wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
MENU dla wybrednych
Autor Wiadomość
jaskrawa 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 21 Lip 2011
Posty: 2217
Skąd: Międzyborów
Wysłany: 2012-05-27, 19:14   

Poli, nie martwiłam się jeszcze tak bardzo, gdy moja Mania miała 10 mcy. myślałam, że się rozkręci z jedzeniem. a ma 12 i pół miesiąca i jest chyba coraz gorzej :-/
co do czasu wprowadzania - za mało mam danych, by potwierdzić z własnego doświadczenia Twoją teorię. synek siostry je bardzo chętnie, mimo że do tej pory jest na cycku (prawie dwa lata ma). stałe posiłki dostał coś ok. 5mca.
synek szwagierki (dwa lata) dostawał od 4 i zazwyczaj biegają za nim z łyżeczką zupy po całym mieszkaniu. raczej szczuplaczek jest i chyba za wiele nie zjada. na piersi był do 8 mca.
ale może coś w tym jest? moja zaczęła jeść stałe posiłki po 6tym miesiącu, zgodnie z zaleceniami ze szkoły rodzenia, że do ukończenia 6 - "cyc i nic" (cytując fajną babeczkę ze szk.r. :D )

co do wyjazdu na weekend - zapewne zastosuję tę metodę, gdy będę chciała ją w ogóle od cycka odstawić. póki co nie jestem przekonana, czy już chcę. planowałam karmić do 2 lat, chyba, że wcześniej zajdę w kolejną ciążę i mała sama się odstawi/nie będę miała w ciąży sił, by ją karmić.
póki co, jednak chcę, by piła mleko z piersi, a nie np. mm. kasy mi szkoda na mm, póki mam własne :D

jarzyna, zazdroszczę :)
i jeszcze tak zapytam - stosowałaś BLW? moja mama twierdzi, że mam niejadka "przez BLW". bo nie nauczyłam jej "od początku" porządnego zaiwaniania łyżeczką wsuwaną przeze mnie do buzi.
oczywiście powiedziałam jej, że bzdury gada, ale mnie samej też wcześniej do głowy przyszło, że to przez BLW, bo "przegapiłam" moment, gdy mała powinna się nauczyć, że brzuch się napełnia również jedzeniem, a nie tylko mlekiem. a na BLW rzeczywiście nigdy nie miała okazji się o tym przekonać, bo w ten sposób nigdy nie zjadała dużo, jeśli w ogóle cokolwiek malutkiego zjadła, to był sukces.
 
 
jarzynajarzyna 


Pomogła: 8 razy
Dołączyła: 11 Sie 2010
Posty: 2549
Wysłany: 2012-05-27, 20:24   

jaskrawa, u nas blw to trochę niewypał. najpierw byłam bardzo entuzjastycznie nastawiona, ale życie zweryfikowało. generalnie jest tak, że ona je swoje oba posiłki - bo je dwa stałe póki co - w godzinach mojej pracy (robię z chaty), więc jest trochę spina, bo najpierw schodzi mi czas na ugotowanie, a później na jedzenie. nie bardzo jest więc czas, żeby ona ileś czasu grzebała w żarciu, a potem nie najadła się i wisiała mi co rusz na cycu. kiedy my jemy, to ona siedzi z nami przy stole i dostaje do pogrzebania sobie, ale jakoś woli zrzucać na glebę i patrzeć, dokąd spadło :mryellow: albo, jak ja jej wsadzam do paszczy. nie wiem, czy ona kuma, że można się samemu najeść, wprawdzie zdarza się, że coś tam sobie wtyka i je, ale blw to to na pewno nie jest.
trochę żałuję, gdybym nie była w takim biegu do południa, to pewni bardziej bym próbowała z blw. może jak będzie starsza i sprawniejsza, to spróbujemy.

