wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Toksyczni rodzice, toksyczna miłość
Autor Wiadomość
Karolina 

Pomogła: 114 razy
Dołączyła: 06 Cze 2007
Posty: 4928
Wysłany: 2008-01-20, 11:28   Toksyczni rodzice, toksyczna miłość

Gdzie leży granica między pomocą komuś a urządzaniem mu zycia? Na ile dzieci mogą ingerować w życie dorosłego przecież rodzica? W jaki sposób pomagać tak aby nie stać się rodzicem swego rodzica?
Czy może należy się odciąć, wychodząc z założenia, że każdy ma to na co pracował całe życie...
Na ile MY - DZIECI jesteśmy odpowiedzialni za rodziców?
_________________
hxxp://s-p-l-o-t.blogspot.com/
 
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2008-01-20, 11:41   

Nie można dzieci obarczać odpowiedzialnoscią za losy rodziców, nie jest to zdrowa relacja. Jezeli nie da sie budować zdrowych relacji, to już lepiej ograniczac kontakty do minimum, lub się odciać.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
Karolina 

Pomogła: 114 razy
Dołączyła: 06 Cze 2007
Posty: 4928
Wysłany: 2008-01-20, 11:51   

Chodziło mi o to, że dziecko czuje się odpowiedzialne, samo z siebie...Samo się obarcza polepszeniem losu rodzica...
_________________
hxxp://s-p-l-o-t.blogspot.com/
 
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2008-01-20, 11:56   

I tak właśnie to odczytałam ;-) ale najczęściej jest tak, że to rodzice zaszczepiają w dziecku przekonanie, ze dzieci muszą się nimi zajmować, i to w taki sposób, aby były zmuszone zrezygnować z własnych planów, zamierzeń, przekonań. Niektórzy rodzice są genialnymi manipulatorami.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
Malati 

Pomogła: 71 razy
Dołączyła: 10 Cze 2007
Posty: 3924
Wysłany: 2008-01-20, 12:26   

A dla mnie zdrowym podejściem jest troska i poczucie odpowiedzialności za rodziców.Oni przez tyle lat zajmowali się nami, więc w sytuacji kiedy potrzebuja naszej pomocy i wsparcia powinnismy byc przy nich. Uważam że należy im sie szacunek i opieka na starość nie zależnie od tego jacy są( nie mysle tutaj oczywiscie o ekstremalnych sytuacjach typu bycie maltretowanym fiycznie czy psychicznie przes swoich rodzicow itp)
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2008-01-20, 13:04   

czarna,piszesz o zdrowym podejściu, a Karolina pyta o relacje toksyczne. Jest jednak duża róznica.

Zyczliwe zainteresowanie, czy wsparcie, otrzymywane od dorosłego dziecka jest dla rodziców potwierdzeniem, że co najmniej jako-tako udał im się proces wychowawczy. I nie jest jednoznaczne z koniecznością podejmowania decyzji i wyborów za rodziców, a do tego często są przymuszani. A potem, co dosć oczywiste, obarczani konsekwencjami dokonywania tych wyborów.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-20, 13:05   

ja uważam że każdy odpowiada wyłącznie za siebie. oczywiście są chwile gdy czyjaś pomoc jest nieodzowna, jednak tylko od nas zależy czy ja dostaniemy, czy ja przyjmiemy czy przyjdzie. nie lubię relacji wiążących (bartek początkowo tego nie rozumiał i panikował, że go nie kocham...) i uważam, że to iż jesteśmy razem (czy to jako przyjaciele, rodzina czy wszelka inna relacja) ma być naszym świadomym wyborem i odnosić sie do niej należy z szacunkiem a nie patrzeć na to jak na bilans zysków i strat.

od strony mojej mamy właściwie każdy jest samodzielny, staramy sie sobą wzajemnie nie obciążać, ale mamy poczucie bezpieczeństwa i pełną świadomość ze w razie potrzeby możemy na siebie liczyć. że nie zostaniemy sami, że co by sie nie działo to damy radę: jeśli nie sami to rodzinnie.

