wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Sposób na raka
Autor Wiadomość
Malroy
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-17, 11:54   

tak dżo masz rację - wszystko zależy od nastawienia, kiedy jest złe to nic nie pomoże. Podczas wolontariatu w hospicjum widziałem historie, gdzie można było raka wyleczyć, ale osoby, które dowiedziały się o nim, traktowały tą wiadomość jak wyrok i zaczynały umierać.

Wrzucę linka do bardzo inspirującej walki z rakiem jaką stoczyła pewna biegająca Basia:

hxxp://biegajznami.pl/forum/viewtopic.php?t=1014&highlight=basia+rak

długie, ale warto przeczytać.
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2008-01-17, 11:56   

Kiedyś była afera, bo zamknięto gościa, który sprzedawał preparat ANRY i polecał te lewatywy z kawy, potem pokazano lekarza, który był straszliwie oburzony, że ktoś może sobie taką lewatywę robić...
A ja polecam, jeśli ktoś nie czytał "Miłość, medycyna i cuda" Berniego Siegela, amerykańskiego onkologa, który nie jest przeciwnikiem metod alternatywnych, uważa, że pacjent ma prawo wyboru i że nie należy lekceważyć innych niż tradycyjne metod uzdrawiania.
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
adriane 


Pomogła: 51 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3064
Skąd: teraz Irlandia
Wysłany: 2008-01-19, 19:33   

dżo napisał/a:
Mi chodzi o to, aby były takie ośrodki, leczenie niekonwencjalnego, dietą, lewatywą, czymkolwiek, które wspomogłyby osoby chore w ich walce z choprobą i samym sobą.


Był taki ośrodek chyba w Ustroniu, gdzie wspomagano leczenie raka dietą. Nie wiem czy jeszcze istnieje.
_________________
Ada, mama Emila 2002, Karoliny 2000 i Filipa 1991.
 
 
 
fusbo 

Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 4
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2009-01-06, 12:07   

Ja pozwolę sobie odnieść się troszkę do tematu :mryellow:
Książkę ANTYRAK kilka dni temu skończyłem czytać i muszę przyznać, że jest to pozycja godna polecenia.
Autor w jasny i prosty sposób omawia różne, często ciekawe, zagadnienia żywienia - warto powiedzieć, że nie tylko antyrakowego ale przede wszystkim zdrowego. Dla przykładu, bardzo spodobało mi się część o mięsie. Wiecie, że głownym źródłem kwasów omega-3 dla zwierząt takich jak krówka czy kurczaczek jest... trawa? I to właśnie od tego czy krówka je trawę czy paszę z soi, zależy jakość mięsa?
Oczywiście przykładów można by mnożyć, bo w każdym temacie informacje są ciekawe i zaskakujące (w każdym czyli nie tylko o mięsie jest ciekawe - z uwagi na tematykę forum może przykład jest troszkę nietrafiony, ale... :-P )
Warto jednak zwrócić uwagę, że jak dla mnie książka jest pozycją dość wiarygodną. Do każdej z prezentowanych tez mamy dość obszerna bibliografię na końcu każdego z rozdziałów. Autor w sposób zdecydowanie popularnonaukowy tłumaczy procesy fizyczne i chemiczne.
IMHO jest to pozycja wręcz obowiązkowa dla każdego, kto chce dowiedzieć się czegoś, o zdrowym odżywianiu. Nawet jeśli występują naciągnięcia w postaci porównań na zasadzie pokarm-lek farm., to są one znikome i nie wynikają wcale z błędów autora, a reczej błędów w badaniach lub co gorsze...
Sam autor zwraca uwagę, że temat zdrowego żywienia, to dość trudne zagadnienie, bo nie jest rynkowo opłacalnym badanie zdrowej żywności. Dodatkowo medycyna zachodnia, ślepo zapatrzona w to, co podadzą koncerny farmaceutyczne, dość sceptycznie odnosi się do innych metod leczenia, a to tym bardziej utrudnia rozwój wiedzy w tym temacie. Myślę sobie także, że wiedza na zasadzie "jedź marchew a nie bierz leku XYZ" jest wiedzą bardzo niewygodną (dla koncernów zarabiających miliony € rocznie), stąd tak jak do tez autora jak i do negacji tych tez odnosić się trzeba równie sceptycznie.
Nie odbierzcie tego jako reklamy książki ;-) ale ja na prawdę uważam, że to świetna publikacja i gorąco ją Wam polecam (tym bardziej, że czytając to forum myślę, że słowa autora do Was świetnie trafią). Może chociaż zamiana oleju ze słonecznikowego na lniany wniesie coś zdrowego do Waszej kuchni? :-)
Książka wywarła na mnie tak pozytywne wrażenie, że ja osobiście zmieniłem, dość radykalnie, moją dietę. I zacząłem odwiedzać wegedzieciak.pl :-D
Ostatnio zmieniony przez fusbo 2009-01-06, 14:35, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2009-01-06, 12:57   

fusbo napisał/a:
Myślę sobie także, że wiedza na zasadzie "jedź marchew a nie bierz leku XYZ"
no właśnie, mówi się, że jak Cię boli gardło to ssij powiedzmy Sebidin, a nie płucz szałwią, bierz witaminę C, zamiast jeść kiszoną kapustę itp., itd. - prawie żaden lekarz, a tym bardziej żaden koncern farmaceutyczny nie będzie polecał pacjentowi naturalnych środków, skoro można wziąć tabletkę; czyli tak naprawdę nie chodzi o zdrowie, tylko o sprzedaż :-?
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
padma 


Pomogła: 13 razy
Dołączyła: 18 Maj 2009
Posty: 491
Skąd: Dublin, Ireland
Wysłany: 2010-03-14, 23:00   

Poniżej wklejam tekst z bloga znajomego, wraz z linkiem. Może kogoś zainteresuje:

hxxp://www.celzycia.com/rak-jest-wyleczalny-grzegorz-jest-juz-zdrowy.html

Rak JEST wyleczalny!!! – Grzegorz jest już zdrowy.

Przed 16 miesiącami u Grzegorza, mojego dobrego znajomego wykryto wielkiego chłonniaka w przestrzeni między sercem a płucami. W ciągu tygodnia trafił on do Centrum Onkologii na Ursynowie i przez następne pół roku przeszedł przez 6 cykli chemioterapii. Przyszedł do szpitala z chłonniakiem i opuścił szpital z chłonniakiem – dużo mniejszym niż na początku, ale wciąż z chłonniakiem. Chemioterapię oficjalnie zakończono w kwietniu 2009 roku, Grzegorz jednak sam kontynuował leczenie nowotworu kilkoma terapiami alternatywnymi, które rozpoczął będąc jeszcze w szpitalu.

