wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
O rodzicach
Autor Wiadomość
Humbak 


Pomogła: 80 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3936
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2007-07-24, 23:34   

Ups :oops: ;-) :->
_________________
<img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/q/qbfxwgk3a.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers"><img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/z/zv7rbqnhj.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers"><img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/3/3hcbwsnal.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers">
 
 
hans 
jestem słowianinem


Pomógł: 13 razy
Dołączył: 05 Cze 2007
Posty: 1018
Skąd: śmiesznogród
Wysłany: 2007-07-24, 23:55   

Humbak napisał/a:
Ups :oops: ;-) :->

No to pojechałas za całe 5 złotych :mryellow: :lol:
_________________


hxxp://www.suwaczek.pl/]
 
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-07-25, 00:25   

ale ciąża u Humbaków dłuzej chyba trwa ;-)
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
kasienka 


Pomogła: 123 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 8362
Skąd: Poznań
Wysłany: 2007-07-25, 00:26   

Capricorn napisał/a:
ale ciąża u Humbaków dłuzej chyba trwa

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
 
 
hans 
jestem słowianinem


Pomógł: 13 razy
Dołączył: 05 Cze 2007
Posty: 1018
Skąd: śmiesznogród
Wysłany: 2007-07-25, 00:29   

Capricorn napisał/a:
ale ciąża u Humbaków dłuzej chyba trwa ;-)

no tak...bo one to raczej duże są niż małe ;-)
_________________


hxxp://www.suwaczek.pl/]
 
 
 
Humbak 


Pomogła: 80 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3936
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2007-07-25, 11:20   

hans napisał/a:
bo one to raczej duże są niż małe

oj są, są... wszystkie ponad 4 kilo :mryellow:
_________________
<img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/q/qbfxwgk3a.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers"><img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/z/zv7rbqnhj.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers"><img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/3/3hcbwsnal.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers">
 
 
rosa 
born to be wild


Pomogła: 174 razy
Dołączyła: 05 Cze 2007
Posty: 7459
Skąd: Zielonka
Wysłany: 2007-08-02, 11:42   

taki był ciekawy wątek jak byłam na urlopie i się skiepścił niestety :-(

Capri neo ale jesteście silne dziewczyny, ja niestety nie umiałam się tak odciąć od swoich toksików, przypłaciłam to depresją, newica lękową, stresem swoich dzieci, jestem emocjonalnym wrakiem, terror psychiczny to świetna broń
dopiero od 3 m-cy jestem nieco bardziej asertywna, ale moja matka nie rezygnuje tak łatwo.
u nas najgorsze jest to, że ona chłopców próbowała tak samo katować psychicznie jak mnie, na szczęście oni mną nie są, ani ona nie jest ich matką.
niestety mieszkamy w jednym mieście i matka przeszła na emeryturę, więc ma dużo wolnego czasu.
długo by pisać, na maksa jestem popaprana
moje ulubione wspomnienie sprzed 30 lat: jak byłam niegrzeczna to mama brała walizkę i pakowała mnie do domu dziecka, ja naprawdę wierzyłam, że mnie odda

Lilly być może terapia pomaga, nie wiem. nie próbowałam i to był poważny błąd, bo nie umiałam sobie poradzić z 2 małych dzieci samemu będąc emocjonalnie niedojrzałym człowiekiem. dlatego warto wyprostować swoje życie zanim pojawią się dzieciaki, bo potem jest o wiele trudniej
_________________
hxxp://rosa-robi-to.blogspot.com/
And what would life be like without a few mistakes
 
 
 
Berserk fan


Pomogła: 90 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 6991
Wysłany: 2007-08-02, 11:45   

rosa napisał/a:
moje ulubione wspomnienie sprzed 30 lat: jak byłam niegrzeczna to mama brała walizkę i pakowała mnie do domu dziecka, ja naprawdę wierzyłam, że mnie odda
:shock: :-(
_________________
Jag 2004; Lefo 2008; Dobr 2012
 
 
bodi 
lucky lucky me :)


Pomogła: 91 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 4234
Skąd: UK
Wysłany: 2007-08-02, 22:53   

rosa, aż nie wiem co napisać :shock:
najgorsze jest że tak jak piszesz, jeśli nie włozymy wielkiej pracy w to by poukładac sobie relacje z samym sobą i ze swoją przeszłością, to ona lubi się powtarzać... I tak te popaprane wzorce zachowań przenoszą się z pokolenia na pokolenie :(
_________________

 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-08-02, 23:12   

rosa, witaj w klubie.

