wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Wege w gościach...
Autor Wiadomość
Kat... 


Pomogła: 72 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 4347
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-06-12, 16:47   

jaskrawa, no weeeeź, nie gryziemy :-) . Rzuć w cyklicznych spotkaniach jakiś termin, który Ci pasuje. Może w przyszłym tygodniu? Hę?
_________________
<img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/d/drq9l8b04.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers">
<img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/n/nxoasmhk1.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers">
 
 
jaskrawa 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 21 Lip 2011
Posty: 2217
Skąd: Międzyborów
Wysłany: 2013-06-12, 18:43   

Kat... no widzisz. Chciałabym napisać "Jasne, może być przyszły tydzień", no ale co zrobić, skoro nadal rzygam kilka razy dziennie i końca nie widać :( ( Nie wiem, czy do przyszłego tygodnia przejdzie.
Nie wykręcam się, serio rzygam :D

Bardzo chcę jechać na eko piknik w Raszynie w tę niedzielę, będzie Rosa, a wraz z nią jej ekstra spodnie, co to naszyła niedawno, a ja chcę nabyć :)
No ale kurde, jeśli będę się czuła tak jak choćby dzisiaj, to dupa blada.
Nie chcę rzucać terminami, bo ja się zawsze boję, że mój post zostanie zignorowany. Wiem, że to brzmi jak paranoja, no ale.. kurde, przepraszam, ale tak już mam :/
_________________
hxxp://dzieciory.pl]dzieciory.pl - trochę niecenzuralny blog o dzieciorach
--
hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://www.suwaczki.com/]
 
 
zou 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 08 Gru 2010
Posty: 917
Wysłany: 2013-06-12, 19:43   

jaskrawa - nie będzie, nie będzie....Fakt, że w niecie nie widać usmiechu, ale nawet jak nie ma odpisania to ktoś tam czyta i się raduje z rozmowy.
ps. ja własnie na spotkaniu z forumkami wegedzieciaka byłam w Toruniu, to było pierwsze jakiekolwiek moje i jedyne spotkanie z netu, też się denerwowałam, ale sobie powiedziałam że nigdy nie będzie "tego właściwego dnia, albo nastawienia i że dla mnie to niezdrowo było zbyt długo takie incognito na forum ludzi których naprawdę lubię", bo jest tylko teraz no i jak było spotkanie to zwyczajnie poszłam powiedzieć "cześć" i było sympatycznie, na kawce i w parczku i na jarmarku eko. Ja co prawda mieszkam daleko od Ciebie, no ale życzę Ci abyś się kiedyś lepiej czuła i skorzystała z jakiegoś spotkania, a jak Ty, albo inny podróżny/a/ni z wegedzieciaka będziecie w Gdańsku to też zawsze zapraszam na szejka :) do zou.
pps. mam nadzieję, że to nie offtopik bo wątek jest o gościach ;)
_________________
www.veganfotoku.blogspot.com - roślinna fotokuchnia - aktualny blog
www.wegefotokuchnia.blox.pl - stary blog
"Kuchnia XX wieku to miejsce, w którym przygotowuje się jedzenie, przechowuje pojemniki i puszki. Kuchnie XXI wieku będą produkować własną żywność, a to sprawi, że każde gospodarstwo domowe będzie w dużej mierze żywnościowo niezależne" S.Meyerovitz na temat kiełków, ziół...
 
 
Mnemozyne

Pomógł: 8 razy
Dołączył: 20 Maj 2012
Posty: 390
Wysłany: 2013-06-12, 21:41   

No OT się zrobił wypaśny, ale sympatycznie się to czyta... :-P
 
 
malwiska 
Doula

Pomogła: 4 razy
Dołączyła: 14 Sty 2013
Posty: 751
Skąd: Olkusz, Kraków,(Katowice)
Wysłany: 2013-06-12, 22:25   

zazdroszczę wam wege znajomych. Ja nie mam niestety, jedna koleżanka z liceum, kiedyś jak jeszcze (matkoboska) jadłam ryby, sama namawiała mnie na rezygnację z nich, ale teraz niestety sama wróciła, sporadycznie, ale jednak. Jestem wege odludkiem :mrgreen: i jestem z tego dumna. Z koleżankami często wymieniamy się przepisami, które ja modyfikuję na swoje albo ja daję przepis jak coś komuś posmakuje mojego- a zdarza się dość często, że smakuje. Moja przyjaciółka (wielki mięsożerca niestety) woli jednak mnie odwiedzić i zjeść niż z sama robić na moim przepisie- faktycznie tak jest łatwiej :-P

