wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
drugie dziecko - dylematy
Autor Wiadomość
jaskrawa 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 21 Lip 2011
Posty: 2217
Skąd: Międzyborów
Wysłany: 2012-05-13, 11:02   

majaja, ja nie twierdzę, że tak jest w każdym przypadku, że rodzeństwo nienawidzi młodszego brata/siostry, jeśli różnica wieku między nimi jest większa niż dwa lata :)
moja siostra jest ode mnie starsza o 7 i jakoś nigdy nie było źle między nami. owszem, była zazdrość, kłótnie i bitwy, ale w granicach normy.
proszę traktować mój poprzedni post "o nienawiści" z lekkim przymrużeniem oka ;)
chodziło mi o to, że jeśli różnica wieku jest większa, to starsze dziecko będzie pamiętało czas "przed bratem" i może doznać poczucia "straty", ale oczywista sprawa, że od postawy rodziców zależy, czy ta "strata" będzie duża czy minimalna. jeśli świat kręci się tylko wokół dziecka i jest ono po prostu rozpuszczone, nic dobrego z tego nie wyniknie, bez względu na to, jak duża jest różnica wieku między rodzeństwem.
 
 
Martuś 


Pomogła: 73 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 3101
Skąd: Langfuhr
Wysłany: 2012-05-13, 11:44   

Trochę nie rozumiem tej argumentacji, że lepiej, jak dziecko nie pamięta bycia jedynakiem, bo przecież roczne, czy dwuletnie dziecko może tak samo, a nawet myślę, że silniej, przeżyć poczucie straty, tym bardziej, że nie jest w stanie sobie tego zracjonalizować i potrzebuje rodziców intensywniej, niż kilkulatek. To, że po jakimś czasie zapomina, to przecież nie znaczy, że nie przeżywa tego w danym momencie, a to, że dziecko nie jest w stanie za bardzo ani zwerbalizować, ani zapamiętać danego wydarzenia, raczej utrudnia, niż ułatwia 'przerobienie problemu' i może być potencjalnie 'traumatogenne'- ja mam wrażenie, że mam właśnie taką lekką traumę po pojawieniu się mojej siostry (rok i dwa miesiące różnicy) - cóż z tego, że nie pamiętam momentu jej pojawienia i wcześniejszego okresu jedynactwa, pamiętam za to dobrze odczucie zazdrości i wściekłości na to, że zabiera mi przestrzeń, uwagę, przywileje pierwszeństwa i wózek (miałam z 2,5 roku, kiedy musiałam jej go oddać, bo jej wózek ukradli).
Konkludując ;-) ja, osobiście, nie jestem fanką małej różnicy wieku między rodzeństwem, bo uważam po prostu, że im mniejsza, tym trudniej dla rodziców, a często też dla starszaka, nawet, jeśli tego potem nie pamięta, chociaż oczywiście wiem, że nie ma w tej materii żadnych uniwersalnych zasad i zgadzam się w 100 proc. co do meritum, że
jaskrawa napisał/a:
od postawy rodziców zależy, czy ta "strata" będzie duża czy minimalna

z zastrzeżeniem, że, szczególnie w przypadku malutkich dzieci, to, jak przyjmą rodzeństwo, nie jest kwestią 'rozpuszczenia', tylko raczej różnych złożonych czynników.
 
 
Maple Leaf 


Pomogła: 4 razy
Dołączyła: 23 Lut 2012
Posty: 952
Skąd: Calgary
Wysłany: 2012-05-13, 13:22   

A ja uważam, że bez względu na różnicę wieku najwazniejsze jest to, jak rodzice potraktują pojawienie się nowego członka w rodzinie. Mam dwóch braci- 3 lata starszego i 6 lat młodszego. O żadnego z nich nie byłam nigdy zazdrosna. Zawsze miałam jednak gorszy kontakt ze starszym, bo odczuwałam swego rodzaju rywalizację między nami (nie chodziło o miłość i uwagę rodziców, ale bardziej o sukcesy w szkole, o "bycie fajnym" itp.). Niedawno sobie to wyjaśniliśmy i okazało się, że on zawsze czuł się gorzej ode mnie i czuł presję, by być lepszym, a ja odczuwałam dokładnie to samo. Tylko przez te lata się nie zgadaliśmy na ten temat. Z młodszym mam lepszy kontakt, bo z nim nie czułam tej rywalizacji. Mam do niego bardziej opiekuńczy stosunek, więcej czasu spędzaliśmy i spędzamy razem. Mimo, że od urodzenia jest oczkiem w głowie rodziców (wiadomo-najmłodszy), to jakoś umiem podejśc do tego na luzie. Rodzice przygotowywali nas na przybycie braciszka, uczestniczyliśmy w każdym etapie ciąży i po jego urodzeniu pomagaliśmy w opiece (z własnej woli). Tak samo pomagał mój starszy brat, gdy ja się urodziłam, ale nasze spięcia są chyba wynikiem charakterów. Tak czy inaczej, uważam posiadanie rodzeństwa za jedną z najwspanialszych rzeczy, jakie mnie w życiu spotkały. Gdyby nie Igor i Iwo, nie wiem jak poradziłabym sobie w pewnych sytuacjach życiowych. Cały czas wiem, że jest na świecie Ktoś, na kogo mogę zawsze liczyć, do kogo mogę zawsze zadzwonić i pogadać, kto mnie kocha i kogo ja kocham bez względu na wszystko.

Za to u mojej cioci sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Ma dwie córeczki (8 i 10 lat), różnica wieku jest bardzo mała.Teraz jest już w miarę spoko między nimi, są sytuacje, że nie mogą bez siebie żyć, ale jeszcze parę lat temu tak nie było. Kłóciły się, biły, wyzywały oskarżały o winę za byle co. I wina moim zdaniem była w tym, że ciocia nie przygotowała starszej córki na narodziny siostry. Były ze sobą przez większość czasu nierozłączne, a tu nagle mama znika, nie ma jej kilka dni, a wraca z dzieckiem i dodatkowo poświęca mu więcej uwagi niż jej. Nie bała się tego okazywać fizycznie ;-) Rodzicom dziewczynek sporo czasu i nerwów zabrało załagodzenie tej sytuacji, choć cienie zazdrości nadal są widoczne.

