wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
gdzie spotkaliście swoje połówki
Autor Wiadomość
jazgottt 
jazgottt

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2011
Posty: 268
Skąd: Warszawa Kabaty/ Chełm
Wysłany: 2012-06-01, 12:39   

Moja historia jest jak z czeskiego filmu. Zaczęłam czytać ten wątek i już się nawet rozmarzyłam, jak to my się z moim chłopakiem poznaliśmy. Dzięki sympatii.pl to się stało 3 lata temu. Czytałam wątek jakoś długo, od samego początku, i się zastanawiałam, czy się dopisać ze swoją historią. A tu nagle, w połowie wątku, w czasie przerwy w czytaniu, kiedy to jedliśmy posiłek, mój chłopak dostał dosłownie szału znikąd, rozwalił talerz i koniec związku. Coś na kształt "bo zupa była za słona". Dlatego mam już od wczoraj nowe konto na sympatii, bo jak wiadomo czas leczy rany;) Oczywiście nie cieszę się, że tak się stało, jednak jako że nie mam wpływu na szaleństwa drugiej strony zaczęłam się już zastanawiać, gdzie czeka ten wymarzony, który nie rzuca talerzami i w ogóle mnie lubi, choć jeszcze o tym nie wie;) z którym czułabym się równie dobrze jak z tym, z którym do wczoraj byłam, jednak nie byłabym narażona na nagłe wybuchy i domyślanie się, o co w ogóle chodzi. Który przejawiały jakąkolwiek troskę również i o mnie w sytuacjach kryzysowych.

Preferuję zapoznawanie się przez internet, ponieważ wolę raczej domatorów (choć to nie jest warunek konieczny;), a oni jak wiadomo dużo siedzą w domu, więc łatwiej ich po prostu spotkać na necie:) Dość dobrze też wychodzę na zdjęciach, więc mogą się kandydaci na Lubego pogapić a ja mam spokój i w tym czasie mogę sobie chodzić w dresach po domu, zamiast kokietować, za czym nie przepadam:) Jakoś sobie nie wyobrażam siebie w nowym związku, dlatego chcę się jak najwcześniej do tej myśli przyzwyczajać, stąd szukam miejsc, gdzie łatwo jest przeszukiwać bazę kandydatów na randki pod kątem wegetarianizmu/weganizmu lub tego typu kryteriów. Optymalnie byłoby jeszcze dodać do tego jasno określone gdzieś w profilu, czy ktoś ogląda TV, ale nie wiem, czy jest coś takiego. Ujawniony stosunek do dzieci i do małżeństwa też byłby dobry. Choć ani dzieci ani małżeństwa nie oczekuję w najbliższym czasie, to życie mi pokazało w osobach poprzednich partnerów, że Ci, którzy nie chcą ani dzieci, ani małżeństwa i są tego pewni, to coś z nimi jest nie tak emocjonalnie na dłuższą metę;)

Dlatego kieruję pytanie do was - może ktoś korzysta lub korzystał niedawno z serwisów randkowych lub innych miejsc na necie, gdzie można się zapoznać, nie musi być od razu w celu randki:) Które serwisy są tak skonstruowane, że łatwo znaleźć ludzi o podobnych zainteresowaniach. Dla mnie bycie wegetarianinem nie jest warunkiem koniecznym, choć mile widziani są tacy panowie i chciałabym dać im pierwszeństwo:)
 
 
ana138 
vel uma ;)


Pomogła: 20 razy
Dołączyła: 22 Sty 2011
Posty: 3886
Skąd: Irlandia
Wysłany: 2012-06-01, 15:14   

bojster napisał/a:
a w ogóle to zaraz następnego dnia mu powiedziałam itd.

no własnie nic nie powiedziałam, stąd cała draka :-P
a zdrady nie było, tylko big love od pierwszego wejrzenia ;-)
_________________
hxxp://fajnamama.pl]
hxxp://fajnamama.pl]
 
 
moritura 


Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 18 Wrz 2011
Posty: 499
Skąd: Kraków
Wysłany: 2012-06-01, 16:39   

jazzgott, nieźle, w dzień po zerwaniu trzyletniego związku - szukasz nowego chłopaka? Imponujące. Zamiast płakać w poduszkę i myśleć, co zrobiłam nie tak i może jeszcze wróci? ;-)
 
 
jazgottt 
jazgottt

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2011
Posty: 268
Skąd: Warszawa Kabaty/ Chełm
Wysłany: 2012-06-01, 23:23   

moritura napisał/a:
jazzgott, nieźle, w dzień po zerwaniu trzyletniego związku - szukasz nowego chłopaka? Imponujące. Zamiast płakać w poduszkę i myśleć, co zrobiłam nie tak i może jeszcze wróci? ;-)


Popłakać też sobie odrobinkę pozwalam, bo smutne to takie i wciąż mi szkoda, ale niezbyt często, bo co to w sumie daje? Zresztą nikt nie umarł;) Jakbym mogła coś zrobić w celu poprawy sytuacji, to bym zrobiła, ale nie będę kogoś przecież uszczęśliwiać na siłę. Uważam, że jak się kogoś kocha, to czasem oznacza to pozwolić mu odejść, niestety. Nie za dobrze byłoby mi ze świadomością, że ktoś jest ze mną nieszczęśliwy. Nawet, gdybym sama była szczęśliwa. Tym bardziej, że były miał trudny charakter, to brałam to od dawna pod uwagę, że może okazać się zbyt trudny. Przeanalizowałam (jak zwykle na trzeźwo), czy da się coś z tym zrobić, i się nie da, więc trudno, związek papa:/. A konto na sympatii założyłam w celu zajęcia się czymś, bo jak się przyłapałam na oglądaniu starych zdjęć to od razu wiedziałam, że nie tędy droga;) Gdyby kasa bardziej dopisywała, to bym sobie gdzieś wyjechała na weekend. Spa jakieś czy coś. Normalnie nie korzystam z takich atrakcji, ale w takiej sytuacji to dobry pomysł.