Przeważnie niestety rozumiana nie jestem, choć mam wielkie wsparcie chłopa, (sam mięso jada) w gościach nie da mi podać nic puki sam się nie upewni, że nie było żywe i strasznie się złości jak mnie ktoś "namawia na kotlecika" albo po prostu nie rozumie, że nie jem- u niego w rodzinie często pada pytanie czy już jem mięso, tak jak by wiedzieli, ze w końcu zacznę.

Ale zdarzają się miłe chwile, ostatnio byłam na urodzinach koleżanki, grill tez był i sałatki chyba 3. Sałatki bez zwłok i szaszłyki warzywne. Największe zdziwienie, gdy koleżanka nagle oświadczyła mi, że warzywka dla mnie kroiła na osobnej desce- nie na tej na której kroiła mięso. To mnie zatkało :mryellow:
_________________
hxxp://www.suwaczki.com/]


www.nadobrypoczatek.com - MOBILNA Aktywna Szkoła Rodzenia
 
 
Anja 


Pomogła: 78 razy
Dołączyła: 13 Paź 2008
Posty: 3747
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-06-13, 07:40   

jaskrawa, rzuć terminem. :-) teraz taka piękna pogoda, można się umówić na jakimś placu zabaw . no i pomyśl o córce. :-P wege znajomości się potem dzieciakom przydają. 8-) bo kiedy zaczynają chodzić do przedszkola, nagle okazuje się, że wkoło wszyscy koledzy jedzą mięcho... no ale to tak na marginesie. ;-)
 
 
qetrab 

Pomógł: 21 razy
Dołączył: 04 Sty 2012
Posty: 662
Wysłany: 2013-06-13, 09:22   

jaskrawa napisał/a:
ciężko mi sobie wyobrazić zaufanie mistrzowi, który twierdzi, że jest uczniem Buddy, ale kwestionuje jego nauki.


Buddyzm ma wiele odłamów... jeszcze więcej mistrzów w różnych, czasem dziwnych ośrodkach, niestety zorganizowana religia zabija pierwotnego ducha, który był podstawą tejże religii wieki temu... i to jest w sumie ze wszystkimi religiami, nie tylko z buddyzmem. Dlatego wydaje mi się, że zawsze trzeba umieć dotrzeć do tej pierwotnej nauki (w każdej religii) i ją stawiać sobie za wzór :)

PS: Minus małego miasta - prawdopodobnie jesteśmy tutaj jedyną rodziną wege :D
 
 
jaskrawa 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 21 Lip 2011
Posty: 2217
Skąd: Międzyborów
Wysłany: 2013-06-13, 09:35   

Dziewczyny, macie rację.
Idą wakacje, bardzo chętnie porzucam terminami na świeżym powietrzu :)
... Jak już się lepiej poczuję. Mieszkam b. blisko jordanka przy Wawelskiej np.

