wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak zachęcić dzieci do jedzenie? Czego się wystrzegać?
Autor Wiadomość
k.leee 


Pomógł: 46 razy
Dołączył: 02 Cze 2007
Posty: 2701
Wysłany: 2007-10-05, 03:25   Jak zachęcić dzieci do jedzenie? Czego się wystrzegać?

Generalnie nie mamy problemu w powyższym temacie. Wykluczyliśmy z domowej przestrzeni niezdrowe przekąski, słodycze, rafinowany cukier, oczyszczone mąki, białe pieczywo, produkty niewegańskie, produkty z puszek. Pozostałe rzeczy czyli zdrowe są do wyboru i w dowolnych ilościach. Staramy się proponować nowe potrawy, jednocześnie nie zapominając o ulubionych potrawach dzieci. Staramy się, żeby były śniadanie, obiad i kolacja ale dzieci mogą jeść też między posiłkami. Nie zmuszamy naszych dzieci do jedzenia, nie muszą siedzieć tak długo aż zjedzą. Uczymy aby nakładały na talerz tyle ile są w stanie zjeść aby jedzenie się nie marnowało. Staramy się jeść wspólnie posiłki a wcześniej też je wspólnie z dziećmi przygotowywać. To zachęca, daje radość i satysfakcje. Ważne jest chociażby nakrycie do stołu lub zniesienie naczyń po posiłku. Gdy widzę, że wybierane przez dzieci potrawy omijają jakieś ważne składniki to daję dziecku do wyboru kilka rzeczy które zawierają np żelazo.
Moje doświadczenia z dzieciństwa są bardzo złe. Nie zdawałem sobie sprawy, że aż tak złe. Temat gonyi o przedszkolu w którym stosuje się przemoc żywieniową poruszył mnie do żywego aż wypadł "trup z szafy". Siedziałem długo przy stole, często sam, aż zjadłem. Byłem karmiony łyżką wbrew mojej woli, zdarzało się, że dopiero moje wymioty przerywały tą torturę. Straszono mnie, że jeśli nie będę jadł to zostanie mi w szpitalu wepchnięta rura z jedzeniem do gardła (sonda?) lub będę dostawał kroplówkę. Bardzo się tego bałem. Piszę o tym z dwóch powodów, żeby zmierzyć się z traumą i żeby powiedzieć głośno nie krzywdźcie swoich dzieci! Nie zmuszajcie ich do jedzenia! To też jest przemoc! Wasze dziecko nauczy się, że nie je bo jest głodne tylko je dlatego bo ktoś tego chce. Będzie czuło się bezwolne i zastraszone. I pójdzie z tym w dorosłe życie. I za kilkanaście lat zobaczycie jak Wasze dziecko traktuje swoje dziecko i wtedy dostaniecie odpowiedź czy byłem dobrym rodzicem.
_________________
hxxp://alterkino.org/]www.alterkino.org
 
 
Cytrynka 


Pomogła: 11 razy
Dołączyła: 05 Cze 2007
Posty: 962
Skąd: Olympia, USA
Wysłany: 2007-10-05, 06:12   

Poruszył mnie Twój post. Jestem przeciwna zmuszaniu do jedzenia. Ja także nie zmuszam dzieci do jedzenia. U nas wygląda to tak, że jeśli nie chcą jeść to nie muszą, ale wiedzą, że kolejny posiłek będzie za kilka godzin (często więc decydują się zjeść). Ta zasada dotyczy Julci i Domisia, z Adasiem jest troszkę inaczej, bo karmię go piersią. Bywa tak, że jeśli dzieci nie chcą zjeść całej porcji, odkladamy część do innej miseczki, resztę zjadają. Ostatnio pojawiły się problemy, bo Julcia domaga się mięsa, słodyczy i białego chleba. Ja cierpliwie jej tłumaczę, niestety w przeszłości zrobiłam ten błąd, że karmiłam je dość tradycyjnie, np. dawałam herbatniki, bułeczki itp.
Co do zmuszania do zjedzenia: moja mama opowiadała, że jej krewna wylała swojej kapyszącej córce talerz zupy za kaszulę :shock:
Ja z chęcią poznam odpowiedź na pytania: Jak zachęcać dzieci do jedzenia? Czego się wystrzegać?
I jeszcze pochwalę się moim małym sukcesem. Mój Adaś najbardziej lubi mamine mleczko. Inne pokarmy czasem przyjmuje chętnie, czasem zaś odwraca głowę na widok łyżeczki nie spróbowawszy nawet.
Nie chciał też próbować drobno pokrojonych owoców (banan) itp. położonych na talerzyku. Dziś podałam mu skórkę od mojego razowca na zakwasie. Dałam duży kawałek, żeby wygodnie mógł ją trzymać w łapce. Memlał aż miło. Zachęcona wieczorem podałam mu ćwiarkę jabłka (cały czas kontrolując, żeby się nie zadławił). Bardzo mu się spodobało. Cieszy mnie to.
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-05, 10:06   

