wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przebieg porodu
Autor Wiadomość
Martuś 


Pomogła: 73 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 3101
Skąd: Langfuhr
Wysłany: 2007-12-11, 18:27   Przebieg porodu

Chciałam się Was zapytać, jak krok po kroku przebiegał u Was poród - w necie można znaleźć trochę suchych faktów, ale każda kobieta jest inna i inaczej u niej poród przebiega, dlatego takie bezpośrednie relacje będą dla mnie bardzo cenne. Z takich pytań technicznych to: Ile czasu trwał poród? Jakie były pierwsze sygnały, że się zaczyna? Kiedy pojechałyście do szpitala? I czy jeśli poród zacznie sie odejściem wód, to nie można już w ogóle chodzić i trzeba do szpitala pędzić? Proszę o w miarę łopatologiczne relacje :)

edit 13/01/09: Wstawiam do pierwszego posta linki z opisami porodów z różnych wątków, żeby było je wyraźnie widać, mam nadzieje systematycznie dodawać nowe:



hxxp://wegedzieciak.pl/vi...er=asc&start=50 - mój wątek
hxxp://wegedzieciak.pl/vi...er=asc&start=25 - Momo
hxxp://wegedzieciak.pl/vi...er=asc&start=50 - Elenka
hxxp://wegedzieciak.pl/vi...er=asc&start=25 - siwa
hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=2582 - Magda Stępień
hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?p=78695 - zina
hxxp://wegedzieciak.pl/vi...er=asc&start=25 - agata
hxxp://wegedzieciak.pl/vi...er=asc&start=50 - Wicia
hxxp://wegedzieciak.pl/vi...r=asc&start=100 - ań
hxxp://wegedzieciak.pl/vi...r=asc&start=125 - YolaW
hxxp://wegedzieciak.pl/vi...er=asc&start=25 - orenda
hxxp://wegedzieciak.pl/vi...er=asc&start=25 - va
hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?p=171921#171921 - maga
hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=4715&postdays=0&postorder=asc&start=150 - kamma
hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=4713&postdays=0&postorder=asc&start=125 - biechna

(jeśli kogoś pominęłam, to proszę na pw)
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]
hxxp://alterna-tickers.com]
Ostatnio zmieniony przez Martuś 2009-01-13, 15:36, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2007-12-11, 18:30   

Martuś napisał/a:
poród zacznie sie odejściem wód, to nie można już w ogóle chodzić i trzeba do szpitala pędzić?
ja pamiętam, jak Daga pisała, że wody jej odeszły i jeszcze jakieś ciastka piekła w nocy ;) czy coś w tym rodzaju :) a sama myślałam,że od razu trzeba jechać :P
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
 
Berserk fan


Pomogła: 90 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 6991
Wysłany: 2007-12-11, 19:03   

u mnie było tak, ze najpierw odeszły wody(koło 1 w nocy, oglądałam wtedy Vanilla Sky po raz n-ty), więc mimo iż chciałam pierwszy afazę w większości przesiedzieć w domu, to musieliśmy jechać. Spokojnie się dopakowałam, i po jakiejś godz byłam w szpitalu. Do 4 cm rozwarcia (u mnie rozwieranie do tych 4 cm trwało 1,5 godz) nie czułam żadnego bólu, tylko tyle, ze macica się napina co min potem co pół min. Niestety musiałam leżeć bo najpierw główka jeszcze nie przywarła, potem badali mnie godzinę ktg bo miałam rodzic w wodzie. W czasie tym przyszły bóle krzyżowe, bardzo częste skurcze i mega ból,a le to dlatego, ze musiałam leżeć na plecach(przez ktg_), nie mogłam chodzić ani nic-przez to bóle się nasiliły i w końcu mnie obezwładniły. Potem zgodziłam sie na znieczulenie i po jakiś 4 godz chyba było już rozwarcie na 10cm. No i u mnie akurat były komplikacje, bo przez 1,5 h parcia nic nie drgnęło-znieczulenie nie działało już i bolało, ale zupełnie inaczej traktowałam ten ból, pozatym mogłam stać, chodzić, kucać-więc panowałam nad swoim ciałem. Normalnie prze się do kilkunastu minut zwykle. Generalnie zaczęło sie ok 1:30 w nocy a o 10:33 Jagoda pojawiła się na świecie :)
_________________
Jag 2004; Lefo 2008; Dobr 2012
 
 
alcia 
:-)