Przed dwoma tygodniami dostałem od niego sms-a o następującej treści: “Wynik PET czysty jak łza :) ))))))) Nie stwierdzono żadnych zmian rozrostowych i ognisk zapalnych :) )))) BĘDĘ ŻYŁ!!!”. Innymi słowy oznacza to, że jego nowotwór rozpłynął się, znikł, przestał istnieć. Potwierdziło to jedno z najbardziej precyzyjnych badań znanych współczesnej medycynie.

Przed tygodniem spotkałem się z nim osobiście. Wyglądał znakomicie choć jego system odpornościowy jest wciąż bardzo osłabiony. Jest to skutek i nieuchronne następstwo chemioterapii. Liczba białych krwinek wynosi obecnie 1000/mm3 (norma to 4-10 tys.). Patrząc jednak na jego chęć do życia i wolę powrotu do doskonałego zdrowia ośmielam się rokować, że przy wsparciu odpowiednimi ziołami, dolna granica normy leukocytów powinna zostać osiągnięta w ciągu kilku tygodni, a maksymalnie trzech miesięcy.

Grzegorz mówi, że czuje się tak, jakby otrzymał nowe życie. Wystarczył mu tylko rok by uporać się z zaawansowanym i trudnym nowotworem złośliwym. Pokonał chorobę uznawaną za niewyleczalną. To był dla niego bardzo owocny w doświadczenia rok. Rok bardzo przyjemnej pracy z własną świadomością. Obecnie pisze on książkę w której usiłuje przedstawić wszystkie swoje doświadczenia z całego okresu leczenia. Prawdopodobnie wkrótce założy również blog.

Gdybym miał w kilku słowach odpowiedzieć na pytanie: “Dlaczego Grzegorz wyzdrowiał tak szybko?” bez wahania rzekłbym: – Ten młody człowiek przepełniony był pełną wiarą w swoje własne wyzdrowienie i ogromną chęcią rozpoczęcia nowego, przepełnionego szczęściem życia. Cały czas starał się jak mógł zachować właściwą dietą, nawet w warunkach szpitalnych, wspomagał leczenie suplementami diety, pestkami moreli, pestkami jabłek. Był on świadomy zasad działania procesu samoleczenia. Świadomie i intencjonalnie wspierał cały swój organizm i wszystkie komórki w procesie powrotu do zdrowia doskonałego.
Rak jest wyleczalny!!!

W pewnym sensie choroba Grzegorza miała ogromny wpływ również na mnie. Nowotwór stał się dla mnie intrygującym wyzwaniem. Bardzo chciałem aby Grzegorz wyzdrowiał. Jego doświadczenie było ogromnym impulsem do tego bym sam bardzo poważnie i wnikliwie zainteresował się tą chorobą, oraz wszelkimi metodami leczenia nowotworów, ze szczególnym naciskiem na metody naturalne i alternatywne. Interesowały mnie przede wszystkim przypadki kompletnych reemisji, całkowitych wyleczeń. Szybko zrozumiałem mechanizm, który prowadzi do śmierci pacjenta. Daleko bardziej jednak interesował mnie mechanizm który powodował całkowite wyzdrowienie, nawet tych pacjentów, którzy “skazani zostali” na śmierć, i wobec których wyczerpane zostały wszelkie możliwości konwencjonalnego leczenia.

Poznałem ten mechanizm, doświadczyłem go osobiście i dogłębnie zrozumiałem… Rak jest chorobą tak samo wyleczalną jak wiosenny katar i tak samo śmiertelną jak wiosenny katar… Owszem, statystyki mówią co innego, ale tylko dlatego, że ogół społeczeństwa wciąż żyje w niewiedzy i panicznym strachu przed chorobą, śmiercią, zmianą. Nasze dzieci wciąż jeszcze nie są uczone w szkołach podstawowej, prostej wiedzy o stylu życia i myślenia prowadzącego do stanu doskonałego zdrowia, spokoju i szczęścia.

Wspaniale jest obserwować pozytywną zmianę, doświadczać jej i być jej częścią.



i jeszcze jeden z tej samej strony:

Nowotwór złośliwy – skuteczne samoleczenie


Każdego dnia w naszym kraju ok. 300 pacjentów słyszy z ust lekarzy diagnozę “nowotwór złośliwy”, a 220 innych, z powodu nowotworu umiera. Statystycznie co czwarty zgon w Polsce spowodowany jest nowotworem. Nie jest to jednak wynik najgorszy. Obecnie w krajach starej Unii Europejskiej co trzeci zgon spowodowany jest rakiem a w USA niemal co drugi… Czy zawsze tak było? Czy zawsze ludzie umierali na raka w takiej skali? Co jest przyczyną tej choroby? Jak można jej uniknąć? Jak można nowotwór skutecznie leczyć? Dlaczego skuteczne lekarstwa na raka wciąż zamknięte są w sejfach? Dlaczego medycyna konwencjonalna wciąż ogranicza się tylko do trzech najmniej skutecznych (z pośród wszystkich dostępnych) metod leczenia raka: chemioterapia, radioterapia, zabieg operacyjny?

Tego typu pytań jest wiele i na każde z nich można uzyskać prostą i logiczną odpowiedź. Choć w księgarniach i w internecie nie brakuje materiałów, uważam że warto ten temat nagłaśniać jeszcze bardziej. Niech jak największa ilość osób dysponuje jak największą wiedzą o prostych i skutecznych sposobach leczenia nowotworów oraz różnego rodzaju “chorób nieuleczalnych i uleczalnych”.

Zbliża się koniec 2009 roku, umieralność przedstawicieli gatunku ludzkiego wciąż wynosi 100%, a różnorodność przyczyn zgonów jest przeogromna, jednak diagnoza “RAK – nowotwór złośliwy” wcale nie jest i nie musi być równoznaczna z wyrokiem śmierci, nigdy takim wyrokiem nie była, i nigdy nie będzie. No chyba, że ktoś bardzo mocno wierzy, że jest odwrotnie…

Gdy lekarz mówi – “Badania wykazały obecność nowotworu złośliwego, zostało panu/pani maksymalnie 12 miesięcy życia.”, słowa te mogą wywierać podobny skutek jak plemienna klątwa rzucona przez szamanów pełniących czasem rolę sędziów, którzy chcąc wydać wyrok śmierci, mówią: “w przeciągu trzech dni umrzesz”. Przyjrzyjmy się nieco bliżej fenomenom tych obu zjawisk.