ja tez jako dziecko miałam przykre doświadczenia w kwestii jedzenia... do tego stopnia, zę jako dorosła dostrzegłam blokadę na swoim sposobie jedzenia która wynikała z regularnych scysji przy stole, za to że stękam... jako dziecko nie wiedziałam o co tacie chodzi, niemniej jego awantury o to zakorzeniły się strasznie przez co długo bałam się jeść przy ludziach. co gorsza lęk ten był nieuświadomiony co wiązało się z koszmarnym stresem przy każdym posiłku. stresem którego też nie byłam długo świadoma...

ja nie zmuszam dzieci do jedzenia, nie mają złych nawyków, więc się nie martwię, że napcha się chipsami a obiadu nie zje. a ciekawość wcześniej czy później pchnie dziecko do próbowania nowych potraw :)
 
 
puszczyk 


Pomogła: 102 razy
Dołączyła: 03 Cze 2007
Posty: 5319
Wysłany: 2007-10-05, 13:41   

Dodam tylko, że widzę u Kamila dużą poprawę gdy wyrzuciliśmy z diety słodycze i soki. Ma kilka potraw, których nie ruszy np. zawierających cukinię.

Mnie nie zmuszano (poza przedszkolem, ale to opisałam w innym poście), ale za to wystarczyło coś posypać kilkoma łyżkami cukru i zajadałam aż miło. :mrgreen: Gdy czegoś nie lubiliśmy, nie musieliśmy tego jeść. Za to jestem wdzięczna moim rodzicom.
 
 
alcia 
:-)


Pomogła: 184 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 7184
Skąd: Ośw.
Wysłany: 2007-10-05, 14:49   

k.leee, mnie tez poruszył Twój post, wzbudził we mnie koszmarne wspomnienia :-/
My z siostrą byłyśmy bardzo zastraszane podczas jedzenia.. Jak u Ciebie - straszenie sondą (to chyba był największy koszmar mojego dzieciństwa, panicznie się jej bałam), kroplówką, zastrzykami :roll: Nasze posiłki ciągnęły się godzinami. Musiałyśmy zjeść wszystko. Ojciec stał nad nami z pasem, jak się ociągałyśmy, było lanie. Każdy nasz posiłek, to był istny terror, pełen łez i potwornego strachu. Pamiętam, jak nie cierpiałam kalafiora, ryżu z jabłkami i mielonych. W przerwach między kęsami latałam do łazienki wymiotować... i i tak musiałam zjeść wszystko, co położono na talerzu. Na prawdę koszmar!
Teraz ojciec godzinami może opowiadać, jakimi byłyśmy niejadkami, jakie hece musieli z nami odwalać, byśmy cokolwiek zjadły (łącznie z karmieniem przez sen).
A ja nie mogę tego słuchać, bo wiem, że to wszystko była ich wina (zwł. jego.. a mamy, że na to pozwoliła).
Z siostrą notorycznie wyrzucałyśmy jedzenie. Za okno, do plecaków (by w drodze do szkoły wyrzucić), pakowałyśmy w chusteczki i upychałyśmy po kątach mieszkania, wrzucałyśmy za meble. Za każdym razem, kiedy ojciec na coś natrafiał, było lanie. Później przez lata strasznie mi było wstyd, że wyrzucałam jedzenie, na które ktoś ciężko pracował, które ktoś dla mnie przyrządzał; jedzenie, którego innym brakuje. Dopiero jako osoba dorosła się rozgrzeszyłam, bo przecież ile w tym było mojej winy?
_________________
<img src="hxxp://lbyf.lilypie.com/XlSMp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Kids Birthday tickers" /><img src="hxxp://dhbf.daisypath.com/KfUBp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Daisypath Happy Birthday tickers" />