Pomogła: 184 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 7184
Skąd: Ośw.
Wysłany: 2007-12-11, 19:37   

U mnie porody wyglądały tak:

Kaja: godzina 24.00; Skurcze co 10min, bezbolesne, potem z lekkim bólem - i tak przez godzinę (a ze miałam tak przez cały miesiąc, to mnie to nie ruszało). W końcu wstaję, żeby na wszelki wypadek się wykompać - i chlus (wody). Oszczędziło mi to dalszych dylematów. Po godzinie byłam wyzbierana, po kolejnych dwóch byłam w szpitalu (czyli minęły już 4). W drodze było już ostro, skurcze co 2 minuty, bardzo bolesne, tak już zostało do końca. Po 8h nadal miałam 4 cm rozwarcia. Ból tak niemiłosierny, że mdlałam z wyczerpania, przerwy m. skurczami koło 30s. Po 10h rozwarcie zaczęło postępować i po 12h urodziłam Kaję (dwa skurcze, na każdym parłam po 2 razy).

Lena:
Skurcze od samego rana (od 9), takie ni to bolesne, ni to bez.. Jadę na zakupy, obrywam truskawki, załatwiam sprawy na poczcie.. Cały czas nie wiedziałam, czy to już. Raz jak kucnęłam na skurczu, to nie moglam wstać. Karko miał iść właśnie do pracy, więc po 3h poleciałam do mojej gin sprawdzić (skurcze co 6, 7 min) i okazało się, że są już 3cm. Godzina 13 jedziemy do Krakowa, boli mnie leciutko, dalej nie byłabym pewna, czy to już. Skurcze co 6 min. O 15.00 w szpitalu 5 cm rozwarcia (bez żadnego wysiłku). Zaczyna boleć, ale nic to (w porównaniu z poprzednim), dalej co 5 min. Koło 17 mam już 8cm, zaczyna boleć mocniej, po pół godziny zaczyna boleć już na maxa, ale rozwarcie już prawie pełne i o 18 jest na świecie Lena (1 parcie). Wody mi nie odeszły, przebijali pęcherz za moją zgodą (na sam koniec), bo główka nie chciała zejść niżej przez zaklinowane wody. Szybko, miło i przyjemnie. Poród niby 4h, ale rozkręcało się od rana, nie wiem ile liczyć :)

[ Dodano: 2007-12-11, 19:39 ]
ps. pierwszy z oxytocyną, drugi bez.

[ Dodano: 2007-12-11, 19:43 ]
Martuś napisał/a:
I czy jeśli poród zacznie sie odejściem wód, to nie można już w ogóle chodzić i trzeba do szpitala pędzić?

Nie, z tego co wiem, tzreba urodzić do 24h od odejścia wód. Wiesz.. wody produkują się nieustannie, przy pierwszym porodzie mi odeszły, ale nei lunęło tak calkiem, tylko jakby ulewało się po trochu, w czasie skurczy. W drodze miałam na sobie pieluchę, moczyłam się co skurcz. Ale brzuch był i tak cały czas pełny. Całkiem mi odeszły dopiero w szpitalu, jak mi tam jakis lekarz grzebał (naciągał mi szyjkę, cham jeden :roll: ;) ). Myślę sobie, że w takiej sytuacji nie ma co panikować. Jakby odeszły tak całkowicie, to może inna sprawa, nie wiem. Ale podobno odchodzą na początku porodu tylko w 10% przypadków.
_________________
<img src="hxxp://lbyf.lilypie.com/XlSMp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Kids Birthday tickers" /><img src="hxxp://dhbf.daisypath.com/KfUBp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Daisypath Happy Birthday tickers" />

fb Pathi: hxxps://www.facebook.com/pages/Pathi-noside%C5%82ka-azjatyckie-Mei-Tai/143627059026080?ref=hl
 
 
 
Martuś 


Pomogła: 73 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 3101
Skąd: Langfuhr
Wysłany: 2007-12-11, 19:43   

