wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Ojcowskie wychowanie
Autor Wiadomość
Kreestal 

Pomogła: 10 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 1497
Skąd: Oxford
Wysłany: 2007-11-23, 23:15   Ojcowskie wychowanie

Cytat:
Żeby uchronić dzieci przed zgorszeniem, zabraniał im chodzić do szkoły
Nie mogły też kontaktować się z rówieśnikami i oglądać telewizji. Zabraniał im jeść mięso i mleko.


Nie posyłał synów do szkoły, bo uważał, że nabawią się tam stresów. Chłopcy mogą być pobici przez kolegów, poza tym w szkole panuje straszny hałas, a nauczycielki, co jest według niego niedopuszczalne, chodzą w spodniach i mają krótkie włosy.
Wszyscy w okolicy znali dziwactwa mężczyzny oraz sposób, w jaki wychowuje dzieci. Nikt jednak nie widział w tym nic złego, ani pracownicy ośrodka pomocy społecznej, ani nauczyciele ze szkoły. Taka sytuacja trwała kilka lat.

Afera rozpętała się wtedy, gdy chłopcy trafili do szpitala z zapaleniem płuc. Ordynator oddziału dziecięcego radomskiego szpitala powiadomiła Ośrodek Interwencji Kryzysowej o dziwnym zachowaniu ojca chłopców. Owszem, odwiedzał dzieci, ale zabraniał im jeść szpitalne posiłki, szczególnie przetwory mięsne i mleczne. Sam przywoził z domu słoiki z potrawami roślinnymi. Nie pozwalał także chodzić dzieciom na wspólną salę telewizyjną. Nie chciał, by miały kontakt z dużą grupą.

Surowe zasady

- Im więcej dowiadywałem się o tej rodzinie, tym bardziej byłem zdumiony, że do tej pory nikt nie zajął się tą sprawą - mówi Włodzimierz Wolski, dyrektor Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Radomiu. - Przecież można było skierować sprawę do sądu rodzinnego i nieletnich. Nie po to, by kogoś karać, ale podjąć jakieś działania wychowawcze. Wszyscy jednak ojcu rodziny szli na rękę, żeby mieć spokój, bo uchodził za trudnego człowieka. A on umacniał się w przekonaniu, że ma rację. Teraz ja wystąpiłem do sądu o ustanowienie nadzoru kuratora nad rodziną i ograniczenie ojcu władzy rodzicielskiej.

Dyrektor, zbierając informacje o rodzinie, dowiedział się, że ojciec w wychowaniu synów kierował się surowymi zasadami. Musieli przestrzegać diety, którą on uważał za zdrową, nie mieli w domu telewizora, nie mogli kontaktować się ani bawić z rówieśnikami. Żyli pod kloszem, nie mając prawie kontaktu ze światem zewnętrznym.

Ojciec wstąpił do Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego. Reguły tej wiary połączył z katolickimi, dorobił jeszcze ideologię i tak stworzył własną religię, według której zaczął wychowywać synów. - Od pastora zboru adwentystów dowiedziałem się, że mężczyzna został wykluczony z ich społeczności już przed kilku laty i że u nich nie ma tak drastycznych zasad, jakie on stosował - wyjaśnia dyrektor. Ojciec wystąpił o nauczanie synów poza szkołą i otrzymał na to zgodę. Z tego, co dowiedział się dyrektor ośrodka, wynika, że nauka w domu polegała głównie na czytaniu dzieciom Biblii, opowiadaniu i modlitwie. - Czy człowiek bez wyższego wykształcenia może dobrze przygotować dziecko z wiadomości, które nauczyciele przekazują w klasie czwartej? - dyrektor ośrodka jest pełen wątpliwości. - Uważam, że zgoda dyrekcji szkoły na nauczanie poza placówką nie była przemyślana. W takich sytuacjach bierze się pod uwagę przede wszystkim dobro dzieci. Całe szczęście, że matka okazała się bardzo rozsądną osobą i zdecydowała, by synowie zaczęli uczęszczać do szkoły.

Po co się mieszać w prywatne życie?