Trochę przydługi wywód, ale mam nadzieję, że oddałam istotę mojego stanowiska w tej sprawie :-)
 
 
rosa 
born to be wild


Pomogła: 174 razy
Dołączyła: 05 Cze 2007
Posty: 7459
Skąd: Zielonka
Wysłany: 2012-05-13, 23:13   

między mną a moja siostrą jest 3 lata i 2 m-ce róznicy, byłam o nią zadrosna okropnie, myslę że nadal trochę jestem :-)
Szymek miał 2,5 roku jak urodził się Fra, i 14 lat jak urodził się Ziem, obu braci przyjął bezproblemowo, natomiast Fra (który miał 11 lat jak się urodził Ziemek) był i jest bardzo zazdrosny :-/ ech, w mamusię poszedł
_________________
hxxp://rosa-robi-to.blogspot.com/
And what would life be like without a few mistakes
 
 
jaskrawa 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 21 Lip 2011
Posty: 2217
Skąd: Międzyborów
Wysłany: 2012-05-14, 18:47   

cóż, cóż, tak naprawdę chyba nie ma reguły. tyle głosów, co opinii, jeśli chodzi o tę zazdrość.
jasna sprawa, że trudniej jest mieć dwoje naprawdę małych maluchów, ale myślę, że JAKOŚ da się to przeżyć. ja po prostu chcę mieć małe dzieci z głowy jak najszybciej, niech sobie będą małe "jednocześnie" ;)
karmię piersią, mała umie usnąć wieczorem tylko przy cycku (jasne, gdyby mnie zabrakło, jakoś by usnęła w taty ramionach, ale na pewno byłoby to poprzedzone płaczem, bo przyzwyczaiła się, że zasypia przy piersi). bez wyrzutów sumienia nie mogę zatem nigdzie wieczorem wyjść. na porządne wakacje też tak średnio, bo podróżowanie samochodem znosi bardzo różnie, raz lepiej, raz gorzej. ostatecznie byliśmy nad morzem niedawno. fajnie, super i tak dalej, ale ja wolę jednak bardziej aktywne wakacje, góry, wyprawy, dużo łażenia i zwiedzania. z wózkiem się po górach nie da. mała lubi nosidło, ale wytrzyma w nim góra godzinę, potem ryczy. gdzie zdążymy dojść w godzinę? owszem, pewnie są matki, które z dzieciorami na Rysy właziły i żyją wszyscy, ale wiadomo, że to od dziecka zależy, czy pozwoli. moje nie pozwoli.
i naprawdę, naprawdę, mimo że kocham bycie matką, że kocham moje dziecko ponad życie, ponad wszystko - chciałabym czasem, żeby miała już te 8-9 lat i żeby pojechała sobie na kolonie :)
albo do dziadka na wieś. bez nas. i żeby nie czuła się z tego powodu nieszczęśliwa.
a my wtedy - tam gdzie chcemy.
albo żeby była już na tyle duża, byśmy mogli ją zabrać pod namiot byle gdzie i żeby wędrówki mogły być połączeniem jej chodzenia na nóżkach z noszeniem w nosidle (gdy ją nogi zabolą, wiadomo jak to dziecko).
bo teraz to wszędzie ją trzeba nosić non stop i przecież to nawet dla niej niezdrowe... nie mówiąc o jej komforcie.
i co? urośnie nam na tyle, doczekamy się, by zacząć żyć "bardziej normalnie" (czyli 4-5-8 lat) i wtedy znowu bobas? ja właśnie tego chcę uniknąć i urodzić najszybciej jak się da. przemęczyć się ten pierwszy najtrudniejszy czas, a potem już tylko z górki (pod wieloma względem choćby tych wakacji, zdaję sobie sprawę, że z dwójką dzieci nigdy już nie jest naprawdę z górki)
 
 
YolaW 


Pomogła: 39 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 5462
Skąd: Południe :)
Wysłany: 2012-05-14, 22:35   

jaskrawa napisał/a:
i co? urośnie nam na tyle, doczekamy się, by zacząć żyć "bardziej normalnie" (czyli 4-5-8 lat) i wtedy znowu bobas? ja właśnie tego chcę uniknąć i urodzić najszybciej jak się da. przemęczyć się ten pierwszy najtrudniejszy czas, a potem już tylko z górki (pod wieloma względem choćby tych wakacji, zdaję sobie sprawę, że z dwójką dzieci nigdy już nie jest naprawdę z górki)

Ja też nie chciałabym móc się już wreszcie porządnie wyrwać i znowu zapakować w pieluchy, więc jak najbardziej Cię rozumiem, ale uwierz mi, że różnica między dziećmi rok, dwa czy trzy to jest kolosalna różnica :) Ale tak naprawdę są różne dzieci, różne rodziny i to, co sprawdza się w jednej rodzinie nie będzie dobre w innej, więc i tak to, co będzie u Was, to jedna wielka niewiadoma :)

Martuś napisał/a:
Trochę nie rozumiem tej argumentacji, że lepiej, jak dziecko nie pamięta bycia jedynakiem, bo przecież roczne, czy dwuletnie dziecko może tak samo, a nawet myślę, że silniej, przeżyć poczucie straty, tym bardziej, że nie jest w stanie sobie tego zracjonalizować i potrzebuje rodziców intensywniej, niż kilkulatek. To, że po jakimś czasie zapomina, to przecież nie znaczy, że nie przeżywa tego w danym momencie, a to, że dziecko nie jest w stanie za bardzo ani zwerbalizować, ani zapamiętać danego wydarzenia, raczej utrudnia, niż ułatwia 'przerobienie problemu' i może być potencjalnie 'traumatogenne'-

Zgadzam się, jak urodziła się Diana to Olaf już sporo rozumiał i można mu było wiele wytłumaczyć. Mimo to miał na pewno swoją traumę, ale myślę, że mogliśmy ją ograniczyć do minimum.
_________________
hxxp://www.slub-wesele.pl]
hxxp://slub-wesele.pl/]
hxxps://achtedzieciaki.pl/artykul/17]
 
 
squamish 

Pomogła: 18 razy
Dołączyła: 10 Kwi 2010
Posty: 2159
Skąd: Calisia city
Wysłany: 2012-05-16, 07:05   