nie chce by mnie ktokolwiek obciążał, nie życzę sobie tego ale i z tego powodu sama nie chce być obciążeniem dla nikogo. ot takie proste zasady ;)
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2008-01-20, 13:13   

czarna, może taki przykład, dla zobrazowania:
1. dzwonię do dorosłego syna, pytam: co tam u ciebie? jak w pracy, jak w rodzinie? on odpowiada, pyta o moje zdrowie, plany na wakacje, itp. Zapraszam go z rodziną na weekend, przyjeżdżają, rozmawiamy, mówi np: "zobacz, jaką lampę dla ciebie kupiłem w Tajlandii, pomyślałem, ze będzie ci pasowala do sypialni". Ideał. nietoksyczne, i nie ma w tym nic złego. Troszczymy się wzajemnie, ale niczego sobie wzajemnie nie narzucamy.

2. dzwonię do dorosłego syna, pytam: co tam u ciebie? jak w pracy, jak w rodzinie? on odpowiada, pyta o moje zdrowie, plany na wakacje, itp. Zapraszam go z rodziną na weekend - słyszę w odpowiedzi: "kurcze, juz wcześniej zaplanowaliśmy, że jedziemy z dziećmi na narty / do legolandu (cokolwiek, ważne, ze odmowa), żona cudem wyrwała urlop..." a ja, zamiast sie ucieszyć, popadam w ton: "no tak, stara matka, to już niepotrzebna, jak ciebie wychowywałam, to ani razu nie mialam czasu na narty jechać, a ty mi sie tak odwdzieczasz! A ja taka chora jestem, tak xle się czuję, to mógłby być nasz ostatni wspólny weekend!" itd. Wpędzanie dziecka w poczucie winy, stawaianie przed nim odpowiedzialnosci za los rodzica. To jest opcja toksyczna, i chyba o podobnych przypadkach chciała rozmawiać Karolina.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
martka 


Pomogła: 88 razy
Dołączyła: 05 Cze 2007
Posty: 3822
Skąd: UK
Wysłany: 2008-01-20, 13:30   

zupełne odcięcie się jest niemożliwe jak dla mnie, a z drugiej strony irytuje mnie, że muszę w pewnym sensie wychowywać własnych rodziców, że sami sobie nie radzą, zrzucają na mnie różne ciężary. pomoc pomocą - ok, wiadomo rodzice włożyli wiele trudu w nasze wychowanie i jesteśmy im za to wdzięczni, ale ja zaraz będę miała własne dzieci i nie mogę wszystkim wokół matkować. momentami to się czuję jak w jakiejś pułapce... :-/
 
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2008-01-20, 13:57   

czarna96 napisał/a:
Oni przez tyle lat zajmowali się nami, więc w sytuacji kiedy potrzebuja naszej pomocy i wsparcia powinnismy byc przy nich. Uważam że należy im sie szacunek i opieka na starość nie zależnie od tego jacy są

a ja sądzę, że jeśli nie byli dobrymi rodzicami to trudno przejawiać chęć do opiekowania się nimi
w mojej rodzinie było tak, że ja nie miałam szansy być dzieckiem, bo osobą, na której koncentrowała się uwaga wszystkich była moja chora mama, a teraz, kiedy jeszcze nie zdążyłam odsapnąć i być może nigdy mi się to do końca nie uda, rodzice szybko się starzeją i też będą potrzebowali pomocy - i co, mam się poświęcić? czuję bunt, wielki bunt, po drugiej stronie jest poczucie winy i obowiązku (bywanie u nich po godzinie dziennie np. nie wchodzi w grę, wchodzi w grę jedynie zamieszkanie, ze względu na odległość)
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
Malati 

