wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
co tu zrobić? rozstania i samotne macierzyństwo
Autor Wiadomość
krwinka 

Dołączyła: 21 Mar 2013
Posty: 2
Wysłany: 2013-03-21, 09:46   co tu zrobić? rozstania i samotne macierzyństwo

jestem na tym forum pod innym nickiem, ale ze względu na to, że mój mąż go zna i czasem widzę, że podczytuje moje wpisy na ten konkretny temat zarejestrowałam nowy nick. mam nadzieję, że nikt się nie pogniewa.

piszę trochę żeby się wyżalić, a trochę też po to żeby się poradzić co dalej i ogólniej czy ja dobrze robię.

sytuacja wygląda tak... jestem z mężem prawie 10 lat. byłam nastolatką kiedy się poznaliśmy, on był przed 30stką. niecałe dwa lata temu urodziło nam się dziecko - chciane i bardzo wyczekane. teraz jestem w drugiej ciąży, ale kryzys w związku trwa już prawie 3 lata albo i dłużej. oczywiście są chwile kiedy jest lepiej jednak gdybym miała określić ogólną kondycję tego układu to powiedziałabym, że jest raczej marna.

dzisiaj od rana znów trwa jedna wielka awantura. czasem się zastanawiam co jest przyczyną tych kłótni bo zazwyczaj zaczyna się dość błaho, od pierdoły. ale gdy coś w mojej odpowiedzi bądź zachowaniu rozdrażni mojego męża mogę się spodziewać, że zostanę powyzywana od idiotek czy głupich pizd. właściwie nigdy nie wiem kiedy i co go doprowadzi do tego stanu. czasem mam wrażenie, że zaraz mnie uderzy. nasila to się gdy zaczyna rzucać rzeczami (kiedyś stłukł szklankę tuż przede mną, a ja miałam na rękach dziecko). nigdy nie doszło do rękoczynów.

gdy już się kłócimy zawsze okazuje się, że to moja wina. pewnie czasem tak jest, ale czy zawsze? potrafi mi wtedy powiedzieć wiele przykrych rzeczy, m.in. że wyssałam z niego wszystko, że zmarnowałam mu życie i teraz jak już mi się znudził to chcę go wyrzucić, że kochałam go tylko jak były pieniądze itp.

boję się bardzo, że kiedy nasz syn zacznie mówić (a właściwie już zaczyna) jednym z pierwszych słów będzie "qrwa" bo to często pada z ust męża. albo że powie kiedyś do mnie "ty idiotko" tak jak to robi jego tata.

kiedy otrzeźwieje oczywiście przeprasza mnie. raz, gdy kazałam mu się wynosić i rzeczywiście wyszedł wrócił obiecując, że już nigdy więcej. a ja cóż, miałam nadzieję, że tak będzie. niestety widzę, że nic się nie zmienia. dzisiejsza awantura dowodzi tego dobitnie.

mąż właściwie nie zarabia. ja pracuję dorywczo więc finansowo jest kiepsko. ciężko mi go wyrzucić wiedząc, że nie ma gdzie iść. staram się też tłumaczyć jego zachowanie depresją spowodowaną brakiem pracy.

mieszkamy w moim mieszkaniu. dzisiaj powiedziałam mu po raz któryś, że mam tego dość, że chcę rozwodu. ale po nim to spływa. nie bierze na poważnie tego co mówię. a ja czuję się zupełnie nie szanowana. ciągle zastanawiam się, jak to możliwe, że facet może tak traktować kobietę, którą zapłodnił...

i nie wiem. może jest tak jak on mówi, że ja przesadzam? że kłótnie zdarzają się w każdym związku? w moich standardach kłótnia polega jednak na jakiś rzeczowych argumentach, albo na zwykłej złości a nie na ubliżaniu sobie, wyzywaniu się czy grożeniu. czuję się niekochana w tym związku. mąż mnie drażni swoim sposobem bycia (ciągłe narzekanie, marudzenie, pouczanie wszystkich dookoła) nie pamiętam kiedy się po prostu śmiałam. chciałam iść na terapię małżeńska... ale dowiedziałam się, że to ja mam problem.

