wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
40 tys. Polek rocznie przeżywa prawdziwe piekło
Autor Wiadomość
sylv 
niedowiarek


Pomogła: 40 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3138
Skąd: Sz-n
Wysłany: 2009-10-20, 14:23   40 tys. Polek rocznie przeżywa prawdziwe piekło

Wiadomość ze stron: wiadomosci.wp.pl


40 tys. Polek rocznie przeżywa prawdziwe piekło 2009-10-20 (09:45)

Każdego roku ok. 40 tysięcy Polek traci dziecko w wyniku poronienia. – Sprawę bagatelizuje się, mówiąc na dziecko „płód” albo nawet „resztki po płodzie”. W szpitalach brakuje odpowiedniej pomocy psychologicznej. Zdarza się, że płód jest oddawany matce w pudełku po butach czy kopercie – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Monika Nagórko ze Stowarzyszenia Rodziców po Poronieniu.

Bolączką matek „po stracie” jest tzw. sfera ciszy. To reakcja otoczenia na poronienie. Ciążę bagatelizuje się, tratując ją tak, jakby jej nigdy nie było. Takie „niebyłe” matki, szczególnie na pierwszym etapie przeżywania żałoby, boli najbardziej. Psycholog Marlena Trąbińska-Haduch mówi, że poronienie wpływa na kobietę tak samo, jakby umarła bliska dla niej osoba dorosła. Samo przeżywanie straty jest nawet trudniejsze, bo polskiemu społeczeństwu brakuje umiejętności towarzyszenia kobiecie w trudnych chwilach – płaczu po dziecku, które umarło jeszcze przed swoimi narodzinami. Sprawę bagatelizuje się lub deprecjonuje, mówiąc o dziecku „resztki po płodzie”, „niedorozwinięty skrzep” czy „to coś”. Odczłowieczając w ten sposób kogoś, kto dla matek jest już człowiekiem.

Bolączką są również rzucane przez społeczeństwo półsłówka, typu „nie przejmuj się, będziesz jeszcze miała dzieci”, „jesteś jeszcze młoda”. Bardziej niż wsparciem, skutkuje to rozżaleniem i poczuciem braku zrozumienia, szczególnie w pierwszym okresie żałoby. Psycholog tłumaczy, że ważniejsze od mówienia jest bycie blisko matki. Dawanie jej przestrzeni, towarzyszenie, pozwalanie wypłakać się, kiedy ma na to ochotę. Można też pójść na cmentarz, na którym pochowane jest dziecko. Wspólnie pomodlić się, porozmawiać, czy prościej – pomilczeć.

Ważnym krokiem w walce ze społeczną znieczulicą jest założone w 2004 r. forum Stowarzyszenia Rodziców po Poronieniu. To pierwsze miejsce, w którym rodzice otwarcie przyznają się do swoich uczuć, a także walczą ze społecznymi uprzedzeniami czy często, ich zdaniem, uwłaczającym traktowaniem w szpitalach. Monika Nagórko, która poroniła dwukrotnie, w 8 i 11 tygodniu ciąży, zamieściła na forum jeden z pierwszych postów. Pisała w nim, że śmierć dzieci zraniła ją głęboko, pozostawiając bliznę nie do zapomnienia. Ta śmierć nadal jest w niej, w każdej chwili jest obok. I każe inaczej postrzegać świat. – Okazało się, że takich jak ja, jest więcej – mówi. Poprzez opisywane historie kobiety odsłaniały tłumione emocje, dzieląc się swoim doświadczeniem z innymi. Niektóre z nich zasłyszane opowieści traktowały jako rodzaj potwierdzenia, że to, co aktualnie przeżywają, jest normalne i że na określonych etapach żałoby mają prawo do szoku, załamania czy nawet – depresji. Przyznawały się również do tego, że czują się nierozumiane przez najbliższych, a o tym, co było, ich partner nawet nie chce rozmawiać.

