wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Wielki kryzys!
Autor Wiadomość
eM 


Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 12 Lip 2013
Posty: 416
Skąd: Warszawa
  Wysłany: 2015-05-04, 19:29   Wielki kryzys!

W maju mija 5 lat odkąd postanowiłam, że nie będę jadła mięsa. Czym więcej czytałam tym bardziej byłam przekonana, że rezygnuje od razu ze wszystkich produktów zwierzęcych, co za tym idzie przechodzę na weganizm. Nie miałam z tym większego problemu, a zrobiłam to głównie ze względów etycznych.
Raz było lepiej, raz gorzej, ale zawsze byłam przekonana, że postępuję słusznie.

I tak w tym miesiącu mija 5 lat i nastąpił wielki kryzys :-(
I nie chodzi tu, że za czymś tęsknie, czy czegoś mi brakuje chociaż czasem nachodzi mnie ochota na kanapkę z żółtym serem :-> ale o moje zdrowie. Coraz częściej myślę, że jednak weganizm nie jest taki super jak go przedstawiają.
Często czytam, że po przejściu na weganizm wielu ludzi poczuło się lepiej, mają więcej energii i ogólnie jest super, u mnie tak nie było. Nie zauważyłam jakiegoś pogorszenia, ale znowu nie było też super ekstra. Za to od początku pojawiły się problemy z cerą, dostałam wysypki na twarzy, z którą zmagam się tak naprawdę do dzisiaj (pisałam o tym nawet w innym wątku), na początku zresztą moja twarz wyglądała tragicznie, swędziała i bolała, ale całe szczęście to minęło no i pozostała wysypka niestety.

Drugi problem to moja waga. Praktycznie zawsze byłam szczupła, ale teraz na weganizmie to nawet do szczupłych nie należę. Wyglądam po prostu jak wieszak :-( I mam już powiem szczerze dosyć bycia taką chudą. Po ostatniej imprezie, gdy co jakiś czas ktoś pytał - czemu taka chuda, czy się odchudzam, martwił, że może choruję na coś stwierdziłam, że mam już dość i muszę coś zmienić.
Bo naprawdę coraz bardziej wyglądam jakbym była chora, już sama nie mogę na siebie patrzeć. Otyłość jest koszmarna, ale niestety szkieletor też nie jest zdrowy. Całe szczęście nie wyglądam jak niektóre anorektyczki, ale jak tak dalej pójdzie to pewnie będę.
I niestety, ale nie jestem przykładem zdrowego weganina. Pewnie większość osób jak na mnie patrzy myśli sobie, że się odchudzam, albo że przez weganizm niedługo zniknę. Zresztą często słyszę żebym w końcu zaczęła jeść, a ja przecież JEM i to jak mi się zawsze wydawało zdrowo i porcje normalne. Czasem wolę nie mówić, że nie jem mięsa, bo wiem, że większość to jak wyglądam będą zwalać właśnie na weganizm (i może mają rację :-/ )

No i jeszcze zdrowie mi się posypało. Jak zawsze byłam okazem zdrowia (oprócz tych moich częstych opryszczek, ale one były i przed weganizmem) tak w tym roku chorowałam już ze cztery razy :!: Jak dla mnie to o cztery za dużo.
Gdy wszyscy wokół chorowali, mnie nic nie brało. Żadne grypy, przeziębienie, nic. No a w tym roku masakra. Najpierw wielkie przeziębienie (nie wiem co to było bo nie chodzę po lekarzach, może i angina) gorączka przez kilka dni (a wysoką gorączkę to ja miałam może w podstawówce ostatnio, a to i tak przez dzień może), ból gardła, masakryczny kaszel przez który na tydzień straciłam głos. I tak sobie chorowałam z dwa tygodnie gdzieś, może trochę dłużej, bo lekki kaszel męczył mnie jeszcze co jakiś czas. Myślę, ze choroba nie do końca ustąpiła i ten kaszel był tego objawem, bo po jakimś miesiącu, może trochę później wzięło mnie kolejne choróbsko. Tym razem okropny katar się pojawił (wcześniej nie miałam) i końcówka kaszlu, lekkie osłabienie. Po tej chorobie kaszel przeszedł. Myślę, że to był dalszy ciąg poprzedniej choroby, rozłożony na raty :evil:
To było z 3 tygodnie temu. A od soboty walczę z grypą żołądkową :-x (tak mi się przynajmniej wydaje, nie wiem bo nigdy nie miałam) Znowu gorączka, całe szczęście jednodniowa (no tyle gorączek to ja przez całe życie chyba nie miałam) no i problemy wiadomo jakie ;-)
Pewnie znalazłabym więcej minusów weganizmu niż plusów w moim przypadku.

Tak więc zaczynam się poważnie zastanawiać czy aby weganizm w moim przypadku to dobra droga i czy nie wyrządzam sobie tym krzywdy :-/
Napiszę jeszcze, że odżywiam się w miarę zdrowo (przynajmniej tak uważam) Chociaż przez ostatnie choroby waga jeszcze bardziej poleciała w dół ( a na to nie mogę sobie pozwolić, bo każdy kilogram jest dla mnie cenny ;-) ) Jadam różnorodnie, kasze wszelkiego rodzaju, strączki różne, warzywa też (chociaż zima, a szczególnie końcówka jest dla mnie zawsze ciężka i mam kryzys z jedzenie i gotowaniem), od niedawna włączyłam dużą ilość olei nierafinowanych, mąki przeróżne. Staram się aby naprawdę moje jedzenie było różnorodne i nie jeść ciągle tego samego.
Tak jak pisałam wcześniej, nie wiem czy to przez zimę czy ogólnie, ale mam ostatnio kryzys z gotowanie, jedzeniem. Nie wiem co gotować, nie mam ochoty stać przy garach, najchętniej to bym chciała żeby ktoś dla mnie pogotował przez jakiś czas, a ja bym tylko jadła :-) A ogólnie lubię gotować, przyrządzać nowe potrawy, no ale nie w ostatnim czasie.