Owszem, diagnostyka lekarzy i diagnostyka szamanów technicznie niewiele ma ze sobą wspólnego, ale te dwie kultury łączy jedno, bardzo mocne spoiwo – centralny system wiary. Zarówno lekarze jak i szamani zsynchronizowani są z pewnym centralnym systemem wzorców, wiary i zachowań, który utrwalił się mocno w kulturach i społeczeństwach, w których żyją. W oparciu o autorytet medycyny, historię choroby i wyniki badań onkolog zobowiązany jest czasem postawić diagnozę: “Pacjent umrze w przeciągu 12 miesięcy”… Gdy członek plemienia popełni przestępstwo, wówczas szaman w oparciu o wewnętrzne prawo i etykę zobowiązany jest wypowiedzieć klątwę: “Umrzesz nim miną trzy dni”. Lekarze wierzą w system, pacjenci wierzą w system, szamani wierzą w system, członkowie ich plemion również, i w naturalny sposób osoby “wierne” i posłuszne systemowi i jego autorytetom umierają dokładnie wtedy, kiedy centralny system powszechnej wiary im sugeruje.

Zastanawia mnie, dlaczego ludzie – świadomie, wolne, twórcze jednostki, są skłonne do podążania za scenariuszem życia i biegiem wydarzeń napisanym kiedyś, przez kogoś i są temu scenariuszowi posłuszni, nawet jeśli idą w stronę degradacji i śmierci?… Może tak jest najprościej – podążać za systemem, zrzucić odpowiedzialność na system? Ale czy tak jest również najlepiej i najbardziej życzliwie? A może nikt im jeszcze nie przypomniał że można inaczej?

Systemów wiary jest wiele. Są one niczym komputerowe programy sterujące naszą świadomością, naszym życiem, naszymi obyczajami, przyzwyczajeniami, wszystkim… Są wszechobecne. Albo nas krępują, albo wyzwalają. Albo napędzają naszą inicjatywę, radość, twórczość i szczęście, albo nas blokują, utrzymują w bierności, strachu, posłuszeństwie… Wygląda na to, że nie wszyscy przypomnieliśmy już sobie o tym, że to każdy z nas indywidualnie może wybrać, dostosować lub stworzyć od podstaw swój własny system wiary – oprogramowanie napędzające naszą świadomość, podświadomość i wszystkie życiowe funkcje organizmu. Dotyczy to również wiary medycznej i wiary w proces powrotu do pełnego zdrowia.

Zdrowi, silni i młodzi Buszmeni, na wieść o rzuconej na nich “klątwie śmierci” kładą się i w ciągu trzech dni umierają. Do głowy im nie przychodzi, że można tą klątwę zneutralizować, zlekceważyć, zapomnieć o niej, żyć dalej. Są w 100% przeświadczeni o jej skuteczności i nieodwracalności… Umierają, bo działają zgodnie z systemem swojej wiary. Wszyscy w plemieniu wierzą tak samo i wszyscy, na których klątwa została rzucona w przeszłości umarli niebawem. Ale czy również umarliby w ciągu trzech dni, gdyby nigdy nie dowiedzieli się, że taka klątwa została na nich rzucona?…
Stwórz, wybierz i udoskonalaj swoją wiarę w proces uzdrowienia

Jestem Człowiekiem, samo-programowalną i samoświadomą istotą. W każdej chwili mogę stworzyć najpiękniejszy system wiary dla samego siebie i żyć zgodnie z nim… Jeżeli zaniecham wykorzystania tej wrodzonej umiejętności, wówczas mogę skorzystać z potężnego wachlarza systemów wiary przygotowanych dla mnie przez innych… Decyzja w co i jak wierzyć zawsze należy do mnie.

System społecznej wiary działa tylko i wyłącznie wtedy, gdy wyrażę zgodę na to, aby na mnie działał. Jeżeli chcę, mogę dostroić się do systemu i działać zgodnie z jego wytycznymi. Jeżeli chcę, mogę się bać, gdy sugerują mi, że należy się bać, mogę umrzeć, gdy sugerują mi że czas umierać. Ale czy naprawdę tego chcę? Czy chcę naprawdę wierzyć w to że nie ma innego wyjścia?…

Od zarania dziejów ludzie wierzyli w uzdrowicielską moc, która przywraca zdrowie, dobre samopoczucie i sprawność organizmu. Kiedyś moc uzdrawiania przypisywano kapłanom, szamanom, świętym, którzy powoływali się na moc nadaną im rzekomo przez bogów. Dzisiaj dominuje wiara, że najskuteczniejsze uzdrawianie odbywa się w przychodniach, szpitalach, klinikach… Uzdrawianie następuje dzisiaj i następowało kiedyś, szczególnie wtedy, gdy wiedza i wiara, tak lekarza jak i pacjenta, pozwalają uzdrawiającej mocy zaistnieć, rozwinąć się, trwać i działać…

Wiedzą jest wszystko co działa. Gdy wiara działa wówczas wiara jest także wiedzą. Nie istnieje żadna wiedza, która nie byłaby wiarą. Cała otaczająca nas rzeczywistość początek swój zawdzięcza wierze i pragnieniu. WIEDZA, WIARA i PRAGNIENIE – tak wygląda klucz do natychmiastowego tworzenia dowolnej rzeczywistości, w tym również do kompletnego uzdrowienia ciała emocji i jaźni.

Prawdziwa uzdrawiająca moc wypływała z naszej własnej, głęboko osadzonej w świadomości wiary, i woli życia w doskonałym zdrowiu. Zarówno dziś, jak i we wszystkich epokach niewykształceni medycznie uzdrowiciele osiągali i osiągają ciekawe wyniki nawet wtedy, gdy zawodzi wiedza medyczna.

To nic że uzdrawiające kuracje, obrzędy i zabiegi wyglądają różnie w różnych tradycjach. To wszystko jest tylko drugoplanową, upiększającą i uskrzydlającą wyobraźnie otoczką. Główny cel uzdrawiającego zabiegu jest zawsze ten sam – rozbudzić u pacjenta niezachwianą wiarę i nadzieję, która z kolei uruchamia uzdrowicielskie siły drzemiące w jego własnej jaźni. To jego własna jaźń, podświadomość, głęboka wiara jest motorem napędowym procesu leczenia – samoleczenia. A wszystko to dzieje się bez względu na to, czy lekarz i pacjent są świadomi tych praw, czy też nie. Nasza przyszłość, nasze zdrowie, nasze szczęście leży w naszych rękach, a dokładniej w naszym umyśle i naszej świadomości. Takie jest prawo natury, której jesteśmy częścią.
Klucz do uzdrowienia zawarty w jednym zdaniu.

Jeden z najbardziej znanych uzdrowicieli ciała i świadomości – Jezus z Nazaretu – powiedział: “Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymaliście” (Mk 11,24).

