wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Ratujcie ryby i moją duszę ;)
Autor Wiadomość
rud@ 

Dołączyła: 05 Paź 2017
Posty: 32
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 2017-10-05, 18:25   Ratujcie ryby i moją duszę ;)

Chciałam wszystkim powiedzieć cześć :lol: - bo poczytują Was od dawna, ale nie ujawniłam się do tej pory.


Jestem samiusieńką bezglutenową wege wysepka na morzu mięsożerców. Wege z wyboru, bezglut- z polecenia lekarza (tarczyca). Zwykle obywa się bez komentarzy i wtrącania, w końcu nie jestem nastolatką :oops: , ale też na jakiś własny dodatek do wspólnego obiadu czy bezglutowe ciasto nie-wlasnej-roboty nie mam co liczyć. Tak więc nawet jak jest proszony obiad i w niedzielę wszyscy leżą martwym bykiem do południa, jedna Asia zapierdziela zęby zdążyć z własnym sosikiem, kotlecikiem itp. (nikt poza mną nie ruszy, trujące :evil: ) . Mąż żeniac się ze mną wolał moją kuchnię od swojej mamusi (rzadki skarb), ale do wege obiadków nie bardzo sie przekonał i moja dobra opinia leci w dół. Robię mu eko-kurczaki (na wsi w dobrej cenie można takie zdobyć) 2-3 razy w tygodniu i tylko wtedy jest naprawde zadowolony- jak jest po staremu. Inne wersje obiadów (pizza, makaron, sałatki, zapiekanki) toleruje bezmięsne, byle nie za często.

Tak więc gotuje dla 2 osób 2 wersje obiadowe, swiątek piątek, roboty więcej, zmywania więcej i ten brak glutenu jak kula u nogi przeważa szalę mojej wytrzymałości....Zwłaszcza, że kotleciki strączkowe furrory nie zrobiły-wcześniej jadaliśmy obydwoje pulpety na parze, teraz smaże te nieszczesne "mielone" bo uparowane są niejadalne...Jak mężowi robię pulpety to już mi warzywa śmierdzą i robię osobno. Tak więc jem ja wegus- smazone, on wszystkożerca-parowane, chude, gdzie tu sens i logika? Mięsa nie jadam z z wględów ideologicznych, nie zdrowotnych, już mi nawet nie wygląda ani nie pachnie kusząco.


I tak sobie myśle- jak to było pięknie-zawinąć w folię rybke dla nas dwóch, wrzucić warzywa na parze i 10 min póżniej obiad gotowy, facet szczęśliwy, jeden gar do mycia. Idealny posiłek potreningowy (biegamy razem). Z jednej strony- krok wstecz. Ryba to też zwierzę itp. Z drugiej- jak nie wymyślę czegoś to rzucę to całe wege w diabły bo mi ni sił ni chęci nie starczy. Lepiej zrezygnować częściowo z mięsa, niż w ogóle. Wigilia mi się śni i te zdziwienie, że ryby niet-a ja jez zawsze (i to dobrze) przyrządzałam. Z drugiej-jakoś tak mi....łyso :roll:

I teraz wielka prośba- podbudujcie mnie jakoś. Albo co :) Bo już mi ta góra garów wyłazi z blatu, chłop dziś zamiast obiadu wybrał kiełbasę z musztardą (chlipie). Mam wrazenie, że te moje 2 diety razem sprawiły, że ani do restauracji wyjść nie mogę (bo jak nie "wege"ryba, to w karcie makaonik- bynajmniej nie gryczany, reszta to samo mięso). I że żyję po to, by gotować, zmywać, na resztę czasu nie starcza (decyzja o powrocie do rodzinnyc stron ma swoje plusy, z minusów- długi dojazd do pracy zżera kawał dnia).
_________________
To właśnie cali śmiertelnicy – mają tylko parę chwil na tym świecie, a poświęcają je na komplikowanie najprostszych spraw. Terry Pratchett.
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2017-10-05, 20:47   

