wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przebieg porodu
Autor Wiadomość
strzeszynek 

Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 31 Paź 2007
Posty: 851
Skąd: Bydgoszcz
Wysłany: 2007-12-12, 01:54   

Ja mam niezłe wspomnienia. Skurcze przepowiadające miałam tak na 2tyg. przed porodem, upał w dodatku był straszny, ja z jeszcze-narzeczonym w aucie, a jakośc rodzimych dróg zapewniła dodatkowe doznania... :mrgreen: Po czym nic się nie działo. W sumie coś się ze mnie wydostawało :-P , ale nie byłam pewna: upławy czy wody. Na kontroli u lekarza (pod koniec musiałam chodzić co tydzień) powiedziałam o tym położnej, ale lekarz mnie nie badał. I tak miałam przez parę dni chyba. Nie sączyło się ze mnie, więc trudno było stwierdzić. Już mi się wydawało, że to pora, ale nie. Postanowiłam nie szaleć, mały zachowywał się normalnie, nie miałam więc powodów do niepokoju. Do szpitala trafiłam w 2dni po ost. wizycie u ginekologa. Byłam akurat z narzeczonym na zakupach, gdy "poleciało" tak bardziej (było tak ok. 20:30) , bałam się nawet, że chluśnie na podłogę ;-) . Narzeczony zdążył się zdenerwować... po czym nic się nie działo, przestałam "przeciekać" i zawiózł mnie do domu. A w domu poszłam się przemyć i postanowiłam, że jadę do szpitala. (swoją drogą zabawne to nawet było, brat zaczął się nerwowo śmiać,mama też cała w nerwach, narzeczony przyjechał w 5min. - nie pytałam, ile przepisów złamał ;-) ) Jakoś po 22 trafiłam do szpitala. Nadal nic się nie działo. Położna nawet uznała, że jeszcze nie, po czym lekarka w badaniu stwierdziła coś zupełnie przeciwnego ;-) Zostałam na noc, nie wyspałam się w ogóle, w nocy nadal nic się nie ruszyło, więc tak od 9 rano zaczęli mi wywoływać -przebijanie, "oksytocynka" (a po niej niemal zaraz "skurczyki" - tyle że minutowe co 30sek...), po paru godzinach dostałam zastrzyk z paracetamolem chyba (nie wiem zresztą), żebym mogła odpocząć - nic nie dało, bolało nadal. Potem się zlitowali, bo od parunastu godzin nic nie jadłam i przynieśli mi odgrzewany ohydny obiad, z mięsem w dodatku (co by nie mówić, szczegółowo relacjonuję ;-) ) i wreszcie pozwolili mi wstać (położna zaproponowała mi prysznic; przy okazji skorzystałam z toalety i też lewatywa lub niezręczna sytuacja mnie ominęły :-) ) Skracając - od 17:30 kolejna oksytocyna, rozwarcie było mimo to małe jakieś, już lekarze mieli podejmować decyzję o cc, gdy jakoś po 20:00 się ruszyło. Vincent urodził się o 22:35, ale nie parłam długo. Najpierw sama, co by go przesunąć, potem 2 pielęgniarki popychały go trochę (szelma jedna, uparł się, że nie wyjdzie, ale i tak wyszło na moje :-P ). Położna nacięła mnie pod koniec (wg męża niezapomniany widok), potem ze względu na "przetrzymany" poród łyżeczkowanie - bo łożysko wyszło w całości (btw - chyba bez znieczulenia, bo bolało, ale przeżywalnie), na koniec lekarz zeszył pęknięcie macicy i to naciętę (mój ginekolog potem stwierdził, że ściągał aż za mocno tę nitkę - może z oszczędności? :lol: ) Vinia dali mi na krótko na brzuch, nie zdążyliśmy się sobą nacieszyć, bo zaniepokoiło ich to, że nie chciał płakać (położne kazały mi go nawet podrażnić, żeby zaczął), no i mały trafił w konsekwencji na intensywny. Mnie jeszcze pomaltretowali naciskaniem na brzuch (mogłabym nakarmić jakiegoś wampira-ekscentryka ;-) ; bo krew z nietypowego miejsca, za to dużo :-P ), pomierzyli ciśnienie i jak już było w normie, dali mi wreszcie pospać :-) Nawet kanapki na oddziale dostałam! ( łysy chleb z masłem, bo wszystko zeżarte ;-) ) DROBIAZGOWIEJ OPISYWAĆ NIE BĘDĘ, TO TAK, W OGÓLNYM ZARYSIE... :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
_________________

Ostatnio zmieniony przez strzeszynek 2008-04-17, 00:27, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
adriane 


Pomogła: 51 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3064
Skąd: teraz Irlandia
Wysłany: 2007-12-12, 09:14   

strzeszynek napisał/a:
zeszył pęknięcie macicy


Chyba szyjki macicy... Wymęczyli Cię tam w tym szpitalu (tyle ingerencji medycznych), no ale grunt, że dziecko zdrowe.

