wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Kryzys 'RODZINY'
Autor Wiadomość
renka 
mama sama

Pomogła: 123 razy
Dołączyła: 02 Sie 2007
Posty: 3354
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2008-08-20, 23:37   Kryzys 'RODZINY'

Ostatnio nie mam zbytnio czasu, by zagladac na forum, ale intuicja ciagnie mnie w pierwszej kolejnosci do tematu "dzis jestem...".
Szczerze powiedziawszy to nie potrafie ogarnac, dlaczego tak wiele "zwiazkow" przezywa obecnie kryzysy i nie wplywa to pozytywnie na moje podejscie do partnerstwa. Coraz bardziej zaczynam bowiem watpic, ze zwiazek dwojga ludzi jest naprawde mozliwy, ze moze byc wiecznym rozkwitem i obustronnym spelnianiem sie.
Najbardziej zas dla mnie bolesne sa kryzysy wsrod osob spodziewajacych sie dziecka, badz gdy sa oni swiezo upieczonymi rodzicami.
Moze wczesniej nie zwracalam na to zbytnio uwagi, ale wydaje mnie sie, ze np. w pokoleniu moich rodzicow mniej ludzi decydowalo sie na rozstanie, a w pokoleniu mojej babci byly to znikome przypadki.
Byc moze tak nie jest, ale tak wynika z moich obserwacji lustrujac otoczenie wokol mnie.
Czy jednak byli/sa oni szczesliwi tworzac wieloletnie malzenstwa? Czy sie prawdziwie kochaja czy tylko jest to zwykle przywiazanie i tkwienie w nie dajacym poczucia szczescia i milosci zwiazku z mysla, ze "nic mi sie juz bowiem dobrego w zyciu nie przydarzy, wiec niech bedzie tak jak jest"?...


Gdzie sie podziala milosc, ktora wszystko wybacza, wszystko zwycieza, wszystko scala etc.?

Jak swoim dzieciom mam przedstawic czym jest rodzina oraz pojecie milosci (szczegolnie partnerskiej), gdy ich wlasni rodzice nie sa razem i tak naprawde pojecie "prawdziwej milosci" byc moze nigdy miedzy nimi tak naprawde nie istnialo?...

Szkoda, ze nie wszystkie dzieci sa poczynane jako "owoc prawdziwej milosci"...

Ehhh, ide poryczec sobie w poduszke...
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]

hxxp://alterna-tickers.com]

Ostatnio czytane:
1) HAWKINS P., Dziewczyna z pociągu
hxxp://bonito.pl/k-1098909-dziewczyna-z-pociagu
2) KRAJEWSKI M., Władca liczb
hxxp://bonito.pl/k-1318363-wladca-liczb
3) KRAJEWSKI M., Arena szczurów
hxxp://bonito.pl/k-1301314-arena-szczurow

 
 
ewatara 
ewatara


Pomogła: 28 razy
Dołączyła: 22 Sie 2007
Posty: 1155
Wysłany: 2008-08-21, 00:26   

renka napisał/a:
nie potrafie ogarnac, dlaczego tak wiele "zwiazkow" przezywa obecnie kryzysy

ja myślę, że wcześniej również były kryzysy - może nie tyle co dzisiaj (kiedyś mniej się pracowało, a częściej spędzało czas z rodziną itd), ale również dużo, a na pewno więcej niż można by sie było tego spodziewać po rozwodach.
Dzisiaj mniej osób zwraca uwagę na to "co ludzie powiedzą, bo sie rozwiodłam" kiedyś rozwód był czymś znacznie bardziej .... i teraz nie wiem jak dokładnie opisać, to co mam na mysli, ale może: wsydliwym, trudnym, nagłaśnianym i obgadywanym przez innych, dzisiaj kobiety sa bardziej samodzielne, częściej maja pracę - wtedy były zależne tylko od mężczyzn, bardziej wierzą we własne siły i siebie, wiedzą też częściej, że pozostać w chorym związku dla "dobra dziecka" - często wcale nie wychodzi na to "dobre" tylko na odwrót :roll: , przestajemy sie aż tak przejmowac "tym, co ludzie powiedzą" bo ludzie i tak będą gadać, zawsze sobie coś znajdą, żeby drugiemu obsmarowac tyłek, dziś kobieta częściej wierzy we własne siy, w to że jeszcze sie jej uda, a nie męczy się, bo lepszy rydz niż nic - i dobrze!
w dzisiejszych czasach w Polsce rozwodzi sie co 3 małzeństwo- tak przynajmniej słyszałam, a dodając do tego takie pary, które nie były w sformalizowanym zwizku, a sie rozeszły, te które są ze sobą bo dzieci, bo sobie nie poradzę, bo to - bo tamto...
osobiście znam baaardzo mało par, które na prawdę sa szczęśliwe, kilka takich w których udaje się na pokaz: " jacy to jesteśmy szczęśliwi", ale i tak wychodzi przy różnych okazjach, że to tylko udawanki...
dla mnie przykładem szczęśliwego związku było małżeństwo mojej babci i dziadka, drugiego takiego nie znam, a szkoda, jednak widząc szczęśliwych ludzi (związki) zawsze mam nadzieje, że jednak jest gdzieś ta miłość, choc czasem odwrotne myśli nachodzą moją gowę typu: dziś jest Wam tak pięknie, a jutro sie o mało nie pozabijacie :roll:
Ale trzeba wierzyć i próbować ;-) jak nie dzis - to może jutro, za rok, kilka, znam takie osoby, które są szczęśliwe choć spotkały te swoje połówki z którymi jest im teraz dobrze mając 50 lat, więc myslę, że tak naprawdę nigdy nie jest za późno ;-)
 
 
stokrotki 
i nasz rycerz


Pomogła: 6 razy
Dołączyła: 03 Cze 2007
Posty: 325
Skąd: Irlandia/Oranmore
Wysłany: 2008-08-21, 00:41   