Dzięki wielkie dziewczyny!! Czyli to nie jest tak, że jak wody odejdą, to nie można się ruszać, ani nic, tylko trzeba już się raczej zbierać? Bo moja mama jak mnie rodziła to najpierw odeszły jej wody, i wtedy nie pozwolili już się jej ruszać, znieśli ją do karetki i migiem do szpitala i na łóżko rzucili :|
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]
hxxp://alterna-tickers.com]
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2007-12-11, 19:50   

Martuś, to jeszcze zależy jakiego koloru wody. Bo jak czyste to ponoć 6-12 godzin teoretycznie "można sobie chodzić", bo potem to jest otwarta droga dla bakterii i zazwyczaj jeśli się nie ma postępu porodu to wywołują.
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
Martuś 


Pomogła: 73 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 3101
Skąd: Langfuhr
Wysłany: 2007-12-11, 19:52   

Dzięki, dla mnie to dość istotne, bo chcę rodzić w szpitalu, który jest oddalony o jakieś 80 km ;)
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]
hxxp://alterna-tickers.com]
 
 
 
Berserk fan


Pomogła: 90 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 6991
Wysłany: 2007-12-11, 19:54   

Martuś, ja najpierw siedziałam na kibelku, bo nie wiedziałam czy będą dalej lecieć czy co, ale drugi chlus był dop po godz. Takie dwa spore ale nadal woda była w brzuchu potem to juz nie pamiętam jak one odchodziły. Ruszać się możesz, spokojnie. po prostu trzeba się zbierać do szpitala to ewidentny znak. jeśli wody były by zabarwione na zielono to znaczy, ze dziecko przenoszone i trzeba o tym koniecznie powiedzieć lekarzom.

no generalnie wszędzie czytałam, ze jak odejdą wody to należy się zbierać do szpitala ale nie słyszałam o tym, żeby się ruszać nie można było. tylko tyle, ze jak u mnie stwierdzili, ze dziecko jeszcze nie zatkało ujścia macicy główką to miałam leżeć, chyba by te wody nadal nie leciały.
_________________
Jag 2004; Lefo 2008; Dobr 2012
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-12-11, 19:56   

Martuś napisał/a:
Dzięki wielkie dziewczyny!! Czyli to nie jest tak, że jak wody odejdą, to nie można się ruszać, ani nic, tylko trzeba już się raczej zbierać? Bo moja mama jak mnie rodziła to najpierw odeszły jej wody, i wtedy nie pozwolili już się jej ruszać, znieśli ją do karetki i migiem do szpitala i na łóżko rzucili :|


z tymi wodami to jest tak, że pęknięty pęcherz oznacza zwiększone ryzyko infekcji. Więc nawet gdy nie pojawiają się jeszcze odczuwalne skurcze, najlepiej jest udać się do szpitala. Oczywiscie nie na hura, ale już nie należy zabierać sie za sprawy, które mogą do takiej infekcji doprowadzić. Ja tak miałam gdy rodził sie Wojtek, po kilku godzinach oczekiwania na akcję skurczową (spacery, prysznic) przy nieustannie odpływajacych wodach, lekarz zapytał, czy zgadzam się na oksytocynę w celu przyspieszenia akcji - zgodziłam się, i poszło błyskawicznie. nie mam złych doświadczeń z oxy.

Gdy rodziła się Olka (grudzień, 4.00) obudziłam się już bez wód i z akcja skurczową co pięć minut. A ponieważ trzeba było jeszcze przywieźć nianię i dojechać ponad 30 km do szpitala, to jakoś nie przejmowałam się, ze jadę za wcześnie :D
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-11, 19:59   

poród 1

poszłam do szpitala na termin porodu i wróciłam do domu.
po tygodniu znów poszła do szpitala i zostałam.
następnego dnia dali mi oksytocynę i nic
dwa dni po pierwsze dali mi znów oksytocynę i cos sie ponoć zaczęło.
od 5 rano byłam na porodówce
o 12 w południe przebili mi błony by odeszły wody
o 14 zaczęłam czuć że rodzę
o 15 przestałam czytać książkę i skoncentrowałam się na porodzie
o 16.13 gabi była na świecie :)
o 17 zjadłam obiad
o 17.20 usiadłam wygodnie, wzięłam gabi na pierwsze karmienie a w drugą rękę wzięłam książkę by się nie nudzić



drugi poród

1 w nocy zaczęły się skurcze
3 w nocy stwierdziłam że się nie skończą i że nie zasnę i usiadłam do komputera
4 w nocy zadzwoniłam do zuzy o przysłanie niańki do gabi
do 5 gadaliśmy z miśkiem który to za tę niankę robił
o 6 byliśmy w szpitalu, spokojnie poszliśmy na porodówkę
skurcze były regularne zaś personel miły więcprzynajmniej miałam z kim pogadać
o 8.30 odeszły mi wody
o 9.30 poczułam że rodzę
o 10.02 ula była na świecie.