To jedno zdanie wypowiedziane przez Jezusa zawiera moc, zdolną do rozpalenia ognia każdego uzdrowienia. Zwróć uwagę na szczególne użycie czasów: “Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymaliście”. Czy nie brzmi to jak wezwanie byśmy przyjęli jako fakt i prawdę to, że nasze pragnienie już zostało wysłuchane i spełnione, że JUŻ “otrzymaliśmy”, to czego pragniemy, że nasze pragnienie weszło w stan urzeczywistnienia? Na tym właśnie polega odwieczna zasada uzdrawiania – na ufnym przekonaniu, że uzdrowienie jest rzeczywistością, która już się dokonała. Mało tego – uzdrawianie może dokonywać się zawsze, kiedy tylko tego pragniemy…

UWIERZ! Tak brzmi nieodzowny warunek, jaki zawsze i wszędzie stawiał Jezus. Co rusz czytamy w Biblii: “Według wiary waszej niech wam się stanie”. Wiara jest fundamentem wszelkich myśli, stanem umysłu, wewnętrzną pewnością, za sprawą której wszelkie wyobrażenie przyjęte przez świadomość za bezwzględną prawdę zapadnie w podświadomość i w niej się zakorzeni.

Wiara – niezależnie od światopoglądu i religii – jest najstarszym lekarzem świata, najpowszechniejszą metodą leczenia…

Kolejny cytat z Biblii: “Gdy wszedł do domu, niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich zapytał: Wierzycie, że mogę to uczynić? Oni odpowiedzieli Mu: Tak, Panie. Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: Według wiary waszej niech wam się tanie! I otworzyły się ich oczy, a Jezus surowo im przykazał: Uważajcie, niech się nikt o tym nie dowie!” (Mt 9,28-30).

Ze słów “Według wiary waszej niech wam się stanie” widać wyraźnie, że Jezus zwracał się bezpośrednio do podświadomości niewidomych. Ich wiara polegała na napiętym oczekiwaniu, na nieomylnym przeczuciu, na wewnętrznym przeświadczeniu, że stanie się cud i ich modlitwy zostaną wysłuchane. I tak się też stało. Słowami: “Uważajcie, niech się nikt o tym nie dowie!” Jezus przykazuje świeżo uzdrowionym, żeby z nikim nie rozmawiali o cudzie, jaki ich przed chwilą spotkał. Sceptycyzm i lekceważące uwagi innych mogłyby zasiać lęk i zwątpienie w sercach ozdrowieńców i tym samym “pozbawić” słowa Jezusa ich uzdrowicielskiej mocy.
Pamiętaj o myślach

“Z myśli wyrasta słowo,
Ze słowa rodzi się czyn,
Czyny tworzą przyzwyczajenie,
Przyzwyczajenia stają się cechą charakteru.
Zwracaj więc baczną uwagę na myśli
i ich drogi.
Pozwól aby wyrastały z Miłości,
Z szacunku dla wszystkiego co żywe”.

To jest mój ulubiony cytat Buddy – “… zwracaj baczną uwagę na myśli i ich drogi. Pozwól aby wyrastały z Miłości, z szacunku dla wszystkiego co żywe”.

Ty, ja, i my wszyscy jesteśmy żywymi istotami, zbudowanymi z miłości. Wszyscy pragniemy szczęścia i możemy doświadczać szczęścia już teraz, w tej chwili, w każdej chwili. Potrzebne są nam do tego tylko nasze własne myśli, i nic więcej. Tak, nic więcej do szczęścia nie jest nam potrzebne poza wypływającymi z miłości myślami… Niech z myśli, naszych własnych myśli zbudowany będzie nasz własny system wiary – najbardziej życzliwy dla nas, dla innych i całego wszechświata.

Wszystkie myśl i zrodzone z nich idee, plany, dążenia w sensie mentalnym (z którego wszystko się zaczyna) istnieją tak samo jak twoja dłoń, serce albo martwe przedmioty. Myśl jest początkiem wszystkiego. Każdy z nas jest twórcą, a narzędziem stworzenia są myśli, Wszystkie nasze dzieła rozpoczynają się od myśli. Niech twoja wiara, twoje uzdrowienie będzie twoim kolejnym, pięknym, świadomym dziełem rozpoczynającym się z wolnych, swobodnych szczęśliwych myśli.
Samouzdrawianie – jedyne możliwe uzdrawianie

Jeżeli chorzy szukający pomocy u jakiegokolwiek lekarza, magika, uzdrowiciela doświadczali uzdrowienia, doświadczali go przede wszystkim dzięki ich własnemu pragnieniu i własnej wierze w swoje uzdrowienie. By uzdrowienie zaistniało, ani chory, ani uzdrowiciel nie muszą być zaznajomieni z mechanizmami rozbudzania i działania uzdrawiających sił.

Uzdrowicielem jesteś ty, i tylko ty… Jeżeli nie chcesz by zaistniało uzdrowienie, nikt cię do tego nie zmusi… Lekarze, terapeuci, znachorzy, Bóg – te wszystkie osoby, mogą dostarczyć ci informacji, wiedzy, lekarstw, wskazówek, lecz to ty i tylko ty wykonujesz całą pracę – uzdrawiasz siebie swoją wiarą w uzdrowienie i działaniem podążającym za tą wiarą. Jesteś żywą, niezależną, wolną, czującą osobą, zdolną do wszystkiego, czego zapragniesz…

Owszem, inne osoby mogą odgrywać rolę pomocników, nauczycieli lub inspiratorów w twoim uzdrowieniu, ale tylko wtedy, gdy chcesz taką pomoc przyjąć i gdy uważasz, że jest ci ona potrzebna. Uzdrowicielem głównym, w pełni wystarczającym do kompletnego uzdrowienia twego ciała, emocji i jaźni jesteś Ty, zawsze byłeś i zawsze będziesz tylko Ty. Chwila w której uświadomisz sobie potęgę drzemiącego w Tobie potencjału, jest momentem w którym możesz zacząć ten potencjał w pełni wykorzystać…

Twój uzdrawiający potencjał jest częścią ciebie i nikt nie jest w stanie cię go pozbawić, nawet ty sam. Jednak, jeżeli chcesz, możesz ten potencjał uśpić, zapomnieć o nim, przestać z niego korzystać… Inne osoby mogą cię do tego inspirować, lecz to ty i tylko ty podejmujesz ostateczną decyzję.
Sekret uzdrawiającej drzazgi

Joseph Murphy w “Potędze Podświadomości” podaje bardzo obrazowy przykład swojego krewnego, który zachorował na gruźlice, był bliski śmierci i nagle w ciągu jednej nocy, za sprawą pewnej drzazgi powrócił do pełnego zdrowia:

“Oba płuca miał już bardzo mocno zniszczone, lecz jego syn postanowił uleczyć ojca. Pojechał do rodzinnego miasta Perth w Australii i opowiedział ojcu, że spotkał mnicha, który właśnie wrócił z pewnego miejsca pielgrzymek w Europie, i sprzedał mu za odpowiednik dwustu marek niemieckich maleńki kawałek krzyża świętego.

