|
wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich
|
Relacje z najbliższymi, ktorzy jedzą mięso |
Autor |
Wiadomość |
Malinetshka
Paulina
Pomogła: 73 razy Dołączyła: 02 Cze 2007 Posty: 5765 Skąd: Łódź
|
Wysłany: 2009-02-18, 20:07
|
|
|
lilias napisał/a: | coś skopałam przy odpowiedzi dla lily |
lilias, wejdź w edycję postu i usuń ten "/" z pierwszego "[quote]"
Sorki za OT |
_________________ hxxp://www.myticker.eu/ticker/] |
|
|
|
|
lilias [Usunięty]
|
Wysłany: 2009-02-19, 12:07
|
|
|
Malinetshka. Dzięki wielkie już poprawiłam |
|
|
|
|
Brzoza
Dołączyła: 01 Sty 2008 Posty: 15 Skąd: wiocha wokół Zamku
|
Wysłany: 2009-03-02, 22:21
|
|
|
Mnie, ze względu na wegetarianizm, nikt nie krytykuje. Mam może łatwiej, bo minęły już trzy lata, więc rodzina zdążyła się oswoić. Bardzo sporadycznie zaczynają się jakieś wynurzenia, szczególnie ze strony ojca, mama na ten temat w ogóle się nie wypowiada, bo posiłki robię sobie sama i ona nie jest obciążona dodatkowym spędzaniem czasu w kuchni. Ostatnio mojemu fraterowi zamknęłam usta stwierdzeniem, że skoro w szpitalu pytali mnie, czy jestem na jakiejś diecie i na moje wyznanie, że jestem wegetarianką, pielęgniarka się nie zdziwiła i personel dbał o to, bym miała posiłki bezmięsne, to nie ma o czym mówić.
Co do znajomych - temat ten nie jest po prostu poruszany, każde z nas już dawno ustaliło, jakie ma zdanie i nie wracamy do tego. Mogę tylko usłyszeć zdanie, że dla nich jest to niezrozumiałe, może i głupota, ale to przecież moja sprawa.
Nie mam w sobie też tej zapalczywości, by perswadować innym swoje racje. Każdy ma prawo żyć jak chce. Po prostu i nie ma tu nic do rzeczy, że ja jestem wegetarianką. Świat trzeba zmieniać poczynając od siebie i już teraz wiem, że moje dzieci będą wege i nikomu nic do tego. Reszta niech pochłania, co chce. |
_________________ excuse me
but i just have to
explode
explode this body
off me
wake-up tomorrow
brand new
a little tired
but brand new
- Pluto, Björk |
|
|
|
|
Anja
Pomogła: 78 razy Dołączyła: 13 Paź 2008 Posty: 3747 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 2009-03-03, 08:59
|
|
|
Kurcze, ja też mam jakiegoś farta, że nikt mojego wegetarianizmu nie krytykuje (a to już 12 lat...), przynajmniej otwarcie.
Wegetarianizm jest dla mnie cały czas bardzo ważną sprawą - zupełnie tak, jakbym wege została wczoraj - więc, choć nie wszczynam jątrzących dyskusji, staram się, by wszyscy naokoło wiedzieli, że jestem wege. Np. chodzę do pracy w koszulce z napisem wegetarianizm albo częstuję jakąś "dziwną" potrawą. No i ostatnio o mało z krzesła nie spadłam, jak mój dyro (facet 70-letni, mocny konserwatysta) zaczął mnie przepytywać, "co ja jem", bo jemu się mięso znudziło... (Chociaż, nie łudzę się, że został wegetarianinem...) Wierzę (naiwnie?) w "dawanie przykładu" swoją postawą i tak sobie myślę, że może powoli świat się będzie zmieniał... |
|
|
|
|
mandy_bu
Pomogła: 23 razy Dołączyła: 30 Gru 2008 Posty: 1260
|
Wysłany: 2009-03-03, 09:44
|
|
|
Z moich osobistych obserwacji wynika, że starsi ludzie obecnie dość często przechodzą na dietę bezmięsną. Tak bardzo często zalecają lekarze, a np: moja babcie ,źle się czuje po daniach mięsnych. Natomiast druga moja babcia (już ś.p.) Byla dość dlugo świadomą wegetarianką, ale niestey przesadziła z wiarą w medycynę naturalną .
