wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
czego uczy szkoła
Autor Wiadomość
bodi 
lucky lucky me :)


Pomogła: 91 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 4234
Skąd: UK
Wysłany: 2009-01-17, 04:22   czego uczy szkoła

dyskusja o szkole w innym wątku przypomniała mi pewien tekst, na który trafiłam już dawno i uwazam że daje do myślenia. Jego autorem jest John Taylor Gatto, wieloletni nauczyciel, który dwukrotnie zdobył na przełomie lat 1980. i 1990. tytuł Nauczyciela Roku Stanu Nowy Jork i trzykrotnie tytuł Nauczyciela Roku Miasta Nowy Jork. Jest autorem szeregu książek, m.in. tomu pt. The Underground History of American Education.

W swoim artykule "Dumbing Us Down. The Hidden Curriculum of Compulsory Schooling" Gatto opisuje siedem lekcji, przekazywanych przez nauczycieli we wszystkich szkolach publicznych w Ameryce, niezależnie od tego, czy są tego świadomi, czy też nie. Pisze:

Piewszą lekcją, której uczę, jest pomieszanie. Wszystko, czego uczę, jest wyjęte z kontekstu. Uczę nie-powiązania wszystkiego. Uczę braku relacji. nawet w najlepszych szkołach bliższa analiza sposobu, w jaki skonstruowany jest program nauczania, ujawnia że jest on niespójny i pełen wewnętrznych sprzeczności. Nadmierna liczba obcych dorosłych, pracujących praktycznie niezaleznie od siebie, i w wiekszości przypadków udających jedynie, że posiadają wiedzę, którą powinni, narzuca dzieciom to pomieszanie. W świecie, gdzie rodzina jest tylko wlasnym cieniem, dlatego że oboje rodzice pracują lub z jakiegoś innego powodu wszyscy są zbyt pomieszani, by utrzymywać rodzinne więzi, uczę was, byście przyjęly pomieszanie jako swoje przeznaczenie.

Druga lekcja to segregacja klasowa. Dzieci otrzymują numery, by w razie ucieczki mozna je było odprowadzić do własciwej klasy. Moim zadaniem jest sprawienie, by polubiły przebywanie z innymi dziećmi noszącymi ten sam numer, co one. Jeżeli dobrze wykonam swoje zadanie, dzieci nie będą sobie już potrafiły nawet wyobrazić, że mogłyby być gdzieś indziej, ponieważ pokazalismy im, jak bać się i zazdrościć lepszym klasom i jak pogardzać tymi, którzy są od nich mniej bystrzy. Taka jest prawdziwa lekcja każdej narzuconej rywalizacji. Uczą się znac swoje miejsce.

Trzecia lekcja to obojętność. Kiedy dzwoni dzwonek, żądam, by przerwały cokolwiek, co właśnie robiły, i szybko przeszły do następnego zajęcia. Mają się włączać i wyłączać jak elektryczny przełącznik. Dzwonki szkolne przesycają kazdą czynność obojętnością.

Czwarta lekcja, ktorej uczę, to emocjonalna zalezność. Przy pomocy gwiazdek i czerwonych punktów, usmiechów i niezadowolonych spojrzeń, nagród, wyróżnień i nagan, uczę dzieci podporządkowania się ustalonej z góry hieharchii.

Moja piąta lekcja to zalezność intelektualna. To najważniejsza lekcja: to, że musimy czekac, aż inni ludzie, lepiej wykształceni od nas, nadadzą znaczenie naszemu życiu. Tylko nauczyciel może decydować o tym, czego będą się uczyły dzieci, a raczej, ludzie którzy mi płacą [Gatto pisze to jako nauczyciel] podejmują te decyzje, które następnie ja wprowadzam w życie. Jeżeli powiedziano mi, że ewolucja to fakt, a nie teoria naukowa, przekazuję to zgodnie z poleceniem, karząc odszczepieńców, którzy sprzeciwiają się i nie chca myślec tak, jak ja im każę. Dzieci odnoszące sukcesy w szkole myślą w sposób, którzy ja im narzucę, wykazując minimalny opór i odpowiednią dawkę entuzjazmu. Złe dzieci walczą z tym, oczywiście, nawet jeśli nie mają odpowiedniego aparatu pojęciowego, by wiedzieć, z czym walczą, dążąc do tego, by samodzielnie podejmować decyzje na temat tego, czego i kiedy będą się uczyć. Na szczęście istnieją sprawdzone procedury służące łamaniu woli tych, którzy stawiają opór. Oczywiście, trudniej jest tego dokonać, jeżeli dziecko ma rozsądnych rodziców, którzy staną po jego stronie; to jednak zdarza się coraz rzadziej, pomimo faktu, że szkoły cieszą się powszechnie coraz gorszą opinią. Żaden z rodziców z klasy średniej, z którymi rozmawiałem, nie uważał że szkoła jego dziecka jest jedną z tych złych szkół. Żaden, w ciągu dwudziestu sześciu lat mojej pracy nauczyciela.

Szósta lekcja to warunkowe poczucie własnej wartości. Lekcja, której uczą raporty o postępach w nauce i testy głosi, że dzieci nie powinni ufac sobie samym ani rodzicom, lecz powinny polegac na ocenie certyfikowanych urzędników. Tego, ile są warci, ludzie mają się dowiadywać od innych.

