wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
O rodzicach
Autor Wiadomość
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-07-23, 12:13   

Lily napisał/a:
Nikt mnie nie szantażuje, ja wiem, że tylko ja się nimi mogę zająć. A przecież nie zostawię ich na pastwę losu. Niestety moja mama rozchorowała się po urodzeniu mnie i ja w ogóle nie znałam jej zdrowej, nigdy ze mną nie chodziła do lekarza, , na spacery, nie oswoiła mnie ze światem i teraz jestem kaleką z osobowością unikającą, chorowałam na depresję i w ogóle jak to mówił pan Śrubka - kiła mogiła :]


no tak. ale możesz to rozwiązać mniej boleśnie niż planujesz, tzn. bez konieczności porzucania swojego towarzysza życiowego, bez porzucania dotychczasowego stylu życia. Możesz spróbować znaleźć stałą opiekę w miejscu, w którym mieszkają, a sama - dojeżdzać. Albo - zaproponować, aby sprzedali swoje gospodarstwo, i wynajęli / kupili coś blisko ciebie.

To tylko takie luźne propozycje, zdaję sobie sprawę, że być może są całkowicie nietrafione, bo pewnie wielu rzeczy nie wiem.

[ Dodano: 2007-07-23, 12:16 ]
Lily napisał/a:
Nawet dorosły człowiek po śmierci rodziców czuje się osierocony...


ja się czułam osierocona od zawsze. Fizyczna śmierc państwa N. niczego dla mnie nie zmieni.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2007-07-23, 12:18   

Capricorn, to jest 250 km, 7 godzin w drodze. Żadne dojeżdżanie nie wchodzi w grę. Sprzedanie mieszkania też nie, bo nie jest własnościowe. Poza tym oni są małżeństwem tylko na papierze, więc jakieś koalicje między nimi też nie przejdą, a ja ich na siłę zbliżać nie będę. No cóż, jak będzie to nie wiem, los pisze różne scenariusze.
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-07-23, 12:22   

Lily, w takim razie nalegam, abyś, w oczekiwaniu na to, co przyniesie los, wyłączyła w sobie wszystkie te negatywne wizje. Może za jakiś czas pojawią się rozwiązania, których teraz nikt nie bierze pod uwagę? Nie zadręczaj się.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2007-07-23, 12:24   

Chętnie bym się nie zadręczała, tylko czasem mnie to nachodzi, zwłaszcza nocą. Chyba skutki obserwacji wzorca umierania i chorowania w mojej rodzinie... koszmar.
 
 
hans 
jestem słowianinem


Pomógł: 13 razy
Dołączył: 05 Cze 2007
Posty: 1018
Skąd: śmiesznogród
Wysłany: 2007-07-23, 12:37   

Lily napisał/a:
Nawet dorosły człowiek po śmierci rodziców czuje się osierocony...

:shock: a na czym opierasz tę tezę? moi rodzice nie żyją...a ja jakoś nie czuję się sierotą (może jestem wyjątkiem od tej reguły)...myślę że trafniejszym sformułowaniem byłoby "Nawet dorosły człowiek nie obdarzający nikogo miłością i ufnością czuje się osierocony"
_________________


hxxp://www.suwaczek.pl/]
 
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-07-23, 12:40   

hans napisał/a:
Lily napisał/a:
Nawet dorosły człowiek po śmierci rodziców czuje się osierocony...

:shock: a na czym opierasz tę tezę? moi rodzice nie żyją...a ja jakoś nie czuję się sierotą (może jestem wyjątkiem od tej reguły)...myślę że trafniejszym sformułowaniem byłoby "Nawet dorosły człowiek nie obdarzający nikogo miłością i ufnością czuje się osierocony"


hans, ta twoja teza też troszeczkę nie halo...

[ Dodano: 2007-07-23, 12:45 ]
Bo chyba jest tak, ze wiele osób (dorosłych, czy nie) uczy się, ze jedynym sposobem na przetrwanie jest życie samotne, i bez emocji. Typu: "nikogo nie kocham, nikogo nie potrzebuję, za swoje sukcesy i klęski jestem odpowiedzialny tylko ja, sam" - ale wtedy pojawia się taka dziwna tęsknota.