Co do wege znajomych dzieci... łel, obawiam się, że mojego dziecka ten problem nie dotyczy, bo młoda uwielbia mięso. W lodówce, z racji mięsożerności chłopa, leży często jakaś wędlina, on sam jada w domu od czasu do czasu jakieś kotlety z kurczaka przywiezione od matki. Kupuje parówki (specjalnie dla małej bez konserwantów). Więc jak on je kanapki z szynką, częstuje małą, bo ona się domaga, mówi "dobre" i śmieje się diabelsko. Jest za mała by ją zindoktrynować "na biedne zwierzątka". Jak czytam o dzieciach, które same nie chcą jeść mięsa, to mi przykro, bo wiem, że moja córka mogłaby tylko mięsem się żywić.
Ja jej tego mięsa nie daję, no chyba, że nic w domu nie ma, a są te parówki, to jej daję, bo sama prosi. I tak je je, więc nie robię szopek. Więc głównie żywi się m.in. wege zupami, kotletami warzywnymi czy kaszowymi, marchewką, fasolką teraz w sezonie, jogurtem nat. z mielonymi ziarnami, kanapkami najwyżej z serem i od czasu do czasu ta wędlina czy parówki albo kotlet w gościach u babć lub gdy mój facet je. Cóż, nic na to nie poradzę, nie jestem w stanie zabronić dwulatce jedzenia czegoś, co jej smakuje, gdy mam w dodatku przeciwko sobie całą rodzinę. Nie wyobrażam sobie, że np, jesteśmy na obiedzie u teściowej, mała sama sięga łapą po kotleta, a ja siłą odciągam płaczące dziecko, przy protestach wszystkich dookoła. Co innego, gdy sięga po colę, bo wiadomo, że tego dzieciom nie wolno i wszyscy będą zgodni co do tego, więc nikt się nie oburzy, gdy rzeczywiście dziecku zabronię. Kolejny długi temat nt. szacunku dla cudzej filozofii życiowej... Smutne, nie? U mnie w rodzinie nikt mojej filozofii ani religii nie rozumie. Mam przeciwko sobie wszystkich (poza moją siostrą), włącznie z moim własnym mięsożernym dzieckiem.
Oczywiście (i nie widzę w tym NIC złego), gdy mała zacznie już tak serio rozmawiać i zadawać pytania, nie będę niczego przed nią ukrywać i ściemniać i nie powiem jej, że mama nie je mięsa, bo nie lubi albo coś tam. Powiem jej, że mama nie je mięsa bo to są zabite żywe istoty, które tak samo zasługują na życie jak kotek czy piesek. Gorąco liczę na to, że młodą uda mi się wychować na istotę wrażliwą na los innych istot.
Hmm... i wtedy wege dzieciaki BARDZO mi będą potrzebne, żeby widziała, że Jaś czy Małgosia jedzą marchewkę zamiast parówki. A jak jeszcze czyjeś dziecko rzuci tekstem w stylu "przyjaciół się nie je", to już w ogóle ave :D :D
_________________
hxxp://dzieciory.pl]dzieciory.pl - trochę niecenzuralny blog o dzieciorach
--
hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://www.suwaczki.com/]
 
 
Anja 


Pomogła: 78 razy
Dołączyła: 13 Paź 2008
Posty: 3747
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-06-13, 09:43   

jaskrawa napisał/a:
Mieszkam b. blisko jordanka przy Wawelskiej np.


To jest b. fajny plac zabaw, często się tam spotykałyśmy. :-)
 
 
jaskrawa 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 21 Lip 2011
Posty: 2217
Skąd: Międzyborów
Wysłany: 2013-06-13, 09:54   

Ja często tam chodzę. Zimą też fajnie, bo jest górka do zjeżdżania :)
_________________
hxxp://dzieciory.pl]dzieciory.pl - trochę niecenzuralny blog o dzieciorach
--
hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://www.suwaczki.com/]
 
 
jaskrawa 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 21 Lip 2011
Posty: 2217
Skąd: Międzyborów
Wysłany: 2013-06-13, 10:15   

qetrab napisał/a:
jaskrawa napisał/a:
ciężko mi sobie wyobrazić zaufanie mistrzowi, który twierdzi, że jest uczniem Buddy, ale kwestionuje jego nauki.


Buddyzm ma wiele odłamów... jeszcze więcej mistrzów w różnych, czasem dziwnych ośrodkach, niestety zorganizowana religia zabija pierwotnego ducha, który był podstawą tejże religii wieki temu... i to jest w sumie ze wszystkimi religiami, nie tylko z buddyzmem. Dlatego wydaje mi się, że zawsze trzeba umieć dotrzeć do tej pierwotnej nauki (w każdej religii) i ją stawiać sobie za wzór :)


