wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Dzieci jedzą śmieci
Autor Wiadomość
dżo 


Pomogła: 142 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 5422
Skąd: między polem a łąką
Wysłany: 2009-09-13, 07:27   Dzieci jedzą śmieci

Dzieci jedzą śmieci
Katarzyna Bosacka

Rodzicielska tolerancja dla śmieci w dziecięcym jadłospisie jest wśród amerykańskich rodziców nieprawdopodobna. Groza - inaczej nie da się nazwać tego, czym żywione są amerykańskie dzieciaki. Przykład? Najbardziej uroczysty obiad w roku, przed Świętem Dziękczynienia. Rodzina przychodzi do szkoły i za niewielką opłatą zjada posiłek z dziećmi i nauczycielami. Nasza szkoła publiczna w hrabstwie Fairfax pod Waszyngtonem, które słynie z jednego z najlepszych w USA systemów nauczania, tak jak każda inna w Ameryce na rodzicach stoi. Pomagam więc w kuchni, która przygotowała tego dnia przeszło tysiąc obiadów. W białym fartuchu, siatce na włosach i gumowych rękawiczkach pośród aluminiowych szaf wyglądam jak laborantka w fabryce chemicznej. Żadnych palników, żadnych garnków, prawdziwego jedzenia ani widu, ani słychu. Nikt nic nie kroi, nie doprawia, nie sieka, nie próbuje, nie obiera. Obiad nie pachnie, zupa nie kipi, sos nie bulgocze. O, coś tam bełtają. Pan (kucharz?) do aluminiowej brytfanny wlewa zimną wodę i sypie ze srebrnego wora granulki wyglądające jak trutka na szczury, tyle że białe. Brytfanna-szuflada wjedzie za chwilę do wielkiej szafy-podgrzewarki, gdzie skrobiowo-chemiczne granulki zamienią się w ziemniaczane purée. Pani obok przekłada z wielkiej torby do aluminiowego pojemnika mrożoną zieloną fasolkę, inna odbezpiecza aluminiowe megapuchy z gotowym posiekanym indykiem w burym sosie. Do tego żurawina ze słoika i 'nadzienie' indyka - bułka tarta rozbełtana z wodą.

Na co dzień w naszej szkole są frytki i kurczak - gotowiec w panierce, kanapka z masłem orzechowym i dżemem, hamburgery, pizza w piątki. I tak nie jest źle, bo jest surowa marchewka, brzoskwinie z puszki, jogurt, mleko i sok z kartonika. Cola, chipsy i słodycze nie figurują w menu, co nie znaczy, że ich nie ma. Sporo dzieciaków przynosi drugie śniadania z domu w tzw. lunchboksach, czyli naszych torebkach śniadaniówkach. Nie są to jednak zwykle lunche przygotowane przez rodziców, tylko kupione.

W klasie mojego syna na 24 dzieci tylko dwoje przynosi z domu prawdziwe jedzenie - Hindus Sai Konuri (pachnący przyprawami ryż z warzywami i mięsem) i Jaś Bosacki (owoce, warzywa, kanapki z serem, jogurt). W supermarketach pełno gotowych zestawów - rogalik z czekoladą, mała cola, małe chipsy, czerwone cukierki przypominające taśmę-zlepę. Kupujesz jednorazowo 20 zestawów po 2-3 dol. i masz drugie śniadanie dla dzieciaka na cały miesiąc z głowy (obiad w szkole kosztuje ok. 2,50 dol.). Co prawda wraz z boomem na żywność ekologiczną pojawiły się zdrowe alternatywy dla gotowych śmieciowych drugich śniadań, ale są one sporo droższe i nie w każdym sklepie można je kupić. Poza tym rodzicielska tolerancja dla śmieci w dziecięcym jadłospisie jest wśród amerykańskich rodziców nieprawdopodobna. Nawet ci wykształceni i dobrze sytuowani bez mrugnięcia okiem karmią swoje mocno już ciężkie dzieci hamburgerami i colą. Niemal każdy dzieciak z naszego sąsiedztwa na słowo 'zupa' blednie, a przed burakami czy kapustą ucieka jak diabeł przed kropidłem.

