|
wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich
|
Macierzyństwo a praktyka Zen |
Autor |
Wiadomość |
PiPpi
:)
Pomogła: 51 razy Dołączyła: 07 Lis 2007 Posty: 1974 Skąd: wrocław
|
Wysłany: 2008-05-20, 08:07 Macierzyństwo a praktyka Zen
|
|
|
tekt z biuletynu informacyjnego Trzy Skarby, ZBZ Bodhidharma, Wiosna 2006 nr4
Macierzyństwo jest jak sesin
AGNIESZKA SFYT
Kiedy Jacek zasugerował, żebym napisała o swoich pierwszych miesiącach z córeczką, wydało mi się to proste, bo mogłabym o Zosi bez końca... A kiedy przyszło do pisania - trudne. Od czego zacząć? Zdecydowałam od początku. Od A.
A-jak Agnieszka i moje 18-miesięczne (wliczając okres ciąży) doświadczenie macierzyńskie.
Z-jak Zosieńka. Od dziewięciu miesięcy poznaje świat.
Między A i Z całe morze nowych doświadczeń. Rozległe jak morze i jak morze głębokie i żywe.
B-jak „być tu i teraz". Nasza Sensei w jednym z wywiadów powiedziała, że nie wyobraża sobie macierzyństwa bez praktyki. Już w czasie ciąży zaczęłam rozumieć, co miała na myśli. Zazen daje dużo siły i cierpliwości, uczy przeżywania chwili i uważności w każdym momencie. A mnie nie opuszcza myśl, że macierzyństwo jest jak sesin. Wymaga wielkiego wysiłku, uwagi, sprawności, czasem towarzyszy mu wręcz fizyczny ból, doskwiera brak snu, odpoczynku, możliwości sięgnięcia po kawę, herbatę, tabletkę uśmierzającą ból. A przy tym tak mocno ubogaca życie, że chce się w nim zanurzać, uczestniczyć całą sobą i czerpać z niego dzień po dniu.
C-jak cisza. Często napotykam stwierdzenie „A moje dziecko lubi, jak się dobrze bawimy, zasypia w kinie, w sklepie, na przyjęciu". Mnie przekonało rzucone w przestrzeń pytanie: „A czy ty chciał(a)byś spać przy autostradzie?". Cisza pozwala spokojnie się rozwijać, bez zagłuszania impulsów płynących od wewnątrz i z wzajemnych relacji. Dobrze nam w ciszy.
D-jak dziecko. Człowiek w najmłodszej postaci. W swej istocie niczym nie różniący się od jednostki dorosłej. Ma prawo do bycia spokojnie się rozwijać, bez zagłuszania impulsów płynących od wewnątrz i z wzajemnych relacji. Dobrze nam w ciszy. Zrozumianym i szanowanym tak samo, jak dorosły. Ciągle brzęczy mi w głowie opowiadanie ojca Anthonego de Mello o rodzinie w pizzerii. Chłopczyk zapytany przez kelnerkę, czy podać mu ketchup, wykrzyknął zachwycony do rodziców: „Widzieliście?! Ona uznała, że jestem prawdziwy!".
E-jak energia. Towar deficytowy, szczególnie, że od dziewięciu miesięcy nie udało mi się jeszcze przespać jednorazowo dłużej niż trzy godziny. Brakuje mi też wspomagania w postaci kawy herbaty, czasu tylko dla siebie, książek, odrobiny samotności. Cała energia idzie nabycie tu i teraz z dzieckiem. Czyste sesin:)
F-jak farmaceutyki i inne chemikalia. Dla przyszłych i aktualnych mam i dla dzieci. Jesteśmy zalewani lekarstwami i suplementami z taką mocą, że aż trudno sobie uświadomić, iż pytanie związane z wyborem może zamiast „które?" brzmieć „czy w ogóle podawać?". Wydaje się oczywiste, że dziecko bez witaminek nie urośnie, bez wzbogaconych w żelazo kaszek dostanie anemii, a bez melisy na dobranoc nie zaśnie. A w najlepszym wypadku będzie małe, pokrzywione i niezbyt atrakcyjne, jak marchewka ze sklepu ekologicznego w porównaniu z marchewką z supermarketu. A jednak ta pierwsza marchewka jest zdrowsza.