Fakt, ja się odcięłam, ale jestem czujna. Bo wiem, że w każdej chwili mogą z czymś wyskoczyć. Niestety, tak jak u ciebie, mieszkamy w tej samej miejscowości. A to oznacza np. spotkania z zaskoczenia, na ulicy. Ale i to już opanowałam. Ze dwa razy powiedziałam "dzień dobry", nie odpowiedzieli, więc i ja więcej nie mówiłam już. Zresztą, to i tak byłaby obłuda, ja im wcale nie życzę dobrego dnia. Perfect strangers.

Moim zdaniem przełomowe jest pozbycie się negatywnych emocji - co nie jest w żaden sposób równoznaczne z zapomnieniem czy wybaczeniem. ale trzeba znaleźć sposób, aby te emocje zeszły. Wypłakać się, w samotności lub komuś. Wykrzyczeć. Jechać rowerem do utraty tchu, albo walić w worek bokserski. W sobie najlepszy sposób ukoić ból tego małego, bezbronnego, skrzywdzonego człowieka, który nadal w nas mieszka. Pogodzić się z tym, że zostaliśmy pozbawieni najważniejszych atrybutów dzieciństwa: radości, beztroski, zaufania do rodziców. Wtedy można łatwiej skupić się na tym, jakie są konsekwencje wyrządzonych nam szkód. Na szczęście, przynajmniej z niektórymi da się coś zrobić. Ja np. kilka lat temu zaczęlam nieśmiało wierzyć, że i ja zasługuję na wakacje.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
rosa 
born to be wild


Pomogła: 174 razy
Dołączyła: 05 Cze 2007
Posty: 7459
Skąd: Zielonka
Wysłany: 2007-08-03, 14:13   

szkoda że ten klub taki mało wesoły ;-)

kiedy mnie nie ma w domu babcia dzwoni do szymka i gada różne bzdury, wypytuje się o wszystko co robił, gdzie był itp., (jest to rzecz, której ja nie znoszę, uważam że każdy ma prawo do odrobiny swojej prywatności. 12-latek też)
jak kiedyś podsłuchałam jego odpowiedzi to brzmiały dokładnie jak moje czyli: tak, nie, aha, nie wiem. więc babcia dużo z niego nie wyciągnie

ale najgorsze jest to, że mama mnie nie szanuje, nie szanuje moich decyzji, nie szanuje Piotrka ani dzieci
ale również potrafi być fajna, myślę, że ona sama nie może sobie dać ze sobą rady

ja to jakoś nie umiem pisać, zawsze byłam mocna w gębie :-)

Capri chyba Ci się w głowie poprzewracało, wakacje? no bez przesady ;-)
_________________
hxxp://rosa-robi-to.blogspot.com/
And what would life be like without a few mistakes
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-08-03, 14:28   

rosa napisał/a:


Capri chyba Ci się w głowie poprzewracało, wakacje? no bez przesady ;-)


Ano. W "moim" świecie trzeba było sobie na wszystko zarobić i zasłużyc jednocześnie, nic więc dziwnego, ze zazwyczaj się nie udawało.

Z tym brakiem szacunku to naprawdę jest popaprana sprawa. I ciężko z nią walczyć. Mam nadzieję, że nie jesteście od niej w żaden sposób zależni materialnie, bo to dodatkowo bardzo komplikuje sytuację.

