wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy podajecie mięso dla gości?
Autor Wiadomość
moritura 


Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 18 Wrz 2011
Posty: 499
Skąd: Kraków
Wysłany: 2012-08-05, 08:55   

Moi rodzice, jak przyjeżdżają, niezmiennie zabierają ze sobą mięso, głównie kiełbachę - jakby się nie dało bez niej przeżyć 2 dni (zwykle są na jedną noc). Oczywiście u mnie jest co jeść i zawsze coś ugotuję (ostatnio wielki gar pierogów quasi-ruskich - jadłam je potem przez tydzień). Jak protestuję, dowiaduję się, że wydziwiam, przesadzam itp. - i już mi się nie chce kłócić zwyczajnie. Niby mój dom, ale wolę pocierpieć w milczeniu. Komu innemu powiedziałabym f*ck off, ale w tym przypadku tak mi jakoś głupio :P

Mięsa gościom oczywiście nie podaję, w sklepie nie kupuję nawet babci, jak mnie prosi o zrobienie zakupów - bo zwyczajnie nie jestem w stanie. Natomiast mimo weganizmu (świeżego - raptem rok za mną) nie mam problemu z tym, żeby jej kupić jajka czy mleko do kawy.

Moja druga babcia, którą się teraz trochę zajmuję, uwielbia jogurty owocowe - jest nieprzytomnie chuda, 90% czasu leży, prawie nic nie je; no to nie będę jej tłumaczyć, jak podły jest los mlecznych krów, tylko kupuję jej te jogurty, wsypuję do środka otrębów, zmielonego siemienia, jakichś owoców i cieszę się, jak coś w ogóle zje. Może ktoś to nazwie hipokryzją, trudno, moje sumienie siedzi cicho.

Ja sama, jak przyjeżdżam do jednej koleżanki w gości - mieszkamy w różnych miastach - to w rzeczy samej popełniam ten haniebny czyn i robię wielkie siaty zakupów. Ale to inna sytuacja: ona, jak jest u mnie, robi tak samo, poza tym mieszkałyśmy kiedyś razem - i wiadomo, że to nie są takie zakupy "ja jem fajniejsze rzeczy, niż masz mi do zaoferowania", tylko: "kupuję na wspólne konto, nie musimy się rozliczać, fajnie znowu się poczuć, jakbyśmy mieszkały razem". Ale to jeden taki przypadek. Poza tym - kupuję jakieś ciastka, żeby były do kawy. Czasem wezmę ze sobą kartonik mleka sojowego (nie znoszę czarnej), ale ujawniam się z nim dopiero wtedy, gdy wiadomo, że gospodarz/-dyni nie ma takowego w lodówce (czasem ktoś dla mnie kupi :) ). Z obiadami własnymi nie latam, ale przez ten rok częstotliwość kłamania: "ale się najadłam przed przyjściem do Ciebie" - wzrosła niezmiernie. Nie wiedziałam, w jakiej komfortowej sytuacji się znajduję, jak byłam lakto-ovo ;)

Pamiętam jeszcze mój pierwszy wyjazd po zostaniu wege. Miałam wtedy 14 lat i weszłam w mało kontaktowy - wręcz zupełnie niekomunikatywny - etap mojego życia. Mimo że wystarczyło zgłosić w stołówce, czego się nie je - i bez narzekania i pytania sporządzali osobne posiłki dla odmieńców - to mnie paraliżowało na samą myśl o tym, że mam wejść do kuchni i obcym kobietom tłumaczyć, że mają osobno dla mnie gotować bez zwierząt (było kilka osób jedzących co innego, ale raczej z przyczyn zdrowotnych, uczuleń itp.). Sprawy nie poprawiał fakt, że musiałabym to zrobić po angielsku, a wtedy z tym było mocno tak sobie. W rezultacie przez pierwszy tydzień - nie znając składów, na wszelki wypadek - nie jadłam prawie nic, dopóki jedna dziewczyna - jakaś Azjatka, jedząca inaczej - nie zwróciła na mnie uwagi. Wtedy dokonałam pierwszego w życiu (poza rodziną) wege-comming outu. Okazało się, że to całkiem miłe uczucie - a dziewczyna poszła za mnie do kuchni i powiedziała, żeby mi oddzielnie gotowali ;) Na drugi dzień dostałam naleśniki z gigantyczną porcją warzyw na parze.
 