fb Pathi: hxxps://www.facebook.com/pages/Pathi-noside%C5%82ka-azjatyckie-Mei-Tai/143627059026080?ref=hl
 
 
 
Malroy
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-05, 15:18   

współczuję doświadczeń :/
 
 
bajka 

Pomogła: 26 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 1694
Skąd: Poznań
Wysłany: 2007-10-05, 15:53   

alcia napisał/a:
Jak u Ciebie - straszenie sondą (to chyba był największy koszmar mojego dzieciństwa, panicznie się jej bałam), kroplówką, zastrzykami

Gabrysię moi rodzice straszą czasem pogotowiem i zastrzykami...ale myslę, ze jej to traumy nie robi, bo się śieje, a gdzy słyszy jadąca karetke pogotowia, to mwi-ooo, ktoś nie jadł, a ja jem i się smieje ;-)
_________________
hxxp://www.suwaczki.com/]

hxxp://www.suwaczki.com/]

hxxps://www.suwaczki.com/]
 
 
Karolina 

Pomogła: 114 razy
Dołączyła: 06 Cze 2007
Posty: 4928
Wysłany: 2007-10-05, 17:01   

Alcia, to koszmar straszny co przeszłyście. U mnie takie zapędy miał własnie ojciec, na szczęścia Mama zawsze gotowała to co lubimy, zawsze pytała jaką chcemy zupę itd. Niestety czasem się zdarzało, ze ojciec kazał mi zjeść coś czego Mama mi nie chciała wmusić. Do dziś pamiętam talerz flaków i zegarek postawiony obok - jedzenie na czas...Już ne pamiętam jak się to skończyło, wyjadałam samą wodę i nie byłam w stanie zjeść kawałka "mięsa".
Ciekawe ile z tych wspomnień zaowocowało wegetarianizmem...
Moja ciocia karmiła swojego synka strzykawką...do dziś nie lubi jeść i wcale mu się nie dziwię...
_________________
hxxp://s-p-l-o-t.blogspot.com/
 
 
 
Humbak 


Pomogła: 80 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3936
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2007-10-05, 18:25   

bajka napisał/a:
to mwi-ooo, ktoś nie jadł, a ja jem i się smieje
a jednak to gdzieś zostaje nawet wtedy gdy już dzieciątko je normalnie... moja mama kilka razy próbowała postraszyć w stylu 'bo pan zabierze' - tyle że natalka jak w lustereczko była zapatrzona we mnie - powiedziałam że 'babcia tak żartuje' i babcia przestała straszyć a natalia i tak nie je... ;)
_________________
<img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/q/qbfxwgk3a.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers"><img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/z/zv7rbqnhj.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers"><img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/3/3hcbwsnal.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers">
 
 
agaw-d 

Pomogła: 29 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 1005
Skąd: Częstochowa, Banbury (UK)
Wysłany: 2007-10-05, 19:54   