Cytat:
Trochę nie rozumiem tej argumentacji, że lepiej, jak dziecko nie pamięta bycia jedynakiem, bo przecież roczne, czy dwuletnie dziecko może tak samo, a nawet myślę, że silniej, przeżyć poczucie straty, tym bardziej, że nie jest w stanie sobie tego zracjonalizować i potrzebuje rodziców intensywniej, niż kilkulatek. To, że po jakimś czasie zapomina, to przecież nie znaczy, że nie przeżywa tego w danym momencie, a to, że dziecko nie jest w stanie za bardzo ani zwerbalizować, ani zapamiętać danego wydarzenia, raczej utrudnia, niż ułatwia 'przerobienie problemu' i może być potencjalnie 'traumatogenne'
Zgadzam sie! Chyba nie ma zasady na zazdrość wszystko zależy od dziecka,charakteru,rodziców,sytuacji,ogólnej atmosfery w rodzinie...
Jak i nie ma reguły kiedy rodzić drugie dziecko ,zawsze bedą plusy i minusy.W naszym pzypadku natura sama zdecydowała.Choć wcześniej niby planowałam mysląc podobnie jak jaskrawa(a do 35 chciałam urodzić jeszcze drugie dziecko)jak wyjść z pieluch to juz na maksa ,przemeczyć swoje i potem sobie odbić(choć potem przeżyłam duzy kryzys ,to był dla mnie trudny okres kiedy TYmek miał 9-15 miesiecy,karmienie piersią ,nocne,zmęczenie...zmieniłam zdanie no i wtedy okazało sie że za pozno :shock: )!To teoria a w praktyce nie jest tak kolorowo i nie da sie tak hurtem wszystkiego załatwić bez żadnego uszczerbku.Dziś świadomie nie zdecydowałabym sie na tak małą różnice wieku a najtrudniejsze w zasadzie przede mną po porodzie :roll:
Dwa lata (plus czy minus kilka miesięcy) to bardzo ważny okres dla dziecka kiedy potrzebuje ono 100% uwagi ,rodzi sie jego świadomość,buduje tożsamość,uczy sie życia -potrzebuje cierpliwych,kochających rodziców którzy ze wsparciem bedą mu towarzyszyc w tych trudnych chwilach ogarniania świata.Ja teraz przez rózne ciażowe uroki (kurcze nawet nie moge go porządnie przytulić ,ciagle uważam-myśle o tym i ta czujność też zabiera mnóstwo energii) żeby młody mnie nie kopnął w brzuch itp)-nie mam czesto siły,ochoty,cierpliwości...Wiele rzeczy mnie irytuje,ucze sie podzielnosci uwagi między brzuchem-a drugim wymagającym dzieckiem ,do tego dochodzą obowiązki nie tylko związane z 'oporządzeniem' dziecka -obiad,sprzątanie inne trywialne rzeczy- zamiast odpoczywać w ciąży latam żeby wszystko ogarnąć, zasypiam padnięta z opuchniętymi girami i marze żeby na moment rozpłynąć sie w powietrzu.Kiedy twardnieje brzuch nie wiem czy sie kłaść bo akurat TYmek płącze albo coś tam...Wiem,ze to przejsciowe tralalala i cieszy każdy postep dziecka w samodzielnosci ale egoistyczne to bo nie samo w sobie ale dlatego ,że czuje sie choć minimalnie odciażona ble.Także naprawde świadomy,przemyslany wybór z wszystkimi 'za' i 'przeciw' tak ,przysłowiowa'wpadka' czyli w zasadzie pozwolenie na ciaże bo w sumie to by było fajnie mieć drugi i dodatkowo czuje instynkt -nie!
'Ja sie nie skarże na swój los' :mryellow: żeby nie było ale sama na swojej skórze teraz odczuwam wziecie na siebie zbyt wiele kiedy psycha i ciało odmawiają posłuszeństwa :roll:
I jeszcze wkurza mnie ,że mój mąż ma co dwutygodniowe zjazdy na studiach ,może oderwać sie od rutyny ;ja wyjeżdżam wtedy na weekend do rodziców i zostaje na tydzień ( ale i tak moge pomarzyć o chwili samotności mimo ,że rodzice zajmą sie TYmkiem bo jest mój niepełnosprawny brat który człapie za człowiekiem jak cień)wiec w tygodniu po pracy też ma czas tylko dla siebie!Ja od dwóch lat wegetuje w domu bo najpierw karmienie piersią ,potem 'wpadka' i dwa miesiące strasznych mdłości i wymiotów-czas wyrwany z kalendarza wiec o wyjsciu gdziekolwiek możnabyło zapomnieć ,skończyły sie ale nieskończyły sie problemy z sikaniem i nietrzymaniem moczu ,moje wyjscia to tylko tam gdzie jest w poblizu kibel ewentualnie wypad do lasu :roll: A teraz to już dochodzi brzuch i generalne uczucie ociężałosci.Mąz trywializuje ,ze wyjdzie z małym na dwie godzinki na spacer -odpoczne sobie ,jasne ,tylko w co wtedy ręce włożyć( nie mówie o robocie) -czytać,słuchać muzy,kapiel......?I ciągle spoglądam na zegar ,kurde zaraz wrócą ,jak tu sie skupić na sobie i swoich potrzebach ble.Żeby byc szcześliwym człowiekiem trzeba pobyć czasami samamu ale nie na 5min kiedy dawno nie miało sie już nawet tych 5 minut -żeby chociaż usłyszeć WŁASNE myśli a nie 'teraz musisz zrobić to' ,zrobić tak' 'jestes beznadziejna przeciez inni potrafią a ty nie?' bla bla bla
Dziecko wstało czas zacząć swoją szychte :mryellow: Ufff troche mi ulżyło i ciśnienie spadło :-P

[ Dodano: 2012-05-16, 07:31 ]
Ok dokończe jeszcze myśl ,chodzi o to żeby usłyszeć własne myśli a nie tylko te rodem z automatu 'teraz musze zrobić to' 'a potem to','jesteś beznadziejna ze ne umiesz tego wszystkiego zlepić w kupe i ogarnać -tyle babek sobie radzi ....' ;siebie -co tak naprawde czuje,za czym tęsknie ,czego chce ,czego pragne,co dla mnie ważne -to wszystko zeszło na plan enty...I wcale nie chodzi mi o wyjscia ze znajomymi bo takie sie dzieją choć rozmowy i tak schodzą na temat dzieci,pieluch i jaki to TYmek czy inny gagatek jest super!Ja chce pobyć sama choć jeden cały,długi dzień.Takie moje banalne marzenie na dzień dzisiejszy.
A chyba tak najbardziej wkurza mnie ten brak sił ,brak energii ,bo chciało by sie na pełnych obrotach jak najwięcej z siebie wycisnąć żeby nie stracić żadnej sekundy a sie nie da niestety!Oki teraz juz kończe:)
_________________
hxxp://www.suwaczki.com/] hxxp://www.suwaczki.com/]
Do sprzedania/oddania hxxps://picasaweb.google.com/lh/myphotos
 
 
Poli 


Pomogła: 17 razy
Dołączyła: 07 Mar 2011
Posty: 1315
Skąd: Dania
Wysłany: 2012-05-16, 13:57   

Ja takze nie jestem fanka malej roznicy wieku , po prostu uwazam ze jest to za ciezkie dla rodzicow, , mam przyklady w rodzinie.
Bedac w ciazy z lila mowilam sobie ze to moje ostatnie dziecko, ale teraz zachcialo mi sie nastepnego :shock: jednak nie teraz , moze za 5 lat , jak wyjde z pieluch , skoncze karmic i troche odpoczne, zaznam normalnego zycia to moze znowu naladuje baterie i bede miala sily na nastepne dziecko .Chce aby posiadanie malego dziecka bylo przyjemnoscia, naprawde uwielbiam kupowac sliczne ciuszki i ogladac te bajerry dla niemowlakow , wiec jakbym postanowila miec jedno za drugiem to nie bylaby to juz przyjemnosc dla mnie tylko obowazek.
_________________

 
 
zina 


Pomogła: 93 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 6308
Wysłany: 2012-05-16, 14:07   

jaskrawa napisał/a:
bronka, no właśnie. logiczne mi się wydaje, że im mniejsza różnica wieku, tym lepiej będą się dogadywać.


Moze jako dzieci jeszcze tak ale wlasnie pytam ostatnio znajomych o rodzenstwo i z moich wywiadow wynika ze mala roznica wieku nie gwarantuje super relacji w doroslym zyciu.
Znam pare przypadkow roznicy 2 lat wlasnie.
 
 
 
bronka 
Supergirls don t cry

Pomogła: 83 razy
Dołączyła: 02 Lip 2009
Posty: 6426
Wysłany: 2012-05-16, 14:54   

zina napisał/a:
Moze jako dzieci jeszcze tak ale wlasnie pytam ostatnio znajomych o rodzenstwo i z moich wywiadow wynika ze mala roznica wieku nie gwarantuje super relacji w doroslym zyciu.

nic nie gwarantuje :->

squamish, fajnie, ze napisałaś taki szczery post. Przynajmniej wiadomo, że jest też taka strona.

