wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Metoda Domana w nauce matematyki
Autor Wiadomość
strokotka 


Dołączyła: 08 Cze 2011
Posty: 24
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-11-07, 19:22   

No właśnie, po co??
O wiele bardziej stymulujące będzie wyjście na spacer, zabawa w berka, lepienie z gliny, czy po prostu wspólne bycie razem..

Na tym etapie edukacji, umiejętności proponowane przez Domana w kształtowaniu pojęć matematycznych, sa zbędne (co nie znaczy że w jakiś sposób szkodliwe).
_________________
Lubię truskaffki
 
 
Mycha 

Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 15 Paź 2008
Posty: 167
Skąd: Żory
Wysłany: 2011-11-07, 21:18   

Czy ktoś mówi, że z powodu Domana nie wychodzimy na spacer i nie lepimy z gliny :?:
Zauważcie, że prawie wszystko, co robimy (nieważne czy świadomie czy nie), to nic innego, jak stymulacja! Bawimy się gliną, piaskiem, pianą w wannie - stymulujemy rozwój wyobraźni, małą motorykę; pokazujemy na spacerze liście klonu, jesionu, dębu - stymulujemy pamięć i umiejętność rozpoznawania kształtów; słuchamy (nawet jeszcze w ciąży) mistrzów baroku - stymulujemy wrażliwość muzyczną; zachęcamy do szaleństw w figloraju - stymulujemy rozwój fizyczny itd., itp.... Zabawa to nieustająca stymulacja, niezbędna w rozwoju małego człowieka. Metoda Domana TEŻ jest zabawą, bo jedną z zasad jej kontynuowania jest wyraźne przyzwolenie dziecka. Gdyby to dla dzieci (urodzonych hedonistów) nie było zabawne, to nie chciałyby się w to "bawić". Jest po prostu bardziej usystematyzowaną zabawą i ma niefortunną nazwę: METODA. Stąd pewnie skojarzenia z jakąś tresurą i wymuszaniem.
 
 
 
Malinetshka 
Paulina


Pomogła: 73 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 5765
Skąd: Łódź
Wysłany: 2011-11-07, 22:41   

excelencja napisał/a:
majaja napisał/a:
poza tym co złego w tym że dziecko nauczy sie później wolniej?

idzie to wolniej i dzieciak się frustruje, otoczenie ma oczekiwania, pani ma oczekiwania, inne dzieci czytają.
A tu dzieciak nie ma zielonego pojęcia że się uczy, on się bawi świetnie z mamą, w ogóle nie zna pojęcia nauka i ot tak po prostu zaczyna czytać.

Myślę podobnie.
Pamiętam siebie z dzieciństwa. Pewne rzeczy weszły do mojej głowy wcześniej (w zabawie, przy mojej woli) i później w szkole było mi z nimi łatwiej, a to motywowało, dawało satysfakcję, że coś potrafię. I tak "jest co robić" w szkole. Mało jest geniuszy w każdym temacie :>
 
 
maga 
mama Zioma

Pomogła: 79 razy
Dołączyła: 03 Cze 2008
Posty: 4625
Skąd: sielsko izersko
Wysłany: 2011-11-08, 08:40   

majaja napisał/a:
maga napisał/a:
No ale przeciez to jest właśnie stymulowanie.

ale kontekst jest inny, wynika z zainteresowania czytaną historią i nie ma co na to liczyć u 2 latka (chyba że jest geniuszem)

Nie zgadzam się. W przypadku Ziomka nie wynika to z zainteresowania czytaną historią, tylko "ot tak". Nagle ni z gruchy ni z pietruchy pokazuje jakąś literkę i pyta, jak to literka/cyferka, co tutaj jest napisane.. W wieku 2 lat znał już kilka cyferk/literek zupełnie bez kontekstu (i żadnego przymusu). Zaznaczę, że nie jest żadnym geniuszem i nie jest moim celem takowego wychować.
majaja napisał/a:
W wieku 6 lat nauka musi byc w formie zabawy, bo jak nie to 6 latek cię oleje.

Sześciolatek idzie do szkoły a tam już zabawy jest mało, więcej przymusu.
majaja napisał/a:
stymulując go nie pomagam znaleźc mu jego własnej drogi, własnych zainteresowań

Jedno z drugim wcale się nie musi kłócić, może być wręcz odwrotnie.
strokotka napisał/a:
No właśnie, po co??

Po to, żeby było im łatwiej w szkole.
Ja miałam potężne problemy z opanowaniem czytania w podstawówce, pamiętam, jakia to była dla mnie męka i frustracja. Myślę, że przez to miałam spore problemy szkolne w ogóle. Wolałabym oszczędzić mojemu dziecku takich parażek.
strokotka napisał/a:
O wiele bardziej stymulujące będzie wyjście na spacer, zabawa w berka, lepienie z gliny, czy po prostu wspólne bycie razem..