[ Dodano: 2009-03-03, 09:47 ]
Acha i u mnie w domu każdy je co chce, mąż się nie czepia mojego talerza, ani ja jego . |
|
|
|
|
agaB
Pomogła: 6 razy Dołączyła: 20 Gru 2008 Posty: 767 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 2009-04-16, 15:09
|
|
|
Pamiętam jak w szkole średniej była, podczas matury wszyscy dostawali kanapki z wędliną, a mi jednej nieśli specjalną kanapkę. Wszyscy słyszeli, że "to ta, co nie je mięsa". Traktowali mnie jakoś dziwnie.
Później miałam problemy zdrowotne, no i znajomi przekabacili mnie, aby jadła mięsko. Niestety posłuchałam ich, ale teraz już nikt nie wmówi mi, że moje choroby wynikają z jedzenia mięsa Nie dam się.
A komentarze odnośnie wegetarianizmu próbuje nie słyszeć, a jak ktoś mnie wkurzy, to mówię mu co takiego złego jest w mięsie i jak to działa na organizm. Przeważnie dyskusja kończy się szybko i obrzydzam jedzenie mięska |
|
|
|
|
gemi
Matka Polka ;)
Pomogła: 40 razy Dołączyła: 30 Wrz 2008 Posty: 2460
|
Wysłany: 2009-05-11, 12:57
|
|
|
Brzoza napisał/a: | Każdy ma prawo żyć jak chce. Po prostu i nie ma tu nic do rzeczy, że ja jestem wegetarianką. Świat trzeba zmieniać poczynając od siebie i już teraz wiem, że moje dzieci będą wege i nikomu nic do tego. Reszta niech pochłania, co chce. |
Brzoza, bardzo podoba mi się to, że w tak swobodny sposób o tym piszesz. Dla mnie taka postawa jest niestety tylko teorią, gdyż odkryłam u siebie właśnie taką skłonność do "nawracania". Wolałabym po prostu wyrazić swoje zdanie bez próby zmiany kogoś. Więc pracuję teraz nad tym, by powiedzenie "my home is my castle" był u mnie praktyką i sposobem życia a nie tylko znaną mi teorią.
U mnie jakiegoś wielkiego halo nie było. Najpierw jakieś 6 lat temu zrezygnowałam z jedzenia świnek, później z mojego jadłospisu wyleciały krówki, kurki i inne zwierzątka. Co do ryb to dałam się wkręcić, że to "jakby nie mięso" (sama się dziwię teraz temu poglądowi) i jadłam je. Jednak wcale nie czułam się wege. W ciąży dałam się kilka razy wkręcić w jedzenie mięsa ze swojej hodowli. Co dziwne - poczułam jakąś większą akceptację ze strony rodziny (dziś na myśl o takiej pseudoakceptacji jest mi po prostu przykro) Ale już od pół roku żyję w zgodzie z wszelką zwierzyną i ze sobą. (może za wyjątkiem połknietego komara, co zdarzyło się przedwczoraj na spacerze po parku. Ale on sam się tam wepchał ) Ostatnio podczas obiadu mama zapytała się: "to ryb też już nie jesz? Dlaczego?" Odpowiedziałam, że nie jem, bo ryba to przecież też zwierzę a poza tym uważam mięso rybie dostępne u nas za bardzo niezdrowe. Wzruszyła tylko ramionami i nie komentowała.
Największe boje toczę z siostrą, ale są to bardziej dyskusje naukowe na czyste argumenty. Moja siostra studiuje zootechnikę i uczy się m.in. o (uwaga...) humanitarnym uboju trzody chlewnej i bydła (jak ja nie znoszę tego określania uboju humanitarnym). No, ale przynajmniej jest ciekawie, bo nie idzie między nami na złośliwość i noże, tylko na wymianę źródeł poglądów. Przy niej naprawdę ugruntowuję się w swoich racjach. Przy okazji znosi mi różne nowinki dotyczące aktualnie prowadzonych badań nad żywnością. Okazuje się, że we Wrocku jeden doktor bada temat activii i actimela i zbiera dowody na to, że one wcale nie są cacy. Więc cenie sobie takie rozmowy i chętnie je prowokuję wybierając z tych debat to co dla mnie najcenniejsze. Mimo uszu puszczam ten "humanitarny ubój", czy "bezantybiotykowe mięso".