Ja na szczęście nie mam takich wspomnień z dzieciństwa. Rodzice robili do jedzenia to co chciałam, wiedzieli że jak wkroją kiełbasę lub jakieś mięso do zupy to będą je musieli mi wybrać, więc albo robili tak żebym zjadła albo przebierali to czego nie lubiłam. Mój dziadek był tym oburzony, powiedział, że jak do niego przyjadę to on mnie wychowa i nawet obierki zjem, skutek - jadłam u dziadka tylko jak byli rodzice, a jak zostawałam sama to nie jadłam nic, a jak chciałam jechać do babci na noc to żeby dziadek nie kazał mi jeść to zawozili mnie po kolacji i zabierali przed śniadaniem.
Bardzo się staram, żeby Marcelina nie miała traumy związanej z jedzeniem, a ostatnio mało je więc czasem długo myślę jak ją zachęcić do jedzenia, ale jak nie chce to nie je i tyle. Zauważyliśmy, że jest tak, że je naprawdę mało prze np. 3 dni, my jej nie zmuszamy, a przez następne 2 je ładnie, jakby musiała wyrównać sobie straty. Widocznie tak musi być, nie wyobrażam sobie żebyśmy jej na siłę wciskali jedzenie, żadne dziecko z głodu nie umarło jak ma możliwość jedzenia.
k.leee napisał/a:
Staramy się proponować nowe potrawy, jednocześnie nie zapominając o ulubionych potrawach dzieci.

Też tak robimy i myślę, że to jest bardzo ważne.
_________________
hxxp://portfolia.artserwis.pl/A4815377

hxxp://www.alterna-tickers.com]
 
 
 
Capricorn 
2radical4u

Pomogła: 89 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 6526
Wysłany: 2007-10-05, 20:00   

rany, straszne, co tutaj piszecie. Jak widać, rodzice mają wiele sposobów, żeby wykorzystać swoją przewagę nad dzieckiem. Moi akurat wybrali inny obszar.
_________________
this is the strangest life I've ever had...

Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę.
 
 
kamma 
Magellan


Pomogła: 147 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 7442
Skąd: Bielsko-Biała
Wysłany: 2007-10-05, 21:53   

No, ten temat ma szansę stać się obszarem psychoterapii dla wielu z nas....
Dołączam do grona dręczonych, choć w nieco innym stylu: mnie rodzice brali głównie na moralniaka. Gdy nie chciałam jeść, zaczynała się litania: "A biedne dzieci w Afryce...." I miałam wyrzuty sumienia, że nie mogę zjeść czegoś tam. I do tej pory zjadam wszystko do ostatniej kropelki. A gdy kończę posiłek i czuję, że jestem już pełna i że nie dam razy dojeść wszystkiego, ze stresu zaczyna mnie boleć brzuch.
Sama jako matka nie jestem święta. Irma nie jest zbyt chętna do jedzenia, a ja tak się boję, że nazwą mnie wyrodną matką... Strasznie boję się każdego utraconego kilograma. Z tego powodu robię wszystko, żeby Irma jednak zjadła posiłek. No, nie wszystko. Moje grzechy to: odwracanie uwagi (bajka, czytanie), przekupstwo, czasem nerwy, ale coraz rzadziej na szczęście. Powoli daję się przekonać, że Irma nie umrze z głodu, jeśli nie zje jakiegoś posiłku. Dziś na przykład zjadła na kolację ledwie kilka gryzów bułki, ale również całą paprykę słodką ("sopelka"), kilka plastrów ogórka kiszonego, kawałek tofu. Zazwyczaj zjada o wiele więcej, ale dzielnie zniosłam dzisiejsze niejedzenie i położyliśmy ją spać bez "grzechu" ;)
Żeby było nieco bardziej optymistycznie, podaję nasze sposoby do zachęcenia Irmy do jedzenia:
- Nie jedz tej kanapki! Odłóż ją! Nie gryź!!! (Irma jest na etapie przekory i takie "zakazywanie" bardzo ją śmieszy. Oczywiście my też się śmiejemy w tym czasie)
A teraz nasze "przekupstwa":
- Jeśli ładnie zjesz kanapkę, dostaniesz mega porcję kiełków ;)
- Zjedz obiadek, to pokażę Ci, jak działa prądnica ;)
Hehe, to naprawdę działa :)
Generalnie coraz lepiej z nami jako rodzicami (kiedyś bardzo się denerwowaliśmy, jak nie chciała jeść) i obecnie mamy już dystans, jej sprawa, ile zje. Mówimy jej o konsekwencjach: "Jeśli nie zjesz, będziesz głodna".
Ale najważniejsze, co robimy, to staramy się, aby posiłek upływał w miłej atmosferze. Dzięki temu sporo zmieniło się in plus.
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]hxxp://alterna-tickers.com]

hxxp://anilanastudio.blogspot.com/
Ostatnio na blogu: Wszystko jest możliwe
"Trzeba wierzyć w człowieka, koleś"
 