Siódma lekcja, której uczę, brzmi: nigdzie się nie ukryjesz. Uczę moich uczniów, że są nieustannie obserwowani, że podlegają nieustannej kontroli mojej i moich kolegów. Ta ciągła inwigilacja i odmowa prywatności niesie ze sobą przekaz, ze nikomu nie mozna ufać, że prywatność jest nielegalna.


hxxp://www.johntaylorgatto.com/bookstore/dumbdnblum1.htm]stąd
_________________

 
 
magdusia 

Pomogła: 42 razy
Dołączyła: 03 Cze 2007
Posty: 1992
Skąd: HRLM
Wysłany: 2009-01-17, 13:56   

och Bodi
tekst świetny......................niestety
_________________

hxxp://alterna-tickers.com]
"Każdy jest geniuszem. Ale jeśli zaczniesz oceniać rybę pod względem jej zdolności wspinania się na drzewa, to przez całe życie będzie myślała, że jest głupia." A. Einstein
 
 
alcia 
:-)


Pomogła: 184 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 7184
Skąd: Ośw.
Wysłany: 2009-01-18, 23:34   

Trafny, niestety bardzo..
Aż mnie wzięło na wspomnienia, jak sama byłam "łamana" (byłam typem, któremu bardzo trudno było się poddać temu procesowi, który opisuje ten nauczyciel.. ale jak sam napisał - mają na to dobre metody :-/ )
_________________
<img src="hxxp://lbyf.lilypie.com/XlSMp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Kids Birthday tickers" /><img src="hxxp://dhbf.daisypath.com/KfUBp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Daisypath Happy Birthday tickers" />

fb Pathi: hxxps://www.facebook.com/pages/Pathi-noside%C5%82ka-azjatyckie-Mei-Tai/143627059026080?ref=hl
 
 
 
arete 

Pomogła: 47 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 1806
Wysłany: 2009-01-19, 00:24   

Jest ciekawie jak takie trudno-łamalne-typy po kilku latach stają po drugiej stronie biurka, jak to było w moim przypadku. ;-)

Z mojej perspektywy, czyli z perspektywy szkoły, w której pracuję, ten tekst jest nietrafny, niesprawiedliwy i powielający stereotypy.

Ad. lekcja pierwsza - w mojej szkole wkładamy dużo wysiłku, żeby pokazać uczniom korelacje, powiązania. Korelacje międzyprzedmiotowe to jeden z naszych priorytetów. Nieprawda, że nauczyciele pracują niezależnie od siebie. Nie zliczę godzin spędzonych na warsztatach, szkoleniach, zebraniach poświęconych budowaniu korelacji. Poza tym, same podstawy programowe zawierają hasła typu "fizyka a filozofia" czy "etyczne aspekty modyfikacji genetycznych".
Ad.lekcja druga - jak dla mnie argument kulą w płot.
Ad. lekcja trzecia - istnieją szkoły bez dzwonków, a zadaniem nauczyciela jest tak prowadzić lekcję, aby ją zakończyć/podsumować o czasie, wtedy dzieci nie będą musiały sobie niczego przerywać.
Ad. lekcja czwarta - może to i prawda, ale o młodszych dzieciach. Te starsze wiedzą, że są oceniane zewnętrznie i nic sobie z moich znaczków nie robią, o spojrzeniach i uśmiechach nie wspomnę.
Ad. lekcja piąta - U mnie w szkole dzieci wybierają czego się będą uczyć (wybór przedmiotów, tematu pracy/prezentacji) i kiedy (jest termin, ale przed jego upływem hulaj dusza). Piszą mini pracę naukową (prowadzą eksperymenty, zbierają i opracowują dane, wyciągają wnioski) czyli sami dochodzą do wiedzy, a nie czekają aż im ktoś ją poda na tacy. Mają oddzielny przedmiot, na którym zastanawiają się skąd wiedzą, że coś wiedzą. Nie są oceniani za poglądy, ale za umiejętność logicznego i przekonującego argumentowania - takie są kryteria.
Ad lekcja szósta - owszem, są raporty nauczycieli, ale są też te, w których uczniowie dokonują samooceny (u nas pisane raz na semestr). Ponieważ pracujemy z kryteriami, często korzystam z nich i proszę, aby uczniowie sami ocenili swoją pracę lub prace kolegów. Ostatnio stosujemy też ocenianie kształtujące, które jest rodzajem oceny opisowej zawierającej pozytywnie sformułowaną informację zwrotną, sugestie co należy poprawić i - co ważne - jak to zrobić. Dzięki tym wszystkim metodom uczeń sam potrafi sam siebie adekwatnie ocenić, wynik maturalny nie jest żadną niespodzianką.
Ad. lekcja siódma - inwigilacja? A może konieczność zapewnienia bezpieczeństwa dzieciom, które zostały szkole powierzone?