Piszę to wszystko trochę żeby się wyżalić, ponarzekać no bo jak nie tu to gdzie. Wokół siebie nie mam żadnych wege ludzi. A większość od razu powiedziałaby mi żebym zaczęła jeść mięso.
A może ktoś miał podobnie i będąc na weganizmie przeszedł na wegetarianizm :?: Najczęściej słyszy się odwrotne historie, ale może jest ktoś taki, kto będąc przez dłuższy czas na weganizmie zrezygnował z niego. Może mu to w jakiś sposób pomogło w jego problemach?

Coraz bardziej myślę czy by na jakiś czas nie spróbować wegetarianizmu, ale w moim przypadku nie jest to wcale łatwe. Jak już wcześniej pisałam przeszłam na weganizm ze względów etycznych i niestety są one mocno zakorzenione. Ciężko mi się teraz przestawić na inne myślenie. Zrezygnować tak nagle z przekonań w które wierzyłam, ale z drugiej strony moje zdrowie jest najważniejsze.

Wyszedł mega długi post, ale czułam potrzebę podzielenia się z kimś moim problemem.
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2015-05-04, 19:49   

eM napisał/a:
No i jeszcze zdrowie mi się posypało. Jak zawsze byłam okazem zdrowia (oprócz tych moich częstych opryszczek, ale one były i przed weganizmem) tak w tym roku chorowałam już ze cztery razy :!: Jak dla mnie to o cztery za dużo.
Gdy wszyscy wokół chorowali, mnie nic nie brało. Żadne grypy, przeziębienie, nic. No a w tym roku masakra. Najpierw wielkie przeziębienie (nie wiem co to było bo nie chodzę po lekarzach, może i angina) gorączka przez kilka dni (a wysoką gorączkę to ja miałam może w podstawówce ostatnio, a to i tak przez dzień może), ból gardła, masakryczny kaszel przez który na tydzień straciłam głos. I tak sobie chorowałam z dwa tygodnie gdzieś, może trochę dłużej, bo lekki kaszel męczył mnie jeszcze co jakiś czas. Myślę, ze choroba nie do końca ustąpiła i ten kaszel był tego objawem, bo po jakimś miesiącu, może trochę później wzięło mnie kolejne choróbsko. Tym razem okropny katar się pojawił (wcześniej nie miałam) i końcówka kaszlu, lekkie osłabienie. Po tej chorobie kaszel przeszedł. Myślę, że to był dalszy ciąg poprzedniej choroby, rozłożony na raty :evil:

Hmm, nie wiem, czy trzeba o to obwiniać weganizm, ja nigdy weganką nie byłam, a kilka lat temu miałam taką falę - 4 choroby pod rząd, tak się przeraziłam, że zaczęłam łykać jakieś zwykłe witaminy i doszłam do siebie. A dla odmiany ostatnio mnie mało co bierze, a jeśli już, to dopiero w kwietniu, bo już jestem zmęczona po zimie.
Jeśli chodzi o Twoją dietę, to jak miałaby wyglądać, jeśli wrócisz do wegetarianizmu? Planujesz jakieś duże ilości jajek i nabiału jeść? No bo jeśli to byłby czynnik decydujący, to pewnie sporadyczne zjedzenie czegoś nie wegańskiego nic tu nie zmieni.
Suplementujesz B12 i D? Może już o tym gdzieś pisałaś, wybacz, że nie pamiętam.

Jeśli zaś chodzi o chudnięcie, to naprawdę przyczyna może być całkiem inna, może chora tarczyca, może jakaś alergia czy wręcz zaburzenia wchłaniania. Ja np. jem niewiele nabiału, a nigdy nie chudnę bez wielkich wysiłków w tym kierunku. Przemianę materii mam na pewno OK, bo paznokcie i włosy rosną mi jak szalone :)

Poza tym - może warto się wybrać do dietetyka?
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
Alispo 


Pomogła: 127 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 5941
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-05-04, 20:24   

Podstawowe badania zrób, zastanów sie czy odpowiednio suplementujesz, jakby co znajdź dobrego vege-dietetyka.Moze tez nie sluzy Ci cos co jesz często? A może jednak jesz za malo? Przyczyny nie musza tez wynikać z diety,wiec zacznij od badań.
_________________
facebook.com/dtogon
 
 
eM 


Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 12 Lip 2013
Posty: 416
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-05-04, 20:46   

Lily napisał/a:
Jeśli chodzi o Twoją dietę, to jak miałaby wyglądać, jeśli wrócisz do wegetarianizmu? Planujesz jakieś duże ilości jajek i nabiału jeść? No bo jeśli to byłby czynnik decydujący, to pewnie sporadyczne zjedzenie czegoś nie wegańskiego nic tu nie zmieni.
Suplementujesz B12 i D? Może już o tym gdzieś pisałaś, wybacz, że nie pamiętam.

No właśnie i tu jest też problem, bo nie wiem czy w ogóle mogłabym się przekonać do jajek, sera i innych rzeczy.
Ale tak sobie myślę, że nawet gdybym czasem zjadła coś wegetariańskiego to już jest coś. Szczególnie jak jestem gdzieś w gościach i najczęściej nie mam co jeść, wszelkie uroczystości, a ja siedzę i zajadam to co mogę, czyli praktycznie nic i siedzę głodna :(
B12 suplementuję, D łykałam, ale niedawno mi się skończyło i od jakiegoś czasu nie biorę, korzystam ze słońca.

Badania kontrolne robię mniej więcej co rok i są ok. U dietetyka ostatnio byłam, ale niestety nie jestem zadowolona z wizyty. Mam już dosyć wszelkiego rodzaju lekarzy, rzadko który pomaga.

Moje problemy zaczęły się niestety wraz z weganizmem, szczególnie chudnięcie i problemy z cerą. Wcześniej takich problemów nie miałam.

A co do włosów i paznokci Lily mam podobnie, rosną jak szalone :)
 
 
arahja 


Pomogła: 26 razy
Dołączyła: 23 Cze 2008
Posty: 1148
Skąd: brno
Wysłany: 2015-05-04, 21:41   

Co jesz? Ile jesz?