Ostatnio nasza szkoła obchodziła 70. rocznicę powstania. Żaden z prawie tysiąca rodziców nie wpadł na pomysł, by ugotować dzieciom zupę, którą 70 lat temu robiła dla swoich uczniów pierwsza dyrektorka szkoły. Każde dziecko przynosiło wtedy z domu to, co miało: ziemniaka, garść kukurydzy, parę fasolek, a ona wrzucała te skarby do gara i gotowała z nich zdrową zupę! Na 70. urodzinach zamiast zupy były słodkie jak ulepek ciastka, megaaukcja na rzecz szkoły i droga kolacja w remizie dla rodziców.

Gdyby zajrzeć do talerzy dzieciakom jedzącym w szkolnych stołówkach, to jak Ameryka długa i szeroka znajdziemy tam: kiełbaski i wafle w słodkim syropie w stanie Waszyngton, cheeseburgery z bekonem w Kalifornii, nachos z serem w Idaho, pizzę i smażonego kurczaka w Teksasie, stek z frytkami w Arkansas, kukurydziane hot dogi w Iowa, a w Karolinie Północnej - frytki i kanapki z wołowiną... Potężne lobby producentów mrożonych frytek i wołowiny od lat finansujące kampanie polityków z prawa i lewa nie próżnuje. Ma o co walczyć. W największej amerykańskiej stołówce - szkole - obiady je 30 mln dzieciaków. Tymczasem w USA otyłość dziecięca to już nie problem, to katastrofa! A do tego badania pokazują, że dzieci, które jedzą obiady w szkolnych stołówkach, ważą więcej niż te, które przynoszą zdrowe drugie śniadania z domu! Zjadają więcej kalorii, więcej cukru, więcej tłuszczu, w tym szkodliwych tłuszczów trans, bo mimo że istnieją limity niezdrowych składników w porcjach jedzenia w szkolnych stołówkach, to według USDA, amerykańskiego ministerstwa zdrowia, w 80 proc. z nich żadnych ograniczeń się nie stosuje! Większość serwuje frytki, tylko 45 proc. - gotowane warzywa. Połowa - pełnotłuste mleko zamiast o połowę chudszego, 2-proc. Szefowie stołówek szkolnych twierdzą, że muszą serwować tłuste posiłki, bo wychowane na pizzy i McDonaldzie dzieciaki nie chcą nawet dotknąć niczego innego.

Zresztą fast foody nie tylko sponsorują drużyny szkolne czy zamieszczają reklamy w szkolnych gazetkach, ale Pizza Hut i Dominos, McDonald's i Taco Bell codziennie sprzedają swoje dania w większości szkół w Ameryce! Jak podaje Amerykańskie Stowarzyszenie Obsługi Wyżywienia Szkół, około jednej trzeciej publicznych szkół średnich w USA serwuje dania z firmowych fast foodów! Efekt? Przez ostatnich 30 lat liczba otyłych dzieci w Ameryce podwoiła się, co oznacza, że wyrosną z nich otyli dorośli, bo nadwagę z dzieciństwa bardzo trudno zgubić. Coraz częściej otyłość u dzieci wiąże się z cukrzycą, chorobami serca, nowotworami. Naukowcy znaleźli ostatnio złogi tłuszczu w żyłach dziesięcioletnich dzieciaków - ich tętnice przypominały naczynia 45-latków!

Amerykańscy rodzice wydają się jednak na ten problem głusi. Owszem, pojawiają się inicjatywy takie jak Two Angry Moms założone przez dwie matki, które wściekłe na sposób żywienia ich dzieci w szkołach zrobiły szum medialny, walcząc o wyrzucenie fast foodów i automatów ze śmieciowym jedzeniem ze szkół. Owszem, jest MeMe Roth i jej Narodowa Organizacja przeciwko Otyłości, która krytykuje harcerki za sprzedawanie ciastek z czekoladą czy celebrytów za propagowanie śmieciowego jedzenia wśród dzieci. Jednak na razie to wszystko kropla w morzu potrzeb. Pac, pac - łyżka purée, łyżka indyka z sosem. Na stołówkowe 'pyszności' podczas obiadu na Święto Dziękczynienia czeka niekończąca się kolejka głodnych dzieciaków i rodziców. Kiedy moja zmiana się kończy i siadam obok pani A (Bonnie Aleksander, ale Amerykanie wszystko skracają), która mojego syna uczy angielskiego, z rozrzewnieniem wspominam kompot, pomidorową i buraczki z mojej zgrzebnej PRL-owskiej stołówki szkolnej.