z tego, co czytałam w "bobas lubi wybór" i co mówią inni, to właśnie dzięki blw dzieciory jedzą chętnie. więc chyba to nie przez to. może twoja córa to po prostu taki egzemplarz, że nie jest specjalnie łakoma? niektóre tak mają przecież, przypomnij sobie w przedszkolu czy szkole - były przecież na pewno między innymi dzieci tłuste i łakome i chude niejadki.

w ogóle moja teraz jest obżartuch, bo jest niemobilna, podejrzewam, że jak zacznie łazić, to będzie ciężko zagnać ją do michy, bo ona z tych, co wszystko wokół jest ciekawsze. teraz też - pies, tata, szczur - ale wie, że i tak ich nie dogoni, więc bardziej opłaca się jej wysiedzieć i zjeść. więc pewnie kwestia czasu.
mnie się zdaje, że dzieci mają taki wewnętrzny instynkt, co im nie pozwoli się zamorzyć, chyba nikt nie słyszał o dziecku, które się z własnej woli zagłodziło 8-)
 
 
jaskrawa 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 21 Lip 2011
Posty: 2217
Skąd: Międzyborów
Wysłany: 2012-05-27, 23:16   

jarzynajarzyna napisał/a:
dostaje do pogrzebania sobie, ale jakoś woli zrzucać na glebę i patrzeć, dokąd spadło :mryellow: albo, jak ja jej wsadzam do paszczy. nie wiem, czy ona kuma, że można się samemu najeść, wprawdzie zdarza się, że coś tam sobie wtyka i je, ale blw to to na pewno nie jest.

o to to! zupełnie jak u nas. z tym, że ona czasem zje, jak jej wsadzam coś do paszczy, a 9 na 10 przypadków zaciska usta, odwraca łeb, a czasem nawet zaczyna beczeć! a jeśli coś weźmie do rączki, z reguły zrzuca, z tym, że ona już jest na wyższym poziomie zaawansowania :D nie zrzuca tak bezpośrednio że łapie i sru. często bierze jeden kawałek i popycha nim inny, aż ten dojedzie do brzegu i spadnie :D

Cytat:
w ogóle moja teraz jest obżartuch, bo jest niemobilna, podejrzewam, że jak zacznie łazić, to będzie ciężko zagnać ją do michy, bo ona z tych, co wszystko wokół jest ciekawsze. teraz też - pies, tata, szczur - ale wie, że i tak ich nie dogoni, więc bardziej opłaca się jej wysiedzieć i zjeść. więc pewnie kwestia czasu.

jarzyna, przepraszam, ale padam ze śmiechu na ryj z Twoich postów :D
zagnać do michy :D :D
hahaha!
you made my day :D
 
 
jaskrawa 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 21 Lip 2011
Posty: 2217
Skąd: Międzyborów
Wysłany: 2012-05-27, 23:48   

euri, Twoje dziecko jest po prostu udane :D

moja też sobie nieźle radzi z łychą i papkami, jeśli już coś jej zasmakuje. ten syf, który wtedy powstaje, jest rzeczywiście niepowtarzalny. dlatego u mnie w kuchni można jeść z podłogi, bo i tak codziennie jest świeżo ścierana :D
też do BLW dołączyłam papki, bo nie miałam pomysłu, jak inaczej podać zmielone pestki czy np. kasze.. nie mogłam przecież ze wszystkiego ciągle robić kotletów, więc zaczęłam blendować i ona nawet to jadła.
w sumie masz rację, to nie wina BLW.

też się czasem zastanawiam, czy to schiza. ale chyba jednak nie. to znaczy - gdy była młodsza, odpuszczałam jej. trochę się martwiłam, że mało zjada, ale cały czas myślałam sobie - eeee, młoda jest. na cycu jedzie, jest żywa, wesoła, nie wygląda na dziecko anemiczne czy niedożywione. nie jest może jakąś pyzą, ale na pewno nie jest za chuda. taka normalna. zresztą, baaardzo dużo się rusza, śpi niewiele jak na swój wiek, więc spala cały zapas.
ale nagle zdałam sobie sprawę z tego, że kończy rok ;) , a roczne dziecko powinno jednak jeść więcej. martwi mnie to, że są dni (wcale nie tak rzadko), kiedy nie zjada zupełnie nic poza mlekiem. i mam wrażenie, że coraz dłużej na cycu wisi. no i martwi mnie też to, że lubi głównie słodkie i smażone. piec nie potrafię bez tłuszczu, pieczone kotlety w moim wykonaniu to sucha cholewa, poskręcane, poprzypalane kawałki strawy, niedopieczone w środku. inna sprawa, że piekarnik mam gazowy, do dupy jakiś. więc wszelkie kotlety muszę smażyć.