No cóż, męża do garów trzeba zagonić i tyle ;) Naprawdę nie wiem, czemu to kobieta ma się zawsze "poświęcać" dla komfortu kogoś, kto przecież niepełnosprawny nie jest, prawda? Jak zamieszkałam z moim wówczas jeszcze nie mężem, to też jadł mięso, ale ja gotowałam tylko dla siebie, a on sobie na stołówkę chodził, bo tak chciał. Potem z mięsa zrezygnował.
Co do dylematu etycznego dotyczącego ryb - chyba nikt Ci nie doradzi, co masz zrobić, musisz sama zdecydować. W każdym razie wegetarianie ryb nie jedzą, ale też wegetarianizm nie jest obowiązkowy przecież (niestety :P ).
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
bojster 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 02 Cze 2007
Posty: 2847
Skąd: Neverwhere
Wysłany: 2017-10-05, 21:06   

Tak jak mówi Lily, jak nie chce jeść tego co ty, to niech sobie sam gotuje. Ty gotuj sobie i nim się nie przejmuj (tzn. możesz gotować więcej, ale jak nie zje to jego problem, będziesz miała na jutro). Nie doczytałem w poście, ale mam wrażenie, że nie macie dzieci? U nas na cztery osoby każdy je co innego, da się do tego przyzwyczaić. Oczywiście nie zawsze, ale żeby wszystkie cztery osoby jady to samo, to naprawdę rzadkość. Oboje gotujemy to na co mamy ochotę + dzieciom to co "zamówią" i tyle, nikt nikomu nie wyrzuca, że nie takie, że niedobre itd.

A jeśli miałbym komuś mięso gotować, bo nie chce moich kotletów z soczewicy, to już w ogóle sobie nie wyobrażam. Egoizm, brak szacunku i empatii, tyle powiem. No chyba że macie taką umowę, że on przynosi kasę, a ty pracujesz dla niego w kuchni, nie znam faktów, to nie wnikam.
 
 
rud@ 

Dołączyła: 05 Paź 2017
Posty: 32
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 2017-10-06, 09:45   

Zgadza się- dzieci nie mamy, ale podział obowiązków nie jest taki, że ja zapylam jak mały robocik , a moje szczęście leży i piffko sączy. Właśnie sam podział utrwalił się lata temu, wcisnęłam mu to co najbardziej nie lubię robić- pranie, rozwieszanie na zimnym strychu mokrych łachów (brrr), prasuje sobie każdy swoje. Sprzątamy razem. Remontujemy razem. Większe, brudniejsze prace- razem. To gotowanie jest moje bo zawsze to lubiłam :) zmywa teoretycznie zmywarka (teoretycznie bo wszystkiego się tam wrzucić nie da, kto ma ten wie). Wcześniej gotowania i sprzątania po nim nie odczuwałam jako obciążenia- wręcz przeciwnie. Ale że się skomplikowało i rozrosło to mnie męczy, tym bardziej że ja ambicjonalnie do sprawy podchodzę -żadnych gotowców, własne pieczywo, ciasta. A z tego ciężko sie wycofać :oops: W dodatku mam wbite od dzieciństwa w łepetynę, że rodzina je razem- choćby tylko ten obiad.

Zreszta jak czasem mi sie naprawdę nie chce i jest jajecznica czy mąż sobie sam tą swojską z musztardą zje- nie ma problemu. Problem jest jak jest takie, no -nijakie. Postne. Prym wiodą tu wege kotleciki. Nie, nie gada mi jakoś wrednie, że paskudztwo :) ale widzę reakcję niewerbalną. Negatywną. Nie rażącą, nie specjalnie po to by mi dokopąc, ale już sie przyzwyczaiłam do zgoła innej i mnie to dołuje troszku...