Pracownicy ośrodka pomocy społecznej, pod którego opieką znajdowała się rodzina, nie mają sobie nic do zarzucenia. - Pracownik socjalny odwiedzał ich co dwa, trzy miesiące - wyjaśnia dyrektor Małgorzata Zawadzka. - Przeprowadzany był wywiad środowiskowy. Nie zauważyliśmy, by działo się coś złego. Oczywiście żyją swoim życiem, swoją wiarą, ale przecież mają do tego prawo. Nie było tam żadnej przemocy czy znęcania się nad rodziną, dom zawsze był zadbany, dzieci miłe, spokojne, nie wyglądały na zagłodzone. Nieraz przy nas matka wyjmowała z pieca bułki. Wyglądały bardzo apetycznie. Jak smakowały, nie wiemy, bo nikt z nas nie próbował. Pracownicy wyjaśniają, że wiele razy namawiali matkę, by posłała dzieci do szkoły. Ona jednak chciała, żeby to, co u nich się dzieje, nie wychodziło na zewnątrz. Twierdziła, że jeszcze daje sobie radę i nad wszystkim panuje. Nie było więc wyraźnego powodu, by ingerować w życie prywatne rodziny. - To osoba inteligentna, rozważna i skoro tak mówiła, to widocznie tak źle jeszcze u nich nie było - tłumaczą. Dyrekcja szkoły uważa, że nie miała podstaw, by nie wydać zgody na nauczanie poza placówką.

Ojciec złożył podanie, uzasadniał je tym, że należy do Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego i w tej wierze chce wychowywać synów. Powoływał się też na konstytucję, w której jest mowa, że każdy ma prawo do swojej wiary. - Nie tak łatwo było mi podjąć decyzję - wyjaśnia dyrektorka. - Konsultowałam się w tej sprawie z kuratorium, które kontaktowało się z ministerstwem. Odpowiedź była taka, że jeśli nie stwarza to żadnych problemów, można wydać zgodę. Zresztą nie tylko ja miałam ten dylemat, najstarszy syn nie uczęszczał do gimnazjum.

Dyrektorka długo się zastanawiała, czy pozwolić na nauczanie poza szkołą, czy skierować sprawę do sądu o niedopełnienie obowiązku szkolnego. Rozpatrywała różne możliwości. Zwłaszcza że do takich sytuacji dochodzi sporadycznie, w jej placówce zdarzyło się to po raz pierwszy. Nauczyciele podali ojcu wytyczne i program, jaki dzieci mają opanować. Zgłaszał się do szkoły na wezwania, przyjeżdżał z dzieckiem na egzaminy semestralne. Chłopiec zdawał je przed komisją. Oczywiście nie wykazywał się taką wiedzą, jak dzieci uczęszczające do szkoły, ale minimum programowe zawsze miał opanowane. Dyrektorka nieraz zastanawiała się, czy nie pojechać do rodziny i na własne oczy przekonać się, jak funkcjonują dzieci i jaka panuje w domu atmosfera. Obawiała się jednak reakcji ojca. Dlatego też kontaktowała się tylko telefonicznie.

Decyzja matki

W rodzinie jest trzech synów. Najstarszy, już pełnoletni, mieszka z babcią. Jego również ojciec uczył w domu, chłopiec nie chodził do gimnazjum i dlatego później miał problemy w dalszym etapie nauki. Zwłaszcza na fizyce i chemii.

Dwóch młodszych ma teraz szansę na prawdziwe dzieciństwo. Wszystko dzięki postawie matki. To ona zbuntowała się wreszcie przeciw metodom wychowawczym męża. Postanowiła, że dzieci od tego roku szkolnego będą się uczyły razem z innymi. - Zrobiłam to szturmem, nie pytałam męża o zgodę, bo on na wszystkie moje propozycje mówił "nie" - opowiada kobieta. - Poinformowałam go tylko o swojej decyzji. Załatwiłam wszystko w ciągu dwóch tygodni i od października chłopcy poszli do szkoły. Bardzo wspierały mnie panie z ośrodka pomocy i dyrektorka szkoły. Jestem silnym człowiekiem, ale nie na tyle, by wszystko to samej udźwignąć. Musi być pomoc, samej byłoby mi bardzo trudno.

Chłopcy od razu zaaklimatyzowali się w szkole, dzieci przyjęły ich bardzo ciepło, nikt im nie dokuczał. Młodszy bardzo się cieszył, gdy włożył mundurek i przypiął do niego tarczę. Obaj chłopcy, jak wszyscy podkreślają, są mili, grzeczni, spokojni, uśmiechnięci i bardzo chcą chodzić do szkoły. - Starszy sam szuka kontaktu z innymi - mówi dyrektorka. - Na przerwach podchodzi do mnie, żeby porozmawiać. Staramy się wytworzyć wokół nich jak najlepszą atmosferę.