Nie bronię szkoły w ogóle. Nie wątpię, że są takie, które do tego opisu pasują jak ulał. Mówię tylko, że moje doświadczenia są inne. Cieszę się, że dzięki temu tekstowi mogłam to po raz kolejny zobaczyć. :-)
_________________
<img src="hxxp://www.babysfirstsite.org/newtickers/ticker/145161.birthday.png" border="0"><img src="hxxp://www.babysfirstsite.org/newtickers/ticker/143011.birthday.png" border="0">
 
 
Tobayashi 


Pomogła: 34 razy
Dołączyła: 03 Sie 2007
Posty: 1507
Wysłany: 2009-01-19, 08:59   

arete, a co to jest za szkoła? Przynajmniej jaki typ szkoły?
Ten pierwszy opis jest mi także dość dobrze znany; taką szkołę tworzą nauczyciele stereotypowi, bez własnej refleksji, mierni, odwalający tylko swoją robotę przy pomocy danych mu narzędzi, które, niestety, opierają się na przymusie. Kiedy uczyłam w szkole, a byłam młodą, idealistyczną nauczycielką, mój dyrektor udzielił mi rady jak mam traktować"niegrzecznych" uczniów - mianowicie miałam im powiedziec, że oni mogą sobie robić, co chcą, ale ja i tak wyegzekwuję od nich to, co muszą zrobić, a jak nie, to odpowiednio ocenię, i w razie czego zostawię w tej samej klasie na drugi rok. BTW szybko tę szkołę i szkołę w ogóle opuściłam.
A co do lekcji nr 2 ( segregacja klasowa) i narzuconej rywalizacji - zgadzam się z autorem. Z drugiej strony możnaby powiedzieć, że porozdzielanie uczniów na klasy jest praktyczne, uczy życia w grupie, uczy solidarności, ale nic tak nie jednoczy grupy jak rywalizacja z inną grupą. Myślę, że powinniśmy kłaść większy nacisk na wspólpracę, tolerancję, symbiozę.
 
 
arete 

Pomogła: 47 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 1806
Wysłany: 2009-01-19, 09:19   

Tobayashi, gimnazjum i liceum.
_________________
<img src="hxxp://www.babysfirstsite.org/newtickers/ticker/145161.birthday.png" border="0"><img src="hxxp://www.babysfirstsite.org/newtickers/ticker/143011.birthday.png" border="0">
 
 
Anja 


Pomogła: 78 razy
Dołączyła: 13 Paź 2008
Posty: 3747
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2009-01-19, 10:37   

Ja też pracuję w szkole, ale mam szczęście, że jest to szkoła społeczna, w której panuje 'dobry klimat nauczycielski', co się przekłada na świetną atmosferę pracy. Ta praca to moja pasją i będę za nią tęsknić na urlopie macierzyńskim... <chlip>
Ale, tak szczerze mówiąc, w Polsce nie dba się o dobór nauczycieli, a ci potrafią się pięknie zarażać cynizmem i brakiem odpowiedzialności za swoją robotę. Ale to może też kwestia naszego polskiego przyzwolenia na bylejakość w ogóle...?
Niestety, obawiam się, że ów tekst na początku wątku jest w dużej mierze prawdziwy. :-(
 
 
malva 
vegan warrior


Pomogła: 35 razy
Dołączyła: 27 Gru 2007
Posty: 1445
Wysłany: 2009-01-19, 14:32   

moją córkę szkoła nauczyła kilku fajnych rzeczy:
wpsółzycia w grupie,bo u mnie na wsi dzieci nie było
amodzielnosci-dojezdza od zerówki gimbusem
pokory czy raczej skromnosci-jej sie wydawało ze pozjadała wszystkie rozumy i miałam kłopot by cos wytłumaczyc (od rana do wieczora ,nie mamo nie masz racji-sie mylisz,jest tak jak ja myslę,nawet gdy to ona się myliła )
 
 
Anja 


Pomogła: 78 razy
Dołączyła: 13 Paź 2008
Posty: 3747
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2009-01-19, 15:08   

To są niezłe jakości! :-)
 
 
arete 

Pomogła: 47 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 1806
Wysłany: 2009-01-19, 15:35   

euridice, mieszkam w Polsce, ale szkoła jest jakby trochę międzynarodowa. ;-)
Oczywiście ludzie są tylko ludźmi i czasem rzeczywistość rozmija się ze szczytnymi ideałami, ale na pewno nie ma u nas łamania ludzi, wprost przeciwnie - trafiają do nas tacy już trochę poturbowani i w większości wypadków odnajdują się, kończą szkołę, radzą sobie w życiu.

Jeszcze jedno a propos artykułu - odnosi on się do systemu amerykańskiego, który jest bardzo specyficzny. Średnie szkoły amerykańskie bardziej skupiają się na na przekazaniu uczniom pewnych umiejętności praktycznych związanych np. z życiem codziennym niż na rozwijaniu wiedzy ogólnej czy uczeniu krytycznego myślenia. Dlatego obowiązkowy kurs z przedmiotów ogólnokształcących muszą odbyć studenci college'u.