Ja też miałam czasem takie ciężkie chwile jak Ty, ale to wynikało raczej ze złej wówczas mojej relacji z mężem ( a raczej jego relacji ze światem).
Przy dwójce w pełni sprawnych rodziców takie sytuacje raczej nie wynikają.
 
 
squamish 

Pomogła: 18 razy
Dołączyła: 10 Kwi 2010
Posty: 2159
Skąd: Calisia city
Wysłany: 2012-05-16, 21:41   

Cytat:
Ja też miałam czasem takie ciężkie chwile jak Ty, ale to wynikało raczej ze złej wówczas mojej relacji z mężem ( a raczej jego relacji ze światem).
Przy dwójce w pełni sprawnych rodziców takie sytuacje raczej nie wynikają.
W mojej sytuacji to nie problem relacji z mężem bo akurat na tym polu jest niezle,generalnie oboje jesteśmy nastawieni na samorozwój ,komunikacje itd.U nas to efekt ogólnego przemęczenia i wzięcia za wiele na bary ;mąż pracuje ,po pracy pomaga mi a nocami siedzi w ksiażkach i przygotowuje sie na zjazdy.I oprócz tego ciagle problemy okołofinansowe ,opłaty nas zżerają w dużym mieście -8 miesiecy od przeprowadzki a my ciągle pod kreche :roll: Troche mamy pod górke ale nie ma pewnie tego złego co by na dobre nie wyszło ,hartujemy sie ;-)
_________________
hxxp://www.suwaczki.com/] hxxp://www.suwaczki.com/]
Do sprzedania/oddania hxxps://picasaweb.google.com/lh/myphotos
 
 
YolaW 


Pomogła: 39 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 5462
Skąd: Południe :)
Wysłany: 2012-05-16, 22:21   

squamish, dobrze, że opisałaś jak to jest. Jak ja byłam w ciąży z Dianką to Olaf miał ponad 2 lata i nie było już najgorzej, ale i tak było hardkorowo. Np. własnie się położyłam padnięta z wielkim brzuchem, a Olaf co chwilę dupę mi o coś zawracał i ciągle musiałam wstawać, masakra. Nie było kiedy nacieszyć się tą ciążą.
_________________
hxxp://www.slub-wesele.pl]
hxxp://slub-wesele.pl/]
hxxps://achtedzieciaki.pl/artykul/17]
 
 
jaskrawa 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 21 Lip 2011
Posty: 2217
Skąd: Międzyborów
Wysłany: 2012-05-16, 23:30   

squamish, rozumiem Cię, bo sama też się często tak czuję. uprać, żarcie dla siebie, dla dziecka, spacerek, czyszczenie całej kuchni po każdym posiłku małej itd.. facet chociaż w pracy jest z dala od dziecka, ja jestem z dzieckiem niemal non stop. a ten spacerek... ta.. to samo mam! dwie godzinki. tyyyle wolnego czasu! nie wiem, czy w tym czasie w spokoju zmywać gary (bo jak jestem z małą, to ona czepia się moich spodni, gdy stoję przy zlewie i wisi na mnie, uniemożliwiając przemieszczanie się), leżeć bykiem, czytać książkę, a może się wykąpać, bo rano nie zdążyłam? najlepiej byłoby wziąć gary pod prysznic. i książkę. i czytać ją tam na leżąco jednym okiem, a drugim okiem odsypiać. nogą myć gary.
a Ty masz podwójnie ciężko, bo w ciąży.
i właśnie dlatego jestem za małą różnicą wieku. bo szybciej z bańki.
niespecjalnie wierzę we wszystkie reguły typu "jeśli jest taka różnica wieku, to jest tak, a jeśli tak, to jest tak". temat dot. zazdrości zaczęłam powtarzając czyjeś opinie - w sumie raczej obcych mi ludzi, "polecających" zajście w ciążę jak najszybciej, bo u nich to wszystko działa (właśnie z dwuletnią różnicą wieku). może u jednych to działa, u innych nie. sama nie mam doświadczenia w tym temacie. pewnie najwięcej zależy od tego, jakie są dzieci, jacy są rodzice itd.
co do różnicy wieku, cóż, na rodzinnych spendach widzę, jak bawią się dzieci w podobnym wieku, a jak te, u których różnica wieku jest większa. dwoje bawiących się sześciolatków bawi się naprawdę, dorośli mają je (prawie) z głowy. sześciolatek z dwulatkiem się nie bawi - bo sześciolatek jest jeszcze na tyle egoistyczny, by być zazdrosnym o zabawki, które zabiera mu niewiele rozumiejący dwulatek. dwulatek płacze, bo sześciolatek coś mu zabrał, sześciolatek płacze, bo się nudzi z dwulatkiem.
wolę mieć dzieci w podobnym wieku, bo będą na podobnym poziomie rozwoju, co, jak mi się wydaje, sprawi, że bardziej będą się potrafiły ze sobą bawić. ja bawiłam się najlepiej z kuzynkami w podobnym wieku, a nie z siostrą, starszą o siedem lat.
późniejsza relacja rodzeństwa to moim zdaniem zupełnie odrębna sprawa. my nie mogłyśmy w pełni cieszyć się ze wspólnej zabawy w dzieciństwie. za duża różnica wieku - gdy ona chciała się ze mną bawić "w szkołę", "w sklep" itd., to ja byłam na to za głupia. chciałam biegać, jeździć na rowerku, a nie siedzieć "w ławce" i posługiwać się wyobraźnią jak dziesięciolatka. gdy z kolei ja dorosłam do lalek i wyobrażania sobie ich świata, budowania im domków itd., moja siostra popalała już pierwsze papieroski i zakochiwała się w pierwszych chłopakach... to nie przeszkadza nam teraz być najlepszymi przyjaciółkami, gdy obie jesteśmy dorosłe. tak nas wychowano - że siostra to najbliższa osoba, że powinnyśmy zawsze móc na siebie liczyć i wspierać się. i tak jest.
ale ja chcę, aby moje dzieci już w dzieciństwie mogły stanowić dla siebie towarzystwo - nie tylko jako rodzeństwo, ale jako "koleżanki" czy "kolega z koleżanką". jasne, wiem, że tak czy owak bawiące się dzieci często wymagają interwencji rodziców, że jedno coś drugiemu zabiera, a to się pobiją, a to pokłócą. wiem, że to nieuniknione. ale jeśli moja córka będzie bawiła się ze swoją siostrą/bratem chociaż tak, jak ja się bawiłam z kuzynami w podobnym wieku, to naprawdę będę przeszczęśliwa.
a co do zmęczenia dzieckiem i nową ciążą - wydaje mi się, że to niespecjalnie ma znaczenie czy się ma pięciolatka czy dwulatka czy może siedmiolatka. tak czy owak ma się przy małym dziecku od cholery roboty i patrząc w ten sposób można dojść do wniosku, że nigdy nie ma dobrego czasu na drugie dziecko. no chyba, że starsze ma lat 18 i jest spokojnym, rozsądnym kujonem bez problemów charakterystycznych dla wieku dojrzewania, przy którym można już się tylko zrelaksować i zachodzić w ciążę.
akurat w moim przypadku facet bardzo mi pomaga i teraz, mimo że czasem jestem bardzo bardzo zmęczona, ogarniam jakoś. fakt, męczą mnie nocne karmienia, ale chyba przywykłam, zresztą jest ich coraz mniej, a "złe" noce nie zdarzają się codziennie. myślę, że nasza życiowa sytuacja ma tu niebagatelne znacznie. żadne z nas już nie studiuje, ja nie muszę póki co wracać do pracy ani starać się na wygospodarowanie czasu, by dorabiać w domu. jasne, fajnie by było mieć jeszcze jedną pensję, czasem mamy trudniejsze miesiące i przydałby się każdy grosz, jednak jakoś dajemy radę, kiedyś do tej pracy przecież wrócę, więc wiemy, że to sytuacja przejściowa. jasne, bywam totalnie wypluta, gdy mi młoda marudzi, gdy idą zęby, gdy nie śpi, gdy coś tam. ale to nie jest takie totalne, permanentne przemęczenie. nawet fakt, że jeszcze sobie teraz siedzę w necie, zamiast padać na pysk, gdy ona śpi, świadczy o tym.
zresztą, chcę się zdać na naturę, na instynkt, na moje własne ciało. może nie będzie mi dane zajść zbyt szybko w ciążę, może płodność szybko nie powróci. niech to się samo rozstrzygnie. jeśli chodzi o psychikę - czuję w sobie jeszcze trochę sił, nie jestem zniechęcona, przemęczona, że nie reaguję na myśl o drugim dziecku tekstem "o nie! jeszcze by tego brakowało!" (jak np. moja kuzynka, która ma wcześniaka i jej macierzyństwo naprawdę wydaje się być trudniejsze). może jestem naiwna, może nieświadoma co to znaczy, może jestem masochistką :D
wiem jedno - chcę drugie dziecko :)
co do skupieniu się na potrzebach pierwszego, małego dziecka - przypominam sobie opowieści mojej babci, jak na wsiach wychowywało się dzieci. dzieci rodziły się, kiedy Bóg dał, czyli prawie rok po roku. nikt się nie zastanawiał, czy starsze dziecko poczuje się odsunięte czy coś tam. to było naturalne. noworodek ssał pierś albo spał, starsze trzymało się maminej spódnicy, wspólnie z nią jedząc i naśladując ją w codziennej krzątaninie. po prostu. moja mama ma troje rodzeństwa, dwoje młodszych - półtora roku i trzy lata. nie pamięta, żeby kiedykolwiek była zazdrosna. rodzice wszystkie dzieci traktowali z jednakową miłością i uwagą, u sąsiadów też rodziły się dzieciaki, więc pojawianie się noworodków nie było niczym szczególnie wyjątkowym, ot, naturalna sprawa, że mamy rodzą dzieci, że nie są tylko "moją mamą", ale mamą w ogóle ;) . nie umiem już lepiej tego ująć.
kurde, to chyba w ogóle zbyt indywidualna sprawa, żeby o tym dyskutować.
 