G-jak gasio. Najlepsze, najprawdziwsze i najbardziej pomocne wskazówki dotyczące rodzicielstwa znalazłam w książkach Ciałko, Jak wychować szczęśliwe dziecko, Dobra miłość i jeszcze kilku innych autorstwa naszego sanghowego Wojtka Eichelbergera. Głęboki ukłon w Jego kierunku i najserdeczniejsze wyrazy podziękowania. Łatwo się zgubić w powodzi dobrych rad ludzi, którzy mają doświadczenie, tytuły naukowe lub silę przebicia, ale brak im wiedzy i cierpliwości, żeby zobaczyć, kim naprawdę jest dziecko i czego mu potrzeba. A o tym właśnie pisze Wojtek Wymienione publikacje są na wagę złota Gasio.
H-jak higiena. Duszy, ciała, życia. Ciągłe wybory z nowej perspektywy bycia rodzicem i świadomość konsekwencji tych wyborów. Sztuka odpuszczania tego, co mniej istotne. Nowy wymiar czasu. Dzień zlewający się z nocą, nieustanne czuwanie. Konieczność zrewidowania, różnych aspektów życia pod kątem dziecka, które chłonie i naśladuje naszą rzeczywistość.
I-jak „i co teraz będziemy robić?". Świat zabawek dla najmłodszych, na pozór bogaty, kolorowy i zachęcający, przy bliższym poznaniu okazał się pełen pułapek. Wiele w nim głupoty i niewinnej na pozór przemocy, szczególnie w stosunku do naszych braci mniejszych. To, co powinno bawić i rozwijać, stanowi przegląd świata zwierzęcego w wersji gumowej lub plastikowej z przeznaczeniem do gryzienia, żucia, uderzania, potrząsania i maltretowania na różne sposoby. To smutne, a czasami przerażające.
J-jak joga. Z jogą praktycznie po raz pierwszy spotkałam się właśnie w Ośrodku w Falenicy. Jestem wdzięczna, że zaczęłam ją ćwiczyć, bo bardzo ułatwiła mi zarówno okres ciąży, jak i wczesnego macierzyństwa. Bardzo polecam wszystkim przyszłym mamom.
K-jak karmienie. Wegetariańskie dziecko ciągle budzi obawy. Nasza Zosia jest szczuplejsza niż jej rówieśnicy chowani na torebkowych kaszkach i słoiczkowym jedzeniu. Wydaje się też potrzebować o wiele mniej snu. Nieważne, że pięknie rośnie, rozwija się w oczach, jest zdrowa, pogodna, ma dużo energii. Jej bezmięsna dieta i szczupła sylwetka ciągle powodują wątpliwości lekarzy i musimy udowadniać, że nie robimy jej krzywdy.
L-jak lęki i obawy. Tym większe, że żyjemy trochę „pod prąd". Utarte ścieżki tradycyjnego postępowania z dzieckiem wnoszą wiele ułatwień. Nie trzeba się martwić, czym karmić, jak usypiać, czym myć i jak się bawić, ale niosą też ze sobą bardzo konkretne negatywne konsekwencje, których później często nawet nie wiąże się z wiekiem niemowlęcym. A przecieranie nowych ścieżek to praca trudna, czasochłonna i budząca na każdym kroku wiele wątpliwości. Aż trudno uwierzyć, że podejrzane mogą być soczki owocowe dla niemowląt, a nawet poczciwa Kaczka-Dziwaczka. Nie wierzycie? To przeczytajcie ją sobie w całości jeszcze raz...
Ł-jak łagodność. Naprawdę można wychowywać dziecko bez przymusu, krzyku i narzucania swojej woli. Jak na razie nie jest to nawet szczególnie trudne, ale liczę się z tym, że z czasem może być ciężko... Przypomina mi się wypowiedź Sensei o tym, jak trudno jest wyegzekwować dyscyplinę i punktualność na sesin. Bardzo podkreślała, że zawsze należy próbować drogi łagodności. A w ostateczności można ustawić krzesło przed zendo...
M-jak mama. I mama mamy. I „mame-mam", czyli powtarzana ostatnio przez małą Zosię deklaracja, która sprawia, że coś mi się w środku topi i rozpuszcza. Macierzyństwo jest okazją do powrotu do własnego dzieciństwa, do świeżego spojrzenia na rodzicielstwo naszych własnych rodziców, do odkrywania na nowo dziecięcych doświadczeń. To rodzaj własnej psychoterapii.