Co do treści nauczania (czyli wspomniana teoria ewolucji), też jest ciekawie. W USA nie ma czegos takiego jak MEN czy powszechny program nauczania. Szkołami kierują rady wybierane w wolnych wyborach, które mają wpływ na treści nauczania. Dlatego w niektórych konserwatywnych stanach kwestionowano teorię Darwina i nauczano kreacjonizmu. W każdym razie, szkoła nie jest wolna od ideologii.
_________________
<img src="hxxp://www.babysfirstsite.org/newtickers/ticker/145161.birthday.png" border="0"><img src="hxxp://www.babysfirstsite.org/newtickers/ticker/143011.birthday.png" border="0">
 
 
tęczówka 
marchewkowa panienka

Pomogła: 6 razy
Dołączyła: 29 Gru 2008
Posty: 357
Skąd: Kraków
Wysłany: 2009-01-19, 17:11   

od siebie mogę dorzucić jeszcze fakt,że spora część nauczycieli KOMPLETNIE nie nadaje się do roli,jaką pełni.
w podstawówce nauczyciele wyzywali nas od debili,w gimnazjum było tak samo-na matematykę chodziłam podpita kropelkami walerianowymi bo na "sucho"dostawałam tam kurwicy z nerwów(zreszta gimnazjum to taki wesoły czas- prawie nikt sie nie uczy,wszyscy poznaje się uroki picia jaboli w lesie itp :lol: ).myslałam że w liceum będzie lepiej-a gdzie tam!dzisiaj na polskim,moim niegdyś ulubionym przedmiocie,pani nauczycielka stwierdziła że jestesmy debilami(a nie jesteśmy,chodze do najlepszego ogólniaka w moim zadupiu)i ni z gruszki ni z pietruszki głośno powiedziała "do kurwy nędzy :shock: ,ona juz nie ma siły".
szkoła uczy podlizywania się i konformizmu-jesli jestes GRZECZNYM dzieciakiem,to masz szczęście.jeśli jesteś pozytywnie "nadpobudliwy"-to cała edukacja jest koszmarem.
u mnie sytuacja wygląda tak,że idąc do szkoły na 7 godzin-przez około 5 nudzę się po prostu.ratuje mnie historia i angol,czasem gegra.
w październiku przez tydzień byłam w Hiberniaschule w Herne-niemieckiej szkole waldorfskiej.niepotrzebnie tam byłam chyba,bo zobaczyłam jak zacofana jest moja szkoła.w tamtej szkole nikt się nie nudzi-ludzie szyją ubrania,strugają,malują-rozwijają się.dostają wegetariańskie jedzonko :mryellow: a lekcje typu matma,fiza itp są prowadzone przez ludzi którzy są pasjaonatami nauk ścisłych...no a u nas...
ehhhhhhh smutno....
_________________
Nie skrzywdzisz muchy,
która błaga o litość,
złożywszy nóżki.
 
 
bodi 
lucky lucky me :)


Pomogła: 91 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 4234
Skąd: UK
Wysłany: 2009-01-20, 15:10   

dziewczyny, dzięki za wszystkie odpowiedzi.
arete, bardzo Ci dziękuję za odpowiedź z perspektywy drugiej strony biurka :) rzeczywiście pracujesz w niezwykłej szkole, możesz zdradzić co to za system? (napisalaś że w pewnym sensie jest międzynarodowa, bardzo mnie to zaintrygowało - czy to może szkoła montessoriańska lub steinerowska?)
Zbieram się i zbieram, żeby odpisac, ale wciąż nie mam czasu. Mam nadzieję że niedlugo to zrobię.
_________________

 
 
arete 

Pomogła: 47 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 1806
Wysłany: 2009-01-20, 15:23   

bodi, Lublin to małe miasto, i tak czuję, że na podst. tego co napisałam szkoła (a w pewnym stopniu i moja osoba) jest łatwo identyfikowalna, a nie chciałabym się zbytnio odsłaniać na forum publicum. Napiszę Ci PW.
_________________
<img src="hxxp://www.babysfirstsite.org/newtickers/ticker/145161.birthday.png" border="0"><img src="hxxp://www.babysfirstsite.org/newtickers/ticker/143011.birthday.png" border="0">
 
 
bodi 
lucky lucky me :)


Pomogła: 91 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 4234
Skąd: UK
Wysłany: 2009-01-20, 15:26   

ok :)

[ Dodano: 2009-01-22, 11:34 ]
Postaram się odpowiedzieć, głównie na to co napisała arete, bo to był jak na razie jedyny głos polemiczny.

ad.1 do moich wspomnień szkolnych ten punkt pasuje jak ulał, pamiętam dokładnie “przerabianie” na pokrewnych przedmiotach spraw zupełnie niepowiązanych ze sobą - mam tu na myśli np. program fizyki i chemii, czy choćby fizyki i matematyki, że o polskim i historii nie wspomnę. Zresztą siłą rzeczy sam podział na przedmioty jest do pewnego stopnia sztuczny i sam w sobie powoduje oderwanie i oddzielenie spraw które w rzeczywistości są calością, i co równie ważne – wyrzucenie innych kwestii. Pamiętam na przykład ze szkoły podział na "ważniejsze", "poważne" przedmioty, takie jak polski czy matematyka, i tak zwane "michałki" czyli muzyka czy plastyka. Niby dlaczego kotangensy mają być ważniejsze od Bacha?

Podstawowe założenie szkoly opiera się na założeniu, że niektóre rzeczy są warte uczenia się, a inne nie (więcej o tym w punkcie 5).