Źródło: Wysokie Obcasy
 
 
Ewa
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-13, 08:45   

Przerażające jest w tym to, że nie trzeba o Ameryce czytać, wystarczy popatrzeć po dzieciach u nas - jak wyglądają i co przynoszą na drugie śniadanie do szkoły. Ostatnio w telewizji słuchałam o tym, jak to w klasach 1-3 mają rozdawać dzieciakom zamiast mleka nasze sezonowe owoce i warzywa (jabłka, gruszki, marchew, paprykę) Pytano maluchy czy są z tego zadowolone. Wypowiedzi dzieciaków w stylu "ja najbardziej to lubię chipsy i gumę do żucia, ale marchewka to za dobra nie jest..." :-|
 
 
Humbak 


Pomogła: 80 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3936
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2009-09-13, 12:17   

Ewa, a ja patrząc na moją natalcię myślę, że nie chodzi o to, co mówią maluchy, ale co im się daje do jedzenia. Kiedy daję jej obiad, po prostu go zjada, kiedy sama wybiera szuka słodyczy.
Przykład, nadzór w pozytywnym sensie, rozmowa to wydaje mi się to czego w naszych szkołach brakuje. Jeśli jest dobry wzór, to młody człowiek może i raz czy dwa wybierze coś 'po swojemu' ale w końcu i tak przejmie nawyki z domu.
_________________
<img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/q/qbfxwgk3a.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers"><img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/z/zv7rbqnhj.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers"><img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/3/3hcbwsnal.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers">
 
 
Ewa
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-13, 12:28   

Humbak, oczywiście, że dobry przykład. Prawda jednak jest taka, że te dzieciaki nie mówiłyby o chipsach i gumie do żucia gdyby nie były już nauczone takiego śmieciowego jedzenia. Gabryś już w zerówce mówił, że tylko kilkoro dzieci nosi ze sobą kanapki, dużo dzieci albo pieniążki i do sklepiku albo w tornistrze batonik. Moi chłopcy od początku są uczeni innego odżywania i właśnie dosłownie przed chwilą Nati robił zadanie w książeczce dla 4-latków. Miał obrazek przedstawiający stół ze smakołykami i miał pokolorować swoje ulubione przysmaki. Pokolorował miskę z gruszkami, jabłkiem i winogronami. Ciekawe jednak, że na tym stole było przynajmniej 10 różnych smakołyków i tylko ta jedna miseczka z boku z owocami, a poza tym same ciasta, ciasteczka, lody itp. Koszmarek, ale niestety wpajany dzieciakom z każdej strony jak widać :roll:
 
 
Alispo 


Pomogła: 127 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 5941
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2009-09-13, 12:46   

Ewa napisał/a:
Wypowiedzi dzieciaków w stylu "ja najbardziej to lubię chipsy i gumę do żucia, ale marchewka to za dobra nie jest..." :-|

Widziałam wypowiedź jednej dziewczynki,ktora zapytana czy wybralaby ze sklepiku popcorn czy marchewke powiedzial,ze marchewke:)A czemu popcorn?Bo marchewki nie ma.. :-|
_________________
facebook.com/dtogon
 
 
maga 
mama Zioma

Pomogła: 79 razy
Dołączyła: 03 Cze 2008
Posty: 4625
Skąd: sielsko izersko
Wysłany: 2009-09-13, 13:42   

