wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
O rodzicach
Autor Wiadomość
Humbak 


Pomogła: 80 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3936
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2007-07-15, 20:19   O rodzicach

Capricorn napisał/a:
Mój cudny ojciec miał postawę typu: "nie chce jeść tego, co my - to nie musi jeść nic" - pamiętam całe tygodnie na chlebie z pomidorem i cebulą.

I jaki był efekt? ;-)
A tak pytam tylko dlatego, że na poprzednim kropkowcu rozmawiałam z wegedzieciakami o tym, że tak powinnam robić wobec natalii, która je mięso bo chce. ;-) Więc ta postawa nie dotyczy tylko jedzących mięso :-P
_________________
<img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/q/qbfxwgk3a.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers"><img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/z/zv7rbqnhj.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers"><img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/3/3hcbwsnal.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers">
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-07-15, 22:32   

Humbak napisał/a:
Capricorn napisał/a:
Mój cudny ojciec miał postawę typu: "nie chce jeść tego, co my - to nie musi jeść nic" - pamiętam całe tygodnie na chlebie z pomidorem i cebulą.

I jaki był efekt? ;-)
A tak pytam tylko dlatego, że na poprzednim kropkowcu rozmawiałam z wegedzieciakami o tym, że tak powinnam robić wobec natalii, która je mięso bo chce. ;-) Więc ta postawa nie dotyczy tylko jedzących mięso :-P


Efekt był taki, że - jak napisałam - z powodu niedożywienia załapałam się na potezną niedokrwistość w okresie dorastania.

Jeżeli chodzi o skutki psychiczne - to jeszcze przed tą deklaracją ze strony mojego protoplasty wiedzialam, że nie zostanę z nimi ani chwili dłużej, niż jest to niezbędne (tj. do 18 urodzin, kiedy to mogłam odejść stamtąd bez konsekwencji prawnych). Tak tez się stało, nie utrzymujemy ze soba kontaktów, nawet kurtuazyjnych, mój wegetarianizm nie był głownym powodem takiego stanu rzeczy.


Humbaku, moje dzieci też jedzą mięso, bo je ich tata - a ja nie chciałam im fundować moich jazd z dzieciństwa w negatywie. Czyli - skoro ja musiałam jeść, to im nie wolno. I wiesz co? Kacper od dłuższego czasu sam rezygnuje z mięsa.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
kasienka 


Pomogła: 123 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 8362
Skąd: Poznań
Wysłany: 2007-07-15, 22:52   

Capricorn napisał/a:
Jeżeli chodzi o skutki psychiczne - to jeszcze przed tą deklaracją ze strony mojego protoplasty wiedzialam, że nie zostanę z nimi ani chwili dłużej, niż jest to niezbędne (tj. do 18 urodzin, kiedy to mogłam odejść stamtąd bez konsekwencji prawnych).

witam w klubie, choć akurat moi sie wegetarianizmu nie czepiali ;) Efekt był taki, że wyprowadziłam się kilka miesięcy przed 18 urodzinami, bo...byłam w ciąży :-P

Chociaż ja kontakty utrzymuję, ale łatwe to one nie są... :roll:
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-07-15, 22:55   

kasienka napisał/a:
Capricorn napisał/a:
Jeżeli chodzi o skutki psychiczne - to jeszcze przed tą deklaracją ze strony mojego protoplasty wiedzialam, że nie zostanę z nimi ani chwili dłużej, niż jest to niezbędne (tj. do 18 urodzin, kiedy to mogłam odejść stamtąd bez konsekwencji prawnych).

witam w klubie, choć akurat moi sie wegetarianizmu nie czepiali ;) Efekt był taki, że wyprowadziłam się kilka miesięcy przed 18 urodzinami, bo...byłam w ciąży :-P

Chociaż ja kontakty utrzymuję, ale łatwe to one nie są... :roll:


Ja jeszcze kilka razy dałam szansę, zupełnie niepotrzebnie, bo nic to w nich nie zmieniło, i tylko znów zaczęli sobie pozwalać na nieczyste zagrania. Zastosowałam moją ukochaną metodę - palenie mostów. I dobrze mi z tym, problem z głowy.