Na randki nie czuję się jeszcze gotowa, ale wiem, że jak się nie zmuszę, to przez następny rok na żadną nie pójdę. W pierwszej chwili mi się nikt nie podoba i w ogóle nie mam do tego głowy. Jednak jak już się z kimś spotkam i zacznę ciekawą rozmowę, to coś tam czasem zatrybię że tak powiem;) Niestety nie jestem kochliwa. Lubię w sumie dziwaków, to też powód, dla którego związki nie zawsze są trwałe - z dziwakami tak już jest;) Ale przynajmniej mnie interesują tak samo po 3 latach jak na początku, więc warto próbować, a nuż któryś będzie stabilniejszy tak jak ja:) Samemu też można w miarę fajnie żyć, ale lubię się przytulać, i nie lubię przytulać się z nieznajomymi, więc... warto się rozejrzeć:)

Kiedyś w ogóle nie szukałam, jak ktoś się zmaterializował, to albo nawet nie chciałam się spotkać, albo krótko to trwało, bo od razu widziałam, że to nie ten, choćby po rozmowach i sposobie podejścia do życia. Gdzieś tak po studiach odkryłam uroki internetu i doceniłam fakt, że można "zaczaić się" na kogoś, kto myśli podobnie. Nie trzeba narażać się na serię pomyłek:) Najlepiej dodać do ulubionych interesującego osobnika i zazwyczaj powoduje to, że on zerka na mój profil i coś tam pisze. Faceci lubią czuć się wyróżnieni no i żeby ten pierwszy krok do nich należał:) W dyskotekach i pubach nigdy nie poznałam kogoś naprawdę ciekawego, nie odpowiada mi też, że wygląd gra tu pierwsze skrzypce. Jako blondynka w miarę z biustem nie zawsze przyciągam tych osobników, których bym chciała;)

Wylałam swoje żale i przemyślenia i od razu lepiej:)
 
 
jagodzianka 


Pomogła: 10 razy
Dołączyła: 03 Wrz 2011
Posty: 2731
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2012-06-01, 23:31   

jazgottt, wooow :shock: powiem Ci, jesteś bardzo rzeczową i trzeźwo myślącą osobą.
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]
 
 
moritura 


Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 18 Wrz 2011
Posty: 499
Skąd: Kraków
Wysłany: 2012-06-01, 23:58   

jazzgott, też jestem pod wrażaniem twardego stąpania. Ale z drugiej strony, ja nie wyobrażam sobie, żeby pierwszym kryterium były wspólne zainteresowania czy poglądy, generalnie jakiekolwiek "obiektywne" dane, które można spisać na kartce (tak mogłabym robić co najwyżej pierwszy odsiew, np. na pewno nie będę spotykać się z osobą nieletnią, z rasistką albo zajętą). Dla mnie kluczowe jest to, jak się obok danej osoby czuję, w jaki sposób mówi, jak smakuje i pachnie, i czy śmiejemy się z tego samego - oj, to BARDZO ważne i nigdy się tego przez Internet nie wyczuje. Choć gdybym miała podejście: "poszukuję wegetarianina o ciekawej osobowości do stałego związku" - być może też byłabym bardziej "stabilna" ;)
 
 
jazgottt 
jazgottt

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2011
Posty: 268
Skąd: Warszawa Kabaty/ Chełm
Wysłany: 2012-06-02, 00:04   

jagodzianka napisał/a:
jazgottt, wooow :shock: powiem Ci, jesteś bardzo rzeczową i trzeźwo myślącą osobą.


Niestety też przeżywam i mi smutno, w takich chwilach wolałabym być nie tylko trzeźwo myśląca, ale też bez uczuć. Całe szczęście moim nadrzędnym "popędem" w chwilach kryzysowych jest kombinowanie, co można zrobić, aby było lepiej i cało wyjść z opresji, co mi tak w ogóle kiedyś pozwoliło wyjść cało z prawdziwej opresji z opryszkiem realnym. Nie pozwala mi to też się załamywać. Szukam plusów a nie minusów sytuacji i staram się uczyć na błędach.