 
 
Karolina 

Pomogła: 114 razy
Dołączyła: 06 Cze 2007
Posty: 4928
Wysłany: 2007-10-05, 22:33   

kamma napisał/a:
Zjedz obiadek, to pokażę Ci, jak działa prądnica

Można to zastąpić nie-przekupstwem:
"teraz zjemy obiad a pózniej pokażę ci jak działa prądnica"
Po prostu powiedzieć dziecku jaka jest kolejność rzeczy, bez przekupywania. Na Tymka działa. Niektóre dzieciaczki dobrze reagują jak im się opowie co będą robiły, wszystko po kolei.
_________________
hxxp://s-p-l-o-t.blogspot.com/
 
 
 
Humbak 


Pomogła: 80 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3936
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2007-10-05, 23:02   

kamma napisał/a:
"A biedne dzieci w Afryce...."
ojojoj... my też tak mówimy... natalia widziała zdjęcia, czasem podłapuje info... jedyna róznica ze u nas kładziemy nacisk by nakładac na talerz tyle ile sie zje, nawet mniej z potem dokładki ile sie chce po to zeby nie wyrzucac... ups...
ale natalia dalej niespecjalnie je... tylko czasem upomina (to ten przemądrzały troche wiek...) nas lub kogoś gdy widzi ze ktos nie zjadł że 'trzeba było nie kłaść tyle na talerz a teraz to juz trzeba zjeść bo inne dzieci nie mają tego...'

ups... :oops:
_________________
<img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/q/qbfxwgk3a.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers"><img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/z/zv7rbqnhj.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers"><img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/3/3hcbwsnal.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers">
 
 
Tobayashi 


Pomogła: 34 razy
Dołączyła: 03 Sie 2007
Posty: 1507
Wysłany: 2007-10-05, 23:06   

Naprawdę współczuję tym, którzy przechodzili przez takie rzeczy w dzieciństwie. To jest chore :-/
Ja na szczęście nie miałam takich wariacji. Ale i tak jestem na tym punkcie wyczulona, jesli chodzi o moje dziecko. Kiedy pewnego razu tatuś karmił Tobika i nie bardzo im to szło, usłyszałam "za mamusię, za kogoś tam" i od razu zareagowałam. Mąż zrobił to z rozpędu, przecież popiera moje zdanie w tym względzie, a jednak - pewnie dlatego, że sam był zmuszany do jedzenia. Nie ma żadnego jedzenia "za kogoś", żadnego nacisku, straszenia.

Dla tych, którzy mają problem z jedzeniem mogę polecić fajną książkę Sondry Ray "Jedyna dieta jaka jest".
 
 
 
Berserk fan


Pomogła: 90 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 6991
Wysłany: 2007-10-05, 23:19   

nie wiem normalnie co napisać...ludzie sobie nie zdają sprawy jaką traumę serwują dzieciakom :(

u mnie w domu było tak, że jak nie chciałam jeść to tato nie zmuszał, ale na następny posiłek trzeba było poczekać, żadnego podjadania.
Z Jag robie tak samo, nie chce jeść-nie je, ale nie dostanie nic w zamian aż do kolejnego posiłku, chyba że jakieś jabłko po jakimś czasie.

za to w przedszkolu pamiętam traumę jak pani kazała mi i koleżance siedzieć nad kanapkami ze smalcem tak długo aż zjemy. Ja od zawsze nienawidziłam smalcu, pamiętam jak wydłubywałam końcem łyżeczki ten smalec z dziurek od chleba, płacząc. :evil:

[ Dodano: 2007-10-05, 23:21 ]
Karolina napisał/a:
Po prostu powiedzieć dziecku jaka jest kolejność rzeczy, bez przekupywania. Na Tymka działa. Niektóre dzieciaczki dobrze reagują jak im się opowie co będą robiły, wszystko po kolei.
popieram u nas działa
_________________
Jag 2004; Lefo 2008; Dobr 2012
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2007-10-05, 23:34   

Tobayashi napisał/a:
Dla tych, którzy mają problem z jedzeniem mogę polecić fajną książkę Sondry Ray "Jedyna dieta jaka jest".