Szpitalny koszmar

W ósmym tygodniu ciąży Monika Nagórko zaczęła plamić. W szpitalu, do którego trafiła, kierowana obawami o zdrowie dziecka, zlecono jej kontrolne USG. Nigdy nie zapomni, kiedy położne z polskiego przeszły na łacinę. Bała się, chciała wiedzieć co się dzieje, a wciąż słyszała jedynie niezrozumiały dla siebie ciąg słów. O tym, że serce dziecka przestało bić, dowiedziała się dopiero kilkanaście minut później, od lekarza, który sprawę skwitował krótko: „to już się poroniło”.

Słówko „to” w szpitalach salach pojawia się często. W ustach lekarzy („tego nie dało się uratować”, „to już obumarło”, „usunęliśmy to”), czy pielęgniarek („na tym etapie ciąży to nie było dziecko”). Takie deprecjonowanie martwego płodu nie pomaga, nie zmniejsza bólu straty. Monika mówi, że nie zmniejsza go również to, że personel medyczny traktuje łyżeczkowanie jak każdy inny zabieg. Przewożą kobietę do specjalnej sali i pod narkozą usuwają z niej resztki „tego”. Potem, w ramach obserwacji, przez kilka dni trzymają w szpitalu: – Pielęgniarki traktują matkę jak natręta, niepotrzebne, zdrowe obciążenie w miejscu przynależnym tylko chorym. Poronienie nie tylko problem ciała, lecz także psyche. A one nie są po to, żeby psyche leczyć.
Zdarza się też, że matki, które urodziły martwe dziecko, leżą na oddziale z kobietami, które urodziły zdrowe noworodki. Przeważnie dotyczy to kobiet, które straciły dziecko na późnym etapie ciąży. Takie traktowanie jest dla matek po stracie szczególnie bolesne. Które dni „po” są najtrudniejsze? Trąbińska-Haduch mówi, że właśnie te pierwsze, które matka spędza w towarzystwie pielęgniarek i lekarzy. Mimo to polski personel nie ma koniecznego przeszkolenia psychologicznego. Często nie rozumie, co się z kobietą dzieje, nie umie poinstruować, gdzie szukać specjalistycznej pomocy psychologicznej po opuszczeniu placówki szpitalnej. Monika opisuje „tuż po” jako stan bezmyślny, bezwolny, taki, w którym wszystko dociera do świadomości w zwolnionym tempie. Rozpacz, rozżalenie i pustka przychodzą dopiero po kilku dniach. Czasem jest to okres podstępny, bo, będąc w szoku, kobieta może zachowywać się normalnie. Trąbińska-Haduch mówi o dwóch portretach psychologicznych kobiet „po”: „od zaraz”, kiedy kobieta decyduje się na terapię tuż po stracie dziecka, i „po czasie”, kiedy matka potrzebuje czasu, by o tym, co się stało, chciała w ogóle rozmawiać.
Od ojców społecznie wymaga się, by nie płakali. Jeśli więc kobieta silnie rozpacza, nie daje sobie rady w codziennych czynnościach, mężczyzna jest tym, który przejmuje stery. Choć dla nich strata jest równie bolesna co dla kobiet, do psychologa przyprowadzają tylko żony. Sama świadomość tego, że mogą w ten sposób pomóc, pośrednio pomaga im samym.

Pochować zawiniątko

Pod względem pochówku polskie prawo jest łaskawe. Nie uwzględnia wagi dziecka ani wieku ciąży. Te zmarłe przed 22 tygodniem ciąży traktuje na równi ze starszymi. Przysługuje im również akt narodzin i zgonu.

Na forum rodziców „po” jedna z użytkowniczek pisze, że po stracie pierwszego dziecka w 9 tygodniu ciąży nikt nie dał jej żadnego wsparcia, żadnej pomocy prawnej, żadnych informacji. Po zarejestrowaniu synka, odebrała jego ciało z oddziału patologii. Wydano je z szacunkiem. Umieszczono w ochronnej folijce, szczelnie owiniętej białym bandażem. Całość wsadzono w jeszcze jedną folijkę, na której naklejono schludną karteczkę z nazwiskiem. „Wszystko stanowiło niedużą paczuszkę, lekko wypukły prostokącik. Nie umiem powiedzieć, jak bardzo za to dziękuję. Bałam się, że wydadzą mi naszego Mikołajka w pojemniku na mocz albo w probówce... – wspomina. Na Madalińskiego w Warszawie, mówi Monika, jest specjalny pokój pożegnań. Przynoszony jest tam martwy płód, z którym każdy członek rodziny może się pożegnać. Niektóre mamy ubierają swoje dzieci w szatki chrzcielne. Następnie ciałko pakowane jest do urny i przewożone do zakładu pogrzebowego.