W rzeczywistości zaś ów młody człowiek podniósł z ziemi pierwszą lepszą drzazgę i kazał ją jubilerowi oprawić w złoto, aby wyglądała jak prawdziwa relikwia. Powiedział ojcu, że samo dotknięcie tego cudotwórczego odłamka uleczyło już wielu ludzi. Udało mu się pobudzić wyobraźnię i wiarę ojca tak mocno, że ten wyrwał mu pierścień, położył go sobie na piersi, odmówił po cichu modlitwę, po czym wyczerpany usnął. Nazajutrz rano był całkowicie zdrów. Przeprowadzone z największą dokładnością badania kliniczne wykazały, że choroba znikła bez śladu.

Uzdrowienia tego nie należy oczywiście przypisywać drzazdze, ale rozbudzeniu niezwykłej woli i niezachwianej pewności uzdrowienia. Ojciec nigdy się nie dowiedział, jakiemu podstępowi zawdzięcza wyzdrowienie – taki zawód bowiem mógłby łatwo spowodować nawrót choroby. Przeżył jeszcze 15 lat w pełnym zdrowiu i zmarł w wieku 89 lat.”

* * * * * * * * * * * * * * * *

Mniej więcej tak będzie wyglądał początek książki nad którą obecnie pracuję. Choć wciąż zastanawiam się nad tytułem „Rak jest uleczalny – czy już wszyscy o tym wiedzą?”, wiem, że w książce chciałbym zawrzeć całą moją wiedzę oraz opis doświadczeń (moich oraz kilku pacjentów) związanych z samouzdrawianiem, a w szczególności samouzdrawianiem w przypadku chorób nowotworowych…

W książce dużo miejsca poświęcę psychice i jej roli w uzdrawianiu oraz terapiom alternatywnym i ich łączeniu ze sobą…

Jeżeli chciałbyś jako jeden z pierwszych otrzymać darmowy egzemplarz tej książki w formacie pdf, wpisz poniżej swoje imię i adres e-mail:.....
hxxp://www.celzycia.com/nowotwor-zlosliwy-skuteczne-samoleczenie.html
_________________

Ostatnio zmieniony przez padma 2010-03-15, 00:12, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
kasienka 


Pomogła: 123 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 8362
Skąd: Poznań
Wysłany: 2010-03-14, 23:55   

padma, z całym szacunkiem, ale mnie skręciło.

Nie piszę tego z chamstwa, ale czy Twoja znajoma Ania już poznała ten cudowny sposób na wyleczenie raka? Czy Ona już wie, że
Cytat:
Rak jest chorobą tak samo wyleczalną jak wiosenny katar i tak samo śmiertelną jak wiosenny katar…
?

Cieszę się za każdym razem, kiedy słyszę, że ktoś wyzdrowiał. Nie rozumiem jednak postawy, która brzmi "znalazłem sposób na raka, to pikuś. Rób to co ja, a na pewno wyzdrowiejesz. A jeśli nie wyzdrowiejesz, to znaczy, że coś zrobiłeś źle". Ludzie od lat próbują radzić sobie rozmaitymi sposobami z chorobami i chyba wielu wydaje się, że znaleźli złotego graala...Jedni uważają, że receptą na wyzdrowienie jest jedzenie surowizny czy unikanie mięsa inni zaś wręcz przeciwnie - twierdzą że należy jeść mięso, unikać węglowodanów itd.

Rozumiem, że ludzie pragną się podzielić swoimi doświadczeniami, to cholernie oczyszczające (wiem coś o tym), poza tym - skoro im się wydaje, że sami się wyleczyli, wręcz należałoby o tym mówić, bo może pomoże to innym. Może. Może pomoże, da nadzieję, wzmocni psychicznie taki przykład innych ozdrowieńców.

Z drugiej jednak strony, cała zdaje się współczesna kultura, prywatyzująca nasze ciała i oddające je całkowicie w nasze ręce, składająca na nasze barki odpowiedzialność obdarza nas jednocześnie poczuciem winy w przypadku porażki. Nie piszę o tym, bo uważam, że powinniśmy umyć ręce, nie dbać o siebie, nie mieć nadziei i po prostu poddać się prądowi, który nas uniesie. Piszę o tym dlatego, że w całym tym supermarkecie cudownych kuracji i metod wybranie jednej graniczy z cudem. Lub z obłędem. Bo przecież wybierając surowiznę, czy jedząc dużo owoców musimy jednocześnie zrezygnować z innych cudownych terapii, które zakładają coś wręcz odwrotnego. To jest baaardzo frustrujące.

Konkluzja moja jest taka, że nie na wszystko mamy w sowim życiu wpływ, nie nad wszystkim jestesmy w stanie zapanować i nie wszystko zależy od nas. Prawdopodobnie odpowiedź na pytanie - od kogo w takim razie to zależy, lub od czego i pogodzenie się z tym mogłyby przynieść mi osobiście spokój ;)

(być może właśnie wylałam tu swoją frustrację, chciałam jednak wrazić swoją opinię na ten temat, która kołatałam mi w głowie od pewnego czasu, a ten artykuł był iskrą ;) ).
 
 
padma 


Pomogła: 13 razy
Dołączyła: 18 Maj 2009
Posty: 491
Skąd: Dublin, Ireland
Wysłany: 2010-03-15, 00:47   

kasienka napisał/a:


Konkluzja moja jest taka, że nie na wszystko mamy w sowim życiu wpływ, nie nad wszystkim jestesmy w stanie zapanować i nie wszystko zależy od nas. Prawdopodobnie odpowiedź na pytanie - od kogo w takim razie to zależy, lub od czego i pogodzenie się z tym mogłyby przynieść mi osobiście spokój ;)

kasienka, zgadzam się z Tobą całkowicie.
Jesli chodzi o to, co wkleiłam powyżej, ja odbieram to tak, że nie jest tam wskazana jakaś konkretna metoda leczenia jako jedyna wlaściwa, a wszystkie pozostałe są niegodne polecenia, czy wrecz szkodliwe (np. tylko metody alternatywne są dobre, a medycyna konwecjonalna tylko szkodzi itp. ). Ja widzę to tak, że bez silnej chęci wyzdrowienia ze strony pacjenta i bez wiary w wyleczenie szanse na wyzdrowienie maleją, i to bardzo. Kojarzy mi się to z potrójną ślepą próbą stosowaną przy testowaniu leków, kiedy ani pacjent, ani lekarz, ani cały personel, nie wiedzą, czy pacjentowi podaje się lek, czy placebo. Wielu pacjentów po przyjęciu placebo pozbywa się choroby. I jeśli czegoś brakuje mi w medycynie konwencjonalnej, to właśnie takiego nacisku na budowanie w pacjencie chęci do życia i wiary w wyleczenie. Choć oczywiście i to nie daje 100% pewności, że choroba ustąpi. Jednak jestem przekonana, że szanse na wyleczenie wzrastają.

