycze raz w tygodniu, albo dwa razy o ustalonych porach, sobota i niedziela. trzymasz się jej i informujesz o niej dziecko. naturalne jest, że jeżeli dotychczas było inaczej to mu się nie spodoba, jeżeli działał krzyk, walenie głową lub czym innym, co skutkowało zmianą decyzji rodzica, to dziecko wypróbuje sprawdzone sposoby. informuję dziecko, że taka zasada jest dobra, że bardzo je kocham, ale nie będzie zmiany. rozmowa oczywiście przed i po ewentualnym ataku.

cała sytuacja ma sporo dobrych stron. dziecko przyzwyczaja się do jednak stałych zasad, do tego, że rodzice dotrzymują słowa (to jest priorytet ,dla mnie przynajmniej) i przestaje (prędzej czy później)wymuszać. takie postępowanie nie kojarzy mi się z krzywdzeniem dziecka, ani z praniem mózgu. tak uczy się, że coś jest dobre, coś jest złe i nie ma problemu, żeby czasem zaczekało na coś o co je prosi rodzic. największym problemem jesteśmy my w takiej sytuacji. nasza konsekwencja (lub jej brak), nasza niepewność, problem, że pomimo swojej miłości nasze dziecko nie musi nas lubić, kiedy spotyka się z odmową. zaręczam jednak, że jest to chwilowe i nie wymaga przeprosin z naszej strony. dyskomfort związany z odmową czegoś lub z koniecznością zaczekania na coś jest normalny i dobrze jest jak traktuje się go naturalnie. jako dorośli umiemy sobie z nim poradzić i dobrze jest tą umiejętność przekazać. stres jest wszechobecny i fajnie jak to my nauczymy dziecko sobie z nim radzić (adekwatnie do wieku i problemów oczywiście). odwracanie uwagi działa, ale na trochę (dzieci są bardzo bystre) chyba lepiej jednak od początku pewne rzeczy uporządkować i być przekonanym o słuszności swojego postępowania. nie ma walki z własnym dzieckiem, jest rozmowa (dużo rozmowy), przytulanie, czasem zwykła złość (a co, matka też człowiek i ma prawo się wkurzyć) ale i szacunek w obie strony. wg mnie warto.

[ Dodano: 2011-04-28, 11:11 ]
uzupełniam: z perspektywy czasu wiem, że dziecko ma swój temperament, czyli jest spokojne, albo choleryczne, albo coś pomiędzy i że ten temperament pozostaje. udaje się tylko zmniejszyć ilość stresów związanych z życiem codziennym i nabywa się umiejętności rozmawiania i bycia razem. idealnych rodziców i idealnych dzieci nie ma :-D
 
 
margrete 


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 23 Sie 2009
Posty: 81
Skąd: stan umysłu Podlasie
Wysłany: 2011-04-28, 20:27   

(na początek proszę o wybaczenie, że po tak ogromnej przerwie i zaledwie kilku postach pojawiam się tu znów i z nów w interesie konkretnym, ale zawirowania bytowe pochłonęły mnie bez reszty)

Zacznę od : ratunku!