 
mimish 


Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 29 Maj 2010
Posty: 1080
Skąd: Bruksela
Wysłany: 2012-08-05, 10:58   

U mnie zasada jest prosta, nie ma miesa dla nas ani d'a gosci. Nie zgadzam sie na przynoszenie miesa ani potraw z miesa. Do tej pory wszyscy tp respektowali. Na moim profilu couch-surfingowym zaznaczylam wyraznie, ze jak ktos ma ochote na mieso i podobne to raczej na miescie musi zjesc. W kwietniu tego roku odwiedzila mnie mama (nie je miesa ) ze swoim partnerem (wielki zjadacz miesa), kebaba kupionego na miescie konczyl na ulicy w dyskretny sposob, zeby mnie nie urazic. Raz zrobil zakupy z salami w skladzie, kanapke przygotowal i zjazdl na balkonie. Dodam, ze nie musialam nic mowic on sam tak z siebie zdecydowal.
_________________
<img src="hxxp://lb5f.lilypie.com/fe7jp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Fifth Birthday tickers" />

<img src="hxxp://lb2f.lilypie.com/35u2p2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Second Birthday tickers" />
 
 
yuka66 

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 03 Cze 2011
Posty: 137
Skąd: Kopenhaga
Wysłany: 2012-08-05, 11:59   

Och, też bym tak chciała. Ale muszę jeszcze trochę poczekać - mój mąż się jeszcze nie otrząsnął po informacji, że nie będę już piekła jagniąt dla jego rodziny. A minęły już dwa lata.
_________________

 
 
zou 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 08 Gru 2010
Posty: 917
Wysłany: 2012-08-07, 08:47   

Moritura - zastanowiło mnie to co pisalas we fragmencie i wnoszeniu siat z własnymi zakupami do czyjegoś domu... To bardzo ciekawe, że są osoby, ktore mogłoby cos takiego urazić...Nie wpadłabym na to. Kompletnie! A przecież warto znać taki punkt widzenia.
Może dlatego, że w rodzinnym domu, jak przyjeżdzam i gotuję po wegetar. lub częściej juz wegańsku, to nikt nic nie ma mi za złe, bo oni sami w domu 9oprocz siostry) nie gotują. Więc się nie oburzają na to inne, tylko ciesza z podanej ciepłej kolacji itd... Jednak dopiero jak się czyta Wasze opowieści, można sobie uświadomic, ze to co u jednych jest normą np. "aga przyjechała, zaraz na stole pojawią się siaty z warzywami i poleci na rynek i do biedry po sojowe" - to u innych jest oburzającym czynem, odmową ich kuchni itd. Kurcze, ale wiecie co--- ostatnio jestem tym naprawdę zmęczona...tym domyslaniem się, obrażaniem kogoś własnym jedzeniem itd...Kurcze..jakby nie mogło być na luzie...A już interpretowanie zakupów "ja jem lepsze rzeczy niż Ty"- że ktoś mógłby tak pomyśleć, że to dlatego (oprocz oczywistego faktu, że często są to zdrowsze rzeczy ;) )...czasem to się naprawdę obawiam siegać w umysły innych ludzi...Może lepiej czasem tego nie wiedzieć?, Wpadać, gotować, częstowac, zajadać, gadać przy stole, cieszyć się nic nie zauważajac...? Biesiadować jak we Włoszech - stól pelen różności, każdy coś tam przynosi, każdy siega po co lubi...Kiedyś pisalam tn watek kochanie przez gotowanie, ale im dłużej czytam inne wątki, tym bardziej dochodzę do wniosku, że emocjonalnie to jest nie do przeskoczenia czasem...i że serdecznośc i gotowanie z miłoscia, bez przemocy i zdrowo może nie wystarczyć...Tym bardziej podziwiam tych co sie wydostali w swojej kuchnia na pozycje swoich pogladów, a tych co się zmagają z poglądami rodziny, jeszcze bardziej, że nie idą na ostro...Czasem to jest naprawdę ślepa uliczka.
U mnie w domu, nie podaję mięsa dla gości, ale jak przyjezdzam na świeta,to Tat czasem prosi abym zrobiła "tradycyjnie" cos np jakies mięso czy karpia, ale od roku juz odmowiłam, tyle, że poruszam to nie podczas swiąt tylko wcześniej, teraz latem, przy okazji jak Tata kupuje kiełabsę, to ja jej nie wkrajam do potraw itd, ani nie kupuje już żadnych tego typu produktów na prosbe kogoś. Powoli sie przyzwyczaili...A w zeszłym roku po świetach zapowiedzialam że to już byl naprawde ostatni raz i żeby jak ktoś chce , to te dwa dania zrobił jednak sam. Mam nadzieje, że zadziałało, na razie nikt mnie o nic takiego juz nie prosi. Więc chyba zadziałało.
_________________
www.veganfotoku.blogspot.com - roślinna fotokuchnia - aktualny blog
www.wegefotokuchnia.blox.pl - stary blog
"Kuchnia XX wieku to miejsce, w którym przygotowuje się jedzenie, przechowuje pojemniki i puszki. Kuchnie XXI wieku będą produkować własną żywność, a to sprawi, że każde gospodarstwo domowe będzie w dużej mierze żywnościowo niezależne" S.Meyerovitz na temat kiełków, ziół...
 
