wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
czym skorupka za młodu nasiąknie..
Autor Wiadomość
izma 

Dołączyła: 29 Gru 2014
Posty: 1
Wysłany: 2014-12-29, 19:08   czym skorupka za młodu nasiąknie..

Hej, pierwszy raz piszę na tym forum, mam nadzieję, że takiego tematu nie było, jeśli tak poprosze o usunięcie:)

z byciem wege swoją przygodę dopiero zaczynam(mam 20 lat), od dłuższego czasu odżywiam się zdrowo, nie jem przetworzonych rzeczy(czasem jakiś słodycz tylko :P ), teraz stopniowo eliminuję mięso i nabiał, tyle o mnie

co do tematu to ostatnio zetknęłam się z tym jak moja kuzynka karmi swoje dzieci, byłam przerażona, ciągle danonki, śniadanie/kolacja biała buła grubo posmarowana masłem+ser i keczup, praktycznie żadnych warzyw. I tak myśląc o tym jakie to niezdrowe dla tych dzieci, jakie będą mieć problemy nagle sobie przypomniałam że właśnie tak ja byłam karmiona całe dzieciństwo :o śniadania to zawsze były kuleczki nesquik (do 15 roku życia), w szkole białą bułka zupełnie bez warzyw, na plus jabłko codziennie, obiad to głównie mięcho i ziemniaki, surówek nie jadałam bo nie lubiłam, wszelkie przetworzone serki, jogurty zawsze były w lodówce i to głównie podjadałam. Byłam bardzo aktywna, więc na wadze to się nie odbiło na szczęście. Jednak naszła mnie taka reflaksja jak bardzo złe żywienie w najważniejszych etapach życia może się odbić na zdrowiu. Teoretycznie teraz jestem zdrowa, sama nawróciłam się na "dobrą" stronę. Ale chyba muszą być jakieś konsekwencje tak niezdrowego odżywiania. Myślicie że jakieś niedobory witamin i innych mikro składników dadzą o sobie znać dopiero za x lat? Czy może teraz jestem bardziej narażona na jakieś choroby? Sama nie wiem co o tym myśleć, wiem że miałabym mnóstwo argumentów dla kuzynki dlaczego nie powinna tak żywić swoich dzieci, jednak sama jestem żywym przykładem tego, że tych negatywnych skutków po prostu brak :D
 
 
kira 
autumn lover


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 26 Lut 2014
Posty: 290
Wysłany: 2014-12-29, 19:52   

ja byłam karmiona ciągle tym samym, do czasu gdy skończyłam gimnazjum i sama zaczęłam sobie gotować. pierogi, naleśniki tylko na słodko, mięso (nienawidziłam), ziemniaki tylko tłuczone (nienawidziłam), rosół (nienawidziłam), biały chleb, nutella, słodycze, sporadycznie owoce.. moja matka nie potrafi ugotować warzyw, zrobić spaghetti, gołąbków, krokietów, ryżu z warzywami, dobrej zupy, więc czego się spodziewać :-> nie zna przypraw, warzyw, owoców, ogólnie potraw, bo sama ich nie jada :-/ nie może np. pojąć, że fasolkę szparagową można jeść z bułką tartą. albo, że robi się zupę z marchewki. ona tak nie je, to ma to gdzieś :-/ obie z babką mają tak ciasny i zamknięty umysł, że szkoda z nimi zaczynać temat jedzenia. ich po prostu nie interesuje, że można inaczej. babka, która z nami mieszkała gotowała ohydne, gęste, szare breje zamiast zup. wszystko smażyła na smalcu (frytki i jajka też), więc przestałam jeść smażone. przestałam jeść ziemniaki w wieku 10 lat. zupy też. mięsa odmawiałam od zawsze. do teraz nie tknę pewnych konsystencji, chociaż bardzo lubię poznawać nowe smaki. u mnie w domu z warzyw znają ziemniaki, pomidora, ogórka. nigdy nie jedli kalafiora, brukselki, brokułów, fasolki szparagowej, kukurydzy. długo by wymieniać. tygodniowy jadłospis znam na pamięć. pierogi/mięso/mięso/mięso/naleśniki/mięso/mięso. przez długi czas po prostu nie jadłam. zmuszali mnie do jedzenia, ale nadal nie jadłam. w gimnazjum byłam kościotrupem. później była bulimia trwająca ok. 7 lat. jak to się odbiło na moim zdrowiu i relacji z rodziną, to chyba jasne :-> tak naprawdę dopiero u znajomych zobaczyłam, co to znaczy umieć gotować i jeść normalnie.

czyż nie wygląda na to, że powinnam żyć na samym mięchu, rosołku i danonkach? :P
_________________
sometimes you make choices and sometimes choices make you.
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2014-12-29, 21:07   