Ostatnio miałam podobny "kryzys", choć może po prostu spadek formy: jestem przemęczona, nie mam czasu porządnie jeść, czułam się ograniczona tym, że nawet nie mogę kupić jednej rzeczy w kantynie w pracy, a często nie mam czasu ugotować sobie obiadu / nie mam pomysłu / skończą mi się sklepy przed powrotem do domu... W Polsce żywiłam się dużo lepiej, była o wiele lepsza dostępność warzywniaków i codziennie zajadałam coś świeżego. Tu niestety tylko supermarkety, a tych nie cierpię = przerzuciłam się dość mocno na sojowce-gotowce. Ale powoli przechodzi, żal się zmienia we wkurzenie, że tak wiele obszarów życia człowieka jest postawionych na eksploatacji zwierząt.
_________________
hxxp://czeski-sen.blogspot.cz
 
 
jaskrawa 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 21 Lip 2011
Posty: 2217
Skąd: Międzyborów
Wysłany: 2015-05-05, 00:24   

eM, aż mnie zaskakujesz! u mnie przejście na weganizm zawsze wiąze się z przytyciem (przechodziłam już kilka razy, wstyd się przyznać. etyczna motywacja JEST, ale jest też ogromne wręcz kompulsywno-depresyjne łakomstwo, a niemąż wszystkożerny, kupujący namiętnie czekolady mleczne, jaja, sery i inne takie, nie pomaga mi w tym). zawsze wiąze się to z większą ilością zeżartych wegaskich słodyczy, zapychaniem się chlebem z wynalazkami typu masło orzechowe z dżemem, sezamowe i tym podobne. co gorsza - cukier, kawa, brak porządnej białkowej energii z jajek (w lodówce zawsze mam eko - gdy akurat jestem weganką, to dla dzieci są i chłopa właśnie takie, a ostatnio od fajnych sąsiadów, którzy mają kury i co więcej nie jedzą ich, tylko pozwalają dożyć starości :) ) i masła.
szczerze mówiąc też jestem na "zakręcie". mam zwiększony metabolizm przez nadczynność tarczycy. skoroś taka chudzina, zbadaj to, szalejąca tarczyca odchudza porządnie i gdyby nie moja wrodzona żarłoczność, wyglądałabym jak śmierć, a tak jestem po prostu raczej szczupła, ale jeszcze w normie. u mnie jeszcze dochodzi karmienie cyckiem. generalnie mam potrzebę zjedzenia jakichś ośmiu miliardów kalorii dziennie - a jeszcze dietetyczka poradziła mi, bym przeszła na b-g, bo jest szansa, że tarczyca się ogarnie. na b-g to w ogóle umieram z głodu, mówię Ci.
szczerze mówiąc, ale to Twoja decyzja, doradziłabym Ci raczej postawę, którą ja praktykuję (obecnie nie, ale wielokrotnie tak i mogę się założyć, że prędzej czy później do niej wrócę, chyba że przetrwam do czasu, gdy dzieciory będa więcej zajmować się własnuymi sprawami, a ja będę mała więcej czasu na gary) - tak zwany weganizm domowy. czyli - na co dzień nie jem nabiału itd., ale gdy zmusi mnie życie, to jem - to znaczy wtedy, gdy naprawdę nie mam kiedy zrobić sobie wałówki (dwoje małych i zajebiście energicznych, nigdy nie śpiącycych dzieci). jeśli jadę w gości, to po to, by w końcu odpocząć, bo teściowa się zajmie jednym, a szwagierka drugim, a jedzenie wjeżdza na stół. I generalnie ja wtedy zazwyczaj wymiękam. po pierwsze dlatego, ze nie jestem okazem zdrowia - więc moje argumenty o tym, że weganizm taki zdrowy, mogę sobie potłuc o kant dupy. po drugie - żeby nie wchodzić po raz setny w te straszliwe rozmowy, dlaczego ja znowu czegoś nie jem (nienawidzę tego), po trzecie - bo jestem strasznie głodna non stop i chcę jeść (oczywiście mięsa nie jem, ale sama wiesz, że z kotleta łatwo zrezygnować, gdy na stole jest ser, masło itd, a mi mama i teściowa potrafią zrobić doskonałe wegetariańskie rzeczy z nabiałem. i zjadam je.
tak samo w te dni, kiedy nie zadbałam z powodu ogólnego pędu i braku zorganizowania, o dostateczną ilość produktów zabezpieczających tyły weganina. albo koleżanka do pracy przynosiła niewegańskie ciasto i przykro jej, że nie zjem. i tak dalej. pamiętam, że najdłużej wytrzymałam na diecie wegańskiej półtora roku. i zawsze było cholernie dziwnie, całe mięsożerne otoczenie bawiło się, a ja rezygnowałam ze służbowych imprez, żeby nie chodzić wiecznie z pojemniczkami albo pustym żołądkiem. tyle ze wtedy miałam faceta weganina i trzymało mnie to przy życiu.
w skrócie "weganizm domowy" (sama wymyśliłam to głupawe pojęcie ;) zakłada - nie jem nabiału, ale poza domem na imprezie czy rodzinnym obiedzie, gdy nic nie zdązyłam zrobić sobie - jem nabiał. czyli taki udawany weganizm z dyspensami na sytuacje, gdy lepiej po prostu sobie odpuścić.
wiem, że zaraz znowu ktoś powie (jak mi ostatnio powiedziano), żebym się przyznała, że nie jestem gotowa, że nie chcę być tak naprawde weganką czy coś tam. ale trudno, chrzanię, bo wiem, że to nie do końca prawda i wszystko jest względne. gdybym miała wsparcie chociaż jednej osoby w rodzinie. i chociaż jakąś babcie na miejscu do pomocy... ja mogę być weganką jeśli chodzi o różnorodność pożywienia - wegańskie mi wystarcza. ale gdy przychodzą te wszystkie sytuacje - goście, brak czasu, pęd - jeszcze moje próby pracowania w domu :( . przy moich potrzebach energetycznych - stoję ciągle przy garach. inna sprawa, że ciągle i tak jestem głodna.
do tego wszystkiego stale nawracająca depresja (nie mogę obecnie brać leków, bo karmię).