[ Dodano: 2007-12-12, 09:15 ]
strzeszynek napisał/a:
potem ze względu na "przetrzymany" poród łyżeczkowanie - bo łożysko wyszło w całośc


Tego nie kapuję w ogóle.
_________________
Ada, mama Emila 2002, Karoliny 2000 i Filipa 1991.
 
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-12, 09:29   

pewnie miało być "nie wyszło w całości"
 
 
adriane 


Pomogła: 51 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3064
Skąd: teraz Irlandia
Wysłany: 2007-12-12, 09:37   

pao napisał/a:
pewnie miało być "nie wyszło w całości"


Pewnie tak, ale co to za wskazanie "przetrzymany poród"? Co to znaczy?
_________________
Ada, mama Emila 2002, Karoliny 2000 i Filipa 1991.
 
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-12, 09:49   

myślę że wskazaniem było łożysko a "przetrzymany poród" (cokolwiek to znaczy) tego łożyska uzasadnieniem ;)
 
 
taniulka 


Pomogła: 20 razy
Dołączyła: 03 Cze 2007
Posty: 1106
Skąd: Poznań/Melbourne
Wysłany: 2007-12-12, 12:22   

U mnie poród trochę śmiesznie bo byłam zupełnie nieświadoma tego co sie będzie działo. Jechałam jak na imprezę. Postanowiłam niczego nie słuchać ani nie czytać o porodach. Kolejny będzie pewnie zupełnie inny. Dodam, że jestem mało odporna na ból (przynajmniej byłam)
Ok 22 rozpoczęły się skurcze i to od razy co 3 min. Miałam już rozwarcie na 3 cm od kilku mies wiec myślałam, że szybko pójdzie.
Poszłam zrobić prysznic i pojechaliśmy.
W szpitalu od razu mnie położyli. Zaczęły sie porządne skurcze (tzn wtedy myślałam, że to są mega skurcze). Lekarz dał mi dolargan i to był błąd bo okazało sie po tym, że nie mogę już chodzić a tak to by było pewnie dużo szybciej.
W końcu przywaliło mi krzyżowe.
Przychodzi lekarz
- Czy są skurczyki?
Ja mu na to? Skurczyki??? :roll: To są skurczybyki!
No i tak miałam 5 cm rozwarcia po 10 godzinach leżenia. Nie wiedziałam, że jak ma się 5cm to potem idzie jak burza.
Przychodzi położna i mówi
-Super 5 cm już jesteś w połowie.
To ja sobie kalkuluje 10 godz i połowa to czeka mnie kolejnych 10h!! a mnie walą krzyżowe pomyślałam, że od tego umrę. Już nie mogłam wytrzymać. I wołam
- Cesarkę ja chcę cesarkę. Zapłacę (W tym momencie bym im oddała wszystko).
Położna- Ale jesteś już w połowie, spokojnie
- W połowie! Ja pier....olę taką połowę! Nie wytrzymam kolejnych 10 h . Umrę
Przychodzi lekarz
- O co chodzi?
- Doktorze, ja tego nie przeżyję, ja chce cesarkę
- Przeżyję pani, wszystkie tak mówią i potem przeżywają.
- Ale ja będę pierwsza , mówię panu będę pierwsza!!
Oczywiście cesarki mi nie zrobili.
Jak mnie nagle walneło w parte to krzyczę do Seby
- Rodzę wołaj lekarza
A Seba spokój total bo myślał, że to lekarz musi stwierdzić teraz pani może rodzić i bach.
Na szczęście położna była blisko i się zaczęło.
Ze względu na wadę wzroku innych lekarz łokciem mi Nadię wypychał.
Po kilku parciach złapał mnie skurcz w nogę.
Wołam
- Skurcz! Skurcz!
2 położne wołają
- To przyj!
- Ale w nogę!
- Aaaaa w nogę!
- Niech mi pani napnie stopę!
Napięła mi stopę i mogłam dalej przeć.
Nadinka szybko przyszła na świat oczkami do góry. Jak to Seba stwierdził spojrzała prosto na niego.
W trakcie szycie miałam taki spokój,ze z położna i lekarka gadałyśmy o facetach :)
W każdym razie po wszystkim przyszedł w/w lekarz i mówi
- A widzi pani, przeżyła pani.
No i przeżyłam, potem ze szczęścia jeszcze 2 równe doby nie spałam bo się cały czas na Nadie patrzyłam.
_________________
<img src="hxxp://lbyf.lilypie.com/kOPap10.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Kids Birthday tickers" />
<img src="hxxp://lbdf.lilypie.com/1IX8p10.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Pregnancy tickers" />