Nie, zebym nie miała żadnych sukcesów na tym polu-dla niego weganski grill to pychota (ziemniaczki, kukurydza, pesto z płatkami drożdżowymi , pieczarki). Pyszna domowa pizza itp itd ale wszystko to są rzeczy dość praco-czasochłonne. Jestem szczęśliwa jak mam kaszę jaglaną z warzywami i soczewicą, on szuka na talerzu dodatkowego "konkretu" .
_________________
To właśnie cali śmiertelnicy – mają tylko parę chwil na tym świecie, a poświęcają je na komplikowanie najprostszych spraw. Terry Pratchett.
 
 
bojster 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 02 Cze 2007
Posty: 2847
Skąd: Neverwhere
Wysłany: 2017-10-06, 10:00   

Słuchaj, taki dziki pomysł, ale może się sprawdzi. Może z nim porozmawiaj i powiedz o swoich uczuciach związanych z tą sytuacją? Zapytaj też o jego uczucia. Bo może on nie wie co czujesz, co myślisz, zwłaszcza że jest facetem, a my mamy "z przyrodzenia" niższą inteligencję emocjonalną (co nie jest bynajmniej żadnym usprawiedliwieniem, żeby nad tym nie pracować). Trochę to mi wygląda na bunt przeciw jakimkolwiek zmianom. Kiedyś robiłaś mi rybę (czy cokolwiek), a teraz nie robisz, to ja ci zrobię na złość i nie będę jadł niczego póki mi nie dasz ryby. Można wyczytać, że oboje czujecie w tej sytuacji niekomfortowo, więc szczera rozmowa o uczuciach i potrzebach może pomóc (tylko wystrzegajcie się wzajemnych oskarżeń i pretensji, bo rozmowa szybko się skończy długim milczeniem ;-) .
 
 
karmelowa_mumi 

Pomogła: 41 razy
Dołączyła: 12 Sie 2009
Posty: 2305
Skąd: Poznań
Wysłany: 2017-10-06, 11:09   

a może to kwestia innego smaku? może lubi mocno doprawione? moze by jadl te koltleciki, ale np. z przyprawą do złocistego kurczaka? ;D smażyć nie musisz, może możesz piec?

też bym pogadała szczerze, powiedziała jak ja to widzę, zapytała jak on i szukała wspólnego rozwiązania? może on zacznie sobie gotować, a Ty zatankujesz? :D
_________________
hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://wegedzieciak.pl]

ALL YOU NEED IS LOVE.... AND CHOCOLATE
 
 
rud@ 

Dołączyła: 05 Paź 2017
Posty: 32
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 2017-10-06, 14:08   

No właśnie ja nie bardzo czuję się przytłoczona ilością obowiązków jako takich- raczej tym, że ten mój ulubiony się zpsił i zajmuje więcej czasu i sił. Dopóki byłam tylko wege cała ta domowa machina działała sprawnie, dopiero od niedawna (czasu dodatkowo bezglutenowego) zaczęła robić brzdęk. Jako pewien dowód może posłużyć fakt, ze mieliśmy codziennie z grubsza tyle samo wolnego czasu (no, dobra –z wyjątkiem niedzieli :P te rosołki, ciasta… ) a jak się komuś wybitnie nic nie chciało to miał do tego prawo. Teraz moje roślinki długo już czekaja na przesadzenie z balkonu do ogródka (bardziej przyjazne warunki na przezimowanie) w moje własnej szafie Sajgon …a ja pichcę, zmywam, pichcę i jeszcze efekty marne…Duzo sprawdzonych dań mi odpadło lub robie w zdublowanej formie (kluchy parowane z owocowym sosem- z pszenicy, chleby najszybsze-z pszenicy, ciasto francuskie z farszem-z pszenicy….) . Do tego wiem, ze M nie chce się w to całe kucharzenie włączać. Powiedział to jasno i mnie to całe lata odpowiadało. Zresztą gdy już się skapnął że jestem wege (na próbe najpierw nie komunikowałam o tym) to nie był zachwycony, bo dobrze było jak jest. I ja odpowiedziałam (głupia) ze się przecież DLA NIEGO nic nie zmieni. Jak mu coś nie podejdzie to już tego miał nie dostać. Tylko, ze tego co nie podeszło jest więcej. Zloty kurczak tu nie pomoże – on nawet tego nie zna, z niczym mu się ten smak nie kojarzy.