Pozwolę sobie w tym miejscu zacytować mojego czteroletniego syna - DOROSLY CZLOWIEK NIE POTRZEBUJE RODZICOW. ;-)
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2007-07-16, 10:10   

Nie potrzebuje, ale oni są i raczej nie da się o tym zapomnieć... i nawet uważam, że się nie powinno. Zresztą - nosimy ich w swoich umysłach, sercach - nawet jeśli są to myśli i uczucia pełne bólu. Ja na rodziców już dawno nie liczę...
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-07-16, 10:28   

Lily napisał/a:
Nie potrzebuje, ale oni są i raczej nie da się o tym zapomnieć... i nawet uważam, że się nie powinno. Zresztą - nosimy ich w swoich umysłach, sercach - nawet jeśli są to myśli i uczucia pełne bólu. Ja na rodziców już dawno nie liczę...


tyle, że roztrząsanie "myśli i uczuc pełnych bólu" do niczego nie prowadzi. A tak - dziękuję, do widzenia, nie znam tej pani, nie znam tego pana, skupiam się na WAZNYCH sprawach, na MOJEJ rodzinie.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
Humbak 


Pomogła: 80 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3936
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2007-07-16, 10:30   

Capricorn napisał/a:
I wiesz co? Kacper od dłuższego czasu sam rezygnuje

to najbardziej pocieszająca rzecz jaką ostatnio usłyszałam :-D
ostatnio bylismy z nią w sklepie i zwykle pytam wtedy czy chce na obiad rybę - popatrzała na leżące ciała i powiedziała, że jeśli ma ją zjeść to niech je kupuję beze mnie bo ona tego nie kupi. Zapytałam, czy jak wybiorę w takim razie teraz to zje na obiad - stwierdziła że nie i trzeba iść dalej bo zakupy czekają :-D :-D
_________________
<img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/q/qbfxwgk3a.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers"><img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/z/zv7rbqnhj.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers"><img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/3/3hcbwsnal.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers">
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-07-16, 11:22   

Humbak napisał/a:
Capricorn napisał/a:
I wiesz co? Kacper od dłuższego czasu sam rezygnuje

to najbardziej pocieszająca rzecz jaką ostatnio usłyszałam :-D


a ile lat ma Twoja córka? Kacper zaczął się samonawracać gdzieś koło szóstego roku życia.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
Humbak 


Pomogła: 80 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3936
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2007-07-16, 12:47   

Capricorn napisał/a:
ile lat ma Twoja córka?

niedługo 6 :mryellow: i narazie oscyluje - ma lepsze i gorsze dni ;-)
_________________
<img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/q/qbfxwgk3a.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers"><img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/z/zv7rbqnhj.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers"><img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/3/3hcbwsnal.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers">
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-07-16, 13:48   

Humbak napisał/a:
Capricorn napisał/a:
ile lat ma Twoja córka?

niedługo 6 :mryellow: i narazie oscyluje - ma lepsze i gorsze dni ;-)


sorry, przez ten upał nie zauważyłam suwaczka :D Albo - przez masło... ;-)
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-07-22, 20:33   

neoaferatu napisał/a:
Capricorn, a czy twoi rodzice próbowali cię odzyskać? Czy tylko próbowali cię np. podporządkować i wykorzystywać znowu? Pytam bo ja tez mam podobnych rodziców.


Nie było mowy ożadnych próbach odzyskiwania, bo nie było też poczucia straty. Moi rodzice mieli dzieci z powodów utylitarnych, jeśli pojawiały się jakieś emocje, to miały charakter wybitnie negatywny i wyniszczający.

Sytuację "nieco" komplikuje fakt, że uważają się za dziadków moich dzieci - od czasu do czasu zmuszona jestem wyprowadzić ich z błędu.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2007-07-22, 21:09   

Niestety, są też rodzice tego typu, że jeśli ich dziecko próbuje się zabić to się śmiertelnie obrażają i każą się przepraszać... jak to jest, że ludziom na własnych dzieciach nie zależy nawet w skrajnych sytuacjach? Nie wyobrażam sobie tego...
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-07-22, 21:31   

Ja się spod wpływu ich toksycznego jadu wyzwoliłam dość dawno. Ale niczego nie zapomniałam. Wiele rzeczy wraca. Zwłaszcza, że na moją strategię pt "zero kontaktu" oni mają reakcję "zrobimy wszystko, zeby wyprowadzić ją z równowagi".