Ja jestem rocznik 76, więc siłą rzeczy było to całkiem inne jedzenie - mniej mięsa, ale też mniej przetworzonych produktów i malutko cukru. Nie miałam nigdy fobii warzywnych poza cebulą, więc nie rozumiem dzisiejszych wydziwiających przy wszystkim dzieci.
Ale okazem zdrowia nie jestem, zęby mam bardzo kiepskie, kości nigdy za to żadnej nie złamałam, przeziębiam się w normie, ciężkich chorób wymagających np. pobytu w szpitalu nie przechodziłam.
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
Poli 


Pomogła: 17 razy
Dołączyła: 07 Mar 2011
Posty: 1315
Skąd: Dania
Wysłany: 2014-12-30, 11:09   

Jak bylam naprawde mala , byla komuna wiec nie bylo zarcia w sklepach, na moje szczescie ;) za to po 90 roku, takze moja dieta skladala sie z czekoladowych kuleczek nestle, bialych bulek z serem i ketchupem i ogromne ilosci slodyczy ;) przez to mam masakryczne zeby , wlasciwie musze wszystkie wymieniac na koronki.

Mysle, ze nie ma co sie zamartwiac na zapas , poniewaz nasze cialo potrafi sie oczyscic z kazdego syfu :-P
_________________

 
 
panikanka 


Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 24 Mar 2012
Posty: 888
Skąd: Toronto
Wysłany: 2014-12-30, 16:52   

wg Ajurwedy to byłoby mniej więcej tak, że dosza została wyprowadzona z równowagi przez to, że postępuje się przez lata niezgodnie z jej naturą. Źle dzieje się w ciele/ duszy już teraz, ale choroba tak jak ją postrzegamy w naszej kulturze jest tylko jakby kolejnym etapem jeśli chodzi o manifestację tego braku równowagi. Wcześniej możesz być np. nieszczęśliwa z jakiegoś niewyraźnego powodu, mieć jakieś bóle np. głowy, czy miesiączkowe, nieadekwatnie reagować na stres, nie móc się skupić, nie rozwijać swoich zdolności itp itd...czyli mieć takie "drobne problemy", które nasza kultura uznaje za normę, a ajurweda mówi, że człowiek zdrowy=szczęśliwy. Oczywiście na równowagę nie wpływa tylko i wyłącznie dieta, ale jest ważnym składnikiem zdrowia. Oczywiście zawsze można zajrzeć w głąb siebie i swoich potrzeb, zmienić złe nawyki, zmienić dietę. Tak żeby żyło się lepiej :-D hej :mrgreen:
To tak z mojej skromnej ajurwedyjskiej wiedzy :-D
_________________
hxxp://www.suwaczki.com/]

www.wegeblw.pl
www.zdrowieodkuchni.info
 
 
maga 
mama Zioma

Pomogła: 79 razy
Dołączyła: 03 Cze 2008
Posty: 4625
Skąd: sielsko izersko
Wysłany: 2014-12-31, 13:14   

Ja też '76. Wychowana na mleku, cukrze, białym pieczywie, mięsie (jeśli było). Owoce i warzywa na szczęście były obecne w naszym domu. Nie byłam karmiona piersią, bo to wówczas było passee. We wczesnym dzieciństwie posuwałam kaszę mannę na mleku, z cukrem. Potem standardowo - na kolacje i śniadania biały chleb z masłem i serem (wędlin odmawiałam od wczesnego dzieciństwa), albo jajko czy ryba z puszki. Czasem buła z dżemem/miodem. Warzyw mało, czasem pomidor do kanapki. I mleko. Zawsze dużo gorącego mleka, którego nie znosiłam w czystej postaci. Obiadowo standard - mięso (jeśli było) z ziemniakami i surówką, zupy na kościach, naleśniki na słodko, czasem pierogi z mięsem lub serem. Ot i cała dieta. Aha - słodycze. Herbata zawsze z dużą ilością cukru, chleb z masłem i cukrem, cukierki i inne łakocie. W podstawówce miałam dużą nadwagę i masakrastycznie psuły mi się zęby (regularna fluoryzacja? :lol: ). W czwartej klasie zaczęłam bardzo chorować - ciągłe anginy, przeziębienia, bardzo ciężkie zapalenie płuc z powikłaniami ciągnącymi się do czasu studiów. Wielokrotnie gściłam w szpitalach, miałam bardzo złe wyniki badań, podejrzenie zapalenia mięśnia sercowego, choroby reumatycznej itp.
Zdrowym jedzeniem zaczęłam interesować się w liceum. Mając dość wiecznej nadwagi szukałam diet - cud. Przez pół roku stosowałam modną wówczas dietę Diamondów, polegającą na niełączeniu białek i węglowodanów w jednym posiłku, porannym piciu świeżych soków i jedzeniu dużej ilości surówek. Myślę, że to był mój wstęp do wegetarianizmu, którym zainteresowałam się w wieku lat 16. Wówczas rzuciłam mięso, ale zostały ryby. Moja dieta początkowo nie wyglądała zbyt optymistycznie - chleb z żółtym serem i keczupem był produktem nr 1. Jadłam na szczęscie mnóstwo warzyw i dużo czytałam nt zdrowego odżywiania, przez co mój jadłospis wyglądał coraz bardziej sensownie. No i nagle niespodziewanie zauważyłam, że gdzieś zniknęły infekcje, zęby przestały mi się psuć i ogólnie czuję się dużo lepiej.
Mimo, że jakość jedzenia w latach 80 była inna niż obecnie (znacznie lepsza), to i tak nasze mamy nie karmiły nas dobrze. Za dużo mleka, za dużo cukru, za dużo białej mąki.
Moje dziecko jest od początku swojej drogi weganinem (no dobra, prawie ;-) ). Jest szczupły (mimo poteżnego apetytu od pierwszych chwil życia), ma mnóstwo energii, ma zdrowe zęby, nie choruje (obecnie nie jesteśmy zapisani nawet do żadnej przychodni), infekcje przebiegają najczęściej pod postacią potężnej gorączki, której nie zwalczam i która trwa 1 dzień. Kolejnego dnia moje dziecko jest zdrowe. Wierzę, że to zasługa (m.in) diety, do jakiej jest przyzwyczajony od samego początku.
_________________
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2014-12-31, 14:11   