Co do zapisów w podstawach programowych wierzę jak najbardziej, że jest w nich wiele dobrych rzeczy. Jak jest to realizowane w praktyce, to inna sprawa. Dobrze że są takie szkoły jak Twoja, ale wszyscy wiemy że to zdecydowana mniejszość.

ad.2 Gatto odnosi się tu jednocześnie do dwóch rzeczy. Jedna z nich może faktycznie bardziej opisuje system amerykański – chodzi o dzielenie dzieci na grupy, czy “stoliki”, jak to jest tutaj w UK, czyli podział na zdolniejsze i mniej zdolne. Założenie i uzasadnienie jest takie, że dzięki temu dzieci z każdej grupy mogą pracować na swoim poziomie. Druga strona medalu jest taka, że przypisanie do gorszej grupy w 99% przypadków oznacza, że dziecko do końca swojej kariery szkolnej już w tej “gorszej” grupie pozostanie.
Przypomina się tu znany eksperyment w którym badacze powiedzieli nauczycielom, że wykonane testy wykazały, że jedna grupa dzieci w klasie jest zdolniejsza, a druga mniej zdolna. Dzieci z pierwszej grupy dostawały lepsze oceny i nauczyciele poświęcali im więcej uwagi i bardziej chwalili. Oczywiście w rzeczywistości nie było żadnych testów a dzieci przypisano do obu grup czysto losowo.

Druga kwestia to podział wiekowy, całkowicie sztuczny i wcale nie ułatwiający uczenia. Pamiętam ze szkoły jak bardzo miałam wyczulone oko na róznice wiekowe, potrafiłam bezbłędnie ocenić kto chodzi do czwartej a kto do piatej klasy ;) W rzeczywistości ten podział jest sztuczny, bo dzieci mają rózne indywidualne tempo uczenia się (w rodzinach homeschoolerskich jedne dzieci same uczą się czytać w wieku trzech czy czterech lat, a inne w wieku lat ośmiu - przy czym wcale nie przeklada się to koniecznie na późniejsze akademickie dokonania czy poziom inteligencji), a ponadto kiedy są w grupach mieszanych wiekowo, doskonale uczą się nawzajem od siebie.


ad.3

arete napisał/a:
zadaniem nauczyciela jest tak prowadzić lekcję, aby ją zakończyć/podsumować o czasie, wtedy dzieci nie będą musiały sobie niczego przerywać.


Tylko przy założeniu że uczniowie realizują narzucony im z zewnątrz program, i to dokładnie według scenariusza. Załóżmy że spełnia się idealistyczne szkolne załozenie i uczeń szalenie się zainteresuje tym co działo się na lekcji, wejdzie w temat, bedzie chciał go zgłębić – i co, dzwonek i koniec.

ad. 4 tu chodzi o cos więcej, o tworzenie poczucia własnej wartości w oparciu o to co mówi nam ktoś z zewnatrz. Może chodzic o usmiechy “pani” w młodszych klasach, albo o wyścig o najlepsze oceny, myślenie o sobie “mam od nich lepsze oceny, to znaczy że jestem od nich lepsza”, uzależnienie obrazu siebie od ocen i stopni. To jest bardzo silnie zakorzenione w społeczeństwie i systemie szkolnym. Jeśli już nie o uśmiech nauczyciela, to o usmiech rodzica może walczyć dziecko, które za dobre oceny jest nagradzane i chwalone, a za słabe – ganione. Ja sama doskonale rozumiem to co pisze tu Holt, bo sama byłam zawsze piątkową uczennicą, dopiero jako osoba dorosła zaczęłam to kwestionować i zastanawiać się, jaki to tak naprawde miało sens. Pisze o tym również Alice Miller w książce “Dramat udanego dziecka”.

ad. 5 piszesz, że w Twojej szkole uczniowie sami wybierają – ale nadal to Ty/szkoła/MEN decydujecie spośród czego tego wyboru moga dokonywać.

ad.6 nawet jeśli uczniowie sami się oceniaja, tak jak w Twojej szkole (co jest niezwykłe i rzadkie), to i tak robią to używając nie własnych kryteriów, ale kryteriów narzuconych przez szkołę. Ważne jest to czy sprawnie obliczają całki, a nie to jak szydełkują, jeżdżą na deskorolce, czy grają w Warcrafta :P – chociaz w przyszłości to nie szkolne przedmioty, tylko któraś z wymienionych przeze mnie umiejętności moze się stać podstawą ich utrzymania.

to jest tak naprawę kwestia nie dotycząca tylko szkoły. Chodzi o to, że ludzie nauczeni ciągłego oglądania się na innych i słuchania ich ocen, nie potrafią byc "samosterowni", autonomiczni; ciągle, również w dorosłym życiu, oglądają się na to co powiedzą inni, jak ich ocenią.

ad.7 oczywiście, że konieczność zapewnienia bezpieczeństwa - w skrajnie nienaturalnym środowisku.
_________________

 
 
bodi 
lucky lucky me :)


Pomogła: 91 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 4234
Skąd: UK
Wysłany: 2009-02-11, 17:37   

w styczniowym WPROST (25.1.09) można przeczytać wywiad z Alvinem Tofflerem, amerykańskim socjologiem, autorem klasycznej książki 'Trzecia fala'

Rozmowa dotyczy generalnie przejścia od cywilizacji drugiej do trzeciej fali. Druga fala to rewolucja przemysłowa i społeczeństwo dostosowane do jej efektów. Trzecia fala to rewolucja informacyjna, która spowodowała (Toffler pisał o tym juz w latach 70.!) przesunięcie wartości i stworzenie społeczeństwa informacyjnego, w którym najwazniejsza nie jest już produkcja przemysłowa, ale tworzenie informacji i wiedzy, która staje się najcenniejszym towarem.