Mi sie wydaje ze ludzie sa po prostu leniwi dlatego sie rozchodza ..... Milosc ma rozne etapy, nie zawsze jest plomienna... Nad miloscia i uczuciami partnerskimi trzeba pracowac, pielegnowac, rozmawiac - przede wszystkim (moim zdaniem) . Niestety wiele par tego nie robi, bo i po co, skoro mozna sie rozwiesc i znalesc sobie druga/drugiego, przeciez to teraz takie modne ..... :roll: . Zdarza sie tez tak, ze ludzie po prostu zle sie dobrali, ze byl tylko chwilowy zachwyt, zauroczenie... I pol biedy, jesli to rozumieja dwie strony i w zgodzie ich drogi sie rozchodza ..... Sa tez tacy (niestety), ktorzy zyja /zyli w zwiazkach, w ktorych tylko jednej stronie zalezy/zalezalo ..... no ale to tez swiadczy tylko o tym, ze partner to skonczony dupek i nalezy wlasnie do grupy tych leniwych .....
W ogole wydaje mi sie, ze w dzisiejszych czasach ludziom brakuje takiej "normalnej radosci dnia codziennego", gubia sie w swiecie, a co za tym idzie gubia sie takze w relacjach z tymi najblizszymi .....

[ Dodano: 2008-08-21, 00:51 ]
Z takich moich obserwacji wynika, ze pokolenie naszych rodzicow rozwodzi sie teraz (przynajmniej w moim otoczeniu). Tkwili przez lata w nieszczesliwych małżeństwach, ich główną motywacja tego stanu były dzieci. Kiedy dzieci usamodzielniły się w końcu decydują się na zakonczenie tego co już dawno się skonczyło .... to smutne i niestety prawdziwe .... Ja mam tylko cichą nadzieję, że mnie to nie spotka ..... pracuję nad tym każdego dnia z moim mężem ;)
_________________
hxxp://lilypie.com]
hxxp://www.waszslub.pl]
hxxp://stokrotki-dwie.blogspot.com/
hxxp://naszazosia.blogspot.com/
 
 
 
Tobayashi 


Pomogła: 34 razy
Dołączyła: 03 Sie 2007
Posty: 1507
Wysłany: 2008-08-21, 01:23   

stokrotki napisał/a:
Mi sie wydaje ze ludzie sa poprostu leniwi dlatego sie rozchodza ..... Milosc ma rozne etapy , nie zawsze jest plomienna ..... nad miloscia i uczuciami partnerskimi trzeba pracawoc , pielegnowac , rozmawiac - przedewszystkim ( moim zdaniem) . Niestety wiele par tego nie robi bo i po co skoro mozna sie rozwiesc i znalesc sobie druga/drugiego , przeciez to teraz takie modne ..... :roll: .


No nie jestem pewna, czy to tak hop siup ludzie się rozwodzą. Być może jacyś na pewno, ale nie generalizujmy. Można oczywiście pracować nad związkiem, i trzeba, ale do tego muszą być dwie chętne osoby.
Wśród swoich znajomych mam dwa przykłady związków bardzo długich, po 18 lat, z których to kobiety postanowiły odejść, bo z mężami nie było szans na porozumienie, pracę nad związkiem, zmiany. Żyły w cichej desperacji. Jedyne czego żałują, to tego, że tak późno zebrały się na odwagę.
Dlatego myślę, że jeżeli kobieta czuje, że to nie to, że pomimo starań nic się nie zmienia (a to zwykle kobiety się starają), lepiej odejść wcześniej niż później.
 
 
wiosna 

Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 07 Sie 2008
Posty: 68
Skąd: okolice Kluczborka
Wysłany: 2008-08-21, 08:03   

Moim zdaniem najważniejsza w związku jest szczerość i otwartość.
Nie ma co oczekiwać, że 'wielka miłość' nadejdzie, jeśli druga strona musi domyślać się czegokolwiek. W moich oczach szczerość jest zdecydowanie na I miejscu,
i nie chodzi mi o niekłamanie - bo kiedy dwie strony się okłamują, trudno mówić o jakimkolwiek szacunku, gdzież więc miłość. Chodzi o umiejętność otworzenia się całkowicie, przyznania do swoich błędów i wybaczenia błędów partnera.
I oczywiście - kiedy partner okaże się niegotowy na takie życie - nas to porządnie kopnie, ale chyba warto ryzykować.
Jeszcze-nie-mąż-mój jest moim przyjacielem, jest bliską mi osobą, i dopiero póżniej - partnerem.
to powiedziałam ja - bardzo szczęśliwa i pełna miłości :)
 
 
 
zina 


Pomogła: 93 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 6308
Wysłany: 2008-08-21, 09:15   

wiosna napisał/a:
Moim zdaniem najważniejsza w związku jest szczerość i otwartość.