Mam z dziecięciem mym następujący problem, z którym nie potrafię sobie poradzić. Na początku zaznaczę, że jestem matką konsekwentną raczej, potrafię wprowadzać w życie zasady nawet przy histerycznych sprzeciwach i spazmatycznych reakcjach wymuszających mojej niespełna dwuletniej Marceliny.
Aczkolwiek ostatnio pojawił się problem, którego zwyczajnie nie ogarniam. moje dziecko jest potworem w piaskownicy - zabiera dzieciom ich zabawki i nie chce oddawać, mimo ze ma swój dość rozbudowany zestaw piaskownicowy. Jest przy tym bardzo zawzięta - trzyma kurczowo i wyrywa łopatkę mimo płaczu ze strony tego drugiego dziecka. Kiedy dzieci biorą jej zabawki - od razu podchodzi i je odbiera, przy czym mam wrażenie że trochę mniej ją rusza sytuacja, w której ktos bawi się jej zabawkami niż ta, w której zabranai się jej brania zabawek innych dzieci. Czasami oczywiście zdarza sie tak, że innym rezydentom piaskownicy nie przeszkadza, że mój mały terminator zawłaszcza sobie ich zabawki, ale najczęściej dzieci są zaniepokojone i rozżalone. Ja w takich sytuacjach do znudzenia powtarzam jej, że nie wolno tak zabierać dzieciom zabawek, że trzeba się dzielić, proponuję żeby w zamian dała koleżance/koledze swoją zabawkę, pokazuje jej że jej zabawki stoją obok i że może jednak się nimi pobawi. Nie skutkuje to w żaden sposób.
Zaznaczam, że Marcelina nie jest dzieckiem rozpuszczonym i takim, któremu się na wszystko pozwala, powiedziałabym nawet, że wręcz przeciwnie. Jest też przy tym bardzo energiczna, śmiała i towarzyska (wbrew powyższemu) - lubi towarzystwo innych dzieci, a nawet nie bardzo chce się bawić jak nie ma w pobliżu innych dzieci.
Jestem już trochę zmęczona tą sytuacją i kompletnie brak mi pomysłów na to, jak ją ogarnąć. Nie wiem czy to ten tzw. "bunt dwulatka" (bo jest też ostatnio bardzo przekorna, momentami złośliwa wobec mnie) czy fakt, że tata tymczasowo wyjechał a są ze sobą niezwykle mocno związani emocjonalnie. Nie wiem i wołam o pomoc, radę, może ktoś też to przechodził
_________________
hxxp://wildgardensoap.blogspot.com/
hxxp://maiguziki.blogspot.com/
 
 
dżo 


Pomogła: 142 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 5422
Skąd: między polem a łąką
Wysłany: 2011-04-28, 21:32   

lilias napisał/a:
mam na myśli, że jeżeli np. ustalasz zasadę

Tylko w przypadku 2 latka tych zaasad tak łatwo nie da się ustalić bo dziecko jest zbyt małe a zasad zbyt wiele.
W chwili obecnej nie wyobrażam sobie jak mialabym to zrelizować. Powiedzenie: ustalamy zasadę, że psu się nie dokucza bo go to boli - to jak mówienie do gluchego, przynajmniej w naszym przypadku. Im więcej czasu poświęcam tematowi tym mniejsze efekty, staram sie więc ignorować zachowanie T. i trochę to działa, ale niestety są sytuacje gdy muszę zareagować.

margrete, niestety nie pomogę, my po drugiej stronie barykady ;-) , narazie to Tymonowi zabierane są zabawki a on zdezorientowany grzecznie oddaje.
 
 
lilias
[Usunięty]

Wysłany: 2011-04-28, 21:48   

margrete, nie miałam takich sytuacji, ale próbowałaś może reagować natychmiastowym powrotem do domu i odpuszczaniem na jakiś czas piaskownicy i tak za każdym razem kiedy obudzi się w niej "terminator". albo po takiej akcji spacer dopiero kiedy inne dzieci idą do domu jednocześnie tłumacząc, że dzieci idą do piaskownicy bawić się, a nie płakać. takie zachowanie to może też być brak wyzwań fizycznych, czyli polecam "zmęczyć dziecko". zabawy z tatusiami to przeważnie ruch, huśtanie, podnoszenie, bieganie, pisk. mamusie trochę inaczej bawią się ze swoimi dziećmi ;-) książeczki, bajeczki ... ale to też nie reguła, jak to w życiu

na pewno któraś z dziewczyn na forum ma sposoby na "bunt dwulatka", a ja trzymam kciuki i rób swoje, nie daj się zwariować. nie pamiętam dokładnie czy sprawa dotyczy dwulatków, ale polecam książki hxxp://allegro.pl/listing.php/search?sg=0&string=adele+faber na mnie działały terapeutycznie bo też ocierałam się jak każda mama o bezradność i szaleństwo.