Warto coś zrobić dla siebie, niezależnie od tego, ile czasu już straciliśmy, i jak głęboko tkwimy w bagnie.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-03, 19:49   

Cytat:
Z tym brakiem szacunku to naprawdę jest popaprana sprawa. I ciężko z nią walczyć.


by mówić o szacunku trzeba wpierw mieć szacunek... i to nie tylko wobec innych (w tym tych toksycznych) ale i nade wszystko do siebie samego. a to wypracowujemy niezależnie od okoliczności. a precyzyjniej, możemy wypracować, tylko czy to rzeczywiście czynimy??

jeśli mamy szacunek do innych wiele sie zmienia mimo, ze tak naprawdę tylko w nas, to jednak rzutuje to na wszystko :)
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-08-03, 20:32   

pao napisał/a:

by mówić o szacunku trzeba wpierw mieć szacunek... i to nie tylko wobec innych (w tym tych toksycznych) ale i nade wszystko do siebie samego. a to wypracowujemy niezależnie od okoliczności. a precyzyjniej, możemy wypracować, tylko czy to rzeczywiście czynimy??


czytam, i czytam... I jakoś nie wiem, osso chozi? Jakoś nie bardzo chwytam mesydż tej wypowiedzi. Wiem za to, że wielu toksycznych działa na zasadzie: "ja Cię upodlę, ale Ty masz obowiązek mnie szanować, bo jestem Twoim rodzicem". Dla wielu osób poza zakresem ich możliwości jest dojście do tego, że NIE MUSZĄ okazywać im szacunku.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-03, 20:48   

to co robią nasi rodzice to jedno, ale możemy albo na nich patrzeć i obwiniać (tak robi większość) albo wyjść z tego i znaleźć szacunek do nich i do siebie samego. początkowo zdaje sie nie być to łatwym, ale z czasem sie udaje a kiedy udaje to rodzice też ulegają zmianie (lub zrywają kontakty)

toksyczni rodzice nie okazują szacunku ale wymagają go, niestety ich dzieci czynią to samo...
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-08-03, 21:13   

pao napisał/a:
to co robią nasi rodzice to jedno, ale możemy albo na nich patrzeć i obwiniać (tak robi większość) albo wyjść z tego i znaleźć szacunek do nich i do siebie samego. początkowo zdaje sie nie być to łatwym, ale z czasem sie udaje a kiedy udaje to rodzice też ulegają zmianie (lub zrywają kontakty)

toksyczni rodzice nie okazują szacunku ale wymagają go, niestety ich dzieci czynią to samo...


Wiesz, pao, a ja nie myślę, że należy "znaleźć szacunek dla rodziców". Nikogo do tego bym nie namawiała. I nie jestem też zwolenniczką teorii, że "rodzice ulegną zmianie" - czekanie na to, czy pracowanie nad tym, może pochłonąć wiele lat i energii dużo potrzebnej dla siebie, partnera i dzieci. A statystycznie pewnie jest tak, że mniej niż 1% rodziców powie, że "bardzo im przykro", a reszta nazwie Cię kłamcą, oszustem, oskarży o zamach na zdrowie i zycie "starych, schorowanych rodziców, którzy swoje najlepsze lata poświęcili dla Ciebie, niewdzięczniku".

Pytanie też, co rozumiemy pod pojęciem szacunek. Ja nie mówię dzień dobry na ulicy, nie dzwonię spytać o zdrowie ani o nic innego, nie pamiętam o urodzinach, nie zapraszam na święta, nie odwiedzam. nie wybieram się też na ich pogrzeb, jesli umrą przede mną. I to rozumiem pod pojęciem "brak szacunku". Ale tez nie robię niczego na ich niekorzyść. Nie oczekuję ich zainteresowania, wsparcia, czy pieniędzy. Dla mnie taki układ jest fair.

W wersji idealistycznej - jestem za tym, żeby się dogadać. Żeby usłyszeć: "przepraszam, to nie było najmądrzejsze". W wersji praktycznej jednak - jestem za zerwaniem kontaktów. Po co komu kontakty, które bolą? Dorosły człowiek jest samowystarczalny. nie potrzebuje rodziców.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-03, 21:26   

Cytat:
czekanie na to, czy pracowanie nad tym, może pochłonąć wiele lat i energii dużo potrzebnej dla siebie, partnera i dzieci


a czy ja napisałam by na to czekać? czekając na to energię marnujesz zamiast ją wykorzystywać.