Otoz to.
Czym jest bowiem milosc, ktora nas polaczyla?
Goracem od srodka kiedy widzialam jak nadchodzi z daleka?
Namietnoscia wyzwolona po spotkaniu sie naszych dloni przypadkowo pod stolem?
Zrozumieniem, przyjaznia, przyznaniem sie do bledu?

Szczera rozmowa u nas jest na pierwszym miejscu choc czasem na poczatku niewygodna pozwala zrozumiec punkt widzenia drugiej osoby, wzbudza szacunek i uczy wzajemnej komunikacji.
Bez tego nie ma, moim zdaniem, udanego zwiazku.
Sztuka kompromisu, szukania wspolnego mianownika dla problemow to cechy dojrzalego partnerstwa.
Zwiazek, ponad to, ewoluuje w czasie.
Jesli staniemy sie bierni i niechetnie dostroimy sie do jego naturalnego nurtu bedziemy rozczarowani.

I jeszcze jedno: bez konflikt nie ma udanego zwiazku :-)
 
 
 
wiosna 

Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 07 Sie 2008
Posty: 68
Skąd: okolice Kluczborka
Wysłany: 2008-08-21, 09:32   

zina napisał/a:

I jeszcze jedno: bez konflikt nie ma udanego zwiazku :-)


a z tym to ja pozwole sobie się nie zgodzić - bo my potrafimy :mrgreen:
i bynajmniej nie jest to nie kłócenie, bo mamy na każdy temat takie same zdania - nie zawsze mamy ;)
chyba, że ja jestem po prostu wyjątkiem - ale nie wierzę w to, bo przecież do szczęścia w zasadzie nie trzeba dużo, a jeśli się chce i nauczy, to ja nie widzę powodów do konfliktów :)
 
 
 
daria 


Pomogła: 29 razy
Dołączyła: 19 Lis 2007
Posty: 4783
Wysłany: 2008-08-21, 09:38   

[quote="stokrotki"]Mi sie wydaje ze ludzie sa poprostu leniwi dlatego sie rozchodza [/quote


trzeba mieć chęci i starać się coś zrobić! to wazne!! :-D
_________________
wariatka!
Ostatnio zmieniony przez daria 2010-06-14, 21:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
puszczyk 


Pomogła: 102 razy
Dołączyła: 03 Cze 2007
Posty: 5319
Wysłany: 2008-08-21, 09:46   

Ostatnio chyba Ania D. napisała o dbaniu o drugą osobę aż do znudzenia. Utkwiło mi to w pamięci. Widzę, że to jest ważne. Gorzej gdy ta druga osoba nie postępuje tak samo...

A co do szczerości i otwartości też uważam to za ważne, ale nie mam co liczyć na długie rozmowy o naszych uczuciach i problemach, bo ich po prostu nie będzie. Mój kochany unika konfliktów jak ognia, a rozstrząsać uczuciowych dylematów najzwyczajniej nie potrafi.
Ja za to nadrabiam i truję mu do ucha a on tego uważnie słucha. :mrgreen:
Ale ogólnie jestem szczęśliwa, chociaż bywały chwile, że byłam załamana...
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2008-08-21, 10:03   

Tobayashi napisał/a:

No nie jestem pewna, czy to tak hop siup ludzie się rozwodzą. Być może jacyś na pewno, ale nie generalizujmy. Można oczywiście pracować nad związkiem, i trzeba, ale do tego muszą być dwie chętne osoby.
Wśród swoich znajomych mam dwa przykłady związków bardzo długich, po 18 lat, z których to kobiety postanowiły odejść, bo z mężami nie było szans na porozumienie, pracę nad związkiem, zmiany. Żyły w cichej desperacji. Jedyne czego żałują, to tego, że tak późno zebrały się na odwagę.
Dlatego myślę, że jeżeli kobieta czuje, że to nie to, że pomimo starań nic się nie zmienia (a to zwykle kobiety się starają), lepiej odejść wcześniej niż później.


Do takiego zdania mi najbliżej, jesli chodzi o moją osobista opinię.

A że teraz ludzie łatwiej podejmują decyzję o rozwodzie? Cóż, pokolenie naszych rodziców miało jeden samochód na całe życie, jedną lodówkę na całe życie, jeden telewizor na całe życie, i partnera tez jednego. A my jesteśmy pokolenie dynamicznych życiowych zmian ;-) Czy to były szczęśliwe związki - nie wiem, na pewno wtedy też nad związkiem trzeba było pracować. Ale inaczej pracuje sie, gdy wiesz, że i tak zostajesz z tą drugą stroną, i jakoś sie trzeba dogadać, a inaczej się negocjuje gdy zostawia sie sobie szeroko otwartą furtkę, i możliwość wyjścia ze związku, tak, jak sie wychodzi z nieudanej imprezy.

Na pewno dużą rolę odgrywa tutaj niezależność finansowa kobiet, nie muszą tkwić w związkach, które im nie odpowiadają, tylko dlatego, same nie byłyby w stanie sie utrzymać.