[ Dodano: 2011-04-28, 22:16 ]
dżo, nie poddawaj się. to wszystko siedzi w naszej głowie, a jak w coś nie wierzysz to nie ma prawa się udać. nikt nam nie obiecywał, że będzie łatwo być rodzicem. nie wiem co synek robi psu, nie możesz jednak się poddać chociażby dlatego, że wychowałaś go na dobrego zwierzaka, który nie odpłaca się maluchowi zębami. jakby to było młodsze rodzeństwo to byś odpuściła? na pewno nie, a ilość zasad i priorytety określasz sama. ważna jednak jest konsekwencja.

Działanie teraz jest łatwiejsze niż za kilka lat, bo nie ma takiego tłumaczenia, które uzasadni dlaczego do tej pory coś wolno było, a teraz nie, a zapewniam że nie załatwione problemy wracają. szybciej i mocniej niż by człowiek chciał. znam takich, którzy zaniedbali pewne elementy wychowania, dzieciom wolno było więcej niż można przypuszczać,a potem kiedy rodzice zaczęli się wstydzić za swoje dzieci w swojej bezradności zaczęli stosować kary fizyczne- koszmar, ale traktując dzieci jak głupie zwierzątka, którym wszystko wolno wyrządzili im krzywdę. trzymam kciuki, nie daj się tym cholernym stresom. T. jest inteligentnym dzieckiem i załapie szybciej niż myślisz. spróbuj konsekwentnie i do przodu. myślę, że przydałoby się synkowi parę godzin dziennie bez ciebie, np 2-3. inne bodźce, ciekawość, może więcej przebywania z innymi dziećmi. trzeba próbować wszystkiego co może zmienić sytuację na lepsze.

przepraszam, strasznie się rozpisałam, ale trudno czasem przekazać myśl w telegraficznym skrócie.
 
 
bodi 
lucky lucky me :)


Pomogła: 91 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 4234
Skąd: UK
Wysłany: 2011-04-29, 00:50   

margrete napisał/a:
nie wolno tak zabierać dzieciom zabawek, że trzeba się dzielić,


żeby się dzielić trzeba najpierw mieć wolność dysponowania własnym mieniem, pamiętam jak mnie uderzał swoją fałszywością ten tekst który słyszałam tak często na placach zabaw i w piaskownicach właśnie, że "Trzeba się dzielić" - co łatwe nie jest, również dla dorosłych ;) a często rodzice przeprowadzają wbrew woli dziecka - de facto zabierając mu jego zabawkę by dać do użycia innemu dziecku.

Dla mnie kluczem jest tutaj poszanowanie prawa własności mojego dziecka, i od tego wychodząc uczenie go że takie samo prawo mają też inni.

Problem częściowo wynika tutaj z ograniczonych jeszcze możliwości poznawczych. Z tego co pamiętam dwulatki jeszcze nie do końca pojmują pojęcie własności, a raczej pojmują je na modłę Kalego - moje to moje, i wara wam od tego, a co wasze to też moje ;)

Ja w Twojej sytuacji powtarzałabym do znudzenia że nie wolno wyrywać zabawek, w idealnym scenariuszu interweniowała zanim jeszcze dojdzie do rękoczynów ;) (tzn. jeśli widzę że moja córa przymierza się żeby wyrwać innemu dziecku zabawkę, uniemożliwiam jej to)

I ważne jeszcze, modelowanie: Ona jest jeszcze za mała na to żeby zapytać czy może pożyczyć/zamienić się zabawkami, ale Ty możesz to zrobić w jej imieniu dając dobry przykład. (Na tej samej zasadzie uczyłam mówienia dziękuję, nie zawstydzając i pouczając: "Co się mówi? Powiedz grzecznie dziękuję", tylko mówiąc w jej imieniu "Dziękuję")

rozwiązanie sugerowane przez lilias zastosowałabym jako ostatecznośc, jeśli faktycznie byłoby wyjątkowo trudno danego dnia, i po ostrzeżeniu (Jesli jeszcze raz wyrwiesz komuś zabawkę będziemy musiały wyjść z piaskownicy).


dżo, trudna sprawa z tym psem. Ja bym sie raczej starała nie ignorować zachowań które mi się nie podobają, bo w ten sposób wysyłasz niespójny komunikat - czasem wolno psu dokuczać, a czasem nie :/