Moja teściowa przywykła już do mojego sposobu żywienia. Przedtem też nigdy mi niczego nie narzucała. Pytała się tylko zawsze co takiego mi ugotować, żebym zjadła ze smakiem. Dzwoni, co mi kupić i przygotować, gdy się do niej wybieramy. bardzo to miłe, przyznaję Sama z wielką chęcią próbuje wszystkiego, co ja ugotuję i później zachwala. Czasem spyta tylko: "kotlecika pewnie nie zjesz?" ale to bardziej z rozpędu, bo złośliwości nigdy w niej nie widziałam żadnej. Teść twierdzi, że każdy je, co mu smakuje i dla niego nie ma problemu.
Dwa dni temu opadły mi jednak ręce. Mój tato - złoty człowiek swoją drogą, westchnął sobie i wyrzekł magiczne słowa, które w mig zapaliły moją czerwoną alarmową lampkę: "kiedy się nawrócisz?" Zdębiałam. Wiedziałam, że nie chodzi o wiarę, bo z domu to w sumie jestem z tych bardziej religijnych. Żeby nie zaogniać i nie dyskutować, palnęłam z żartem: "Na Hari Kriszna " "Nie, na jedzenie" - usłyszałam. Powiedziałam, co następuje: "z jedzeniem się nie pogniewałam, wprost przeciwnie - uwielbiam jeść" i wywaliłam wieeelkiego rogala na pyszczku. W duchu myśląc: głęboko wierzę, że na mięso już nigdy się nie "nawrócę". Kurcze, usłyszałam od człowieka, który ma ze 20 dolegliwości o nawracaniu się na poprzedni styl jedzenia... Może po prostu chciałby, bym była bardziej "swoja"..?? Tato często też komentuje zawartość talerza mojego męża, gdy serwuję moje posiłki: "Siła za 3 dni". Na co mówię: "Siła na 3 dni" delikatnie się uśmiechając.
Póki co oświadczyłam, że mój Pacio chowany na wegemleczku (co mu z resztą służy, bo nie mieści się nawet w górnej granicy siatki centylowej jeśli chodzi o wagę) będzie wegedzieciakiem. I na dodatek zero słodyczy. Jakoś rodzice nie podjęli dyskusji. Mama tylko zastanawiała się nad słusznością eliminacji słodyczy. Tato stwierdził, że trzeba dać dziecku spróbować kiełbasy, czy schabowego. Teściowa boi się odwapnienia kości, bo powiedziałam jej, że Pawcio przynajmniej do końca 2 r.ż. nie spróbuje nabiału. Ale żadnych kazań nie usłyszałam. Widać, że mimo odmiennych poglądów mam u nich grande szacun. Poza tym chyba boją się merytorycznej dyskusji, bo o żywieniu wiedzą bardzo niewiele a sami dobrym zdrowiem pochwalić się nie mogą.
Jeśli ktoś pyta, dlaczego jestem wege (zazwyczaj ma to miejsce akurat przy jedzeniu), mówię, że ze względów zdrowotnych i ideologicznych. Gdy próbują dociekać ideologii, proponuję, byśmy najpierw zjedli obiad, bo po moich uzasadnieniach mogliby już nic nie włożyć do ust
Się wzięłam i rozpisałam
Aha - mój mąż powooooli też przechodzi na wege. Deadline będzie w momencie przeprowadzki na swoje (czyli za jakiś miesiąc). Ciekawe co na to rodzina |
_________________ "Nowego kłamstwa słucha się chętniej aniżeli starej prawdy" (A.Czechow) |
|
|
|
|
gosia_w
Pomogła: 86 razy Dołączyła: 27 Wrz 2008 Posty: 5545 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 2009-05-11, 14:44
|
|
|
gemi, fajnie się rozpisałaś. Inspiracja do przemyśleń |
|
|
|
|
koko
Pomogła: 40 razy Dołączyła: 08 Maj 2009 Posty: 6187
|
Wysłany: 2009-05-11, 15:22
|
|
|
Mnie przytrafiło się spotkać z nieprzychylnym traktowaniem z powodu mojego niejedzenia mięsa. Nie wiem, dlaczego, ale wegetarianizm wzbudza w ludziach jakąś agresję, od razu chcą udowodnić, że to nie ma sensu i że jest się "nawiedzonym" (może zagłuszają jakieś swoje wyrzuty sumienia? jak myślicie?).
Zauważyłam też dwie rzeczy: lepiej mówić "nie jem mięsa" niż "jestem wegetarianką", a na pytanie "dlaczego nie jesz mięsa?" (zwykle to sposób prowokacji, zauważyłyście to?) odpowiadać po prostu "bo nie lubię". Jeśli odpowiadam: "bo nie pasuje mi to z powodów etycznych, ekonomicznych, zdrowotnych" czy jakichkolwiek - jest atak, jeśli odpowiadam "bo nie lubię" odpowiedzią jest krótkie i polubowne "acha".