 
jazgottt 
jazgottt

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2011
Posty: 268
Skąd: Warszawa Kabaty/ Chełm
Wysłany: 2012-08-07, 23:00   

zou napisał/a:
Kurcze, ale wiecie co--- ostatnio jestem tym naprawdę zmęczona...tym domyslaniem się, obrażaniem kogoś własnym jedzeniem itd...Kurcze..jakby nie mogło być na luzie...A już interpretowanie zakupów "ja jem lepsze rzeczy niż Ty"- że ktoś mógłby tak pomyśleć, że to dlatego (oprocz oczywistego faktu, że często są to zdrowsze rzeczy ;) )...czasem to się naprawdę obawiam siegać w umysły innych ludzi...Może lepiej czasem tego nie wiedzieć?, Wpadać, gotować, częstowac, zajadać, gadać przy stole, cieszyć się nic nie zauważajac...? Biesiadować jak we Włoszech - stól pelen różności, każdy coś tam przynosi, każdy siega po co lubi...


Otóż to, otóż to:) też mi się marzy, że ludzie po prostu jedzą na luzie i nie emocjonują się tym. Że umieją się dogadać. Papu to papu, każdy je co lubi i co mu służy i nie ma czego roztrząsać:)
 
 
yuka66 

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 03 Cze 2011
Posty: 137
Skąd: Kopenhaga
Wysłany: 2012-08-07, 23:07   

No tak, ale weganie wykluczają pewne produkty ze swojej diety nie dlatego, ze nie lubią, tylko dlatego, ze spożywanie ich wydaje im się nieetyczne. A to budzi emocje, bo ci inni czują się hmmmm ... mniej etyczni :)
_________________

 
 
kitteh 

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 14 Sty 2010
Posty: 133
  Wysłany: 2012-08-08, 00:28   

ja mam w ogóle na odwrót. tzn, ja robię wywiad co kto i ile. wszystko wzięło mi się z tego, że kiedyś koledze dałam kanapkę z ogórkiem (zielonym, surowym) i on to zjadł, mimo że nie lubi. jak się dowiedziałam o poświęceniu, to się prawie popłakałam, bo był przeze mnie w niekomfortowej sytuacji
 
 
zou 

Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 08 Gru 2010
Posty: 917
Wysłany: 2012-08-08, 10:22   

Yukka66 - no właśnie...to wszystko jest oparte m.in. na poczuciu winy i takie pokomplikowane emocjonalnie...Ale przecież każdy odpowiada za siebie na dany czas. Nie wszystko da się na raz...Nie wszystko trzeba na raz. Czasem mi sie wydaje, że najlepiej nic nie mówić, aby tego gigantycznego pytania przy stole nie zadawać. czasem 'Spławiam" ludzi, jak sie pytają dlaczego to nie mówię o etyce (nigdy, tylko z najbliższymi osobami czasem) a właśnie o zdrowiu, po o etyce to zaraz to, co mówisz i obrona, agresja, ofensywa argumentów...A po co każdy i tak zrobi po swojemu.Albo się do tego dojrzało albo nie. Najbardziej jednak dziwi, że "tak się da i się nie umiera od tego" - takmówia w rozinie kiedy w końcu sie zaiteresowali moimwegetarianizmem i odhaczyli spostrzeżenie, że jeszcze zyję.. Parę lat jednak na to trzeba... Umiem usiaśc do stolu z ludzmi co jedzą mięso. Bo dla każdego na wszystko jest czas. Kiedyś mnie zadziwił wywiad Dalajlamy, gdzie mówił, że zjadlby mięso jakby go ktoś poczęstował. heh - mądry człowiek. Tyle, że nikt tego nie robi - taki roztacza wokół siebie szacunek do własnych wartości...Dużo nad tym myslałam, czemu tak powiedział. I jak ja mam sprawić aby nikt mnie nie częstował...
_________________
www.veganfotoku.blogspot.com - roślinna fotokuchnia - aktualny blog
www.wegefotokuchnia.blox.pl - stary blog
"Kuchnia XX wieku to miejsce, w którym przygotowuje się jedzenie, przechowuje pojemniki i puszki. Kuchnie XXI wieku będą produkować własną żywność, a to sprawi, że każde gospodarstwo domowe będzie w dużej mierze żywnościowo niezależne" S.Meyerovitz na temat kiełków, ziół...
Ostatnio zmieniony przez zou 2012-08-08, 14:05, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
mimish 


Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 29 Maj 2010
Posty: 1080
Skąd: Bruksela
Wysłany: 2012-08-08, 12:46   

Zdarzylo mi sie zjesc mieso w trakcie pobytu w Mongolii. Warzyw i owocow tam raczej nie doswiadczysz, podrozowalam z wlasnymi zapasami. Mieszkalam przez kilka dni u wspanialej rodziny, ktora specjalnie przed moim wyjazdem zabila jaka i wyprawila uczte na moja czesc. Dostalam maly kawalek i nie wyobrazam sobie abym mogla wtedy odmowic. Nie skorzystalam z dokladki tlumaczac sie moim wegetarianizmem. Oczy jaka ofiarowalam najstarszemu mezczyznie z rodziny i zostalo to bardzo dobrze odebrane (a ja nie musialam ich jesc...).
_________________
<img src="hxxp://lb5f.lilypie.com/fe7jp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Fifth Birthday tickers" />

<img src="hxxp://lb2f.lilypie.com/35u2p2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Second Birthday tickers" />
 
 
yuka66 

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 03 Cze 2011
Posty: 137
Skąd: Kopenhaga
Wysłany: 2012-08-08, 13:22   

No tak, ale czy te przykłady mają nas przekonać do tego, ze powinnismy jeść mięso, żeby nie urazić gospodarzy. Prawdę mówiąc robiłam tak przez wiele lat, w domu wegetarianka, w gościach taka niechcąca sprawiać problemów. Tymbardziej się teraz wszyscy oburzają, jak nagle zapragnęłam żyć w zgodzie z sobą, myślą, że nagle mi odbiło.
_________________

 
 
mimish 


Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 29 Maj 2010
Posty: 1080
Skąd: Bruksela
Wysłany: 2012-08-08, 13:25   

Przyklad, ktory podalam nie mial przekonywac nikogo do niczego. Nie jestem z tego powodu dumna, nieszczesliwa tez nie. Zjadlam mieso jeden raz przez 16 lat. Chodzilo o to, zeby nie miec poczucia winy na codzien rowniez wtedy gdy odmawiamy.
_________________
<img src="hxxp://lb5f.lilypie.com/fe7jp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Fifth Birthday tickers" />

<img src="hxxp://lb2f.lilypie.com/35u2p2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Second Birthday tickers" />
 
 
jagodzianka 


Pomogła: 10 razy
Dołączyła: 03 Wrz 2011
Posty: 2731
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2012-08-08, 14:03   

mimish, z jednej strony rozumiem, że inna kultura, że oni to w dobrych intencjach, że dla ciebie, że tam wszystko inaczej i roślinek do żarcia mało.
Ale... co oni pomyśleli o wegetarianach kiedy właśnie na ich oczach wegetarianka zjadła mięso, a odmówiła dokładki bo jest wegetarianką czyli nie jada mięsa?
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]
 
 
yuka66 

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 03 Cze 2011
Posty: 137
Skąd: Kopenhaga
Wysłany: 2012-08-08, 14:44   

Sytuacja Mimish była zupełnie wyjatkowa, nam się raczej zdarzają teściowe lub ciocie zachęcające do spróbowania tylko maleńkiego kawałeczka :)
_________________

 
 
bronka 
Supergirls don t cry

Pomogła: 83 razy
Dołączyła: 02 Lip 2009
Posty: 6426
Wysłany: 2012-08-08, 14:50   

Dla mnie hardkor jakiś :shock:
Nie zjadłabym żadnego zwierza, żeby nie urazić gospodarza. Tak samo jak nie pobiłabym swojego dziecka ani nic w ten deseń. Ale ja mało światowa jestem...
 
 
evel 
szczęśliwa mama!