Przeraza to, jak łatwo doprowadzić do dewiacji w sytuacji, gdy jedna ze stron (rodzic) ma całkowitą i bezwzględną przewagę nad drugą (dziecko). I jak trudno zbudować relacją pozytywną.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2007-07-22, 21:57   

Czasem na pozytywną nie ma co liczyć, druga strona musiałaby mieć dużą determinację do pracy nad sobą. Oby choć zawieszenie broni osiągnąć... choć i to bywa trudne...
Ja od 10 lat praktycznie nie rozmawiam z ojcem i czasem chciałabym już nigdy z nim nie rozmawiać (nie była to moja inicjatywa...), z drugiej strony jest mi smutno, że tak się to wszystko ułożyło. Tyle że ja tu nie widzę możliwości "naprawienia" tego. Mogą być jakieś relacje, ale na pewno nie ciepłe i otwarte...
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-07-22, 22:04   

wg mnie opcja bez relacji jest czystsza, bez złudzeń. W każdym razie, ja się z taką opcją czuję bezpieczna. Byłoby mi szkoda życia na czekanie na to, że zrozumieją, że przejdzie im przez gardło, że żałują. Bo tak nie będzie.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
DagaM 

Pomogła: 63 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3025
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-07-23, 09:48   

Capricorn napisał/a:
wg mnie opcja bez relacji jest czystsza, bez złudzeń
Jestem tego samego zdania, zreszta, tak jest łatwiej. Ja mam w miarę dobre relacje z matką, ale widzę ze im jest starsza, tym bardziej apodyktyczna. Nie będę rozpisywać się o toksynach jakie ja (i mój brat) wyniosłam z domu rodzinego, ale cieszy mnie to, że nie tylko ja mialam nienormalnie (o tym, ze u mnie w domu jest "nie halo" dowiedzialam sie widzac jak jest w innych domach, natomiast do mnie do domu nikt nie mógł przychodzi, a gdy rodzice w końcu zgodzili się, aby odwiedzały mnie koleżanki, te po jednym razie, nie chcialy juz więcej przychodzic, bo się bały :-( ale to jest kropla w morzu innych gorszych sytuacji i zachowań)

Trzymajcie się dziewczyny, bo złe wspomnienia mogą prześladować latami, a brak wiary w siebie i zaszczepiony pesymizm, moga zrujnować życie. Teraz mam własne dziecko i chce dać jej wszystko co najlepsze, a najważniejsze - poczucie bezpieczeństwa, miłości i zaufania. Sporo pomógł mi mąż, który jest niezłym psychologiem.
_________________
<img src="hxxp://lb4f.lilypie.com/LTYcp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Fourth Birthday tickers" />

----------------------
www.naturei.pl
 
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-07-23, 09:57   

neo, bardzo mi przykro. I witaj w klubie.

Miałam dość podobnie - na wszystko trzeba było sobie: a. zasłużyć, b. zarobić. Już jako pięcio- czy sześcioletnia dziewczynka słyszałam często: "może już nawet zasłużyłas, ale jeszcze nie zarobiłaś" :shock: Ja przez nich w ogóle nie miałam dzieciństwa, zeby przetrwać, musiałam być od dorosła. Zimna, trzeźwo myśląca, pozbawiona emocji. I to ja, kilkuletnia, wykrzykiwałam im wielokrotnie, ze takie metody obróca się przeciwko im. Ale w ich mniemaniu dzieci były tak głupie, ze nie należało w ogóle słuchać co mówią - miały być posłuszne i pracować.

I powiem Wam, że gdy ostatnio moi pseudorodzice wpadli na pomysł, że chyba jednak sa dziadkami, i chcieli wznowić (w przypadku najstarszego syna) lub nawiazać (w przypadku młodszych dzieci) "relacje rodzinne", to z niekłamaną satysfakcją i namaszczeniem w głosie oświadczyłam, że "ani nie zasłuzyli, ani nie zarobili na to, żeby byc dziadkami dla moich dzieci". Szkoda, że min nie widziałam, bo przez telefon.

Strasznie się pilnuję w relacjach z moimi dziećmi, zeby ich żadnym jadem nie podtruwać. Nie jestem matką idealną. Popełniam błędy. Ale kiedy widze, że moje dzieci potrafią się śmiać, cieszyć, radośnie i beztrosko bawić, to wiem, że nie jest źle.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2007-07-23, 10:05   

Ja z mamą podobnie jak Daga mam w miarę dobre relacje, jednak to od niej nałapałam różnych nawyków, które mi cholernie utrudniają życie. Po pierwsze krytycyzm wobec siebie i innych, kiedy to wbrew własnym chęciom wyszukuje sobie wady w wyglądzie i we wszystkim, w czym się da. Drugie to poczucie winy, gdy się nic nie robi, no bo przecież COŚ zawsze powinnam robić. Wiem, że ona to przejęła od babci i przekazała mi.
Przykro mi to stwierdzić, ale nie lubię moich rodziców i myśl, że miałabym znów z nimi zamieszkać (a nie jest to niemożliwe) przeraża mnie i prześladuje odkąd wyprowadziłam się z domu. I czuję się przez to strasznie niewdzięczna i winna.
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
DagaM 