Poszanowania dla "przedwcześnie narodzonych" próżno szukać w wielu innych polskich szpitalach. Monika mówi o przypadkach, w których płód oddawany jest matce w pudełku po butach czy kopercie. Ocenia to jako niezgodne z jakąkolwiek godnością przyznaną człowiekowi. Na forum jedna z matek zamieszcza nawet post: „W szpitalu pytam, co zrobią z ciałkiem. Słyszę: „Spalą jak jakiś odpad”. Idę do ordynatora. Chcę zgody na odebranie ciałka z prosektorium. Słyszę: „Bierz pani i rób z tym, co chcesz”. Ja na to, że chcę pochować dziecko i że potrzebuję karty zgłoszenia urodzenia dziecka martwego. Słyszę, że nie dostanę, bo nie urodziłam, tylko poroniłam”.

– W szpitalach jest presja, żeby nie chować dzieci urodzonych w wyniku poronienia – mówi Monika. Nie chcą też dawać martwego dziecka do potrzymania. Tymczasem nawet niewielki płód można owinąć w gazę i dać matce. Moment ten jest ważny w przeżywaniu straty. Działa tak samo, jak zwykły pogrzeb, podczas którego żegnamy się na zawsze z ukochaną osobą: – Jak nie ma pożegnania, a otoczenie traktuje sprawę jakby jej w ogóle nie było, to kobieta czuje się zawieszona.Nieumiejętnie przeżyta żałoba może prowadzić do sytuacji ekstremalnej, gdy matka wykrada cudze dziecko ze szpitala.

Kontrowersyjne zdjęcie

Podczas rozmowy z Trąbińską-Haduch poruszam drażliwy temat. Przywołuję przykład zagranicznego zdjęcia, na którym matka fotografowała się ze swoim martwym dzieckiem. Na niektórych zdjęciach są też inne dzieci, na przykład braciszek trzymający w ramionach ciałko swojej martwej siostry. Nie mówię o tym, ale podobne zdjęcia powstają też w Polsce. Psycholog zaprzecza, jakoby takie zdjęcia były czymś złym. Fotografia to dla rodziny namacalny dowód, że dziecko było i zaistniało w ich życiu. Dla rodziców chwila tuż po urodzeniu jest bardzo trudna. Bo miał być krzyk, a nie ma nic, jest cisza. Zdjęcie, podobnie jak obrączka na rączkę malucha, jest pamiątką, czymś namacalnym, co przywołuje wspomnienia i do czego zawsze można wrócić. Dziecko, które matka nosi w brzuchu – niezależnie od tego, w którym miesiącu ciąży się urodzi – jest członkiem rodziny. Jeśli dzieci wiedzą o ciąży, to nie tylko kobieta oczekuje narodzin dziecka. Jeśli ono w między czasie umiera, to nie znika nagle z powierzchni ziemi. Dzieci mają świadomość, że ktoś był, a teraz go nie ma. Dlaczego go nie ma? Dlaczego nie mogę go dotknąć? Dzieci są bardzo uczuciowe w tym, co robią. Dla nich zdjęcie może być częścią rytuału pożegnalnego. Nie znaczy to, że każde ma trzymać swojego zmarłego braciszka czy siostrzyczkę na rękach. Są dzieci, które nie chcą tego robić, ale są i takie, które żegnają się w ten sposób ze swoim rodzeństwem. Maluch musi być jednak gotowy psychicznie na taki krok i odpowiednio otoczony troską rodziców - tak przynajmniej sprawę postrzega psycholog.