Wklejam fragment, w którym mówi o edukacji (z małym wstępem dla lepszego kontekstu):

Cytat:

Kiedy będzie mozna powiedzieć, że Europa nalezy już w pełni do cywilizacji trzeciej fali?

Kto to wie. Trudno to stwierdzić nawet w odniesieniu do USA, bo tu społeczna przebudowa i kreowanie nowych form organizacji są w powijakach. W Stanach Zjednoczonych mamy technologię, ale przed nami wieki, by przekuć w nowy system biurokrację. Najnowsze kryzysy: ekonomiczny, systemu zdrowotnego, obnazyły, jak bardzo ten kraj jest rządzony za pomoca narzędzi ery przemysłowej.

I jak ta droga ma wyglądać?

Probierzem przemian jest dla mnie system edukacji. Jeśli wciąż będziemy uczyć dzieci, jakbyśmy chcieli je przystosowac do pracy w fabryce - dając im odtwórcze zadania i nakazując, by postępowały tak jak inni - nic dobrego się nie wydarzy. Działamy na podstawie programów, które stworzyliśmy w XIX w., kiedy biznes chciał industrializować ludzi od małego. Powstały wtedy szkoły - kopie fabryk. I na ich strazy stoją dziś związki nauczycieli. Nie mam nic przeciwko nauczycielom, moja siostra jest nauczycielką, ale to środowisko musi zadac sobie pytanie: czy ten system funkcjonuje dzis i czy będzie funkcjonował w przyszłości. Pamiętam moją rozmowę sprzed dziesięciu lat z prezydentem Boliwii. Powiedział, że gdy spytał kiedyś, czy wszystkie dzieci muszą zaczynać edukacje w tym samym wieku, związek zawodowy omal nie pozbawił go wtedy posady. Edukacja to najważniejszy test dla społeczeństwa przyszłości.
_________________

 
 
neuro 


Pomogła: 9 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 487
Skąd: Warszawa, zielone Bielany
Wysłany: 2009-03-06, 10:27   

Artykuł wokół tematu: hxxp://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35022,6346126,MEN_chce_uczyc_licealistow_o_lewitacji.html, czyli parę słów o tym, że dzieci będą uczyć się astrologii zamiast całek.

Bodi, dużo mądrych rzeczy mówisz i wg. mnie podział wiekowy, segregacja i uczenie niezdrowej rywalizacji między grupami i wewnątrz grup są wadą obowiązującego systemu. Też kojarzę szereg eksperymentów, w których wyraźnie widać zmiany stosunku do nauczyciela do ucznia w zależności od jego przydziału grupowego. Szufladkowanie dzieci jest nagminne niestety.
Z drugiej strony lekcje trwające określoną ilość czasu, ocenianie przez zewnętrzne kryteria, częściowo narzucony z góry program nauczania itd. przygotowują młodych do życia w społeczeństwie, które takimi narzędziami się posługuje. Jeśli uczeń zachwyci się tematem poruszanym na lekcji, a lekcja się skończy, to nic nie stoi na przeszkodzie do pogłębienia tematu w domu czy w bibliotece. Jeśli się go wcześniej odpowiednio zachęci (tu rola rodziców, żeby wpajać potomkom chęć do samodzielnej pracy i rozwijania zainteresowań).
Dziecko, gimnazjalista, czy licealista powinien mieć stabilny szkielet reguł obowiązujących w nauce, który czasem go do wysiłku przymusza. Musi zdobyć podstawy wiedzy z różnych zakresów, żeby móc na tej podstawie wybrać swoją życiową drogę. I w ogóle móc orientować się w zasadach otaczającego go świata. Nauka nie musi być pasmem samych przyjemności i fascynacji, czasem zwyczajnie trzeba wkuć parę rzeczy. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której dziecko samo wybiera sobie przedmioty i zagadnienia, które go interesują, a reszty nie musi poznawać. I tak chodzi na polski, historię i załóżmy robótki ręczne, z fizyki i chemii rezygnuje... :roll:

Tak moim zdaniem ;)

Szkoła, o której pisze Arete, to fajny złoty środek :)
 
 
bodi 
lucky lucky me :)


Pomogła: 91 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 4234
Skąd: UK
Wysłany: 2009-03-07, 15:47   

neuro, nie wchodzi mi ten link... a zaintrygowało mnie co to za artykuł :)
_________________

 
 
neuro 


Pomogła: 9 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 487
Skąd: Warszawa, zielone Bielany
Wysłany: 2009-03-07, 20:10   

Przenieśli artykuł, ten powinien działać: hxxp://serwisy.gazeta.pl/edukacja/1,51805,6346126,MEN_chce_uczyc_licealistow_o_lewitacji.html
 
 
kiszony 


Dołączył: 17 Cze 2008
Posty: 40
Wysłany: 2009-03-07, 23:21   

neuro napisał/a:
dzieci będą uczyć się astrologii zamiast całek.

całek w liceum nie ma nawet w programie poziomu rozszerzonego od kilku lat ;d


a co do tego artykułu, to pomysł z przedmiotem o nazwie przyroda jest moim zdaniem całkiem fajny, ale tematy jakie mają być omawiane to głupota.