tkie to sobie porody miałam :) po drugim byłam kosmicznie niewyspana :D
 
 
Ania D. 

Pomogła: 115 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 2196
Wysłany: 2007-12-11, 21:01   

Obudziłam się o 4 nad ranem, bo chciałam iśc do toalety. Wstałam i wtedy zaczęły mi odchodzić wody, ale tak po szklance. Spokojnie powiedziałam mężowi, że może jeszcze spac, ale że już się zaczyna. Od razu miałam skurcze co 2,5 minuty. Nie były mocne, ale musiałam się w trakcie nich opierac o coś, to mi pomagało. Wzięłam prysznic, spokojnie pojechaliśmy do szpitala, byliśmy tam ok. 6. Dobrze byłoby wziąć coś ze sobą (jakąś pieluchę?), bo wód jest dużo, nic nie leciało mi w samochodzie, ale gdzy weszliśmy do szpitala, to polało mi się po nogach. Rozwarcie było na 2 cm. Nie leżałam, cały czas chodziłam, siedziłam na piłce lub brałam prysznic (bardzo pomagało przy silniejszych skurczach). Skurcze były stopniowo coraz mocniejsze. Wody wylewały się jeszcze ze mnie przez jakieś dwie godziny, głównie wtedy, gdy siedziłam na piłce. Przed 12 czułam, że to już teraz będzie i nie miałam juz siły stać, poszliśmy do sali porodowej. Skurcze były już mocne, w trakcie nie mogłam mówić, całą uwagę skupiałam na oddechu. Sama końcówka trwała może 30 min, nie wiem tego. Skurcze były już takie mocne, że w ich trakcie nie wiedziałam, co się dzieje wokół mnie. Bardzo chciałam przyjąć pozycję na kolanach, bo ona dawała mi ulgę, ale nie można było (tylko łóżko, żeby połozne i lekarz nie musieli się gimnastykować). W końcówce nacięła mnie połóżna, Pawełek urodził się szybko. Poród trwał od chwili obudzenia 8 godzin.
Bardzo wazne jest słuchanie swojego ciała i przyjmowanie takich pozycji, które dają wytchnienie. Żałuję bardzo, że nie mogłam rodzić w dogodnej dla mnie pozycji. Bardzo pomogły mi oddechy, łagodzą skurcze.
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-11, 21:10   

ja dodam jeszcze jedno: przy drugim porodzie do toalety chodziłam od 1 w nocy do 7 rano niemal co pół godziny. pęcherz to raz, ale do tego straszne rozwolnienie. w necie wyczytałam, że to tez przygotowanie do porodu właśnie :)
 
 
Kreestal 

Pomogła: 10 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 1497
Skąd: Oxford
Wysłany: 2007-12-11, 21:13   

Lewatywę ma się z głowy ;-)
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2007-12-11, 21:16   

Tak na marginesie przejrzałam w myśli swoje znajome i krewne i doszłam do wniosku, że u żadnej poród nie przebiegał "normalnie" - wszędzie jakieś wywoływanie i cc - czy to nie dziwne czasy?
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
magdusia 

Pomogła: 42 razy
Dołączyła: 03 Cze 2007
Posty: 1992
Skąd: HRLM
Wysłany: 2007-12-11, 21:23   

Mi wody odeszły o 6 rano a urodziłam o 21.30. i wszystko było w porządku.