 
LucySky 
Monika Z.

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 20 Cze 2007
Posty: 126
Skąd: Kraków nh
Wysłany: 2012-05-17, 23:25   

squamish, dobrze przeczytać takiego posta szczerego.
Mi właśnie w drugiej ciąży brakowało tego skupienia na "nowym" dziecku. Nie mogłam ani do końca zająć się Markiem, bo byłam zmęczona, zniecierpliwiona i nienosząca trzylatków na rękach ;) ani jakoś tak cieszyć się tym nowym życiem w środku. Ale u nas w ogóle było tak, że mi zależało na jak najmniejszej różnicy wieku między dziećmi. Zosia przyszła dopiero niedawno i teraz widzę, że gdyby M. był młodszy, to już kompletny hardkor bym miała. Tyle, że mi przy jednym dziecku niełatwo przychodziło ogarnianie rzeczywistości pt: sprzątanie, obiad z dwóch dań, spacer itp.
jaskrawa napisał/a:
najlepiej byłoby wziąć gary pod prysznic. i książkę. i czytać ją tam na leżąco jednym okiem, a drugim okiem odsypiać. nogą myć gary
:mryellow: o! tak właśnie muszę się nauczyć.
Podsumowując ;-) według mnie naprawdę fajnie jest mieć dwoje dzieci. Pomimo bałaganu jaki mam, pomimo niedosypiania i taszczenia wózka po schodach z niemowlęciem na ręku i szalonym trzylatkiem u boku to na drugiego poTomka zdecydowałabym się ponownie. :-) No i fajnie wygląda taka dwójka jak śpi obok siebie. Dobra, idę do moich garów. Czekają.
 
 
 
squamish 

Pomogła: 18 razy
Dołączyła: 10 Kwi 2010
Posty: 2159
Skąd: Calisia city
Wysłany: 2012-05-18, 06:09   

jaskrawa napisał/a:
wolę mieć dzieci w podobnym wieku, bo będą na podobnym poziomie rozwoju, co, jak mi się wydaje, sprawi, że bardziej będą się potrafiły ze sobą bawić. ja bawiłam się najlepiej z kuzynkami w podobnym wieku, a nie z siostrą, starszą o siedem lat.
Oj to różnie może być,między mną a moim bratem jest dwa lata i też jakos nie po drodze nam było ,też ze względu na płeć.To ja zawsze musiałam sie przystosowywać do jego zabaw ,zawsze nasze zabawy kończyły sie kłótnią albo jakąś rozpierduchą( stąd wyrosłam na chłopczyce :mryellow: )-a to przywiazał mnie do drzewa bo bawilismy sie w indian i zostwił,a to pomógł wlezć na drzewo i też zostawił a zejsć nie umiałam i wrzeszczałam w niebogłosy aż sąsiadka przyleciała i uratowała moje istnienie :-) Albo budowaliśmy z gier ,różnych pudeł,klocków całe wielkie miasta ,brat miał mnóstwo żołnierzyków ,jeden element nie tak doprowadzał do furii mojej albo brata i wszystko śmigało po pokoju...Kłóciliśmy sie masakrycznie ,biliśmy ,zazdrośni byliśmy o siebie jak diabli ...Ale zależy też od rodziców i ogólnej atmosfery w domu,temperamentu dzieciaków ,charakteru bla,bla,bla...

[ Dodano: 2012-05-18, 06:13 ]
Cytat:
a co do zmęczenia dzieckiem i nową ciążą - wydaje mi się, że to niespecjalnie ma znaczenie czy się ma pięciolatka czy dwulatka czy może siedmiolatka.
a mnie sie wydaje,że jednak ta różnica jest!Po pierwsze samodzielnosć dziecka - nie trzeba taszczyć,dzwigać ,samo sie ubierze, umyje...Nie wyobrażam sobie i nie chce wyobrażać jak by to było przy ciaży zagrożonej :-/ tymbardziej gdy mieszka sie daleko od rodziny.
2.Z trzylatkiem już lepiej można sie dogadać niż z małym dwuletnim zwierzątkiem działającym instynktownie.