Jedno z drugim się nie kłóci.
W ogóle to nie wiem, czy wyobrażacie sobie, jak taka nauka metodą Domana wygląda, bo z tego, co piszecie możnaby wywniosklować, że złe matki ślęczą nad biednym dzieckiem całymi dniami i zmuszają do oglądania jakichś dziwnych plansz. Tak naprawdę trwa to ok. 15-30 sekund dziennie, ponieważ jeden zestaw ma 5 plansz z wyrazami a każdy wyraz pokazujemy 1-2 sekundy. Całość powtarzamy 3 razy dziennie, więc nie jest to marnowanie cennego dziecięcego czasu.
Myślę, że niektórych mogą przerażać słowa "stymulowanie", metoda", "plansze", "nauka" itp.
strokotka napisał/a:
Na tym etapie edukacji, umiejętności proponowane przez Domana w kształtowaniu pojęć matematycznych, sa zbędne

Ale tutaj nie chodzi o posługiwanie się umiejętnościami matematycznym przez dzieci 2-3 letnie, bo w tym wieku takie umiejętności są faktycznie zbędne. Chodzi o wstęp, o zabawę, podczas której dzieci naturalnie chwytają pewne zagadnienia, tak jak podczas lepienia z gliny, spacerów, swobodnej zabawy.
Malinetshka napisał/a:
excelencja napisał/a:
majaja napisał/a:
poza tym co złego w tym że dziecko nauczy sie później wolniej?


idzie to wolniej i dzieciak się frustruje, otoczenie ma oczekiwania, pani ma oczekiwania, inne dzieci czytają.
A tu dzieciak nie ma zielonego pojęcia że się uczy, on się bawi świetnie z mamą, w ogóle nie zna pojęcia nauka i ot tak po prostu zaczyna czytać.


Myślę podobnie.
Pamiętam siebie z dzieciństwa. Pewne rzeczy weszły do mojej głowy wcześniej (w zabawie, przy mojej woli) i później w szkole było mi z nimi łatwiej, a to motywowało, dawało satysfakcję, że coś potrafię. I tak "jest co robić" w szkole. Mało jest geniuszy w każdym temacie

Podpisuję się :-)
_________________
 
 
Kawonka 

Pomogła: 14 razy
Dołączyła: 26 Maj 2011
Posty: 284
Wysłany: 2011-11-09, 14:19   

Zamiast Domana polecam metodę Gruszczyk-Kolczyńskiej. Podstawy omówione są w "Dziecięcej matematyce", bardziej szczegółowo w innych jej publikacjach. Tyle że ona zaczyna "naukę" matematyki od matematycznego myślenia i postrzegania świata, z czasem przychodzi czas na cyfry, liczby, działania itd.
Ostatnio zmieniony przez Kawonka 2012-09-28, 22:45, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
alma58

Pomógł: 7 razy
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 33
Wysłany: 2011-11-09, 23:14   

Pierwszy etap (kropkowy) ma na celu zapoznanie z ogólnym pojęciem ilości. I nie ma co oczekiwać, że dziecko będzie widziało róznicę między 38, a 37. Nawet gdy tak jest, to w 90 % i tak zapomni takie rozróżnianie. Kiedyś na forum brillkids było o tym i ktoś z Instytutu Domana potwierdził, że dzieci i tak zapominają te zdolności, nawet jak ich sie nauczą. I że nauka matematyki ich metodą ma nauczyć dziecko ogólnego pojęcia ilości i ma dać solidne podwaliny pod przyszłą zabawę matematyczną, którą należy kontynuować(równania,zbiory, figury itp,itd).

Także jak ktos zastanawia się nad wprowadzeniem matematyki z myślą, jak fajnie by było gdyby dziecko rozpoznawało róznicę w ilości, to lepiej nie uczyć tą metodą. Nie mam linku do tamtego wątku w brillkids, ale dyskusja była gorąca wśród samych zwolenników Domana. Wszyscy pytali się po co więc wprowadzac te kropki.

Ja mimo to pokazywałam dla Młodego kropki z myślą, że kropki to jest tylko sam początek. łatwiej jest jednak pokazać 60 kwiatków na kartce niz w rzeczywistości. Ale już mnożenie robiliśmy bardziej na rozumienie niż Domanem.
Oczywiście moje dziecko nic nie pamięta hehe, ale chociaż się nie nudziliśmy i zostały nam karty, które się przydaja w różnych zabawach. Nie żałuję, gdyż Młody ma kontakt z liczbami.

Mam nadzieje, że nie zamotałam za bardzo ;)

a hxxp://www.zabawnanauka.pl/2011/04/17/dziecieca-matematykakids-maths/lang/pl/]tutaj niezbyt pochlebna recenzja "Dzicięcej matematyki"
 
 
majaja 
wybuchowa wredota


Pomogła: 52 razy
Dołączyła: 12 Cze 2007
Posty: 3450
Skąd: warszawskie Bielany
Wysłany: 2011-11-09, 23:26   