Pomogła: 71 razy
Dołączyła: 10 Cze 2007
Posty: 3924
Wysłany: 2008-01-20, 14:31   

Nie trzeba mi niczego obrazować ;-) Wiem ze pytanie dotyczyło nie do konca idealnych relacji rodzic - dziecko. Łatwo przychodzi szacunek i pomoc dla rodzicow jeśli kontakty zawsze były dobre- to oczywiste.W sytuacjach odwrotnych myśle ze warto sobie zadać pytanie dlaczego moi rodzice są tacy a nie inny, co miała wpływ na to że taki a nie inny maja stosunek do świata, relacje z ludzmi itp. Ktoś lub cos uksztaltował0 naszych rodziców, często jest to dośc złożona reakcja łańcuchowa siegajaca wielu pokoleń.Często rodzic maja według własnego spojrzenia na sprawy dobre intencje, często ich slowa czy czyny nie wynikają z zimnej premedytacji uczynienia naszego zycia nie znośnym.Często nie są w stanie pewnych rzeczy przeskoczyć, zreszta jak wielu z nas.Pytanie, czy potrafimy stanąc ponad własną złość czy żal?
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2008-01-20, 14:32   

czarna96 napisał/a:
Pytanie, czy potrafimy stanąć ponad własną złość czy żal?

pytanie, czy muszą to robić dzieci? czemu nie rodzice? łatwiej rodzicowi w dziecku wzbudzić poczucie winy niż dziecku w rodzicu
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
Malati 

Pomogła: 71 razy
Dołączyła: 10 Cze 2007
Posty: 3924
Wysłany: 2008-01-20, 14:38   

Lily napisał/a:
czarna96 napisał/a:
Pytanie, czy potrafimy stanąć ponad własną złość czy żal?

pytanie, czy muszą to robić dzieci? czemu nie rodzice? łatwiej rodzicowi w dziecku wzbudzić poczucie winy niż dziecku w rodzicu


Myśle ze w sytuacji zaburzonych relacji, warto aby zrobiły to obie strony Oczywiście cały czas pisze o dorosłych dzieciach swoich rodziców No i w związku z tym w momeńcie kiedy jestesmy dorośli różnie związane z dojrzałościa emocjonalna itp są juz raczej nie wielkie.Dlatego też to my "dzieci" możemy podjąć sie prób zrozumienia własnych rodziców.
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-20, 14:48   

Cytat:
W sytuacjach odwrotnych myśle ze warto sobie zadać pytanie dlaczego moi rodzice są tacy a nie inny, co miała wpływ na to że taki a nie inny maja stosunek do świata, relacje z ludzmi itp.


w ten sposób wyczyściłam moje relacje z tatą. były bardzo toksyczne. na szczęście teraz już mnie ta toksyczność nie dotyka :)

Cytat:
pytanie, czy muszą to robić dzieci?

nie muszą i często nie robią, ale to ich życie.

Cytat:
czemu nie rodzice?

bo to zależy od tego, która strona chce sie oczyścić. jeśli dzieci to dzieci pracują a rodzice stoją, ale znam sytuacje odwrotne, zatem zasady nie ma.

Cytat:
łatwiej rodzicowi w dziecku wzbudzić poczucie winy niż dziecku w rodzicu


tylko wzbudzanie poczucia winy nijak sie ma do oczyszczania relacji rodzic-dziecko.

bywa tak, że tylko jedna ze stron (niekoniecznie dziecko) chce poprawy, bywa ze chcą obie ale nie potrafią sie dogadać, bywa że żadna ze stron ale obie narzekają. każda sytuacja jest indywidualna.
 
 
zina 


Pomogła: 93 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 6308
Wysłany: 2008-01-20, 15:24   

Capricorn napisał/a:
Niektórzy rodzice są genialnymi manipulatorami.

Oj tak!
Znam przypadek kiedy rodzice kupili znajomej mieszkanie zeby ja od siebie uzaleznic, na sile zapraszac na obiadki i wtracac sie w jej zycie prywatne.
Smutne jest to ze w tak wielu przypadkach rodzice mysla o dzieciach jako o swoich potencjalnych opiekunach na starosc wpakowujac sie im w butach z dorosle zycie i je organizujac.
Wierze w indywidualny byt kazdego i potrzebe odwzajamnienia milosci, ktora wynika z potrzeby serca a nie sluzby odplatniczej za trud wychowania.
 