generalnie: większość dni jest taka, że zjada najwyżej jeden posiłek - równowartość łyżki stołowej jedzenia, mniej więcej. jeden na średnio 4 dni jest taki, że zjada powiedzmy, że obiad (tzn. udaje mi się ją przekonać do zjedzenia łyżki stołowej warzyw - oczywiście przy znacznym udziale ziemniaków, bez nich ani rusz). w inne dni są tylko miksy bananowe/kaszkowe. objętościowo wychodzi tego więcej, jeśli dodamy pieczywo, najbardziej lubi bułki :(

[ Dodano: 2012-05-27, 23:58 ]
dzięki za link do książki :)
jem razem z dzieckiem :)
jednak chyba na razie sobie podaruję czytanie kolejnych poradników, w których wszystko "tak ładnie wygląda" :)
a potem w domu i tak nie wychodzi, mimo starań i postępowania "w zgodzie z instrukcjami"
lektura książki o BLW wpędziła mnie w niezłą frustrację, którą wyleczyłam dopiero niedawno (bo teraz jest mi już wszystko jedno czy moje dziecko je papki, kawałki, kotlety czy miazgi, ważne by było zdrowe i jadło z uśmiechem na buzi). bo tam były zdjęcia dzieci, które tak ładnie jedzą, a moje nie. bo tam pisali "nie zniechęcaj się, po paru tygodniach będzie lepiej", a u nas nie było lepiej nawet po paru miesiącach. bo u nas i tak w końcu pojawiły się papki. bo w pewnym momencie moje dziecko papki jadło, a kawałków nie.
to wszystko wpędzało mnie w poczucie, że "moje dziecko nie nadaje się do BLW". że nie umiem zastosować tej fantastycznej metody.
na szczęście w końcu zaczęłam to olewać i teraz staram się podążać za dzieckiem (obserwując, co lubi - a lubi niewiele, więc trzeba bacznie obserwować ;) , a nie moimi wyobrażeniami lub instrukcjami z jakiejś książki.
oczywiście wiem, że ta książka to coś innego rodzaju, ale jednak.... wolę na razie pytać na forum o doświadczenia innych osób :)
 
 
gosia_w 


Pomogła: 86 razy
Dołączyła: 27 Wrz 2008
Posty: 5545
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2012-05-28, 07:39   

Mi akurat ten Juul nie pasuje (znaczy się ta książka) - moje dziecko zostawione samo sobie z wyborem zjada owoce, orzechy i słodycze oraz makaron z suszonymi pomidorami, ma po takiej diecie problemy z trawieniem oraz katar.
 
 
jarzynajarzyna 


Pomogła: 8 razy
Dołączyła: 11 Sie 2010
Posty: 2549
Wysłany: 2012-05-28, 08:42   

jaskrawa napisał/a:
że nie umiem zastosować tej fantastycznej metody.

ojej, ja też nie i ch... :-P ani trochę się nie przejmuj tym akurat, niech je co lubi i jak lubi, pewnie niedługo zacznie więcej, a co za różnica, jak to zrobi 8-)
 
 
jaskrawa 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 21 Lip 2011
Posty: 2217
Skąd: Międzyborów
Wysłany: 2012-05-28, 08:59   

tak, morfo muszę robić i bezskutecznie od paru dni próbuję się dodzwonić do przychodni (z reguły zajęte lub nikt nie odbiera :D
oczywiście gdyby moje dziecko miało gorączkę, to wisiałabym na telefonie do skutku, ale skoro "mogę to odłożyć na jutro", to robię to :D

już zaczynam tęsknić za czasami, gdy miałam z roboty pakiet w luxmedzie (teraz jestem na wychowawczym i musiałabym za to bulić, więc sobie darowaliśmy). tam człowiek po prostu dzwonił i umawiał się, po ludzku z reguły się to odbywało.