Mycha napisał/a:
Zabawa to nieustająca stymulacja, niezbędna w rozwoju małego człowieka. Metoda Domana TEŻ jest zabawą, bo jedną z zasad jej kontynuowania jest wyraźne przyzwolenie dziecka. Gdyby to dla dzieci (urodzonych hedonistów) nie było zabawne, to nie chciałyby się w to "bawić". Jest po prostu bardziej usystematyzowaną zabawą i ma niefortunną nazwę: METODA. Stąd pewnie skojarzenia z jakąś tresurą i wymuszaniem.
Nie, moje skojarzenie jest takie, że to dziecko jest wiecznie stymulowane poprzez zabawę, nie daje mu się czas na zwykłą nudę, bycie samo z sobą bądź z rówieśnikami, na patrzenie na krople deszczu bez wiecznie wiszącej nad nim matki podsuwającej mu gotowe komentarze. We współczesnym świecie i bez naszych starań dziecko ma przesyt stymulacji.
maga napisał/a:
Po to, żeby było im łatwiej w szkole.
Ja miałam potężne problemy z opanowaniem czytania w podstawówce, pamiętam, jakia to była dla mnie męka i frustracja. Myślę, że przez to miałam spore problemy szkolne w ogóle. Wolałabym oszczędzić mojemu dziecku takich parażek.
Ja jak wydawało mi sie całe moje pokolenie czytać nauczyłam się w przedszkolu, nie wiem czemu ty uczyłaś sie dopiero w szkole. A w praktyce równie dobrze może sie okazać, że twoje dziecko w szkole będzie sie nudzic i rozwalać zajecia, bo wszytko juz będzie umiało i tylko będzie miało problem z kontaktami społecznymi.
Mycha napisał/a:
(urodzonych hedonistów)
nie uważam by dziecko było urodzonym hedonistą, moim zdaniem wprost przeciwnie, bo ma dużą potrzebą dopsowania i do otoczenia i spełniania oczekiwań, w końcu od tego zależy jego przeżycie.
I nie słucham Mozarta by stymulować dziecko tylko np Rammsteina, bo mam ochotę.

Poza tym jeśli to standardowa zabawa z dzieckiem to po cholerę do tego jakaś wydumana i naukowa metoda, pierwotnie zdaje sie wymyślona na potrzeby dzieci z problemami neurologicznymi?
 
 
alma58

Pomógł: 7 razy
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 33
Wysłany: 2011-11-10, 00:09   

majaja napisał/a:
moje skojarzenie jest takie, że to dziecko jest wiecznie stymulowane poprzez zabawę, nie daje mu się czas na zwykłą nudę, bycie samo z sobą bądź z rówieśnikami, na patrzenie na krople deszczu bez wiecznie wiszącej nad nim matki podsuwającej mu gotowe komentarze. We współczesnym świecie i bez naszych starań dziecko ma przesyt stymulacji.


Zgodzę się z tym, że dziecko tez musi mieć czas na nudę i jest to bardzo ważne, bo jak się nudzi, to sam musi kombinowac , samodzielnie cos wymyślić. Tylko, że Doman tego niewyklucza, gdyż nauka Domanem, to zaledwie ułamek dnia, więc jak sie chce, to ma się czas również na nicnierobienie, na patrzenie na ptaszki, pajaka czy krople deszczu na szybie

Jeśli chodzi o przesyt stymulacji, to Doman jest daleko, daleko w tyle za bajkami, tam to dopiero jest masa boźdżców.

ta wisząca matka podsuwające gotowe komentarze... brrrrr
chodziło Ci o dawannaie gotowej wiedzy dzieciom? o to, że same jej nie zdobywają? że są bierne? Bo nie bardzo zrozumiałam, a jesli o to, to ja kiedys tez nad tym się zastanawiałam i ożenilismy Domana z Montessori :) i w tej chwili mamy więcej Maryśki w domu niz Glenna. ;)
Pozdrawiam
 
 
maga 
mama Zioma

Pomogła: 79 razy
Dołączyła: 03 Cze 2008
Posty: 4625
Skąd: sielsko izersko
Wysłany: 2011-11-10, 10:33   

majaja napisał/a:
że to dziecko jest wiecznie stymulowane poprzez zabawę, nie daje mu się czas na zwykłą nudę, bycie samo z sobą bądź z rówieśnikami, na patrzenie na krople deszczu bez wiecznie wiszącej nad nim matki podsuwającej mu gotowe komentarze

Z tego co wiem, większość dzieci spędza kilka godzin dziennie na oglądaniu kreskówek, więc uważam, że poświęcić MINUTĘ dziennie na Domana jest znacznie korzystniej niż pół dnia na kreskówki - tutaj widzę mega przestymulowanie a nie za pomocą kart pokazywanych max. MINUTĘ.
Zupełnie nie rozumiem zdania o wiecznie wiszącej matce podsuwającej gotowe komentarze :-?
majaja napisał/a:
Ja jak wydawało mi sie całe moje pokolenie czytać nauczyłam się w przedszkolu, nie wiem czemu ty uczyłaś sie dopiero w szkole.

Widocznie nie jesteśmy z tego samego pokolenia ;-) Ja w przedszkolu nie miałam nauki czytania. Jedyne co, to poznałam kilka literek, umiałam się podpisać (tego akurat nauczyli mnie rodzice, nie przedszkole). Nie przypominam sobie, żeby moi rówieśnicy uczyli się czytać w przedszkolu, zwłaszcza, że 1/3 z nich w ogóle tam nie chodziła.
Z tego co wiem, teraz w przedszkolu też nie ma nauki czytania (no, może w niektórych jest, ale nie we wszystkich). Moja niespełna sześcioletnia bratanica nie potrafi czytać a przyszłym roku przedszkole kończy.
majaja napisał/a:
A w praktyce równie dobrze może sie okazać, że twoje dziecko w szkole będzie sie nudzic i rozwalać zajecia, bo wszytko juz będzie umiało i tylko będzie miało problem z kontaktami społecznymi.