[ Dodano: 2010-03-15, 00:55 ]
kasienka napisał/a:
Nie rozumiem jednak postawy, która brzmi "znalazłem sposób na raka, to pikuś. Rób to co ja, a na pewno wyzdrowiejesz. A jeśli nie wyzdrowiejesz, to znaczy, że coś zrobiłeś źle".


Tak sobie jeszcze myślę, czytając Twoje słowa, że to już chyba trochę nadinterpretacja z Twojej strony - jeśli chodzi o to ostatnie zdanie, przynajmniej w przypadku tekstu, który wkleiłam. Choć z góry zakładam, że mogłam coś przeoczyć.
_________________

 
 
kasienka 


Pomogła: 123 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 8362
Skąd: Poznań
Wysłany: 2010-03-15, 07:36   

padma napisał/a:
kasienka napisał/a:
Nie rozumiem jednak postawy, która brzmi "znalazłem sposób na raka, to pikuś. Rób to co ja, a na pewno wyzdrowiejesz. A jeśli nie wyzdrowiejesz, to znaczy, że coś zrobiłeś źle".

Tak sobie jeszcze myślę, czytając Twoje słowa, że to już chyba trochę nadinterpretacja z Twojej strony - jeśli chodzi o to ostatnie zdanie, przynajmniej w przypadku tekstu, który wkleiłam. Choć z góry zakładam, że mogłam coś przeoczyć.


padma napisał/a:
Rak jest chorobą tak samo wyleczalną jak wiosenny katar i tak samo śmiertelną jak wiosenny katar…


o to między innymi mi chodziło :* Może pojechałam, a może nie umiem dość jasno wyrazić swoich mysli i odczuć...
 
 
sylv 
niedowiarek


Pomogła: 40 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3138
Skąd: Sz-n
Wysłany: 2010-03-15, 12:18   

padma napisał/a:
Rak jest chorobą tak samo wyleczalną jak wiosenny katar i tak samo śmiertelną jak wiosenny katar… Owszem, statystyki mówią co innego, ale tylko dlatego, że ogół społeczeństwa wciąż żyje w niewiedzy i panicznym strachu przed chorobą, śmiercią, zmianą. Nasze dzieci wciąż jeszcze nie są uczone w szkołach podstawowej, prostej wiedzy o stylu życia i myślenia prowadzącego do stanu doskonałego zdrowia, spokoju i szczęścia.

nóż mi się w kieszeni otwiera... :-/ :shock:
padma napisał/a:
Gdy lekarz mówi – “Badania wykazały obecność nowotworu złośliwego, zostało panu/pani maksymalnie 12 miesięcy życia.”, słowa te mogą wywierać podobny skutek jak plemienna klątwa rzucona przez szamanów pełniących czasem rolę sędziów, którzy chcąc wydać wyrok śmierci, mówią: “w przeciągu trzech dni umrzesz”.

Lgkarz NIGDY w ten sposób nie mówi pacjentowi, ile czasu będzie żył przy stawianiu diagnozy nowotworowej (pomijając jednostkowe przypadki jakichśkonowałów, które zapewne się zdarzają). autor tego tekstu albo nie ma zielonego pojęcia o diagnozowaniu raka w szpitalu, albo co gorsza jest kłamcą i manipulantem.
padma napisał/a:
Uzdrowicielem jesteś ty, i tylko ty… Jeżeli nie chcesz by zaistniało uzdrowienie, nikt cię do tego nie zmusi… Lekarze, terapeuci, znachorzy, Bóg – te wszystkie osoby, mogą dostarczyć ci informacji, wiedzy, lekarstw, wskazówek, lecz to ty i tylko ty wykonujesz całą pracę – uzdrawiasz siebie swoją wiarą w uzdrowienie i działaniem podążającym za tą wiarą. Jesteś żywą, niezależną, wolną, czującą osobą, zdolną do wszystkiego, czego zapragniesz…

znacie ten przekręt z egzaminem na prawo jazdy? facet mówił ludziom, że jak zapłacą mu 1000 zł, to załatwi swojego egzaminatora - a jak mu się nie uda i nie zdadzą, zwróci kasę. maszynka działała idealnie: kto zdawał, był szczęśliwy, bo zdał, a kto nie, to kasę dostawał.
to jst ta sama metoda: jak Ci konwencjonalne leczenie pomoże, to zawsze można powiedzieć, że sam się uleczyłeś. a jeżeli umrzesz, to dlatego, że wykończyłeś się chemią, radio, i operacjami, zabrakło CI wiary w Twoją cudowną samouzdrawiającą moc.

Padma - ja tak na świeżo jestem po śmierci na raka, po roku walki i kilku tygodniach masakrycznej agonii bliskiej osoby. i powiem Ci, ona CHOLERNIE chciała wyzdrowieć. :-(
_________________
hxxp://www.thebump.com/?utm_source=ticker&utm_medium=UBB&utm_campaign=tickers]

moje aukcje
hxxp://allegro.pl/Shop.php/Show?id=19996001
 
 
 
biechna 


Pomogła: 65 razy
Dołączyła: 09 Cze 2007
Posty: 4587
Wysłany: 2010-03-15, 20:22   

sylv napisał/a:
Lgkarz NIGDY w ten sposób nie mówi pacjentowi

Przykro mi, ale zupełnie się nie zgadzam. Mogę polecieć nazwiskami tych, którzy mówią. Pierwszy z brzegu - Tomasz Bojarowski ze szpitala w Legnicy, chirurg onkolog. A znam takich więcej.
 
 
biechna 


Pomogła: 65 razy
Dołączyła: 09 Cze 2007
Posty: 4587
Wysłany: 2010-03-15, 20:34   

A co do artykułu, to... nie wiem, drażni mnie takie podejście do tematu. Bardzo. I myślę, że robi wiele złego, więcej nawet, niż dobrego, bo wg mnie nie daje zdrowej nadziei, a raczej może wzbudzać poczucie winy - nie dość mocno wierzę, nie dość dobrze nad sobą panuję itp. A... nie chce mi się pisać więcej. Z rakiem stykam się bez przerwy od 8 lat, u najbliższych, w rodzinie i prawdę mówiąc czuję się tym tematem już zupełnie wyczerpana. A to, co przeczytałam, tylko mnie rozdrażniło.
Pomagać ludziom też trzeba umiejętnie, ze świadomością tego, jakie skutki może mieć to, co mówimy, co robimy i jakie głosimy prawdy.
 