Aha i niestety pełne równouprawnienie to miecz obosieczny. Mogłabym np. otrzymać siekierę z notką, że jak tak lubię ogień w kominku i generalnie-ciepełko w chałupie, to mogę sobie te kupę drewna porabać. Mogę się nauczyć palić w piecu. Wypełniać PIT-y. A jak mi się znowu zbuntuje komórka/komputer/auto to mam nie komunikować o tym głosem zbolałego kurczątka tylko zakasać rękawy. A ja nie chce się uczyć babrać w laptopie, podobnie jak M gotować- wyglądamy równie żałośnie gdy ja próbuję obczaić co się kryje pod maską samochodu jak i M gdy czyta instrukcję gotowania makaronu. Co dziwne- z wiertarką, szlifierką i tym co budowlane takich oporów nie mam. Mogę wozić ziemię w taczce. Naparzać łopatą, malować ściany (bardzo lubie). Ale uczyć się powyższego normalnie nie mam ochoty tak jak i M nie ma ochoty gotować. I dotąd to NIGDY nie był problem.

Chyba pytanie po prostu od razu powinno trafić do kulinarnego działu- co zrobić by produkcja paszy przebiegała sprawnie, gdy w rodzinie oprócz jednego wege są same wszystkojady. Ew jak wyegzekwować swoje prawa na imprezie zbiorowej, żeby nie było, że robię tylko kłopot. Ostatnio na wycieczce 3 dni pod rząd szamałam risotto, bo tylko to się dało załatwić organizatorom. Każde było z groszkiem  nie wiedzieć czemu. W całym Świnoujściu mogłam zjeść tylko placki ziemniaczane i surówkę (nawet tradycyjnie pierogi odpadly-pszenica). Risotta jakoś nie uświadczyłam, zresztą przejadło mi się  No i tak się czuję, ze trochę na własne życzenie (wege to mój wybór) a trochę z przymusu (lekarz) mam upierdliwe życie i w dodatku utrudniam je innym.
_________________
To właśnie cali śmiertelnicy – mają tylko parę chwil na tym świecie, a poświęcają je na komplikowanie najprostszych spraw. Terry Pratchett.
 
 
rud@ 

Dołączyła: 05 Paź 2017
Posty: 32
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 2017-10-06, 15:03   

Hmmm pieczenie burgerow byłoby sensowne tylko- całą blache upiec? No bo chyba nie za każdym razem 2 do obiadu w jednym piekarniku? I jak to odgrzewać by było zjadliwe- w mikrofali? Nie wyschnie na wiór?
_________________
To właśnie cali śmiertelnicy – mają tylko parę chwil na tym świecie, a poświęcają je na komplikowanie najprostszych spraw. Terry Pratchett.
 
 
karmelowa_mumi 

Pomogła: 41 razy
Dołączyła: 12 Sie 2009
Posty: 2305
Skąd: Poznań
Wysłany: 2017-10-06, 15:04   

aaa, to tak naprawdę nie rozmawiamy o podziale obowiązków ani o niesnaskach międzyludzkich, tylko o ZMIANIE, dużej zmianie życiowej, jaką jest Twoje nowe żywienie :) i jak się z tym cholerstwem zorganizować? Czy dobrze zrozumiałam? Może trzeba Ci grupy wsparcia i parę porad, jak przejść przez te trudne początki?
_________________
hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://wegedzieciak.pl]

ALL YOU NEED IS LOVE.... AND CHOCOLATE
 
 
bojster 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 02 Cze 2007
Posty: 2847
Skąd: Neverwhere
Wysłany: 2017-10-06, 16:30   

rud@ napisał/a:
Hmmm pieczenie burgerow byłoby sensowne tylko- całą blache upiec? No bo chyba nie za każdym razem 2 do obiadu w jednym piekarniku? I jak to odgrzewać by było zjadliwe- w mikrofali? Nie wyschnie na wiór?