Boże, użycz mi pogody ducha, ażebym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę! Odwagi, abym zmieniała to, co zmienić jestem w stanie i mądrości, abym odróżniała jedno od drugiego.
 
 
frjals 
ískalt tófa


Pomogła: 23 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 1706
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 2007-12-12, 13:36   

Martuś napisał/a:
Chcę rodzić w Pucku

Jak nam się udało to wam też musi :-)
U mnie w skrócie - wody odeszły nad ranem (ok. 5.?), pojechaliśmy do tego Pucka (pociągiem, z pieluchą w majtach :mryellow: ) i przez dość długi czas właściwie nic mnie nie bolało.
Po którymś badaniu stwierdzono, że zaraz się zacznie i przeniesiono mnie na salę porodową (mam nadzieję, że uda się wam tam urodzić, bo to naprawdę ładna, przytulna salka).
W międzyczasie B. zdążył wrócić do pracy (co za idiotyczny pomysł :roll: ), a że nie mieliśmy komórek jego powrót nieco się opóźnił...
Potem bolało i bolało, potem pare razy parło i o 14.40 urodził się W.
B. w ostatnim momencie zdążył na odcinanie pępowiny.
W sumie dość krótko, o ile pamiętam, bo niestety generalnie byłam nieprzytomna... :->
_________________

 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2007-12-12, 13:37   

taniulka, wybacz, ale strasznie się ubawiłam :) fajnie to napisałaś :lol:
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
magdusia 

Pomogła: 42 razy
Dołączyła: 03 Cze 2007
Posty: 1992
Skąd: HRLM
Wysłany: 2007-12-12, 13:40   

taniulka napisał/a:
potem ze szczęścia jeszcze 2 równe doby nie spałam bo się cały czas na Nadie patrzyłam.
_________________

miałam to samo :-)
_________________

hxxp://alterna-tickers.com]
"Każdy jest geniuszem. Ale jeśli zaczniesz oceniać rybę pod względem jej zdolności wspinania się na drzewa, to przez całe życie będzie myślała, że jest głupia." A. Einstein
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-12-12, 13:40   

taniulka :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
magdusia 

Pomogła: 42 razy
Dołączyła: 03 Cze 2007
Posty: 1992
Skąd: HRLM
Wysłany: 2007-12-12, 13:45   

frjals, szybko Ci poszło :-) ja zaczęłam godzinę później niż Ty a skończyłam po 21.
W trakcie porodu miałam wrażenie że nie wyrobię się przed północą.
_________________

hxxp://alterna-tickers.com]
"Każdy jest geniuszem. Ale jeśli zaczniesz oceniać rybę pod względem jej zdolności wspinania się na drzewa, to przez całe życie będzie myślała, że jest głupia." A. Einstein
 
 
Malati 

Pomogła: 71 razy
Dołączyła: 10 Cze 2007
Posty: 3924
Wysłany: 2007-12-12, 13:48   

Taniulka usmiałam sie :mrgreen:
 
 
Kamm 

Pomogła: 26 razy
Dołączyła: 18 Paź 2007
Posty: 1737
Wysłany: 2007-12-12, 14:03   

Taniulka swietnie ! porod z humorem :mryellow:
_________________
hxxp://picasaweb.google.com/acmme.bizuteria.autorska/ Moja biżuteria !
 
 
vegAnka 


Pomogła: 8 razy
Dołączyła: 05 Cze 2007
Posty: 1319
Skąd: Belgia
Wysłany: 2007-12-12, 14:21   