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 11 Lip 2012
Posty: 415
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2012-08-08, 15:06   

jagodzianka napisał/a:

Ale... co oni pomyśleli o wegetarianach kiedy właśnie na ich oczach wegetarianka zjadła mięso, a odmówiła dokładki bo jest wegetarianką czyli nie jada mięsa?


Też o tym pomyślałam, ale to musiała być bardzo niezręczna sytuacja. Bo co by było gorsze - powiedzieć, że nie smakuje? Bo pewnie w "najadłam się" by nie uwierzyli i próbowali wcisnąć tę dokładkę. Takie różnice kulturowe dla mnie są nie do ogarnięcia.
_________________
hxxp://www.maluchy.pl]
 
 
mimish 


Pomogła: 22 razy
Dołączyła: 29 Maj 2010
Posty: 1080
Skąd: Bruksela
Wysłany: 2012-08-08, 15:19   

jagodzianka, Oni nie zrozumieli mojego tlumaczenia. Mimo jasnego dla mnie obrazu sytuacji mysleli iz nie bylam juz glodna..w ich garnku byl tylko ten kawalek jaka i widzialam jak dzieci nan patrzyly. To bylo tak jakbym widziala siebie w latach 80 patrzaca na czekolade. Prowadzilam badania terenowe do doktoratu u tej rodziny (dziadek szaman), byloby obraza tych ludzi gdybym odmowila. Na cale szczescie jak juz wspomnialam raz jedyny przez te 16lat bylam poddana takiemu dylematowi moralnemu. Sytuacja byla ekstremalna i dlatego wybralam szacunek dla drugiego czlowieka. Jak zostal zabity zgodnie z mongolska tradycja (gospodarz patrzyl mu w oczy, odmowil modlitwe, otworzyl klatke piersiowa i przekrecil serce przepraszajac wychowanego przezen od malego zwierze). Hardcore owszem ale nie porownywalabym tego do pobicia wlasnego dziecka..
_________________
<img src="hxxp://lb5f.lilypie.com/fe7jp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Fifth Birthday tickers" />

<img src="hxxp://lb2f.lilypie.com/35u2p2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Second Birthday tickers" />
 
 
jagodzianka 


Pomogła: 10 razy
Dołączyła: 03 Wrz 2011
Posty: 2731
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2012-08-08, 16:09   

mimish napisał/a:
Jak zostal zabity zgodnie z mongolska tradycja (gospodarz patrzyl mu w oczy, odmowil modlitwe, otworzyl klatke piersiowa i przekrecil serce przepraszajac wychowanego przezen od malego zwierze).

O fuck, ciary mnie przeszły. Dla mnie to żadna różnica czy z tradycją czy bez.
Też bym raczej nie porównywała do pobicia własnego dziecka, aczkolwiek chyba bym nie zjadła, nie dałabym rady przełknąć.
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]
 
 
alken87 


Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 23 Mar 2010
Posty: 725
Skąd: Wałbrzych/Wrocław
Wysłany: 2012-08-08, 16:32   

jagodzianka napisał/a:

Ale... co oni pomyśleli o wegetarianach kiedy właśnie na ich oczach wegetarianka zjadła mięso, a odmówiła dokładki bo jest wegetarianką czyli nie jada mięsa?


myślę że nic sobie nie pomyśleli bo w pewnych warunkach i w pewnych kulturach bycie wege, i w ogóle etyka względem zwierząt nie istnieje, jest abstrakcją. nie wydaje mi się też żeby odmowa dokładki została odebrana jako hipokryzja czy niekonsekwencja, zapewne w ich mniemaniu zjedzenie tego czym nas częstują jest ważniejsze niż nasze osobiste dylematy ;)

oczywiście to się absolutnie nie przekłada na nasze "zachodnie" warunki, ciocia Basia mówiąca po polsku i żyjąca w kulturze europejskiej powinna i musi zrozumieć, i respektować.
 