Każdy kolejny mój chłopak (aż 3 miałam przez ostatnie 15 lat;) jest bardziej taki, jaki czuję, że powinien być i bardziej taki, z jakim czuję się lepiej niż z poprzednim. Każdy poprzedni pokazuje mi, na co powinnam zwracać uwagę przy poznawaniu nowego mężczyzny, aby znów nie popełnić błędu i nie bagatelizować pewnych cech. Pierwszy lubił imprezować i używki kochał. Drugi nie przepadał za używkami w dużej ilości, lubił za to mieszkać z Mamusią i się nie angażować bardziej niż by przystało na chłopaka z liceum, którym to od dawna nie był przecie. Trzeci nie miał wad poprzednich, miał też wiele nowych zalet, super intelekt, ale... nie miał za bardzo uczuć ani emocji, a na pewno nie w takim stopniu jak ja mam, wychodził z niego, rzadko, ale jednak, zimny drań. W sumie rozsądek mi podpowiada, że skoro im starsza jestem, tym mądrzejsza i tym przytomniej w związki wchodzę, to powinnam z ufnością spoglądać w przyszłość i szukać tego swego bliźniaczego płomienia:) Gdzieś tam czeka, jestem pewna;)

Znam nawet jednego takiego prawdziwego mężczyznę, wspaniałego ojca, tylko zajętego i absolutnie nie jego mam na myśli, mówiąc o szukaniu bliźniaczego płomienia. Pociesza mnie jednak samo jego istnienie, na zasadzie, że skoro jeden taki jest, to i inni gdzieś się czają:) W międzyczasie popracuję nad sobą, aby na takiego rodzynka zasłużyć:)

[ Dodano: 2012-06-02, 00:14 ]
moritura napisał/a:
jazzgott, też jestem pod wrażaniem twardego stąpania. Ale z drugiej strony, ja nie wyobrażam sobie, żeby pierwszym kryterium były wspólne zainteresowania czy poglądy, generalnie jakiekolwiek "obiektywne" dane, które można spisać na kartce (tak mogłabym robić co najwyżej pierwszy odsiew, np. na pewno nie będę spotykać się z osobą nieletnią, z rasistką albo zajętą). Dla mnie kluczowe jest to, jak się obok danej osoby czuję, w jaki sposób mówi, jak smakuje i pachnie, i czy śmiejemy się z tego samego - oj, to BARDZO ważne i nigdy się tego przez Internet nie wyczuje. Choć gdybym miała podejście: "poszukuję wegetarianina o ciekawej osobowości do stałego związku" - być może też byłabym bardziej "stabilna" ;)


Kiedyś też sobie tego nie wyobrażałam, że można być tak świadomym tego, z kim czułabym się dobrze, że można się po kilku rozmowach z grubsza zorientować. Z moim świeżo byłym czułam się naprawdę świetnie i już po jego dziwnym profilu i kilku rozmowach na necie wiedziałam, że tak będzie. Tylko na początku mi się nie podobał (jak się spotkaliśmy, dość szybko zresztą), i sądziłam, że będzie kolegą, ale potem szybko zmieniłam zdanie. Nie żałuję, bardzo rozwinął mnie ten związek, jego zresztą też:) Zawsze mówił, że mi miłość przejdzie i go zostawię, że ma zły charakter itp. ale się pomylił ]:-> Jestem sama jakaś trochę inna, więc może stąd taki tradycyjny sposób na zwykły podryw (niezależnie, czy ja podrywałam, czy ktoś mnie) mi się nie sprawdza. Coś na zasadzie "takie piękne miałeś oczy, po co żeś się odezwał";p

Dla mnie najgorsze do zniesienia są te uznawane za typowe męskie wady. Wady muszą być, sama przecież mam (np. gadatliwość), ale wolę jakieś takie egzotyczne;)
 
 
fylwia 


Pomogła: 9 razy
Dołączyła: 09 Cze 2010
Posty: 318
Skąd: Windsor
Wysłany: 2012-06-02, 00:32   

jazgottt, współczuję przejść, podoba mi się Twoje podejście do sprawy, szacun!

bojster napisał/a:
Wzruszające są te wasze historie, w których zdradzacie swoich partnerów. :roll:

[edit] tak, tak, wiem, bo tamten związek i tak miał się już kończyć, a w ogóle to zaraz następnego dnia mu powiedziałam itd.

Ano... Ja bym miała opory przed związkiem z osobą, która zachowuje się nie fair wobec aktualnego partnera. Zawsze siedziałoby mi w głowie, że ta osoba potrafi zdradzić... Zwykły szacunek dla wszystkich trzech zainteresowanych stron nakazywałby wcześniejsze rozwiązanie "problemu".


Jak już w ten wątek wlazłam to się dopiszę ;) . Ja mojego lubego (no dobra - wbrew wcześniejszym założeniom od paru tygodni - męża) poznałam na Rynku Głównym w Krakowie, na powitanie poczęstował mnie winem ryżowym własnej produkcji z plastikowej półtoralitrowej butelki po wodzie :shock: .
Co ciekawe, oboje jesteśmy z tego samego małego miasta, mało tego - z tego samego osiedla, mało tego - mieliśmy wspólnych znajomych, mogliśmy bywać na tych samych imprezach, jesteśmy w tym samym wieku. A tymczasem nie kojarzyliśmy się nawet z widzenia.
Ja, miesiąc po rozstaniu z byłym (po prawie dziewięciu latach) do Krakowa przyjechałam służbowo na targi książki, potem zostałam u przyjaciółki na weekend. W sobotę wyciągnęła mnie na spotkanie ze swoimi znajomymi. Szwendaliśmy się po knajpach, powoli się ludzie wykruszali, aż wreszcie zostało nas czworo... Przyjacióła zagadana ze swoim kolegą, ja siłą rzeczy z drugim... I przepadłam ]:-> . Następny dzień spędziliśmy już we dwoje wygrzewając się w słońcu nad Wisła, potem ciągle gadaliśmy przez internet i widywaliśmy się w weekendy, po trzech miesiącach przeprowadziłam się do Krakowa. Po kolejnych ośmiu do Irlandii, po następnych sześciu do Londynu. Na czwartą rocznicę naszej znajomości sprawiliśmy sobie syna ;) .
I tak sobie żyjemy szczęśliwie (i mam nadzieję, że długo, bo już prawie półtora roku wegańsko ;) ).
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]
hxxp://alterna-tickers.com]
Przepraszam za brak polskich znakow, wiekszosc postow pisze z telefonu.
 