W każdym razie, lepiej jest radykalnie podejść do rzeczy i rozstać się w miarę cywilizowany sposób niż przez lata tkwić w toksycznym, niesatystakcjonującym i nierokującym związku. W ubiegłym roku byliśmy zaproszeni na 40 rocznicę ślubu moich teściów, strasznie mną wstrząsnęło, że można z kimś być przez tak długi czas na wzajemnie niezrozumiałych zasadach.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
Tobayashi 


Pomogła: 34 razy
Dołączyła: 03 Sie 2007
Posty: 1507
Wysłany: 2008-08-21, 10:11   

Cytat:
Ostatnio chyba Ania D. napisała o dbaniu o drugą osobę aż do znudzenia. Utkwiło mi to w pamięci. Widzę, że to jest ważne. Gorzej gdy ta druga osoba nie postępuje tak samo...


Jasne, że trzeba o siebie dbać, ale nawzajem. "Aż do znudzenia" nie brzmi za dobrze :-D Znam panów, którzy tak przyzwyczaili się do troski i opieki ze strony kobiet, że uważają to za naturalne i im należne, natomiast sami nie poczuwają się do troski o żony wcale a wcale :-| Kobiety, będąc z natury rzeczy bardziej opiekuńcze, dają się często wkręcić w taki nierówny układ.
 
 
wiosna 

Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 07 Sie 2008
Posty: 68
Skąd: okolice Kluczborka
Wysłany: 2008-08-21, 10:53   

Ja myślę, że jest różnica w takim dbaniu o kogoś, gdzie robi się coś za niego (wszystko czasem), bo może to łatwo pójśc w stronę niańczenia lub trzymania pod kloszem - a nie o to chodzi. Dbanie to dawanie wsparcia, opiekowanie się, ale takie zdrowe, takie, że ja chcę zrobić dla Ciebie wspaniały obiad, a z niego potajemnie te lepsze części nakładam Tobie na talerz, aby dać tyle, ile mogę najwięcej ;)
I znowu - jeśli z drugą osoba nie trafimy, to będzie bolało - ale inaczej nie ma sensu.

Bardzo ważną sprawą jest słuchanie siebie nawzajem, co ja 'wpisałam' jakby w rozmowę - bo nie chodzi o dużo słów, a o to, że czyjeś słowa do nas trafiają, a my nasze staramy się przedstawić tak, żeby druga strona mogła zrozumieć (jeśli oczywiście zechce słuchać).

Ja również wyniosłam z domu rodzinnego niechęć do mężczyzn, u mnie jednak było to otwarcie mówione - 'chłop to inny gatunek człowieka', co ja pamiętam od zawsze, od dzieciaczka :shock:
Nie mamy jednak wpłypu na to, jacy byli nasi rodzice, więc jedyne, co można, to nie zniechęcać się i sprawdzić, i co ważniejsze dostrzec to, co w 'chłopach' dobre i poprawić w naszych rodzinach ;)
Nabranie szacunku do kogoś, do świata, do siebie, jest chyba wszystkim co jest potrzebne. Za tym idzie i szczerość, i taka otwartość, jaką mam na myśli, i nie oczekiwanie zbyt wiele od drugiej strony. A za tym jest szczęście, i spokój, i miłość.

A, jedno jeszcze.. odkąd mieszkam na wsi, mam możliwość poznawania tutejszych obyczajów ;)
Jakoże trafił mi się bardzo fajny sąsiad, rozmawiam z nim często - czasem też o związkach. Myślę, że sporo racji jest w tym, co zostało już napisane wyżej. Mnie jednak uderzyła jedna ogromna różnica - tutaj ludzie nie są ze sobą dlatego, że się kochają w naszym rozumieniu tego słowa. Tutaj jeśli kobieta jest wolna i 'robotna' :lol: , jest uznana za interesujący materiał na żonę. Jeśli przy tym jest młoda, nie ma dzieci i ma zgrabny tyłeczek - tym bardziej.
Małżeństwo nie jest wynikiem miłości, a układu, umowy - do mężczyzny należy zorganizowanie i przyniesienie do domu pieniędzy, zapewnienie drewna, węgla na zimę, 'obsługa' pól; kobieta natomiast ma zapewnić mu obiad, wychowywać dzieci, prać, kuchnię posprzątać.. I ja zszokowałam się tym, że tutaj tak to funkcjonuje - z żoną się w większości przypadków nie rozmawia (z mężem też nie, nie chodzi mi o dyskryminację kobiet). Czasem 'umowa' jest taka, że kobieta nic nie musi, czasem taka, że mąż nic nie musi. Ta druga czasem jest poparta czynem.
Kobieta ma nie wtrącać się do tego, co robi mąż, zwłaszcza poza domem. Druga strona - zależnie 'kogo kobieta weźmie'.
Sąsiad mój zszokowany jestnatomiast tym, że ja sporo czasu spędzam od jakiegoś czasu przy komputerze, rozmawiając z 'tym moim' :lol: bo o czym tu rozmawiać ? przez 'telefon' nic przecież nie można...?