podsumowując... naprawdę nie wiem co ja mam zrobić, jak mam to zrobić. boję się zostać samotną mamą w ciąży z drugim dzieckiem, a z drugiej strony teraz czuję się tak jakbym tkwiła w czymś, co tylko mnie unieszczęśliwia.
 
 
olgasza 
królowa życia


Pomogła: 124 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3140
Wysłany: 2013-03-21, 10:43   

krwinka napisał/a:
mieszkamy w moim mieszkaniu. dzisiaj powiedziałam mu po raz któryś, że mam tego dość, że chcę rozwodu. ale po nim to spływa. nie bierze na poważnie tego co mówię. a ja czuję się zupełnie nie szanowana.


Ok, poinformowałaś go, że chcesz rozwodu, on to przyjął do wiadomości, więc chyba czas na kolejny krok, czyli złożenie pozwu rozwodowego? Nic dziwnego, że on tego nie traktuje poważnie, skoro z twojej strony kończy się na mówieniu.
Jeśli naprawdę chcesz rozwodu (a z opisu wynika, że chcesz), to idź do adwokata (są też porady bezpłatne w organizacjach pomagających kobietom w trudnej sytuacji), napisz pozew i to prawdopodobnie sprawi, że weźmie twoje dotychczasowe słowa na serio.
Nie daj sobą manipulować, nie zadręczaj się tym, gdzie się on podzieje, bo przecież jest dorosłym człowiekiem, da sobie radę. Zadbaj o siebie i o dzieci, to jest w tej chwili priorytet. Trzymaj się.
_________________
hxxp://ekostyl.blogspot.com/
 
 
Kat... 


Pomogła: 72 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 4347
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-03-21, 11:48   

krwinka napisał/a:
chciałam iść na terapię małżeńska... ale dowiedziałam się, że to ja mam problem.
z tego co wiem, to jak najbardziej możesz iść sama, porozmawiać, dowiedzieć się czego tak naprawdę chcesz. Może jeszcze jest co ratować?
Co on na to, że czujesz się niekochana?
_________________
<img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/d/drq9l8b04.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers">
<img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/n/nxoasmhk1.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers">
 
 
bojster 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 02 Cze 2007
Posty: 2847
Skąd: Neverwhere
Wysłany: 2013-03-21, 13:23   

Przepraszam że tak zapytam, ale skąd się wzięło drugie dziecko? Planowane czy wpadkowe? Nie zamierzam twojego męża usprawiedliwiać, bo wyzywanie i agresja są niedopuszczalne, ale jeśli on nic nie zarabia, nie ma pracy, i spodziewacie się drugiego dziecka, to nic dziwnego że czuje się bezsilny i załamany, bo myślę że z tego wynika jego zachowanie. Przykre tylko, że woli uruchomić mechanizm zaprzeczenia (że to nie on ma problem, że to ty zmarnowałaś mu życie - zapewne zachodząc w ciążę... :roll: ) zamiast chociażby iść na terapię. Wg mnie szanse na poprawę są tylko dwie: albo pojawi się kasa, albo on uzna nadrzędność uczuć i obowiązków względem rodziny nad swoim poczuciem porażki osobistej przez to że nie może zapewnić rodzinie utrzymania. Oczywiście ta pierwsza opcja byłaby lepsza, ale nie znam całej historii, więc nie wiem dlaczego on nie zarabia itd. Niemniej jeśli nie ma dla niego perspektyw na pracę, oraz on nie zamierza zmieniać swojego podejścia, to rozstanie (niekoniecznie rozwód) wydaje się najrozsądniejsze - dla ciebie jedna gęba mniej do wykarmienia, a dla niego szansa na ochłonięcie.
 