 
 
jazgottt 
jazgottt

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2011
Posty: 268
Skąd: Warszawa Kabaty/ Chełm
Wysłany: 2012-06-02, 00:45   

Fylwia, również miałabym opory wobec spotykania się z zajętym facetem, te same obawy by mną targały.

Co do Krakowa to może powinnam odwiedzić dawno nie widzianą, ale bardzo lubianą koleżankę mieszkającą tam właśnie. Skoro to takie romantyczne miejsce;)
 
 
arahja 


Pomogła: 26 razy
Dołączyła: 23 Cze 2008
Posty: 1148
Skąd: brno
Wysłany: 2012-06-02, 10:17   

jazgottt napisał/a:
Na randki nie czuję się jeszcze gotowa, ale wiem, że jak się nie zmuszę, to przez następny rok na żadną nie pójdę.


Przy tym wszystkim: a czy to jakiś mus - żyć z kimś, spotykać się? Skoro nie masz na to ochoty, to po co? ;)
_________________
hxxp://czeski-sen.blogspot.cz
 
 
jazgottt 
jazgottt

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2011
Posty: 268
Skąd: Warszawa Kabaty/ Chełm
Wysłany: 2012-06-02, 10:47   

arahja napisał/a:
jazgottt napisał/a:
Na randki nie czuję się jeszcze gotowa, ale wiem, że jak się nie zmuszę, to przez następny rok na żadną nie pójdę.


Przy tym wszystkim: a czy to jakiś mus - żyć z kimś, spotykać się? Skoro nie masz na to ochoty, to po co? ;)


Wiem, że to dziwnie zabrzmiało;)
Lubię żyć z kimś, tylko nie lubię chodzić na randki:) Na związek z bratnią duszą jestem zawsze gotowa, tylko te umawianie się i wstępne zaloty są męczące czasami, choć nieuniknione.
Nie lubię też tego informowania po spotkaniu "na żywo", że z romansu nici. Nie lubię robić nadziei.
Jednak ludzi ogólnie lubię oraz lubię sobie pogadać i już 2 razy poznałam ciekawego faceta tą drogą (przez internet), więc warto ruszyć tyłek i dać komuś szansę:)
Ja się całe życie nie czuję do końca gotowa na randki, prędzej do związku;) Przez ostatnie 15 lat 9 byłam w związku, a 5 nie (tak sumarycznie), więc pomimo chętnych nie zawsze coś z tego wychodzi jak widać i doskonale radzę sobie sama. Mam koleżanki, które po prostu zawsze są w związku, z malutkimi przerwami, w zasadzie nie mają dużych wymagań, oby był. Nie jestem taka, więc tym bardziej powinnam zacząć randkować na zasadzie "im wcześniej zacznę, tym wcześniej skończę";) Poza tym to jest czasochłonne zajęcie, więc nie ma kiedy rozmyślać i się dołować:) Najbardziej boję się tego, że ktoś mnie polubi, a ja go nie, bo mi jest wtedy przykro. Tym bardziej, że umawiam się tylko z naprawdę miłymi facetami:)

Uważam, że życie w pojedynkę na dłuższą metę jest smutne. Prędzej będę sama niż zwiążę się z byle kim, jednak wiem, że Ci mili panowie gdzieś tam są i nie poznam ich, jeśli będę siedziała w domu:)
 
 
alken87 


Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 23 Mar 2010
Posty: 725
Skąd: Wałbrzych/Wrocław
Wysłany: 2012-06-03, 09:54   

a ja tam trochę tego nie rozumiem, że się konczy związek i zaraz zaczyna się przeszukiwac zasoby ludzkie w poszukiwaniu kolejnego, bo jak nie to...to co, pozniej bedzie za pozno? bo poszukiwanie moze zajac trochę wiecej czasu to jak najszybciej trzeba zacząć?
moze mi to ktos wytłumaczy, bo nie kminię. może dlatego, że nie szukałam chłopa, sam się znalazł, i nigdy nie widziałabym potrzeby żeby się jakoś bardziej przykładać do tego, poza byciem otwartą na nowych ludzi.
 
 
Gudi 


Pomogła: 12 razy
Dołączyła: 01 Cze 2011
Posty: 1893
Skąd: Szczecin
Wysłany: 2012-06-03, 11:17   

Moim zdaniem po rozpadzie jakiegoś związku powinno się chwile pobyć samemu, nie szukać. A raczej odnaleźć siebie... Przeanalizować czy samemu się gdzieś nie popełniało błędów i skupić się na sobie trochę.
_________________
 
 
diancia 


Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 01 Lut 2011
Posty: 2447
Skąd: Kraków
Wysłany: 2012-06-03, 11:38   