chodzę do liceum OGÓLNOKSZTAŁCĄCEGO, wiec jak sama nazwa wskazuje, powinienem się tam uczyć wszystkiego po trochu. ale oczywiście jest to liceum profilowane wiec jest tzw. human, biol-chem itd.
ja akurat jestem na profilu matematyczno-geograficznym, ponieważ chciałem mieć rozszerzoną matematyką, a za fizyką nie przepadam, wiec jak dla mnie jest to całkiem fajna alternatywa.
ale wiadomo, ze nie każdy przedmiot jest tak samo ważny.
na polski chodzę bo muszę, lektur nie czytam, bo wolę fantastykę od Potopu.
biologi, fizyki i chemii uczę się tylko dlatego bo muszę a nie dlatego że chcę.
na maturze z polskiego chce mieć 30% i mi to kompletnie wystarczy.

wybieram się na geodezję więc interesuje mnie głównie matematyka, geografia i podstawy fizyki. nie wiem po jaką cholerę uczę się dokładnej budowy nerki, reakcji 1,3,5-trimetylo-1,2-dipropano-benzenolu i innych takich rzeczy których nie pamiętam po tygodniu, a w przyszłości i tak mi to nie będzie potrzebne.

z takiej szkoły powinienem wyjść z wiedzą ogólną, a nie ze szczegółową o całym świecie, więc jakbym miał taką możliwość chodziłbym na przyrodę zamiast na kilka niepotrzebnych przedmiotów.
chyba ze trafiłby mi się nauczyciel który o swoim przedmiocie mówi z pasją, potrafi zainteresować humanistę całkami, a umysł ścisły historią.
_________________
ogórek, ogórek, zielony ma garniturek.! ^^
 
 
 
tęczówka 
marchewkowa panienka

Pomogła: 6 razy
Dołączyła: 29 Gru 2008
Posty: 357
Skąd: Kraków
Wysłany: 2009-03-10, 13:18   

kiszony napisał/a:
nie wiem po jaką cholerę uczę się dokładnej budowy nerki, reakcji 1,3,5-trimetylo-1,2-dipropano-benzenolu i innych takich rzeczy których nie pamiętam po tygodniu, a w przyszłości i tak mi to nie będzie potrzebne

uczysz się? :mryellow:
bo w moim przypadku nauka przedmiotów ścisłych(jestem na humanie) wygląda tak że na tydzień przed sprawdzianem zaczynam węszyć która klasa miała już spr z tego,z czego ja mam mieć i załatwiam sobie gotowce :-)
inaczej jest tylko z matmą,którą MUSZĘ jakoś minimalnie zaczaić,bo maturka mnie z niej czeka.
_________________
Nie skrzywdzisz muchy,
która błaga o litość,
złożywszy nóżki.
 
 
majaja 
wybuchowa wredota


Pomogła: 52 razy
Dołączyła: 12 Cze 2007
Posty: 3450
Skąd: warszawskie Bielany
Wysłany: 2009-03-11, 09:32   

Nigdy nie wiadomo co się komu do czego przyda, wielu ludzi radykalnie zmienia zawód już w dorosłym życiu, bo okazuje się że to co nas racuje teoretycznie jako zawód nudzi śmiertelnie i/lub daje żadne pieniądze. Choć z waszych wypowiedzi wynika że dalej kładzie się zbyt duży nacisk na wiedzę teoretyczną a za mały na umiejętność zdobywania wyszukiwania informacji.
 
 
bodi 
lucky lucky me :)


Pomogła: 91 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 4234
Skąd: UK
Wysłany: 2009-03-11, 13:08   

neuro napisał/a:
chodzi na polski, historię i załóżmy robótki ręczne, z fizyki i chemii rezygnuje..


przecież to się de facto dzieje, co ty neuro, nie chodziłaś do szkoły? Tęczówka sama o tym pisze:

tęczówka napisał/a:

uczysz się? :mryellow:
bo w moim przypadku nauka przedmiotów ścisłych(jestem na humanie) wygląda tak że na tydzień przed sprawdzianem zaczynam węszyć która klasa miała już spr z tego,z czego ja mam mieć i załatwiam sobie gotowce :-)


oczywiście utrzymywanie pozorów pochłania czas i energię które można by przeznaczyć na zajmowanie się tym co naprawdę kogoś interesuje.
_________________

 
 
neuro 


Pomogła: 9 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 487
Skąd: Warszawa, zielone Bielany
Wysłany: 2009-03-11, 13:37   

majaja napisał/a:
Nigdy nie wiadomo co się komu do czego przyda, wielu ludzi radykalnie zmienia zawód już w dorosłym życiu


Dokładnie.

bodi napisał/a:
neuro napisał/a:
chodzi na polski, historię i załóżmy robótki ręczne, z fizyki i chemii rezygnuje..


przecież to się de facto dzieje, co ty neuro, nie chodziłaś do szkoły? Tęczówka sama o tym pisze:


Chodziłam, całkiem niedawno :)
Nie twierdzę, że program szkolny jest dobrze ułożony i wiedza zawsze przekazywana jest właściwie, bo nie jest. Chodzi mi o to, żeby tak przygotować program, żeby był rzeczywiście ogólnokształcący. Żeby humaniści nie wytrzeszczali oczu, jak w jakimś artykule spotkają się ze słowem sporofit, czy jakimś prostym wzorem chemicznym substancji z którą de facto spotykają się na co dzień. I żeby matematyk wiedział, kto napisał "Przedwiośnie" i potrafił zaargumentować swoją opinię na temat tej książki. W dorosłym życiu potrzebna jest wiedza z różnych dziedzin nauki. Kurcze, głupie przykłady podałam, ale chyba wiecie o czym mówię :)
I tak jak mówi Maja, nie wiadomo, w którą stronę nas życie zawieje. Może i tony informacji kutych w liceum ulegną zapomnieniu, ale gdy zajdzie taka potrzeba będzie je łatwiej odtworzyć, niż nauczyć od zera.
Nie uważam też, że dzieci i młodzież mają na tyle wykształconą i dojrzałą strukturę psychiczną, żeby mądrze i w pełni świadomie wybierać przedmioty w długofalowym rozrachunku dla nich najlepsze. Czyli hafciarsto zamiast chemii. Jeśli przedmiot nie zainteresuje ich na tyle, że będą chcieli nad nim więcej posiedzieć, to nie, dwója też przepuszcza. Ale będą mieli okazję zapoznania się z nim.
Wprowadzenie do szkół zajęć muzyczno/plastyczno/technicznych i nadanie im wyższego statusu - tak. Rezygnacja z podstaw wiedzy ogólnej - nie.

Może ja mam jakieś archaiczne poglądy...

Aha, niepokoi mnie jeszcze utrwalone w społeczeństwie podejście, że jak ktoś humanista, to może sobie przedmioty ścisłe olać, a jak ktoś ścisłowiec bardziej, to niech gwiżdże na polski i historię. Wspaniała samospełniająca się przepowiednia.
Sama jestem ofiarą takiego myślenia... :roll:
 
 
tęczówka 
marchewkowa panienka

Pomogła: 6 razy
Dołączyła: 29 Gru 2008
Posty: 357
Skąd: Kraków
Wysłany: 2009-03-11, 15:32   

neuro napisał/a:
Aha, niepokoi mnie jeszcze utrwalone w społeczeństwie podejście, że jak ktoś humanista, to może sobie przedmioty ścisłe olać, a jak ktoś ścisłowiec bardziej, to niech gwiżdże na polski i historię.

neuro, nie wiem jak ambitnym,upartym i pracowitym trzeba być,żeby "nie olać" niektórych przedmiotów.
średnio spędzam w szkole 7 godzin,w domu jestem koło 4 zazwyczaj,zanim coś zjem i odpocznę jest już szósta.zanim sobie poczytam książki,posiedzę w necie albo pójdę gdzieś,jest koło 9.załóżmy że uczę się ze wszystkiego-mam siedzieć do 3 w nocy zakuwając rzeczy które mnie nie interesują?no way.jeszcze zdążę się namęczyć w życiu.jeśli kiedyś okaże się że coś mnie ominie z powodu braków to trudno,jakoś to zniosę.
teraz mam 17 lat i wolę robić to,na co mam ochotę.jak pisałam wcześniej-jeszcze zdążę się namęczyć.
mam w klasie kilka osób które uczą się ze wszystkiego-śpią po 4,5 godzin,cały czas są zmęczeni,nigdy nie mają czasu na nic-małe stare,jak to się u nas mówi.
ja tak nie chcę.co z tego,że nie wiem jak rozwiązywać zadania z fizyki,skoro wiem z kim uciekł Tata Muminka? :mryellow:
_________________
Nie skrzywdzisz muchy,
która błaga o litość,
złożywszy nóżki.
 
 
neuro 


Pomogła: 9 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 487
Skąd: Warszawa, zielone Bielany
Wysłany: 2009-03-11, 16:04   

tęczówka napisał/a:
neuro, nie wiem jak ambitnym,upartym i pracowitym trzeba być,żeby "nie olać" niektórych przedmiotów.


Tak, wiem, dlatego pisałam, że dwója też zalicza i tyle. Nie chodziło mi o wizję ucznia idealnego, z samymi piąteczkami ze wszystkich przedmiotów, absolutnie. Wybierając profil klasy ustalasz, jakie przedmioty są dla Ciebie istotne i na których chcesz się skupić. Reszta też występuje, ale w stopniu podstawowym. Dzięki temu masz okazję zapoznać się z obszarami wiedzy, które pomagają zrozumieć podstawowe mechanizmy funkcjonowania świata (górnolotnie powiedziane ;) ) i które będziesz mogła w przyszłości rozwinąć, jeśli będzie taka potrzeba/chęć. Jeśli zupełnie Ci to zlewa, to możesz przechodzić na minimalnych ocenach, to już Twoja sprawa. Chodzi mi o to, żeby takich przedmiotów nie eliminować z indywidualnego programu nauczania w myśl jakiś super-demokratycznych szkół.

tęczówka napisał/a:
co z tego,że nie wiem jak rozwiązywać zadania z fizyki,skoro wiem z kim uciekł Tata Muminka? :mryellow:


Hehe. Może to tylko moje jednostkowe doświadczenie,ale życie bywa przewrotne i szybko luki w nienajulubieńszych obszarach naukowych wychodzą. Dla przykładu - poszłam studiować teoretycznie humanistyczną psychologię, a jak mi tam dowalili statystyką i innymi przyjemnościami, to myślałam, że się poszlachtam tartą bułką. Bo w liceum miałam święte przekonanie, że tony przeczytanej beletrystyki usprawiedliwiają moją matematyczną ignorancję. Lajf is brutal, serio.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,64 sekundy. Zapytań do SQL: 11