co do samego weganizmu, wiesz co, im więcej czytam - a czytam naprawdę sporo ostatnio dietetycznych publikacji (akademickich, nie strony typu "natura.com.pl", lecz suche fakty na temat naszych potrzeb, bez mitów) - wychodzi ogólny bilans, że weganizm wcale nie jest taki zdrowy, wbrew temu, co napisał Campbell. Campbell mocno wszystko podobno uogólnił, pominąć mógł wiele kwestii - przede wszystkim zagrożeń płynących z białek roślinnych (ale też nabiału, fakt, a jednak są tacy, którzy lepiej tolerują białko z nabiału niż białko roślinne, które wywołuje reakcję autoimmunologiczną).
i owszem, u ludzia, który jest generalnie zdrowy, spoko. tyle że weganizm nie jest dietą kompletną - a skoro wiemy już o pewnych sprawkach typu B12 czy D, to naprawdę stawiam dolary przeciw orzechom, że zaraz się dowiemy o kolejnych.
na przykład kwestia NNKT. niestety, z tego co czytałam, nasze ukochane mielone siemię i orzechy mogą nam mocno nie wystarczać... jak sobie radośnie mniemamy. generalnie wychodzi na to, że trzeba się naprawdę cholernie mocno postarać albo jeść sporo suplementów, by rzeczywiście zapewniać sobie wszystko, co wszystkożerny z natury człowiek zjadał sobie wraz z rybą, którą sobie złowił i kawałkiem mięcha, które sobie złapał choćby czasem... i wcale nie chodzi o białko czy żelazo. bo zjadamy znacznie więcej błonnika, rozmaitych antyodżywczych składników (np. z soi) i próbując sobie "zastąpić" coś tam zjadamy za dużo czegoś, co nam może zaszkodzić, wpędzając się w alergie czy problemy autoimmunologiczne.
cholera wie, według tego, co czytam na stronach Wiesz co jesz gluten i soja mogą być dla niektórych niebezpieczne. a ja na diecie wegańskiej zawsze nadrabiałam "braki" chlebem i tofu. zawsze zwiększone dawki tego były. ostatnia próba wegańska - podczas początków karmienia - za każdym razem nawrót choroby G-B. teraz wyrzuciłam gluten, soję... tylko że skądś muszę brać moje milion kalorii, a wszędzie ograniczenia. tego nie, tamtego też nie.

wydaje mi się, że może za dużo jesz przetworzonych termicznie rzeczy - gotowanych, pieczonych, smażonych, glutenu z mąk - które to mogą powodować zmęczenie i kryzys. może zainspiruj się witarianizmem? ostatnio wpadłam na takie coś jak Raw Till 4 (nie znałam tego wcześniej) i muszę powiedziec, że ciekawie to wygląda. nie przerażaj się, że "witarianizm" czyli jeszcze większy hardkor niż weganizm, więc w ogóle masakra :) bo to RT4 to wcale nie takie hardkorowe. ja ostatnio częściowo trzymam się tej diety (nie licząc pojedynczych dni, kiedy naprawdę bardzo brakuje czasu, chłopa nie ma całe dnie i nie mam jak zdobyć porządnej ilości warzyw i owoców). generalnie chodzi o to, że od rana je się na surowo, a po czwartej "normalnie" ;) . ja to interpretuje na luzie - czyli domyślam się, że chodzi o to, by jak najwięcej człowiek zjadł surowizny, czyli wg witariańskich zasad najbardziej wartościowego żarcia - ale jednocześnie nie miał poczucia, że jego życie się skończyło i nie może sobie wieczorkiem ze znajomymi iść na pizzę (oczywiscie wegańską ;) . więc - ja sobie robię tak, że od rana szejki zielone i inne takie, surówki, duże ilości zieleniny i owoców - a po czwartej jem po prosu obiad z kaszą czy strączkami itd.. kolację to już różnie, czasem surowa, a czasem jest to gotowana jaglanka z jabłkiem, razem z dzieckiem zjadam. generalnie to działa o tyle że eliminuje problem osłabiania się i zabierania sobie energii przez trawienie tych wszystkich chlebów, gotowanych kasz itp. przez cały dzień. a jednocześnie można porządnie "dojeść" tym normalnym obiadem. fajna sprawa jak dla mnie. dni kiedy trzymam się tej diety są dla mnie lepsze, czuję się zdrowiej, mam jakoś więcej sił.
tyle że nie wiem, czy potem nie przychodzi kryzys właśnie dlatego że się przegłodziłam - i potem w końcu przychodzi dzień, że od rana zapycham się bezglutenowymi wegańskimi plackami z jabłkami.
nic więcej nie napisze, bo wyszzedł mi elaborat.
przemyśl raw till 4 lub po prostu więcej owoców i surowizny. i zbadaj tarczycę. i wyluzj, jeśli czujesz, że się męczysz.
_________________
hxxp://dzieciory.pl]dzieciory.pl - trochę niecenzuralny blog o dzieciorach
--
hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://www.suwaczki.com/]
 
 
Alispo 


Pomogła: 127 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 5941
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-05-05, 08:30   

Mam wrazenie, ze nie bardzo wierzycie ze weganizm moze byc zdrowy,a z takim podejsciem w sumie nietrudno o kryzysy. Zgadzam sie z Lily w tej kwestii, ze tak naprawde dodatek nabialu niewiele by zmienil (a z kolei dorzucac jego ogromne ilosci to na pewno nie byloby zdrowe)
_________________
facebook.com/dtogon
 
 
jaskrawa 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 21 Lip 2011
Posty: 2217
Skąd: Międzyborów
Wysłany: 2015-05-05, 08:35   

Alispo, jeśli ktoś jest weganinem i czuje się dobrze, to wierzy.
Jeśli się nie czuje dobrze, tak jak eM, to co ma myśleć?

Ja, mimo wszystko, wierzę w weganizm, ale nie mam do niego bezkrytycznego totalnie stosunku. Generalnie bardziej jestem w tej chwili weganką ze względu na przekonania, niż na zdrowie.
_________________
hxxp://dzieciory.pl]dzieciory.pl - trochę niecenzuralny blog o dzieciorach
--
hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://www.suwaczki.com/]
 
 
eM 


Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 12 Lip 2013
Posty: 416
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-05-05, 09:25   

jaskrawa, dzięki za tak wyczerpującą odpowiedź :) Aż nie wiem od czego zacząć, bo czytając to miałam ochotę powiedzieć - dokładnie tak. Mogłabym się podpisać pod tym co napisałaś z małymi wyjątkami ;)