Monika wspomina, że ich 1,5 roczny synek dowiedział się o ciąży jako pierwszy. Podobnie jak o zgonie. Mieli specjalną książkę, w której zapisywali wszystkie ważne informacje dotyczące dziecka, pierwszego badania czy USG. Tę książkę Monika wypełniała wspólnie z synkiem, więc jak poroniła, wiedziała, że trzeba mu wytłumaczyć, czemu „przestaną ją pisać”. Podobnie było przy drugim poronieniu: – Nasza rodzina wciąż pamięta o tych zmarłych dzieciach.

Na cmentarzu Monika stawia dwie lampki. Zastanawia się: Ile właściwie mam dzieci? Czworo? Sześcioro? Bo jak tu zapomnieć o radości z dwóch kreseczek? Jak zapomnieć o planach, nadziejach, marzeniach każdego dnia ciąży? Ma sześcioro, tyle że dwoje „po tamtej stronie”. W sklepie, niby przypadkiem, trafia do działu z zabawkami. Na wieszakach widzi dziesiątki ubranej dla lalek baby-born. A jej się przypomina mama, która, by ubrać do trumny przedwcześnie urodzoną córeczkę, musiała kupić dla niej takie ubranko, gdyż wszystkie inne były o wiele za duże.

Anna Kalocińska, Wirtualna Polska

Z listów mam po stracie:

„Córeczka miała 19 tygodni, ale mogłam ją przytulić, ucałować i powiedzieć, jak bardzo ją kocham. Dzięki temu łatwiej było mi się z nią rozstać”

„Synek odszedł w 12 tygodniu ciąży. Poprosiłam, by mi go pokazano. Był maleńki, miał niewiele ponad 10 cm, ale tak bardzo chciałam go choć raz zobaczyć nie tylko na USG, lecz takiego, jakim był. Mojego synka. Byłam bardzo wdzięczna lekarzom, iż pozwolili mi na to”

„Nie chciałam widzieć synka po porodzie. Wolałam go zapamiętać takim, jak go sobie wyobrażałam. Tak jest dla mnie lepiej”

”Moje dziecko urodziło się bardzo zniekształcone, wszyscy bali się, że jego zobaczenie może być dla mnie za dużym szokiem, więc podano mi je tak zawinięte w pieluszkę, że mogłam dotknąć i pocałować łapkę mojego maluszka. Choć tak mogłam się z nim pożegnać”

Stowarzyszenie Rodziców po Poronieniu powstało z inicjatywy grupy kobiet, które połączyło doświadczenie poronienia. Poprzez swoje działania chce zmieniać stereotypy społeczne dotyczące postrzegania problemu poronienia (negowanie uczuć kobiety, negowanie poronienia jako utraty dziecka, odmowa prawa do żałoby, mylenie poronienia z aborcją), a także wpłynąć na stworzenie pozytywnych wzorców zachowań personelu medycznego w szpitalach. W tekście wykorzystano niektóre wypowiedzi użytkowników forum poronienie.pl.

W Polsce co roku 40 tys. kobiet przeżywa poronienie, a 2 tys. dzieci rodzi się martwych. Są to wyłącznie dane szacunkowe.
_________________
hxxp://www.thebump.com/?utm_source=ticker&utm_medium=UBB&utm_campaign=tickers]

moje aukcje
hxxp://allegro.pl/Shop.php/Show?id=19996001
 
 
 
YolaW 


Pomogła: 39 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 5462
Skąd: Południe :)
Wysłany: 2009-10-20, 22:42   

wstrząsające...
_________________
hxxp://www.slub-wesele.pl]
hxxp://slub-wesele.pl/]
hxxps://achtedzieciaki.pl/artykul/17]
 
 
zina 


Pomogła: 93 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 6308
Wysłany: 2009-10-20, 22:45   

Przeczytalam dwa ostatnie zdania z listow i wiecej juz nie moge :-(
 
 
 
Cytrynka 


Pomogła: 11 razy
Dołączyła: 05 Cze 2007
Posty: 962
Skąd: Olympia, USA
Wysłany: 2009-10-20, 23:01   

Bardzo to wszystko smutne:-(
 
 
YolaW 


Pomogła: 39 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 5462
Skąd: Południe :)
Wysłany: 2009-10-21, 00:01   