 
jazgottt 
jazgottt

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2011
Posty: 268
Skąd: Warszawa Kabaty/ Chełm
Wysłany: 2012-08-08, 20:59   

mimish napisał/a:
jagodzianka, Oni nie zrozumieli mojego tlumaczenia. Mimo jasnego dla mnie obrazu sytuacji mysleli iz nie bylam juz glodna..w ich garnku byl tylko ten kawalek jaka i widzialam jak dzieci nan patrzyly. To bylo tak jakbym widziala siebie w latach 80 patrzaca na czekolade. Prowadzilam badania terenowe do doktoratu u tej rodziny (dziadek szaman), byloby obraza tych ludzi gdybym odmowila. Na cale szczescie jak juz wspomnialam raz jedyny przez te 16lat bylam poddana takiemu dylematowi moralnemu. Sytuacja byla ekstremalna i dlatego wybralam szacunek dla drugiego czlowieka. Jak zostal zabity zgodnie z mongolska tradycja (gospodarz patrzyl mu w oczy, odmowil modlitwe, otworzyl klatke piersiowa i przekrecil serce przepraszajac wychowanego przezen od malego zwierze). Hardcore owszem ale nie porownywalabym tego do pobicia wlasnego dziecka..


Mimish
, sama się czasem zastanawiam, czy gdybym znalazła się w dziczy wśród tubylców, gdzie do jedzenia mają głównie mięso, i w dodatku z którymi ciężko mi się dogadać, to czy czasem bym nie zjadła, nie wykluczam tego. Na szczęście u mnie to takie raczej teoretyczne rozważania, bo nie wybieram się w dzicz i wypoczywam na urlopie w Polsce z własnego wyboru, choć mogłabym gdzieś dalej pojechać:) Mój weganizm jest więc niezbyt zagrożony;)

Co do odmawiania ludziom, którzy przywykli, że kiedyś tam nie odmawiałam, to trochę mam w nosie, co gadają. Ich wolę zawsze szanuję i oczekuję wzajemności:) tłumaczyć zaczynam się dopiero zapytana zazwyczaj, zwięźle i nie wchodzę w dyskusje zbędne:)
 
 
moritura 


Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 18 Wrz 2011
Posty: 499
Skąd: Kraków
Wysłany: 2012-08-09, 10:37   

Cytat:
Mimish, sama się czasem zastanawiam, czy gdybym znalazła się w dziczy wśród tubylców, gdzie do jedzenia mają głównie mięso, i w dodatku z którymi ciężko mi się dogadać, to czy czasem bym nie zjadła, nie wykluczam tego.


Jestem jak najdalsza od osądzania cudzych wyborów życiowych i wcale nie uważam, że nie można być świętym człowiekiem, jadając krowy - ludzie mają różną wrażliwość i w różnym tempie dorastają do swoich decyzji (sama byłam 10 lat wegetarianką, zanim z dnia na dzień przeszłam na weganizm - i teraz, po roku, nie mogę zrozumieć, z czym tyle czekałam). ALE! Nigdy, przenigdy nie tknęłabym mięsa z uprzejmości czy dobrego wychowania. Po prostu: nie. Jakby mnie ktoś częstował kredą czy łożyskiem, z dobrego serca, i miał się czuć OKROPNIE urażony, gdybym tego nie spróbowała - to jest dla mnie analogiczna sytuacja.

Zwierzęta NIE SĄ do jedzenia. Są do przytulania i karmienia, to tak :) I to nie jest teoretyczna teza z dziedziny etyki, tylko obraz świata, to, kim jestem, co czuję, kim chcę być. Nie wyrzeknę się swojej tożsamości dla savoir vivre'u czy nawet: żeby nie zranić czyichś uczuć.

Natomiast co innego np. z jajkami. W dzień dziecka przyszedł do mnie dziadek (86 lat) ze świeżo własnoręcznie upieczonym piernikiem (na pewno na jajkach, ale bez np. masła), specjalnie dla mnie. Gdyby nie to, że podał mi go i nieco speszony zrobił od razu od drzwi odwrót do domu, to bez większych dylematów bym tego piernika zjadła.

Tak, mam niespójny światopogląd, zdaje się. Ale uczucia spójne i to mi wystarczy.
 
 
jazgottt 
jazgottt

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 26 Wrz 2011
Posty: 268
Skąd: Warszawa Kabaty/ Chełm
Wysłany: 2012-08-10, 00:19   

moritura napisał/a:
Cytat:
Mimish, sama się czasem zastanawiam, czy gdybym znalazła się w dziczy wśród tubylców, gdzie do jedzenia mają głównie mięso, i w dodatku z którymi ciężko mi się dogadać, to czy czasem bym nie zjadła, nie wykluczam tego.