[ Dodano: 2009-05-11, 15:25 ]
Mnie przytrafiło się spotkać z nieprzychylnym traktowaniem z powodu mojego niejedzenia mięsa. Nie wiem, dlaczego, ale wegetarianizm wzbudza w ludziach jakąś agresję, od razu chcą udowodnić, że to nie ma sensu i że jest się "nawiedzonym" (może zagłuszają jakieś swoje wyrzuty sumienia? jak myślicie?).
Zauważyłam też dwie rzeczy: lepiej mówić "nie jem mięsa" niż "jestem wegetarianką", a na pytanie "dlaczego nie jesz mięsa?" (zwykle to sposób prowokacji, zauważyłyście to?) odpowiadać po prostu "bo nie lubię". Jeśli odpowiadam: "bo nie pasuje mi to z powodów etycznych, ekonomicznych, zdrowotnych" czy jakichkolwiek - jest atak, jeśli odpowiadam "bo nie lubię" odpowiedzią jest krótkie i polubowne "acha".
No tak, ale z najbliższymi jest wszystko ok, co więcej - moja mama też przestała jeść mięso. Inaczej jest u mojego chłopka - jego ojciec twierdzi, że przez wegetarianizm na pewno jest impotentem. |
|
|
|
|
gemi
Matka Polka ;)
Pomogła: 40 razy Dołączyła: 30 Wrz 2008 Posty: 2460
|
Wysłany: 2009-05-11, 15:39
|
|
|
koko napisał/a: | Zauważyłam też dwie rzeczy: lepiej mówić "nie jem mięsa" niż "jestem wegetarianką", a na pytanie "dlaczego nie jesz mięsa?" (zwykle to sposób prowokacji, zauważyłyście to?) odpowiadać po prostu "bo nie lubię". |
koko, to jest wersja dla osób, którym faktycznie mięso nie smakuje. Ja byłam kiedyś fest mięsożerna i mi to smakowało. W ciąży, gdy kilka razy jadłam mięso, też było dla mniw smaczne.
Dlatego mówię wprost bez owijania w bawełnę, bo ściemniać nie lubię. Skoro jestem wege, nie zgadzam się z zabijaniem zwierząt, to o tym jasno komunikuję.
Fajnie masz z mamą wege - u mnie to niewykonalne chyba |
_________________ "Nowego kłamstwa słucha się chętniej aniżeli starej prawdy" (A.Czechow) |
|
|
|
|
devil_doll [Usunięty]
|
Wysłany: 2009-05-11, 15:43
|
|
|
Cytat: | No tak, ale z najbliższymi jest wszystko ok, co więcej - moja mama też przestała jeść mięso. Inaczej jest u mojego chłopka - jego ojciec twierdzi, że przez wegetarianizm na pewno jest impotentem. |
|
|
|
|
|
koko
Pomogła: 40 razy Dołączyła: 08 Maj 2009 Posty: 6187
|
Wysłany: 2009-05-11, 15:48
|
|
|
gemi, racja, warto mówić prawdę a nawet uświadamiać ludzi przy różnych okazjach, tyle że często jest to dla przeciwników wegetarianizmu wspaniała pożywka, dzięki której mogą udowadniać godzinami, że człowiek to drapieżnik, a my pomrzemy na anemię dbając o świnki i motylki. Czasem brak sił na takie jałowe dyskusje z ludźmi, którzy nie chcą słuchać i rozmawiać, a tylko udowodnić nasz brak racji. |
|
|
|
|
gemi
Matka Polka ;)
Pomogła: 40 razy Dołączyła: 30 Wrz 2008 Posty: 2460
|
Wysłany: 2009-05-11, 16:16
|
|
|
koko napisał/a: | my pomrzemy na anemię dbając o świnki i motylki. |
dobre z drugiej strony wolałabym z czystym sumieniem umrzeć na anemię niż na raka jelita grubego lub zawał mając na sumieniu wiele niepotrzebnych i brutalnych śmierci |
_________________ "Nowego kłamstwa słucha się chętniej aniżeli starej prawdy" (A.Czechow) |
|
|
|
|
koko
Pomogła: 40 razy Dołączyła: 08 Maj 2009 Posty: 6187
|
Wysłany: 2009-05-11, 16:20
|
|
|
Gemi, no co Ty, pierwsza zasada nie-wegetarian: zawał, rak jelita grubego, okrężnicy, żołądka, choroby nerek itd. nie mają nic wspólnego z dietą, a już przede wszystkim z jedzeniem mięsa. Te choroby powstają na skutek tego, że tata je miał i sąsiad też. |