Temat na dłuższą dyskusję. Masz rację, co do tych mistrzów. I "mistrzów". Ale jest też druga strona medalu - "pierwotny" buddyzm wcale nie był tak bardzo związany z wegetarianizmem. Dopiero buddyzm Mahajany zaczął bardzie na to "nalegać". Ja to, skrótowo rzecz ujmując, tłumaczę sobie tak - Budda nie nawoływał wprost do wegetarianizmu, bo to wynikało m.in. z konstrukcji społeczeństwa w Indiach, ze zwyczajów oraz samych zasad życia mnisiego. Nie mógł raczej zabraniać mnichom jedzenia mięsa, skoro zasadą było, że to świeccy ludzie karmili mnichów (co nadal ma zastosowanie w theravadyjskich klasztorach, które najczęściej wege nie są) i przynosili właśnie to, co sami jedli i mnisi nie mogli stawiać im warunków. Zapewne reguła ta powstała dlatego, żeby mnisi nie mogli sobie wybrzydzać, że oni to zjedzą, a tamtego nie lubią, przecież praktyka mnicha miała polegać na dążeniu do oświecenia, a nie uprawianiu takiej czy innej diety. Żarcie było najmniej istotne, jedli, co dostali w jałmużnie i tyle. Poza tym - w Indiach, o ile się nie mylę, wszyscy rzeźnicy pochodzili z jednej kasty, pogardzanej oczywiście przez resztę społeczeństwa. Oni nie mogli sobie wybrać innego życia. Zabijali zwierzęta, taką mieli karmę, taki los, nie mogli od tego uciec. Myślę sobie więc, że jedzenie mięsa przez buddystów nie było związane z wyborem, tylko koniecznością w pewnym sensie. Musieli zjeść, co im przyniesiono - a przynoszono im, bo to mięso tak czy owak było - nikt nic nie zmieniał, nikt nie zabijał mięsa specjalnie dla tych mnichów. A niedopuszczalne było właśnie jedzenie mięsa zabitego "specjalnie dla mnie".
Ale potem buddyzm rozprzestrzenił się na inne rejony, gdzie klasztory zaczęły funkcjonować inaczej, więc nauka, powiedzmy skrótowo, o współczuciu i odpowiedzialności za inne istoty, miała warunki, by się rozwinąć.
Żeby nie przedłużać - w dzisiejszych czasach mamy wybór i, ponieważ doskonale wiemy (i nie jest możliwe, aby tego nie wiedzieć), że mięso jest produkowane (bo tylko tak to można określić) specjalnie dla konsumentów, jako konsekwencja wyboru tych konsumentów, że będą mięso jeść oraz wyboru samych rzeźników, że będą to mięso produkować. Po obu stronach jest intencja, powstała w wyniku wyboru - zabijać zwierzęta, bo ktoś kupi ich mięso, mimo że nie musi, a ja na tym zarobię. I - jeść mięso, zabite specjalnie po to, bym mógł je kupić i zjeść, a więc dla mnie. A skoro ta intencja jest - to spożycie mięsa wg zasad nawet pierwotnego buddyzmu jest w dzisiejszych niedozwolone. I tego się trzymam, również w wyborze mistrza, dlatego pisałam o zasadzie spójności nauk mistrza z naukami Buddy.
W czasach Buddy tak naprawdę ani rzeźnicy ani sami mnisi tego wyboru nie mieli.
Opisałam to skrótowo, może przez to trochę nieudolnie, ale mam nadzieję, że zrozumiale.

EDIT: Sorry za gigant off top, ale w pewnym sensie - to jest na temat mogący służyć jako "uzupełnienie" do potencjalnej rozmowy pt. "Nie jem mięsa, bo mi religia zabrania" - tekstu, który przecież przy stole w gościach może być świetnym argumentem :D
_________________
hxxp://dzieciory.pl]dzieciory.pl - trochę niecenzuralny blog o dzieciorach
--
hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://www.suwaczki.com/]
 
 
qetrab 

Pomógł: 21 razy
Dołączył: 04 Sty 2012
Posty: 662
Wysłany: 2013-06-13, 10:44   

Akurat mając na myśli pierwotną naukę buddyzmu nie miałem na myśli wegetarianizmu, tylko właśnie samo dążenie to tego o czym mówił budda.
Oczywiście masz całkowitą rację:)

Ja szczerze powiedziawszy nie lubię stwierdzenia, nie jem bo mi religia zabrania... to tak jakby ktoś był zniewolony przez tę religię.
Często ludzie mnie pytają:
- A możesz jeść krewetki?
- Mogę, wszystko mogę jeść. Nie jem mięsa, nie dlatego, że nie mogę, tylko dlatego, że nie chcę.
 
 
jaskrawa 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 21 Lip 2011
Posty: 2217
Skąd: Międzyborów
Wysłany: 2013-06-13, 10:56   

qetrab napisał/a:
Akurat mając na myśli pierwotną naukę buddyzmu nie miałem na myśli wegetarianizmu, tylko właśnie samo dążenie to tego o czym mówił budda.