[ Dodano: 2012-05-18, 06:24 ]
jaskrawa napisał/a:
może jestem naiwna, może nieświadoma co to znaczy, może jestem masochistką :D
wiem jedno - chcę drugie dziecko :)
mój instynkt też mocno mnie zaślepiał :-P .W każdym razie powiem tak przede mna dwa najtrudniejsze miesiace 8 i 9 z wszystkimi nieodogodnosciami ciąży i totalnym brakiem energii.Zjednej strony skupienie na dziecku które teraz bardzo intensywnie sie rozwija ,chłonie wszystko jak gąbka ,uczy ekspresowo i powtarza wszytsko jak mały robocik ,a z drugiej strony obawa o dziecie w brzuchu -co by sie nie nadwyrężyć i nie urodzić za wcześnie ,bo brzuch twardnieje często,TYmol urodził sie w 37 tc wiec tendencja jest ...Do tego dochodzą humory ciażowe od euforii i egzaltacji że aż mojego męża w d... czasem szczypie (bo wie że to przejściowe i dosyć ma informacji na temat nowych ciuszków dla małej itp) po doła strasznego jak wtedy gdy pisałam tekst wyzej.Macierzyństwo generalnie to sztuka poświęceń i zależy indywidualnie jak każda z nas to znosi.Ja zaprzedałam siebie ,mam odczucie że wpadłam nie w swoją role ,jakis schemat dziwny ,pułapke i gram nie siebie.Moja dusza piszczy i walczy o tlen i swoją czasoprzestrzeń (przez dwa lata oprócz dwójki dzieci :) ) nie spłodziłam nic ,nic nie wyszło spod mojej reki i dlatego we mnie odbywa sie ta walka między mną a mną .Każda chce być i istnieć ale jedna zdominowała drugą .No i 'wypociłam' sie do końca ble.

[ Dodano: 2012-05-18, 06:34 ]
Cytat:
co do skupieniu się na potrzebach pierwszego, małego dziecka - przypominam sobie opowieści mojej babci, jak na wsiach wychowywało się dzieci. dzieci rodziły się, kiedy Bóg dał, czyli prawie rok po roku. nikt się nie zastanawiał, czy starsze dziecko poczuje się odsunięte czy coś tam. to było naturalne. noworodek ssał pierś albo spał, starsze trzymało się maminej spódnicy, wspólnie z nią jedząc i naśladując ją w codziennej krzątaninie. po prostu. moja mama ma troje rodzeństwa, dwoje młodszych - półtora roku i trzy lata. nie pamięta, żeby kiedykolwiek była zazdrosna. rodzice wszystkie dzieci traktowali z jednakową miłością i uwagą, u sąsiadów też rodziły się dzieciaki, więc pojawianie się noworodków nie było niczym szczególnie wyjątkowym, ot, naturalna sprawa, że mamy rodzą dzieci, że nie są tylko "moją mamą", ale mamą w ogóle ;)
To były zupełnie inne czasy!I też idylli nie było bo moje babki na ten przykład zostawiały dziecko w becie na miedzy i robiły w polu( ja ze wsi :-P ) i przylatywały tylko na karmienie.Bliskość była zapewniana automatycznie ale bez zbednych sentymentów czy egzaltacji.Dzieciaki wychowywały sie potem same .Nawet moja mama przyznała sie że musiała jednego dnia zostawić mnie paru miesięczną w łózeczku śpiacą i pojechać do miasta (12 km) autobusem (bo cieżko by jej sie było wpakować z wózkiem do ogóra ,a z dzieckiem na ręku nie dała by rady nic załatwic 0tak twierdziła :-/ ),tyle że ja byłam podobno typ statyczny ;-) w co nie bardzo wierze ale przyjmując system wychowawczy onegdaj jako tresure bardziej moge sobie wyobrazić :roll: Moja mama ,mama męża robią wielkie oczy gdy widzą ile wolnosci dajemy TYmowi i na ile mu pozwalamy,tam kiedyś wszystko było jak w zegareczku ,pod dyktando i przede wszytskim na wsi duuuuuuuuuuuuużo pracy!Rodzenie dzieci było mocno instynktowne i też brakowało antykoncepcji ,choc gdyby nawet istaniała to świadomość i brak wiedzy na wsi żadna.

[ Dodano: 2012-05-18, 06:37 ]
jaskrawa napisał/a:
nikt się nie zastanawiał, czy starsze dziecko poczuje się odsunięte czy coś tam. to było naturalne
no właśnie czyli potrzeby dziecka(te emocjonalne) byly bliskie zeru bo przecie 'ryby i dzieci głosu nie mają'.Gdybym Wam wiecej opisała obyczajów wsiowych,zabobonów ,kultury religii włosy by wam sie zjeżyły na głowie więc zaprzestane:)W każdym razie mocno wrażliwe dziecko mogło popaść w różne stany odmiennośći czego ja jestem żywym przykłądem :mryellow:

[ Dodano: 2012-05-18, 06:46 ]
LucySky napisał/a:
Mi właśnie w drugiej ciąży brakowało tego skupienia na "nowym" dziecku
Otóż to ;-) Często miewam wyrzuty :/

[ Dodano: 2012-05-18, 06:58 ]
LucySky napisał/a:
Tyle, że mi przy jednym dziecku niełatwo przychodziło ogarnianie rzeczywistości pt: sprzątanie, obiad z dwóch dań, spacer itp.
Ja też z tych :-) Musiałam długo uczyć sie jakiejś organizacji.Wkurzam sie bardzo kiedy coś mi rozwala rutyne ,np jedziemy do dziadków i Tymek zamiast zapypiać o 11-12 idzie spać o 15 ,tak samo sie dzieje gdy jesteśmy sami z meżemw weeken,młody zaobsorbowany obecnością ojca ,którego ubóstwia ,nie chce drzemki ,pada duzo pozniej.A mi ten czas jest potrzebny zeby np ugotować obiad ,zrobić coś tam,posiedziec na wd :mryellow: (Potem mam stracha ze gdy zostane znim juz sama organizm sie przestawi na inne godziny) Z młodym zrobić obiad dało by sie i sie da ,ale to przedłuza sie wtedy bo on chce we wszytskim uczestniczyć (i wskakuje na stół ,babra sie w wodzie gdy obieram ziemniaki,wrzuca do obranych te nieobrane albo obierki ,albo rozrzuca po kuchni ;albo chce ze mną zamiatać ,ja zamiatam duzą szczotą on przynosi małą sczotke i zmiotke z szafki od zlewu i rozwala(czyt .zamiata) mi kupke śmieci:),chce myś gary ,przysuwa krzesło ,naszczeście mamy stpień wiec nie da rady ale za to wpada w furie bo chce i koniec myjumyju )no trudno zabronić takich mega interesujacych eksperymentów dziecku ,to wszystko go rozwija i zachęca ale ale są dni kiedy zwyczajnie nie mam ochoty ani cierpliwości na takie przygody!