W to akurat wątpię. Znam osoby czytające przed pójściem do szkoły. Nie nudziły się ani nie rozwalały zajęć, jedyne co, to lepiej sobie radziły.
Co do kontaktów społecznych - wszystko zależy od dziecka i tego, czy mu takie kontrakty wcześniej zapewnimy. Doman nie ma nic do tego.
_________________
 
 
mono-no-aware 
Ewa


Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 12 Sty 2009
Posty: 897
Skąd: Gliwice
Wysłany: 2011-11-10, 12:24   

maga napisał/a:

majaja napisał/a:
A w praktyce równie dobrze może sie okazać, że twoje dziecko w szkole będzie sie nudzic i rozwalać zajecia, bo wszytko juz będzie umiało i tylko będzie miało problem z kontaktami społecznymi.

W to akurat wątpię. Znam osoby czytające przed pójściem do szkoły. Nie nudziły się ani nie rozwalały zajęć, jedyne co, to lepiej sobie radziły.
Co do kontaktów społecznych - wszystko zależy od dziecka i tego, czy mu takie kontrakty wcześniej zapewnimy. Doman nie ma nic do tego.


Ja czytałam, że to właśnie jeden z mitów, i bardzo łatwy do obalenia. Nauczyciele skarżą się głównie na uczniów z problemami, a jak ktoś już jakieś ma większą znajomość to zawsze mu można coś indywidualnie zadać. Z drugiej strony jestem za tym, że bardziej uzdolnione dziecko może pomóc słabszemu. U nas całkiem już to prawie zanikło. Przez tradycyjnie przedszkola dzieci-jedynaki nie potrafią bawić się z młodszymi dziećmi, bo jest to np. dla nich nudne. W społecznościach wiejskich nadal jeszcze można zobaczyć grupki dzieciaków w przedziale np. od 3 do 10 umiejących się wspólnie bawić, taką samą metodę proponują przecież przedszkola Montessori/Waldorfskie.

A co do metody Domana to jak o niej czytam to też chwilami wydawała mi się taka sztuczna, wciskanie dziecku coś podświadomie, nieadekwatnie do wieku. Ale my póki co nie robimy nic na chama. Jak raz na tydzień pokażę teraz zestaw to jest dobrze. Z drugiej strony widzę, że bardzo nam to dużo dało. Majka uwielbia wspólne czytanie, potrafi już wyszukiwać niektóre słowa w tekście, które potrafi przeczytać (robi to sama od siebie), i często też pyta o jakieś ciekawe (dla niej słowa), gdzie jest napisane i jak. Lubi też sama czytać (po swojemu :) . Ma też z 3 książeczki, bardzo proste, jedną potrafi w całości przeczytać. A w przedszkolu, jak się dowiedziałam jakiś czas temu od pani to generalnie jest zakaz nauki nawet liter, bo to jest właśnie w programie szkolnym, ale na gazetce i tak mają. Ja tak sobie myślę, że w tradycyjnym szkolnictwie i tak jest zupełnie inaczej niż w Domanie (po pierwsze dziecko uczy się sylabizować, po drugie poznaje pisane literki co jest jak dla mnie totalnym hardkorem, jakiś wykoślawione b czy inne) :) . Nudzić się raczej nie będzie, a czemu nie uczyć jak chce.


A ostatnio rozmawiałam ze znajomą, której syn właśnie jest w pierwszej klasie, o tym co przerabiają. Jak jej mówiłam co Maja już umie to mi powiedziała, że b. dobrze, bo bardzo ważny w edukacji jest tzn. Pierwsze Wejście. Jak zacznie się pomyślnie to potem człowiek nabiera pewności siebie, jak się zaczyna od porażek to wiadomo jak to się może skończyć.
_________________
hxxp://www.suwaczek.pl/]
 
 
Martuś 


Pomogła: 73 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 3101
Skąd: Langfuhr
Wysłany: 2011-11-11, 13:36   