|
|
|
|
sylv
niedowiarek
Pomogła: 40 razy Dołączyła: 02 Cze 2007 Posty: 3138 Skąd: Sz-n
|
Wysłany: 2009-05-11, 16:24
|
|
|
koko napisał/a: | Te choroby powstają na skutek tego, że tata je miał |
to akurat nie jest nic nowego. za raka jelita grubego i nerek oraz tarczcy i narządów rodnych jest m.in. odpowiedzialna mutacja genu, którą posiadam - z tego powodu regularnie badam się onkologicznie. I TAK, Tata raka też miał. i dziadek też. i drugi dziadek też (i tak, mieli te same mutacje co ja). |
_________________ hxxp://www.thebump.com/?utm_source=ticker&utm_medium=UBB&utm_campaign=tickers]
moje aukcje
hxxp://allegro.pl/Shop.php/Show?id=19996001 |
|
|
|
|
koko
Pomogła: 40 razy Dołączyła: 08 Maj 2009 Posty: 6187
|
Wysłany: 2009-05-11, 16:32
|
|
|
sylv, mam podobną sytuację - troje dziadków i ojciec zmarło na choroby nowotworowe. Jednak jak sama pewnie wiesz, zwiększone ryzyko dziedzicznych chorób nowotworowych nie oznacza jeszcze, że na tą chorobę zapadniemy. Wiadomo, że będąc w grupie podwyższonego ryzyka musimy szczególnie o siebie dbać, ale to nie jest jeszcze wyrok śmierci
A chodziło mi bardziej o to, że często ludzie nie łączą swojego sposobu życia i diety ze swoimi chorobami, tak, jakby choroby brały się z powietrza, wiesz, o co chodzi. |
|
|
|
|
gemi
Matka Polka ;)
Pomogła: 40 razy Dołączyła: 30 Wrz 2008 Posty: 2460
|
Wysłany: 2009-05-11, 16:42
|
|
|
koko napisał/a: | Te choroby powstają na skutek tego, że tata je miał i sąsiad też. |
i listonosz
a tak na poważnie: z tym dziedziczeniem i zachorowalnością zgadezam się z Tobą koko. Też mi się w spadku dostała niezła genetyczna mieszanka chorób, które zaczęły mi się dawać we znaki jako nastolatce. Ale dzięki nietoksycznemu trybowi życia (dieta, ruch i pozytywne relacje) wyszłam na prostą |
_________________ "Nowego kłamstwa słucha się chętniej aniżeli starej prawdy" (A.Czechow) |
|
|
|
|
koko
Pomogła: 40 razy Dołączyła: 08 Maj 2009 Posty: 6187
|
Wysłany: 2009-05-11, 18:31
|
|
|
gemi i sylv, no właśnie a nie wiecie jak to jest z badaniami w centrach onkologii dla osób z grupy ryzyka? Można zrobić te badania genetyczne i inne profilaktyczne w ramach ubezpieczenia? Jak to jest? |
|
|
|
|
Jagula
matka-nomadka
Pomogła: 64 razy Dołączyła: 31 Sie 2007 Posty: 3207
|
Wysłany: 2009-05-11, 20:28
|
|
|
koko napisał/a: | gemi i sylv, no właśnie a nie wiecie jak to jest z badaniami w centrach onkologii dla osób z grupy ryzyka? Można zrobić te badania genetyczne i inne profilaktyczne w ramach ubezpieczenia? Jak to jest? | skierowanie od lekarza musisz mieć |
_________________ hxxp://www.alterna-tickers.com]
hxxp://alterna-tickers.com]
hxxp://podniebnekorytko.blogspot.co.uk]Když se doma vaří, tak se dobře daří. |
|
|
|
|
mandy_bu
Pomogła: 23 razy Dołączyła: 30 Gru 2008 Posty: 1260
|
Wysłany: 2009-05-11, 20:46
|
|
|
w niektórych ośrodkach wymagają diagnozy lekarskiej chorych członków rodziny, bądź ich wypisu ze szpitala, (tam w sumie też jest diagnoza) |
|
|
|
|
Malati
Pomogła: 71 razy Dołączyła: 10 Cze 2007 Posty: 3924
|
Wysłany: 2009-05-11, 20:48
|
|
|
koko napisał/a: | Można zrobić te badania genetyczne i inne profilaktyczne w ramach ubezpieczenia? |