[ Dodano: 2012-05-28, 09:07 ]
gosia_w, ta.... właśnie. to samo ja mogę o książce o BLW - że moje dziecko "intuicyjnie" wybiera słodycze, a pozostawione z wyborem warzyw wywala je :D

jarzyna, pewnie, że się nie przejmuję. olewam to teraz ciepłym moczem! zwłaszcza po tym gdy kiedyś sfrustrowana zaczęłam się zwierzać na forum o blw na gazecie. napisałam coś w stylu "moje dziecko chyba się nie nadaje do BLW'. "nadaje się" nawet chyba w cudzysłowie ujęłam. i opis, dlaczego co i jak. a jakaś dziunia, zamiast mi doradzić coś, pocieszyć, napisała tylko "mam wrażenie, że raczej niektórzy rodzice nie nadają się do BLW". spojrzałam potem na inne jej posty, okazało się, że laska ma dziecko jeszcze za małe na BLW i dopiero zbiera informacje. jeszcze nie poznała metody w praktyce, a już się wymądrza. potem jakaś inna mundra mamuśka jej przyklasnęła. stwierdziłam, że nie będę tam zaglądać, bo i po co.
 
 
maga 
mama Zioma

Pomogła: 79 razy
Dołączyła: 03 Cze 2008
Posty: 4625
Skąd: sielsko izersko
Wysłany: 2012-05-28, 11:43   

jaskrawa, a jak jest z atmosferą podczas posiłków? Może Mary wyczuwa napięcie związane z jedzeniem? Jak do jedzenia podchodzi tata? Pisałaś, że nie jesteście zgodni co do diety, więc może tutaj istnieje jakiś mały zgrzyt?
Dzieciaki to radary naszych nastrojów, więc czasem możemy się nie wiem jak starać zatuszować zły nastój czy nasze napięcie, a one i tak to wychwycą.
Co do morfologii - oczywiście polecam zrobić, ale nie sugerowałabym się niskim żelazem. W tym okresie może wystąpić naturalny jego spadek, o czym pediatrzy nie informują. Ziomas miał tak właśnie okolicach roku i natychmiast dostał stosowny preparat. Nie podałam, wyprowadziłam dietą (wiem, wiem, łatwo mi mówić....)
Co do kotletów - ja też nie umiem zrobić w piekarniku. Wychodzą mi paskudne suchary. Robiłam więc na patelni w ten sposób, że rozgrzewałam teflonówkę (lub jakąś inną nieprzywierającą) i delikatnie smarowałam ją oliwą (btw - na rzepakowym zimnotłoczonym nie powinno się smażyć, bo coś tam się z niego wydziela). Układałam na to malutkie kotleciki i smażyłam długo na mikro ogniu tak, że były usmażone, ale blade, nie przypieczone.
Jeśli mała jest cycolubna i preferuje smak słodki - może wolałaby posiłki w postaci półpłynnej? Np. Koktajle na mlekach roślinnych? Ziomas uwielbiał mleka jaglankowe/ryżowe z rodzynkami i migdałami zrobine w maszynce mlekowej. Może podpasowałaby jej konsystencja budyniu? można zrobić np. z kaszy jęczmiennej z różnymi owocami, pestkami itp.
Popieram też pomysł euri - zrób dziennieczek, co mała zjada w ciągu dnia, może okazać się, że nie jest tego aż tak mało.
_________________
 
 
jaskrawa 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 21 Lip 2011
Posty: 2217
Skąd: Międzyborów
Wysłany: 2012-05-28, 18:25   