Kilka lat temu robiłam prezentację na zaliczenie ćwiczeń z pedagogiki, i wraz z pomocą osoby z tego forum, wymyśliłam dla niej tytuł, który stał się dla mnie potem dewizą rodzicielstwa: "Jeśli będę krok za Tobą, nie przesłonię Ci widoku". Uważam, że warto podążać za dzieckiem, za jego potrzebami i zainteresowaniami. Jeśli chodzi o cyferki, tak samo z resztą jak o wszystko inne, to stosuję Metodę Jasia ;) - jak zaczął pytać, to odpowiadałam. Potem zauważyłam, że świetnie operuje abstrakcyjnym pojęciem cyfry (jak na jego wiek oczywiście) i że w zasadzie to umie dodawać i odejmować. Jednak dla mnie kluczowy jest fakt, że to zainteresowanie i chęć nauki wypłynęły od niego. Codzienne stawanie przed dzieckiem i pokazywanie mu plansz, mimo, że jawi mi się z jednej strony jako trochę komiczne, kiedy to sobie wyobrażę, z drugiej zaś kojarzy mi się z przekazem podprogowym ;) pewnie nie zrobi mu żadnej krzywdy, aczkolwiek wydaje mi się po prostu niecelowe. Zaś sugerowanie, że jeśli nie będziemy dziecka od pierwszych miesięcy życia uczyć matematyki, to ono w wieku siedmiu lat będzie już 'za stare', by bezproblemowo i z ciekawością chłonąć wiedzę, i nauka może przychodzić mu z trudem, jawi mi się wręcz jako absurdalne :lol:
W każdym razie, Doman nie Doman, kluczowe wydaje mi się to, co napisałam na początku - żeby podążać za dzieckiem, obserwować je uważnie i pozwolić mu się swobodnie rozwijać, przez co rozumiem danie mu swobody jeśli chodzi o sposób spędzania czasu, nauczenie go, że to ono jest od tego, by go sobie aranżować, rodzic w granicach rozsądku oczywiście, może w zajęciach dziecka uczestniczyć (przez granice rozsądku rozumiem czas potrzebny na inne obowiązki i odpoczynek), ale wymyślanie nowych aktywności powinno leżeć po stronie rodzica jedynie w ostateczności, powinno być domeną dziecka, i bardzo ważne jest to co pisały dziewczyny, że dla dziecka siedzenie i gapienie się w przestrzeń, czy też pozornie bezcelowe błąkanie się po domu również jest aktywnością.
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]
hxxp://alterna-tickers.com]
 
 
maga 
mama Zioma

Pomogła: 79 razy
Dołączyła: 03 Cze 2008
Posty: 4625
Skąd: sielsko izersko
Wysłany: 2011-11-11, 14:55   

Martuś napisał/a:
Zaś sugerowanie, że jeśli nie będziemy dziecka od pierwszych miesięcy życia uczyć matematyki, to ono w wieku siedmiu lat będzie już 'za stare', by bezproblemowo i z ciekawością chłonąć wiedzę, i nauka może przychodzić mu z trudem, jawi mi się wręcz jako absurdalne

Ale czy ktoś coś takiego sugerował? Nie przypominam sobie. W takim ujęciu dla mnie to też absurd.
Ja pisłam jedynie o tym, że im wcześniej dziecko zdobędzie jakąś wiedzę, tym później będzie mu łatwiej. Podążanie za dzieckiem wcale się z tym kócić nie musi. Uważam, że proponowanie, sugerowanie dziecku pewnych rzeczy nie jest niczym złym, pod warunkiem, że nie będzie przymusu. Nie wyobrażam sobie biegania za Ziomkiem z planszami, więc po kilku próbach zrezygnowaliśmy, bo nie był tym zaiteresowany. Jeśliby mu się podobało, na pewno kontynuowalibyśmy.
YolaW pisała kiedyś o Olafie, który tak się wkręcił w Domana, że aż nachalnie domagał się plansz. I tylko w takim wypadku uważam tę metodę za ok.
Martuś napisał/a:
pokazywanie mu plansz [...] wydaje mi się po prostu niecelowe

Dlaczego? Mogłabyś rozwinąć?
_________________
 
 
Martuś 


Pomogła: 73 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 3101
Skąd: Langfuhr
Wysłany: 2011-11-11, 16:34   

Maga, ja nie odnosiłam się ani do Ciebie, ani do nikogo konkretnego, niezbyt dokładnie przejrzałam końcówkę wątku, to moje ogólne przemyślenia od kiedy ten wątek się pojawił, akurat miałam chwilę to je skonkretyzowałam, bo temat odżył, co mi o nim przypomniało.

A co do:
maga napisał/a:
Ja pisłam jedynie o tym, że im wcześniej dziecko zdobędzie jakąś wiedzę, tym później będzie mu łatwiej.

moim zdaniem jest to logicznie równoznaczne ze stwierdzeniem, że jak jej nie zdobędzie, to będzie mu trudniej. Nie sądzę, żeby tak było, można równie dobrze powiedzieć, że jak się sześciolatka zacznie się ułamków uczyć, to potem będzie mu łatwiej, a jak zacznie się go ich uczyć dopiero w 4. klasie, to będzie mu trudniej je od razu załapać. W sumie temat tożsamy częściowo z tematem nocnikowym, można dziecku pokazywać wcześniej nocnik, ale przyspieszyć to niczego nie przyspieszy, nigdzie nie udowodniono też, że cokolwiek to ułatwi, i nieprawdą jest, że jak dziecko zobaczy pierwszy raz nocnik dopiero w wieku, kiedy będzie gotowe na świadomą kontrolę zwieraczy, to będzie to dla niego 'nienaturalne' i będzie miało problemy z 'przeprogramowaniem' na defekację w inny sposób. Idąc tym torem myślenia możnaby powiedzieć, że dobrze jest dziecku karmionemu piersią dawać raz na jakiś czas butelkę, to łatwiej się z piersią rozstanie (ale to już OT).