N-jak natura. Kiedy ogarniają mnie wątpliwości, a tzw. fachowym źródłom nie do końca ufam - sięgam myślami do Matki Natury. Ona wie. Dziecko jest cudownie zaprogramowanym organizmem i najlepsze, co mogę zrobić, to nie przeszkadzać mu w rozwoju, wspierać, na ile to możliwe i wierzyć w to, co robię. I nie poddawać się wątpliwościom ani nie zasugerować tym, że większość ludzi wydaje się postępować inaczej. Jest takie opowiadanie Paolo Coełho o Szatanie, który wyprzedając swoje narzędzia, najwyżej wycenił dwa: wątpliwości i niskie poczucie własnej wartości. Spryciarz.
O-jak oddanie. Wcześniej sceptycznie patrzyłam na opinie o tym, jak bardzo dziecko jest absorbujące. Zrewidowałam ten pogląd. Ktoś powiedział, że dobry układ, to taki, kiedy najpierw rodzice są niewolnikami dziecka, później ono staje się ich niewolnikiem, a na końcu wszyscy zostają przyjaciółmi. Wierzę w prawdziwość tej teorii. Na razie jesteśmy na etapie zaspokajania potrzeb córeczki.
P-jak poród. Sensei radziła mi, aby wykorzystać siłę oddechu taką, jaką poznałam podczas praktyki i z czystym sumieniem odstawić książkowe ćwiczenia oddechowe. Z entuzjazmem przyjęła wiadomość o planach przyjęcia dziecka w wodzie. W teisio Rosiego Kapleau padają słowa: „Take pain for pain". Tak po prostu. I tak po prostu, bez pośpiechu, paniki i środków odurzających przywitaliśmy Zosieńkę.
R-jak „Rodzić po ludzku". Wieloletnia akcja zmierzająca do poprawy warunków przyjmowania porodów szpitalnych. Zosia przyszła na świat w szpitalu uznanym za najlepszy w Polsce. Wielki transparent na budynku głosił: „Szpital promujący zdrowie"". To prawda. O zdrowie należy dbać, żeby więcej do tego miejsca nie wracać. A w domu czekali na nas bracia mniejsi, dwa psy i dwa koty. Ku memu zdziwieniu porzucili swoje niekiedy uciążliwe nawyki w imię szacunku dla samicy w połogu. Może więc "Rodzić po zwierzęcemu", zgodnie z naturą, w zaciszu domowym? Zawierzenie Matce Naturze podkreślała też Sensei, mówiąc, że tylko swoje pierwsze dziecko urodziła w szpitalu i nikomu tego nie poleca.
S-jak sesin. Zosia jest dzieckiem „sesinowym". Ńa kwietniowym sesin była już nami, choć jeszcze o tym nie wiedziałam. Na sierpniowym po raz pierwszy dala mi kopniaka - "No, zbieraj się, mama, przyda ci się to, co tu robisz, bardziej niż myślisz!". A w dniu, kiedy zaczynało się sesin styczniowe, Zosieńka przyszła na świat i od tej pory zorganizowała nam codzienną, całodobową praktykę:)
T-jak tata- pomocny i wspierający. A już tata uważny i praktykujący to prawdziwy skarb. Dobrze, kiedy w zalewie mitów dotyczących wychowania dziecka jest druga osoba, pomagająca trzeźwo spojrzeć na sytuację. U nas tata został jednocześnie osobą utrzymującą dom, a ja dzięki temu mogłam poświęcić się urokom i trudom macierzyństwa. Sytuacja wymaga, abym przez 4-5 dni w tygodniu była całodobowo sama z dzieckiem, weekendy mamy wspólne. Nowe doświadczenie po wielu latach bardzo aktywnej pracy zawodowej. Nowy wymiar związku.
U-jak uważność. Ciągłe zmiany. Jak tylko zdołam się przyzwyczaić do nowej sytuacji, łapię się na tym, że już jest inaczej. Dziecko rozwija się tak szybko, tak szybko zmieniają się jego potrzeby! Przyjęłam zasadę, w myśl której nie wyprzedzam i nie stymuluję rozwoju córeczki, tylko uważnie ją obserwuję. W chwili, kiedy ona sama zaczyna przejawiać nowe zainteresowania, staram się stwarzać jej odpowiednie warunki, aby mogła pójść dalej. Sama ciągle muszę się zmieniać i rewidować swoje poglądy. Uwaga, uwaga i jeszcze raz uwaga.