Gudi napisał/a:
Moim zdaniem po rozpadzie jakiegoś związku powinno się chwile pobyć samemu, nie szukać. A raczej odnaleźć siebie... Przeanalizować czy samemu się gdzieś nie popełniało błędów i skupić się na sobie trochę.
Zgadzam się. I nie zaszkodzi też dać sobie czas i przestrzeń na przeżycie żałoby po związku. Co by nie mówić, rozpad związku to zawsze jakaś utrata - utrata bliskiej osoby, utrata myśli o sobie jako o "osobie sparowanej", utrata marzeń o wspólnym życiu... chwila złości, smutku i zadumy jest wskazana, choć nie za długo, bo wiadomo - na końcu zawsze jest akceptacja faktów i "ruszanie do przodu" ;)
_________________
hxxp://www.suwaczki.com/]
 
 
jazgottt 
jazgottt

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2011
Posty: 268
Skąd: Warszawa Kabaty/ Chełm
Wysłany: 2012-06-03, 14:00   

alken87 napisał/a:
a ja tam trochę tego nie rozumiem, że się konczy związek i zaraz zaczyna się przeszukiwac zasoby ludzkie w poszukiwaniu kolejnego, bo jak nie to...to co, pozniej bedzie za pozno? bo poszukiwanie moze zajac trochę wiecej czasu to jak najszybciej trzeba zacząć?
moze mi to ktos wytłumaczy, bo nie kminię. może dlatego, że nie szukałam chłopa, sam się znalazł, i nigdy nie widziałabym potrzeby żeby się jakoś bardziej przykładać do tego, poza byciem otwartą na nowych ludzi.


Kiedyś też sami się znajdowali randkowicze, ale ich że tak powiem poziom mnie nie zadowalał, takie zwykłe chłopaki oglądające mecze z kolegami przy piwku, dla mnie to kosmos. Jestem ciekawa nowych ludzi, więc uważam, że warto wyjść i pogadać:) Za późno raczej nigdy nie jest na spotkanie drugiej połowy - przecież mężczyźni też się starzeją i nie każdy oczekuje, że w wieku 50 lat spotka zakochaną w nim 20-latkę;) Zdarzyło się już w moim życiu, że przez kilka lat byłam sama pomimo powodzenia u płci przeciwnej. Nie boję się tego:) Lubię jednak być w związku i nie uważam, że to źle. Jak jestem wybredna i dość dziwne mam upodobania, to przeszukiwanie zasobów ludzkich jest świetnym pomysłem i już nie raz się sprawdziła ta metoda:)
Ostatnio zmieniony przez jazgottt 2012-06-03, 14:02, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Fatty 

Pomogła: 4 razy
Dołączyła: 30 Maj 2008
Posty: 1192
Wysłany: 2012-06-03, 14:02   

Ja połówka nie mam aktualnie[i raczej mieć kolejnego nie będę], ale zauważyłam u siebie pewną cechę - mianowicie lepiej sie czuję w relacjach zapoczątkowanych internetowo. Chyba chodzi o to, że w sieci często ludzie bardziej się odsłaniają- dochodzi do tego, że jestem zupełnie nie zainteresowana panami poznanymi tylko na "żywca" ... bo mało ich znam :P
 
 
jazgottt 
jazgottt

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2011
Posty: 268
Skąd: Warszawa Kabaty/ Chełm
Wysłany: 2012-06-03, 14:18   

diancia napisał/a:
Gudi napisał/a:
Moim zdaniem po rozpadzie jakiegoś związku powinno się chwile pobyć samemu, nie szukać. A raczej odnaleźć siebie... Przeanalizować czy samemu się gdzieś nie popełniało błędów i skupić się na sobie trochę.
Zgadzam się. I nie zaszkodzi też dać sobie czas i przestrzeń na przeżycie żałoby po związku. Co by nie mówić, rozpad związku to zawsze jakaś utrata - utrata bliskiej osoby, utrata myśli o sobie jako o "osobie sparowanej", utrata marzeń o wspólnym życiu... chwila złości, smutku i zadumy jest wskazana, choć nie za długo, bo wiadomo - na końcu zawsze jest akceptacja faktów i "ruszanie do przodu" ;)


Dziewczyny, moim zdaniem powinno się robić po rozpadzie związku to, co uważa się za słuszne;) Siedzenie i umartwianie się po prostu jest dla mnie bez sensu. Wiem, że zrobiłam, co mogłam, aby było ok. Nie pomogło, więc co tu rozkminiać? Nie bardzo rozumiem. Uważam, że pielęgnowanie danego uczucia i danej myśli pozwala jej rosnąć tak jak zakwas rośnie pielęgnowany:) Najłatwiej jest siąść i płakać lub poddawać się żalowi. Jednak staram się nie mieć żalu i nie pielęgnować urazy, wybaczam i idę dalej. Gimnastyka umysłu trzyma go w dobrej formie, wie, co ma robić:) Nie mam zamiaru stać w miejscu biernie i nic nie robić ze swoim życiem, aby mieć czas na załamywanie się, to jest skrajnie nie w moim stylu. Jak mnie nie chciał mój ex, to wie, co stracił. Jego decyzja. Moim zdaniem zła, ale każdy ma prawo być sam jak tego bardzo chce.