Ooo, pewnie, że nie tylko wegetarianizm jest tu kwestią, co do której różnią się odłamy.
Np. seks jest tutaj kolejnym tematem - rzeką, co do którego buddyści nadal się nie pogodzili :D


Cytat:
Ja szczerze powiedziawszy nie lubię stwierdzenia, nie jem bo mi religia zabrania... to tak jakby ktoś był zniewolony przez tę religię.
Często ludzie mnie pytają:
- A możesz jeść krewetki?
- Mogę, wszystko mogę jeść. Nie jem mięsa, nie dlatego, że nie mogę, tylko dlatego, że nie chcę.

Racja, że to głupie stwierdzenie i w przypadku buddyzmu wcale nie jest prawdziwe, bo buddyzm niczego nie zabrania w taki sposób jak np. islam czy chrześcijaństwo.
Ale mówię o tym, bo "zwykli" ludzie w naszej kulturze z reguły myślą właśnie kategoriami chrześcijańskimi typu "Bóg nam zabronił" (tak jest i nie oceniam tego jako głupie czy mądre, proszę, chrześcijanie kochani, nie obrażajcie się, bo ja bardzo szanuję chrześcijaństwo i mam masę przyjaciół-katolików :D ) i wydaje się, że tki argument może być dla nich bardziej zrozumiały niż "nie jem bo nie chcę". Bo nie chcę? Co to z argument? Ty nie chcesz? No i co z tego? I w ogóle dlaczego nie chcesz, skoro mięso jest dobre, może spróbuj kotleta cioci Basi, to zachcesz od razu". A jak ktoś powie "Nie mogę, bo jestem religijny", to pomyślą "Aha, no tak, nam też nie wolno jeść mięsa w piątek, rozumiem to".
:) O to mi chodzi.
_________________
hxxp://dzieciory.pl]dzieciory.pl - trochę niecenzuralny blog o dzieciorach
--
hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://www.suwaczki.com/]
 
 
qetrab 

Pomógł: 21 razy
Dołączył: 04 Sty 2012
Posty: 662
Wysłany: 2013-06-13, 14:48   

Wiem, rozumiem i uważam, że masz rację :)
czasem ludziom jest po prostu łatwiej zaakceptować, gdy użyje się argumentu religijnego :)

Mały offtop :D :
Cytat:
Ooo, pewnie, że nie tylko wegetarianizm jest tu kwestią, co do której różnią się odłamy.
Np. seks jest tutaj kolejnym tematem - rzeką, co do którego buddyści nadal się nie pogodzili


Dlatego właśnie po większym zagłębieniu się w buddyzm odszedłem od tej drogi, zawiodłem się, że w gruncie rzeczy buddyzm stał się ''usztywniony'' religijnymi zasadami i powstały odłamy, które nie zgadzają się co do pewnych zachowań. Wybrałem trudniejszą drogę - samotnych poszukiwań :D
 
 
jaskrawa 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 21 Lip 2011
Posty: 2217
Skąd: Międzyborów
Wysłany: 2013-06-13, 15:40   