 
Mikarin 
szczylowa mama


Pomogła: 16 razy
Dołączyła: 13 Wrz 2011
Posty: 2500
Skąd: Wałbrzych
Wysłany: 2013-03-21, 13:58   

krwinka, załóż mu sprawę rozwodową. Już ci piszę, dlaczego.
Pierwsza rzecz, jaka się dzieje na pierwszej rozprawie to próba pogodzenia małżonkó, żeby jednak do rozwodu nie doszło. Tutaj więc założenie sprawy rozwodowej jest o tyle bezpieczne, że w przypadku zmiany zdania nie zapada klamka łącznie z momentem przekazania dokumentów do sądu. jest możliwość się wycofać.
Po drugie - po twoim mężu, jak piszesz, wszystko spływa, ale papier rozwodowy nie spłynie po nim tak szybko. To już nie będą puste słowa, tylko konkretne dokumenty do wglądu. Możliwe, że wtedy ochłonie i stanie się bardziej kontaktowy jeżeli chodzi o rozmowę i kompromisy.
Poza tym większość mężczyzn czuje się gorsza i bezużyteczna, jeżeli nie pracują/nie są wstanie zapewnić rodziniejakiegokolwiek bytu. Działa tutaj wpływ środowiska, stereotyp wychowania i bardzo silna presja, że facet nie jest kurą domową. Jest pod wpywem silnego stresu, chociaż to go nie tłumaczy. Musisz jednak wziąć pod uwagę też jego stanowisko.
Mam nadzieję, ze coś pomogłam...
_________________
hxxp://pierwszezabki.pl] hxxp://lilypie.com]hxxp://daisypath.com]hxxp://daisypath.com]hxxp://www.kornela-m.blogspot.com/]blog? zapraszam!
SELER RULEZ! :D | Nie łączę wegetarianizmu z filozofią, więc jak czasem coś palnę - proszę o wyrozumiałość! Dziękuję :)
hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?p=651569#651569]Zbieram na rower - zapraszam!
 
 
bronka 
Supergirls don t cry

Pomogła: 83 razy
Dołączyła: 02 Lip 2009
Posty: 6426
Wysłany: 2013-03-21, 15:01   

krwinka napisał/a:
boję się bardzo, że kiedy nasz syn zacznie mówić (a właściwie już zaczyna) jednym z pierwszych słów będzie "qrwa" bo to często pada z ust męża. albo że powie kiedyś do mnie "ty idiotko" tak jak to robi jego tata.

tak właśnie będzie. I być może tak samo będzie traktował swoją żonę :-/

Wyrzuć go i składaj papiery do sądu zanim Cię zniszczy. Im szybciej to zrobisz tym lepiej dla Ciebie i dzieci. Na pewno ktoś go przygarnie- mama, przyjaciel. Może wyjedzie do pracy i otrząśnie się jakoś.
Nie martw się o niego. martw się o siebie i dzieci :-|
 
 
Kat... 


Pomogła: 72 razy
Dołączyła: 03 Sty 2009
Posty: 4347
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-03-21, 15:02   

Mikarin napisał/a:
papier rozwodowy nie spłynie po nim tak szybko. To już nie będą puste słowa, tylko konkretne dokumenty do wglądu. Możliwe, że wtedy ochłonie i stanie się bardziej kontaktowy jeżeli chodzi o rozmowę i kompromisy.
albo od razu uzna, że klamka zapadła i się wewnętrznie pogodzi z rozstaniem i już nie będzie czego ratować. Albo wejdzie z autorką tematu na wojenną ścieżkę. Ludzie różnie reagują.
_________________
<img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/d/drq9l8b04.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers">
<img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/n/nxoasmhk1.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers">
 
 
Mikarin 
szczylowa mama


Pomogła: 16 razy
Dołączyła: 13 Wrz 2011
Posty: 2500
Skąd: Wałbrzych
Wysłany: 2013-03-21, 15:26   