Proste podejście, prości ludzie. Myślę, że nie można porównać tak prosto rozstań (i związków) z kiedyś (z na wsiach) i z teraz.
Ja przynajmniej teraz nie zamierzam, bo i tak rozpisałam się potwornie, ale cuż - ja tak już mam.. :oops:
 
 
 
Martuś 


Pomogła: 73 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 3101
Skąd: Langfuhr
Wysłany: 2008-08-21, 11:19   

stokrotki napisał/a:
Mi sie wydaje ze ludzie sa poprostu leniwi dlatego sie rozchodza

Masz dużo racji Stokrotko. Moja mama, jak już parę razy pisałam, jest kuratorem rodzinnym, więc siłą rzeczy od kilkunastu lat jest świadkiem rozstań naprawdę wielu par (myślę, że przynajmniej kilkuset), i oprócz czystej statystyki, że rozpada się połowa małżeństw, to jej wrażenia są takie, że ludzie rozchodzą się obecnie coraz szybciej, i z coraz bardziej błahych powodów, najczęściej mając małe dzieci - a główną przyczyną jest to, że po prostu nie potrafią się dogadać. Moim zdaniem to po prostu wynik konsumpcyjnego modelu społeczeństwa, a jakim żyjemy - rodzina stała się kolejnym produktem, który powinien być osiągalny na wyciągnięcie ręki, podany na tacy. Kiedy jeden partner 'szwankuje', wymienia się go na 'nowszy model'.. bo przecież świat jest taki wielki i szeroki, że na pewno można znaleźć produkt jeszcze lepszy i lepiej dopasowany do naszych oczekiwań..
Na pewno nie jest tak zawsze, nie mówię nawet, że tak jest prawie zawsze, bo za wieloma rozstaniami kryją sie prawdziwe dramaty, ale to, o czym napisałam, jest moim zdaniem właśnie przyczyną takiej 'plagi' rozstań i rozwodów.

[ Dodano: 2008-08-21, 11:27 ]
renka napisał/a:
Jak swoim dzieciom mam przedstawic czym jest rodzina oraz pojecie milosci (szczegolnie partnerskiej), gdy ich wlasni rodzice nie sa razem i tak naprawde pojecie "prawdziwej milosci" byc moze nigdy miedzy nimi tak naprawde nie istnialo?...

Renka, to da się zrobić, ja nigdy nie widziałam żadnej prawdziwej miłości w domu, widziałam za to same straszne rzeczy, a zawsze miałam w sobie obraz szczęśliwej rodziny i staram się taką tworzyć, chociaż czasami bywa ciężko. Ale na pewno nie mam zamiaru łatwo się poddawać, bo chcę dać swojemu dziecku coś, czego ja nigdy nie miałam. I jeszcze ważna kwestia - nie wyrzucaj sobie stale, że Wam nie wyszło, tylko dbaj o siebie i staraj się być jak najbardziej szczęśliwa, bo to się udzieli Twoim dzieciom i one dużo bardziej zyskają, kiedy będą miały szczęśliwego jednego rodzica, niż dwoje nieszczęśliwych. I nie bój się, że dzieci będą miały w przyszłości do Ciebie pretensje, że tak wyszło - jestem prawie pewna, że nie będą :)
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]
hxxp://alterna-tickers.com]
 
 
DagaM 

Pomogła: 63 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3025
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2008-08-21, 11:32   

Tobayashi napisał/a:
Jasne, że trzeba o siebie dbać, ale nawzajem. "Aż do znudzenia" nie brzmi za dobrze :-D Znam panów, którzy tak przyzwyczaili się do troski i opieki ze strony kobiet, że uważają to za naturalne i im należne, natomiast sami nie poczuwają się do troski o żony wcale a wcale :-| Kobiety, będąc z natury rzeczy bardziej opiekuńcze, dają się często wkręcić w taki nierówny układ.
Zgadzam się w 100%
Ja jestem właśnie z tych, co to lubia dbać o innych, do tego stopnia, że chę zmieniać drugą osobę, bo "tak będzie lepiej/zdrowiej" dla tej osoby. Zrozumiałam, że to nie ma sensu, bo to jest tak jakby się chciało na siłę uszczęśliwiać drugą osobę, na siłę pomagać. Tak więc, wyleczyłam się z niańczenia, żeby układ był bardziej proporcjonalny.
Zgadzam się też z stokrotką. Nad związkiem trzeba pracować, a nie jest to takie łatwe, bo wymaga też pracy nad sobą.
 
 
 
Tobayashi 


Pomogła: 34 razy
Dołączyła: 03 Sie 2007
Posty: 1507
Wysłany: 2008-08-21, 11:46   

To niańczenie to model przekazywany z pokolenia na pokolenie. Są takie kobiety, które ten model kopiują bez refleksji i mądre babki, które go przełamują. A więc brawo, DagaM :mryellow:

[ Dodano: 2008-08-21, 11:52 ]
Martuś napisała:
Cytat:
ludzie rozchodzą się obecnie coraz szybciej, i z coraz bardziej błahych powodów, najczęściej mając małe dzieci - a główną przyczyną jest to, że po prostu nie potrafią się dogadać.


Wydaje mi się, że może tak się dziać dlatego, że osoby te same pochodzą z dysfunkcyjnych rodzin i to, co znają, to kiepskie związki, w których nie było rozmowy, dyskusji, rozwiązywania problemów. Po prostu tego nie potrafią, a nie są na tyle świadomi i otwarci, by tę wiedzę zdobyć - na terapii, z książek. Mają przed oczami jedynie obraz swojej wiecznie nieszczęśliwej matki czy sfrustrowanego ojca, a że nie widzą innej drogi wyjścia, mówią sobie "o nie, ja tak nie chcę. jak się nie da tego zmienić, to ja wysiadam z tego pociągu".