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2008-01-20, 16:57   

czarna96 napisał/a:
(...) myśle ze warto sobie zadać pytanie dlaczego moi rodzice są tacy a nie inny, co miała wpływ na to że taki a nie inny maja stosunek do świata, relacje z ludzmi itp. Ktoś lub cos uksztaltował0 naszych rodziców, często jest to dośc złożona reakcja łańcuchowa siegajaca wielu pokoleń.




to oczywiste. ale każde pokolenie musi cos "przepracować". Ja mogę się starać być dobrą matką pomimo bycia dzieckiem toksycznych rodziców, lub być dla moich dzieci źródłem toksyny na kolejne pokolenia.

A innym pytaniem, które warto sobie zadać przy identyfikowaniu zachowań toksycznych jest: "czy wyobrażam sobie, że ja mogłabym tak zachować się wobec moich dzieci i czy czułabym się z tym fair".
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2008-01-20, 16:59   

zina napisał/a:

Wierze w indywidualny byt kazdego i potrzebe odwzajamnienia milosci, ktora wynika z potrzeby serca a nie sluzby odplatniczej za trud wychowania.


bardzo ładnie ujęte.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
majaja 
wybuchowa wredota


Pomogła: 52 razy
Dołączyła: 12 Cze 2007
Posty: 3450
Skąd: warszawskie Bielany
Wysłany: 2008-01-20, 18:00   

Rany, jak ja się cieszę, że nie mam takich problemów. O wszystkim dowiaduję się ostatnia od obcych ludzi, żadne decyzje nawet te dotyczące całej rodziny nie są ze mną konsultowane, mojej matce nic nie zawdzięczam (tzw. wychowanie odpracowałam jako nańka, sprzątaczka i kozioł ofiarny). Owszem, jak moja matka będzie już całkiem niedołężna to opieka nad nią spadnie na mnie - bo z moją bratową to by się pozabijały a dla mojego brata żona jest ważniejsza niż mamusia która wszystko dla niego - ale tym nie będę się martwić na zapas. :mrgreen:
 
 
kasienka 


Pomogła: 123 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 8362
Skąd: Poznań
Wysłany: 2008-01-20, 20:35   

Temat na czasie...Ja mam szczerze mówiąc wstrzymać kontakt z moimi rodzicami. Przynajmniej na jakiś czas...Być może to by mi i im pozwoliło uporządkować w głowie pewne sprawy. Choć nie wiem, czy oni mają ochotę w ogóle o tym myśleć...