[ Dodano: 2012-05-18, 06:59 ]
Cytat:
Podsumowując ;-) według mnie naprawdę fajnie jest mieć dwoje dzieci. Pomimo bałaganu jaki mam, pomimo niedosypiania i taszczenia wózka po schodach z niemowlęciem na ręku i szalonym trzylatkiem u boku to na drugiego poTomka zdecydowałabym się ponownie. :-)
Ba nawet trójke i więcej ;-)
_________________
hxxp://www.suwaczki.com/] hxxp://www.suwaczki.com/]
Do sprzedania/oddania hxxps://picasaweb.google.com/lh/myphotos
 
 
jaskrawa 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 21 Lip 2011
Posty: 2217
Skąd: Międzyborów
Wysłany: 2012-05-18, 10:05   

Z tego, co piszesz, LucySky, wynika, że przy trzylatku również pojawia się ta "niemożność" skupienia się na nowym dziecku. I pewnie jednocześnie nie można też na "starym" dziecku. Myślę, że ten problem pojawia się w ogóle przy drugiej ciąży, bez względu na to, w jakim wieku jest starsze dziecko. Bo przecież na każdym etapie rozwoju wymaga uwagi, obserwacji, rozmów. Problemy się zmieniają, ale ciągle są.
squamish, jasne, trzylatka nie trzeba już nosić (najwyżej okazyjnie), jest bardziej samodzielny itd. Ale pojawiają się nowe sprawy. Trzylatek zazwyczaj jest już przedszkolakiem, przynosi z przedszkola choróbska (podobno pierwszy rok, czy to w przedszkolu czy to w żłobku jest najgorszy), zaraża mamę w ciąży, potem dzidziusia... Więc wypadałoby poczekać z dzieckiem do skończenia przez nie czterech lat, kiedy powoli jego system odpornościowy oswaja się już z bywaniem wśród innych dzieciaków. I tak dalej. Zawsze się zjawi coś, co w danym wieku można by uznać za przeszkodę. Moja koleżanka odchowała bliźniaczki, mając przy tym dwa czy trzy lata (nie pamiętam dokładnie) starszego synka. Dała radę. Można powiedzieć, że bliźniaki to też problem, bo przecież nigdy w zasadzie nie możemy się skupić na jednym z nich, od początku, od urodzenia.
Piszesz o zabawach, że kłótnie, że trzeba Cię było ratować. Jasna sprawa, nie mam złudzeń, że dzieci w pewnym momencie robią się samoobsługowe, siedzą jak trusie i wspólnie, w pełnej zgodzie, układają klocki. Ja z moim kuzynem biliśmy się jak wariaci. Byłam troszkę starsza i większa, więc to ja z reguły byłam oprawcą. Z kuzynką, rok młodszą, kłótnie były non stop. Obie byłyśmy uparte jak osły i żadna nie chciała ustąpić w żadnej sprawie. Ale co? Ale przez większość czasu rodzice mieli nas z głowy, podczas rodzinnych spotkań i nie tylko, bo wakacje spędzałam z nimi wspólnie, u babci. Tamte czasy wspominam jako najlepsze w życiu, mimo kłótni, bójek, obrażania się itp.. Zabawy w Indian... Pięknie :D . Myślę, że bratem nie dwa, ale cztery lata młodszym byłoby znacznie trudniej bawić się wspólnie w jakiekolwiek "tematyczne" zabawy. Brat dziesięciolatek pewnie pognałby grać w piłę z chłopakami, zamiast łazić po drzewach z sześciolatką. Mniemam sobie, patrząc na przykłady z własnego życia i własnej rodziny.
Ja też przy jednym dziecku często nie mogę zdążyć ze wszystkim, ale po prostu wyluzowałam. Jeśli nie zdążę, trudno. Staram się jak mogę. Jestem zmęczona. Czy będę mniej? Jasne, pewnie gdy moja córka skończy dziesięć lat i sama będzie sprzątać swój pokój (będzie albo nie będzie, na dwoje babka wróżyła ;) ) i nie wymaże sobie włosów i wszystkiego dookoła jedzeniem...
Nie wiem, czy to się kiedyś kończy.
Mnie brakuje cierpliwości, wszystko chciałabym teraz, zaraz, już. Mimo wielu lat prób praktykowania cierpliwości, swojemu facetowi nie dorastam do pięt w tym aspekcie.
Dlatego wolę mieć rok czy dwa lata hardkoru totalnego niż cztery umiarkowanego. Nie chcę mieć poczucia, że całe lata i wieku zmagam się z pieluchami. Mam tego już teraz po dziurki w nosie, że przyjaciółka jedzie sobie w Alpy, na via ferraty, a ja co najwyżej na zlot mamusiek ;) . Marzę o górach, o Norwegii, o powrocie na Islandię, o plecaku, namiocie, przespanych nocach. Niech się rodzi nowe dziecko, niech rośnie. Zapakujemy w samochód, pojedziemy w końcu byle gdzie, z wielkim namiotem. To jest nasze marzenie w tej chwili.
Poza tym mam chyba naprawdę masochistyczną naturę. Psychicznie czuję się sto razy lepiej, mając dziecko, niż wcześniej, z wieczną depresją, szukaniem dziury w całym. Teraz przynajmniej nie mam czasu o tym wszystkim myśleć i jest dobrze. Gdy jeszcze do tego dojdzie brak pieluch, to I'm in heaven, doprawdy! Nieważne, ile przyjdzie mi za to zapłacić.
 
 
majaja 
wybuchowa wredota


Pomogła: 52 razy
Dołączyła: 12 Cze 2007
Posty: 3450
Skąd: warszawskie Bielany
Wysłany: 2012-05-21, 11:21   

jaskrawa napisał/a:
Myślę, że bratem nie dwa, ale cztery lata młodszym byłoby znacznie trudniej bawić się wspólnie w jakiekolwiek "tematyczne" zabawy.
nie byłoby, choć pewnie zależy od konkretnego egzemplarza, ja się bawiłam, szczególnie w sklep brat lubił, ale na teatrzyki też dawał sie namówić. Problem pojawił się gdy ja weszłam w wiek dojrzewania, bo go tłukłam za to że za mną łazi, podsłuchuje i takie tam. Gdy jest odwrotnie to jest problem, że siostra gania za kolegami brata, dla rodzica problem, bo bardziej trzeba pilnować, dla brata nie, bo ma więcej kolegów mając fajną czy ładną siostrę w domu :mrgreen:

[ Dodano: 2012-05-21, 11:40 ]
jaskrawa napisał/a:
Dlatego wolę mieć rok czy dwa lata hardkoru totalnego niż cztery umiarkowanego.
wiesz, powiedzenie, że "małe dzieci mały kłopot, duże dzieci duże kłopoty" ma swoje uzasadnienie w rzeczywistości.
jaskrawa napisał/a:
Mam tego już teraz po dziurki w nosie, że przyjaciółka jedzie sobie w Alpy, na via ferraty, a ja co najwyżej na zlot mamusiek . Marzę o górach, o Norwegii, o powrocie na Islandię, o plecaku, namiocie, przespanych nocach.
z małymi dziećmi podróżuje się łatwiej niż 7-latkiem, słowo, choćby dlatego, ze maluchowi wszystko jedno gdzie, byle z rodzicami, 7-latek ma juz swoje preferencje. Dla malucha spanie w namiocie to taka frajda, że cały spływ masz go z głowy, będzie grzeczny. 6-7-latek już stawia opór, bo nie chce iść spać np i potem pada usmołowany przy ognisku.