Martuś, gdzie będziesz rodziła?
_________________

hxxp://alterna-tickers.com]
"Każdy jest geniuszem. Ale jeśli zaczniesz oceniać rybę pod względem jej zdolności wspinania się na drzewa, to przez całe życie będzie myślała, że jest głupia." A. Einstein
 
 
kasienka 


Pomogła: 123 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 8362
Skąd: Poznań
Wysłany: 2007-12-11, 21:54   

Zuzia:
ok.7 rano skurcze, co 10 minut mniej więcej
12 przyjechała do nas położna- 2 cm rozwarcia, skurcze co 5 minut...
były bolesne niestety, krzyżowe...chodziłam, opierałam się(o łóżeczko, ma dobrą wysokość, przy Emilku też tak miałam ;) ), kręciłam biodrami itp...
ok.20 położna kolejny raz mnie zbadała i niestety okazało się, że nadal 2cm, więc się poryczałam strasznie, bo ja tu się męczę 12h a postępu zero...Więc położna powiedziała, że ona jedzie do domu, bo chyba też mnie stresuje i że za dwie godziny mamy się zbierać do szpitala...
20.30 wzięłam sobie ciepłą kąpiel-super :-)
przyjechała moja mama i o mały włos nie zabiła nas na skrzyżowaniu w drodze do szpitala...Dojechaliśmy przed 22, jeszcze trochę pospacerowałam sobie przed szpitalem...
na izbie przyjęć spędziłam godzinę, rozwarcie ok.7 cm jak przyjechałam.
ok.23 poszłam pod prysznic, który był mało przyjemny, bo było zimno i śmierdziało fajkami...byłam już bardzo zmęczona, skurcze były często, krzyż mi nawalał strasznie...po powrocie na salę porodową chlusnęły wody i usadzili mnie na fotelu...Nie miała partych, choć rozwarcie było pełne, jeszcze trochę się gimnastykowałam na tym łóżku, pamiętam, że dali mi worek sako, Marcin masował mi ten biedny krzyż...Potem kazali mi przeć, około 23.30 chyba, chociaż ja nie czułam jeszcze takiej potrzeby...skurcze były już bardzo mocne, zaczęłam odjeżdżać, gorąco, nakrywałam sobie twarz pieluszką mokrą i prawie tam mdlałam, od hiperwentylacji...
niestety urodziłam dopiero o 0.30 chyba, więc parcie trwało ponad godzinę...Rodziłam w kucki, przytrzymując się jakich boków jakby. Zuzia dostała 10 punktów, tylko na chwilkę mi ją dali na brzuch, bo miała bardzo krótką pępowinę i nie za bardzo sięgała(podobno).M. przeciął pępowinę, po kilkunastu minutach chyba urodziłam łożysko(lekarz chyba trochę mi masował brzuch...Aha, pod koniec parcia dali mi jakiś lek rozkurczowy chyba. Potem lekarz mnie szył i rozmawialismy sobie o diecie wegetariańskiej w ciąży :) No ale to był mój lekarz-anioł ;)