Nie mówiąc już o tym że jeśli Tymkowi przyjdzie do głowy zachować się tak wobec obcego psa to efekt może być bardzo nieciekawy...
_________________

 
 
Anja 


Pomogła: 78 razy
Dołączyła: 13 Paź 2008
Posty: 3747
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-04-29, 13:26   

margrete, współczuję. I podpisuję się pod tym, co napisała bodi. U nas te zasady działają, choć rok temu wydawalo się, że Młody też stanie się "terminatorem". ;-) Wiesz, ja również noszę atrakcyjną zabawkę na wymianę (autko policyjne z otwieranymi drzwiczkami) i to jest (nie zawsze, ale bardzo często) zbawienie w napiętych sytuacjach. :-> Aa, nie wiem, jak u Was, ale chyba już można zaczynać propozycje wspólnej zabawy, jeśli obiekt pożądania jest jeden. Np. samochodzik można do siebie nawzajem puszczać, a fajny jeździk / rowerek itp pchać, podczas gdy drugie dziecię siedzi. Czasem obie strony są zadowolone z takiego rozwiązania. :-) Wczoraj mieliśmy akcję, że Artek wyrywał starszemu koledze lawetę, ale zakończyło się wspólną "przyjaźnią" i godzinną zabawą (a ja tylko siedziałam na ławeczce i nie mogłam się na nich napatrzeć, tak się super dogadywali :-> ).
Ale czasem wychodzimy z placu zabaw, jak już się naprawdę nie da inaczej...
 
 
margrete 


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 23 Sie 2009
Posty: 81
Skąd: stan umysłu Podlasie
Wysłany: 2011-04-29, 14:05   

lilias napisał/a:
margrete, nie miałam takich sytuacji, ale próbowałaś może reagować natychmiastowym powrotem do domu i odpuszczaniem na jakiś czas piaskownicy i tak za każdym razem kiedy obudzi się w niej "terminator". albo po takiej akcji spacer dopiero kiedy inne dzieci idą do domu jednocześnie tłumacząc, że dzieci idą do piaskownicy bawić się, a nie płakać.


Myślałam już o tym rozwiązaniu, ale cały czas traktuję to jako ostateczność, bo wiem że odbywać się to będzie dramatycznie i teatralnie. Aczkolwiek już raz miałam podobną sytuację, kiedy byłyśmy same w piaskownicy i Marcelina uparcie sypała sobie na głowę piasek, mimo mojego tłumaczenia i proszenia, budowania pozytywnych komunikatów ("może będziesz sypała piasek do wiaderka a potem przesypiemy go do dzbanuszka"). Nie wiem czy zabranie z piaskownicy poskutkowało, bo Marcelina po prostu lamentowała i wyrywała się, uciekając ode mnie i nadal zdarza się że sypie na siebie piasek - wiem, że jeden raz nei wystarczy, ale odniosłam wrażenie, że ona nie powiązała faktu wyjścia z piaskownicy ze swoim robieniem na złość mamie.


Cytat:
I ważne jeszcze, modelowanie: Ona jest jeszcze za mała na to żeby zapytać czy może pożyczyć/zamienić się zabawkami, ale Ty możesz to zrobić w jej imieniu dając dobry przykład. (Na tej samej zasadzie uczyłam mówienia dziękuję, nie zawstydzając i pouczając: "Co się mówi? Powiedz grzecznie dziękuję", tylko mówiąc w jej imieniu "Dziękuję")


Bardzo podoba mi się ten pomysł. Oczywiście do tej pory dziękowałam w jej imieniu, ale nie wpadłam na pomysł, żeby też w jej imieniu prosić o zabawkę (starszym dzieciom zazwyczaj wyjaśniam, że jest jeszcze malutka, nie rozumie i że pobawi się chwilkę zabawką i zaraz odda). Myślę, ze ten sposób może się sprawdzić - będzie widziała, że musi nastąpić jakaś wymiana zdań żeby spokojnie pobrać cudzą zabawkę.