Jednak pod koniec października obaj zachorowali na zapalenie płuc, trafili do szpitala i wtedy ukrywane dotąd sprawy ujrzały światło dzienne. Jedni winą za chorobę dzieci obarczają ojca, wprowadzoną przez niego dietę i brak kontaktu z rówieśnikami, który uodporniłby ich na zarazki. Mężczyzna natomiast uważa, że jeżeli synowie nie poszliby do szkoły, byliby zdrowi.

- Teraz najważniejsze jest dobro dzieci - mówi bardzo spokojnie, ale z naciskiem matka. - Obawiam się, że cały szum wokół nich może im tylko zaszkodzić. Zwłaszcza starszy syn jest bardzo wrażliwy, więcej już rozumie, może zamknąć się w sobie i nie będzie chciał chodzić do szkoły. Wtedy mąż będzie triumfował. To jest ich pierwszy kontakt z ludźmi, z otoczeniem. Jeżeli teraz się zrażą, nie będę miała żadnego argumentu, by posyłać ich do szkoły. Rodzina mieszka w niewielkim środowisku, gdzie prawie wszyscy się znają. Wiadomości rozchodzą się w okamgnieniu. Gdyby to się działo w dużym mieście, łatwiej byłoby o anonimowość. Tutaj są jak na świeczniku.

- Ja sobie poradzę, ale jak ten szum wokół nas wpłynie na dzieci? - pyta z obawą kobieta. Stara się tłumaczyć synom, że całe zamieszanie to sprawa dorosłych, oni natomiast mają się uczyć i być szczęśliwi. Stworzyła im warunki do nauki najlepsze, na jakie ją było stać. Zdaje sobie sprawę, że w jakiś sposób będzie musiała współpracować z mężem, bo przecież trzeba razem żyć. Innej możliwości nie ma. Zdaniem matki, sprawy nikt nie zaniedbał, ani ośrodek pomocy, ani szkoła. To była specyficzna sytuacja. Ona też nie była całkowicie pewna, czy dzieci mają chodzić do szkoły. Mąż przekonywał ją do swoich racji dzień w dzień i uległa jego namowom. Jednak sprawy posunęły się za daleko i postanowiła przerwać ten zamknięty krąg. - Chcę, by moje dzieci się uśmiechały, miały szczęśliwe dzieciństwo - mówi. - Ciepły, otwarty dla ludzi dom, taki jak ja miałam.


hxxp://wiadomosci.onet.pl/1453152,2677,ojcowskie_wychowanie,kioskart.html]Źródło
 
 
frjals 
ískalt tófa


Pomogła: 23 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 1706
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 2007-11-24, 21:59   

Jak łatwo w takich sprawach napisać tendencyjny artykuł... :-)
No i jak zwykle zakaz mięsa i nabiału, i jeszcze brak telewizora... horror. Na szczęście ich życie ulega zmianom na lepsze. ;-)
Nie to żebym była entuzjastką nauczania domowego... :roll:
_________________

 
 
adriane 


Pomogła: 51 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3064
Skąd: teraz Irlandia
Wysłany: 2007-11-25, 00:17   

Kreestal napisał/a:
Teraz ja wystąpiłem do sądu o ustanowienie nadzoru kuratora nad rodziną i ograniczenie ojcu władzy rodzicielskiej.


Szkoda, że nie można ograniczyć głupoty urzędników? :roll:
_________________
Ada, mama Emila 2002, Karoliny 2000 i Filipa 1991.
 
 
 
gosiabebe 

Pomogła: 20 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 1494
Wysłany: 2007-11-25, 08:42   

Cytat:
Przecież można było skierować sprawę do sądu rodzinnego i nieletnich


no oczywiście :-> to takie proste wchodzić z butami w cudze życie tylko dlatego ,że ktoś wychowuje swoje dzieci inaczej niż my :-| ( nie mówie tu o jakiś patologiach typu znęcanie się fizyczne czy psychiczne)
pewnie zdaniem autora nie pozwalanie dziecku oglądania telewizji to najgorsze co te dzieci w życiu spotkało.