A pokazywanie plansz wydaje mi się niecelowe, bo moim celem nie jest nauczenie dziecka czytania i pisania przed pójściem do szkoły. Jest w moi przekonaniu 'przesłanianiem mu widoku' dosłownie i w przenośni (szczególnie tyczy się to niemowlaków). Tak to czuję i już, piszę o sobie i o swoich przekonaniach. Jeśli chodzi o sugerowanie dziecku różnych rodzajów aktywności, to moim zdaniem granica nadgorliwości i wkraczania na terytorium dziecka jest bardzo cienka. Wiadomo, że nie da się dziecku nic nie proponować, ale chodzi o to, żeby to robić, kiedy wykazuje ono taką wyraźną potrzebę i chęć, i daje nam znaki, że jest lub może być czymś zainteresowane. Poza tym czuję, że małe dziecko rozwija się najlepiej, gdy żyje jakby równolegle z rodzicami, obserwując i naśladując normalne, codzienne czynności i życie dookoła, i nie ma konieczności, aby organizować mu jakieś specjalne, rozwijające zajęcia dodatkowe czy nauki. Nie chodzi o to, że takie zajęcia są złe, nigdzie czegoś takiego nie napisałam. Po prostu uważam, że są niepotrzebne dziecku do szczęścia ;) Za to ich nadmiar, w sensie ciągłe wychodzenie z inicjatywą za dziecko i wynajdywanie mu różnych zabaw może sprawić, że dziecko nie będzie umiało sobie samo organizować czasu i będzie cały czas na rodzicu 'wisieć' oczekując nowych rozrywek. Ale to też już nie ma bezp. związku z tematem, to takie moje ogólne odczucia co do trendów 'wszechedukacyjnych' w wychowaniu, objawiających się z resztą bardzo różnie. Chyba nie jestem w stanie jasno wyrazić w chwili obecnej moich myśli, ale starałam się w każdym razie :P
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]
hxxp://alterna-tickers.com]
 
 
strokotka 


Dołączyła: 08 Cze 2011
Posty: 24
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-11-11, 16:52   

mono-no-aware napisał/a:
A w przedszkolu, jak się dowiedziałam jakiś czas temu od pani to generalnie jest zakaz nauki nawet liter, bo to jest właśnie w programie szkolnym, ale na gazetce i tak mają.


Niestety świadczy to o braku znajomości przez wspomnianą Panią podstwy programowej wychowania przedszkolnego.. Taka nadinterpretacja.
_________________
Lubię truskaffki
 
 
mono-no-aware 
Ewa


Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 12 Sty 2009
Posty: 897
Skąd: Gliwice
Wysłany: 2011-11-11, 21:03   

euridice napisał/a:

Tu jest stary temat o Domanie (tzn. o czytaniu metodą D.)


euri dzięki za wrzucenie, bo miało być krótko o matematyce, a się temat rozwinął w innym kierunku
_________________
hxxp://www.suwaczek.pl/]
 
 
maga 
mama Zioma

Pomogła: 79 razy
Dołączyła: 03 Cze 2008
Posty: 4625
Skąd: sielsko izersko
Wysłany: 2011-11-11, 21:18   

Martuś, bardzo logicznie i jasno napisałaś :-)
Martuś napisał/a:
maga napisał/a:
Ja pisłam jedynie o tym, że im wcześniej dziecko zdobędzie jakąś wiedzę, tym później będzie mu łatwiej.


moim zdaniem jest to logicznie równoznaczne ze stwierdzeniem, że jak jej nie zdobędzie, to będzie mu trudniej

tutaj akurat niekoniecznie postawiłabym znak równości. W/g mnie jeśli się czegoś wcześniej nauczy - będzie mu łatwiej, ale niekoniecznie gdy się tego nie nauczy musi mu być trudniej.
Ja cały czas mam w pamięci swój wysiłek szkolny podczas nauki czytania i nie chciałabym, żeby moje dziecko miało tak samo (oczywiście nikt nie powiedział, że będzie miało, ale mimo wszystko mam jakieś lęki z tym związane :-> )
Martuś napisał/a:
Za to ich nadmiar, w sensie ciągłe wychodzenie z inicjatywą za dziecko i wynajdywanie mu różnych zabaw może sprawić, że dziecko nie będzie umiało sobie samo organizować czasu i będzie cały czas na rodzicu 'wisieć' oczekując nowych rozrywek

Tu się zgadzam całkowicie i cieszę, że moje dziecko wreszcie posiadło trudną sztukę samodzielnej zabawy :-D
_________________
 
 
YolaW 


Pomogła: 39 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 5462
Skąd: Południe :)
Wysłany: 2011-11-12, 01:18   

maga napisał/a:
YolaW pisała kiedyś o Olafie, który tak się wkręcił w Domana, że aż nachalnie domagał się plansz.