 
sylv 
niedowiarek


Pomogła: 40 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3138
Skąd: Sz-n
Wysłany: 2010-03-15, 20:54   

biechna napisał/a:
Przykro mi, ale zupełnie się nie zgadzam. Mogę polecieć nazwiskami tych, którzy mówią. Pierwszy z brzegu - Tomasz Bojarowski ze szpitala w Legnicy, chirurg onkolog. A znam takich więcej.

pisałam, że wyjątki się na pewno zdarzają. ale to nie jest normalna procedura. niestety, ale również miałam duuuużo do czynienia z nowotworami - złośliwymi- w rodzinie od lat. i to nie jest normalne zachowanie lekarza i nie tego się lekarzy uczy.
Cytat:
Pomagać ludziom też trzeba umiejętnie, ze świadomością tego, jakie skutki może mieć to, co mówimy, co robimy i jakie głosimy prawdy.

podpisuję się.
_________________
hxxp://www.thebump.com/?utm_source=ticker&utm_medium=UBB&utm_campaign=tickers]

moje aukcje
hxxp://allegro.pl/Shop.php/Show?id=19996001
 
 
 
biechna 


Pomogła: 65 razy
Dołączyła: 09 Cze 2007
Posty: 4587
Wysłany: 2010-03-15, 21:19   

sylv, wiem, że to nienormalne, okropne, że lekarz jest uczony inaczej itd, ale po prostu część z nich właśnie tak się zachowuje i to faktycznie może być dramatyczne w skutkach. Dlatego się po prostu nie mogę zgodzić, że lekarz tak NIGDY nie mówi. Owszem, niektórzy, zapewne znaczna mniejszość, mówią, nie raz się przez te lata z tym zetknęłam, miałam ochotę co najmniej przebić im opony w samochodach z wściekłości.
Ale - dla równowagi - niejeden onkolog jest aniołem prawdziwym.
Niejedną bliską mi osobę wyleczyły - że zacytuję podsumowanie z przytoczonego tekstu - "trzy najmniej skuteczne (z pośród wszystkich dostępnych) metod leczenia raka: chemioterapia, radioterapia, zabieg operacyjny?[/quote]".
Obniżanie w ludziach wiary w to, że leczenie konwencjonalne może ocalić im życie jest wg mnie niestosowne i równie brzemienne w skutki jak słowa lekarzy wyrokujących śmierć.
 
 
dżo 


Pomogła: 142 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 5422
Skąd: między polem a łąką
Wysłany: 2010-03-15, 21:40   

Odczucia co do artykułu mam podobne jak biechna i sylv. Ile buty ma w sobie człowiek uważający, że zna sposób na uleczenie każdego i ze wszystkiego :roll: .
Nawet nie chce mi się pisać o woli życia, jaka miałą moja mama i co potrafiła robić aby wyzdowieć.

I jeszcze w kwestii przekazywania informacji przez lekarzy na temat stanu zdrowia pacjenta - osobiście wolę prawdę i szczerość, tego zabrakło mi u lekarzy zajmujących się mamą - nikt nigdy nie powiadział mi wprost jak dramatyczna była jej sytuacja i uważam, że to nie jest w porządku. Lekarze bardzo często nie umieją w odpowiedni sposób przekazywać teg typu informacji więc albo nie robią teo wcale albo robią ale w sposób zbyt grubiański.
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2010-03-15, 21:43   

biechna napisał/a:
Obniżanie w ludziach wiary w to, że leczenie konwencjonalne może ocalić im życie jest wg mnie niestosowne i równie brzemienne w skutki jak słowa lekarzy wyrokujących śmierć.
A czytał ktoś "Miłość, medycyna i cuda"? Bardzo lubię tę książkę, jej autor, onkolog, nie kwestionuje żadnych terapii, choć sam stosuje metody konwencjonalne i "psychologiczne" - wizualizację, modlitwę, psychoterapię. Najważniejsze przesłanie brzmi chyba - każda metoda jest dobra, jeśli pacjent w nią wierzy. Nie poleciłby pacjentowi chemioterapii, jeśli pacjent uważa, że ta trucizna go zabije, nie operowałby go, gdyby się mu przyśniło, że podczas operacji umrze i bałby się jej bardzo. Zresztą - długo by pisać, polecam w każdym razie ;)
Dla mnie najważniejsze jest to, żeby pacjent mógł być podmiotem leczenia,a nie, jak to ktoś kiedyś określił "stawał się własnością lekarza z chwilą oddania się w jego ręce". Zdecydowanie nie podoba mi się takie podejście. O onkologach w Polsce nie mam zbytniego pojęcia, ale w innych specjalizacjach wg mnie dominuje takie patriarchalne podejście. Lekarz autorytet i pacjent, którego się nie słucha, bo pacjent nie jest przecież ekspertem od własnego organizmu. Zresztą pacjent też często jest mało zainteresowany procesem zdrowienia w tym sensie, że jest gotów wziąć wszystkie tabletki i poddać się wszelkim zabiegom, ale zmienić swojego stylu życia często wcale nie chce.
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
kasienka 


Pomogła: 123 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 8362
Skąd: Poznań
Wysłany: 2010-03-15, 21:48   

dziękuję za Wasze głosy w tej dyskusji, bo czasem mi się wydaje, że jestem wariatką...
 
 
padma 


Pomogła: 13 razy
Dołączyła: 18 Maj 2009
Posty: 491
Skąd: Dublin, Ireland
Wysłany: 2010-03-15, 22:54   

sylv napisał/a:
ja tak na świeżo jestem po śmierci na raka, po roku walki i kilku tygodniach masakrycznej agonii bliskiej osoby. i powiem Ci, ona CHOLERNIE chciała wyzdrowieć. :-(

sylv, przykro mi, bardzo. To samo mogę powiedzieć do biechny i dżo, i innych, którzy stracili bliskich z powodu tej choroby. Jeśli chodzi o to, co pisałaś o chęci wyzdrowienia, wydaje mi się, że pasują tu słowa kasienki, innego wytłumaczenia nie znajduję:
kasienka napisał/a:

nie na wszystko mamy w swoim życiu wpływ, nie nad wszystkim jestesmy w stanie zapanować i nie wszystko zależy od nas.