Przerażające to, ale niestety prawdziwe... No i nie trzeba szukać za oceanem. We Francji jest bardzo podobnie (choć może na ciut mniejszą skalę).
Nasi znajomi (Polak i Francuzka) mają trójkę dzieci (10, 7 i 3 lata) i serce mi się kraje, jak patrzę, co oni jedzą. Na śniadanie ZAWSZE ciastka z czekoladą i mleko z kartonu. Na obiad parówki, tłuste sery, frytki i bagietki (zero warzyw, bo nie lubią) a na deser lody. Na kolację to samo. Poza tym często wypady do McDonalda, żeby - jak twierdzi tatuś - dzieci nie truły dupy. Podczas imprezy urodzinowej mamy było kilkoro dzieci w wieku 2-10lat i miały przygotowany oddzielny stolik. Na ich talerzach znalazły się: grilowane kiełbasy, boczek, kawały tłustegop mięsa a na koniec pani domu dowaliła po garści chipsów. No ale cóż zrobić, skoro na stole oprócz mięsa były tylko szaszłyki z melona z.... tłustą suszoną szynką.... :roll:
Dodam do tego, że wszyscy uczestnicy imprezy palili papierosy i nikomu nie przeszkadzało, że robi to przy dzieciach.... A my z M oczywiście jesteśmy traktowani w tym geronie jako przybysze z odległej galaktyki :roll:
_________________
 
 
kofi 

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 12 Lis 2007
Posty: 6415
Skąd: jestem ze wsi
Wysłany: 2009-09-14, 09:05   

To budujący przykła z PL.: w "nasej" szkole będzie realizowany program, którego nazwy nie pamiętam (ale jest to program ogólnopolski i od dyrekcji szkoły oraz rodziców zależy, czy szkoła do niego przystąpi), polegający na dawaniu uczniom owoców i warzyw. To ma być np. marchewka, jabłko albo papryka. Daniel wprawdzie lubi owoce i warzywa, ale np. papryki surowej nie zje. Ciekawe, ile tej marchewki będzie się walało pod ławkami :-(
_________________
hxxp://jak-obloki.blogspot.com/
 
 
puszczyk 


Pomogła: 102 razy
Dołączyła: 03 Cze 2007
Posty: 5319
Wysłany: 2009-09-14, 13:48   

U Kamila w szkole już rozdają, ale biorą tylko ci co chcą, więc nic się nie zmarnuje.
 
 
rosa 
born to be wild


Pomogła: 174 razy
Dołączyła: 05 Cze 2007
Posty: 7459
Skąd: Zielonka
Wysłany: 2009-09-14, 18:29   

puszczyk napisał/a:
U Kamila w szkole już rozdają, ale biorą tylko ci co chcą, więc nic się nie zmarnuje.

bardzo dobry pomysł
_________________
hxxp://rosa-robi-to.blogspot.com/
And what would life be like without a few mistakes
 
 
yolin 

Pomogła: 9 razy
Dołączyła: 08 Mar 2008
Posty: 513
Skąd: sudety
Wysłany: 2009-09-14, 19:20   

puszczyk napisał/a:
U Kamila w szkole już rozdają, ale biorą tylko ci co chcą, więc nic się nie zmarnuje.

u nas nadal jest mleko, kurcze blade :evil: czy to zalezy od dyrektora?
_________________
To co dajesz swiatu, swiat zwraca ci.... madrosc ludzi wschodu
hxxp://miyo.rybczynski.net/
hxxp://www.wegestudio.pl/NOTESY-k30-0-3-default.html
<object classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="hxxp://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=7,0,19,0" width="405" height="108"><param name="movie" value="hxxp://www.decobazaar.com/content.swf?a=863&k=-1&t=0&n=3&p=1" /><param name="quality" value="high" /><embed src="hxxp://www.decobazaar.com/content.swf?a=863&k=-1&t=0&n=3&p=1" quality="high" pluginspage="hxxp://www.macromedia.com/go/getflashplayer" type="application/x-shockwave-flash" width="405" height="108"></embed></object>
 
 
dżo 


Pomogła: 142 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 5422
Skąd: między polem a łąką
Wysłany: 2009-09-14, 19:36   

yolin napisał/a:
czy to zalezy od dyrektora?

yolin, tak
 
 
Marcela

Pomógł: 38 razy
Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 1417
Wysłany: 2009-09-14, 20:56   

yolin napisał/a:
u nas nadal jest mleko, kurcze blade czy to zalezy od dyrektora?