Nie czuję abym w związku kiedykolwiek siebie zgubiła, abym miała siebie szukać:) Naprawdę nie rozumiem, o co chodzi z tym odnajdywaniem siebie. Mam dużą skłonność do rozmyślań, więc sytuację między nami analizowałam od zawsze praktycznie, od samego początku, miałam świadomość, że mój były to "trudny" facet, więc w jakiś sposób byłam psychicznie przygotowana na niepowodzenie związku, choć i tak koniec mnie mimo wszystko zaskoczył. Plany wspólne mieliśmy dość konkretne, choć tak naprawdę to były jego plany, które mi się podobały i do których się przyzwyczaiłam, jak kupienie domu pod miastem czy wspólna praca nad nowym projektem. Nie mam jednak materialistycznego podejścia do życia, aby się pogrążać w żalu, że nie zamieszkam w domku pod miastem i znów zacznę żyć skromnie:) Dam sobie radę i będę miała nowe plany, póki co oczywiście jeszcze ich nie mam, ale będą:)

Co do skupiania się na sobie, to jest tak, że nigdy o sobie nie zapominam i zawsze dbam o siebie, tyle, że w związku zaczynam dbać tak samo o tę drugą osobę. Nie mniej niż o siebie, nie bardziej. Wydaje mi się to naturalne. Swoje postępowanie analizuję i jak mogę coś zmienić na lepsze to zawsze staram się to zrobić. Skupianie się na sobie w sumie karmi ego, nie widzę potrzeby skupiać się na sobie bardziej niż to robiłam na co dzień.

[ Dodano: 2012-06-03, 14:20 ]
Fatty napisał/a:
Ja połówka nie mam aktualnie[i raczej mieć kolejnego nie będę], ale zauważyłam u siebie pewną cechę - mianowicie lepiej sie czuję w relacjach zapoczątkowanych internetowo. Chyba chodzi o to, że w sieci często ludzie bardziej się odsłaniają- dochodzi do tego, że jestem zupełnie nie zainteresowana panami poznanymi tylko na "żywca" ... bo mało ich znam :P


Mam podobnie, przy znajomości zapoczątkowanej w internecie uroda schodzi na drugi plan. Najpierw jest rozmowa. To dla mnie ważniejsze:)
Ostatnio zmieniony przez jazgottt 2012-06-03, 14:23, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
oszum 


Pomogła: 11 razy
Dołączyła: 24 Sty 2010
Posty: 253
Wysłany: 2012-06-03, 14:23   

jazgottt, bardzo podoba mi się Twoje podejście, zazdroszczę :) .
 
 
arahja 


Pomogła: 26 razy
Dołączyła: 23 Cze 2008
Posty: 1148
Skąd: brno
Wysłany: 2012-06-03, 14:23   

diancia napisał/a:
Co by nie mówić, rozpad związku to zawsze jakaś utrata - utrata bliskiej osoby, utrata myśli o sobie jako o "osobie sparowanej", utrata marzeń o wspólnym życiu...

albo relaks, odetchnięcie i odbudowanie zycia towarzyskiego. :P marzenia o wspólnym życiu brzmią mi co najmniej kosmicznie: się albo żyje, albo nie ;)

Fatty napisał/a:
dochodzi do tego, że jestem zupełnie nie zainteresowana panami poznanymi tylko na "żywca" ... bo mało ich znam

ciekawy efekt. coś nieco podobnego zauważyłam, gdy poznałam kogoś tak całkiem "od zera" - nie wiedziałam, o czym i jak mam rozmawiać, skoro w ogóle go nie znam. ;) Dotąd spotykałam się z chłopakami znanymi mi wcześniej przez lata zanim cokolwiek się działo. ;)
_________________
hxxp://czeski-sen.blogspot.cz
 
 
jazgottt 
jazgottt

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2011
Posty: 268
Skąd: Warszawa Kabaty/ Chełm
Wysłany: 2012-06-03, 14:33   

Oszum, obecnie mam 30 lat. Gdy miałam 20 lat, a tym bardziej mniej, nie byłam ani taka mądra, ani bogata w doświadczenie, aby się uczyć na błędach, i w ogóle w głowie bardziej chaos niż poukładane;) Teraz jest mi o wiele łatwiej stawić czoła przeciwnościom losu, choć jak wiadomo jak każdy wolałabym, aby przeciwności mnie omijały:) Bardziej się martwię, czy będę mogła pomagać rodzinie (co robiłam finansowo i nie tylko) w tym samym stopniu, co do tej pory, niż to, co się ze mną będzie działo. Jestem zdrowa, mam rodzinę i małe grono znanych od dawna ludzi. Myślę nawet, że właśnie nie skupianie się na sobie i swoich żalach jest bardzo pomocne. A zazdrościć nie trzeba, lepiej się zainspirować i samemu wprowadzić w życie podobne podejście, jeśli Ci się podoba:)

arahja
- dosłownie odetchnięcie i odbudowanie życia towarzyskiego to jest to, na czym wolałabym się skupić. I gorzkie żale, i wyjście do ludzi przychodzą mi na myśl. Po prostu pierwszy rodzaj myśli pomijam, na drugich się skupiam i w życie wcielam. Gdyby mi się wydawało, że mam tak źle i w ogóle tragedia mnie spotkała, wystarczy pomyśleć o świnkach w rzeźni lub dzieciach maltretowanych i od razu można zrozumieć, że mam super, a nie przechlapane. Prędzej zaangażowałabym się w wolontariat w ramach "żałoby" po związku i radzenia sobie z nią, niż siedziała i płakała. Nie robię ani jednego, ani drugiego, bo samo gadanie na forum zabiera mi już sporo czasu, a zajęć mam zawsze dużo, książki czekają na przeczytanie niektóre już od pół roku. Rozmyślam też nad zwiększeniem strumienia przychodów, bo jak już pisałam chcę nadal wspomagać finansowo rodzinkę:) Dla siebie mi wystarczy, mam małe wymagania:)
 
 
moritura 


Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 18 Wrz 2011
Posty: 499
Skąd: Kraków
Wysłany: 2012-06-03, 15:18   