W-jak woda. Rozwój dziecka, w pierwszym okresie mocno związany ze środowiskiem wodnym, również w sensie przenośnym jest jak górski strumyk. Ma swoją drogę, zgrabnie omija przeszkody, nie sposób go zatrzymać, ale można go zanieczyścić tak bardzo, że z czasem zamieni się w błotniste bajorko. A potem po trzeba wielu godzin na macie, żeby znów dotrzeć do świeżej wody.
Y-jak „Yyyy!!!", czyli „Mówię, jak umiem, a na razie umiem tylko tak". Za każdym razem dziecięce „Yyyy" znaczy coś innego. Ważne, żeby traktować je poważnie i nie zostawiać malucha samego z jego „Yyyy". To daje nadzieję, że poczuje swoją moc sprawczą i kiedyś zrobi z niej dobry użytek... |
_________________ hxxp://www.fotosik.pl]hxxp://www.fotosik.pl]hxxp://www.fotosik.pl] hxxp://pierwszezabki.pl]
hxxp://www.maluchy.pl] |
|
|
|
|
k.leee
Pomógł: 46 razy Dołączył: 02 Cze 2007 Posty: 2701
|
Wysłany: 2008-05-20, 11:16
|
|
|
Bardzo fajnie napisane |
|
|
|
|
Malati
Pomogła: 71 razy Dołączyła: 10 Cze 2007 Posty: 3924
|
Wysłany: 2008-05-20, 11:18
|
|
|
Wspaniały tekst który przypomniał mi jakie wspaniałe jest macierzyństwo,bo w natłoku codziennych spraw czasami gubię ta magię bycia matka |
|
|
|
|
Nimrodel
Pomógł: 6 razy Dołączył: 13 Maj 2008 Posty: 353 Skąd: Zielona Góra
|
Wysłany: 2008-05-20, 12:30
|
|
|
Świetne. Podsunę to mojemu Meżczyźnie - na pewno mu się spodoba |
_________________ hxxp://zdrowazywnosc.abc24.pl/
hxxp://www.maluchy.pl]
|
|
|
|
|
Karolina
Pomogła: 114 razy Dołączyła: 06 Cze 2007 Posty: 4928
|
Wysłany: 2008-05-20, 18:45
|
|
|
Mi się to nie udaje |
_________________ hxxp://s-p-l-o-t.blogspot.com/ |
|
|
|
|
bodi
lucky lucky me :)
Pomogła: 91 razy Dołączyła: 02 Cze 2007 Posty: 4234 Skąd: UK
|
Wysłany: 2008-05-20, 21:49
|
|
|
bardzo fajny tekst
a jak Wy znajdujecie miejsce na formalną praktykę? |
_________________
|
|
|
|
|
PiPpi
:)
Pomogła: 51 razy Dołączyła: 07 Lis 2007 Posty: 1974 Skąd: wrocław
|
Wysłany: 2008-05-21, 07:04
|
|
|
formalna praktyka zeszłą na dalszy plan kiedy pojawiła się Karolcia. w ośrodku jestem średni raz na m-c. ale to kwestia czasu (jak niemal wszystko;)) odciągam mleko i jadę na zazen, w nojej sandze większość ludzi ma dzieci i jakoś to godzi, warto to godzić:)
czasem w domu siade albo kiedy już nie wiadomo co zrobic przy kolkach to zapopmniam siebie w oddechu i to jest praktyka wysokiej klasy wg mnie |
_________________ hxxp://www.fotosik.pl]hxxp://www.fotosik.pl]hxxp://www.fotosik.pl] hxxp://pierwszezabki.pl]
hxxp://www.maluchy.pl] |
|
|
|
|
elenka
Pomogła: 34 razy Dołączyła: 02 Lip 2007 Posty: 2710 Skąd: TiDżi
|
Wysłany: 2008-05-21, 20:59
|
|
|
Dziękuję Ci Madziu za ten tekst |
_________________
|
|
|
|
|
PiPpi
:)
Pomogła: 51 razy Dołączyła: 07 Lis 2007 Posty: 1974 Skąd: wrocław
|
Wysłany: 2008-05-21, 21:11
|
|
|
część przyjemmności po mojej stronie
w tej chwili ma dostęp do skanera więc mogę co nieco wkleić |
_________________ hxxp://www.fotosik.pl]hxxp://www.fotosik.pl]hxxp://www.fotosik.pl] hxxp://pierwszezabki.pl]
hxxp://www.maluchy.pl] |
|
|
|
|
biechna
Pomogła: 65 razy Dołączyła: 09 Cze 2007 Posty: 4587
|
Wysłany: 2008-05-24, 12:13
|
|
|
Magda Stępień, to wklej jeszcze co nieco |
|
|
|
|
elenka