... a dyrektor "zależy" od rady rodziców, więc może można coś wynegocjować?
 
 
majaja 
wybuchowa wredota


Pomogła: 52 razy
Dołączyła: 12 Cze 2007
Posty: 3450
Skąd: warszawskie Bielany
Wysłany: 2009-09-14, 21:59   

maga napisał/a:
Nasi znajomi (Polak i Francuzka) mają trójkę dzieci (10, 7 i 3 lata) i serce mi się kraje, jak patrzę, co oni jedzą. Na śniadanie ZAWSZE ciastka z czekoladą i mleko z kartonu. Na obiad parówki, tłuste sery, frytki i bagietki (zero warzyw, bo nie lubią) a na deser lody. Na kolację to samo. Poza tym często wypady do McDonalda, żeby - jak twierdzi tatuś - dzieci nie truły dupy. Podczas imprezy urodzinowej mamy było kilkoro dzieci w wieku 2-10lat i miały przygotowany oddzielny stolik. Na ich talerzach znalazły się: grilowane kiełbasy, boczek, kawały tłustegop mięsa a na koniec pani domu dowaliła po garści chipsów. No ale cóż zrobić, skoro na stole oprócz mięsa były tylko szaszłyki z melona z.... tłustą suszoną szynką....
W Polsce to wygląda już tak samo. Sami w żlobku jeszcze słyszeliśmy o zabieraniu na obiad do Mcdonalda. Dzieci koleżanki z pracy warzyw nie lubią, więc jedzą co najwyżej koncentrat pomidorowy.
 
 
Kilmeny 
~Ze Starego Sadu~

Dołączyła: 28 Lis 2009
Posty: 70
Wysłany: 2009-11-28, 13:19   

Żebym to znała tylko z opowieści... W podstawówce narzekało się na brak sklepiku szkolnego, ale teraz myślę, że nie było na co narzekać. W moim gimnazjum jest sklepik. Grześki, chipsy, 7 day'sy, chrupki, drożdżowki, paluszki... To się je na drugie śniadanie, jeśli nie weźmie się własnego. Ja zazwyczaj jem jabłka, moja koleżanka miała fazę na zdrowe odżywienie (można by dyskutować np. nad białym pieczywem z szynką, ale chyba jednak zdrowsze od chipsów), inna koleżanka czasem kupuje w sklepiku, czasem bierze kanapkę. Nie przypominam sobie nikogo oprócz nas, kto by w sklepiku nie kupował choć czasem. A tam można dostać tylko słodycze. Czy w innych szkołach jest inaczej?
_________________
<img src="hxxp://pdgf.pitapata.com/zw1dp1.png" width="400" height="80" border="0" alt="PitaPata Dog tickers" />
 
 
 
Kitten 


Pomogła: 16 razy
Dołączyła: 06 Wrz 2007
Posty: 1197
Wysłany: 2009-11-29, 20:50   

U mnie w liceum ze zdrowych rzeczy w sklepiku były jabłka ;-) . O dziwo, cieszyły się sporym powodzeniem.
_________________
hxxp://www.suwaczek.pl/]
 
 
Tempeh-Starter 
aktywny zarodnik


Pomógł: 5 razy
Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 811
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2009-11-29, 21:34   

no niestety ze względu na ekspansję rynkową fabryk żarcia i styl jaki z mozołem lansują śmieci zalały i nasz rynek (już dawno). globaliacja - jeden świat - jeden market

wystarczy przejść się po markecie i zobaczyć (tak tylko gołym okiem, bez mierzenia i liczenia) jaki procent "przestrzeni półkowej" co zajmuje
- ile jest metrów słodyczy, snacków, soków i napojów gazowanych, produktów instant i innych koncentratów spożywczych, owocowych deserów mlecznych, czy wreszcie wysoko przetworzonych wędlin, mrożonek itd do tego co zwykliśmy nazywać zdrowym lub tylko naturalnym jedzeniem
a to jest obraz popytu i spożycia
_________________
hxxp://www.tempehservice.com] RÓB SOBIE TEMPEH
 
 
zina 


Pomogła: 93 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 6308
Wysłany: 2009-11-29, 21:49   

Kitten napisał/a:
U mnie w liceum ze zdrowych rzeczy w sklepiku były jabłka ;-) . O dziwo, cieszyły się sporym powodzeniem.