Mam to na dysku, nie bardzo do mnie przemawia (to znaczy tylko częściowo). Ale jakby ktoś chciał to mogę przesłać.
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
kamma 
Magellan


Pomogła: 147 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 7442
Skąd: Bielsko-Biała
Wysłany: 2007-10-06, 10:53   

Karolina napisał/a:
Można to zastąpić nie-przekupstwem:
"teraz zjemy obiad a pózniej pokażę ci jak działa prądnica"

Ja tak trochę żartowałam z tym przekupstwem, bo chciałam Wam pokazać, jakie rzeczy są dla mojej córki atrakcyjne. Ale gdy przychodzi co do czego, to oczywiście mówimy w takiej formie, jaką proponujesz powyżej.

Co do dzieci w Afryce, to moi rodzice fundowali nam pięknego kaca moralnego. Miałam takie okropne poczucie, że ja też nie powinnam mieć w bród jedzenia, to wtedy będzie sprawiedliwie. Miałam wyrzuty sumienia, że mam co jeść. Jednak Ty, Humbaczku, chyba trochę lepiej stosujesz tę metodę.

No i zapomniałam dodać, że klasyczne zastraszanie też miało u nas miejsce. Najwięcej krzyku ze strony taty, do końca życia nie zapomnę, jak kazał mi jeść kaszkę mannę z grudami, których nienawidziłam. Chciałam mu powiedzieć, dlaczego, nie mogę zjeść tej kaszki, ale zakazał mi się odzywać do czasu, aż zjem wszystko. No i w końcu się odezwałam:
- Gru.... (tu nastąpił silny odruch wymiotny)
I wtedy tata zrozumiał i się nade mną ulitował.
Historie o sondzie i o szpitalu też mi brzmią znajomo....


Aha! Słuchajcie, jaki był finał wczorajszej historii:
Cytat:
Dziś na przykład zjadła na kolację ledwie kilka gryzów bułki, ale również całą paprykę słodką ("sopelka"), kilka plastrów ogórka kiszonego, kawałek tofu. Zazwyczaj zjada o wiele więcej, ale dzielnie zniosłam dzisiejsze niejedzenie i położyliśmy ją spać bez "grzechu"

Otóż dziś rano był płacz i zgrzytanie zębów:
-Jestem głoooodnaaaa! Jest już kaszka?
-Jeszcze się nie ugotowała.
-A teraz?
:)
Sama zjadła całkiem sporo, więc idzie ku lepszemu!
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]hxxp://alterna-tickers.com]

hxxp://anilanastudio.blogspot.com/
Ostatnio na blogu: Wszystko jest możliwe
"Trzeba wierzyć w człowieka, koleś"
 
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2007-10-06, 11:03   

Ja też się nieswojo czuję z dużą ilością żarcia w domu, mając świadomość, że inni ludzie w (w tym rodzina) tego nie mają, poza tym u mnie w domu nieraz nie było co jeść. Więc trzeba mieć wyrzuty sumienia, gdy trzeba coś zepsutego wyrzucić, a mój niemąż zawsze powtarza "jedzenia się nie wyrzuca". Jest gotów zjeść także nadpsute, nawet jeśli potem miałby się rozchorować i zaraz całość wyląduje w wc. Mnie do jedzenia zmuszano w przedszkolu, pamiętam rybi smak pasty jajecznej, którą musiałam zjeść, zanim pani pozwoliła mnie zabrać siostrze do domu. Pamiętam codzienne wymioty po obiedzie. Pamiętam, jak moja jedyna przedszkolna koleżanka zwymiotowała bigos i pani powiedziała, że to przeze mnie, bo ja ciągle wymiotuję. Jak było w domu - nie za bardzo pamiętam, ale zdaje mi się, że nieraz długo siedziałam sama nad talerzem, bo nie chciałam zjeść zupy, a także żucie mięsa długo po obiedzie, którego już nie mogłam przełknąć. Tyle że u mnie w domu brakowało jedzenia, więc było dobrze, jeśli w ogóle był obiad, do tego mama chorowała i często nie wstawała, żeby coś ugotować.
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
kamma 
Magellan