I tak było. Potem zaś zrezygnował, a i ja byłam leniwa, więc odpuściłam. Nie wiem na ile wpłynie ten czas, kiedy się w to bawiliśmy, na jego naukę czytania. Zobaczymy jak zacznie czytać bardziej świadomie. Plansze zamierzam wykorzystać potem, choć niekoniecznie w metodzie Domana :) Wyznaję zasadę, że nic na siłę :)

[ Dodano: 2011-11-12, 01:32 ]
PS. Czy ktoś z Was tak na prawdę widział karty do nauki liczenia metodą Domana? Bo ja je widziałam i o ile nie chciało mi się w to bawić to sama jestem ciekawa jak to wpływa na umiejętnośc liczenia przez dziecko w czasie późniejszym. Te karty nie uczą liczenia w standardowy sposób, są na nich kropki i dziecko liczy je jakby podświadomie, ogarnia wzrokiem i "widzi" ile ich jest - nie wiem jak to określić. Rodzic tylko nazywa daną liczbę, a dziecko widzi ile to kropek (nie sa one uporządkowane na obrazku). Ponoć potem umie rozróżnić między np. 75 a 76 kropek. Nie wiem jak to działa tak do końca, bo nie wgryzałam się w liczenie metodą domana.
Też podoba mi się idea podążania za dzieckiem i ją stosuję, ale wg. mnie taka nauka liczenia szkody nie wyrządzi, nie jest śmieszna, a może przyniesie ciekawe rezultaty...
Co do liczenia to bardziej podoba mi się wprowadzanie matematyki metodą montes., poza tym są wymierne rezultaty, ktore można sprawdzić, widząc jak dziecko liczy, no, ale to nie od niemowlaka można stosować tylko od 3 lat. Fajne ćwiczenia jak to wprowadzać są w "Naucz mnie samodzielności" M. Pitamic. Nie wprowadzałam jeszcze z Olafem, ale zamierzam.

Martuś napisał/a:
Jeśli chodzi o sugerowanie dziecku różnych rodzajów aktywności, to moim zdaniem granica nadgorliwości i wkraczania na terytorium dziecka jest bardzo cienka.

Zgadzam się, ale moim zdaniem nie ma nic złego w proponowaniu dziecku różnych rzeczy czasem bez czekania na to aż samo nam powie, że tego chce. W końcu nie na wszystko dziecko wpadnie samo. Od małego pokazujemy dzieciom różne zabawy, jedne się podobają inne nie (ciastolina itp. - przecież dziecko nie wpadnie na to, że to lubi jak mu sami owej ciastoliny nie kupimy). Grunt to nie przesadzać i nie robić nic na siłę. Tak wg. mnie jest też z metodą Domana - próbujemy to pokazać dziecku, a jak się nie spodoba to nic na siłę. Nie przesłonimy im tym wszystkiego i nie odbierzemy całej inicjatywy i radości odkrywania świata.
_________________
hxxp://www.slub-wesele.pl]
hxxp://slub-wesele.pl/]
hxxps://achtedzieciaki.pl/artykul/17]
 
 
excelencja 


Pomogła: 46 razy
Dołączyła: 01 Sty 2008
Posty: 4973
Skąd: Grójec
Wysłany: 2011-11-12, 12:10   

Martuś napisał/a:
Nie sądzę, żeby tak było, można równie dobrze powiedzieć, że jak się sześciolatka zacznie się ułamków uczyć, to potem będzie mu łatwiej, a jak zacznie się go ich uczyć dopiero w 4. klasie, to będzie mu trudniej je od razu załapać.


A mi raczej chodzi o to, że dziecko 4 letnie ma znacznie lepsze predyspozycje do nauki czytania niż 6 letnie, dlatego należy do wykorzystać, a szkoła robi to w niewłaściwym czasie- zbyt późno.
I raczej chodzi mi o naturalny pęd dziecka do wiedzy niż wymuszony, znaczniej lepiej przemawiają do mnie terminy wprowadzania nowości wg Montessori niż polskiego szkolnictwa.
Sama nauczyłam się czytać mając 4 lata i widzę, że generalnie dzieci w tym wieku lubią litery, potem kręci je co innego.
Moja córka też ciągle układa litery, pisze i pyta co to. Ma 3,5 roku i sama się garnie do tego.

Wszystko kręci się wokół podążania za zainteresowaniami dziecka.
A maluszkowi mniejszemu z pewnością pokazywanie kropek nie zaszkodzi :)
_________________
<img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/c/cz2uabiht.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers">
hxxp://tropyprzyrody.pl/]
 
 
majaja 
wybuchowa wredota


Pomogła: 52 razy
Dołączyła: 12 Cze 2007
Posty: 3450
Skąd: warszawskie Bielany
Wysłany: 2011-11-12, 13:09   