[ Dodano: 2008-08-21, 11:57 ]
Ludzie bardziej świadomi swojej sytuacji, pomimo złych wzorów wyniesionych z domów, szukają, próbują zmieniać (=leczyć) siebie, pracować nad związkiem, ale jest tu duże ale: jak wiadomo, nader często kardynalny błąd zostaje popełniony na samym początku związku, to znaczy wybieramy partnera, który jest podobny do naszego ojca/matki i wpadamy w dobrze znane nam klimaty. Jeżeli oboje partnerzy w porę się obudzą i zaczną zmieniać sytuację, to wspaniale. Ale znam właśnie przypadki, gdy kobieta rozumiała problem i się starała, a mężczyzna wypierał problem i uparcie trwał przy chorym związku.
Dlatego uważam, że wówczas jedynym rozwiązaniem jest odejście, co równa się ratowaniu siebie i dzieci.
 
 
Kasia B. 


Pomogła: 13 razy
Dołączyła: 31 Sie 2007
Posty: 849
Skąd: Warszawka
Wysłany: 2008-08-21, 13:33   

Cytat z książki kiedyś tutaj polecanej "Kochaj siebie, a nieważne z kim się zwiążesz"


Większość rozwodów jest zbyteczna" - wyrokuje Eva-Maria Zurhorst, która dzięki swemu zawodowi terapeutki związków ma doskonały wgląd we frustracje wielu par. W swojej książce rozprawia się z wiecznym oczekiwaniem na kolejnego partnera, który okaże się wreszcie tym "właściwym". Partnerstwo jest, jej zdaniem, wymagającą, a zarazem opłacalną drogą rozwoju, czyli kolejną drogą do uzyskania pełni człowieczeństwa. Głęboki związek i miłość okazują się możliwe i tam, gdzie wszelkie nadzieje zostały już pogrzebane. Jesteśmy dzisiaj tak bardzo nastawieni na konsumpcję i błyskawiczne pozbywanie się zbędnych przedmiotów, że wzorzec ów przeniósł się wreszcie i na zjawisko partnerstwa. Będąc z drugim człowiekiem, mamy iluzję posiadania siebie nawzajem, a nie partnerstwa. Pragnieniu zaś posiadania dla siebie czegoś (tu - kogoś) towarzyszy iluzja, że należy osiągnąć to bez wysiłku. Jest to wzorzec, który Eva-Maria Zurhorst nie bez racji nazywa "fenomenem Borysa Beckera". Jej zdaniem, związek i miłość tak naprawdę zaczynają się wtedy, kiedy minie pierwsze zauroczenie i przychodzi nam zmierzyć się z problemami codzienności.


A tutaj taka ciekawostka hxxp://www.emetro.pl/emetro/1,85648,5500037,Moda_rozwodowa.html
 
 
 
daria 


Pomogła: 29 razy
Dołączyła: 19 Lis 2007
Posty: 4783
Wysłany: 2008-08-21, 13:34   

Kasia B. napisał/a:
Większość rozwodów jest zbyteczna" - wyrokuje Eva-Maria Zurhorst, która dzięki swemu zawodowi terapeutki związków ma doskonały wgląd we frustracje wielu par. W swojej książce rozprawia się z wiecznym oczekiwaniem na kolejnego partnera, który okaże się wreszcie tym "właściwym". Partnerstwo jest, jej zdaniem, wymagającą, a zarazem opłacalną drogą rozwoju, czyli kolejną drogą do uzyskania pełni człowieczeństwa. Głęboki związek i miłość okazują się możliwe i tam, gdzie wszelkie nadzieje zostały już pogrzebane. Jesteśmy dzisiaj tak bardzo nastawieni na konsumpcję i błyskawiczne pozbywanie się zbędnych przedmiotów, że wzorzec ów przeniósł się wreszcie i na zjawisko partnerstwa. Będąc z drugim człowiekiem, mamy iluzję posiadania siebie nawzajem, a nie partnerstwa. Pragnieniu zaś posiadania dla siebie czegoś (tu - kogoś) towarzyszy iluzja, że należy osiągnąć to bez wysiłku. Jest to wzorzec, który Eva-Maria Zurhorst nie bez racji nazywa "fenomenem Borysa Beckera". Jej zdaniem, związek i miłość tak naprawdę zaczynają się wtedy, kiedy minie pierwsze zauroczenie i przychodzi nam zmierzyć się z problemami codzienności.




przeczytałam książkę rok temu i bardzo mi pomogła! :-) polecam!
_________________
wariatka!
 
 
Martuś 


Pomogła: 73 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 3101
Skąd: Langfuhr
Wysłany: 2008-08-21, 14:04   

Kasia B. napisał/a:
Głęboki związek i miłość okazują się możliwe i tam, gdzie wszelkie nadzieje zostały już pogrzebane. Jesteśmy dzisiaj tak bardzo nastawieni na konsumpcję i błyskawiczne pozbywanie się zbędnych przedmiotów, że wzorzec ów przeniósł się wreszcie i na zjawisko partnerstwa. Będąc z drugim człowiekiem, mamy iluzję posiadania siebie nawzajem, a nie partnerstwa. Pragnieniu zaś posiadania dla siebie czegoś (tu - kogoś) towarzyszy iluzja, że należy osiągnąć to bez wysiłku.