Lily napisał/a:
taniulka, wybacz, ale strasznie się ubawiłam fajnie to napisałaś

haha ja tez :lol: :lol: :lol:
_________________
<img src="hxxp://lb4f.lilypie.com/eYYdp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Fourth Birthday tickers" />
<img src="hxxp://davf.daisypath.com/c79mp1.png" width="400" height="80" border="0" alt="Daisypath Anniversary tickers" />
 
 
agaw-d 

Pomogła: 29 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 1005
Skąd: Częstochowa, Banbury (UK)
Wysłany: 2007-12-12, 14:31   

Ja miałam skurcze przepowiadające jakiś miesiąc przed porodem. W dzień który Marcelka się urodziła w południe jeszcze biegałam i robiłam wywiady do pracy, później poszliśmy do lekarza. Po zbadaniu oświadczył, że to już lada dzień, choć ma nadzieję, że później niż on (rodził swoje kamienie nerkowe ;-) :-D ), no i miał mi jeszcze zrobić usg, jak kładłam się na łóżko to poczułam coś ciepłego, okazało się, że odeszły mi wody, była to 17:30, zaraz przyszedł też skurcz. Lekarz stwierdził, że nie ma co się spieszyć, spokojnie do domku i spotkamy się za jakiś czas w szpitalu.
Wróciliśmy do domu, wzięłam prysznic, dokończyliśmy pakowanie i pojechaliśmy do szpitala, bo już mnie bardzo bolało i nie chciałam czekać tylko dostać zzo.
W szpitalu byliśmy koło 20, położna (beznadziejna, na szczęście tylko mnie przyjmowała, a zaraz przyszła bardzo miła i to ona przyjmowała poród) jak usłyszała, że lekarz stwierdził już 4 cm. to stwierdziła, że nie potrzebne mi znieczulenie, ale na szczęście to nie ona decydowała.
Tak do przed 22 troche się męczyłam, myślałam że nie wytrzymam itd. aż w końcu dostałam zzo, które zaczęło działać o 22.
No ale ja byłam już na skraju wyczerpania psychicznego i zaczęłam troche panikować, mimo że ból już był mały, więc podali mi oxytocyne, żeby troche przyspieszyć.
No i przyspieszyli, Marcelina urodziła się o 22:55, niestety zostałam nacięta, mimo że się na to nie zgodziłam, ale słabo parłam i nie miałam siły żeby 'wypchnąć' Marcelke, no i lekarz też musiał troche mi pomóc naciskając od góry brzucha.
Od razu położyli mi Marcelke na brzuchu, a M zaraz przystawił ją do piersi i zaczęła ssać :-D Jak się urodziła to strasznie się darła, a jak M ją dostawił do piersi to się uspokoiła :-)
Jak tylko ją wzięli to zasnęłam i nic więcej nie pamiętam, dopiero za jakiś czas się obudziłam i cały czas gadałam do M, byłam strasznie szczęśliwa :-D
W sumie szybko poszło jak na pierwszy poród (podobno ;-) ) no ale to był 31.08, a ja i M jesteśmy z sierpnia i przez całą ciążę przebąkiwaliśmy że fajnie by było, żeby Marcela też była, więc nie miałyśmy dużo czasu skoro zaczęło się 31 sierpnia o 17:30, trza się było spieszyć ;-)
_________________
hxxp://portfolia.artserwis.pl/A4815377

hxxp://www.alterna-tickers.com]
 
 
 
renka 
mama sama

Pomogła: 123 razy
Dołączyła: 02 Sie 2007
Posty: 3354
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2007-12-12, 14:38   

Ronja – cesarka (odklejanie się lozyska) - odeszly mi krwawe wody plodowe (wczesniej leżałam już prawie 2 tyg. w szpitalu), lekarze chcieli spróbować oksytocyna wywoływać porod naturalny, bo zadnych skurczow nie mialam, ale nawet nie zdazyli mi niczego podłączyć, bo poprosiłam o siusiu i chyba wyleciał mi kawalek lozyska, gdyz bardzo szybko znalazłam się na stole do ciecia. W lampie operacyjnej udalo mnie się zarejestrowac moment wyjmowania Ronki z mego lona (godz. 17.10), wiec bylam bardzo szczesliwa.