Kat..., kurde, ja bym wszystki doradzała rozwód, a tak naprawde bierze się to stąd, że najchętniej godziłabym wszystkich, tylko nie mam pojęcia, jak skłonić tę drugą stronę do ugody, żeby ugięła kark i pogadała spokojnie... :/ bo najlepiej by było, gdyby obydwoje poszli na terapię (na co mąż się nie godzi), albo chociaż on sam do psychologa pogadać na temat tego swojego stresu. Skoro nie chce iść z żoną - niech idzie sam. Może to coś zmieni. Tylko nie wiem, jakby z takim zamkniętym w swojej skorupie typem gadać :(
_________________
hxxp://pierwszezabki.pl] hxxp://lilypie.com]hxxp://daisypath.com]hxxp://daisypath.com]hxxp://www.kornela-m.blogspot.com/]blog? zapraszam!
SELER RULEZ! :D | Nie łączę wegetarianizmu z filozofią, więc jak czasem coś palnę - proszę o wyrozumiałość! Dziękuję :)
hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?p=651569#651569]Zbieram na rower - zapraszam!
 
 
Agnieszka 

Pomogła: 193 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 5199
Wysłany: 2013-03-21, 16:26   

Mnie jest bliskie stanowisko bojstera jednak: 1) poszukaj wsparcia profesjonalnego dla siebie, 2) wymelduj męża, spakuj wystaw za próg, zmień zamki w drzwiach a jeśli dojedzie do awantury 3) zadzwoń na policję
Jeśli nie potrząśnie to mężem zastanów się nad rozwodem. Równolegle przemyśl rozdzielność majątkową jeśli nie mieliście jej wcześniej.
Możemy gdybać co zrobi i jak zachowa się partner. Już nie jeden raz było opisywane na forum, że rozwód to często unoszenie się dumą/obrażenie i nie ma pomocy, wsparcia, czasem i kontaktów a alimenty jak najniższe. Z autopsji wiem, że kasę można brać pod stołem, jak wyjedzie poza PL i nie będziesz znała miejsca pracy czy nr ubezpieczenia to nawet alimentów nie ściągniesz. Myśl o sobie i dzieciach.
Samodzielne macierzyństwo łatwe nie jest ale można sobie poradzić, o czym wiele z nas wie.
 
 
krwinka 

Dołączyła: 21 Mar 2013
Posty: 2
Wysłany: 2013-03-21, 17:36   

wiem, że powinnam zrobić więcej niż tylko mówienie do niego. a z drugiej strony, kiedy emocje opadną to człowiek się zastanawia i jest wypruty z sił żeby podjąć jakieś działanie.
osobiście myślałam o udaniu się do mediatora, a nie do sądu. oni podobno mają takie możliwości, że jak się za ich pośrednictwem ustali jakiś kompromis to sąd potem to podklepuje zaocznie. nie wiem na ile to prawda, słyszałam o tym w jakimś programie telewizyjnym.no i w mediacjach zawsze jest jeszcze możliwość załagodzenia sytuacji...

tak się pytałam jak wyglądają wasze kłótnie chyba głównie dlatego, że małżeństwo to właściwie mój pierwszy poważny związek. nigdy z nikim innym nie byłam na poważnie i nie wiem jak inni reagują w gniewie czy złości.

bronka drugie dziecko traktuję jako rzeczywisty cud, gdyż nasze życie seksualne pozostawia wiele do życzenia (łącznie z częstotliwością). nie żałuję, że jestem w ciąży, wręcz przeciwnie. tylko relacja z partnerem daleka od ideału.

Mikarin chyba jest tak jak piszesz, że facet jak nie zarabia to czuje się gorszy. mój zarabia coś od czasu do czasu jak jakąś fuchę podpłapie. wiem, że czuje presje... ale z drugiej strony mówię sobie dlaczego na mnie ma ją odreagowywać? tłumaczę go tak od prawie 3 lat, odkąd stracił pracę. ja wiem, że teraz czasy nie są lekkie ale odnoszę często wrażenie, że on po prostu nie chce pracować, a jak ktoś mu coś proponuje to zaraz znajduje tysiąc argumentów dlaczego się nie podjąć tej roboty :/

Agnieszka przy rozwodzie bez orzekania o winie to chyba może być też tak, że to ja na męża płacić będę musiała, albo ktoś mnie wprowadził w błąd z tą informacją.