Cytat:
później miał problemy w dalszym etapie nauki. Zwłaszcza na fizyce i chemii.



a ja chodziłam do szkoły i od zawsze matematyka była dla mnie czarną magią :-|

nie żebym całkowicie broniła ojca dzieci ,ale moim zdaniem sąd nie miał w tej sprawie nic do roboty :-/
 
 
sylv 
niedowiarek


Pomogła: 40 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3138
Skąd: Sz-n
Wysłany: 2007-11-25, 14:32   

frjals napisał/a:
Jak łatwo w takich sprawach napisać tendencyjny artykuł... :-)
No i jak zwykle zakaz mięsa i nabiału, i jeszcze brak telewizora... horror. Na szczęście ich życie ulega zmianom na lepsze. ;-)
Nie to żebym była entuzjastką nauczania domowego...


gosiabebe napisał/a:
no oczywiście :-> to takie proste wchodzić z butami w cudze życie tylko dlatego ,że ktoś wychowuje swoje dzieci inaczej niż my :-| ( nie mówie tu o jakiś patologiach typu znęcanie się fizyczne czy psychiczne)
pewnie zdaniem autora nie pozwalanie dziecku oglądania telewizji to najgorsze co te dzieci w życiu spotkało.


zgadzam sie na calej linii..
_________________
hxxp://www.thebump.com/?utm_source=ticker&utm_medium=UBB&utm_campaign=tickers]

moje aukcje
hxxp://allegro.pl/Shop.php/Show?id=19996001
 
 
 
bodi 
lucky lucky me :)


Pomogła: 91 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 4234
Skąd: UK
Wysłany: 2007-11-26, 13:18   

a ja poczytałam sobie komentarze do tego artykułu na onecie i byłam miło zaskoczona, Większość z nich była w tonie życzliwym dla opisywanej rodziny.

z samym artykułem nawet nie chce mi się polemizować, bo jest to typowy przyklad szukania sensacji, gdzie najmniej wazna jest prawda i logika.

Przerażająca jest tylko ta łatwość z jaką można wpaść w tryby państwa... Wystarczy żyć czy odżywiać się troche inaczej niż inni :roll:
_________________

 
 
Karolina 

Pomogła: 114 razy
Dołączyła: 06 Cze 2007
Posty: 4928
Wysłany: 2007-12-05, 10:54   

No tak dieta dietą, telewizor ok - ale zabranic kontaktu z rówieńnikami? To nie jest ok.
_________________
hxxp://s-p-l-o-t.blogspot.com/
 
 
 
gosiabebe 

Pomogła: 20 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 1494
Wysłany: 2007-12-05, 11:13   

my możemy się nie zgadzać z tym ,ale moim zdaniem nie należy wtrącać się w czyjeś życie tylko dlatego ,że nie zgadzamy się z cudzymi metodami wychowawczymi.
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-05, 11:19   

nie znamy tej historii na tyle dobrze by sie wypowiadać... jeśli ojciec był fanatykiem i przeginał mogę zrozumieć interwencję, jeśli jednak rodzina była szczęśliwa choć żyjąca wedle innych niż zwyczajowe zasad to jest to nieuszanowanie wolności tychże ludzi...

samej sytuacji omawiać nie mogę ba jak wspomniałam za mało o niej wiem, niemniej artykuł napisany jest koszmarnie, tonem brukowca szukającego sensacji a to już razi. brakuje mi rzetelnego spojrzenia na omawiane tematy. nie ma już prawdziwego dziennikarstwa...
 
 
gosiabebe 

Pomogła: 20 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 1494
Wysłany: 2007-12-05, 11:35   

pao napisał/a:
jeśli jednak rodzina była szczęśliwa choć żyjąca wedle innych niż zwyczajowe zasad to jest to nieuszanowanie wolności tychże ludzi...



ja właśnie tak to odebrałam,choć zgadzam się ,że za mało wiemy na ten temat
 
 
Karolina 

Pomogła: 114 razy
Dołączyła: 06 Cze 2007
Posty: 4928
Wysłany: 2007-12-05, 15:19   

Kreestal napisał/a:
a nauczycielki, co jest według niego niedopuszczalne, chodzą w spodniach i mają krótkie włosy.

To też Wam się podoba? Takie nastawianie dzieci przeciwko światu całemu, ludziom? To nie jest wychowanie alternatywne, to jest więzienie ideologiczne, bez dawania możliwości dzieciom aby nauczyły się zyć wśród ludzi o odmiennych poglądach...
_________________
hxxp://s-p-l-o-t.blogspot.com/
 
 
 
Ewa
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-05, 16:05   

Karolina, ulżyło mi, bo miałam wrażenie, że jestem jedyną, która nie stanie po stronie rodziny i aż bałam się odzywać.
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-05, 16:11   

mnie się to ograniczenie ideologiczne nie podoba. niemniej z punktu widzenia wielu my tez ograniczamy nasze dzieci...

jak wiadomo: punkt widzenia, punkt siedzenia... nie gadałam z typem to nie wiem jak to wygląda, nie gadałam z jego dziećmi zatem i ich zdania nie znam. założenia mnie odstręczają, to fakt, niemniej daleka jestem od oceny. łatwo słowa przekręcić i wyolbrzymić...
 
 
gosiabebe 

Pomogła: 20 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 1494
Wysłany: 2007-12-05, 16:28   

Karolina napisał/a:
Kreestal napisał/a:
a nauczycielki, co jest według niego niedopuszczalne, chodzą w spodniach i mają krótkie włosy.