qetrab Rozumiem. Można się w tych wszystkich "buddyzmach" pogubić strasznie. Może po prostu nie trafiłeś na nic, co by Ciebie do końca przekonało? Wcale nie jest łatwo znaleźć mistrza i może właśnie dlatego ja obecnie nie praktykuję z żadną grupą w okolicy, bo żadna z warszawskich czy okołowarszawskich grup po prostu mi nie odpowiadała. Nie chodzi oczywiście o przesympatycznych ludzi z tutejszych ośrodków, ale o samą linię przekazu, o zasady.
Ja lubię proste opcje, właśnie najbardziej zbliżające się do "rdzenia". Temat na dłuższą dyskusję, nie chcę robić już tu offtopu. Jeśli jesteś ciekaw mojego Mistrza, napisz mi wiadomość na priv, wyślę Ci linki. A jeśli czytanie o buddyzmie już za bardzo Cię nie interesuje, to rozumiem i pozostaje mi życzyć owocnych poszukiwań indywidualnych, które przecież mogą być ciekawą drogą :)
_________________
hxxp://dzieciory.pl]dzieciory.pl - trochę niecenzuralny blog o dzieciorach
--
hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://www.suwaczki.com/]
 
 
go. 


Pomogła: 86 razy
Dołączyła: 27 Lut 2011
Posty: 6285
Skąd: toro
Wysłany: 2013-06-13, 16:56   

qetrab napisał/a:
Wybrałem trudniejszą drogę - samotnych poszukiwań :D


trochę brzmi jak kwintesencja buddyzmu ]:->
_________________
"Bez odchyleń od normy niemożliwy jest postęp." Zappa
 
 
qetrab 

Pomógł: 21 razy
Dołączył: 04 Sty 2012
Posty: 662
Wysłany: 2013-06-13, 17:40   

Jeszcze tylko jedno i już kończę offtop (jak ktoś by miał ochotę to możemy kontynuować w innym temacie :D - zawsze fascynowa)
Już w sumie nic nie czytam o buddyzmie, dużo się naczytałem jeszcze więcej nasłuchałem wykładów i się nasyciłem intelektualnie, owszem pewnie mógłbym jeszcze temat zgłębiać i zgłębiać, ale większa ilość wiedzy w temacie tak naprawdę niewiele by mi dała :) Myślę, że czas czytania się skończył :)

A wracając do wątku głównego. Ostatnio gościliśmy przyjaciół na 3 dni. Wszyscy mięsożercy i od nas otrzymywali tylko wegańskie posiłki, specjalnie komponowane tak, żeby były sycące i w sumie obyli się bez mięsa i nie narzekali. Wiele zależy od ludzi których się gości, bo to nie jest tak, że ktoś nie może wytrzymać bez mięsa - w to nie uwierzę. Ludzie, którzy tak twierdzą to bardziej chcą podkreślić to, że nie zgadzają się z naszym podejściem i narzucić swoje przekonania.
"Ja nie będę jadł jakiejś trawy! Gdzieś to mam, co wy uważacie" - coś w tym stylu, posiłki wegańskie naprawdę można skomponować tak, by były sycące i zadowoliły nawet najbardziej zatwardziałych mięsożerców.
 
 
kitteh 

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 14 Sty 2010
Posty: 133
Wysłany: 2013-06-13, 18:51   

To ja podam miłe zaskoczenie.
UWAGA - ŚLĄSKIE WESELE siostry mojego K
jak śląskie, to wiadomo, mięso na mięsie i popić rosołem.
Natomiast
mój K, złoty chłopiec, uświadomił siostrę, że nie jem mięsa i jego produktów, także że mam multum nietolerancji.
Siostra napisała do mnie przemiłego maila, że zależy jej bardzo, żebym nie była głodna i potem się nie pochorowała i czy może być ryż z warzywami, bo będzie więcej wegetarian i dla bezpieczeństwa wybrali menu wegańskie i bez glutenu :)
Poza tym, że warzywa z pary były przesolone, było ok i strasznie się wzruszyłam.
Do picia dostaliśmy wodę z limonką i melisą.
Nikt nikomu nie patrzył w talerz, nie robił problemu, ani głupich docinków.
K, co prawda mięsny, jak wyszliśmy tylko spytał, czy może przychodzić do mnie na obiady, bo mięsa ma dosyć do końca roku, a ja robię takie dobre wegetariańskie :)
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2013-06-13, 18:57   

qetrab napisał/a:
Wiele zależy od ludzi których się gości, bo to nie jest tak, że ktoś nie może wytrzymać bez mięsa - w to nie uwierzę.
Tak im się tylko zdaje, ALE są tacy, którzy nie ruszą niczego, czego nie znają. Znam osoby, które na propozycję skosztowania kotleta z ciecierzycy reagują jak diabeł na święconą wodę. Musiałyby głodować i to tak całkiem serio, żeby się skusić. Myślę, że to wiele mówi o postawie wobec życia w ogóle...
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
kitteh 

