wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
u dziadków na obiedzie...
Autor Wiadomość
kłapouchy
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-17, 11:44   u dziadków na obiedzie...

Wprawdzie mój synek ma dopiero 3 miesiące, ale od dawna się zastanawiam jak mu kiedyś wytłumaczyć, dlaczego inni jedzą mięso tak aby nie nabrał do nich odrazy - zwłaszcza w kontekście rodzinnych spotkań, gdzie przy jednym stole inni wcinają mięso. Tesciowa lubi zapraszać nas na niedzielne obiadki, na których dla nas jest kotlet sojowy, a dla reszty rodziny rosół i schabowy/kurczak. Nie przepadam za tymi niedzielnymi obiadami i nieraz mówiłam mężowi, że wolałabym zjeść obiad w domu, a z wizytą do teściów skoczyć pod wieczór na herbatkę, ale dla niego chyba to coś ważnego, albo nie potrafi odmówić mamie, argumentuje też często, że będziemy mieć mniej zmywania itd... Moi rodzice też jedzą mięso, ale kiedy do nich przyjeżdżamy to robią obiad wege, tymczasem rodzna męża (którą lubię, żeby nie było) nie wyobraża sobie obiadu bezmięsnego, a teść i brat męża jeszcze nigdy nie wzieli do ust soi, nie mówiąc o innych "dziwactwach". Chyba nikt poza mną nie widzi problemu, a ja obawiam się, że za jakieś 2-3 lata Tomek zapyta się co oni mają na talerzu i zrobi się nieprzyjemnie... A może przesadzam, w końcu większość ludzi je mięso i młody powinien się z tym oswajać? Tylko dla mnie to problem - jak dosadnie wytłumaczyć dziecku dlaczego nie jemy miesa, tak by nie nabrał odrazy do tych, którzy je jedzą? jak Wy sobie z tym radzicie/ radziliście?
 
 
kamma 
Magellan


Pomogła: 147 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 7442
Skąd: Bielsko-Biała
Wysłany: 2007-06-17, 14:22   

My to właśnie przechodzimy, a zaczęło się od... ryb. Irma ma prawie 3 lata.
Niedawno był wielki obiad i wszyscy się zachwycali, jaka ta ryba smaczna. Irmie zrobiło się bardzo przykro i prosiła wszystkich (a zwłaszcza ukochaną babcię), żeby ryb nie jedli. Ale ponieważ w tle leciała jakaś bajka, to Irma szybko zapomniała. Jednak utkwiło jej w pamięci, że babcia i inni jedzą zwierzęta. Tu mała dygresja - aby uniknąć podkarmiania i oszukiwania Irmy przez innych ludzi (również przez rodzinę, bo to niestety prawdopodobne), mówiąc o mięsie podajemy dwie nazwy jednocześnie: mięso i kawałki zwierząt. Dlatego też Irma wie, czym jest mięso i nawet nie próbuje prosić o nie.
Wracając do głównego wątku. Irma zrozumiała, że babcia (i inni) zjada zwierzęta. Było to dla niej smutne doświadczenie. Ale postanowiła sama sobie z tym poradzić i usilnie poszukuje dla babci usprawiedliwienia. Dotychczasowe brzmi: "babcia kocha sarenki i wie, że nie wolno ich płoszyć". W ten sposób Irma przekonuje sama siebie, że babcia nie jest złym człowiekiem. Ale wygląda na to, że jedzenie mięsa trochę dyskredytuje ludzi w oczach mojej córki.
Ostatnio staram się przekonać ją, że mięsożerność rodziny nie powinna wpływać na Irmy uczucia do nich.
Na razie ma spory dysonans. Bardzo jej przykro, że ukochani członkowie rodziny robią coś, co ona uważa za złe. Ale jej reakcja jest całkiem fajna - jest to namawianie babci i dziadka na zjadanie roślin. Wygląda to tak:
-Babcia, zjadajmy groszek! Groszek to roślina!
I ani słowa o mięsie.
Ciekawe, co będzie dalej.
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]hxxp://alterna-tickers.com]

hxxp://anilanastudio.blogspot.com/
Ostatnio na blogu: Wszystko jest możliwe
"Trzeba wierzyć w człowieka, koleś"
 
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-17, 22:11   

u nas nie ma takich kłopotów. gabi ma tendencje do dogmatyzowania spraw i dla niej mięso jest nie do jedzenia i tyle. fakt że rodzice nie jedzą i to, że mięso pochodzi od zabitych zwierząt na razie jej wystarcza i ona po prostu nie chce jeść mięsa a i nas nie pyta czemu inni jedzą. czasem zadaje takie pytania mięsożercom, ale to już ich problem jak dziecku odpowiedzieć.
 