Kolejny raz strasznie się na nich zawiodłam, nie wiem, jak można jedno ze swoich dzieci tak totalnie olewać...Okazuje się, kolejny raz, że w ogóle nie można na nich liczyć , w żadnej kwestii...Nie mówię już nawet o kasie, którą obiecali mi dokładać do studiów w zawrotnej kwocie 100zł miesięcznie, ciągle muszę się dopominać, a ostatnio dostałam na gwiazdkę zamiast prezentu...Chyba sobie daruję i zaciśniemy pasa, bo to jest już na maksa poniżające...Od czasu jak skończyłam 18 lat i urodziłam Zuzię nie otrzymuję od nich żadnego wsparcia, ani materialnego, ani duchowego. Jedynym wyjątkiem jest pomoc mojej mamy przy problemach z piersiami. Nawet w tak trudnych sytuacjach, jak pobyt dziecka w szpitalu i związane z tym urwanie głowy(przejazdy z do szpitala, moje zajęcia w weekend...) nie mogą na godzinę przyjechać do wnuczki, żeby nie czuła się samotna w szpitalu...Jedyna "pomoc" jaką otrzymałam od mamy w tym trudnym czasie to dobra rada, by ją ochrzcić. :lol: Dziś rozmawiałam z nia kolejny raz, bo myślałam, że pomoga mi załatwić praktyki na studia, dzięki którym nie musiałabym chodzić na jedne zajęcia w przyszłym semestrze, właściwie to mama zaproponowała, bo oni jada do Australii na spotkanie z papieżem(nie powiem za ile...) i stwierdziła, że może bym przyjechała wtedy do nich do domu i zajęła się domem a przy okazji odbębniła praktyki w tamtejszym muzeum. Dziś dzwoniłam spytać, jak to miałoby wyglądać, bo M.raczej nie będzie miał w tym czasie urlopu, myślałam, że w zamian za doglądanie domu i opiekę nad czuwaniem nad dziećmi moje siostry np.mogły by się zająć Emilem w czasie tych praktyk(które przypuszczam, będą trwały po 3-4h dziennie). "Oburzenie!!!jak mogę coś takiego proponować, przecież one będą miały wakacje, poza tym to za duży obowiązek(zauważmy, że Emil będzie miał wtedy chyba 10miesięcy...), "tata na pewno się na to nie zgodzi"...To jest odpowiedź mojej mamy na wszystko ostatnio...Tata się nie zgodził...Nie wiem, co tata o tym myśli, ale już mi się nie chce gadać.
Więc stwierdziłam, że niech sobie w dupę to wsadzą, mogę sobie na praktyki sama dojeżdżać z Poznania, niech sobie szukają do domu kogoś ze swej cudnej wspólnoty...
Mamam dzwoni do mnie tylko jak chce się wyżalić...Mojego brata, który ma 20 lat traktuje jak dziecko, ostatnio była na chwilę u nas, w tym dniu, kiedy Zuzia wylądowała w szpitalu(poprosiłam ją o pomoc) ale zaraz musiała jechać, bo J.zamiast przyjść do nas i wracać z nią autem poszedł na pociąg "i co jak pociąg stanie w polu i on będzie czekał 20 minut?(cały dojazd trwa 20 minut...). K...po prostu mam już dosyć takiego traktowania...Nie wiem, może chodzi o to, że nie jesteśmy w kościele, ostatnio przy okazji jej mowy o chrzcie, bardzo spokojnie powiedziałam, że nie mam zamiaru się z nią spierać o kwestie ideologiczno teologiczne, bo to jest moja sprawa :roll:

Żal mi tylko Zuzi, bo ona się fajnie dogaduje z Z, moją najmłodszą siostrą...No i ogólnie trodno, bo ja jak ten piesek, ciągle czekam, że może jednak mnie kochają i okażą tę miłość jakoś...Ale widzę że mają zupełnie inne rzeczy na głowie... :roll:

[ Dodano: 2008-01-20, 20:37 ]
Dzisiaj myślałam o tym, co będzie, jak będą starzy...I chyba nie czuję się za nich odpowiedzialna... :roll:
 
 
orenda 
double mama

Pomogła: 31 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 1601
Skąd: Toruń/Płock
Wysłany: 2008-01-20, 20:51   

kasienka, współczuję...

Właśnie od wczoraj mam takie poczucie, że zaniedbałam moją mamę, odcięłam się od niej jako zbuntowana nastolatka a potem mało się nią interesowałam. Chyba bardziej traktowałam jako "środek" do zdobywania materialnych korzyści. Nasza relacja nigdy nie była zdrowa, ale teraz czuję jak bardzo mi jej brakuje, jakbym chciała ją usłyszeć, a tego już nie mogę zrobić.
_________________
hxxp://lilypie.com]
hxxp://lilypie.com]
 
 
 
kofi 

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 12 Lis 2007
Posty: 6415
Skąd: jestem ze wsi
Wysłany: 2008-01-20, 20:59   