Zrób całą blachę albo i dwie, ile chcesz zjedz, a resztę jak ostygną do pudełka i do lodówki. Następnego dnia sobie odgrzejesz ile chcesz w piekarniku, a żeby nie wyschły to możesz z nimi wstawić do piekarnika szklankę wody, albo je trochę posmarować itp. Na patelni bez oleju też da radę podgrzać, tylko trzeba pilnować. ;-)
 
 
rud@ 

Dołączyła: 05 Paź 2017
Posty: 32
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 2017-10-06, 16:37   

Grupa wsparcia brzmi mi tak...antyalkoholowo troszkę, ale może to być dobry pomysł- człowiek sie lepiej czuje, jak wie, że są inni jemu podobni. Także poproszę :)

Co do relacji międzyludzkich....

Sytuacja 1: Przychodzimy na obiad do mojej własnej matki i od progu słyszę „nic dla Ciebie nie mam”. No i faktycznie, kurka wodna –nie ma. Bo nawet kiszona kapusta na smalcu ze skwarkami. Teraz już mnie wytresowała- sama sobie robię. Dogadać się nie da(?). Raz jeden jedyny był sos grzybowy i bób. Nie dlatego, że ja przychodzę, tylko dlatego ze oni lubią też- ale nie zostałam wcześniej o tym szczęśliwym przypadku poinformowana, więc i tak miałam swoje.

Sytuacja 2: Upiekła ciasto z malinami. Dobrze że tych malin w ogródku pełno, to chociaż zszamałam z bitą śmietaną. Nowe przepisy jej nie interesują- piecze od lat to samo i jest dobre.

Sytuacja 3: ciocia, która naprawdę lubię, z którą mam naprawdę fajne relacje, która ma czułe serce dla wszelkich kotków i piesków i koników i osiołków a jakby było mało- przed laty miałe wegeteriański epizod – obraża się, ze nie jem u niej zupy na kościach i z miną „a otruj się” dorzuca do moich ziemniaków i buraczków ser w panierce. Normalnie nie wierzyłam.

Sytuacja 4:W/w ciocia już obłaskawiona, a jakże, robi pizze na wspólny wyjazd w góry- no bez mięsa, ale na pszennym spodzie „bo nic mi przecież nie będzie”. Jestem bardziej restrykcyjna w kierunku bezmięsnym niż bezglutowym (widać jak działa decyzja podjęta samodzielnie i świadomie…) więc szamam. Bo też i nic oprócz hormonów, które głupieją , mi po glutenie nie jest.

Sytuacja 5: Jestem u jeszcze innej cioci na śniadaniu. Po obfitej libacji alkoholowej należy się coś solidnego- ciocia działa dla wszystkich jajecznice na boczku. Bardzo ładnie poprosiłam o mały garnek i 2 jajka –ugotuję sobie, mniej zamieszania niż jakbyśmy miały we dwie merdać w jajecznicy na dwóch patelniach, a to samo się robi. Moja mamusia mnie prawie udusiła, ze utrudniam biednej, schorowanej starszej pani życie.

Sytuacja 6: Podaje mężczyźnie mego życia obiad i słyszę „A to piątek dzisiaj?” No, nie w humorze był wtedy i liczył na „coś lepszego”, ale naprawdę się wkurzyłam i dałam to odczuć.