 
gosiabebe 

Pomogła: 20 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 1494
Wysłany: 2007-06-17, 22:48   

exit
Ostatnio zmieniony przez gosiabebe 2010-02-28, 18:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
dort 


Pomogła: 56 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 2569
Skąd: okolice
Wysłany: 2007-06-17, 22:59   

ja właśnie mam ten problem, ktoś jeszcze nie wiem kto dał Oskarkowi mięso, bo dzisiaj był taki przypadek że sam sięgnął po nie - sciągnął je z talerza męża, kiedy ten się nie patrzył i od razu oznajmił że je mięso (co znaczy że zna już jego smak) :-(

teraz czeka mnie śledztwo kto jest taki "kochany" i "sprytny" ]:-> i niestety jestem zmuszona ograniczyć mu dłuższe kontakty z babciami (to one dotychczas dłużej z nim zostawały) :-x

jestem zła z tego powodu i jest mi przykro bo dzięki temu że one z małym zostawały to ja miałam trochę czasu na własne sprawy a teraz bede musiała radzic sobie jakos inaczej
_________________
syn 02.09.2005r. i syn 09.06.2013r.
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-17, 23:12   

to przykre gdy nie można ufać najbliższym... niby każdy chce by szanowano jego i jego wolę, ale uszanować drugiego już tak bardzo sie nie chce... cóż, smutna rzeczywistość...
 
 
kamma 
Magellan


Pomogła: 147 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 7442
Skąd: Bielsko-Biała
Wysłany: 2007-06-18, 07:39   

gosiabebe napisał/a:
zastanawia mnie tez co bedzie kiedy babcia (jedna albo druga) u mnie beda chciały ukradkiem dac Maji mieso a wiem ze takie prooby będą bo juz sie deklarują ( niby do zartów ale za bardzo je znam) miał ktos taki przypadek?? albo czy zdarzyło sie komus ze dziecko samo wyraziło chęc zjedzenia

Jeśli u nas będzie miała miejsce podobna sytuacja, to z pełną konsekwencją surowo ograniczymy winnej babci kontakty z wnusią. I nigdy więcej nie zostawimy ich sam na sam. Najlepiej zresztą zawczasu powiadomić babcię o planowanych konsekwencjach nakarmienia dziecka mięsem, nastraszyć troszkę, niby "w żartach" (tak jak ona), ale z nutką serio.

Chęci zjedzenia u nas nie było, ale mieliśmy do czynienia z komiczną sytuacją zapachową. Moja mama smażyła mięso. Irma weszła do kuchni i spytała: "Co tak pachnie?". Potem mama upierała się, że Irma tak to powiedziała, jakby pragnęła spróbować.
Ludzie to w ogóle są dziwni. Często spotykam się z pytaniem, co zrobię, jeśli Irma będzie chciała zjeść mięso. W pytaniu tym zawarta jest czytelna sugestia, że wszystkie dzieci pragną mięsa i uwielbiają je jeść! A ja jestem ta zła, bo nie chcę dać dziecku czegoś, o czym ono marzy :shock:
 
 
 
kasienka 


Pomogła: 123 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 8362
Skąd: Poznań
Wysłany: 2007-06-18, 08:06   

Moja babcia nakarmiła kiedyś Zuzie bułką z szyneczką...To musiało być jakieś trzy lata temu chyba, dawno już...Dowiedzieliśmy się w domu, od małej, powiedziała, że pytała babci czy to sojowa, a babcia powiedziała że tak.
Nastepnym razem z babcią i z dziadkiem rozmawialiśmy. Powiedzieliśmy, że nie jemy mięsa, że przecież wiedzą o tym i nie chcemy, żeby ktoś Zuzię mięsem dokarmiał. Widziałam, że było im trochę głupio. Ta sytuacja się więcej nie powtórzyła, choć może dziadkowie czasem Zuzię pytają, nie wiem, mi dziadek po kilkunastu latach proponuje czasem mimochodem mięsko...Ale jakoś nie wyobrażam sobie unikania kontaktu z nimi z tego powodu...Może gdyby ta sytuacja dotyczyła dziadków a nie pradziadków, to inaczej bym do tego podeszła...Myślę, że tak...Ale jakoś nie wiem, może przez to, że gdzieś w środku zdaję sobie sprawę, że pewnie jeszcze parę lat tylko będziemy mogli się sobą cieszyć, a Zuzia ich kocha bardzo, nie mogłabym z takiego powodu ograniczyć kontaktów.
 