Jestem jak najdalsza od osądzania cudzych wyborów życiowych i wcale nie uważam, że nie można być świętym człowiekiem, jadając krowy - ludzie mają różną wrażliwość i w różnym tempie dorastają do swoich decyzji (sama byłam 10 lat wegetarianką, zanim z dnia na dzień przeszłam na weganizm - i teraz, po roku, nie mogę zrozumieć, z czym tyle czekałam). ALE! Nigdy, przenigdy nie tknęłabym mięsa z uprzejmości czy dobrego wychowania. Po prostu: nie. Jakby mnie ktoś częstował kredą czy łożyskiem, z dobrego serca, i miał się czuć OKROPNIE urażony, gdybym tego nie spróbowała - to jest dla mnie analogiczna sytuacja.

Zwierzęta NIE SĄ do jedzenia. Są do przytulania i karmienia, to tak :) I to nie jest teoretyczna teza z dziedziny etyki, tylko obraz świata, to, kim jestem, co czuję, kim chcę być. Nie wyrzeknę się swojej tożsamości dla savoir vivre'u czy nawet: żeby nie zranić czyichś uczuć.

Natomiast co innego np. z jajkami. W dzień dziecka przyszedł do mnie dziadek (86 lat) ze świeżo własnoręcznie upieczonym piernikiem (na pewno na jajkach, ale bez np. masła), specjalnie dla mnie. Gdyby nie to, że podał mi go i nieco speszony zrobił od razu od drzwi odwrót do domu, to bez większych dylematów bym tego piernika zjadła.

Tak, mam niespójny światopogląd, zdaje się. Ale uczucia spójne i to mi wystarczy.


Moritura, mnie bardziej chodziło o sytuację, że nie bardzo mam co jeść i jestem wśród ludzi, którzy nie jedzą tego co ja i mnie nie poczęstują wegan papu. Albo gdzie jest tylko jakiś busz, a ja nie mam pojęcia, co jest jadalne, nie znam języka tubylców i jedyne co mogę zrobić, aby cokolwiek zjeść, to zjeść razem z nimi. Beata Pawlikowska czasem nawiązuje do tego typu sytuacji, to jest, że co innego jest upolować zwierza i go zjeść wędrując w dżungli z tubylcami i ledwo zipiąc z powodu wycieńczającej wędrówki wśród deszczu. Dżungla to miejsce, gdzie każdy może zjeść każdego, samemu można zostać zjedzonym. Co innego zjeść zwierza, żeby nie zrobić komuś przykrości. To co innego:) Najgorsze to i tak zjeść zwierza z wielkopowierzchniowej fermy:/ Gdy tak łatwo o bezmięsne pożywienie:/
 
 
Tanpopo

Dołączył: 24 Lis 2010
Posty: 125
Wysłany: 2012-08-27, 14:41   

Myślę, że przed większą imprezą kultura i uprzejmość wymagają tego, by uprzedzić gości o tym, że mięsa na przyjęciu nie będzie. Najlepiej w taki sposób, który zachęci gości do spróbowania czegoś nowego, żeby wujkowie i ciocie nie pojawiali się tylko z poczucia obowiązku.

moritura, mimish, Wasza postawa jest dla mnie wzruszająca. :D Mój wegetarianizm został pokonany przez problemy z odżywianiem, więc pewnie dlatego łatwiej mi uznać, że bywają sprawy ważniejsze niż twarde obstawanie przy swojej ideologii.

jazgottt napisał/a:
Jestem jak najdalsza od osądzania cudzych wyborów życiowych i wcale nie uważam, że nie można być świętym człowiekiem, jadając krowy - ludzie mają różną wrażliwość i w różnym tempie dorastają do swoich decyzji


Kiedyś doznawałam ogromnego rozczarowania, kiedy osoby, które uważałam za wyjątkowo wrażliwe i bardzo wartościowe mówiły, że nie uznają wegetarianizmu, że to głupi pomysł i jest zupełnie bez sensu. Spodziewałam się, że usłyszę "Uważam, że to szlachetne i to rozumiem, ale z jakiegoś powodu nie przyjmuję tego stylu życia". Potem doszłam do wniosku, że niektórzy wegetarianie nie dorastają do pięt niektórym samozwańczym drapieżnikom, ich system wartości po prostu nie uznaje jedzenia zwierząt, ale złota w tym jest niewiele.
_________________
weganizacja w toku ;)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,27 sekundy. Zapytań do SQL: 12