Hmm, u mnie rzadko było mięso, zazwyczaj z własnej kury, za to z racji posiadania kur, często była jajka. Zup na kościach nigdy - prędzej z torebki, kasza manna oczywiście, cukier pamiętam na kartki, to samo słodycze, których jadłam znacznie mniej niż dziś i bez takiego wewnętrznego przymusu...
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
Poli 


Pomogła: 17 razy
Dołączyła: 07 Mar 2011
Posty: 1315
Skąd: Dania
Wysłany: 2014-12-31, 15:34   

Kasza manna u mnie takze standard, wmuszana na sniadanie, jak sobie przypomne to az mnie trzesie :-/ , mleko takze wmuszane na sile, poniewaz zdrowe, a mnie na sam zapach na wymioty zbieralo. I moj koszmar mleko z czosnkiem i miodem z gruba skorka , a blee :shock: cale dnie siedzialam przy szklance mleka poniewaz nie chcialam pic. Takze nie karmiono mnie piersia tylko pilam humane, kupowane w niemczech poniewaz u nas nic nie bylo. I jadlam ogromne ilosci jajek, podobno tak lubilam :roll:
_________________

 
 
maga 
mama Zioma

Pomogła: 79 razy
Dołączyła: 03 Cze 2008
Posty: 4625
Skąd: sielsko izersko
Wysłany: 2014-12-31, 18:47   

Kurcze, ten cukier na kartki a ja jednak pamiętam, że było go wszędzie pełno. Herbata z 3 łyżeczkami to był standard, chleb z masłem i cukrem, no i paskudne landrynki żarte w ogromnych ilościach. Mięso na kartki, towar deficytowy, a ja jednak mam w pamięci, że wcale tak mało go nie było. No i jeszcze pamiętam paskudny smak jajek, które były przechowywane w wapnie bodajże.
Aha - no i banany albo pomarańcze. Jak "rzucili" i mamie udało się załapać, dostawaliśmy po pół z bratem. Ale to już OT się tworzy ;)
_________________
 
 
virginia 

Dołączyła: 25 Mar 2015
Posty: 3
Wysłany: 2015-03-25, 13:54   

ja jako dziecko bardzo zdrowo jadłam, bo dziadkowie mieli gospodarstwo rolne i mamusia mnie samymi frykasami karmiła. wtedy w sklepach nie było ton słodyczy, więc zamiast słodyczy były owoce. jak tak teraz o tym myślę to miałam dużo szczęścia. pewnie dzięki temu nie mam nadwagi :P bo jak patrzę na współczesne dzieciaki i ich dietę to aż im współczuję.
 