Emilek:
ok.20 rozmawiałam z Martuś na gg narzekając, że brzuch mi twardnieje śmiesznie...potem się skapnęłam, że mniej więcej co 15 min, ale nie nastawiałam się jeszcze, bo ponoć brzuch wysoko i żadnych symptomów...Poszłam spać
ok.5 rano obudziłam się i brzuch nadal mi twardniał, więc wstałam i poszłam o drugiego pokoju, usiadłam sobie w fotelu i zaczęłam liczyć czas patrząc na przecierające się niebo, bardzo pięknie było :) Skurcze, a właściwie napinanie brzucha, zupełnie bezbolesne było co ok 7-10 min, po godzinie poszłam dalej spać.
ok.8 obudziłam się i skurcze były co 5 minut, nadal bezbolesne...Już zaczęłam się cieszyć i myśleć, że fajnie by było dzis urodzić :) Troszkę później poszłam siku i na papierze różowawy śluz, więc poryczałam się ze wzruszenia, że to jednak chyba już :") Zadzwoniliśmy do mamy i do cudem odnalezionej położnej, powiedziała że mam sobie spokojnie czekać i dzwonić, gdyby był znaczny postęp
ok.10 skurcze były już silniejsze, co 3-5 minut.
wzięłam kąpiel, ale średnio mi się podobała, więc wyszłam.
ok.12 przyjechała moja mama, zabrała Zuzię i pojechała po położną, którą przywiozła pół godzinki później
12.30- 2cm...
skurcze były już dość mocne, w podbrzuszu, krzyż mnie w ogóle nie bolał tym razem i te emilowe były o wiele lepsze...Choć wykręcało mnie trochę, łaziłam, kręciłam biodrami, opierałam się...ok. 13 musiałam już jęczeć na szczycie skurczu. Podałam ciasto piernikowe, które upiekłam rano, ale okazało się mieć za dużo sody i nikt go nie zjadł bo pieniło się w ustach ;)
ok.14- 4cm i skurcze co dwie minuty, silne i musiałam już mocno jęczeć ;) mama trochę panikowała, że jak pojedziemy teraz do szpitala to mi się zatrzyma, ale ja już czułam, że nie ma odwrotu, poza tym byłam bardzo spokojna.
ok.15 na izbie przyjęć nie dałam się wyprowadzić z równowagi wrednej położnej ;) Lekarz stwierdził 2cm :/
ok15.40 pojechaliśmy na górę i niestety od razu podłączyli mi ktg, bo położna uznała, że musi mieć chociaż pół godziny zapisu, a jak mam dwa cm to jest jeszcze czas...Ale ja czułam, że szło jak burza i już po pół godziny niecałej chyba musiałam zacząć przeć, bo nie mogłam się powstrzymać. Położna stwierdziła, że jest 9cm i zaczęła wszystkich zwoływać w pośpiechu, bo chyba nie sądziła, że będzie tak szybko ;) Niestety, nie dane mi było wstać z łóżka, ale byłam w pozycji siedzącej, z nogami na dole. Główka chyba naciskała mi na coś, bo już na izbie zaczęłam drętwieć przy skurczach, a przez tą głupią pozycję drętwiałam jeszcze mocniej, właściwie straciłam czucie w rękach i nogach, pod koniec nawet nie mogłam mówić. Parcie znowu trwało dość długo, położna kierowała mnie trochę jak mam oddychać i tym razem zachowałam pełną świadomość i kontrolę. Niestety Emil miał łapkę przy główce i mimo masażu krocza w końcu mnie nacięli, bo stwierdzili, że tętno spada(hmm, mama mówiła, że to fizjologiczne, przy przeciskaniu przez kanał rodny zawsze ponoć spada, no a ja niestety nie mogłam małemu pomóc grawitacją...i tak dobrze, że nie dałam się położyć ;)
ok.16 już parłam i odeszły wody
16.30 urodził się Emilek, koniec był ciężki, bo nagle jakbym przestała mieć skurcze, a główkę już było widać i nie chciała wyjść...Emil urodził się siny i wykończony, trochę jeszcze był na łożysku, bo nie oddychał...i chyba w między czasie zrobił kupę z wrażenia. Niestety nie dostałam go na brzuch, trochę spanikowali chyba, odsysali mu coś tam, dostałam go już owiniętego w becik ze śliczną czarną główką :)
zaraz po porodzie podali mi oksytocynę, żeby wywołać skurcze(jakby nie mogli chwilę poczekać...) ale ja byłam totalnie zrelaksowana i żadnych skurczy nie czułam...Lekarz mi się prawie położył na brzuchu i zaczął wyciskać łożysko, które oczywiście nie urodziło się w całości, więc dostałam dolargan i miałam czyszczenie :/ potem mnie zszyli i już.

Drugi poród był zdecydowanie łatwiejszy, choć bardziej intensywny..Ale byłam zadowolona, że ciągle miałam nad sobą kontrolę, czułam tę moc w sobie ;) czemu dawałam wyraz głośno wrzeszcząc ;)

Przy obu porodach miałam rozwolnienie od rana, przy Emilu mniej, byłam jakieś trzy razy, ale krócej to trwało, z Zuzią chyba z 10 razy...Teraz miałam kupioną lewatywę, bo chciałam sobie zrobić, ale w końcu zrezygnowałam, bo skurcze juz były za częste i mi się nie chciało kombinować.

ech, ale się rozpisałam ;)
 
 
alcia 
:-)


Pomogła: 184 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 7184
Skąd: Ośw.
Wysłany: 2007-12-11, 21:59   

kasienka napisał/a:
kazali mi przeć, [...], chociaż ja nie czułam jeszcze takiej potrzeby...