niemniej im więcej mamy w sobie szacunku dla innych tym więcej go od innych otrzymujemy. zatem mając wybór: ja wolę pracować nad sobą a efekty na innych są niejako efektem ubocznym. ale każdy ma swoją drogę, zatem niech nią podąża, byle nią marudził, bo to przecież jego droga, jego decyzje i jego konsekwencje :)

ja moją toksyczną relację przepracowałam do 0. wczoraj tata miał 60 urodziny i pierwszy raz w życiu mogłam czysto, spokojnie i z pełną miłością i zrozumieniem zbliżyć do niego (rzecz jasna nie bez oporów z jego strony). on ma jeszcze coś do poczyszczenia, ja już nie :) za mną w tej konkretnej materii cała droga, teraz mam inne rzeczy do przepracowania :)


toksyczni rodzice przelewają swe niepowodzenia na innych a najłatwiej na dzieci. dzieci stają sie "winne" wszystkiemu. niestety takie dzieci potem "winią" albo swe dzieci, albo swych rodziców albo cokolwiek innego. poczucie winy, obwinianie innych (czy to ludzi czy okoliczności) to wszystko jest ścićle powiązane z szacunkiem :)
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-08-03, 21:42   

pao napisał/a:

niemniej im więcej mamy w sobie szacunku dla innych tym więcej go od innych otrzymujemy. zatem mając wybór: ja wolę pracować nad sobą a efekty na innych są niejako efektem ubocznym. ale każdy ma swoją drogę, zatem niech nią podąża, byle nią marudził, bo to przecież jego droga, jego decyzje i jego konsekwencje :)


Dla mnie praca nad sobą, o której piszesz, i którą oczywiście popieram, polega na eliminowaniu konsekwencji toksycznego dzieciństwa - czyli z niskim poczuciem swojej wartości, przekonaniem o niepowodzeniu wszelkich swoich działań, itp.

Brak szacunku do "rodziców" nie jest w moim pojęciu brakiem szacunku dla wszystkich w ogóle. To, że w moim życiu nie ma miejsca dla "rodziców" nie oznacza, że nie mam przyjaciół, a z nimi zdrowych relacji.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-03, 21:58   

wiesz, niegdyś przeprowadziłam bardzo długa rozmowę o szacunku jako takim. niestety słowo to ma wiele interpretacji i niestety jest często mylnie pojmowane. najczęściej stoją za tym właśnie nasi rodzice (oczekują szacunku ale nie okazują go nam) i powodują, że po pierwsze sami do siebie go nie mamy, a potem wymagamy go samym nie okazując lub okazując wybiórczo (innymi słowy inni mają sobie na nasz szacunek zasłużyć)

rzecz w tym, że z szacunkiem jest sprawa taka, iż on jest albo nie ma. jeśli nie umiemy szanować innych i siebie (bez wyjątków) to tak naprawdę nadal siedzimy w jakimś stopniu w stereotypie narzuconym przez toksycznych rodzicieli, czyli jak to ujęłaś "konsekwencjach toksycznego dzieciństwa"

oczywiście większość sie z tym nie zgodzi, mam tego świadomość, ale to tylko informacja, iż nadal ta konkretna konsekwencja w nas siedzi. oczywiście w różnym stopniu, ale jednak (im silniejsza negacja tym mocniej jesteśmy zakorzenieni w tej konsekwencji). odnajdując w sobie szacunek dla innych przepracowujemy jednocześnie tę konkretną kwestię, która jest bardzo poważnym obciążeniem, bo przekłada sie na nasze wszystkie relacje z innymi: od dzieci, przez partnerów, rodzinę na nieznajomych kończąc.

zatem możemy albo negować (chyba pojęcia negacji jest znane i wiadomo, że jest niemal zawsze pierwszym krokiem ;) ) albo potraktować jako swoisty drogowskaz, który nam mówi nie tylko o tym jak dużo już zrobiliśmy, ale i o tym gdzie jeszcze coś jest niepoczyszczone :)

szacunek, tolerancja, akceptacja i pokora to słowa często powtarzane, ale niewiele osób zastanawia sie nad nimi i ma świadomość co znaczą i jaką energię w sobie niosą. (analogicznie słowa: powinnam, muszę czy chciałabym, ale tu już inny aspekt sie kłania)

niemniej od nas zależy czy i jak sie za dane tematy zabierzemy. i jakby nie było: wszystko w swoim czasie i nic na siłę :)
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-08-03, 22:15   