Ale za różnicą wieku jest na pewno argument, że w razie potrzeby starsze choć chwilę popilnuje młodszego. Jak masz dzieci w przedziale 1/2 to pilnujesz wszytskich sama ew. z partnerem życiowym i nikim poza tym. Nawet niewiele jest babć, które byłyby w stanie zająć się 2 czy trójka maluchów non stop np przez tydzień wakacji.
 
 
lamialuna 

Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 16 Cze 2010
Posty: 1396
Skąd: Eire
Wysłany: 2012-05-22, 15:33   

ja sie tu wbije w temat... raz ze rozwazamy drugie, ktore planowo to juz nawet mialo byc urodzone...ale jakos zycie sie potoczylo w innym kierunku...

Jak sobie poradzilyscie z zazdroscia starszego dziecka??
_________________
hxxp://alterna-tickers.com] hxxp://pierwszezabki.pl]
Zapraszam na profile Facebook'owe
FreeThePuppets & Vegeluna & SlingShoe
 
 
 
jaskrawa 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 21 Lip 2011
Posty: 2217
Skąd: Międzyborów
Wysłany: 2012-05-24, 23:38   

majaja napisał/a:
wiesz, powiedzenie, że "małe dzieci mały kłopot, duże dzieci duże kłopoty" ma swoje uzasadnienie w rzeczywistości.

tak, ale miałam na myśli hardkor związany z tymi niemowlęcymi sprawami, "fizyczny" hardkor, uniemożliwiający pewne sprawy w życiu rodziców, takie jak codzienna, nieprzerwana opieka nad nim. małe dziecko samo się nie naje (nawet jeśli zaczyna grzebać łychą w strawie, trzeba go potem oczyścić, wraz z nim ściany i podłogi większości mieszkania), trzeba je uśpić, umyć, zmienić pieluchę itd.. za małym chodzącym trzeba biegać, żeby się nie zabiło, etc., etc.
pod tym względem z siedmiolatkiem jest pewnie lepiej :D

majaja napisał/a:
z małymi dziećmi podróżuje się łatwiej niż 7-latkiem, słowo, choćby dlatego, ze maluchowi wszystko jedno gdzie, byle z rodzicami, 7-latek ma juz swoje preferencje. Dla malucha spanie w namiocie to taka frajda, że cały spływ masz go z głowy, będzie grzeczny. 6-7-latek już stawia opór, bo nie chce iść spać np i potem pada usmołowany przy ognisku.

majaja, wierzę Twojemu słowu, ale niestety różnie to bywa. z rocznym dzieckiem ciężko mi się wybrać gdziekolwiek choćby ze względu na ograniczoną możliwość przemieszczenia się. trafił mi się niestety taki egzemplarz, że nie zawsze chce zasnąć w samochodzie. a nawet jeśli zaśnie, to budzi się po godzinie. nie możemy się wybrać na wjazd objazdowy, podczas którego spędza się sporo czasu w aucie, bo dla nas taka jazda to ciągły stres, że młoda się obudzi, będzie płakała itd..
jest coraz lepiej, bo coraz bardziej da się ją jakoś zabawić itd.. jednak porównując ze starszymi dziećmi, które znam, widzę, że z nimi pod tym względem nieco łatwiej. można się z nimi bawić w jakieś gry, czytać, etc.. roczne dziecko szybciej się znudzi bezruchem, bo nie można mu jeszcze zafundować zabaw "intelektualnych". dla maluszka sam ruch jest zabawą i pozbawione go na kilka godzin, szybko staje się niezadowolone (mówię o moim dziecku).
jeśli chodzi o aktywność już na wakacjach - cóż, ukochane góry u nas odpadają. chyba już o tym pisałam, z maluchem nigdzie nie pójdę, bo w chuście/nosidle wytrzyma może z godzinę (góra, jak ma dobry humor). co z nią zrobię potem? puszczę na trawę? ze mną sześcioletnią już rodzice po górach chodzili. fakt, to nie były jakieś wysokie szczyty, ale zawsze. gdy zaczęły mnie "boleć nogi", robiliśmy postoje, tata mnie niósł "na barana", gdzieś tam zawsze można było dotrzeć, choćby do Doliny Chochołowskiej czy Białego, a nawet na Sarnią Skałę pod Giewontem :) .
to samo z jakimkolwiek innym łażeniem. w tym roku byliśmy nad morzem - na Helu = chcieliśmy obejrzeć tamtejsze muzeum (te wszystkie fortyfikacje obronne itd., nie pamiętam nazwy), ale nie było jak. z wózkiem tam nie bardzo, bo to taki teren niewózkowy raczej, w nosidełku (takie ergonomiczne, jak mei tai podobne) nie wytrzymywała tak długo, byśmy mogli całość obejrzeć. może by wytrzymała, ale zawsze jest ryzyko, że zacznie jęczeć, marudzić i potem nie wiadomo, co z nią zrobić.
lubi nosidło, wygodne to było na krótsze spacery, plażę itd.. kilka razy nawet zasnęła :)
no ale na pewno nie dla nas opcja "zwiedzanie" bez wózka.
siedmiolatka to już można zainteresować czymś, tak ułożyć "program", żeby dla każdego było coś fajnego. nie przeszkadzałby mi dzieciak przy ognisku :)

majaja napisał/a:
Ale za różnicą wieku jest na pewno argument, że w razie potrzeby starsze choć chwilę popilnuje młodszego. Jak masz dzieci w przedziale 1/2 to pilnujesz wszytskich sama ew. z partnerem życiowym i nikim poza tym. Nawet niewiele jest babć, które byłyby w stanie zająć się 2 czy trójka maluchów non stop np przez tydzień wakacji.


to prawda, mną się zajmowała siostra. ale od jej narodzenia do czasu pilnowania mnie przez nią (takiego np., że siostra jedzie ze mną do babci na przedmieścia i tam ze mną zostaje podczas wakacji, a mama ma labę i przyjeżdża do nas w weekendy) minęło jakieś ... hm... dwanaście - trzynaście lat? a do takiego pilnowania przez chwilę, to pewnie z osiem (strzelam, bo nie pamiętam), gdy siostra była już chyba na tyle odpowiedzialna, by zająć się roczną mną, gdy mama wyszła do sklepu czy gdzieś na moment... nie wiem, czy dla mnie tak długi czas jest argumentem. ja chcę żyć tu i teraz :D i na przykład za 4 lata móc na bardziej sensowne wakacje już z maluchami jechać. im później będzie kolejne dziecko, tym bardziej ten czas oczekiwania się wydłuży...
i nie mówię tu tylko o wakacjach, ale ogólnie - czekam na czas, kiedy będę mogła dzieci zawieźć do babci choćby na dwa dni, żebym mogła je spędzić tylko z chłopem, gdziekolwiek. teraz nie mogę, bo cycek.
 
 
Malati 

Pomogła: 71 razy
Dołączyła: 10 Cze 2007
Posty: 3924
Wysłany: 2012-07-08, 18:56   

-----
Ostatnio zmieniony przez Malati 2013-11-05, 12:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
lamialuna 

Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 16 Cze 2010
Posty: 1396
Skąd: Eire
Wysłany: 2012-08-22, 23:05   

no i nie zawsze sie udaje planowanie :(
_________________
hxxp://alterna-tickers.com] hxxp://pierwszezabki.pl]
Zapraszam na profile Facebook'owe
FreeThePuppets & Vegeluna & SlingShoe
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,9 sekundy. Zapytań do SQL: 13