Pomogła: 34 razy Dołączyła: 02 Lip 2007 Posty: 2710 Skąd: TiDżi
|
Wysłany: 2008-05-24, 15:08
|
|
|
biechna napisał/a: | Magda Stępień, to wklej jeszcze co nieco |
Tak, tak, tak, tak... |
_________________
|
|
|
|
|
PiPpi
:)
Pomogła: 51 razy Dołączyła: 07 Lis 2007 Posty: 1974 Skąd: wrocław
|
Wysłany: 2008-05-24, 18:28
|
|
|
kuuuuurde, już nie mam bo od Mamy wróciłam ale że teksty wartościowe dla wielu to coś z tym fantem zrobię Wąż w paracy zeskanuje, I promise |
_________________ hxxp://www.fotosik.pl]hxxp://www.fotosik.pl]hxxp://www.fotosik.pl] hxxp://pierwszezabki.pl]
hxxp://www.maluchy.pl] |
|
|
|
|
biechna
Pomogła: 65 razy Dołączyła: 09 Cze 2007 Posty: 4587
|
Wysłany: 2008-06-15, 18:17
|
|
|
Magda Stępień napisał/a: | I promise |
Well...? |
|
|
|
|
Tobayashi
Pomogła: 34 razy Dołączyła: 03 Sie 2007 Posty: 1507
|
Wysłany: 2008-06-16, 22:35
|
|
|
Cytat: | Aleksandra Porter JDPSN
Man Gong powiedział kiedyś: "Nie zwracaj uwagi na swoją karmę, nie przejmuj się nią. Zadbaj o to, aby nawyk praktyki stał się silny." To bardzo ważny punkt, ponieważ ta karma cały czas się zmienia. Na początku, kiedy zaczynamy praktykować mamy dużo entuzjazmu. To trochę tak jak z zakochaniem się. Najpierw jest euforia, wspaniałe uczucie. Dokładnie jak z praktyką zen. Wspaniałe doświadczenia, wspaniałe uczucie. Ale po latach, tak jak w miłości, ten entuzjazm słabnie. Nie ma już tak silnych doświadczeń. Wtedy ten sprawdzający umysł bardzo wyraźnie się pojawia: co ja właściwie tutaj robię? Tak jak z partnerem: co ja widziałam w tym człowieku? Niektórym zajmuje to 2 lata, innym 20. Często też pojawiają się złudzenia: już wszystko rozumiem, wiem o co chodzi. Zwykle dzieje się tak, że w tym stanie nie pozostaje się długo, wszechświat troszczy się o nas, pojawiają się problemy, cierpienie. Wtedy znowu praktyka wydaje się bardzo atrakcyjna. I tak to trwa. Dlatego Mistrz Man Gong powiedział: nie zajmujcie się swoją karmą, tylko zadbajcie o to, aby nawyk praktyki stał się silny. Ponieważ, kiedy ten nawyk jest mocny, wtedy niezależnie od sytuacji, czy jest dobra, czy zła, praktykujemy codziennie, nie dajemy się zwieść. Nie dajemy się zwieść iluzjom, że życie jest łatwe i nie potrzebujemy nic robić. Często mówimy, że życie jest jak sen. Ta sytuacja długiego odosobnienia pozwala zobaczyć to i nawet czasami budzimy się na krótki moment. Często nie zdajemy sobie z tego sprawy, nie korzystamy z tego. Ale rzeczywiście, jeżeli mamy możliwość patrzenia w ten punkt przez długi czas, mamy wgląd, wgląd w prawdziwą naturę, w swój pierwotny umysł. Jeśli jednak usiłujemy znaleźć ten umysł, to jest taka zabawna rzecz, że nikt nie może zobaczyć, co to jest ten umysł. Budda zrobił taką sztuczkę, żeby to pokazać. Znając to silne pragnienie uchwycenia tego, czym jest ten umysł, zobaczenia tego umysłu, podniósł swoją dłoń i powiedział: czy widzicie moją dłoń? Nie wszyscy byli pewni, ale Budda powiedział: macie oczy, więc widzicie moją dłoń. Ale nie możecie zobaczyć swoich oczu. Na tej samej zasadzie, macie umysł, ale nie możecie go zobaczyć. Im szybciej dojdziecie do tego, tym krótsza będzie wasza praca. Ale to co możemy zobaczyć siedząc na poduszce, to jak sprytnie funkcjonuje