Teraz nie jest juz najgorzej. Jeszcze niedawno nie wydawano matkom obumarlych dzieci do 20 ktoregoś tygodnia a kościół nie chciał chować. Dodatkowa psychiczną katorgą dla matek wierzących było to, ze wg. kościoła dusze takich dzieci błąkały się po jakiejś otchłani bez zbawienia, bo nie miały chrztu. Dopiero od niedawna kościół twierdzi, ze ich duszyczki idą do nieba.
Oczywiscie brak pomocy psychologicznej to skandal!! I to lezenie na sali z matkami po porodzie :(
_________________
hxxp://www.slub-wesele.pl]
hxxp://slub-wesele.pl/]
hxxps://achtedzieciaki.pl/artykul/17]
 
 
kofi 

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 12 Lis 2007
Posty: 6415
Skąd: jestem ze wsi
Wysłany: 2009-10-21, 08:21   

Straszne, nie mogę tego czytać :cry:
_________________
hxxp://jak-obloki.blogspot.com/
 
 
rosa 
born to be wild


Pomogła: 174 razy
Dołączyła: 05 Cze 2007
Posty: 7459
Skąd: Zielonka
Wysłany: 2009-10-21, 08:37   

:-(
_________________
hxxp://rosa-robi-to.blogspot.com/
And what would life be like without a few mistakes
 
 
Malati 

Pomogła: 71 razy
Dołączyła: 10 Cze 2007
Posty: 3924
Wysłany: 2009-10-21, 10:22   

Artykuł poruszający,ale nie zapominajmy że dla wielu osób dokonanie zabiegu aborcji we wczesnych okresach ciąży jest w porządku a poronienia wywołuje taka falę współczucia.Bo rozumiem że współczuje się matkom a nie zmarłym dzieciom?
 
 
alcia 
:-)


Pomogła: 184 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 7184
Skąd: Ośw.
Wysłany: 2009-10-21, 10:29   

czarna96 napisał/a:
ale nie zapominajmy że dla wielu osób dokonanie zabiegu aborcji we wczesnych okresach ciąży jest w porządku a poronienia wywołuje taka falę współczucia

a cóż w tym dziwnego? Dla mnie dziwne porównanie - kobiety która świadomie zabija swoje dziecko do kobiety, która upragnioną ciążę, wyczekiwanego maluszka traci.
_________________
<img src="hxxp://lbyf.lilypie.com/XlSMp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Kids Birthday tickers" /><img src="hxxp://dhbf.daisypath.com/KfUBp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Daisypath Happy Birthday tickers" />

fb Pathi: hxxps://www.facebook.com/pages/Pathi-noside%C5%82ka-azjatyckie-Mei-Tai/143627059026080?ref=hl
 
 
 
Malati 

Pomogła: 71 razy
Dołączyła: 10 Cze 2007
Posty: 3924
Wysłany: 2009-10-21, 10:37   

Właśnie chodzi mi o to że współczucie dotyczy tylko kobiet nikt nie myśli o dzieciach. Ale oki to nie na temat.
 
 
alcia 
:-)


Pomogła: 184 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 7184
Skąd: Ośw.
Wysłany: 2009-10-21, 10:40   

Dla mnie straszne jest również to jak traktuje się kobiety z ciążą zagrożoną w szpitalu. Leżałam tam z Kają.. maleńką Kają w 9tc. Oczywiście dla lekarzy - spoko luzik.. taka ciąża to nie ciąża. A ja umierałam ze strachu.. tak bardzo chciałam tego dziecka. Nikt mnie o niczym nie informował. Dlaczego krwawię, co się dzieje, czy można jakoś temu zaradzić.. walili tylko we mnie relanium i problem z głowy. po paru dniach zapytałam lekarza w czasie obchodu, że może te moje krwawienia, to jeszcze jakaś pozostałość okresu? On wybuchnął śmiechem i powiedział: "dobrze, że przyszedłem dziś do pracy, przynajmniej się czegoś nowego dowiedziałem" i cały obchód w śmiech. A ja w płacz, of cors. Bo skoro to było tak oczywiste, dlaczego nikt mi nic wcześniej na ten temat nie powiedział? Za każdym razem, jak wcześniej próbowałam pytać o mój stan, była obraza majestatu i teksty typu: jak nie ma od nich zaufania, to mogę sobie wyjść.
Najgorzej było raz nocą - dostałam potwornego krwawienia.. szybko poleciałam do dyżurnej pielęgniarki i mówię co się dzieje - a ona mi na to, bym się położyła i spała, rano opowiem o tym lekarzowi.
Nie wiem na czym miało polegać leżenie w tym szpitalu z taką zagrożoną ciążą. Czym by się miało różnić od krwawienia w domu, skoro nikt nie reagował, nikt nic nie mówił, nikt nie podawał mi żadnych leków.. (poza relanium, które dziecku szkodzi) :(