Może by zmienić tę tezę na: "dorosły człowiek, nie obdarzany w dzieciństwie miłością i wsparciem, często ma problemy emocjonalne"? ;-) a palenie tytoniu powoduje raka i choroby serca. :D
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
hans 
jestem słowianinem


Pomógł: 13 razy
Dołączył: 05 Cze 2007
Posty: 1018
Skąd: śmiesznogród
Wysłany: 2007-07-23, 12:46   

a czemu?
_________________


hxxp://www.suwaczek.pl/]
 
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-07-23, 12:47   

wkleiło sie powyżej ;-)
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2007-07-23, 13:08   

Tezę opieram na przykładzie znajomych, którzy stracili rodziców. mam dwoje, którzy nie mają już żadnego z nich...
No i mamy też, choć ma już prawie 60 lat.
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-07-23, 13:20   

pewnie trzeba by zacząć od zdefiniowania pojęcia "osierocony".

Człowiek, istota z natury emocjonalna, ma poczucie straty po śmierci kogoś bliskiego. A to chyba nie to samo, co poczucie osierocenia. To drugie kojarzy mi się z bezradnością.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
hans 
jestem słowianinem


Pomógł: 13 razy
Dołączył: 05 Cze 2007
Posty: 1018
Skąd: śmiesznogród
Wysłany: 2007-07-23, 13:24   

Lily napisał/a:
Tezę opieram na przykładzie znajomych, którzy stracili rodziców. mam dwoje, którzy nie mają już żadnego z nich...
No i mamy też, choć ma już prawie 60 lat.

więc to zaledwie kilka osób jest które tak czują...nie zrozum mnie źle nie twierdzę że tak nie jest...a nawet z pewnością jest właśnie tak, i dla tych którzy w tym tkwią jest to najrealniejsza rzecz pod słońcem...ale nie dotyczy to wszystkich, są tacy którzy odbierają to inaczej…i nie bardzo im się chce siedzieć w jednym worku z tamtymi…

[ Dodano: 2007-07-23, 13:26 ]
Capricorn napisał/a:
ma poczucie straty po śmierci kogoś bliskiego

poczucie straty zwiazane jest nierozerwalnie z koncepcją własnośći ;-)
_________________


hxxp://www.suwaczek.pl/]
 
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2007-07-23, 13:28   

Wiadomo, że nie wszyscy czują tak samo - ale takie wrażenia do mnie docierają od różnych ludzi. Chciałabym być tą szczęściarą, która tak nie będzie czuła, ale znam siebie i wiem, że będzie inaczej.
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
hans 
jestem słowianinem


Pomógł: 13 razy
Dołączył: 05 Cze 2007
Posty: 1018
Skąd: śmiesznogród
Wysłany: 2007-07-23, 13:36   

Lily napisał/a:
ale znam siebie i wiem, że będzie inaczej.

fajnie masz...ja siebie dopiero odkrywam ;-)
a tak zupełnie serio...możesz wybrać inaczej, nie jesteśmy skazani na bierne odtwarzanie wzorca który nam wytatuowano na mózgu...możemy go modyfikować, zmieniać, czy wreszcie odrzucić jeśli uważamy że już nam nie służy...
_________________


hxxp://www.suwaczek.pl/]
 
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-07-23, 14:06   

Pierwsza rzecz w toksycznych relacjach, to jest uświadomienie sobie, że tkwimy w chorym układzie, i w którym punkcie on jest chory.

Druga rzecz - złamać schemat toksycznych zachowań, przerwać krag.

Konfrontacja, szczególne bezpośrednia, nie zawsze jest dobrym pomysłem, nie zawsze ma kojący wpływ. Moja koleżanka kiedyś wygarnęła matce, że ta przez 30 lat NIGDY jej nie pochwaliła. A matka na to: "bo nie było za co" :shock:
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
hans 
jestem słowianinem


Pomógł: 13 razy
Dołączył: 05 Cze 2007
Posty: 1018
Skąd: śmiesznogród
Wysłany: 2007-07-23, 14:25   

Capricorn napisał/a:
Moja koleżanka kiedyś wygarnęła matce, że ta przez 30 lat NIGDY jej nie pochwaliła. A matka na to: "bo nie było za co" :shock:

Może nie widziała jej pierwszych kroczków, dziecięcych rysunków, jej postępów w szkole...tylko gdzie ona wtedy była?...nie wiem...wiem jedno, zmarnowała swa szansę na bycie wspaniałą matką...szkoda mi tej kobiety, a raczej obu tych kobiet...
_________________


hxxp://www.suwaczek.pl/]
 
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-07-23, 14:37   

hans napisał/a:
Capricorn napisał/a:
Moja koleżanka kiedyś wygarnęła matce, że ta przez 30 lat NIGDY jej nie pochwaliła. A matka na to: "bo nie było za co" :shock:

Może nie widziała jej pierwszych kroczków, dziecięcych rysunków, jej postępów w szkole...tylko gdzie ona wtedy była?...nie wiem...wiem jedno, zmarnowała swa szansę na bycie wspaniałą matką...szkoda mi tej kobiety, a raczej obu tych kobiet...


Wiele osób zmarnowało swoje szanse. Część na pewno dlatego, że i ich rodzice byli nie w porządku, przekazali problem następnemu pokoleniu. A część pewnie dlatego, że tak naprawdę nigdy nie powinni być rodzicami .

[ Dodano: 2007-07-23, 14:49 ]
neo, bardzo współczuję.

U nas bicia nie było - w sumie wtedy myślałam, że gdyby stłukli kogoś z nas, i gdybyśmy poszli tak do szkoły, to może wreszcie ktoś by się nami zainteresował.

Wiele dzieci próbuje zwrócic na siebie uwagę rodziców ładując się w problemy - alkohol, narkotyki, wagary. Ja byłam dzieckiem, o którym sporo sfrustrowanych rodziców pewnie śniło po nocach - zawsze najlepsza w szkole, dwie klasy w jednym roku, 5,66 średnia z matury. Samouk. W domu wiecznie na szmacie, albo zajmowałam się młodszym rodzeństwem. nie chodziłam na imprezy, nie paliłam, nie pilam, nie ćpałam. Ale, oczywiście, wszystko było nie tak, jak oni chcieli - po pierwsze, jako osoby z niskim wyksztalceniem, bali się najwyraźniej, że będę mądrzejsza od nich, no a po drugie, uważali, że edukacja dziewcząt mija się z celem - zawodówka, i do garów i pieluch.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
DagaM 

Pomogła: 63 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3025
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-07-23, 16:19   

Neo, wyobrażam sobie jak to wygladalo. Bardzo smutne.
Ja tez bylam bita, az pewnego dnia, majac 17 lat moj ojciec znowu chcial mnie zlac za cos (jakis drobiazg typu źle spojrzalam) i wtedy ja go stluklam na kwaśne jablko. To bylo straszne. Rozdzielala nas mama z sasiadka, ktora byla u nas, a moj brat byl w szoku.
Przez te wszystkie lata uzbieralo mi sie tyle tlumionej zlosci i agresji, ze moglabym teraz pracowac jako platny zabojca :evil: choc na codzien jestem bardzo ciepla i serdeczna.
Z reszty tych zlych emocji musialam sie wyleczyc...

Neo, a jak Ty sobie teraz radzisz w swoim życiu, jak z relacjami wobec innych, masz wsparcie? Takie przeżycia o jakich piszesz nie zapomina sie, potrafia bardzo ciazyc. Ja np. myslalam, że udalo mi sie odciać od tych wspomnień, a nie wiedzieć czemu, w trakcie ciąży wszystko do mnie wróciło, co kilka nocy koszmary...ech szkoda gadać.

[ Dodano: 2007-07-23, 16:22 ]
Capricorn napisał/a:
a po drugie, uważali, że edukacja dziewcząt mija się z celem - zawodówka, i do garów i pieluch.
o tak, to bylo zdanie mojego ojca. Byl bardzo zaskoczony, gdy poszlam na studia.
Osobiście uwazam, że ważniejsza od edukacji jest dojrzalość emocjonalna. W tej chwili potrafie przejsc nad wieloma sprawami do porzadku dziennego, ale to byly lata rozmów i analiz psychologicznych.
_________________
<img src="hxxp://lb4f.lilypie.com/LTYcp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Fourth Birthday tickers" />