tak właśnie sobie przypomniałam, jak miałam śmiesznie przy porodzie Lenki;
Każą mi przeć, a ja nie mogę. No przyj - woła położna, a ja się z nią kłócę, że nie mogę, bo jeszcze nie mam partych, nie chce mi się przeć i już. W końcu się poddała i mówi, że w takim razie poczekamy na następny skurcz. A mnie jak nagle wzięło, zaczęłam przeć z calych sił i po kilku sekundach Lenka była już po drugiej stronie :)
_________________
<img src="hxxp://lbyf.lilypie.com/XlSMp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Kids Birthday tickers" /><img src="hxxp://dhbf.daisypath.com/KfUBp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Daisypath Happy Birthday tickers" />

fb Pathi: hxxps://www.facebook.com/pages/Pathi-noside%C5%82ka-azjatyckie-Mei-Tai/143627059026080?ref=hl
 
 
 
Martuś 


Pomogła: 73 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 3101
Skąd: Langfuhr
Wysłany: 2007-12-11, 22:26   

Dziękuję za Wasze relacje ( Kasia się faktycznie jak zwykle najbardziej rozpisała ;) )
magdusia napisał/a:
Martuś, gdzie będziesz rodziła?

Chcę rodzić w Pucku ( po ludzku ;) )
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]
hxxp://alterna-tickers.com]
 
 
adriane 


Pomogła: 51 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3064
Skąd: teraz Irlandia
Wysłany: 2007-12-11, 22:29   

Martuś napisał/a:
Chcę rodzić w Pucku ( po ludzku ;) )


To podobno jeden z najbardziej "ludzkich" szpitali w Polsce :)
_________________
Ada, mama Emila 2002, Karoliny 2000 i Filipa 1991.
 
 
 
Martuś 


Pomogła: 73 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 3101
Skąd: Langfuhr
Wysłany: 2007-12-11, 22:33   

Dlatego tam pojadę :) ( choćby nie wiem co :P )
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]
hxxp://alterna-tickers.com]
 
 
magdusia 

Pomogła: 42 razy
Dołączyła: 03 Cze 2007
Posty: 1992
Skąd: HRLM
Wysłany: 2007-12-11, 22:35   

Martuś napisał/a:
Chcę rodzić w Pucku

można Cię będzie tam odwiedzić,gdy odpowiedni czas nadejdzie?
_________________

hxxp://alterna-tickers.com]
"Każdy jest geniuszem. Ale jeśli zaczniesz oceniać rybę pod względem jej zdolności wspinania się na drzewa, to przez całe życie będzie myślała, że jest głupia." A. Einstein
 
 
Martuś 


Pomogła: 73 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 3101
Skąd: Langfuhr
Wysłany: 2007-12-11, 22:42   

A skąd ja mam wiedzieć :lol: Magdusia, naprawdę, to do mnie kompletnie nie dociera, że będę musiała przeżyć podobną historię do opisanych powyżej ;) Nie wiem, czy twardo to zniosę ;-)
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]
hxxp://alterna-tickers.com]
 
 
adriane 


Pomogła: 51 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3064
Skąd: teraz Irlandia
Wysłany: 2007-12-11, 22:44   

Filip urodził się od pierwszych skurczy po 19 godzinach. Ale w szpitalu to inaczej długość porodu wpisują, nie od jakichkolwiek skurczy, tylko od tego jak skurcze są co 10 minut i w dodatku dają postęp porodu. Ja o 3 w nocy zaczęłam coś już tam czuć, w dzień się nasiliło, a o 16-tej poszłam do szpitala. Pęcherz płodowy przebito mi bez mojej zgody jeszcze długo przed urodzeniem Filipa. Filip sie urodził przed 22-gą, po długim (2 godziny) parciu na leżąco.

Karolinka po południu postanowiła wyruszyć na ten świat, czop podbarwiony na rożowo odszedł już 2 dni wcześniej. Kręciłam się przez cały poród po mieszkaniu, przystając na skurcze i opierając. Karolcię rodziłam na stojąco 12 minut (parcie), pęcherz sam pękł tuż przed jej wyjściem na świat o 2 w nocy :)

Emil za to był rannym ptaszkiem, bo urodził się o 8 rano. Ale za to całą noc przez niego spać nie mogłam ;) Urodziłam go klęcząc i wbijając łokcie w uda siedzącego na kanapie Peppera (nawet nie pisnął - Pepper ;) ) Trwało to coś koło 8 minut (ten ostatni moment), i jak na Emila przystało ;) , to z rączką przy główce wychodził :)

Jeśli chodzi o objawy zbliżającego się porodu, to we wszystkich przypadkach miałam przede wszystkim siedzenie w kibelku, organizm się oczyszczał.