Z tego co wiem są darmowe.Przynajmniej tak było jakieś 4 lata temu kiedy moja koleżanka je robiła.Mam nadzieje że sie to nie zmnieniło |
|
|
|
|
mandy_bu
Pomogła: 23 razy Dołączyła: 30 Gru 2008 Posty: 1260
|
Wysłany: 2009-05-11, 21:01
|
|
|
tak robią te badania w ramach ubezpieczenia, no i oczywiście za pieniądze: koszt to około 400 zł |
|
|
|
|
koko
Pomogła: 40 razy Dołączyła: 08 Maj 2009 Posty: 6187
|
Wysłany: 2009-05-12, 06:47
|
|
|
Dziewczyny, dzięki za informacje |
|
|
|
|
sylv
niedowiarek
Pomogła: 40 razy Dołączyła: 02 Cze 2007 Posty: 3138 Skąd: Sz-n
|
Wysłany: 2009-05-12, 11:15
|
|
|
koko napisał/a: | gemi i sylv, no właśnie a nie wiecie jak to jest z badaniami w centrach onkologii dla osób z grupy ryzyka? Można zrobić te badania genetyczne i inne profilaktyczne w ramach ubezpieczenia? Jak to jest? |
muszę zapytać Mamy, bo to w zasadzie ona załatwiała to dla nas wszystkich (bo u nas takie sympatyczne pakieciki są z obu stron - i od Mamy i Taty). Na pewno jest to bezpłatne dla osób z grupy ryzyka - robią Ci badania na określone typy mutacji, jeżeli masz, to dostajesz rozpiskę badań kontrolnych i częstotliwość ich wykonywania. i te badania są darmowe - różne typy usg, TK, kolonoskopia, gastroskopia, etc.
a u Ciebie jest taka poradnia genetyczna? (bo w Sz-nie jest przy szpitalu-klinice). Jeżeli tak, to najlepiej przedzwoń tam, powiedzą Ci jak zostać pacjentem. ale wydaje mi się, że do poradni kieruje lekarz rodzinny.
koko napisał/a: | Jednak jak sama pewnie wiesz, zwiększone ryzyko dziedzicznych chorób nowotworowych nie oznacza jeszcze, że na tą chorobę zapadniemy. Wiadomo, że będąc w grupie podwyższonego ryzyka musimy szczególnie o siebie dbać, ale to nie jest jeszcze wyrok śmierci |
oczywiście. ale też mało osób wie, że mutacje mogą zachodzić podczas naszego życia. fakt, że dbamy o siebie i swoją dietę niczego nam nie gwarantuje.
To działa tak: w momencie, kiedy ma się skopany gen, nowotwór może uaktywnić się na 2 sposoby: albo poprzez czynnik zewnętrzny: np. palenie papierosów, syfy z pożywienia albo wewnętrzny: kolejna mutacja genowa. Dlatego zdrowa dieta oczywiście zmniejsza ryzyko nowotworu, ale niczego nie gwarantuje. |
_________________ hxxp://www.thebump.com/?utm_source=ticker&utm_medium=UBB&utm_campaign=tickers]
moje aukcje
hxxp://allegro.pl/Shop.php/Show?id=19996001 |
|
|
|
|
gemi
Matka Polka ;)
Pomogła: 40 razy Dołączyła: 30 Wrz 2008 Posty: 2460
|
Wysłany: 2009-05-12, 11:21
|
|
|
sylv napisał/a: | oczywiście. ale też mało osób wie, że mutacje mogą zachodzić podczas naszego życia. fakt, że dbamy o siebie i swoją dietę niczego nam nie gwarantuje.
To działa tak: w momencie, kiedy ma się skopany gen, nowotwór może uaktywnić się na 2 sposoby: albo poprzez czynnik zewnętrzny: np. palenie papierosów, syfy z pożywienia albo wewnętrzny: kolejna mutacja genowa. Dlatego zdrowa dieta oczywiście zmniejsza ryzyko nowotworu, ale niczego nie gwarantuje. |
sylv, sama bym tego lepiej nie ujęła i tym bardziej dieta i tryb życia są tak szlenie ważne. Bo na to, co wewnętrzne wpływ mamy już duuuużo mniejszy. |
_________________ "Nowego kłamstwa słucha się chętniej aniżeli starej prawdy" (A.Czechow) |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
|