TAK, POTRZEBUJĘ SIĘ ODNALEŻĆ W NOWEJ SYTUACJI :oops:
_________________
To właśnie cali śmiertelnicy – mają tylko parę chwil na tym świecie, a poświęcają je na komplikowanie najprostszych spraw. Terry Pratchett.
 
 
bojster 


Pomógł: 66 razy
Dołączył: 02 Cze 2007
Posty: 2847
Skąd: Neverwhere
Wysłany: 2017-10-06, 23:19   

rud@ napisał/a:
równouprawnienie to miecz obosieczny. Mogłabym np. otrzymać siekierę z notką, że jak tak lubię ogień w kominku i generalnie-ciepełko w chałupie, to mogę sobie te kupę drewna porabać.


Ok, ale to trochę co innego. Uważasz, że jeśli ty byś lubiła świerk, a on by nie mógł siedzieć przy świerku bo mu lekarz zakazał, to rąbałby osobno świerk dla ciebie, a dla siebie sosnę? Bo coś mi się zdaje że jednak jechalibyście na tej sośnie...

Mimo wszystko namawiam na rozmowę. Weź go przed ten kominek i powiedz: Słuchaj, Stefan, ciężko mi z tym. Ledwo ogarniam żeby zrobić coś co mogę zjeść, przez to, że wszędzie jest ten cholerny gluten; jest mi trudno, smutno i źle jeśli jeszcze muszę gotować osobno dla ciebie, bo nie smakuje ci to co zrobię. Może spróbujmy zrobić listę rzeczy, które oboje możemy i lubimy jeść, tak abym miała ją pod ręką gdy nie mam siły na dwa obiady? Może przynajmniej czasem sam sobie ugotujesz to co lubisz? Bla bla i tak dalej, przecież to nie chodzi o to, że nie chcesz mu gotować, tylko że potrzebujesz trochę czasu na ogarnięcie sytuacji, a on też potrzebuje czasu na przywyknięcie do niej. Nie zapomnij zapytać, może nawet najpierw, o jego uczucia w tym wszystkim, może sam coś zaproponuje, nie wszystko musi wyjść od ciebie tylko dlatego, że to "twoja wina" - bo to ty nie możesz danych produktów jeść, a on może szamać wszystko. Wege to wege, można jeszcze uznać za fanaberię :P i się z tym kłócić, ale jak masz przykaz od lekarza że gluten be, to nic nie poradzisz. Rodzina też by mogła okazać trochę empatii, kurde.
 
 
rud@ 

Dołączyła: 05 Paź 2017
Posty: 32
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 2017-10-07, 09:36   

W sumie to ja mu kucharzę już kawał czasu, nie musi mi mówić co lubi, bo ja wiem. A nowości jakieś musi najpierw spróbować -skąd ma wiedzieć czy lubi tofu? No musi dostać najpierw na talerzu. W sumie nie chciałabym stawiać sprawy na ostrzu noża, bo wiem że mnie chwali np. jego koleżanki z pracy gromadnie biorą ode mnie zakwas na chleb. Skąd niby miałyby wiedzieć, że mam, jak nie od niego.? Czasem się dopytują teraz o przepisy bezglutowe takie jak chleb gryczany na dyni. No nie jest tak, że czuję się pogardzana czy coś. Ten tekst o poście to był najbardziej wredny z jego strony w całej naszej wspólnej historii ever, dlatego tak mnie dotknął, zostałam też ładnie przeproszona. Bronił mnie przed swoim ojcem w Wielkanoc –a było to trudne zadanie, możecie mi wierzyć na słowo, bo dyskusja z moim teściem to jak boksowanie mgły. W dodatku bronił moich poglądów wcale ich nie podzielając. Także nie jest to egzemplarz do odstrzału :-P