Dlatego dwa tygodnie później, już w domu.. kiedy wieczorem (w 12 tc) odeszły mi całe wody płodowe i mnóstwo krwi - już nie pojechałam do szpitala. leżałam przerażona w łóżku i czekałam na poranek, kiedy będę mogła pojechać do mojej gin. I tylko ona mi pomogła (do dziś uważam, że zawdzięczam jej życie Kai).
_________________
<img src="hxxp://lbyf.lilypie.com/XlSMp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Kids Birthday tickers" /><img src="hxxp://dhbf.daisypath.com/KfUBp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Daisypath Happy Birthday tickers" />

fb Pathi: hxxps://www.facebook.com/pages/Pathi-noside%C5%82ka-azjatyckie-Mei-Tai/143627059026080?ref=hl
 
 
 
sylv 
niedowiarek


Pomogła: 40 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3138
Skąd: Sz-n
Wysłany: 2009-10-21, 10:47   

euridice napisał/a:
A lekarze zdecydowanie powinni przechodzić szkolenia psychologiczne, taki brak taktu i zwykłego ludzkiego współczucia jest skandaliczny.

moja przyjaciółka poroniła niedawno. byłam w sumie blisko niej przez cały czas od momentu wyniku testu do kilku tygodni po stracie ciąży. widziałam, jak bolą ją komentarze "nie przejmuj się, będziesz jeszcze miała dzieci”, „jesteś jeszcze młoda. dla mnie ważna jest w tym artykule wskazówka, jak się zachowywać w obliczu takiej straty dla kogoś z naszego otoczenia.

alcia napisał/a:
"dobrze, że przyszedłem dziś do pracy, przynajmniej się czegoś nowego dowiedziałem" i cały obchód w śmiech.

co za sk..syn :evil:
_________________
hxxp://www.thebump.com/?utm_source=ticker&utm_medium=UBB&utm_campaign=tickers]

moje aukcje
hxxp://allegro.pl/Shop.php/Show?id=19996001
 
 
 
YolaW 


Pomogła: 39 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 5462
Skąd: Południe :)
Wysłany: 2009-10-21, 22:57   

alcia, nie wiedziałam, że miałaś takie problemy - przykro mi, że musiałaś przez to przechodzić...
_________________
hxxp://www.slub-wesele.pl]
hxxp://slub-wesele.pl/]
hxxps://achtedzieciaki.pl/artykul/17]
 
 
karmelowa_mumi 

Pomogła: 41 razy
Dołączyła: 12 Sie 2009
Posty: 2305
Skąd: Poznań
Wysłany: 2009-10-22, 07:56   

alcia, ożesz, co za ch...je! niestety to też są ludzie... i niestety ta rzeczywistość, którą opisałaś nie odbiega bardzo daleko od rzeczywistości w innych szpitalach.
Mnie męczyło to (jak leżałam w szpitalu z wielkim brzuchem), że w jednym pokoju leżałam ja, kobieta po 40-tce, której wycinano macicę i młode dziewczyny tuż po poronieniach, łyżeczkowaniach, które nie miały gdzie się schować ze swoim bólem i placzem i musiały patrzeć na czyjś brzuch. No ale przy tym, co opisałaś, to to już naprawdę "ludzkie" warunki. Bosz...
_________________
hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://wegedzieciak.pl]