Może się zdziwisz kasieńko, ale bardzo żałuję, że moi rodzice nie zachowywali się tak, jak Twoi. Zaciśniesz - jak mówisz - pasa i zęby i przetrwasz i nie będziesz skazana na wyrzuty typu: my tobie tyle, a ty nas nie słuchasz.
Moje realcje z mamą zawsze były niezdrowe, relacje mojem mamy z całym światem są niezdrowe i niezdrowe zostaną.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że ona tak strrrasznie nas (mnie i siostrę) kochała, że kompletnie zatruwała nam życie swoją nadopiekuńczością i oczekiwaniem, że za jej poświęcenie i miłość będziemy realizowały jej plany na nasze życie. Tego samego wymaga od wszystkich członków rodziny. Buduje swoje realcje ze światem za pomocą wywoływania poczucia winy. Reakcją na jakiekolwiek nasze sprzeciwy wobec jej oczekiwań są histerie, migreny, choroby psychosomatyczne i terror - jak będziesz nieuprzejmy/a, to umrę...
Najgorsze, że wskutek różnych chorób i nadużywania leków, jest to niestety groźba realna.
_________________
hxxp://jak-obloki.blogspot.com/
 
 
bajka 

Pomogła: 26 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 1694
Skąd: Poznań
Wysłany: 2008-01-20, 21:07   

kofi napisał/a:
Moje realcje z mamą zawsze były niezdrowe, relacje mojem mamy z całym światem są niezdrowe i niezdrowe zostaną.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że ona tak strrrasznie nas (mnie i siostrę) kochała, że kompletnie zatruwała nam życie swoją nadopiekuńczością i oczekiwaniem, że za jej poświęcenie i miłość będziemy realizowały jej plany na nasze życie. Tego samego wymaga od wszystkich członków rodziny. Buduje swoje realcje ze światem za pomocą wywoływania poczucia winy. Reakcją na jakiekolwiek nasze sprzeciwy wobec jej oczekiwań są histerie, migreny, choroby psychosomatyczne i terror - jak będziesz nieuprzejmy/a, to umrę...

kofi, u mnie może w mniejszym nasileniu, ale podobnie...Teraz jest lepiej, bo postanowiłam się trochę odciąć... Więcej pisać nie chcę, bo nie lubię się zbytnio obnażać ;-)
_________________
hxxp://www.suwaczki.com/]

hxxp://www.suwaczki.com/]

hxxps://www.suwaczki.com/]
 
 
Ewa
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-20, 21:07   

kasienka napisał/a:
Jedyna "pomoc" jaką otrzymałam od mamy w tym trudnym czasie to dobra rada, by ją ochrzcić

Wiesz, Kasieńka, mój ojciec kiedyś drwiąco stwierdził (odnośnie moich teściów), że jakbym ochrzciła chłopców, to pewnie zyskaliby dziadków. Hm...dziękuję za takich dziadków :evil:
kasienka napisał/a:
Nie wiem, może chodzi o to, że nie jesteśmy w kościele,

Obawiam się, że właśnie coś w tym może być :-|
 
 
zina 


Pomogła: 93 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 6308
Wysłany: 2008-01-20, 21:13   

kasiu smutne to co napisalas...
Moich rodzicow nigdy nie poznalam od tej strony bo dorastalam juz bez mamy i do dzis odczuwam jej brak (oreanda z czasem jest o duzo lepiej, uwierz mi!)
Wykazywali nadmierna opiekunczosc jak bylam nastolatka a teraz pewnie mialabym przekichane z paroma rzeczami wiec moze i dobrze ze musimy radzic sobie sami.
Co mnie smuci najbardziej to to ze nasza corcia nie pozna dziadkow bo wiem, ze moglabym liczyc na ich wsparcie.
Do dzis pamietam jak mojej straszej siostrze urodzila sie pierwsza coreczka i moj tata byl taki przeszczesliwy i dumny!! W ciezkich chwilach na zawolanie choc normalnie nielatwy charakter jak nie wiem co!
 
 
 
Karolina 

Pomogła: 114 razy
Dołączyła: 06 Cze 2007
Posty: 4928
Wysłany: 2008-01-20, 21:25   

Może to będzie za dużo, co teraz napiszę...więc może przemilczę tym razem
_________________
hxxp://s-p-l-o-t.blogspot.com/
Ostatnio zmieniony przez Karolina 2008-01-20, 22:26, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,46 sekundy. Zapytań do SQL: 12