Tak najbardziej to bym chciała osiągnąć perfekcję ale bez prób i błędów się nie obedzie. Już parę razy zamiast chleba miałam cegłę. Dam przykład. Moje bezglutowa kuzynka (szkoda, że daleko mieszka) na żadnej imprezie nie mogła jeść ciast, przy okazji wszyscy ją strasznie za każdym razem żałowali, jaka ona biedna. W końcu więc zaczęła w ramach prezentu dla jubilata robic sama torty, które przy okazji mogła też kosztować. Wyspecjalizowała się w tym tak, że robi już kolorowe, zwierzątka, domki, samochody- i wszystko pyszne. Jej rady wiele mi dały. Czuję, ze mam potencjał osiągnąć podobny efekt, ale droga jest bardziej wyboista niż mi się na początku zdawało. I potzebuję jakiejś podpowiedzi jak rzecz usprawnić.

Wiem, że moi mięsożercy przełkną bez mrugnięcia okiem np. quiche na kukurydzianym spodzie z tofu, albo i bez. Że dobre są wszelkie zapiekanki na bazie ziemniaków w ramach białkowej wkładki soczewica zielona ze szpinakiem lub grzybami –masa jest bardziej warzywna niż strączkowa, inna niż na kotlety i pewnie nie dałoby się z niej uformować konkretnego kształtu. Hummus wtryniają wszyscy bez wyjątku. Ale to wszystko potrzebuje albo już gotowego ciasta, albo ugotowanych ziemniaków, strączków albo długiej obróbki. Cały czas muszę myśleć- co podać jutro, co ugotować wcześniej, co rozmrozić, czym zastąpić pszenicę np. w głupim sosie beszamelowym. Największy problem przedstawia obiad prosty, szybki, potreningowy- warzywa i jajka sadzone, pyry/bataty z gzikiem uszami mi wychodzą. Zima idzie i będzie gorzej. Co dorzucić do warzyw na parze by był szybki, prosty obiad? Nerkowce prażone? Te kotlety odgrzewane nieszczęsne? Spróbuję je upiec, zobaczymy co wyjdzie. Bo wiem już, że kasza z surówką odpada w przedbiegach, nawet taka podrasowana.

Ostatnio dzwoniłam celem rezerwacji do najlepszej w moim miasteczku restauracji- takiej, w której nie ma schaboszczaka, za to jest kozi ser, jarmuż i krem ze świeżego ogórka. Pytam się co mają wege –no makaron (odpada) i uwaga- łosoś z czarna soczewicą. Sami widzicie, że witki opadają.

Z jednej strony nie chcę uczestniczyć w tym, co się dzieje przed wigilią z rybami. W ogólnym bilansie świata pewnie to nic nie zmieni. Dla mnie ma znaczenie. Z drugiej- męczące to wszystko. Te kombinowanie, łażenie po całym mieście w upale w nadziei, że jednak coś się znajdzie (tym czyms zwykle okazuje się falafel w surówce).

Z mamą to już wiem, ze nie mam na co liczyć (no, może poza sernikiem bez spodu) bo ona nie lubi gotować z dziwnych i drogich składników. Więc przychodzimy teraz tylko na kaffkę, starannie unikając obiadków, bo wytłumaczyłam, ze to dla mnie żaden interes. Tak całkiem się tego uniknąć nie da, ale na razie jest zakopany topór wojenny.

Na koniec- wisienka na torcie- ide dziś na wesele. Panstwo młodzi uprzedzeni o moim dziwactwie. Zdam relacje :mryellow:
_________________
To właśnie cali śmiertelnicy – mają tylko parę chwil na tym świecie, a poświęcają je na komplikowanie najprostszych spraw. Terry Pratchett.
 
 
rud@ 

Dołączyła: 05 Paź 2017
Posty: 32
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 2017-10-09, 18:35   

Wesele jak na dziwadło przetrwałam nie najgorzej- co prawda ci niezorientowani zadawali pytania już od podania rosołu, ale dość przyjazne i nienatarczywe. A tort był bez glutenu :) Naprawdę :) Troszke mnie to podniosło na duchu, choć jak zwykle dostałam risotto- tradycja taka :)
_________________
To właśnie cali śmiertelnicy – mają tylko parę chwil na tym świecie, a poświęcają je na komplikowanie najprostszych spraw. Terry Pratchett.
 