 
dort 


Pomogła: 56 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 2569
Skąd: okolice
Wysłany: 2007-06-18, 08:18   

ja już wiem kto potkarmia Oskarka - jest to moja mama i moja babcia - robią to chodziaż wiele razy zaznaczałam, że się na to nie zgadzam i tłumaczyłam dlaczego, mówiłam im również parę razy że jak będą dawały małemu mięso wbrew mojej woli to ogranicze im kontakty - ale one chyba uważają że robią to w imię wyższych celów i pomimo tego za moimi plecami kombinują - właśnie usłyszałam, że moja mama nie rozumie dlaczego dziecko ma nie spróbowć różnych smaków, a poza tym mięso jest smaczne - jestem załamana, bo najprawdopodobniej mój mąż który je mięso widzi te dokarmiania i nic nie mówi :roll: - no, i właśnie usłyszałam, że żyje w jakimś nierealnym świecie, bo wymyślał jakieś głupoty i wydziwiam :-/
_________________
syn 02.09.2005r. i syn 09.06.2013r.
 
 
kasienka 


Pomogła: 123 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 8362
Skąd: Poznań
Wysłany: 2007-06-18, 08:33   

dort, fakt, to inna sytuacja niż u mnie, bo u nas to była raczej jednorazowa wpadka...Gdybym mogła się spodziewać, że mimo rozmowy za każdym razem Zuzią będzie częstowana mięsem...to nie wiem, pewnie unikałabym kontaktów, czy zostawiania małej u nic samej... :roll:
 
 
Ania D. 

Pomogła: 115 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 2196
Wysłany: 2007-06-18, 09:44   

Dort, dla mnie najgorsze jest uczenie dziecka tego, że robimy z babcią (czy kimś innym) coś za mamy plecami. To mi się najbardziej nie podoba. Wydaje mi się, że nie jest u Was w domu ustalone jak to ma wyglądać konkretnie w przypadku dziecka - co może jeść, a czego nie. Jeśli Twój mąż jada mięso przy dziecku, to nie jest to łatwa sprawa, by dziecku powiedzieć, że mięsa nie powinno się jadać, bo jest to zabite zwierzątko. Chyba dobrze byłoby zacząć od ustalenia tego w domu, między Wami. A co dziadków - ja nie mam zaufania do mojego taty i myślę, że dawałby słodycze i mięso Pawełkowi (mój tata nie ma w zwyczaju słuchać innych, bo sam najlepiej wszystko wie). Spotykamy się z dziadkami, bo chcę, by moglli się cieszyć wnukiem, ale z tatą nie zostawiam go samego. Przykro mi bardzo, że tak się u Was stało, że Twoi bliscy dają dziecku mięso, warto ustalić to z bliskimi, że sobie pewnych rzeczy nie życzysz. Ja za każdym razem, jak Pawełek zostawał z moją mamą czy siostrą mówiłam, żeby nic ne dawali dziecku ponad to, co sama przygotowałam. Jeśli nie sa w stanie tego przestrzegać, to ja nie zostawiałabym z nimi dziecka - ale przede wszystkim z tego powodu, że tak uczy się oszukiwać dziecko. A maluch szybko się zorientuje, że robimy coś wtedy, gdy mama nie widzi, bo ona tego nie robi czy nie akceptuje, więc jej tego nie mówimy i nie robimy tego przy niej.
 
 
kamma 
Magellan


Pomogła: 147 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 7442
Skąd: Bielsko-Biała
Wysłany: 2007-06-18, 10:16   

No właśnie, oprócz zwyczajnego zatruwania dziecka należy bez ogródek powiedzieć, że jest to oszukiwanie i podkopywanie autorytetu matki. A jeśli dziadkowie będą tak dalej robić, to dziecko nauczy się, że opinia i wola matki są nieważne. I będzie mieć mamusię gdzieś.
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]hxxp://alterna-tickers.com]

hxxp://anilanastudio.blogspot.com/
Ostatnio na blogu: Wszystko jest możliwe
"Trzeba wierzyć w człowieka, koleś"
 
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-06-18, 10:34   

to mi przypomina historię z forum z kropką, gdzie jacyś rodzice bali się zostawiać dziecko sam na sam z dziadkami nie tylko z powodu ewentualnego dokarmiania mięsem, ale i potajemnego chrztu wbrew roli rodziców. :shock:

Ja akurat niewiele dobrego mogę o dziadkach powiedzieć, w naszym przypadku podkopywanie autorytetu rodziców jest nagminne. Ale i sankcje z mojej strony - radykalne.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-18, 11:04   

w tej historii najgorsze jest nie to, że dokarmiają mięsem, ale to że kłamią... uważają ze dziecko jest głupie a dzieci maja w sobie tak wielką mądrość, że niejednego by zaskoczyły gdyby tylko dać im szansę.

z całej sytuacji wynikły dwie rzeczy: po pierwsze mama ma podważony autorytet a tego nikt nie ma prawa zrobić
po drugie dziecko nauczyło się że wolno kłamać, nie szanować zdania innych i działać za plecami...

przykre, że ludzie ponoć dorośli nie są w stanie dojrzeć konsekwencji własnych czynów, a od dzieci wymagają perspektywicznego myślenia...

[ Dodano: 2007-06-18, 11:05 ]
gabiśka właśnie została sam na sam z moją teściową... oby nie było takich wpadek...
 
 
rosa 
born to be wild


Pomogła: 174 razy
Dołączyła: 05 Cze 2007
Posty: 7459
Skąd: Zielonka
Wysłany: 2007-06-18, 11:38   

dort, bardzo nieprzyjemna sytuacja

podważanie autorytetu rodziców i terror psychiczny, to codzienne zasady działania mojej mamy. mi się nie udaje racjonalnie z nią dogadać. niestety.
może w Twoim przypadku będzie łatwiej, musisz się stać bardzo odporna na szantaż emocjonalny, zwłaszcza, że w kwestii żywieniowej nie możesz liczyć na męża

dobrze, że jest to forum, mozna na nim znaleźć potrzebne w takich sytuacjach wsparcie
_________________
hxxp://rosa-robi-to.blogspot.com/
And what would life be like without a few mistakes
 
 
dort 


Pomogła: 56 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 2569
Skąd: okolice
Wysłany: 2007-06-18, 12:06   

ja też bardzo się ciesze, że mam was :lol: naprawdę jesteście dużym wsparciem

co do ustaleń z mężem - do wszystko było dogadane, przynajmniej tak mi się wydawało - przed ślubem wiedziła, że nie jem mięsa i to się nie zmieni, potem gdy planowaliśmy dziecko i gdy byłam już w ciąży wspólnie ustaliliśmy, że mały mięsa jeść nie będzie (wtedy zresztą mąż praktycznie sam nie jadał mięsa) - teraz niestety wszystko się pozmieniało pod naciskiem babć mąż nakłonił mnie do wyrażenia zgody na sporadyczne jedzenie przez małego ryb, a teraz się dowiadziałam o tym wszystkim :-(

i jakoś sobie tego nie wyobrażam żebym poszła na kolejne ustępstwo co do zgody na całe mięso, tak mi się wydaje, ż oni wszyscy zdają sobie z tego sprawę więc postanowili robić swoje a mnie olać :-?
_________________
syn 02.09.2005r. i syn 09.06.2013r.
 
 
Alispo 


Pomogła: 127 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 5941
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-06-18, 12:11   

dort-trzymaj sie swojego,zycze Ci sily,powodzenia!
_________________
facebook.com/dtogon
 
 
gosiabebe 

Pomogła: 20 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 1494
Wysłany: 2007-06-18, 12:42   

exit
Ostatnio zmieniony przez gosiabebe 2010-02-28, 18:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Ania D. 

Pomogła: 115 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 2196
Wysłany: 2007-06-18, 13:09   