----------------------
www.naturei.pl
 
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-07-23, 16:37   

Daga, to Ty jesteś Wojpwniczy Żółw Ninja normalnie :D Toś dała czadu, i też jego własną bronią :D

Ja bym swoich raczej nie pobiła (chociaż raz matkę popchnęłam mocno, nie spodziewała się tego, to i poleciała) - ale to głównie ze względu na to, że nie byłabym w stanie ich dotknąć. Zresztą - nikogo z rodziny, i nie z rodziny też. Wyjątek, wiadomo, mąż, dzieci, lekarz. Umiem juz podawać rękę osobom obcym bez stresu. Ale nic więcej. Nie jestem w stanie dotknąć moich braci, z którymi mam przeciez kontakt w miarę normalny. Oni też nie są w stanie dotknąć ojca, matki, mnie, czy drugiej siostry. Mówię tutaj nie o jakichś bardzo intymnych gestach, tylko o podaniu dłoni czy poklepaniu po plecach. Takie jesteśmy wraki. A gdyby ktoś mi kazał podac rękę moim rodzicom, to pewnie bym im się na buty zwymiotowała. Mówię zupełnie serio.

[ Dodano: 2007-07-23, 16:41 ]
DagaM napisał/a:

Osobiście uwazam, że ważniejsza od edukacji jest dojrzalość emocjonalna.


To prawda. Ale bez wykształcenia trudniej jest znaleźć satysfakcjonującą pracę i być niezależną. Kobieta pracująca, z własnymi pieniędzmi, nie mieściła się w wyobraźni mojego ojca.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2007-07-23, 16:52   

Mnie nikt nie bił (choć były groźby, więc zawsze siedziałam jak mysz pod miotłą), ale dotykać się i tak nie dam.
Moja mama zawsze mówi, w odpowiedzi na nasze z siostrą żale, że ona nie czuje się winna. No cóż, ona ma lekkie sumienie, a ja ciężko na sercu.
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
hans 
jestem słowianinem


Pomógł: 13 razy
Dołączył: 05 Cze 2007
Posty: 1018
Skąd: śmiesznogród
Wysłany: 2007-07-23, 17:21   

Paskudne to wszystko ale...może wiedza o tym pomoże przerwać to błędne koło…
I jest jeszcze druga strona medalu tzw nadopiekuńczość...i to równie nieciekawe zjawisko jest :-(
_________________


hxxp://www.suwaczek.pl/]
 
 
 
Marcela

Pomógł: 38 razy
Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 1417
Wysłany: 2007-07-23, 17:37   

O, wiem coś o nadopiekuńczości rodzica...... Moja mama mieszka 100 km ode mnie a czasem potrafi do mnie zadzwonić, żeby mi powiedzieć, że muszę się ciepło ubrać bo zima :lol: Muszę się jakoś wewnętrznie skupić w sobie, żeby mojej córki tak nie niańczyć i nie łazić bez przerwy za nią i sprawdzać czy ze wszystkim sobie poradzi. Nie jest to proste. Już się złapałam na tym, że martwię się trochę na zapas.
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-07-23, 18:27   

U mnie drugą stroną medalu jest zbytnia pobłażliwość. Mi nie było nic wolno - na zasadzie "bo nie", i bez przerwy mialam obowiązki, które mnie przerastały. W związku z czym najstarszemu synowi naprawde dużo odpuszczałam. Tzn. prosiłam np. o posprzątanie swoich rzeczy, czy zabawek, ale w końcu i tak sprzątałam ja. Co najwyżej konfiskowałam zabawki w ramach kary. Ale do dzisiaj mam taki problem, ze mój dziewięciolatek często ignoruje moje polecenia, i co więcej, do tego samego namawia młodsze rodzeństwo.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-07-23, 20:38   

neo, a Ty jesteś jedynaczką?
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-07-23, 20:43   

Ja czasem podawałam swój wiek liczony od chwili, gdy wyprowadziłam się i zaczęłam żyć względnie normalnie. Odejmowałam sobie pierwsze 18 lat życia, bo to nie było życie.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2007-07-23, 20:51   

Nie jestem w stanie na razie kontynuować tego tematu...
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,94 sekundy. Zapytań do SQL: 13