Co do tarczycy, to badałam sobie w zeszłym roku, chodzi o TSH, tak? Wyszło w normie.
To nie jest tak, że chudnę cały czas. Moja waga była ok, po przejściu na weganizm zgubiłam kilka kilogramów niestety i taka waga utrzymywała się cały czas, było to najczęściej +/- 1kg, ale nigdy nie mogłam zdobyć tych kilka kilogramów więcej, które są mi potrzebne. A jeszcze w tym roku, przez te choroby moja waga poleciała w dół, pewnie nadrobię te utracone kilogramy, ale nie zdobędę nowych :-|
Powiem szczerze jaskrawa, też właśnie myślałam o takim domowym weganizmie. Bo w domu jakoś sobie radę dam, dawałam przez tyle czasu, ale najgorsze są właśnie wszelkiego rodzaju uroczystości, imprezy, gdzie wszyscy się zajadają, a ja siedzę i tylko podziwiam. I dodam, że siedzę najczęściej głodna bo podobnie jak Ty uwielbiam jeść i mogłabym jeść non stop tylko czasami po prostu nie mam co i muszę odmawiać. Z tego powodu też unikam większości imprez bo nie chce po raz kolejny mówić, że tego nie jem, tego nie mogę, a mój wygląd mówi sam za siebie ;)

Co do samego weganizmu co napisałaś, też czasem sobie myślę, że skoro jest on taki zdrowy to czemu trzeba łykać tyle suplementów. Akurat mój wybór bycia weganką jest bardziej z powodów etycznych niż zdrowotnych, ale zewsząd się słyszy i czyta, że weganizm jest bardzo zdrowy, oczywiście przy dobrze skomponowanej diecie. Dlatego chciałabym brać jak najwięcej z pożywienia, a jak najmniej łykać suplementów. Może jeszcze znajdę swoją dietę cud ;)

Nie wiem jak sobie radzisz na diecie bez glutenu, ja ostatnio za radą dietetyczki ograniczyłam pszenicę i jak sobie pomyślałam, że miałabym jeszcze zrezygnować z glutenu (co, co jakiś czas mi się zdarza) to chyba bym całkowicie znikła :)
Niestety co do raw till 4 to nie jest ona dla mnie. Szczerze to nie próbowałam, ale właśnie dietetyczka zaleciła mi jeść więcej gotowanych warzyw, zup niż surowych, ze względu na te moją nieszczęsną twarz i muszę powiedzieć, że chyba lepiej się czuję na gotowanym niż surowym. Mój organizm po prostu chyba sobie nie radzi z przetrawieniem dużej ilości surowizny :-/

arahja, teraz to lepiej żebym nie pisała co jem bo przez ostatnie miesiące moja dieta jest kiepska. Przez te ciągłe choroby mój jadłospis był ubogi. Co zaczynałam jeść lepiej znowu coś mnie dopadło. Mam nadzieję, ze teraz już wyjdę na prostą.

A tak, to różnie. Śniadania najczęściej jakieś kasze, płatki z dodatkami, czasami placki. Obiad to różnie, dania jednogarnkowe (strączki z warzywami) z kaszą, makaronem, ryżem - zależy. Ziemniaki z jakimiś kotletami, surówka. Kolację u mnie to ostatnio zupy, za radą dietetyczki. Pomiędzy tymi posiłkami zajadam kanapki, czasem jakieś ciasto, ciastka, zależy co mam i na co mam ochotę.

I właśnie z kolacjami mam największy problem. Nigdy nie wiem co mam zjeść. Jak obiady i śniadania nie są dla mnie problemem to kolacja niestety jest. Teraz najczęściej zajadam zupy, ale też nie zawsze. Nie wiem co poza tym mogłabym jeść. Macie jakieś propozycje?

Alispo, gdybym nie wierzyła to bym nie była tyle czasu weganką. Nie odmawiałbym za każdym razem gdy ktoś proponuje mi pizze z serem, albo mały kawałek ciasta, albo zupę ze śmietaną czy cokolwiek innego co kłóci się z moimi przekonaniami żywieniowymi. I nie ważne czy to jest ktoś obcy czy rodzina mojego narzeczonego, która nie rozumie, że tego nie jem i za każdym razem muszę na nowo odmawiać, a potem słyszeć, że nic nie jem i kilka innych słów (oczywiście nie w twarz). Zawsze byłam wytrwała w swoich przekonaniach, jestem upartą osobą i nawet jak byłam bardzo głodna, nawet jak kilka osób patrzyło na mnie jak na dziwoląga, jak byłam jedynym odmieńcem w towarzystwie zawsze zostawałam przy swoim bo wierzyłam, że postępuję słusznie i nadal wierzę, że weganizm jest czymś dobrym. Dobrym dla zwierząt, ale nie wiem czy dla mnie. Dlatego tutaj napisałam. Po prostu czuję, że mój organizm woła o pomoc, a ja zawsze starałam się słuchać swojego organizmu, bo wiem, że on najlepiej wie czego potrzebuję do pełni szczęścia.
Więc takie słowa, że ktoś nie wierzy w weganizm bolą. To jest właśnie spojrzenie większości wegan, że weganizm jest zdrowy dla każdego i nie może być inaczej. Tak już jest i tak musi być.

Kurcze, zaczęłam pisać tego posta przed 8 i tyle czasu mi się zeszło 8-)
Ostatnio zmieniony przez eM 2015-05-05, 09:59, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Alispo 


Pomogła: 127 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 5941
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-05-05, 09:38   

Chodzilo mi o to,ze może byc zdrowy,nie jest z zasady dietą niedoborową. Chyba poszukalabym fajnego weganskiego dietetyka i może w miare możliwości więcej kalorii.A jaka dawkę b12 bierzesz?
_________________
facebook.com/dtogon
 
 
eM 


Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 12 Lip 2013
Posty: 416
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-05-05, 09:59   

B12 biorę 1000µg, wcześniej pół codziennie, teraz całą co parę dni. Nie wiem jak jest lepiej bo różne źródła różnie podają.

A znasz może Alispo jakiegoś wege dietetyka sprawdzonego? Może ktoś może takiego polecić z Warszawy/Poznania?