Cytat:
A zazdrościć nie trzeba, lepiej się zainspirować i samemu wprowadzić w życie podobne podejście, jeśli Ci się podoba:)


Ej, żeby to jeszcze było takie proste, a to w głowie siedzi, nie chce wyjść. Ja do teraz potrafię rozkminiać, dlaczego posypała mi się relacja dwa i pół roku temu (potem byłam z jeszcze jedną osobą, a od kilku miesięcy spotykam się z kolejną), czy to z mojej winy, co mogłam zrobić lepiej i może by jednak napisać do tej osoby i wszystko sobie wyjaśnić (bo zakończenie było BARDZO brzydkie) - ten ostatni pomysł rozważam w chwilach skrajnego osamotnienia i zawsze się biję po łapach, mocno (metaforycznie, of kors :P ).
 
 
jazgottt 
jazgottt

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2011
Posty: 268
Skąd: Warszawa Kabaty/ Chełm
Wysłany: 2012-06-03, 16:42   

moritura napisał/a:
Cytat:
A zazdrościć nie trzeba, lepiej się zainspirować i samemu wprowadzić w życie podobne podejście, jeśli Ci się podoba:)


Ej, żeby to jeszcze było takie proste, a to w głowie siedzi, nie chce wyjść. Ja do teraz potrafię rozkminiać, dlaczego posypała mi się relacja dwa i pół roku temu (potem byłam z jeszcze jedną osobą, a od kilku miesięcy spotykam się z kolejną), czy to z mojej winy, co mogłam zrobić lepiej i może by jednak napisać do tej osoby i wszystko sobie wyjaśnić (bo zakończenie było BARDZO brzydkie) - ten ostatni pomysł rozważam w chwilach skrajnego osamotnienia i zawsze się biję po łapach, mocno (metaforycznie, of kors :P ).


Jest proste, tylko najtrudniej zacząć, jak wszystko. Jak raz się zauważy, że ma się wpływ na swoje myśli, to potem idzie jak lawina;) Dbanie o siebie też tak od strony zdrowotnej, w myśl zasady "w zdrowym ciele zdrowy duch", też pomaga - mózg to przecież jakby nie było organ potrzebujący paliwa... Więc niezależnie od apetytu mielę w buzi siemię lniane i wcinam banany (nie tylko oczywiście), bo wiem, że jak przestanę jeść lub zacznę jeść byle co, to i deprecha mnie łatwiej weźmie. Poza tym zaraz idę na spacer do lasu - bo w ruchu inaczej się myśli. Natura uspokaja.

Kiedyś w podobnej sytuacji wypiłabym piwko albo i 2. Nawet nie pomyślałabym o tak przyziemnej sprawie jak dbanie o siebie - ale to daje mi siłę. Nie oszalałam i nie twierdzę, że dbanie o siebie wszystko załatwi - ale ułatwia. Trudniej wybić się z równowagi. Jednak najważniejsze co dzieje się w głowie. Myśli przychodzą niezależnie od woli, jednak z pomocą woli można jedne odegnać, a innym pozwolić w głowie się rozgościć. podobno vipassana jest dobra na to, aby nauczyć się tej kontroli nad własną głową. Miałam się nawet kiedyś wybrać, ale jakoś się póki co nie zebrałam. Medytację póki co znam z teorii tylko, ale nie wiem, czy mi jest do czegoś potrzebna, mam czasem wrażenie, że wyssałam ją z mlekiem matki;) Nie raz jeszcze będzie mi smutno z uwagi na rozstanie, ale z drugiej strony to nie jest koniec świata. Przemyślałam sprawę i choć w pierwszej chwili go nie zrozumiałam, teraz dotarło do mnie dlaczego chce być sam. On zresztą już taki jest - poznał mnie jak miał 24 lata i był wcześniej sam. Teraz też chce być sam, nie w nowym związku. Rozstanie poza sceną wściekłości (którą obserwowałam jedynie) jest jak najbardziej cywilizowane i w tym momencie za moją zgodą też. Jeśli byłoby brzydkie, to na pewno nie z mojej strony. Nie umiem nawet być zła i wstrętna dla osoby, która jeszcze niedawno była dla mnie najfajniejsza. Nie stał się przecież nagle kimś innym, choć już z dnia na dzień jest coraz bardziej obcy.