Fiona – porod naturalny – w niedziele wieczorem ok. 21.30 zaczely mi się pierwsze skurcze (w sumie to nie wiedziałam, ze to skurcze porodowe, ale nocowala u mnie akurat kolezanka, która sama urodzila kilka lat temu i mnie uświadomiła, ze to wlasnie one), trwaly srednio co 20 min. I tak przez cala noc i ranek (noc praktycznie nieprzespana, gdyz przewaznie gdy one się zaczynaly ja bieglam do toalety, bowiem samo siedzenie na ubikacji – mimo, iż niczego tam nie robiłam – przynosilo mi ulge; w sumie nie były one szczególnie bolesne, ale były niezbyt przyjemne). Około poludnia zaczely sie pojawiac srednio co kwadrans. Wewnętrznie czulam, ze jeszcze mam czas, by jechac do szpitala (szczególnie, ze postanowiłam rodzic w Trzebnicy, a nie mialam zbytnio transportu, bo W. rano pojechal do Wałbrzycha). Jak W. wrócił to ok. 15 pojechalismy do szpitala. W drodze do niego skurcze zaczely być nieregularne co 5-10 min. W szpitalu okazalo się, ze nie mam rozwarcia, ale mimo to położyli mnie na sale przedporodowa na obserwacje. Trafilam tam ok. 17.30 poinstruowana przez polozna: ”Jakby sie cos dzialo koniecznie proszę wolac”. Za dlugo się nie naobserwowali, bo pobyłam tam zaledwie pol godz. W ciagu pol godz. skurcze się nasilily. Zaczelam czuc takie parcie jak przy oddawaniu stolca, ale ze była to dla mnie nowość, jakos nie pomyślałam,ze to już zaczal się porod. Spędziłam ten czas w ubikacji na podłodze w kucki, zaczela się pojawiac krew. W koncu dowlokłam się do lozka i zaczelam sobie pojękiwać, na co polozna wpadla i powiedziala „Miala pani wolac, jak już zacznie się cos dziac”, na co ja jej: „A skad ja mam wiedziec, ze to już, jak rodze po raz pierwszy”. Zabrali mnie po 18 na porodowke, tam dzielnie wspolpracowawszy z poloznymi, które naprawde były super, mimo, ze w trakcie non stop plotkowaly o kims, urodziłam Fionke o godz. 19.05. Natychmiast położono mi ja na brzuchu (jeszcze z pepowina), czego nie mogłam doswiadczyc przy pierwszym porodzie – cudowne uczucie. Za chwile ja zabrali do wazenia i mierzenia, po czym, w trakcie gdy lekarz próbował mi wyskrobac łożysko, które samo nie chcialo wylezc i kontrolowal mi recznie jame macicy (z powodu wcześniejszej cesarki – musieli sprawdzic od wewnątrz, czy mi się blizna nie rozeszla), co nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy, przystawiono mi ja do piersi. Lekarz mnie zszyl w koncu (tzn. krocze – ponoc nacięte tylko standardowo), malutka zabrali, mnie zawieziono na sale, gdzie wyglodniala jak wilczyca skonsumowalam wegetarianska kolacje.
I tyle. Sam porod wiec mialam chyba calkiem przyjemny i sprawny, mimo, ze do zdanej szkoly rodzenia nigdy nie chodziłam i zadnych ćwiczen przygotowujących do rodzenia nigdy nie robilam. Wystarczyla dobra wspolpraca z poloznymi i przez caly czas świadomość samego porodu.
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]

hxxp://alterna-tickers.com]

Ostatnio czytane:
1) HAWKINS P., Dziewczyna z pociągu
hxxp://bonito.pl/k-1098909-dziewczyna-z-pociagu
2) KRAJEWSKI M., Władca liczb
hxxp://bonito.pl/k-1318363-wladca-liczb
3) KRAJEWSKI M., Arena szczurów
hxxp://bonito.pl/k-1301314-arena-szczurow

Ostatnio zmieniony przez renka 2007-12-12, 14:43, w całości zmieniany 4 razy  
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2007-12-12, 14:39   

Cytat:
skoro zaczęło się 31 sierpnia o 17:30, trza się było spieszyć ;-)
masz punkt za wyrobienie się w terminie :lol:
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
kasienka 