No proszę, więc coś jednak jest w moich przemyśleniach :)
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]
hxxp://alterna-tickers.com]
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2008-08-21, 14:10   

To ja po raz setny polecę książkę hxxp://www.dobreksiazki.pl/b2898-zdobedziesz-milosc-jakiej-pragniesz.htm
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
Jagula 
matka-nomadka


Pomogła: 64 razy
Dołączyła: 31 Sie 2007
Posty: 3207
Wysłany: 2008-08-21, 14:13   

Moim zdaniem- na podstawie obserwacji znajomych związków (swojego oczywiście również) brakuje między ludźmi szczerości, otwartości, potrzeby wzajemnego zrozumienia dbania o siebie (co wynika z poprzednich cech) i zaufania. Dla mnie właśnie zaufani,e jest podstawą związku...jeśli możemy bezgranicznie zaufać drugiej osobie to zapewne będziemy w stanie wspólnie pokonać większość przeciwności- pomóc sobie i partnerowi, wyjaśnić wszelkie rozbieżności- i im wcześniej uda nam się owe rozbieżności wyjaśnić - tym oczywiście lepiej.

A rozstania wynikają z tego ,że ludziom nie udaje się osiągnąć czegoś z cech wyżej wymienionych, brakuje czasu na rozmowy, brakuje sił i chęci żeby znaleźć ten czas, brakuje motywacji i wiary w celowość dialogu....
Dlatego - mimo,ze jesteśmy dobrymi kumplami, częściej lub rzadziej wybucha miedzy nami namiętność, łączą nas dzieci i wspomnienia- nie jesteśmy w stanie tolerować drażniących codziennych nawyków, sposobu bycia i swoich dziwactw- ich tolerowanie staje się katorgą...
Czasami stawiamy za wysokie wymagania naszemu partnerowi...nasze wyobrażenia o nim są zgoła inne od rzeczywistości...

Ostatnio z moim mężem stwierdziliśmy,że wzajemna miłość to także kochanie wzajemne swoich dziwactw :mryellow:

Związek to dawanie i branie, to wzajemne relacje, które aby były poprawne powinny mieć ustalone reguły...to pytania- czego ja oczekuję i co mogę dać...

Koniec tego wymądrzania ;-)
Jestem w szczęśliwym związku choć bywają momenty kiedy mam ochote spacyfikować drugą połowę, wysłać na koniec świata albo co najmniej skopać tyłek....ale taka burza zawsze jest przyczynkiem do konstruktywnej rozmowy, którą gdzieś po drodze przeoczyliśmy....
Więc stawiam na zaufanie i wzajemny kompromis...i oczywiście należy dbać o siebie i swój związek- obustronnie
_________________
hxxp://www.alterna-tickers.com]

hxxp://alterna-tickers.com]
hxxp://podniebnekorytko.blogspot.co.uk]Když se doma vaří, tak se dobře daří.
 
 
Kamm 

Pomogła: 26 razy
Dołączyła: 18 Paź 2007
Posty: 1737
Wysłany: 2008-08-21, 14:19   

euridice napisał/a:
Moim zdaniem w tym wszystkim najbardziej poszkodwane sa dzieci. Wiem co mowie, bo sama jestem dzieckiem rozwodnikow.


Otoz to . Sama pochodze z rozwiedzionej rodziny i niestety ja i moj brat mamy przez to przerypane w zyciu na kazdym segmencie i pojechaną psychike , oni za to raczej tego nie odczuli , nie posypalo im to zycia wrecz przeciwnie .

stokrotki napisał/a:
Mi sie wydaje ze ludzie sa po prostu leniwi dlatego sie rozchodza


W większosci przypakow pewnie tak jest . Niestety pozniej okazuje ze ze zmniana partnera na nowego nic nie daje , nie przepracowanie pewnych problemow , zrodzi je w kolejnym zwiazku , wymiana partera na lepszy nowszy model nic nie daje , a jesli daje to chwilowo pozniej okazuje sie ze mamy znow z tym samym do czynienia ..

Milosc to wspolpraca , partnerstwo i pewiem "uklad" na ktory trzeba isc .. jesli sie faktycznie chce byc do konca razem .. w innym wypadku mozna ciągle szukac ;-)

I nie mowie ze tak jest w 100 % , są przypadki gdzie powodu są naprawde powazne i nie ma innego wyjscia , lecz tutaj sprawa tez wygląda tak ze te powody nie wziely sie z nikąd.. Nie rozwiązywane problemy sie nawarstwiają i wtedy jest juz coraz gorzej ..

I mowi to osoba ktora juz dawno powinna sie chyba rozwiesc .. Z perspektywy czasu tego jak myslalam kiedys to napewno . I to wcale nie z blachych powodow , zdarzaly sie takie patologiczne sytuacje ze nikt by tego nie wytrzymal będą juz takim wrakiem psychicznym i fizycznym . Jednak wiem ze zly start nad ktorym sie nie pracowalo od paczatku mozna przepracowac , pozbyc sie rzeczy ktore utwalily sie negatywnymi schematami .. Jest to trudne ale moim zdaniem warto , heh moze temu w moim mniemaniu zmiana partnera nic by mi nie dala .. mam takie halo z psychą z relacjami jakie wynioslam z domu , ze przy innym i tak byc sie nie odnalazla ;-)
_________________
hxxp://picasaweb.google.com/acmme.bizuteria.autorska/ Moja biżuteria !
 
 
Tobayashi 


Pomogła: 34 razy
Dołączyła: 03 Sie 2007
Posty: 1507
Wysłany: 2008-08-21, 14:59   

Kamm napisał/a:
euridice napisał/a:
Moim zdaniem w tym wszystkim najbardziej poszkodwane sa dzieci. Wiem co mowie, bo sama jestem dzieckiem rozwodnikow.