Pewnie ludziom którzy obracają się w kręgu wege społeczności, mają takich znajomych jest łatwiej. Ja niestety/stety mogę liczyć tylko, albo aż na moją mamę, która zawsze coś dla mnie upiecze, czasem ugotuje i mojego brata, który coś do zjedzenia przyrządzi.
 
 
jaskrawa 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 21 Lip 2011
Posty: 2217
Skąd: Międzyborów
Wysłany: 2015-05-05, 10:34   

Alispo, dieta wegańska nie jest dietą kompletną, już sama konieczność suplementacji B12 o tym świadczy. Poza tym jest jeszcze problem z konwersją kwasu alfa-linolowego do EPA i DHA, która często bywa (nie chcę powiedzieć, że nigdy nie jest, bo to zalezy od różnych czynników, wystarczającej ilości odpowiedniego enzymu i witamin np z grupy B) niewystarczająca. Więc samo siemię może nie wystarczyć, bo musielibyśmy zjeść go o wiele więcej niż te dwie łyżki dziennie.

Dieta wegańska to nie jest naturalna dieta wszystkożernego człowieka, tylko wynalazek naszych czasów. Możemy ją stosować i być zdrowi tylko dzięki nowoczesnej farmacji, taka prawda. Natomiast zwiększona podaż np. owoców czyli fruktozy, substancji antyodzywczych, która często może się w diecie wegańskiej pojawić, może zaburzać procesy wchłaniania i trawienia.
to wszystko nie jest takie proste, jak mi się kiedyś wydawało. gdybym się dobrze czuła na diecie wegańskiej, pewnie nigdy nie zaczęłabym szukać informacji. ale niestety, choruję i to poważnie. pośrednio prawdopodobnie w wyniku weganizmu. mówię pośrednio - nie z powodu niedoborów, ale nadmiaru pewnych rzeczy w diecie.


eM, co do witarianizmu, to polecam Ci poczytanie trochę o nim. też zawsze myslalam, że gotowane bardziej mi sluzy, niż surowe. po surowym zawsze miałam wzdęcia, zgagi itd, ale jak się trochę dokształciłam ;) i zaczęłam stosować zasady niełączenia pewnych produktów, te problemy zniknęły i teraz bez problemu daję radę przez sporą część dnia wytrzymać na surowiźnie. cera się wręcz poprawiła, serio! miałam wysuszoną skórę, a dzięki większej jednak ilości owoców, szejkom na śniadanie itd., chuyba się nawodniłam bardziej, jem więcej witamin na pewno, niezniszczonych przez obróbkę termiczną. dietetycy często zalecają gotowane rzeczy, chyba TMCH też poleca gotowanie, ale szczerze mówiąc nie wiem czy to wszystko jest takie słuszne. myślę, że gdyby nie nadczynność/zwiększony metabolizm i karmienie, dałabym radę cały dzień.
na Twoim miejscu zbadałabym jezcze FT3 i FT4, kiedyś wyczytałam na jakimś forum, że TSH może być prawidłowe, a hormony już nie.
i w ogóle badania sobie zrób. może to jeszcze coś innego, z netu nie masz szans się dowiedzieć.
_________________
hxxp://dzieciory.pl]dzieciory.pl - trochę niecenzuralny blog o dzieciorach
--
hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://www.suwaczki.com/]
 
 
zlotooka 


Pomogła: 6 razy
Dołączyła: 18 Kwi 2013
Posty: 1849
Skąd: Łódź
Wysłany: 2015-05-05, 10:55   

"weganizm domowy" - podoba mi się :-) Też go stosuję :-) (no, pomijając słodycze, bo tu nie zawsze się trzymam :oops: )

eM, co do kolacji, to ja zawsze jem duże (też brakuje mi kg, karmię i ciągle głodna chodzę). Zazwyczaj zupa albo chleb (domowy zakwasowiec z ziarnami, no glutenowy oczywiście), pasty ze strączków lub jakieś pasztety, bardzo lubię też sałatki typu: liście + ugotowany strączek + oliwa, posypane gomasio albo posolone.
A co do przekąsek między posiłkami - próbowałam też utyć jedząc dużo słodyczy, nie działało :-> za to zęby trochę się popsuły... Teraz mam orzechy w miseczce i sobie je chrupię, no i owoce jakieś.
_________________
hxxp://www.suwaczki.com/]

hxxp://kie-lbie-we-lbie.blogspot.com/
hxxp://wegeblw.pl/
 
 
jaskrawa 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 21 Lip 2011
Posty: 2217
Skąd: Międzyborów
Wysłany: 2015-05-05, 11:03   

Na kolację tofucznica może być, o ile ta tarczyca na pewno zdrowa :)
Ja jem często kaszę z jabłkiem.
Często te po prostu zupę z obiadu zjadam na kolację :)
Bezglutenowych mąk nakupiłam i piekę placki jaglane z jabłuszkiem - pycha! Mąka jaglana plus kukurydziana, trochę mleka ryżowego, trochę oleju, starte jabłko i trochę sody :)
_________________
hxxp://dzieciory.pl]dzieciory.pl - trochę niecenzuralny blog o dzieciorach
--
hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://www.suwaczki.com/]
 
 
Martuś 


Pomogła: 73 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 3101
Skąd: Langfuhr
Wysłany: 2015-05-05, 11:04   