nasz umysł. Przez ten długi czas, każdy już widział swój film wiele razy. Niektórzy mają gangsterskie filmy, cały czas muszą się gdzieś ukrywać, ktoś ich goni. Niektórzy mają filmy kung-fu, walczą, walczą. Niektórzy mają filmy - mydlane opery, o miłości. Na początku praktyki oglądamy te filmy prawie nosem przy ekranie. Praktykując oddalamy się od tych ekranów, w końcu siadamy w ostatnim rzędzie. Tworzy się duża przestrzeń. I mamy taki mały przebłysk, to tylko film. To naprawdę nie jest rzeczywiste, to tylko film. Tak samo, kiedy oddychamy prawidłowo, wtedy czujemy przestrzeń między naszą prawdziwa naturą a naszym myśleniem. Ta przestrzeń jest bardzo ważna, ponieważ wtedy myślenie nie kontroluje nas. To my jesteśmy autorami tych filmów, dobieramy sobie aktorów, decydujemy jakiego rodzaju ma to być film, to się także nazywa kontrolowaniem swojej karmy. Musisz stać się prawdziwym mistrzem, szefem tego ciała. Wszyscy poznaliśmy kierowców z tylnego siedzenia. Cały czas się wtrącają. Kiedy nasz umysł staje się mocny mówimy: zamknij się, tutaj ja jestem szefem, ja kręcę tą kierownicą. Mistrz Zen Dae Bong opowiadał historię o kontrolowaniu swojej karmy, robienia swojego filmu niezależnie od sytuacji. Opowiadał o swoim przyjacielu, z którym razem studiował. Bardzo się lubili, ale ten przyjaciel już w czasie studiów miał zupełnie inny kierunek. Chciał zrobić w życiu karierę i mieć dużo pieniędzy, kompletnie nie interesowało go życie duchowe, w przeciwieństwie do Mistrza De Bonga. Skończyli studia, ich drogi się rozeszły. Przyjaciel rzeczywiście zrobił karierę i pieniądze. Jednak cały czas utrzymywali kontakt. Przyjaciel poznał dziewczynę, która była zainteresowana tybetańskim buddyzmem. Byli w sobie bardzo zakochani. Pewnego lata dziewczyna pojechała do śri Lanki i Indii na odosobnienie, trochę swobodniejsze , mniej siedzenia. Prowadził je lama tybetański. Po miesiącu pobytu, dziewczyna bardzo tęskniła za przyjacielem i poprosiła go żeby przyjechał, aby mogli być razem. I rzeczywiście przyjechał i dziewczyna rano praktykowała, a wolny czas spędzali razem. Pewnego dnia, lama który zobaczył całą sytuację, postanowił się wtrącić. Doskonale rozumiejąc, że na dłuższą metę taki związek nie ma szans: kobieta zainteresowana praktyką duchową i swoim rozwojem, i facet z podejściem materialnym, więc zaprosił ich na herbatę. Człowiek ten się trochę opierał, ale dziewczyna nalegała. Więc przyszli na herbatę i lama nie tracąc czasu, powiedział do tego człowieka: opowiem ci swoją historię. Lama zaczął opowiadać historię swojego życia, kiedy mieszkał w Tybecie i jak większość tybetańskich mnichów, trafił do więzienia. Były tam bardzo trudne warunki, więźniowie ciężko pracowali, dostawali mało jedzenia i po jakimś czasie młodsi mnisi zaczęli się podłamywać. Lama, żeby podtrzymać ich na duchu, nauczał, cały czas recytował sutry. Ale Chińczycy, kiedy to zauważyli zakazali rozmów, otwierania ust. Lama znalazł sposób i nauczał na migi. Chińczycy też to zauważyli i również zabronili tego rodzaju praktyk. Jednak lama nie mógł się powstrzymać i cały czas próbował w jakiś sposób nauczać mnichów. Został za to zamknięty na rok w osobnej celi. Nie