Pomogła: 123 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 8362
Skąd: Poznań
Wysłany: 2007-12-12, 17:44   

adriane napisał/a:
S.Kitzinger w jednej ze swoich książek pisała, że natura taka mądra jest, ze daje kobiecie odetchnąć kilka minut po bolesnym rozwieraniu, a przed męczącym parciem, tak więc pośpiech tu w ogóle nie jest wskazany. Powinno się te kilka minut wykorzystać na odpoczynek i mobilizację przed parciem. Ale kto o tym w szpitalu chce wiedzieć

wiem, teraz to przeczytałam i zapamietałam przed porodem i stwierdziłam, że tym razem nie dam sobie zabrać tego momentu wytchnienia ;) Ale nie było takiej potrzeby, bo sama poczułam parte, nie było tej chwili na odpoczynek ;)
 
 
Ewa
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-12, 18:25   

Taniulka, normalnie się poryczałam ze śmiechu. Dzieciaki spokojnie kolacji nie mogły zjeść, bo zaglądały co się z mamą dzieje :mrgreen:
 
 
taniulka 


Pomogła: 20 razy
Dołączyła: 03 Cze 2007
Posty: 1106
Skąd: Poznań/Melbourne
Wysłany: 2007-12-12, 19:26   

Ewa napisał/a:
Taniulka, normalnie się poryczałam ze śmiechu.


Nie rycz mała nie rycz :)
_________________
<img src="hxxp://lbyf.lilypie.com/kOPap10.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Kids Birthday tickers" />
<img src="hxxp://lbdf.lilypie.com/1IX8p10.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Pregnancy tickers" />

Boże, użycz mi pogody ducha, ażebym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę! Odwagi, abym zmieniała to, co zmienić jestem w stanie i mądrości, abym odróżniała jedno od drugiego.
 
 
strzeszynek 

Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 31 Paź 2007
Posty: 851
Skąd: Bydgoszcz
Wysłany: 2007-12-12, 20:26   

adriane napisał/a:
Chyba szyjki macicy... Wymęczyli Cię tam w tym szpitalu (tyle ingerencji medycznych), no ale grunt, że dziecko zdrowe.

szyjki, szyjki. No, wreszcie zdrowe. Ale jak mi pielęgniarka roztoczyła wizje, że gdyby nie antybiotyk, to dziecko mogłoby dostać syndromu śmierci łóżeczkowej... (i tak to spokojnie opowiadała, że mogłabym pewnego ranka zajrzeć do łóżeczka... do dziś mnie ciarki przechodzą :-? )
Przetrzymany w tym sensie, że odkąd te wody zaczęły się sączyć minęło przepisowe 12 godz., nawet trochę więcej, więc istniało ryzyko zakażenia wód płodowych, chyba tak się to nazywa.
pao napisał/a:
pewnie miało być "nie wyszło w całości"

No to was zaskoczę: łożysko wyszło w całości. A wtedy położna powiedziała lekarzowi, że mi te wody odeszły na tyle godzin przed i zadecydowali, że mnie wyłyżeczkują. Nie oponowałam wtedy, bo nie bardzo wiedziałam, od czego zależy łyżeczkowanie. Ale łożysko wyszło w całości, doskonale pamiętam. Mam nadzieję, że teraz to już jaśniejsze :-)
Lily napisał/a:
taniulka, wybacz, ale strasznie się ubawiłam fajnie to napisałaś

Zgadzam się :-) Zwłaszcza to o stopie mnie ubawiło ;-) Miałaś poród z przygodami, ale tak bardziej "rozrywkowo" (no, ja też, ale hardcore'owo ;-) )
_________________

 
 
 
adriane 


Pomogła: 51 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3064
Skąd: teraz Irlandia
Wysłany: 2007-12-12, 22:43   

strzeszynek napisał/a:
Przetrzymany w tym sensie, że odkąd te wody zaczęły się sączyć minęło przepisowe 12 godz., nawet trochę więcej, więc istniało ryzyko zakażenia wód płodowych, chyba tak się to nazywa.
pao napisał/a:
pewnie miało być "nie wyszło w całości"

No to was zaskoczę: łożysko wyszło w całości. A wtedy położna powiedziała lekarzowi, że mi te wody odeszły na tyle godzin przed i zadecydowali, że mnie wyłyżeczkują. Nie oponowałam wtedy, bo nie bardzo wiedziałam, od czego zależy łyżeczkowanie. Ale łożysko wyszło w całości, doskonale pamiętam. Mam nadzieję, że teraz to już jaśniejsze :-)


Teraz wszystko jasne :)
_________________
Ada, mama Emila 2002, Karoliny 2000 i Filipa 1991.
 