excelencja napisał/a:
A mi raczej chodzi o to, że dziecko 4 letnie ma znacznie lepsze predyspozycje do nauki czytania niż 6 letnie, dlatego należy do wykorzystać, a szkoła robi to w niewłaściwym czasie- zbyt późno.
temat jest generalnie matymatyczny, gdzie wobec szkoły zarzuty są dokładnie odwrotne, że pojęcia czysto abstrakcyjne wprowadza zbyt wcześnie.
excelencja napisał/a:
Sama nauczyłam się czytać mając 4 lata i widzę, że generalnie dzieci w tym wieku lubią litery, potem kręci je co innego.
Moja córka też ciągle układa litery, pisze i pyta co to. Ma 3,5 roku i sama się garnie do tego.
A ja nauczyłam się w wieku 6 lat w przedszkolu i nie przeszkodziło mi to zostać molem książkowym. I po co ci do tego metoda jakaś wydumana? Skoro ją ciągnie to jej odpowiadasz na pytania i tłumaczysz, i tyle. Moje dziecko nie garnęło się specjalnie do literek i to założenie że czterolatek powinien nauczyć się czytać jest głupie i tyle. Aczkolwiek oczywiście zgadzam się że czytania dziecko powinno się nauczyć w przedszkolu, ale czemu w wieku 4 lat to nie rozumiem, nie każde dziecko jest gotowe tak wcześnie, nie każde to w ogóle interesuje. Generalnie te wszystkie założenia są głupie.
 
 
YolaW 


Pomogła: 39 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 5462
Skąd: Południe :)
Wysłany: 2011-11-15, 00:08   

majaja napisał/a:
założenie że czterolatek powinien nauczyć się czytać jest głupie i tyle

Ta metoda nie zakłada, że czterolatek powinien nauczyć się czytania czy liczenia, ale raczej, że potrafi, jest do tego zdolny.
_________________
hxxp://www.slub-wesele.pl]
hxxp://slub-wesele.pl/]
hxxps://achtedzieciaki.pl/artykul/17]
 
 
mono-no-aware 
Ewa


Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 12 Sty 2009
Posty: 897
Skąd: Gliwice
Wysłany: 2011-11-15, 11:21   

A Majka ma frajdę od kilku dni i jak tylko jej się przypomni to prosi mnie o zrobienie "planszy" do łączenia. Z jednej strony wypisuję ok. 4 - 5 wyrazów, które potrafi przeczytać, a z drugiej rysuję daną rzecz (np. kot, okno itp.). Potem bierze długopis i łączy odpowiednio. Trwa to kilka sekund, więcej zajmuję przygotowanie :) .

No, ale miało być o matematyce.

Ja te plansze w sklepie z metody Domana (nauka matematyki) widziałam, i właśnie tam wśród nich są te cyfry/liczy z kropkami + działania matematyczne na liczbach.

A za YolaW namawiam do książki Naucz mnie samodzielności czy Urodzony matematyk. Trochę już z tego "przerabiamy".

I tak sobie myślę, że większość z nas w jakiś sposób stymuluje dziecko. Konflikt tylko polega na tym, że każdy ma inne granice. Ja póki co jestem Wielkim Wrogiem Systemu jakim jest szkolnictwo :) i póki co mam nadzieję, że niebawem się coś zmieni i moje dziecko nie będzie musiało siedzieć w ławce. ;-) Fajnie też o tym problemie pisze ostatni Ryms.
_________________
hxxp://www.suwaczek.pl/]
 
 
wenus 
Wenus

Dołączyła: 21 Gru 2011
Posty: 1
Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2011-12-21, 21:41   Doman

Cześć,
ja używałam trochę tej metody i bardzo mi się podoba. Dzieci obecnie sporo potrafią z matematyki:
hxxp://stasiemil.blogspot.com/2011/12/liczby-rzymskie.html
Pozdrawiam,
Marta
_________________
Marta
www.stasiemil.blogspot.com
 
 
YolaW 


Pomogła: 39 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 5462
Skąd: Południe :)
Wysłany: 2011-12-21, 23:24   

wenus, jestem pod wrażeniem ile Twój starszy już umie!
_________________
hxxp://www.slub-wesele.pl]
hxxp://slub-wesele.pl/]
hxxps://achtedzieciaki.pl/artykul/17]
 
 
xy
.

Pomógł: 2 razy
Dołączył: 26 Kwi 2010
Posty: 72
Wysłany: 2011-12-26, 21:43   

YolaW napisał/a:

[ Dodano: 2011-11-12, 01:32 ]
PS. Czy ktoś z Was tak na prawdę widział karty do nauki liczenia metodą Domana? [...] Nie wiem jak to działa tak do końca, bo nie wgryzałam się w liczenie metodą domana.
torium dziecka jest bardzo cienka.


Tak się składa że znajoma w czasie swoich studiów pedagogicznych pisała pracę na temat metody Domana, przeprowadzając jednocześnie z dziećmi eksperymenty w zakresie zastosowania tej metody. Z jej obserwacji wynikło, że to całe liczenie globalne to pic na wodę, i dzieci nie "liczą podświadomie" tylko zapamiętują układ graficzny kropek i nazwę wypowiadaną przez rodzica. Krótko mówiąc obciążają sobie małe rozumki jałową pamięciówką;) Oko ludzkie owszem rejestruje te wszystkie kropki, ale od rejestracji, do przeliczenia, nazwania zjawiska, i przeprowadzania na tym materiale operacji droga jest daleka :) Myślę że lepsze w tym względzie są metody Montessori, jeśli już ktoś chce używać koniecznie jakiejś określonej metody. Nadal mamy tez swojską panią Gruszczyk-Kolczyńską specjalizującą się w nauczaniu matematyki małego dziecka..
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,51 sekundy. Zapytań do SQL: 12