 
sameskarby 


Dołączyła: 01 Paź 2013
Posty: 2
Wysłany: 2015-03-26, 08:45   

A ja, rocznik 85, też nie byłam prawie karmiona piersią (tzn. tylko do 3. miesiąca), bo mojej mamie wmówiono, że "mleko się skończyło". A edukacji i internetu nie było, więc poddała się:( MM też nie było, więc byłam pojona kaszą manną z cukrem na krowim mleku:/ I przez to do dziś mam problemy z nadwagą. Moi rodzice mieli gospodarstwo i jedli mnóstwo mięsa. Mięso na śniadanie, obiad i kolację, zawsze najlepsze i swojskie. Odpychało mnie to... Warzyw prawie nie było, np. często obiad składał się z samych ziemniaków i mięsa, bez żadnej surówki. sałatka była jedna - jarzynowa z majonezem!
_________________
Ja: hxxp://www.psycholog-pebe.pl/]psycholog-pebe.pl | Mąż: hxxp://ekopolis.com.pl/]ekopolis.com.pl
 
 
Trinity 

Dołączyła: 29 Cze 2015
Posty: 26
Wysłany: 2015-06-29, 12:42   

W sumie mniej niż niedoborów witamin, to obawiałabym się tak po prostu - złych nawyków w żywieniu. Mam brata, który warzyw je mało, ale trochę się jednak rusza, nie je dużo, w sensie nie tyje od lat i widać, że jest zdrowy, bo regularnie oddaje krew, a tam niedobory wychodzą.
Ja mam wrażenie, że dbam o to jedzenie bardziej, prawie codziennie gotuje, raz/dwa razy tygodniu piekę chlebki itd. Generalnie u nas jedzenie jest ważne, bawimy się nim, robimy z dziećmi sałatki i ciastka. Nie ma wielkiego parcia na cole, mcdonaldy, czy inne megacuda szeleszczęce. Czasami ustąpie i dzieciom coś kupie, ale jeszcze np. nie usłyszałam -mamo kup mi coli - pijemy głownie rozcieńczane soki. Zdarza nam się zamawiać pizze, albo "chińczyka".
 
 
saara 

Dołączyła: 02 Gru 2015
Posty: 8
Wysłany: 2016-01-02, 14:10   

Nie możesz tak myśleć. Na pewno są jakieś skutki tego, że w dzieciństwie odżywiałaś się źle ale najważniejsze jest to jak teraz się odżywiasz. Największy wpływ na nas ma to co jemy w danej chwili. Bardzo dobrze, że się nawrócilaś i to się liczy więc nie zamartwiaj się tym co było.
 
 
Magdalena55 

Dołączyła: 17 Lut 2016
Posty: 4
Wysłany: 2016-02-18, 19:09   

a ja sobie myślę ze fakt, zle jak się tak w dziecinstwie odżywialismy, czy jak widzimy dzieci objadajace się fast foodami czy innymi niezdrowymi specyfikami...ale jakby nie było, są ludzie którzy są aktywni całe życie, zdrowo się odżywiają...a i tak różnie się to życie i na różnych etapach konczy, wiec mysle sobie ze chyba nie ma reguły...starajmy sie zyc zdrowwo i aktywnie zeby lepiej sie czuc...tyle tylko mozemy...
 
 
kamma 
Magellan


Pomogła: 147 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 7442
Skąd: Bielsko-Biała
Wysłany: 2016-02-18, 19:36   

wielokropki... nastawiają mnie... melancholijnie...
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]hxxp://alterna-tickers.com]

hxxp://anilanastudio.blogspot.com/
Ostatnio na blogu: Wszystko jest możliwe
"Trzeba wierzyć w człowieka, koleś"
 
 
 
panikanka 


Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 24 Mar 2012
Posty: 888
Skąd: Toronto
Wysłany: 2016-02-18, 21:59   

kamma nie możesz tak myśleć :!: ;-)
_________________
hxxp://www.suwaczki.com/]

www.wegeblw.pl
www.zdrowieodkuchni.info
 
 
rud@ 

Dołączyła: 05 Paź 2017
Posty: 32
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 2017-11-13, 10:11   

Za młodu miałam po ciężkiej chorobie okres jedzenia WYŁĄCZNIE budyniu i rosołu. Wmuszane to było prośbami bo na groźby byłam jeszcze odporna- zbyt mała. Często angażowana była cała familia zwłaszcza ojciec, który robił na parapecie małpę :mryellow: Później nie raz i nie dwa lądowało to wszystko w ...szufladzie stołu, w którym namiętnie grzebałam (te wszystkie obieraczki, śrubokrety, otwieracze do konserw fascynowały mnie bez reszty). Zdjęcia z tego okresu do dziś istnieją w formie dowodu :mryellow:

Teraz zapach rosołu mnie odrzuca, budyniu nie jadłam juz ho ho i trochę.

(Kiedy mi przejdzie namiętność do sera?)
_________________
To właśnie cali śmiertelnicy – mają tylko parę chwil na tym świecie, a poświęcają je na komplikowanie najprostszych spraw. Terry Pratchett.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,26 sekundy. Zapytań do SQL: 13