Abstrahujac od waszych refleksji na ten temat, bo sama weganka z roznych powodow nie jestem, mimo, ze etycznie mi to bliskie, to chcialam odniesc sie do stwierdzenia, ze niewielka ilos nabialu by nic nie zmienila. Uwazam wrecz przeciwnie, w odzywianiu diabel tkwi w szczegolach i kazda drobna modyfikacja diety w odniesieniu do indywidualnych potrzeb danej osoby moze duzo zmienic. Wystarczy spojrzec na wapn, o ktory chyba najtrudniej na diecie weganskiej, za to jedzac niewielkie ilosci nabialu mozna zaspokoic zapotrzebowanie organizmu w duzej czesci, a reszte uzupelnic roslinami (tu fajne zestawienie: hxxp://www.udietetykow.pl/zrodla-wapnia-w-diecie/ ). Na stronie fp Wiemy co jemy bylo sporo na ten temat. Za to niestety zaspokojenie zapotrzebowania na wapn np w okresie karmienia piersia, gdzie wynosi ono ok 1500 mg jest na diecie weganskiej bardzo trudne, wymaga mnostwa czasu i szczegolowego planowania diety, a raczej malo ktora mama moze sobie na to pozwolic. Dodajmy, ze wapn to nie tylko kosci, ale kwestia regulacji hormonow i procesow zapalnych w organizmie (wiecej: hxxp://biuletynfarmacji.wum.edu.pl/1403Szeleszczuk/Szeleszczuk.html ). Poozostają jeszcze nie mniej ważne kwestie np. witaminy B12, do tego DHA i wit. D (ale to kwestie nie tylko na diecie weganskiej, niemniej ona najbardziej potencjalnie niedoborowa pod wzgledem tych substancji). Podsumowujac, to z calym szacunkiem do diety weganskiej, ale trudno jest zbilansowac ja idealnie (szczegolnie w przypadku karmienia piersia i/lub problemow ze zdrowiem) nie wkladajac w to duzo czasu i wysilku, a im wieksza roznorodnosc pozywienia, to diete ulozyc latwiej (abstrahuje tu od kwestii etycznych). Dlatego moim zdaniem w sytuacji pojawienia sie problemow zdrowotnych od czasu przejscia na weganizm, kiedy chce sie przy nim pozostac, co w pelni rozumiem, konieczna jest konsultacja z dietetykiem i zrobienie bardziej szczegolowych analiz krwi, a do tego suplementacja poza B12 jeszcze wit D, DHA i rozwazenie suplementacji wapnia, zaleznie od wynikow badan i podazy w diecie.
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]
hxxp://alterna-tickers.com]
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2015-05-05, 11:21   

Ale przecież nie tylko Campbell robił badania nad dietami roślinnymi, w ostatnich miesiącach zdarzyło mi się trafić w tv na Planete czy innym Discovery na programy o tym, że dieta roślinna leczy, zwłaszcza choroby serca. Owszem, bez dodatku B12 czy D się raczej nie obejdzie, ale pomyślcie, ile witamin w tabletkach wciągają jedzący mięso. Dla nich jest ten cały przemysł, nie dla nas, nas jest za mało. Poza tym i tak myślę, że lepsza dieta w 100% wegańska, nawet gdyby miała być niedoborowa i wymagała podpórki, niż to, co czasem widzę - czyli mięso i ziemniaki/ryż/makaron, żadnych warzyw i owoców, bo "nie lubię". Oczywiście weganizm może być oparty na wegańskich słodyczach, ale przecież wiemy, że nie o to chodzi. Trzeba jeść różnorodnie.
Mam taką znajomą, która często choruje wraz z całą rodziną, a jak choruje, to się żywi mrożonkami (pizza itd.), siłą rzeczy zdrowie się jej sypie jeszcze bardziej i tak w kółko. Ona jakby nie dostrzega tego związku, zdrowo to się może odżywiać - ale jak jest zdrowa...
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
jaskrawa 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 21 Lip 2011
Posty: 2217
Skąd: Międzyborów
Wysłany: 2015-05-05, 11:23   

Martus, masz rację z tym nabiałem, ja bym powiedziała tez , że jajka mogłyby pomóc. Wiele zwierząt kradnie jajka ptaków i zjada, to naturalne pożywienie różnych wszystkozernych gatunków.
Ale to wszystko kwestie zdrowotne, daleka jestem,wbrew pozorom od odwodzenia kogoś od weganizmu. Da się, ale to bywa trudne. Fakt ze ktoś może dobrze się czuć przez kilka lat diety weganskiej, nie świadczy niestety o braku niedoborów, warto się rzeczywiście dokuczać stale albo konsultować z dietetykiem. Niestety braki w diecie często wylaza dopiero w kryzysowych momentach - takich jak ciąża, karmienie, albo po prostu wiek. Z kolei ludzie wszystkojedzacy często świetnie czują się przez większość życia (nie mają niedoborów), a potem, po pięćdziesiątce się zaczyna - nadciśnienie, choroba wieńcowa itd. Pocieszam się, że to może dobrze, że teraz jestem chora i juz teraz muszę uczyć się jak komponować dietę :)
W Warszawie polecam panią Desmond, ale niestety znalazlam ja tylko w prywatnej przychodni, cholernie drogie są wizyty.
_________________
hxxp://dzieciory.pl]dzieciory.pl - trochę niecenzuralny blog o dzieciorach
--
hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://www.suwaczki.com/]
 
 
jaskrawa 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 21 Lip 2011
Posty: 2217
Skąd: Międzyborów
Wysłany: 2015-05-05, 11:29   

Lily, tak, tez myślę że lepszy weganizm od beznadziejnej diety tradycyjnej gdzie za dużo białka itd.
Po prostu trzeba być świadomym zagrożeń, na każdej diecie.
_________________
hxxp://dzieciory.pl]dzieciory.pl - trochę niecenzuralny blog o dzieciorach
--
hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://www.suwaczki.com/]
 
 
eM 


Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 12 Lip 2013
Posty: 416
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-05-05, 11:56   

jaskrawa, badania kontrolne będę robić pewnie w tym miesiącu jakoś, jak już wcześniej pisałam robię sobie co roku podstawowe badania, czasami dodatkowo jakieś inne.

zlotooka, właśnie co do słodyczy. Też co chwila słyszę, że na słodyczach można utyć, ale akurat w moim przypadku to się nie sprawdza. Lubię słodkie, chociaż już od dawna ograniczyłam cukier i raczej wybieram inne formy słodzenia, chociaż cukier też, ale nie w tak dużych ilościach jak jeszcze kilka lat temu. Na słodkim to sobie można tylko zdrowie popsuć i zęby jedynie ;)
Tak samo jak wszelkie mączne potrawy mnie nie tuczą.
Kanapki tez jadam z własnym zakwasowcem, gluten jadam więc najczęściej jest to jakiś razowiec.

Dzięki za sugestie co do kolacji. Widzę, że jadacie podobnie do mnie :)

No właśnie, te jajka. Mój brat mnie do nich właśnie namawia najbardziej. Też jest przekonany, że mogłyby mi pomóc i że mają w sobie dużo dobroci i tym podobne.