[ Dodano: 2007-12-11, 22:52 ]
alcia napisał/a:
kasienka napisał/a:
kazali mi przeć, [...], chociaż ja nie czułam jeszcze takiej potrzeby...

tak właśnie sobie przypomniałam, jak miałam śmiesznie przy porodzie Lenki;
Każą mi przeć, a ja nie mogę. No przyj - woła położna, a ja się z nią kłócę, że nie mogę, bo jeszcze nie mam partych, nie chce mi się przeć i już. W końcu się poddała i mówi, że w takim razie poczekamy na następny skurcz. A mnie jak nagle wzięło, zaczęłam przeć z calych sił i po kilku sekundach Lenka była już po drugiej stronie :)


Tak często się zdarza, że pełne rozwarcie jest, a skurczy jeszcze nie ma. W szpitalu się wtedy niecierpliwią i każą przeć i już. S.Kitzinger w jednej ze swoich książek pisała, że natura taka mądra jest, ze daje kobiecie odetchnąć kilka minut po bolesnym rozwieraniu, a przed męczącym parciem, tak więc pośpiech tu w ogóle nie jest wskazany. Powinno się te kilka minut wykorzystać na odpoczynek i mobilizację przed parciem. Ale kto o tym w szpitalu chce wiedzieć :->
_________________
Ada, mama Emila 2002, Karoliny 2000 i Filipa 1991.
 
 
 
magdusia 

Pomogła: 42 razy
Dołączyła: 03 Cze 2007
Posty: 1992
Skąd: HRLM
Wysłany: 2007-12-11, 23:10   

Martuś napisał/a:
Nie wiem, czy twardo to zniosę ;-)

będziesz dzielna :-) przecież nie masz odwrotu ;-) a po wszystkim jaka szczęśliwa :-)
_________________

hxxp://alterna-tickers.com]
"Każdy jest geniuszem. Ale jeśli zaczniesz oceniać rybę pod względem jej zdolności wspinania się na drzewa, to przez całe życie będzie myślała, że jest głupia." A. Einstein
 
 
ifinoe 


Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 07 Cze 2007
Posty: 899
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-12-11, 23:17   

u mnie było tak:
spałam sobie słodko i o 3:00 obudziło mnie pękniecie pęcherza, więc zalałam łóżko ;)
zadzwoniłam do położnej - powiedziała, żeby przyjechać do szpitala, gdy pojawią się skurcze co 3-4 minuty, a gdyby ich nie było - za jakieś 4 godziny...skurczy na razie nie było..łaziłam po domu, pakując w końcu torbę, z ręcznikiem między nogami (ciekło nieźle)...około 4:30 zaczynam czuć bóle kręgosłupa - szczerze mówiąc byłam zdezorientowana lekko, bo nie czułam w ogóle kurczącej się macicy, wyłącznie ból w krzyżu...zaczęłam sprawdzać czy te bóle są jakieś w miarę rytmiczne...były-od razu co 3 minuty...jedziemy do szpitala, po drodze kupując na stacji baterie do aparatu;)...po formalnościach na izbie przyjęć (3 cm rozwarcia) około 6:00 lądujemy na porodówce...chodzę, skaczę trochę na piłce, co jakiś czas kilka minut KTG...koło 8:00 wchodzę do wanny na dwa seanse po 20 minut...kręgosłup boli coraz bardziej...boli cholernie, wymiotuję, od śpiewów przechodzę do krzyków...9:30 proszę o znieczulenie...10:15 przychodzi anestezjolog...znieczulenie zaczyna działać i wreszcie czuję że mam jakieś normalne skurcze ;) ...pół godziny odpoczynku i znowu łażę...zaczynam czuć parte ok 11:30...pierwsze trzy na stojąco, potem kładę się na boku i przy kolejnym Matylda wyskakuje ze mnie (11:45)
_________________
hxxp://lilypie.com]

hxxp://lilypie.com]
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,88 sekundy. Zapytań do SQL: 13