Dort, warto porozmawiać poważnie z mężem i jeszcze raz wszystko ustalić. Może nie koniecznie od razu, tak na gorąco, ale po przemyśleniu wszystkiego. Jedzenie u dziecka to początek, jesli już teraz babcie mają taki wpływ na męża, to jak będzie dalej wyglądało wychowywanie Oskarka? Pokolenie naszych rodziców może mieć dużo inne zwyczaje i sposób wychowania i nie każdy rodzić chce powielać domowe schematy wychowania. To Ty i Twój mąż powinniście decydować o tym, co dziecko jada, co robi etc, a nie ukradkiem i podstępem babcie. Jesli teraz takie rozdźwięki się pojawią w Waszym małżeństwie, to może się to dla Was niezbyt dobrze układać. Trudno wierzyć małżonkowi, który za plecami coś układa bez naszej wiedzy i zgody. To Wy wychowujecie dziecko, nie babcie.
Dlaczego mąż chce dawać dziecku ryby? Boi się o niedobory, nie ma wiedzy, jakieś inne sprawy? Warto go o to zapytać. Jeslli to tylko sprawa wiedzy, to koniecznie trzeba czytać na ten temat, inaczej człowiek nie pozbędzie się wątpliwości. Wasza pediatra (jeźdzcicie do niej oboje?) może będzie potrafiła przekonać męża, że dzieci wege żyją zdrowo i nie ma z nimi problemów zdrowotnych wynikających z braku składników pokarmowych (o ile rodzice mają wiedzę jak się powinno zdrowo odzywiać dziecko). Życzę powodzenia i dużo sił, bo nie jest to łatwa sprawa, tym bardziej, że chodzi o dziadków, których się kocha.
 
 
Malinetshka 
Paulina


Pomogła: 73 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 5765
Skąd: Łódź
Wysłany: 2007-06-18, 13:45   

Jakie to przykre, że ludzie potrafią tacy być dla drugiej osoby.. i to jeszcze tak bliscy ludzie jak rodzice :-( Najgorsze jest to, co mówicie - włażenie z butami w sposób żywienia wnuka za plecami mamy. Ale rzeczywiście, Ania D. ma rację. Najważniejsze jest aby partnerzy nawzajem się dogadali i wspierali w swoich działaniach. I w razie konieczności bronili idei, wg których żyje ich partner, nawet jeśli oni sami żyją inaczej..
To się nazywa szacunek... I boli mnie jego brak :-/
Ja mam to szczęście, że mam bardzo wyrozumiałych rodziców i jestem pewna, że jeśli będę miała dziecko to moi rodzice będą priorytetowo brali pod uwagę moje prośby. Gorzej z moimi dziadkami. Wiedzą, że ja nie jem mięsa i choć przekonani do słuszności wyboru nie są, to jakoś nawet nie marudzą ;-) ale... gdyby pojawiła się dzidzia, mogłabym się nasłuchać tego i owego. Podobnie jeśli chodzi o chrzest..
Tak czy siak, najważniejszy jest partner. Jeśli dodatkowo nasi rodzice nas szanują to już w ogóle cud miód... Opinie dalszej rodziny są do przełknięcia.
Życzę Ci dort, żeby udało Ci się dogadać z najbliższymi.
gosiabebe napisał/a:
w tym najlepsza jest moja mama :!: w kółko gada ze dzieci mięso uwielbiają i na prawo i lewo opowiada wszystkim ze jak ja byłam mała to mięso uwielbiałam,mogłam nie jesc słodyczy ale mieso zawsze zjadłam,że jak dała mi kanapke z szynką to szynke zjadłam a chleb zostawiałam,a jak miałam pół roku to zjadłam kotleta mielonego :shock:

Ja też zajadałam się mięsem i o czym to świadczy? Tylko i wyłącznie o przyzwyczajeniu, a może nawet uzależnieniu... Tak samo jak do słodyczy czy innych produktów. Wierzę w to, że dziecko, które nie zna smaku białego cukru, wcale go nie potrzebuje. Człowiek to elastyczna istota ;-)
Nikt nam nie wmówi, że zawsze to co nam smakuje, jest dobre dla nas. Często zmysł smaku i zapachu jest zaburzony, bo wówczas jest zaburzone "słuchanie siebie"...
_________________
hxxp://www.myticker.eu/ticker/]
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-18, 13:47   

Cytat:
i jakoś sobie tego nie wyobrażam żebym poszła na kolejne ustępstwo co do zgody na całe mięso, tak mi się wydaje, ż oni wszyscy zdają sobie z tego sprawę więc postanowili robić swoje a mnie olać :-?


i dobrze. metoda większego kompromisu to idiotyzm.

miałam tak początkowo z moim mężem, bo jak już coś ustaliliśmy to potem chciał robić kompromis od kompromisu :/ czyli naciąganie w swoją stronę.