maga, płynne konsystencje stosuję jak najbardziej. niedawno na to wpadłam. aczkolwiek zawsze musi być z bananem... cokolwiek bez banana jest odrzucane :(
więc miksuję banana, kiwi, mleko migdałowe lub sezamowe (koktajl jest z przewagą mleka), do tego dorzucam troszkę pestek i dodaję jaglanej lub quinoa. podaję to jej zwykłą butelką, bo na niekapek za gęste, a łyżeczką kiepsko idzie. więc wzięłam jej starą, nieużywaną wcześniej butlę niemowlęcą (dostałam od siostry "na wszelki wypadek"), w smoczku zrobiłam dużą dziurę i z tego pije koktajl. ze zwykłego kubka się nie napije. musi sama trzymać naczynie w łapkach, więc butelka jest dobrym sposobem, by od razu cały płyn nie znalazł się na podłodze :D .
kupiłam też sojowe "dla dzieci" alpro do tych koktajli, zauważyłam na półce w markecie takie ustrojstwo. fakt, że jest w tym cukier i to jednak taki przetworzony produkt, ale nie zawsze zdążę zrobić inne mleko (nie mam maszynki), a chcę, żeby jadła siemię, słonecznika itd.. poza tym to jest wzbogacone w B12, C i wapń, więc skoro młoda je tak niewiele, to może i dobrze. słodkie to specjalnie nie jest, więc pocieszam się, że okazyjnie mogę jej to dać do picia, gdy nie mam pod ręką nic innego, a nie chcę, by żarła non stop z piersi.
koktajlu wypija całkiem sporo jak na nią, ok. 80-100 ml. zawsze coś.
robię jej to na kolację.
kaszę w konsystencji budyniu (głównie jaglaną i quinoa z owocami i pestkami jadła (raz chętniej, raz mniej) do tej pory, od jakiegoś czasu zjada to okazyjnie, na śniadanie raz na mniej więcej 4 dni i niewiele (najwyżej kilka małych łyżeczek dla dzieci). nie wiem, to od jej humoru chyba zależy. kiedyś zjadała chociaż trochę codziennie, teraz odmawia.

co do oleju - no właśnie, na jakim powinno się w ogóle smażyć? lepszy byłby rafinowany? ja smażę b. mało (chory żołądek), oleju rzepakowego używam raczej do sałatek, zupek dla młodej itd., jeśli już, to też leję ten sam olej do smażenia. smażę krótko, bo przecież kotlety niemięsne nie wymagają smażenia długotrwałego, ot, żeby się wszystko skleiło tylko. kiedyś czytałam (chyba właśnie na WD...?), że olej rzepakowy nadaje się do smażenia, nawet tłoczony na zimno, w przeciwieństwie do oliwy z oliwek na zimno tłoczonej. może coś pomyliłam? a co się wydziela w trakcie smażenia? mnie się wydaje, że na tym oleju smaży się całkiem nieźle, nie przypala się... no ale tego przecież nie widać, jeśli coś jest nie tak.
na oliwie próbowałam kiedyś smażyć, ale miałam wrażenie, że pali się wszystko, dymi... może są różne rodzaje oliwy i ja nie wiem o jakiejś do smażenia?

jeśli chodzi o dzienniczek - zastanawiam się nad nim, ale zadaję sobie pytanie - gdzie mogłabym zweryfikować jego zawartość? nie będę przecież zakładała wątku na WD, żeby mi regularnie ktoś to sprawdzał :D
a tak dla samej siebie - mam w głowie, ile ona zjadła, tak jest tego mało. czy się mylę?
dzisiaj:
trzy łyżeczki (malutkie) kaszki jaglanej z jabłkiem
2 kawałeczki chleba orkiszowego (z masłem) 1 cm na 1 cm :D
kilka pasków makaronu
troszkę jabłka (poskrobała zębami, pobawiła się)

to by było na tyle. wieczorem wypije pewnie trochę "koktajlu". żadnych warzyw itd..