olgasza niestety chyba masz rację, daję sobą manipulować. jednocześnie nie umiem po prostu wystawić go za drzwi wiedząc jaką ma sytuację i mając świadomość, że nie ma dokąd pójść.

w każdym razie dziękuję Wam bardzo za odpowiedzi i wsparcie
 
 
lilias 

Pomogła: 25 razy
Dołączyła: 15 Sie 2012
Posty: 1013
Wysłany: 2013-03-21, 23:42   

hxxp://alimenty.wieszjak.pl/alimenty-miedzy-malzonkami/100652,Orzekanie-o-winie-a-alimenty-dla-malzonka.html

jest tego trochę w necie. najlepiej z orzeczeniem o winie jednej ze stron, jeżeli już. podzielam zdanie bojstera, bronki i Agnieszki.

krwinka, rób co możesz, ale zmień najpierw swoje myślenie . w tej chwili środek ciężkości problemu przesunął się wyraźnie na Ciebie i dzieci. najpierw w Twojej hierarchii ważności musicie być Ty i dzieci a długo, długo potem niedojrzały facet (na końcu właśnie z powodu niedojrzałości, a nie że facet jako taki). wiek nikogo nie czyni dorosłym, a brak pracy doprowadza niektórych do rozpaczy, ale jak ktoś nie szuka pomocy tzn, że nie chce niczego zmieniać. następuje degradacja całej rodziny i nie czarujmy się, człowiek sam również na to pracuje. jeżeli zostanie jak jest i Twój facet się nie ogarnie (a może nie chcieć, bo trzeba przyznać się do tego, ze potzrebuje się pomocy, bo trzeba o tym mówić, bo trzeba opanować strach przed nowym i nieznanym,...)to i tak będziesz musiała być ojcem i matką dla dzieci. Czy udźwigniesz równocześnie bycie workiem treningowym, ojcem i matką swojego męża, nie wiem.

mam sporo znajomych którzy pracowali lub pracują za granicą, bo tutaj po prostu się nie dało nic znaleźć. zapieprzają tam fizycznie, ale wolą to niż bezrobocie tutaj.
 
 
tinula 

Dołączyła: 19 Mar 2013
Posty: 20
Wysłany: 2013-03-22, 12:48   

hej, weszłam na ten wątek, myśląc, po tytule, że bedzie o czymś innym ale mnie zmroziło..
parę lat temu byłam w podobnej sytuacji, z wyjątkiem drugiej ciąży i choć nie ma dwóch takich samych historii, to mogę powiedzieć, że od rzucania szklankami się zaczęło.jeżeli facet pozwala sobie na taką agresję, wyzwiska obelgi bez hamulców to nie wróży to dobrze.ja czekałam 6 lat aż mój ex się ogarnie a on odrzucał wszelkie formy pomocy, terapii, mediacji.próbowali bliscy, próbowali obcy a ja lądowałam na pogotowiu, potem kwiaty itp.niby standard i niby sobie powtarzamy, że to niemożliwe, żeby nas to spotykało.a jednak.
beznadziejny taki facet, który tak traktuje kobietę w ciąży i to matkę jego dziecka.

możesz złożyć pismo rozwodowe, możesz wnieść o separację co nie znaczy , że w ogóle sąd da wam ten rozwód w sytuacji w jakiej jesteście ze względu na dzieci.na pewno najpierw będą konsultacje i mediacje u psychologów. ale chyba jedynym ratunkiem jest się odciąć, ale jeśli mieszkacie razem i jest zameldowany twój mąż może się to okazać nie takie łatwe.najpierw porada u kogoś mądrego, zdecydowanie .
miałam przyjaciółkę, z 15letnim stażem małżeńskim, mąż zaczął ostro pić, po nastu pobytach w szpitalu na AA itp jak już był w stosunku do dzieci agresywny itd postanowiła się rozstać.ale w naszym kraju nie można tak sobie kogoś wymeldować dopiero mądry policjant jej poradził, że musi nie być śladów mieszkalności przez jakiś czas.ona mu wynajęła kawalerkę, płaciła za nią ona 3 m-ce a jak on przyjeżdżał do niej to wzywała policję, żęby pokazać, że on bywa robi sceny ale nie mieszka.nie jest to łatwe, ale niektórzy potrzebują kopa, żeby się ogarnąć...
życzę tobie dużo siły, to są straszne chwile przy podejmowaniu takich decyzji ale potem już będzie tylko lepiej:-)
 