mógł z niej wychodzić, nie miał możliwości umycia się i dostawał raz dziennie jedzenie. Większość osób, które trafiały do celi na rok w takich warunkach nie przeżywały. Młodsi mnisi byli tą sytuacją bardzo załamani. Ale lama myślał jak wykorzystać tę sytuację, a więc cały dzień chodził dookoła celi i recytował sutry. Nie znał żadnej innej praktyki, ale w końcu pomyślał, że Budda osiągnął oświecenie siedząc w medytacji. Postanowił spróbować siedzącej medytacji. Rozpoczął od 10 minut, potem znów chodził i tak przez cały czas. Bardzo się starał przez cały czas utrzymywać czysty umysł. Siedział tylko do momentu, kiedy miał czysty umysł, kiedy pojawiało się myślenie, wstawał i recytował sutry. Pod koniec roku doszedł do tego, że przez 3 godziny i 15 minut utrzymywał czysty umysł. Możecie sprawdzić w ciągu dnia jak długo macie czysty umysł? Ja myślę, że 3 godziny i 15 minut to jest bardzo dużo. Tak więc przez rok ten lama zrobił bardzo mocne odosobnienie. W końcu, kiedy przyszedł dzień wolności, mnisi bali się nawet spojrzeć na lamę. Ale kiedy drzwi się otworzyły i wyskoczył lama, wszyscy dyli zdumieni. Był strasznie wychudzony, ale jego twarz była bardzo promienna. Kiedy lama opowiedział to Amerykaninowi, wtedy ten człowiek zobaczył w lamie to światło i tą niespotykana siłę. Ten moment zmienił całe jego życie, zaczął praktykować. To jest bardzo piękna historia, która pokazuje, że nawet tak ekstremalną sytuację można użyć, jeśli nawyk praktyki jest bardzo silny.
|
|
|
|
|
|
PiPpi
:)
Pomogła: 51 razy Dołączyła: 07 Lis 2007 Posty: 1974 Skąd: wrocław
|
Wysłany: 2008-06-17, 21:59
|
|
|
biechna, spokojnie, tylko testują Twoją cierpliwość tak poważnie to nie mam kiedy txtu wyżej chapsnąć, sama zrozumiesz, gdy Twoje bejbe skończy 4 miechy, obietnicę spełnię. |
_________________ hxxp://www.fotosik.pl]hxxp://www.fotosik.pl]hxxp://www.fotosik.pl] hxxp://pierwszezabki.pl]
hxxp://www.maluchy.pl] |
|
|
|
|
biechna
Pomogła: 65 razy Dołączyła: 09 Cze 2007 Posty: 4587
|
Wysłany: 2008-06-17, 22:40
|
|
|
Magda Stępień napisał/a: | sama zrozumiesz, gdy Twoje bejbe skończy 4 miechy |
|
|
|
|
|
Karolina
Pomogła: 114 razy Dołączyła: 06 Cze 2007 Posty: 4928
|
Wysłany: 2008-06-18, 12:43
|
|
|
Ola Porter - nasza pierwsza oświecona |
_________________ hxxp://s-p-l-o-t.blogspot.com/ |
|
|
|
|
PiPpi
:)
Pomogła: 51 razy Dołączyła: 07 Lis 2007 Posty: 1974 Skąd: wrocław
|
Wysłany: 2008-06-18, 22:36
|
|
|
chmmmmmmmm w tym, tekście pada sugestia, ze jeśli w związku jedna tylko osoba zajmuje się praktyką duchową, to relacja ta nie ma szans..kompletnie nie zgadza się to z moim doświadczeniem. mój mąż, ścisły umysł, politechnika, złota rączka czasami cynicznie pyta: czego Cię tam uczą? gdy wracam z zendo, totalnie inny świat, a jednak, ósmy czy dziewiąty rok spędzamy razem, i wiem, ze to założenie rodziny i głębokie przekonanie, ze kocham właśnie tego a nie innego człowieka są fundamentem mojego spokoju, na tym fundamencie kwitnie praktyka, przy czym czy to zen, czy tai chi, są to dla mnie przede wszystkim sposoby na "higienę umysłu", zwłaszcza teraz, kiedy w ego od zmierzchu do świtu ostre ciosy wymierza macierzyństwo, runda zazen czy trening z sifu, sprawiają, ze nagromadzone śmieci w mojej głowie opadają jak błoto w brudnej wodzie. takie przymioty ja uważność, koncentracja na aktualnym działaniu, Arti ma we krwi, może wydarzy sie coś, co popchnie Go na matę, nikt ze szczęścia nie podejmuje sie siedzeń, a ciężko patrzy sie na cierpienie bliskiej osoby, mam więc nadzieję, ze będę umiała pozwolić Mu na kontakt z ewentualnym cierpieniem, tak jak dziecku na oparzenie się chmmmmmmmmmmmm |