pao napisał/a:

rzecz w tym, że z szacunkiem jest sprawa taka, iż on jest albo nie ma. jeśli nie umiemy szanować innych i siebie (bez wyjątków) to tak naprawdę nadal siedzimy w jakimś stopniu w stereotypie narzuconym przez toksycznych rodzicieli, czyli jak to ujęłaś "konsekwencjach toksycznego dzieciństwa"

oczywiście większość sie z tym nie zgodzi, mam tego świadomość, ale to tylko informacja, iż nadal ta konkretna konsekwencja w nas siedzi. oczywiście w różnym stopniu, ale jednak (im silniejsza negacja tym mocniej jesteśmy zakorzenieni w tej konsekwencji). odnajdując w sobie szacunek dla innych przepracowujemy jednocześnie tę konkretną kwestię, która jest bardzo poważnym obciążeniem, bo przekłada sie na nasze wszystkie relacje z innymi: od dzieci, przez partnerów, rodzinę na nieznajomych kończąc.


Co do pierwszej kwestii: moim zdaniem z konsekwencji toksycznych relacji nie da się do końca wyzwolić. Ot, tak, pstryk, i już nie ma. Wiele rzeczy można poprawić, ale gdzieś pozostaje zadra, i już. I nie jest równoznaczna ze złorzeczeniem, chęcią zemsty, nienawiścią, w zasadzie chyba niczym negatywnym. To po prostu Pamięć.

Nie rozumiem, dlaczego miałabym szanować bez wyjątków wszelkie stworzenie, ze szczególnym uwzględnieniem ludzi złych i podłych. Ale bardzo możliwe, ze każda z nas ma całkowicie inną definicję szacunku. Spora część ludzi jest mi idealnie obojętna emocjonalnie. I nie widzę w tym nic złego.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-03, 22:29   

Cytat:
moim zdaniem z konsekwencji toksycznych relacji nie da się do końca wyzwolić.


moim zdaniem się da :)

Cytat:
Ot, tak, pstryk, i już nie ma.


no w ten sposób to na pewno nie działa :D sporo pracy czeka a pstrykać to sobie do rytmu można jeśli to pomaga ;)

Cytat:
I nie jest równoznaczna ze złorzeczeniem, chęcią zemsty, nienawiścią, w zasadzie chyba niczym negatywnym.


osoba która złorzeczy tak naprawdę nadal siedzi w tej relacji. zatem tu nie ma co nawet mówić o oczyszczeniu. raczej nazwała bym to "otarciem brudu ze skroni" ;)

Cytat:
To po prostu Pamięć.


pamięć i tak zostaje :) jeśli by to w niepamięć poszło, to nie ma mowy o wyzwoleniu. większość ludzi ucieka w niepamięć właśnie a potem nie rozumieją, czemu maja jak mają. pamiętać tak, ale nie rozpamiętywać :) ja wiem co tam mój tata miał za uszami, pamiętam to co było dla mnie poniżające, przerażające czy bolesne. gdybym nie pamiętała, to w podświadomości nadal by tliły sie jakieś żale, bóle, roszczenia czy wątpliwości. dziś ich nie ma. kocham mojego tatę, szanuję go i jestem mu wdzięczna, bo najnormalniej wybaczyłam mu wszystko i uświadomiłam sobie, zę choć wiele razy mnie skrzywdził, to jednak dzięki temu jaki on był wtedy, ja jestem taka teraz :)

może i były to bolesne lekcje, ale je nie tylko przerobiłam ale zdałam: co najmniej na 4+ ;) a może i więcej: cenzurkę wystawi mi moje dziecko ;)



a co do szacunku: nawet nie o samą definicję chodzi. tu podobnie jak z miłością:
jeden zatrzyma sie na eros, drugi pomyśli philos i obaj o miłości myślą, jeno aspekt jest szerszy lub nie. nie wspominając o agape... ten kto pojął agape pojmie doskonale eros i philos, ten kto pojął tylko eros nie pojmie agape choć może pojąć philos :) (chyba nie zamieszałam za bardzo ;) )

każdy będzie mówił o miłości, ale zasięg jej pojęcia będzie różny :) wszyscy mają rację, tylko jedni bardziej siebie w pojęciu ograniczają inni mniej i tyle :) z szacunkiem podobnie :) jeśli chcemy szanować świat to z czasem nasz szacunek sie poszerza i wraz z naszym rozwojem odnajdujemy coraz większe jego pokłady w sobie aż do odnalezienia szacunku nawet dla osób, którym wedle większości on sie nie należy.