[ Dodano: 2012-05-28, 18:41 ]
a, pytałaś o atmosferę... hm... jesteśmy bardzo spokojnymi ludźmi (zwłaszcza niemąż). gdy jemy, nie rozstrząsamy żadnych problematycznych spraw. po prostu jemy :)
rzadko się kłócimy, w domu nie ma telewizora. wszelkie poważne rozmowy przeprowadzamy wieczorem, gdy mała już śpi. kwestia mięsa nie jest poruszana przy stole. często jemy obiady wegetariańskie. jeśli niemąż je mięso, ja mam po prostu na obiad coś innego. nie budzi to żadnych emocji. to ja szykuję posiłek dla młodej, niemąż póki co się nie wtrąca.
Marysia ma swoje krzesełko i siedzi z nami przy stole. aczkolwiek czasem trudno ją karmić i jednocześnie jeść swój posiłek, bo jej nie można dać jej naczynia do trzymania (wszystko wywali na podłogę i po zabawie). jeśli są na obiad takie rzeczy, że można jej dać do łapki, to kładziemy jej na blaciku...
poranną kaszkę jem "z nią" (facet jest wtedy w pracy), to znaczy mam dwie łyżeczki i jedną dostaje ona, drugą ja, trzymam miskę, sama zajadam z apetytem, mówiąc mniam mniam, tak by widziała i pozwalam jej jeść łyżeczką z miseczki. czasem trochę ją podkarmiam jej łyżeczką, gdy chce.
bardzo chętnie poprawiłabym kwestię wspólnego jedzenia - tzn. chciałabym częściej jeść wspólne posiłki. w ciągu tygodnia jest różnie, bo praca, wyjazdy do rodziny itd..
w ciągu tygodnia to raczej ja jem z małą. ostatnio bardzo staram się, byśmy obiady nawet w tygodniu jedli wspólnie.
staram się, aby atmosfera była dobra, ale siłą rzeczy - stresuję się i denerwuję, gdy dziecko nie je. wstyd się przyznać, ale czasem mam ochotę rzucić w nią miską z jej jedzeniem albo wepchnąć jej łyżkę na siłę do buzi. szykuję obiad, dziecko nie ruszy nawet kęsa, a gdy tylko wstanę od stołu, dobiera mi się do bluzki z płaczem. i tak dzień po dniu, dzień po dniu... to frustrujące. robię dobrą minę do złej gry, może ona to wyczuwa.
chyba dobrym pomysłem będzie przerwa, kilka dni bez szykowania jedzenia dla niej. będziemy częstować ją tym, co sami jemy, jeśli przylezie do stołu. jeśli nie przylezie - trudno.

[ Dodano: 2012-05-28, 18:50 ]
a jak podchodzi tata? hm... też się trochę martwi, częstuje ją ze swojego talerza warzywami, jeśli ma wątpliwości czy może jej coś dać, to pyta mnie.
generalnie jest bardziej wyluzowany, wychodzi z założenia, że skoro mała rośnie i jest zdrowa, to wszystko w porządku, wie, że prędzej czy później znudzi mi się karmienie cyckiem i wtedy mała siłą rzeczy zacznie jeść jak człowiek, żeby nie głodować.
a może on ma rację? może na razie powinnam stawiać głównie na pierś, a odstawić ją za jakieś pół roku i wtedy konsekwentnie odmawiać piersi?
mam wrażenie, że to pierś jest teraz przeszkodą w jedzeniu.
bo nie mogę jej przecież nauczyć, że pierś powinna być "góra 3 razy dziennie". nie wytłumaczę jej, co to znaczy "ograniczyć mleko". ona gdy jest głodna, chce cyc.
gdy zobaczy, że cyca nie ma (nigdy), pojmie, że trzeba inaczej się najadać. co myślicie?
bo teraz to jest tak, że mama raz ten cyc chce dać, a raz nie chce i proponuje jakieś dziwne rzeczy do jedzenia....
 