To też Wam się podoba? Takie nastawianie dzieci przeciwko światu całemu, ludziom? To nie jest wychowanie alternatywne, to jest więzienie ideologiczne, bez dawania możliwości dzieciom aby nauczyły się zyć wśród ludzi o odmiennych poglądach...


ja nie mówie ,że podoba mi się zachowanie ojca ,jego sposób wychowywania dzieci.Wręcz przeciwnie!ale nie uważam ,że sąd miał w tej sprawie coś do roboty! ja moge się nie zgadzać z jego poglądami ,ale przecierz to nie moje życie i nie moje dzieci.Jest wiele religii których wyznawcy o wiele bardziej surowo wychowują swoje dzieci i co mamy im wchodzić z tego powodu z butami w życie? bo my się z nimi nie zgadzamy i nam się to nie podoba?

[ Dodano: 2007-12-05, 16:38 ]
ta sytuacja przypomniała mi film który kiedyś oglądałam ( jak zwykle nie pamiętam tytułu,ale na pewno wiecie o jaki chodzi ;) ) grupa studentów zapraszała na kolacje ludzi o skrajnie odmiennych poglądach niż oni gdy ktoś nie wykazywał chęci zmiany tych poglądów dawali mu do picia wino z arszenikiem.Zle się do dla nich skończyło.Czy mieli prawo zabijać kogoś nawet jeżeli jego poglądy były bardzo kontrowejsyjne :?:
 
 
majaja 
wybuchowa wredota


Pomogła: 52 razy
Dołączyła: 12 Cze 2007
Posty: 3450
Skąd: warszawskie Bielany
Wysłany: 2007-12-05, 21:25   

gosiabebe napisał/a:
Jest wiele religii których wyznawcy o wiele bardziej surowo wychowują swoje dzieci i co mamy im wchodzić z tego powodu z butami w życie? bo my się z nimi nie zgadzamy i nam się to nie podoba?

A gdy alternatywą jest obrzezanie całkowite dziewczynek, gdy ci ludzie w imię religii wydają za mąż siłą 12-letnie dziewczynki? W imię poprawności politycznej, tzw. tolerancji zgadzać się na krzywdę dzieci?

[ Dodano: 2007-12-05, 21:29 ]
Dla mnie z tego artykułu wynika, że dopiero gdy matka tych chłopców, też uznała że takie metody wychowawcze jej nie odpowiadają interweniowali urzędnicy, wcześniej dość długo szli mu na rękę naginając zresztą przpeisy..
 
 
frjals 
ískalt tófa


Pomogła: 23 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 1706
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 2007-12-05, 22:41   

Ewa napisał/a:
która nie stanie po stronie rodziny

ja też nie staję po stronie rodziny, bo tak jak pisała pao, za mało wiem o sytuacji. Razi mnie forma artykułu, gdzie rzeczywistość przedstawiona jest tylko z jednej strony. Acz kolejny raz pojawia sie motyw innej diety i telewizora - co akurat naszą rodzinę dotyczy, a jest przykładem czegoś negatywnego.
Dla dziennikarza (dziennikarki?) to są dziwolągi, które robią takie oczywiste dla wszystkich rzeczy inaczej. I na tym się skupia. Oczywiście nie wykluczam, ze to "inaczej" jest o wiele za mocno przegięte... :roll:
_________________