_________________ hxxp://www.fotosik.pl]hxxp://www.fotosik.pl]hxxp://www.fotosik.pl] hxxp://pierwszezabki.pl]
hxxp://www.maluchy.pl] |
|
|
|
|
Tobayashi
Pomogła: 34 razy Dołączyła: 03 Sie 2007 Posty: 1507
|
Wysłany: 2008-06-18, 23:18
|
|
|
[/quote]w tym, tekście pada sugestia, ze jeśli w związku jedna tylko osoba zajmuje się praktyką duchową, to relacja ta nie ma szans..[quote]
Magda, na szczęście każdy człowiek i każdy związek jest inny, niepowtarzalny |
Ostatnio zmieniony przez Tobayashi 2008-06-19, 22:41, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
biechna
Pomogła: 65 razy Dołączyła: 09 Cze 2007 Posty: 4587
|
Wysłany: 2008-06-19, 20:40
|
|
|
... |
Ostatnio zmieniony przez biechna 2010-05-25, 21:51, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
majaja
wybuchowa wredota
Pomogła: 52 razy Dołączyła: 12 Cze 2007 Posty: 3450 Skąd: warszawskie Bielany
|
Wysłany: 2008-06-20, 23:16
|
|
|
Związki z zasady i założenia to powinna być taka instytucja, gdzie dwoje ludzi się rozwija, otwiera. Jak byłam młoda to wydawało mi się, że po dwóch latach najdalej o człowieku z którym mieszkasz wiesz wszystko i zaczynasz sie nudzisz, a teraz po 7 latach myślę, że to pierwszy krok co najwyżej w podróży. |
|
|
|
|
Kitten
Pomogła: 16 razy Dołączyła: 06 Wrz 2007 Posty: 1197
|
Wysłany: 2008-06-22, 17:15
|
|
|
Jak mawia moja ulubiona wykładowczyni (ta od Graala i Celtów ): Najlepszą rzeczą, aby połączyć przeciwieństwa, jest miłość . I jeszcze coś o tym, ze tylko z połączenia przeciwieństw rodzi się pełnia
Powyższe potwierdzam skromnie ja, na podstawie własnego doświadczenia |
_________________ hxxp://www.suwaczek.pl/] |
|
|
|
|
Karolina
Pomogła: 114 razy Dołączyła: 06 Cze 2007 Posty: 4928
|
Wysłany: 2008-06-23, 11:29
|
|
|
Niekoniecznie obie osoby zawsze się powinny rozwijać w związku. Ludzie mają przecież różne cykle - nie zawsze okresy rozwoju czy stagnacji się ze sobą pokrywają. My mamy na przemian i uważam to za korzystny układ - kiedy jedno jest stabilne to drugie ma podporę.
Zależy jeszcze o jakie przeciwieństwa chodzi...przeciwieństwa ------> <-------się dopełniają, równoważa - dają poznać świat z tej drugiej perspektywy. Trzeba to odróznić od odwrotnośći<----- ------> gdzie każdy idzie swoją własną drogą bez szansy na porozumienie. |
_________________ hxxp://s-p-l-o-t.blogspot.com/ |
|
|
|
|
biechna
Pomogła: 65 razy Dołączyła: 09 Cze 2007 Posty: 4587
|
Wysłany: 2008-06-23, 11:51
|
|
|
... |
Ostatnio zmieniony przez biechna 2010-05-25, 21:51, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
puszczyk
Pomogła: 102 razy Dołączyła: 03 Cze 2007 Posty: 5319
|
Wysłany: 2008-06-23, 11:53
|
|
|
Dziewczyny jak Wy mądrze piszecie. |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
|