 
lamialuna 

Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 16 Cze 2010
Posty: 1396
Skąd: Eire
Wysłany: 2012-08-22, 23:52   

widze, ze to watek ktory jutro na spokojnie musze przeczytac
generalnie mlody zawsze jadl ok, rano kasza z owocem albo suszonymi warzywami, potem z nami kromal, potem lunch, owoc, i kolacja ogromna...

teraz kasze nie, owoce suszone nie
chleb najlepiej bialy - moze byc suchy - bez masla, pasty humusa ..
owoce sa ok, niektore warzywa - ale ciezko przewidziec..
malo zielonych warzyw, malo ziaren, nasion orzechow - jeszcze niedawno garsciami sie zajadal - boje sie ze w jakas anemie gadzina wpadnie
_________________
hxxp://alterna-tickers.com] hxxp://pierwszezabki.pl]
Zapraszam na profile Facebook'owe
FreeThePuppets & Vegeluna & SlingShoe
 
 
 
lamialuna 

Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 16 Cze 2010
Posty: 1396
Skąd: Eire
Wysłany: 2012-08-23, 00:33   

euridice, dzieki za slowa otuchy.
no tak, teraz mamy okres decydowania o sobie, w co sie ubrac, ile razy w ciagu dnia przebrac, jaka pizama, gdzie isc na spacer no i oczywiscie, co i gdzie jesc. a najlepiej byc karmionym bo przeciez jedzenie swoimi rekami przy stole to strata czasu.. :) (co jest lekkim kuku bo to BLW dzieciak)
ja tu marze dodatkowo, ze kiedys uda mi sie ogarac ozor i przejsc na veganizm - a mlody teraz np ma dzien na nabial. Tofu niet chyba, ze czasem wedzone. Tofucznica tez juz nie...

To co, znow nowa cierpliwosc trzeba wlaczyc... jedzeniowa..

no i szukac inspiracji :) fasolki po bretonsku mi sie zachcialo... a tu puszki na pomidorowa juz otwarte :)
_________________
hxxp://alterna-tickers.com] hxxp://pierwszezabki.pl]
Zapraszam na profile Facebook'owe
FreeThePuppets & Vegeluna & SlingShoe
 
 
 
Robi 

Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 27 Paź 2011
Posty: 153
Skąd: Dublin
Wysłany: 2012-08-23, 09:39   

lamialuna, u mnie tez ostatnio kasze sa be, zjada w najlepszym wypadku polowe porcji, juz sie zastanawiam czy wogole przestac je gotowac. Banany tez sa be, a potrafil zjesc nawet dwa dziennie. A my prawie na diecie weganskiej. Maly dostal uczulenia na mleko i dzieki temu udalo mi sie przeforsowac wywalenie nabialu z naszych posilkow. Jeszcze tylko czasami maz laduje jaka jak robi kotlety czy placki. :-/
 
 
bronka 
Supergirls don t cry

Pomogła: 83 razy
Dołączyła: 02 Lip 2009
Posty: 6426
Wysłany: 2012-08-23, 11:56   

lamialuna, w ramach otuchy jeszcze dodam, że w większym i mniejszym stopniu przerabiałam w okolicy dwóch lat u synów moich obu bunt i wybrzydzanie. Starszy teraz je wszystko jak leci z dokładką ( za wyjątkiem czosnku i śmietany- śmietana brzydzi go co mnie wcale nie martwi) . Młodszy też powoli wpada w szał jedzenia wszystkiego.
Uszy do góry- minie mu
 
 
lamialuna 

Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 16 Cze 2010
Posty: 1396
Skąd: Eire
Wysłany: 2012-08-23, 18:00   

znam dzieci ktore latami byly o chlebie z dzemem i zdrowe... no ale wiecie jak to jest -0 matka osobnik ktory z zawodu sie stresuje :)

dobrze slyszec, ze to czesc buntu dwulatka i minie..
_________________
hxxp://alterna-tickers.com] hxxp://pierwszezabki.pl]
Zapraszam na profile Facebook'owe
FreeThePuppets & Vegeluna & SlingShoe
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,3 sekundy. Zapytań do SQL: 14