Także czasami nasza wiara w wyzdrownienie i chęć życia może jednak nie wystarczyć... ale na pewno daje większe szanse na przeżycie, czy też może życie przedłużyć. Z tym chyba się każdy zgodzi...
A jeśli chodzi o obwinianie się, kurcze, jestem prawie pewna, że jako matka czułabym się w jakimś stopniu winna, być moze w bardzo duzym stopniu, za chorobę dziecka. Choc jest tak, jak napisała kasienka (cytat powyżej), dla mnie powiedzmy jest to jakiś ideał zrozumienia naszego losu, a rzeczywistość niekoniecznie musi się z tym pokrywać. Tym bardziej, jeśli chodzi o nas - rodziców, którzy chcą wychowywać swoje dzieci inaczej, niż ogromna większość społeczeństwa, chociażby przez samą dietę, która może mieć bardzo zróżnicowane podłoże etyczno-moralno-zdrowotne itd.
Gdy się np. okazało, że jeden z moich synów ma nietolerancję pokarmową, i jego problemy z tego m.in. wynikają, pierwsze, co przyszło do głowy mojej mamie, to to, że winą za ten stan jest pewnie fakt, że nie podajemy mu mięsa. Gdy poszłam z nim do 'zwykłego' gastrologa, który nie zajmuje się jak dr Klemarczyk wege dziećmi, i powiedziałam o problemie, po czym zaznaczyłam, że jesteśmy wszyscy wegetarianami, pierwsze co powiedział, jakby odruchowo, to były słowa: "To nie ma w tym przypadku żadnego znaczenia". Ale za chwilę zaczął mi dawać wykład na temat tego, że powinnam zostawić dziecku wybór, samo powinno zdecydować, kiedy dorośnie, co będzie chciało jeść. Więc trudno jest być jak skała i być ponad tym klimatem obwiniania się, kiedy dookoła różne osoby zachowują się w taki sposób.


Lily napisał/a:
jej autor, onkolog, nie kwestionuje żadnych terapii, choć sam stosuje metody konwencjonalne i "psychologiczne" - wizualizację, modlitwę, psychoterapię. Najważniejsze przesłanie brzmi chyba - każda metoda jest dobra, jeśli pacjent w nią wierzy. Nie poleciłby pacjentowi chemioterapii, jeśli pacjent uważa, że ta trucizna go zabije, nie operowałby go, gdyby się mu przyśniło, że podczas operacji umrze i bałby się jej bardzo. Zresztą - długo by pisać, polecam w każdym razie ;)
Dla mnie najważniejsze jest to, żeby pacjent mógł być podmiotem leczenia,a nie, jak to ktoś kiedyś określił "stawał się własnością lekarza z chwilą oddania się w jego ręce". Zdecydowanie nie podoba mi się takie podejście. O onkologach w Polsce nie mam zbytniego pojęcia, ale w innych specjalizacjach wg mnie dominuje takie patriarchalne podejście. Lekarz autorytet i pacjent, którego się nie słucha, bo pacjent nie jest przecież ekspertem od własnego organizmu. Zresztą pacjent też często jest mało zainteresowany procesem zdrowienia w tym sensie, że jest gotów wziąć wszystkie tabletki i poddać się wszelkim zabiegom, ale zmienić swojego stylu życia często wcale nie chce.


Podoba mi się to, co napisałaś Lily. Podpisuję się pod tym.
_________________

 
 
sylv 
niedowiarek


Pomogła: 40 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3138
Skąd: Sz-n
Wysłany: 2010-03-16, 13:42   

padma napisał/a:
Także czasami nasza wiara w wyzdrownienie i chęć życia może jednak nie wystarczyć... ale na pewno daje większe szanse na przeżycie, czy też może życie przedłużyć. Z tym chyba się każdy zgodzi...

pewnie! pamiętam taki super artykuł kiedyś (chyba 2005r.) w Świecie Nauki o lekarzu, który jako jeden z pierwszych zwrócił uwagę na ogromną rolę psychiki i nastawienia pacjenta w leczeniu onkologicznym. strasznie żałuję, że zaginął mi gdzieś...
biechna napisał/a:
Dlatego się po prostu nie mogę zgodzić, że lekarz tak NIGDY nie mówi. Owszem, niektórzy, zapewne znaczna mniejszość, mówią, nie raz się przez te lata z tym zetknęłam,

racja. powinnam napisać: "nie powinien".
padma napisał/a:
Podoba mi się to, co napisałaś Lily. Podpisuję się pod tym.

ja nie do końca... pacjent mimo wszystko często nie posiada wiedzy obiektywnej, a kieruje się np. emocjami - nie zgadza się na operację, bo umarła w ten sposób bliska osoba, boi się chemii, bo naczytał się głupot jak ta powyżej, etc. i co, lekarz ma nie zalecić tej formy lczenia, bo pacjent ma taki pogląd? no nie wiem, dla mnie to co najmnij dziwne.
co do podmiotowości pacjenta jak najbardziej się zgadzam, zwłaszcza po tym co zaobserwowałam podczas choroby bliskich, podobnie jak biechna:
biechna napisał/a:
miałam ochotę co najmniej przebić im opony w samochodach z wściekłości.
Ale - dla równowagi - niejeden onkolog jest aniołem prawdziwym.
_________________
hxxp://www.thebump.com/?utm_source=ticker&utm_medium=UBB&utm_campaign=tickers]

moje aukcje
hxxp://allegro.pl/Shop.php/Show?id=19996001
 
 
 
kasiulka1975 
kasiulka1975

Dołączyła: 17 Lut 2010
Posty: 11
Wysłany: 2010-03-16, 16:33   

To obejrzyjcie ten filmik:
hxxp://video.google.com/videoplay?docid=6169050139483021263#docid=-5363919430412369219

To o terapii Gersona
 
 
sylv 
niedowiarek


Pomogła: 40 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3138
Skąd: Sz-n
Wysłany: 2010-03-16, 16:51   

temat o terapii Grersona już jest. możemy nie robić off topa, please?
_________________
hxxp://www.thebump.com/?utm_source=ticker&utm_medium=UBB&utm_campaign=tickers]

moje aukcje
hxxp://allegro.pl/Shop.php/Show?id=19996001
 
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2010-03-16, 17:24   

sylv napisał/a:
lekarz ma nie zalecić tej formy lczenia, bo pacjent ma taki pogląd?
Może zalecić. Nic takiego nie powiedziałam. Chodzi mi o to, że pacjent decyduje. I lekarz nie powinien się do niego odwracać, jeśli pacjent chce spróbować czegoś innego.
Przepraszam, ale ja nigdy nie będę żyć w kulcie zachodniej medycyny.
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
sylv 
niedowiarek


Pomogła: 40 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3138
Skąd: Sz-n
Wysłany: 2010-03-16, 19:50   

Lily napisał/a:
I lekarz nie powinien się do niego odwracać, jeśli pacjent chce spróbować czegoś innego.

ok, rozumiem. pytanie tylko, kto wtedy bierze odpowiedzialność?
Lily napisał/a:
Przepraszam, ale ja nigdy nie będę żyć w kulcie zachodniej medycyny.

nie ma za co ;-) ale jest subtelna różnica między kultem a obiektywizmem, a tylko o to chyba toczy się ta dyskusja..
_________________
hxxp://www.thebump.com/?utm_source=ticker&utm_medium=UBB&utm_campaign=tickers]

moje aukcje
hxxp://allegro.pl/Shop.php/Show?id=19996001
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,95 sekundy. Zapytań do SQL: 12