 
 
taniulka 


Pomogła: 20 razy
Dołączyła: 03 Cze 2007
Posty: 1106
Skąd: Poznań/Melbourne
Wysłany: 2007-12-13, 08:46   

strzeszynek napisał/a:
Miałaś poród z przygodami, ale tak bardziej "rozrywkowo"


Cisze sie , że dałam Wam trochę powodów do śmiechu :)
_________________
<img src="hxxp://lbyf.lilypie.com/kOPap10.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Kids Birthday tickers" />
<img src="hxxp://lbdf.lilypie.com/1IX8p10.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Pregnancy tickers" />

Boże, użycz mi pogody ducha, ażebym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę! Odwagi, abym zmieniała to, co zmienić jestem w stanie i mądrości, abym odróżniała jedno od drugiego.
 
 
puszczyk 


Pomogła: 102 razy
Dołączyła: 03 Cze 2007
Posty: 5319
Wysłany: 2007-12-13, 11:10   

Martuś napisał/a:
Dzięki, dla mnie to dość istotne, bo chcę rodzić w szpitalu, który jest oddalony o jakieś 80 km ;)

Gdy rodziłam Kamila jechałam 100. :-)
 
 
pietruszka 

Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 20 Lis 2007
Posty: 34
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-12-13, 12:03   

U nas z Zo od pierwszych skurczy do porodu około 12h.
Obudziłam się z pewnym dyskomfortem skurczowym o 2 w nocy. Poleżałam i nie mogłam spać. Pomyślałam, że to te słynne skurcze przepowiadające, bo to przecież 3 tyg przed terminem więc czas najwyższy :) Poleżałam i czułam sobie te skurcze. Ale wydały mi się zaskakująco częste i regularne. Zaciekawiona zaczęłam liczyć czas i zapisywać. Hm...co 4 minuty. Wstałam po cichutku nie budząc męża i zaczęłam się zastanawiać, że nawet torby nie mam spakowanej, ale po co, przecież to i tak nie dzisiaj. Chodziłam sobie po domku i powoli gromadziłam sprzęty do szpitala, bo przecież za kilka tygodni będą jak znalazł. Skurcze o bolesności takiej jak w czasie miesiączki, także luzik. No i tak wychodziłam do 6 rano w międzyczasie biorąc, krótki prysznic dla zabicia czasu. Aha, w międzyczasie wszystkie książkowe sygnały, że poród tuż tuż - wizyta w kibelku (naturalne oczyszczenie organizmu), różowawy śluz (szyja się rozwiera, skraca), skurcze już co 3 minuty i bardziej intensywne, coraz bardziej zdecydowane pakowanie torby, ekscytacja, że to może już, ale zaraz "racjonalna" myśl: Przecież jeszcze 3 tyg do terminu...to taki trening...O 6 budzi się G a ja obok niego leże w szlafroku z turbanem z ręcznika na głowie :) O, wstałaś już?! Tak od 4 godzin mam skurcze co 3 minuty....Wyskoczył jak oparzony z łóżka i nie wiedział biedaczyna co począć. Uspokoiłam go, że to pewnie i tak fałszywy alarm, ale zaczekamy do 7 i zadzwonię do położnej, podpytać co i jak. Zresztą i tak miałam dzisiaj dzwonić aby wstępnie się umówić na spotkanie przed porodem :)
Dzwonię. Opisuję i dostaję zalecenie. Wchodź pod prysznic lub ciepłej kąpieli na 30-40 minut z zegarkiem w ręku. Jak skurcze osłabną to fałszywy alarm jak się wzmogą na spokojnie się obserwować i zdawać relację :) Ja znowu pakuję się do wanny i jakby lepiej, słabiej, rzadziej wszystko. Wyluzowałam się i już jestem pewna, że to tylko trening przed bliskim finałem :)
Po wyjściu z wanny, błogo; jem śniadanko przygotowane przez G. Mniam...Nagle, skurcze wracają, co 2 minuty i znacznie silniejsze....G niepostrzeżenie idzie odśnieżyć samochód, a do mnie dociera, że to chyba jednak już. Za chwilę odchodzą mi wody i szczerze mówiąc w tym momencie zrobiło mi się również mokro pod powiekami - to jednak dzisiaj jest ten dzień gdy przytulę moją małą Zosię :)
Dopinam torbę, po raz trzeci tego ranka do wanny, kąpiel, pielucha w spodnie i do szpitala.