Cytat:
żeby się dzielić trzeba najpierw mieć wolność dysponowania własnym mieniem, pamiętam jak mnie uderzał swoją fałszywością ten tekst który słyszałam tak często na placach zabaw i w piaskownicach właśnie, że "Trzeba się dzielić" - co łatwe nie jest, również dla dorosłych ;) a często rodzice przeprowadzają wbrew woli dziecka - de facto zabierając mu jego zabawkę by dać do użycia innemu dziecku.


Mnie też ten utarty slogan drażni, staram się go jakoś modyfikować za każdym razem i tłumaczę, że dziewczynka/chłopczyk może chce się akurat pobawić tą zabawką i że ona jest jej/jego, a ty masz tutaj swoje, którymi możesz się teraz pobawić.
Najbardziej stresuje mnie w takich sytuacja interakcja z innymi dziećmi - owszem, większość starszych dzieci jest wyrozumiałą w takich sytuacjach i nie robią z tego problemu, ale zdarzyło mi się kilka awantur w piaskownicy, kiedy dzieci okazywały złość Marcelinie, krzyczały na nią itp. (nie wiem czy to ma znaczenie, ale wszystkie te sytuacje wychodziły od dziewczynek).

Cytat:
Aa, nie wiem, jak u Was, ale chyba już można zaczynać propozycje wspólnej zabawy, jeśli obiekt pożądania jest jeden.


Cały czas staram się ją zachęcać do takich wspólnych zabaw, ale póki co Marcysia jest raczej w takich układach dominująca, zarządza gdzie ma stać wiaderko, kto może do niego sypać piasek...

Dziękuję za cenne rade i wsparcie, będę wprowadzać je w życie, mam nadzieję że odniosą skutek :)

dżo, a próbowałaś np. w momencie kiedy dziecko zaczepia psa, powiedzieć "a może zamiast sypać kamyczki na pieska (czy cokolwiek innego) pogłaszczesz pieska i pocałujesz w głowę?" U nas to się sprawdziło - Marcelina w pewnym momencie jakby załapała, że pieska się głaszcze (w naszej wersji "robi się cacy cacy") i kocha. Fakt, zdarzało się że za nim latała po domu, ale tego chyba nie da się uniknąć. Na początku starałam się też proponując to głaskanie, sama pokazywać, jak mama traktuje pieska - "może zrobisz pieskowi cacy cacy, tak jak mama robi" i głaskałam psa, czekając aż Marcelina się dołączy - jak tylko zaczynała dręczenie (u ans to było ciągnięcie za sierść), zabierałam jej rączkę od psa i tłumaczyłam że tak niewolno bo pieska to boli.
 
 
dżo 


Pomogła: 142 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 5422
Skąd: między polem a łąką
Wysłany: 2011-04-30, 19:47   

margrete napisał/a:
może zamiast sypać kamyczki na pieska (czy cokolwiek innego) pogłaszczesz pieska i pocałujesz

Myślę, że to dobry pomysł, dzięki. Zazwyczaj mówię: Moris lubi jak się go głaszcze i przytula i czasami to działa.
Ostatnio zauważam zmiany, tzn. mniej dokuczania więcej łagodnego traktowania. Widzę, że Tymon powtarza moje zachowania, przytula i całuje psa.
Jeszcze zostało nam opanowanie straszenia Morisa, co jest dość niebezpieczne.

[ Dodano: 2011-04-30, 19:53 ]
bodi napisał/a:
Ja bym sie raczej starała nie ignorować zachowań które mi się nie podobają, bo w ten sposób wysyłasz niespójny komunikat - czasem wolno psu dokuczać, a czasem nie

o tym nie pomyślałam, Tymon jak w przypadku większości dzieci rozkręca się im bardziej widzi rekację dorosłego, to ignorowanie małe niebezpiecznych sytuacji pomaga bo dzięki temu one szybko wygasają, choć zdarza sie i tak, że Tymon wola mnie obym zobaczyła co on tam sobie poczyna
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,48 sekundy. Zapytań do SQL: 13