myślę że z mężem to raczej trzeba by stanowczo porozmawiać, bowiem z tego co czytam za chwile będzie kolejny "kompromis"
 
 
rosa 
born to be wild


Pomogła: 174 razy
Dołączyła: 05 Cze 2007
Posty: 7459
Skąd: Zielonka
Wysłany: 2007-06-18, 13:57   

gosiabebe napisał/a:

w tym najlepsza jest moja mama :!: w kółko gada ze dzieci mięso uwielbiają

powiedz swojej mamie, że nie wszystkie, np. dla mnie mięso było karą, w przedszkolu jak kazali to żułam, a potem do kieszonki w fartuszku (w domu kot), w kotlecie wyśledziłam każdą żyłę, a nad rosołem potrafiłam siedzieć kilka godzin
dorośli nie umieli tego zrozumieć, bo w latach 70 i 80 mięso nie gościło zbyt często na stole mojej rodziny. raczej kluchy, pyzy, pierogi, ogólnie potrawy z ziemniaków i mąki

ale, ale, w piątek byłam w sklepie biedronka zobaczyć co mają (nic), no i przy lodówce z mięchem stoi pani z dziewczynką przedszkolną, mała trzyma w ręce jakieś coś typu flaczki w plastiku i mówi do mamy: weźmy, ja to uwielbiam. (!!!!)
 
 
neuro 


Pomogła: 9 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 487
Skąd: Warszawa, zielone Bielany
Wysłany: 2007-06-18, 14:24   

Z drugiej strony komuś, zarówno dzieciom, jak i dorosłym, mięso może zwyczajnie smakować. Mi smakowało. A flaczki uwielbiałam. Więc zakładanie, że młodziak tak naprawdę mięsa nie chce, tylko jest zmuszone itp, to też lekkie przeinaczenie.

Do wszystkich kwesti warto się jednak odnosić indywidualnie, bo każdy inaczej je odbiera. Są dzieci mięsożerne, a są i takie, które go do ust nie wezmą. Moim zdaniem trzeba szanować oba wybory, jeżeli nie wynikają z przymusu itp
Ostatnio zmieniony przez neuro 2007-06-18, 14:26, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Malinetshka 
Paulina


Pomogła: 73 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 5765
Skąd: Łódź
Wysłany: 2007-06-18, 14:25   

rosa, myślę, że to sprawa bardzo indywidualna. Wynika to chyba z tego, że dziecko od małego przyzwyczajone do mięsa, często przez pierwsze lata nie uświadamia sobie, że mięso to zwierzątko. A nawet kiedy już to wie, to ta świadomość bywa bardzo zamglona. Mówię to z tego co pamiętam u siebie.. Nie wydaje się to jedzenie mięsa dziecku dziwne kiedy wszyscy w rodzinie się nim zajadają, pojawia się często na stole, przyrządzone na różne sposoby. Co do samego smaku mięsa, to jest tak jak ze wszystkimi smakami. I na pewno są dzieci, które lubią mięso i takie, które go nie cierpią.. Podobne historie są z innymi "smakami".

Ale co więcej, wielu dorosłych ludzi przecież nie patrzy na mięso przez pryzmat rzeźni i krzywdy wyrządzanej zwierzętom. Wielu nawet nie chce o tym "co po drodze się z tym działo" słyszeć. Chcą zobaczyć na stole już gotową pieczeń czy też jakąś wędlinę, do smaku której są przyzwyczajeni, i tyle. Przykładowo u mnie: rodzina zajada się mięsem, a widząc jak mój kot przynosi mysz i ją zagryza, nie mogą na to patrzeć, nie chcą nawet o tym wiedzieć.
Przysłowiowe "trzy małpki"...
<img src="hxxp://www.raybowieclosing.com/images/monkeys.jpg">

[ Dodano: 2007-06-18, 14:28 ]
neuro, ujęłaś to, co chciałam przekazać, tylko, że krócej, dzięki :mrgreen:
Mi też smakowały w dzieciństwie flaczki. Czy z powodu mięsa? niekoniecznie. Zrobiłam niedawno wegańskie, z boczniaków. Były wyborne! i to głównie za sprawą majeranku, który uwielbiam :-)
_________________
hxxp://www.myticker.eu/ticker/]
 
 
rosa 
born to be wild


Pomogła: 174 razy
Dołączyła: 05 Cze 2007
Posty: 7459
Skąd: Zielonka
Wysłany: 2007-06-18, 15:28   

Malinetshka napisał/a:
rosa, myślę, że to sprawa bardzo indywidualna

dlatego napisałam, że nie wszystkie dzieci lubią mięso :-) i jako przykład podałam siebie, chociaż czas dzieciństwa mam już dawno za sobą, to pamiętam niektóre wydarzenia

ale pewnie tych lubiących jest więcej :-(
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,45 sekundy. Zapytań do SQL: 13