Pomogła: 147 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 7442
Skąd: Bielsko-Biała
Wysłany: 2007-10-06, 16:07   

Jeszcze mi się przypomniał jeden ze "sposobów" moich rodziców. Na pierwszy rzut oka logiczny i konsekwentny, ja jednak przestrzegam.
Mianowicie, moi rodzice mieli zwyczaj posyłać mnie spać, jeśli nie chciałam zjeść obiadu. Logika - "nie zjadłaś, nie masz siły na zabawę, musisz iść spać".
Efekt oczywiście był taki, że znienawidziłam spanie i przez wiele lat budziłam się z pierwszą myślą w głowie: "Boże, nareszcie (się obudziłam!)!"
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]hxxp://alterna-tickers.com]

hxxp://anilanastudio.blogspot.com/
Ostatnio na blogu: Wszystko jest możliwe
"Trzeba wierzyć w człowieka, koleś"
 
 
 
Tobayashi 


Pomogła: 34 razy
Dołączyła: 03 Sie 2007
Posty: 1507
Wysłany: 2007-10-07, 17:54   

Cytat:
Tobayashi napisał/a:
Dla tych, którzy mają problem z jedzeniem mogę polecić fajną książkę Sondry Ray "Jedyna dieta jaka jest".

Mam to na dysku, nie bardzo do mnie przemawia (to znaczy tylko częściowo). Ale jakby ktoś chciał to mogę przesłać.


Tak sobie sięgnęłam znowu do tej książki pod wpływem tego wątku i pomyślałam, jak drastycznie różne podejście ona prezentuje w stosunku do tego, co robią niektórzy rodzice. Albo powinno być odwrotnie - to ich podejście ich drastycznie różne od tego, które zawarte jest np. w tej książce i propagowane przez innych autorów, którzy podchodzą do jedzenia z szacunkiem. Ze zacytuję wstęp Freda Lehrmana:
Odżywianie się jest na pewno jednym z najmniej znanych codziennych cudów osobistych. Alchemia trawienia i tworzenia się nowej komórki jest u źródła samego procesu powstawania życia.
 
 
marcyha 


Pomogła: 5 razy
Dołączyła: 28 Lip 2007
Posty: 311
Skąd: włocławek
Wysłany: 2007-10-08, 10:50   

Dophra! Wiemy czego nie robić, ALE - CO ROBIĆ??? Moja Ulka jest chuda jak szczypiorek, żal patrzeć. I mogłaby nie jeść prawie nic. Ma kilka ulubionych potraw, ale niewiele. Czasem wyprowadza mnie z nerw :roll: . Naprawdę boję się, że będzie miała jakieś braki...
Cieszę się, że odkąd przestała jeść mięso - nieco przytyła. Ale i tak wygląda na głodzone dziecko :-? . Wiem - sama też tak wyglądałam w jej wieku. Aż się dziwię, że ona nie ma takich kompleksów jak ja w jej wieku - ja nosiłam podkolanówki, żeby nogi grubsze były :lol:
 
 
Tobayashi 


Pomogła: 34 razy
Dołączyła: 03 Sie 2007
Posty: 1507
Wysłany: 2007-10-08, 11:51   

Mój synek jest szczupły i dość drobny w porównaniu z rówieśnikami i ja też się trochę obawiam, że może mieć jakieś niedobory, bo na przykład ostatnio zjada same soczewice, makarony i inne pulpy, ale nie chce za bardzo warzyw (oprócz ładnie tolerowanego brokuła), nawet, gdy próbuję je przemycić w pulpach - nie da rady. Nie zmuszam, zawierzam sprawę jego intuicji i szukam innych sposobów, żeby te warzywka jednak w jakiejś formie zjadał. Już dawno okazało się, że uwielbia placuszki ziemniaczane i na tej bazie robię mu placki z innymi jarzynami. Pozwalam też eksperymentować i wybierać, co chce jeść. Na przykład dzisiaj zdjął sobie z mojej kanapki rzodkiewkę i pochrupał, i super. natomiast paprykę olał, i też OK.