Zresztą, pomimo, że w profilu na sympatii nie zdążyłam jeszcze dodać zdjęcia i w ogóle nie napisałam nic o sobie, poza wypełnieniem w 3 zdaniach kwestionariusza, już rozmawiam z całkiem miłym facetem - fakt, jeszcze do randki nie dorosłam, ale kto wie, może za tydzień lub dwa się oswoję z tą myślą?:)

Prawdopodobnie podjęłabym na Twoim moritura miejscu próbę kontaktu i wyjaśnienia sobie, o ile druga strona nie byłaby w nowym związku i nie byłaby do mnie wrogo nastawiona. Taka już jestem. Jeśli wyczułabym niechęć, nigdy więcej bym już się do tej osoby nie odezwała - szanując jej prywatność. Mam w tej chwili w dorobku 3 byłych plus jednego, który uważa, że jest byłym (choć to była wakacyjna przygoda, nie związek, i to dziwna przygoda - nie wiem, jak można wziąć to za związek;) i w sumie żaden z nich nie uciekłby przede mną spotkawszy mnie. Składam im też życzenia urodzinowe (poza tym jednym od pseudozwiązku, z którym nie chcę mieć kontaktu, bo nie był na poziomie mówiąc delikatnie), z wzajemnością, smsem. To jest nasz jedyny kontakt;) Jak ktoś ze mną był to pomimo tego, że na co dzień o nim nie myślę, to jest częścią mojej historii i w sumie czegoś się przy każdym nauczyłam o życiu:)

Strasznie się rozgadałam, ale mam tę wadę;) na szczęście nie żyję w wiosce smerfów, więc nie dostanę za wymądrzeni się w zęby jak Ważniak;)
Pomaga mi to pisanie na forum - układając myśli w zdania jeszcze lepiej przy okazji układam sobie w głowie:)
 
 
moritura 


Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 18 Wrz 2011
Posty: 499
Skąd: Kraków
Wysłany: 2012-06-03, 18:30   

Cytat:
Prawdopodobnie podjęłabym na Twoim moritura miejscu próbę kontaktu i wyjaśnienia sobie, o ile druga strona nie byłaby w nowym związku i nie byłaby do mnie wrogo nastawiona.


Tego niestety nie wiem. Miesiąc po zerwaniu wyprowadziłam się z powrotem do Krakowa i nie miałam już nigdy żadnego kontaktu. Więc to naprawdę by głupie było, odzywać się nagle, 2.5 roku później, żebyśmy sobie wyjaśnili wszystko wreszcie jak należy ;) Ostatnie słowo brzmiało "żegnaj" i tego się trzymam. Ale zakochana już od tamtego czasu nie byłam i pewnie dlatego wracam do tego momentu (albo nie byłam zakochana, bo wracam...).

Wiem, że dbanie o siebie jest kluczowe. Sen, ruch, zdrowa dieta - jak te trzy są "zaliczone", a mimo wszystko nie chce mi się żyć, to dopiero wtedy szukam problemu głębiej.
 
 
Mia 


Pomogła: 9 razy
Dołączyła: 20 Sie 2010
Posty: 843
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2012-06-03, 21:43   

jazgottt, fajnie się Ciebie czyta i myślę, że to duży atut biorąc pod uwagę fakt, że szukasz partnera w necie. Twarda z Ciebie kobita i bardzo podoba mi się Twoje pozytywne podejście do sprawy, umartwianie się jeszcze nikomu nic dobrego nie przyniosło. Trzymam kciuki! Do czterech razy sztuka ;-)

fylwia napisał/a:
Ja mojego lubego (no dobra - wbrew wcześniejszym założeniom od paru tygodni - męża)
ooo, to gratuluję! :) kiedyś sama nie byłam przekonana do małżeństwa (w sensie: zbędny papier) i pewno nigdy nie wyszłabym za mąż, gdyby nie fakt, że małż jest obcokrajowcem, więc po prostu musieliśmy się ohajtać, żeby mógł zostać w Polsce. Powód stricte pragmatyczny ;) Ale teraz doceniam stan małżeński, może to moja romantyczna strona podszeptuje mi, że to jednak coś więcej niż papier ;-)

Fajne te wasze historie (z wyjątkiem incydentów niewierności), ale rozumiem miłość od pierwszego wejrzenia :-)
_________________
<img src="hxxp://lpmf.lilypie.com/k22pp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Premature Baby tickers" /><img src="hxxp://lbdf.lilypie.com/t1frp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Pregnancy tickers" /><img src="hxxp://davm.daisypath.com/f7xmp2.png" width="200" height="80" border="0" alt="Daisypath Anniversary tickers" />

Mój blog parentingowy: hxxp://ronja.pl/
 
 
jazgottt 
jazgottt

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2011
Posty: 268
Skąd: Warszawa Kabaty/ Chełm
Wysłany: 2012-06-04, 00:03   

moritura niby czas leczy rany i przynosi zapomnienie, że też u Ciebie po takim czasie jeszcze głowa wraca do tego. Swojej głowie nie pozwałam na takie ekscesy;) no, może przez chwilę, ale jak się tylko zorientuję, co Szanowna Pani Głowa wyprawia, to robię z nią porządek i jakieś zajęcie jej wynajduję zastępcze:) Nie chcę się dołować, szkoda życia.

Mia Dzięki za dobre słowo:) Co przyniesie życie to przyniesie - może wie, co robi i tak będzie lepiej? Któż to może wiedzieć teraz. Się okaże:)
Co do małżeństwa to moja Siostra jest teraz w podobnej sytuacji - zapoznała bardzo miłego, kulturalnego i przystojnego obcokrajowca i póki co woli uniknąć małżeństwa, bo w sumie krótko się znają, ale może i będzie musiała się uciec do legalizacji związku aby w ogóle mógł istnieć. Ona nie jest przeciwna małżeństwu, tylko niekoniecznie chciałaby tak od razu.
Kiedyś byłam przekonana, że ani małżeństwo ani dzieci mnie nie będą interesować. Teraz powoli coś się zmienia. Nie to, żebym od razu chciała, ale nie jestem też anty, a to coś nowego:)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,43 sekundy. Zapytań do SQL: 8