ALL YOU NEED IS LOVE.... AND CHOCOLATE
 
 
sylv 
niedowiarek


Pomogła: 40 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3138
Skąd: Sz-n
Wysłany: 2009-10-22, 13:14   

mój mąż wczoraj zauważył ciekawą rzecz: o godność nienarodzonych walczy się tylko kiedy mowa o aborcji. to, jak traktuje się rodziców i dzieci po poronieniu mało interesuje księży i prawicowych polityków, którzy zawsze w sprawie aborcji mają do powiedzenia najwięcej..
_________________
hxxp://www.thebump.com/?utm_source=ticker&utm_medium=UBB&utm_campaign=tickers]

moje aukcje
hxxp://allegro.pl/Shop.php/Show?id=19996001
 
 
 
majaja 
wybuchowa wredota


Pomogła: 52 razy
Dołączyła: 12 Cze 2007
Posty: 3450
Skąd: warszawskie Bielany
Wysłany: 2009-10-28, 07:26   

Bo nie chodzi o żadne dzieci tylko o władzę, nie ma to jak dyktować innym jak mają żyć i według czyjego sumienia. Ja akurat po poronieniu byłam traktowana delikatnie, dużo gorzej podczas i po porodzie, wtedy poczułam co to znaczy być tylko kawałkiem mięsa. Generalnie w polskich szpitalach tak traktuje się pacjentów, szczególnie kobiety.
 
 
neina 


Pomogła: 44 razy
Dołączyła: 23 Paź 2007
Posty: 2342
Skąd: Teddington
Wysłany: 2009-10-31, 14:16   

Pobeczalam sie :cry:
alcia, wiec Kaja to podwojny cud! Nie wiedzialam, ze dziecko moze przezyc, jesli wody odejda przedwczesnie.
_________________
<img src="hxxp://www.alterna-tickers.com/tickers/829543.png" border=0>
 
 
koko 


Pomogła: 40 razy
Dołączyła: 08 Maj 2009
Posty: 6187
Wysłany: 2009-12-03, 09:31   

sylv napisał/a:
mój mąż wczoraj zauważył ciekawą rzecz: o godność nienarodzonych walczy się tylko kiedy mowa o aborcji. to, jak traktuje się rodziców i dzieci po poronieniu mało interesuje księży i prawicowych polityków, którzy zawsze w sprawie aborcji mają do powiedzenia najwięcej..

Sylv, po przeczytaniu miałam właśnie podobne spostrzeżenia do Twojego męża. Kościół mówi, że życie jest święte od początku, że nie ma "płodu", ale od początku jest to człowiek. Nie wiem, skąd odmowy pochówku tych dzieci?
Moja mama również poroniła, jednak nie spotkała się na szczęście z żadną z sytuacji, które tu opisano. Na sali leżała z dwiema kobietami, które również straciły dzieci. Mama jest osobą wierzącą, ale nie katoliczką. Pamięta jednak, że wiele dała jej wizyta księdza w szpitalu i to, że - tak jak również napisano w tym artykule - mówił wprost, nie udawał, że nic się nie stało.
Mama była jednak w szpitalu, który ma status "przyjazny dziecku" - jak widać także temu, które umarło. Życzę wszystkim kobietom, które spotka ta trauma, żeby personel szpitala i otoczenie nie dokładało jeszcze dodatkowych zmartwień.
 
 
 
gemi 
Matka Polka ;)


Pomogła: 40 razy
Dołączyła: 30 Wrz 2008
Posty: 2460
Wysłany: 2009-12-16, 17:10   

rozwalona jestem całkiem po tym artykule... :-( :-( :-(
Od dawna wiedziałam, że wsparcie psychiczne w służbie zdrowia jest nieczęsto spotykane. Ale żeby personel posunął się tak daleko w szyderstwach.. :-x

alcia - bardzo Ci współczuję tego co przeszłaś w ciąży z Kają. I tych smutnych wspomnień..
_________________
"Nowego kłamstwa słucha się chętniej aniżeli starej prawdy" (A.Czechow)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,46 sekundy. Zapytań do SQL: 13