U nas tez! :-D
Kupowalam nagminnie! :-)
 
 
 
kofi 

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 12 Lis 2007
Posty: 6415
Skąd: jestem ze wsi
Wysłany: 2009-11-30, 09:05   

Widzę, że teraz pojawiają się w sklepikach kanapki i bardzo chętnie je dzieci kupuja - u mnie w pracy są białe buły z szynką, serem i sałatą - ja nie jem, ale moje koleżanki, jak zapomną śniadania - chętnie.
U Daniela w sklepiku sprzedają, oprócz słodkich, bułki razowe i "mini pizze" - mnie to sie raczej paskudnie kojarzy (zawsze mam wrażenie, że to jakies śmieci zmiecione z podłogi jako farsz występują), ale widzę, że Daniel miałby czasem ochotę, bo on lubi pizzę. Poza tym sprzedają herbatę, miętę (Daniel kiedys kupił :mrgreen: ), no i czekoladę i kawę (tylko dorosłym).
Te warzywa rozdają, Daniel nawet kilkakrotnie spożył paprykę, ale głównie przynosi do domu - po kilka porcji :mrgreen: . Najgorsze jest to, ze te marchewki - w plasterkach są pakowane w plastikowe pojemniki. Codizennie kilkaset tych pojemników idzie w świat :evil: . Zdaje się, że takie sa wymogi higieniczne, że tak je określę, ale przerażające, że tyle tych pojemników się zużywa. Do tego dostają jabłka lub gruszki. Czasami sok w kartoniku :evil: .
_________________
hxxp://jak-obloki.blogspot.com/
 
 
Kilmeny 
~Ze Starego Sadu~

Dołączyła: 28 Lis 2009
Posty: 70
Wysłany: 2009-12-03, 20:24   

Kitten napisał/a:
U mnie w liceum ze zdrowych rzeczy w sklepiku były jabłka ;-)

kofi napisał/a:
Widzę, że teraz pojawiają się w sklepikach kanapki i bardzo chętnie je dzieci kupuja - u mnie w pracy są białe buły z szynką, serem i sałatą - ja nie jem, ale moje koleżanki, jak zapomną śniadania - chętnie.
U Daniela w sklepiku sprzedają, oprócz słodkich, bułki razowe i "mini pizze" [...] Poza tym sprzedają herbatę, miętę (Daniel kiedys kupił :mrgreen: ), no i czekoladę i kawę (tylko dorosłym)

Zazdroszczę :-? . Bo:
Tempeh-Starter napisał/a:
no niestety ze względu na ekspansję rynkową fabryk żarcia i styl jaki z mozołem lansują śmieci zalały i nasz rynek (już dawno). globaliacja - jeden świat - jeden market

wystarczy przejść się po markecie i zobaczyć (tak tylko gołym okiem, bez mierzenia i liczenia) jaki procent "przestrzeni półkowej" co zajmuje
- ile jest metrów słodyczy, snacków, soków i napojów gazowanych, produktów instant i innych koncentratów spożywczych, owocowych deserów mlecznych, czy wreszcie wysoko przetworzonych wędlin, mrożonek itd do tego co zwykliśmy nazywać zdrowym lub tylko naturalnym jedzeniem
a to jest obraz popytu i spożycia

Wiem, że ja teraz tylko stoję z boku i marudzę, a nic z tym nie robię, ale co ja zrobię? Może znajdzie się w szkolę parę osób myślących jak ja, ale jednak dla większości pożywne drugie śniadanie to batonik i pepsi :-| . Raz koleżanka, tak żartem, ale jednak później zjadła zamiast tego chipsy czy paluszki, już nie pamiętam:
-Ma ktoś coś do jedzenia? - chyba nie miała akurat pieniędzy ani nic do jedzenia.
-Ja mam jabłko, chcesz?
-Nie, za zdrowe.
A w sumie to, ja tu piszę i piszę, a jeszcze przed wakacjami wcinałam batoniki - w szkole czasem, ale w domu pewnie odżywiałam się gorzej niż większość moich koleżanek.
_________________
<img src="hxxp://pdgf.pitapata.com/zw1dp1.png" width="400" height="80" border="0" alt="PitaPata Dog tickers" />
 
 
 
gemi 
Matka Polka ;)


Pomogła: 40 razy
Dołączyła: 30 Wrz 2008
Posty: 2460
Wysłany: 2009-12-22, 11:17   

Jak chodziłam do liceum, był u nas sklepik. Oprócz śmieciowego żarcia były też kanapki z warzywami i serem / wędliną. Bułki były co prawda białe, ale zawsze lepsze to, niż batony. Poza tym były dania na ciepło, banany, czasem jabłka. Więc dało się żyć.