 
Gudi 


Pomogła: 12 razy
Dołączyła: 01 Cze 2011
Posty: 1893
Skąd: Szczecin
Wysłany: 2013-03-22, 22:18   

krwinka napisał/a:
tak się pytałam jak wyglądają wasze kłótnie chyba głównie dlatego, że małżeństwo to właściwie mój pierwszy poważny związek. nigdy z nikim innym nie byłam na poważnie i nie wiem jak inni reagują w gniewie czy złości.

w życiu nie zostałam wyzwana od idiotek i nigdy mi mój chłop nie ubliżał [prędzej ja coś chlapnę;p] kłótnie trwają, ale po chwili mijają, bo zbyt ważna jest ta druga osoba i robimy wszystko by nawet po ostrych słowach wyjaśniać.

mam wrażenie, że traktujesz go jak kolejne dziecko... nie masz poczucia bezpieczeństwa, wszystko jest na Twojej głowie. - długo tak nie pociągniesz... a im dłużej będziesz trwać w takim zawieszeniu tym będzie gorzej się podnieść.
_________________
 
 
jagodzianka 


Pomogła: 10 razy
Dołączyła: 03 Wrz 2011
Posty: 2731
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2013-03-22, 23:00   

krwinka, z kłótniami to chyba zależy od temperamentów kłócących. U nas czasem lecą bluzgi, ale specjalnie nikomu to nie przeszkadza. Jak chłop przegnie to foch działa niezawodnie.
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]
 
 
kamma 
Magellan


Pomogła: 147 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 7442
Skąd: Bielsko-Biała
Wysłany: 2013-03-22, 23:21   

krwinka napisał/a:
może jest tak jak on mówi, że ja przesadzam? że kłótnie zdarzają się w każdym związku?

Oczywiście, że w wielu związkach zdarzają się kłótnie. Jednak zdrowe kłótnie od niezdrowych różnią się paroma podstawowymi sprawami: 1. szacunek do partnera, 2. konstruktywną krytyką, krytykowaniem zachowań, a nie osoby. Jeśli facet nazywa Cię idiotką, to oba warunki biorą w łeb.
W Waszym domu prawdopodobnie dochodzi do aktów przemocy. Na razie jest to przemoc psychiczna - ubliżanie i demonstracja siły, później może być gorzej (choć nie musi).
olgasza napisał/a:
Nic dziwnego, że on tego nie traktuje poważnie, skoro z twojej strony kończy się na mówieniu.

to jest dość istotne spostrzeżenie. Masz, krwinko, znakomity pomysł z mediacją. Ja zaproponowałabym do tego jeszcze jeden krok - założenie niebieskiej karty w MOPSie lub na policji. Będzie to dla niego sygnał, że nie ograniczysz się do mówienia.

Tak sobie myślę, że kiedyś, w przeszłości, było coś, co Was ku sobie pchnęło. I może to coś jeszcze jest, a może nie. Warto byłoby to sprawdzić, szczerze pogadać o przeszłości, teraźniejszości i o tym, jak to wszystko dalej sobie wyobrażacie. Możliwe, że byłaby do tego potrzebna trzecia osoba - psycholog, mediator. Ktoś, kto w razie potrzeby ostudzi atmosferę i będzie spoglądał na Was z dystansem. Aby namówić męża na terapię, nie musisz zaprzeczać ani potwierdzać, że to Ty masz jakiś problem. Może spróbujesz podać mu parę niezaprzeczalnych faktów - np. że nie potraficie spokojnie rozmawiać o Was (użycie liczby mnogiej subtelnie ujmie sedno problemu, czyli problem w relacji), że coś się popsuło i szkoda w tym tkwić, lepiej spróbować naprawić.
Na terapię małżeńską możesz pójść sama.