Pomogła: 63 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3025
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-07-23, 10:08   

Capricorn napisał/a:
to z niekłamaną satysfakcją i namaszczeniem w głosie oświadczyłam, że "ani nie zasłuzyli, ani nie zarobili na to, żeby byc dziadkami dla moich dzieci".

Gratuluję odwagi! Zawalczyłaś ich bronią. A jaka była odpowiedź z ich strony?
Capricorn napisał/a:
I to ja, kilkuletnia, wykrzykiwałam im wielokrotnie, ze takie metody obróca się przeciwko im.
Jakbym slyszala siebie. Ja wykrzykiwalam, ze tak jak oni mnie traktuja, tak ja ich potraktuję na ich starość i że aby bylo zupelnie bez emocji, wsadze ich do domu starców. Tymczasem sami wybudowali sobie piekny ogromny dom (naprawde cudny), w ktorym beda sami mieszkac, kiedy ja i moj brat nie mamy gdzie mieszkac. Oboje z bratem stwierdzilismy, że ten ich piekny dom, bedzie ich samotna twierdzą, w ktorej beda zjadac tynk z samotnosci - sami wybudowali sobie dom starcow.

[ Dodano: 2007-07-23, 11:10 ]
Lily napisał/a:
Drugie to poczucie winy, gdy się nic nie robi, no bo przecież COŚ zawsze powinnam robić. Wiem, że ona to przejęła od babci i przekazała mi.
u mnie to samo, ja nie potrafie wypoczywac.
Lily napisał/a:
I czuję się przez to strasznie niewdzięczna i winna.
daj spokoj, zamknij tamten etap swojego zycia.
_________________
<img src="hxxp://lb4f.lilypie.com/LTYcp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Fourth Birthday tickers" />

----------------------
www.naturei.pl
 
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-07-23, 10:22   

DagaM napisał/a:
Capricorn napisał/a:
to z niekłamaną satysfakcją i namaszczeniem w głosie oświadczyłam, że "ani nie zasłuzyli, ani nie zarobili na to, żeby byc dziadkami dla moich dzieci".

Gratuluję odwagi! Zawalczyłaś ich bronią. A jaka była odpowiedź z ich strony?


łatwa do przewidzenia. Ojciec, bo to z nim rozmawiałam, zaczął grać ofiarę, i usiłował wzbudzić we mnie poczucie winy. Rozwalił mnie pseudoapelem "tylko nie rób takich samych błędów, jak twoja matka". Ha. Posmarkałam się ze śmiechu. Bo on przecież błędów żadnych nie ma na sumieniu - nigdy nic nie zrobił, trzymał się kurczowo doopy swojej żony, tylko na tym mu zależało. Albo chlał.

Cytat:
Capricorn napisał/a:
I to ja, kilkuletnia, wykrzykiwałam im wielokrotnie, ze takie metody obróca się przeciwko im.
Jakbym slyszala siebie. Ja wykrzykiwalam, ze tak jak oni mnie traktuja, tak ja ich potraktuję na ich starość i że aby bylo zupelnie bez emocji, wsadze ich do domu starców. Tymczasem sami wybudowali sobie piekny ogromny dom (naprawde cudny), w ktorym beda sami mieszkac, kiedy ja i moj brat nie mamy gdzie mieszkac. Oboje z bratem stwierdzilismy, że ten ich piekny dom, bedzie ich samotna twierdzą, w ktorej beda zjadac tynk z samotnosci - sami wybudowali sobie dom starcow.


Moi mają czwórkę dzieci. A w ostatnią wigilię jechali w ostatniej chwili jakieś 350 km do matki mojego ojca, bo tutaj nikt nie chciał z nimi spędzić świąt...

Kiedyś myślałam, że naprawdę ulży mi, gdy umrą. Teraz w sumie nie mam nic przeciwko temu, żeby żyli jak najdłużej - i mieli duuuuuuuuużo czasu na myślenie.

[ Dodano: 2007-07-23, 11:28 ]
Lily, o to właśnie chodzi w toksycznych relacjach - wzbudzić poczucie winy.