Teraz studiuję na prywatnej uczelni i wybór jest jeszcze szerszy. Są kanapki, jogurty (nie tylko owocowe), serki, owoce, surówki przyrządzane na świeżo. Są nawet soki jednodniowe, herbaty ziołowe, knysze warzywne, pierogi ze szpinakiem. Więc nawet wegus nie głoduje :-) Oczywiście "śmieci" jest 2 x więcej, ale to już sprawa popytu :-P

W dobie, gdy niemowlakom rozszerza się jadłospis o miśkopty, kinder bueno, danonki oraz morlinki, nic mnie już nie zdziwi. Moja koleżanka zupełnie nie rozumie, że Pawełkowi nie podaję żadnych słodyczy i za każdym razem gdy do nas przychodzi, przynosi jakieś łakocie. Ja wykładam je na stół do poczęstunku, albo oddaję moim rodzicom, którzy słodycze jedzą chętniej (właśnie dotarło do mnie, że biorę udział w truciu rodziców :-P )
_________________
"Nowego kłamstwa słucha się chętniej aniżeli starej prawdy" (A.Czechow)
 
 
mienta 

Dołączyła: 08 Lip 2009
Posty: 65
Skąd: Zielona Góra/Kraków
Wysłany: 2009-12-22, 22:17   

U mnie w szkolnym sklepiku można kupić sałatkę wegetariańską (taką gotową w pojemniczku, nie domową), ale jest ona naprawdę ohydna, czasem trafią się jakieś jabłka, banany, mozna wypić herbatkę, albo zjeść domowe pierogi ruskie podgrzane w mikrofali, jogurt. Mozna dostać oczywiscie masę słodyczy, pizzerki i drożdżówki, a nawet gorące kubki - to mnie już nie dziwi. Zbiera mi się tylko na wymioty, jak inni kupują ,,hamburgery'', które składają sie z bułki do hamburgerów i oblesnego kotleta z Biedronki, który śmierdzi i jest naprawdę ohydny... Wszystko polane toną keczupu. Bleah.
 
 
Arielka.v 


Pomogła: 16 razy
Dołączyła: 27 Sie 2009
Posty: 525
Skąd: Śląsk
Wysłany: 2009-12-23, 11:35   

za moich czasow w liceum czy gimnazjum w sklepikach szkolnych byly tylko i wylacznie slodycze.
ewentualnie jakieś białe bułki albo drożdżówki. :-/

ze zdrowych rzeczy mozna bylo znalezc raz na jakis czas jakiej jablka i wode mineralna niegazowana.
wszyscy najchetniej kupowali cole i batony :roll:
 
 
Kilmeny 
~Ze Starego Sadu~

Dołączyła: 28 Lis 2009
Posty: 70
Wysłany: 2009-12-26, 19:51   

No wiadomo, że jest popyt, ale żeby można było coś do picia kupić... Bo bez jedzenia potrafię długo wytrzymać (choć staram się pamiętać o posiłkach :-P ), ale pijam dużo. Wody, ale sokiem też bym nie pogardziła. Ale takim prawdziwym, bo "Sonika" to można oczywiście dostać w sklepiku, ale coś wątpię, by był zdrowy* :roll: . I "Tymbarka", zdaje się. "Pepsi", to przede wszystkim. I... coś jeszcze? Nie no, ja jakoś mało jestem zorientowana, jeśli chodzi o zaopatrzenie szkolnego sklepiku. Jak sprzedawali lody, a koleżanka szła kupić jednego, to nie wiedziałam, że to są ciepłe :-P . Eee tam.
______________
*Nie żebym wymagała nie wiadomo czego - jakichś świeżo wyciskanych soków czy co. Ale woda niegazowana to nie jest chyba takie wielkie wymaganie... Pomijając to, że mało kto by to kupił.
_________________
<img src="hxxp://pdgf.pitapata.com/zw1dp1.png" width="400" height="80" border="0" alt="PitaPata Dog tickers" />
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,46 sekundy. Zapytań do SQL: 13