 
 
gosiabebe 

Pomogła: 20 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 1494
Wysłany: 2007-12-06, 08:05   

majaja tylko ,że ja wyżej napisałam ,że co innego wtrącać się w czyjeś życie gdy w grę wchodzi znęcanie fizyczne czy psychiczne ,a co innego gdy ktos po prostu ma inne podejście do wychowania niż my... :roll: każdy odebrał atrykuł po swojemu ja go odebrałam w sposób jaki opisałam wyżej ,wy inaczej ,a faktem jest ,że nie znamy całej pradwy i nie wiemy jak to wyglądało.Może rodzina była szczęściwa ,a może wręcz przeciwnie -możemy się tylko domyślać
 
 
majaja 
wybuchowa wredota


Pomogła: 52 razy
Dołączyła: 12 Cze 2007
Posty: 3450
Skąd: warszawskie Bielany
Wysłany: 2007-12-06, 15:55   

gosiabebe napisał/a:
w grę wchodzi znęcanie fizyczne czy psychiczne ,

ale mi chodziło o to że to naprawdę trudno orzec czy to już jest znęcanie się psychiczne czy jeszcze surowe wychowanie, moim zdaniem izolacja od świata, zamykanie na jego wielokulturowość i różnorodność, odcięcie od kultury, jej symboli, takie podcięcie dziecku skrzydeł to będzie znęcanie się. Tak spektakularne rzeczy jak obrzezanie, zmuszanie do małżeństwa to i tak raczej znęcanie się fizyczne i seksulane
 
 
Karolina 

Pomogła: 114 razy
Dołączyła: 06 Cze 2007
Posty: 4928
Wysłany: 2007-12-06, 19:28   

Gosiabebe czy Ty naprawdę uważasz, że totalna izolacja dziecka od ludzi jest po prostu "innym podejściem wychowawczym"?
Moim zdaniem tatuś szukał sobie poddanych, czy to miłość każe tak traktować dziecko? Czy tak powinna wyglądać rodzina - ojciec dyktator i matka, która nie może podejmować decyzji w sprawie własnych dzieci?
Sorry to, że koleś jest weganinem nic dla mnie nie znaczy, to go nie rozgrzesza. Jak dla mnie ten facet miał manię kontrolowania zycia dziecka w kazdym jego aspekcie. Dzieci są mądrzejsze od nas, to my mamy od nich brać lekcję, a nie wciskać im swoje reguły do głowy. To co możemy im dać to kręgosłup duchowy, poczucie bezpieczeństwa, umiejętność radzenia sobie w świecie.
_________________
hxxp://s-p-l-o-t.blogspot.com/
 
 
 
sylv 
niedowiarek


Pomogła: 40 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3138
Skąd: Sz-n
Wysłany: 2007-12-06, 20:36   

eeej, czemu tak napadacie? przeciez gosiabebe napisala, ze chodzi jej o brak tolerancji dla odmiennego modelu wychowania, a nie dla przesladowania i znecania sie. skad wiecie, co znaczy ta "izolacja"? moze nie chcial puszczac dzieciakow do makdonaldsa albo cos w tym stylu. a ze weganin, i jeszcze bez telewizora, to sie rownie dobrze moglo znalezc wielu zyczliwych, ktorzy naopowiadali niestworzonych historii, a media jak zwykle lyknely i zadyma na calego.

Mnie sie nie podoba ton tej historii. mam wrazenie, ze to jest wlasnie przesadzona i celowa nagonka. ale moze sie myle.
 
 
 
gosiabebe 

Pomogła: 20 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 1494
Wysłany: 2007-12-07, 07:27   

Karolina napisał/a:
Gosiabebe czy Ty naprawdę uważasz, że totalna izolacja dziecka od ludzi jest po prostu "innym podejściem wychowawczym"?


wskaż mi jeśli możesz gdzie coś takiego napisałam bo sobie nie przypominam.
Karolina napisał/a:
Sorry to, że koleś jest weganinem nic dla mnie nie znaczy


jeśli chodzi o mnie to też nigdzie zachwytu nad jego weganizmem nie wyraziłam.
 
 
majaja 
wybuchowa wredota


Pomogła: 52 razy
Dołączyła: 12 Cze 2007
Posty: 3450
Skąd: warszawskie Bielany
Wysłany: 2007-12-07, 10:57   

sylv napisał/a:
skad wiecie, co znaczy ta "izolacja"? moze nie chcial puszczac dzieciakow do makdonaldsa albo cos w tym stylu. a ze weganin, i jeszcze bez telewizora, to sie rownie dobrze moglo znalezc wielu zyczliwych,

Nie miałam zamiaru napadać na Gosiabebe, tylko się z nią nie zgadzam :) Może niedokładnie przeczytałam artykuł ale zrozumiałam, że chłopcy mieli zakaz uczęszczania do szkoły i generalnie ograniczany bardzo kontakt z rówieśnikami. Stąd uznałam, że to izolacja i znęcanie się. Generalnie chyba mam nadtendencję do uznawania, że to rodzice nie mają racji. :)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,45 sekundy. Zapytań do SQL: 13