Otoz to . Sama pochodze z rozwiedzionej rodziny i niestety ja i moj brat mamy przez to przerypane w zyciu na kazdym segmencie i pojechaną psychike


Oczywiście, ale dzieci są poszkodowane także żyjąc (do 18 roku życia i dłużej) w chorych rodzinach. To nie rozwód sam w sobie szkodzi, tylko patologia pomiędzy rodzicielami.
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2008-08-21, 15:06   

Tobayashi napisał/a:
Kamm napisał/a:
euridice napisał/a:
Moim zdaniem w tym wszystkim najbardziej poszkodwane sa dzieci. Wiem co mowie, bo sama jestem dzieckiem rozwodnikow.


Otoz to . Sama pochodze z rozwiedzionej rodziny i niestety ja i moj brat mamy przez to przerypane w zyciu na kazdym segmencie i pojechaną psychike


Oczywiście, ale dzieci są poszkodowane także żyjąc (do 18 roku życia i dłużej) w chorych rodzinach. To nie rozwód sam w sobie szkodzi, tylko patologia pomiędzy rodzicielami.


dokładnie.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
stokrotki 
i nasz rycerz


Pomogła: 6 razy
Dołączyła: 03 Cze 2007
Posty: 325
Skąd: Irlandia/Oranmore
Wysłany: 2008-08-21, 15:07   

Kamm napisał/a:
W większosci przypakow pewnie tak jest . Niestety pozniej okazuje ze ze zmniana partnera na nowego nic nie daje , nie przepracowanie pewnych problemow , zrodzi je w kolejnym zwiazku , wymiana partera na lepszy nowszy model nic nie daje , a jesli daje to chwilowo pozniej okazuje sie ze mamy znow z tym samym do czynienia ..

zgadzam sie w 100 % ;) zreszta w kazdej odpowiedzi jest prawda ... to jest baaardzo zlozony problem .....
Ja wychowywalam sie w bardzo dziwnych relacjach rodznnych ..... moja mama zyla w toksycznym wziazku tylko dlatego ze ja i brat bylismy mali .... osobiscie uwazam to za glupote . Bylo to dlamnie bardzo krzywdzace i uwazam ze lepiej miec tylko mame /albo tate ale szczesliwych a nie wiecznie naburmuszonych i nieszczesliwych ....
Rok temy moja kolezanka wyszla zamaz ... powodem byl synek ktory pojawil sie na swiecie . Ktoregos razu przyzanla mi sie ze zrobila to dla niego bo chce zeby mial pelna rodzine .... zamurowalo mnie !!!! bo ona nie jest szczesliwa w tym zwiazku .... to naprawde straszne bo po co jej synkowi mama i tata ktozy zyja ze soba tylko dlatego ze maja wspolnie dziecko i nic wiecej ich nie laczy . Chora sytuacja :(
_________________
hxxp://lilypie.com]
hxxp://www.waszslub.pl]
hxxp://stokrotki-dwie.blogspot.com/
hxxp://naszazosia.blogspot.com/
 
 
 
kamma 
Magellan


Pomogła: 147 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 7442
Skąd: Bielsko-Biała
Wysłany: 2008-08-21, 15:46   

Jagula napisał/a:
wzajemna miłość to także kochanie wzajemne swoich dziwactw

na przykład skarpetek zawiniętych w gatki i wrzuconych do prania :->
Jeśli dziwactwa partnera nas mocno wkurzają, to niechybny znak, że coś jest nie tak z wzajemną akceptacją. Niestety często oczekiwania względem partnera nie są tak naprawdę nasze. Mogą pochodzić z presji społeczeństwa, rodziny... Chcemy mieć idealnego partnera, aby coś komuś udowodnić, aby zasłużyć na pochwałę ze strony rodzica... Może to być forma delegowania, tak jak pójście na studia, o których marzyła mama. A niestety nasi rodzice przeważnie będą mieć wyższe oczekiwania względem naszych partnerów niż my sami. Odcięta pępowinka w takich sytuacjach bardzo się przydaje ;)
Tobayashi napisał/a:
Oczywiście, ale dzieci są poszkodowane także żyjąc (do 18 roku życia i dłużej) w chorych rodzinach. To nie rozwód sam w sobie szkodzi, tylko patologia pomiędzy rodzicielami.

Potwierdzam jako córka rodziców, którzy lata całe myśleli o rozwodzie, ale na myśleniu się skończyło. W takiej sytuacji dziewczyna również może mieć wdrukowaną silną niezależność i brak wiary w siłę mężczyzn. Zwłaszcza, gdy codziennie słyszy narzekanie, jacy to oni są, że nie można na nich polegać i że najlepiej wyjdzie na zaufaniu sobie samej.

Więc może, aby uniknąć rozwodu, lepiej w ogóle nie brać ślubu? Żyć na kocią łapę? Wtedy jest większa wewnętrzna motywacja do utrzymania istniejącego związku. Ma się poczucie, że "jesteśmy ze sobą, bo chcemy", a nie dlatego, że rozwód to tyle ceregieli albo "co ludzie powiedzą"...
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]hxxp://alterna-tickers.com]

hxxp://anilanastudio.blogspot.com/
Ostatnio na blogu: Wszystko jest możliwe
"Trzeba wierzyć w człowieka, koleś"
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,59 sekundy. Zapytań do SQL: 12