Myślę, że czasem niepotrzebnie panikujemy, a chudość niepotrzebnie wciąż się kojarzy z niedoborami. ja sama byłam chudzinką, a moje menu w dziecinstwie wołało o pomstę do nieba - przez dlugi czas jadłam na sniadania i kolacje tylko chleb z masłem. potem sie przerzuciłam na chleb z "tustym" czyli przetopioną słoniną :-? W końcu zasmakowałam w chlebie (oczywiście białym , tylko biały był wtedy) z dżemem. I przeżyłam :mryellow: Mój mąż jest baaaaaardzo chudy, a jest najzdrowszym człekiem, jakiego znam.

[ Dodano: 2007-10-08, 11:53 ]
Tak w ogóle to przecież znane są chyba wszystkim eksperymenty na (biednych) zwierzętach, którym ograniczano pożywienie. BYły chude, zdrowe, żyły dłużej.
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2007-10-08, 11:58   

Jak chcecie dzieci szybko utuczyć to dawajcie im chipsy i colę, u mnie pod blokiem sporo takich brzuchatych maluchów chodzi ;) (do sklepu po chipsy wstępują:). Żartuję oczywiście.
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
Malinetshka 
Paulina


Pomogła: 73 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 5765
Skąd: Łódź
Wysłany: 2007-10-08, 15:39   

Ja w dzieciństwie byłam bardzo chuda, choć lubiłam jedzenie i różne smaki. Powodem było wrodzone zwężenie przełyku..., które zoperowano mi dopiero gdy miałam 14 lat. Sam posiłek nie był niczym złym na szczęście, ale czasem kończył się koszmarem, gdy jedzenie utkwiło w przełyku i czasem godzinami nie mogłam do siebie dojść... ból, łzy, lęk.. Zdarzyło się nieraz, że nie jadłam cały dzień z tego powodu, a raz 3 dni :-/ I nie była to lecznicza głodówka z wyboru. Wielkim szczęściem było dla mnie gdy mogłam wreszcie normalnie zjeść. :)
I tak po zabiegu nie mogąc się nacieszyć, że wreszcie mogę jeść w normalnym (a nie żółwim ;) ) tempie.. zaczęłam przybierać na wadze. Wtedy byłam w okresie dojrzewania i jeszcze wzrostu, więc chciało mi się jeść więcej. Do tej pory jest tak, że chciałabym być o te parę kilo szczuplejsza ;) ale nie jest tragicznie, więc nie umartwiam się z tego powodu.. Trochę schudłam odstawiwszy mięso :)
Myślę, że wiele dzieci ma takie okresy, że jedzą niewiele, grymaszą... są chudziutkie, ale gdy przychodzi okres intensywnego wzrostu i dojrzewania to nadrabiają ;) Nie jest to oczywiście regułą, ale z tego co obserwuję to często tak się dzieje..

I ja jestem ciekawa jak to jest z tą intuicją dziecka... Wierzę, że jego organizm w pewien sposób sam sygnalizuje czego mu potrzeba, ale co, kiedy jest tak jak niektórzy piszą, że dzieci mało co jedzą w ogóle? tylko kilka produktów bądź wybranych potraw..?
Jeśli w grę wchodzą słodycze, chipsy itp. to raczej intuicja jest uciszona..., ale co jeśli nie wprowadza się tych produktów do menu dzieciaczka..? Czy ono naprawdę wie czego potrzebuje jego organizm? :roll:
_________________
hxxp://www.myticker.eu/ticker/]
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,46 sekundy. Zapytań do SQL: 11