A tam straszny tłok na porodówce i izbie przyjęć. W oczekiwaniu na przyjęcie puszczam niewielkiego pawika w toalecie (przypominają mi się moje najgorsze bolesne miesiączki...), skurcze są już całkiem porządne...zaskakująco absorbujące...ale radzę sobie :) W badaniu okazuje się, że Małej spada tętno w skurczu (co jest naturalne), ale trzeba monitorować. Już nie wstaję tylko przewożą, mnie na porodówkę. Nawet zapomniałam zadzwonić do położnej co i jak...taką miałam miłą opiekę od samego początku :) i tak byłam zaaferowana....

Na górze, sala ogólna, ale podzielona na małe salki, intymnie, po remoncie, świeży sprzęt, świąteczna atmosfera, uśmiechnięte położne i sympatyczny lekarz :) Niestety muszę siedzieć z KTG na brzusiu...Najpierw położna sugeruje abym połozyła sie na lewym boku, ale jest mi niewygodnie. Siadam po turecku na łóżku, reguluję sobie pilotem oparcie, proszę położną o coś do picia i jakoś leci :) Przeżywam chwilę stresu bo dwa kolejne aparaty KTG "chyba szwankują" i nie wskazują w ogóle pracy serca dziecka, dostają trzeci w obudowie kolory różowego z drobinkami brokatu: śmiech na całego :) w końcu ma się dziewczynka rodzić - żartuje personel :) W międzyczasie uczynny student podaje mi blaszaną nereczkę na moją gwałtowną prośbę i resztki śniadanka lądują w koszu na śmieci.
Na przyjęciu miałam 2 cm - rozczarowanie....ale teraz sama bez badania czuję, że wszystko idzie do przodu. Przeżywam wszystkie fazy porodu jak w podręczniku włącznie z odlotami endorfinowymi, które przynosiły mi wielką ulgę. W końcu już zaczęłam panikować, że tak boli, że chyba poproszę o znieczulenie, ale na izbie przyjąć poinformowano mnie, że dzisiaj tylko narkoza, bo nie ma TEGO anestezjologa. Ale zaraz myśl: skoro tak to odbieram to pewnie zaraz koniec :)

Mąż to się chyba nudził, bo nawet policzki mu się zaróżowiły po początkowej bladości....więc proszę go aby zawołał położną bo chyba jest już pełne rozwarcie i chciałabym już zacząć rodzić po parte sie zbliżają :) Przyszłą położna, zbadała, faktycznie rozwarcie pełne i mam jeszcze kilka skurczy popracować na spokojnie, a ona wszystko przygotuje :) Tych skurczy to jeszcze z 10 było, zanim łóżko przeszło transformację w coś w rodzaju fotela i przyjechał stolik ze sprzętem i pojawiły sie neonatolog i lekarz w odwodzie :) I w tym momencie położna mówi przemy, a u mnie jak pisały dziewczyny nic.....pełen luz jakbym wcale nie rodziła. Poleżałam sobie chwilkę odpoczywając i rozmawiając z położną o imieniu dla córeczki. Poprosiłam o ochronę krocza itd...

Za chwilę wszystko ruszyło z kopyta i po 15 min parcia, po małym (jednak) nacięciu Zo kwiliła cichutko na mojej piersi :) Pocieszyłyśmy się sobą chwilę i poszła na ważenie i ubieranie itd z tatusiem. Ja urodziłam łożysko i zaszyto mnie.
W sumie państwowo, ale bardzo po ludzku.

Rodziłam w pozycji coś w rodzaju kucznej, ale lekko na plecach (pupa i plecy podparte). W sumie nie czułam potrzeby zmiany pozycji.
Chociaż jak sobie teraz myślę, to może gdyby to była całkowita kyczna, to może poszłoby jeszcze szybciej i bez nacięcia?

Jak tym razem będzie porównywalnie to chce jeszcze i jeszcze :)
_________________
Pietruszka

hxxp://www.suwaczek.pl/]
hxxp://www.suwaczek.pl/]
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,65 sekundy. Zapytań do SQL: 12