 
rud@ 

Dołączyła: 05 Paź 2017
Posty: 32
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 2017-10-13, 13:02   

Problem sie czesciowo rozwiazal-podeszlam do sprawy po mesku I przygotowalam sobie to, o czym tak marzylam. I wiecie co? Odrzucilo mnie. Paskudne bylo, w zapachu I w smaku. Odzwyczailam sie po prostu. Nastepnym razem nie tkne, chyba ze zamajaczy mi na horyzoncie smierc glodowa. Co jeszcze? M chyba juz uznal, ze jestem niereformowalna po tym, jak pogadalismy o …gospodarce lesnej (ja czytalam ‘Sekretne zycie drzew’-polecam, on ogladal filmiki o ostatniej wihurze). Stwierdzil, ze sie nie nadaje nawet na lesnika :P bo bym kazde drzewo nazwala I nie pozwolila sciac. Cos w tym jest biorac pod uwage ilosc paskudow zamieszkujacych nasz ogrod, ktorym daje sie caly czas szanse  I chyba do niego jakos dotarlo, ze ja juz do jedzenia czegos, co zylo nie wroce. Bo to jest niezgodne z moim swiatopogladem. Pomarudzilam znowu, ze ostatnio nie mam na nic czasu (bo nie mam) I uwaga- zaczal zmywac. Sam z siebie. Nie tepie tego nowego obyczaju , aczkolwiek nie wiem jak dlugo to potrwa. Tak dlugo pewnie, az jemu nie zabraknie czasu-jesien oznacza szybkie nadejscie wieczoru I eliminuje tym samym mozliwosc wykonywania czesci prac. A glupio tak siedziec jak to drugie zasuwa. Tak wiec ja wycieram dzielnie I koncze porzadki kuchenne. Yupi 

Tak wiec poprobuje kotletow z kaszy (moze mi bardziej podejda) . Straczki lubie, ale swiezo ugotowane z czymkolwiek (przyprawa, warzywa) albo I bez niczego sa dobre. Nie da rady jednak codziennie gotowac garstki fasolki…A wymemlane na mase kotletowa nie pasuja mi –a probowalam juz wielu. Co innego pasty kanapkowe- luzniejsza konsystencja chyba jest kluczem do sukcesu. Starczy tego bialka, ktorego niedoborem strasza na nie-wege stronach jak sobie na 2 sniadanie zjem porcje straczkow w formie pasty, a do obiadu dorzuce jakis nabial? Czasem kasza z soczewica na obiad lub sama ciecierzyca albo nawet gulasz warzywny z fasolka. Bedzie git?
_________________
To właśnie cali śmiertelnicy – mają tylko parę chwil na tym świecie, a poświęcają je na komplikowanie najprostszych spraw. Terry Pratchett.
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2017-10-13, 17:29   

Raczej nikt, kto nie głoduje, nie doświadcza niedoboru białka ;) Polecam: hxxp://nutritiondata.self.com/
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
rud@ 

Dołączyła: 05 Paź 2017
Posty: 32
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 2017-10-27, 15:46   

Poczytalam sobie :) dzieki Lily :-D zostalo mi widac z czasow wszystkojedzacych podejscie do pewnych spraw. Niniejszym sprawa ryb sie zamknela . Jakby ktos chcial jeszcze dorzucic swoje 3 grosze nt posilku potreningowego lub zywienia w rodzinach mieszanych to chetnie poczytam :)
_________________
To właśnie cali śmiertelnicy – mają tylko parę chwil na tym świecie, a poświęcają je na komplikowanie najprostszych spraw. Terry Pratchett.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,23 sekundy. Zapytań do SQL: 12