Martuś, takie mi właśnie myśli nachodzą, że jednak mała zmiana może dużo dać w moim przypadku np.

jaskrawa, a mogłabyś mi napisać na PW ile kosztuje wizyta i jak długo się czeka na nią?
 
 
eM 


Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 12 Lip 2013
Posty: 416
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-05-05, 11:58   

Też jestem zdania, że weganizm i wegetarianizm (oczywiście dobrze zbilansowany) jest zdecydowanie zdrowszy niż tradycyjna dieta, szczególnie jak widzę odżywianie niektórych osób i późniejsze tego efekty.
 
 
kml 

Pomogła: 5 razy
Dołączyła: 21 Sie 2013
Posty: 2181
Skąd: Śląsk
Wysłany: 2015-05-05, 21:35   

jaskrawa napisał/a:
pośrednio prawdopodobnie w wyniku weganizmu.

Moim zdaniem jest odwrotnie: ponieważ chorujesz, to dieta Ci nie służy. Nie można oceniać wpływu diety na zdrowie, jeśli organizm nie funkcjonuje jak trzeba.

Chciałabym żeby wegenska dieta mnie odchudzila :)
_________________
hxxp://www.suwaczek.pl/]
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2015-05-05, 22:14   

kml napisał/a:
Chciałabym żeby wegenska dieta mnie odchudzila :)
Tak naprawdę w naszym najadającym się społeczeństwie (ilościowo, kalorycznie) większość ma problemy z utrzymaniem odpowiednio NISKIEJ wagi. Jeśli ta waga wbrew woli i mimo normalnego jedzenia spada, to coś jest nie halo ze zdrowiem. Normalną funkcją organizmu jest gromadzenie nadmiaru pożywienia w postaci tłuszczu na gorsze czasy (które rzadko nadchodzą :P ).
Chociaż niektórym osobom tylko się wydaje, że normalnie jedzą - bo np. na innym forum czytam, że dziewczyna kotlety robi na parze, a twierdzi, że nie je "dietetycznie" - jeśli się redukuje ilość tłuszczu do zera to jest dietetycznie, no nie? :)
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
jaskrawa 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 21 Lip 2011
Posty: 2217
Skąd: Międzyborów
Wysłany: 2015-05-05, 22:14   

kml, w moim przypadku jest jednak prawdopodobnie tak jak mówię, ale to long story.
_________________
hxxp://dzieciory.pl]dzieciory.pl - trochę niecenzuralny blog o dzieciorach
--
hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://www.suwaczki.com/]
 
 
agus 


Pomogła: 44 razy
Dołączyła: 11 Cze 2007
Posty: 1050
Skąd: Biała Podl./So'ton
Wysłany: 2015-05-06, 08:29   

eM, nie wiem, na ile jest łatwo się przełamać, ale myślę, że warto spróbować dodawania nowych rzeczy do diety. W końcu nie wszystkie kury trzymane są w klatkach a jajka znoszą czy tego chcemy czy nie, i nie są w stanie wysiedzieć wszystkich - co najwyżej w naturalnych warunkach mogą im je ukraść inne zwierzęta (wychowałam się na wsi, to coś tam wiem ;) ).

Mogę dorzucić komentarz z własnego doświadczenia, choć nie wiem, na ile pomocny, bo Twój problem zdrowotny może trochę inny. Weganką byłam wprawdzie tylko przez ok. rok, ale moja dieta była bliska wegańskiej. Zawsze byłam szczupła i z umiarkowanym poziomem energii, bardzo trudno jest mi przytyć cokolwiek; na wegetarianizm przeszłam 16 lat temu i drastycznie ograniczyłam uwielbiany wcześniej nabiał, za to jadłam dużo surówek, duszonych warzyw, kasz, owoców.
Niestety ok. 5 lat temu stwierdziłam, że mam duży problem już nie tylko z trawieniem (wieczne wzdęcia, mój organizm nie radził sobie z trawieniem czegokolwiek), osłabionymi włosami, ale mój spadek energii i sił do codziennego życia jest nie do zaakceptowania dłużej. To była mała lekcja pokory, bo wcześniej uważałam, że odżywiam się dobrze, a że lubię jeść, to też jadłam sporo.

Po paru latach próbowania wszystkiego co możliwe, by sobie pomóc, stwierdzam, że:
- mój problem z niedoborem energii musiał być wcześniejszy niż mój wegetarianizm i wraz z wiekiem i mniejszą podażą kalorii 'zapas' zaczął się wyczerpywać,
- jedzenie dużych ilości surowizn mnie akurat nie posłużyło i tylko pogłębiło problem ze słabym trawieniem,
- być może jest coś jeszcze, np. zaburzenia wchłaniania, na co żaden lekarz nie wpadł, a że nie stać mnie na organiczne produkty, tak naprawdę nie wiem, ile jest witamin i mikroelementów w tych, co kupuję.

Najbardziej skuteczne wskazówki dał mi lekarz medycyny chińskiej. Teraz dbam, by moje jedzenie i picie było ciepłe, ograniczam chleb (gluten) i kiedy sobie przypomnę, to biorę olej z oregano - mnie bardzo pomaga w unikaniu przeziębień.

Fajnie, że porobisz badania wkrótce, pamiętaj poprosić o tarczycę, tak jak radzą dziewczyny, a jak wyniki wyjdą dobre, to trzeba szukać dalej. Być może problemem jest mały podaż kalorii w Twojej diecie (a wysypka efektem zaburzeń hormonalnych wynikających z braku tkanki tłuszczowej?), być może Twój organizm nie czerpie wszystkich składników z warzyw, mąk i kasz, a być może jeszcze coś innego.

Trzymam kciuki, może znajdzie się rozwiązanie, które będzie w zgodzie z Twoimi przekonaniami a jednocześnie posłuży zdrowiu.
 
 
gosia_w 


Pomogła: 86 razy
Dołączyła: 27 Wrz 2008
Posty: 5545
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-05-06, 09:08   

Moje przemyślenia z ostatnich lat są takie, że dla osoby szczupłej, o niskim poziomie energii niewielka ilość produktów odzwierzęcych jest pomocna w utrzymaniu dobrej formy. Ja wierzę w mądrość organizmu i intuicję, jeśli chodzi o jedzenie (z wyjątkiem słodyczy). Zimą jadłam masło prosto z miseczki, bo niczym innym nie byłam w stanie zaspokoić uczucia głodu, oliwa, orzechy, pestki nie dawały tego efektu. Zaczęłam też jeść regularnie jajka (2 na tydzień). Duże ilości strączków (codziennie) nie dają mi takiego poczucia najedzenia, jak właśnie jajka.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,34 sekundy. Zapytań do SQL: 12