Staram się również zrozumieć zachowania Twojego męża, pobudki jego czynów. Może faktycznie jest tak, jak pisze bojster: stres, presja, bezradność (warto okazać mężowi empatię, zrozumienie tego, że jest mu ciężko). Jednak Twój mąż traci samokontrolę, a tego nic nie usprawiedliwia. A Ty nie masz obowiązku tego znosić, bo jest to zachowanie patologiczne.
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]hxxp://alterna-tickers.com]

hxxp://anilanastudio.blogspot.com/
Ostatnio na blogu: Wszystko jest możliwe
"Trzeba wierzyć w człowieka, koleś"
 
 
 
evel 
szczęśliwa mama!


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 11 Lip 2012
Posty: 415
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-03-27, 19:05   

krwinka napisał/a:

ja wiem, że teraz czasy nie są lekkie ale odnoszę często wrażenie, że on po prostu nie chce pracować, a jak ktoś mu coś proponuje to zaraz znajduje tysiąc argumentów dlaczego się nie podjąć tej roboty :/


dla mnie taka sytuacja ciągnąca się od kilku lat przekreśla faceta jako męża i ojca, sorry, skoro nie możesz na niego w ogóle liczyć, nawet finansowo, to znaczy że coś jest nie tak. nie z Tobą.

i myślę, że jeśli chcesz ratować ten związek jeszcze, to on potrzebuje mocnego kopa w dupsko, a jeżeli nawet po nim się nie pozbiera to nic raczej z tego nie będzie...

nie liczyłabym na to, że będzie lepiej, raczej gorzej, a skoro koleś jest agresywny to bym się chyba zaczęła bać... zaczyna się od szklanek, skończyć się może już gorzej.
_________________
hxxp://www.maluchy.pl]
 
 
kwiat bzu 

Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 07 Maj 2011
Posty: 151
Skąd: wieś
Wysłany: 2013-04-07, 17:22   

Ja bym też zaczęła od terapii, mediacji, pomocy psychologicznej. Ostatnio myślałam o ustawieniach Helingerowskich. Może kiedyś się w końcu na nie wybiorę. Agresja słowna czy w rękoczynach jest tak naprawdę wyrazem bezsilności, zagubienia, nie radzenia sobie z emocjami, pogubienia. Nie jest tak że usprawiedliwiam kogokolwiek. Po prostu tak myślę.
 
 
rudi99

Dołączył: 19 Kwi 2013
Posty: 3
Wysłany: 2013-04-19, 19:48   

Zacznij od terapi..
 
 
lamialuna 

Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 16 Cze 2010
Posty: 1396
Skąd: Eire
Wysłany: 2014-01-10, 20:38   

terapia dla Ciebie i jak sie da namowic terapia dla par - ta druga powinna sie pociagnac szczegolnie wtedy jaks ie bardzo poprawi w zwiazku - bo stamtad bardzo latwo spasc...
nam sie nie udalo, a bylo podobnie
_________________
hxxp://alterna-tickers.com] hxxp://pierwszezabki.pl]
Zapraszam na profile Facebook'owe
FreeThePuppets & Vegeluna & SlingShoe
 
 
 
vegeta 

Dołączyła: 26 Lip 2014
Posty: 17
Wysłany: 2014-08-21, 13:32   

Też jestem za terapią... trzeba mu pomóc. jesli jednak nic z tego nie wyjdzie, to jednak bym się rozwiodła - chcesz, żeby twoje dzieci żyły w ciągłym strachu? Albo może pozew podziała na niego tak, że wreszcie weźmie cię serio, bo do tej pory jak widać wie, ż to tylko puste słowa z twojej strony.
 
 
Werka2

Dołączył: 22 Sie 2014
Posty: 17
Wysłany: 2014-10-08, 08:54   

Terapia to postawa, a jeśli nie pomoże to nie pozostaje nic innego jak tylko się rozwieść.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,46 sekundy. Zapytań do SQL: 12