to niestety trudne do wyjaśnienia (podobnie jak miłość w pojęciu agape właśnie). to coś co sie pojmuje dopiero doświadczając, żadne słowo tego nie obejmie. ale jeśli choć raz sie to pojęło, to człowiek po prostu wie do czego dążyć :)

po prostu warto mieć świadomość ze to do czego teraz dotarliśmy zawsze jest zaledwie przedsionkiem czegoś większego, piękniejszego i wartościowszego :) rozwój dany w nasze ręce jest najpiękniejszym co mogliśmy otrzymać. kwestia wykorzystania tego i tyle :)
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-08-03, 22:41   

pao napisał/a:

pamięć i tak zostaje :) jeśli by to w niepamięć poszło, to nie ma mowy o wyzwoleniu. większość ludzi ucieka w niepamięć właśnie a potem nie rozumieją, czemu maja jak mają. pamiętać tak, ale nie rozpamiętywać :) ja wiem co tam mój tata miał za uszami, pamiętam to co było dla mnie poniżające, przerażające czy bolesne. gdybym nie pamiętała, to w podświadomości nadal by tliły sie jakieś żale, bóle, roszczenia czy wątpliwości. dziś ich nie ma. kocham mojego tatę, szanuję go i jestem mu wdzięczna, bo najnormalniej wybaczyłam mu wszystko i uświadomiłam sobie, zę choć wiele razy mnie skrzywdził, to jednak dzięki temu jaki on był wtedy, ja jestem taka teraz :)


I tutaj zapewne tkwi największa różnica w naszym podejściu do sprawy. Bo ja nie wybaczam, nie widzę powodu. To, kim jestem teraz, zawdzięczam sobie, swojej sile, a nie ich postępowaniu.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-03, 23:16   

sobie zawdzięczam to, że umiałam wykorzystać to co dostałam a nie poddałam się. sobie zawdzięczam wiele, ale jednak gdybym rosła w innym środowisku pewne cechy nie były by wyeksponowane, a inne przytłumione.. była bym innym człowiekiem i wcale nie jest powiedziane, że było by mi lepiej.

po prostu dojrzałam jak pewne rzeczy mnie kształtowały i że wiele z nich mogłam spokojnie wyczyścić tak by z wad stały sie zaletami. To zrobiłam ja, ale wzór (choć nieudolny delikatnie rzecz ujmując) dostałam od taty. to że jestem jaka jestem zawdzięczam przede wszystkim swojej własnej pracy, jednak pewne wzorce które dostajemy od rodziców zakorzeniają sie w nas i nie jesteśmy w stanie ich wykorzenić. możemy je zmodyfikować tak by przestały być toksyczne, a nawet tak, by stały sie zaletami :)

gdybym miała takiego tatę o jakim marzyłam jako dziecko dziś nie posiadała bym wielu cech, które są teraz moją mocną stroną. dlatego jestem mu wdzięczna :)
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-08-03, 23:29   

Pai, ja sobie doskonale zdaję sprawę, że warunki, w jakich się, khem, "wychowywałam", ukształtowały obecną Capricorn. Ale nie odczuwam za to wdzięczności wobec moich rodziców - raczej wobec Sił Wyższych, że byłam w stanie przez to przejść bez większych uszczerbków na ciele i umyśle (dodam, ze nie wszyscy z mojego rodzeństwa mieli tyle szczęścia).
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-03, 23:32   

zatem agape przed Tobą :)

pięknie że philos dotknęłaś :)

rozwój jest tym, co mnie cieszy najbardziej i co obserwuję z rosnąca radością. nawet jeśli bywa dla mnie niewygodny ;) no ale moje niewygody to już moja sprawa ;)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,84 sekundy. Zapytań do SQL: 12