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 14 Sty 2010
Posty: 133
Wysłany: 2013-06-13, 19:01   

Lily napisał/a:
qetrab napisał/a:
Wiele zależy od ludzi których się gości, bo to nie jest tak, że ktoś nie może wytrzymać bez mięsa - w to nie uwierzę.
Tak im się tylko zdaje, ALE są tacy, którzy nie ruszą niczego, czego nie znają. Znam osoby, które na propozycję skosztowania kotleta z ciecierzycy reagują jak diabeł na święconą wodę. Musiałyby głodować i to tak całkiem serio, żeby się skusić. Myślę, że to wiele mówi o postawie wobec życia w ogóle...

to niech nie ruszają, proste.
 
 
qetrab 

Pomógł: 21 razy
Dołączył: 04 Sty 2012
Posty: 662
Wysłany: 2013-06-13, 19:05   

Lily napisał/a:
Tak im się tylko zdaje, ALE są tacy, którzy nie ruszą niczego, czego nie znają. Znam osoby, które na propozycję skosztowania kotleta z ciecierzycy reagują jak diabeł na święconą wodę. Musiałyby głodować i to tak całkiem serio, żeby się skusić. Myślę, że to wiele mówi o postawie wobec życia w ogóle...


Ja kilka razy okłamałem gości :P Zrobiłem kotlety sojowe "po grecku" i powiedziałem, że to ryba. Robiłem to dziadkowi, który jadł praktycznie tylko mięso, warzywa ble, soja ble, wegetarianizm ble.... jak zjadł to był zachwycony i pytał co to za ryba była. Kopara mu opadła jak się dowiedział, że to soja :P
Kilka razy też kupiłem mięso podobne produkty wege, zalałem jakimś sosem i też myśleli, że mięso :P
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2013-06-13, 19:08   

qetrab napisał/a:
Lily napisał/a:
Tak im się tylko zdaje, ALE są tacy, którzy nie ruszą niczego, czego nie znają. Znam osoby, które na propozycję skosztowania kotleta z ciecierzycy reagują jak diabeł na święconą wodę. Musiałyby głodować i to tak całkiem serio, żeby się skusić. Myślę, że to wiele mówi o postawie wobec życia w ogóle...


Ja kilka razy okłamałem gości :P Zrobiłem kotlety sojowe "po grecku" i powiedziałem, że to ryba. Robiłem to dziadkowi, który jadł praktycznie tylko mięso, warzywa ble, soja ble, wegetarianizm ble.... jak zjadł to był zachwycony i pytał co to za ryba była. Kopara mu opadła jak się dowiedział, że to soja :P
Kilka razy też kupiłem mięso podobne produkty wege, zalałem jakimś sosem i też myśleli, że mięso :P

U mnie by to nie przeszło - nie uwierzyliby, że przyrządziłam mięso, poza tym nawet gdyby, to i tak nie byłoby takie, do jakiego są przyzwyczajeni. Soja nie ma kości chociażby...
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
Alispo 


Pomogła: 127 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 5941
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-06-13, 19:15   

ee..są już takie imitacje z koscmi z bambusa;)
_________________
facebook.com/dtogon
 
 
qetrab 

Pomógł: 21 razy
Dołączył: 04 Sty 2012
Posty: 662
Wysłany: 2013-06-13, 19:50   

hahaha, no tak, wygląda na to, że na niektórych nie ma rady ;)
 
 
go. 


Pomogła: 86 razy
Dołączyła: 27 Lut 2011
Posty: 6285
Skąd: toro
Wysłany: 2013-06-13, 20:48   

Alispo napisał/a:
ee..są już takie imitacje z koscmi z bambusa;)

no nie wierze :mrgreen: ]:-> :shock: :mryellow:
_________________
"Bez odchyleń od normy niemożliwy jest postęp." Zappa
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,59 sekundy. Zapytań do SQL: 13