Coraz bardziej zastanawiam się, czy nie założyć forum dla ofiar toksycznych relacji.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2007-07-23, 10:36   

"Czekaj czekaj, jeszcze będziesz płakać, ze sobie z mamą nie możesz porozmawiać". Moja mama była do końca ze swoją ,która w dużej mierze z własnej winy umierała na powikłania cukrzycy (nie trzymała diety, miała amputowaną nogę). Potem tkwiła przy innych ciężko chorych osobach. Ja tylko czekam, kiedy przyjdzie moja kolej na to samo, a że przyjdzie to nie wątpię. Tyle że ja mieszkam 250 km od rodziców, a nie mogąc ich wziąć do siebie, będę zmuszona porzucić swojego faceta i wyjechać TAM. Ciekawe jeszcze za co się tam na wsi utrzymam, bo moi rodzice są biedni (a przynajmniej mama jest). Kocham mamę, ale wzbudza też we mnie bardzo ambiwalentne uczucia i wielki smutek, i strach.
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-07-23, 10:59   

Lily napisał/a:
"Czekaj czekaj, jeszcze będziesz płakać, ze sobie z mamą nie możesz porozmawiać". Moja mama była do końca ze swoją ,która w dużej mierze z własnej winy umierała na powikłania cukrzycy (nie trzymała diety, miała amputowaną nogę). Potem tkwiła przy innych ciężko chorych osobach. Ja tylko czekam, kiedy przyjdzie moja kolej na to samo, a że przyjdzie to nie wątpię. Tyle że ja mieszkam 250 km od rodziców, a nie mogąc ich wziąć do siebie, będę zmuszona porzucić swojego faceta i wyjechać TAM. Ciekawe jeszcze za co się tam na wsi utrzymam, bo moi rodzice są biedni (a przynajmniej mama jest). Kocham mamę, ale wzbudza też we mnie bardzo ambiwalentne uczucia i wielki smutek, i strach.


Lily, nie myśl w ten sposób. Matka nie może wymagać od Ciebie ofiary.

Wielu rodzicom opłaca się byc niezaradnymi i zrzucać odpowiedzialność za swoje losy na swoje dzieci.

A propos ciężkich chorób, to moja matka uwielbiała nas szantażować swoją rychłą smiercią w przypadku nieposłuszeństwa naszego lub ojca. Np. twierdziła, że z powodu "nerwów", w które ją oczywiście, wredne bachory, wpędzaliśmy, nie może jeść. nie przełyka. I rzeczywiście, przy ans nic nie jadła. (ale przedpołudnie spędzała w domu sama ;-) ) Za to, żeby uwiarygodnić sówj ciężki śmiertelny stan, wywoływała u siebie odruchy wymiotne gdy tylko my chcieliśmy coś zjeść. Mnie to przestało ruszać po jakimś czasie. Kiedyś jej powiedziałam, że może byłaby uprzejma skupic się trochę bardziej, i zejść wreszcie. No, ale ja byłam najstarsza, mojemu młodszemu rodzeństwu robiło się masło w mózgu od tego.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2007-07-23, 11:04   

Nikt mnie nie szantażuje, ja wiem, że tylko ja się nimi mogę zająć. A przecież nie zostawię ich na pastwę losu. Niestety moja mama rozchorowała się po urodzeniu mnie i ja w ogóle nie znałam jej zdrowej, nigdy ze mną nie chodziła do lekarza, , na spacery, nie oswoiła mnie ze światem i teraz jestem kaleką z osobowością unikającą, chorowałam na depresję i w ogóle jak to mówił pan Śrubka - kiła mogiła :]
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
sylv 
niedowiarek


Pomogła: 40 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3138
Skąd: Sz-n
Wysłany: 2007-07-23, 11:07   

Capricorn napisał/a:
DOROSLY CZLOWIEK NIE POTRZEBUJE RODZICOW. ;-)


dorosly czlowiek nie potrzebuje TOKSYCZNYCH rodzicow. a nie rodzicow w ogole...

moje relacje z rodzicami to dluga i burzliwa historia.. ;) nie mieszkamy drugi rok razem i nasze relacje zdecydowanie sie poprawily. po prostu, to jest taki typ, ze w pewnych sprawach na dystans jest najlepiej.
Ale bardzo sie ciesze, ze ich mam.
 
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2007-07-23, 11:12   

Nawet dorosły człowiek po śmierci rodziców czuje się osierocony...
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,48 sekundy. Zapytań do SQL: 12