 |
wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich
|
|
Tydzień z życia panienki z okienka (autorka nieznana) |
| Autor |
Wiadomość |
k.leee

Pomógł: 46 razy Dołączył: 02 Cze 2007 Posty: 2700
|
Wysłany: 2008-06-30, 15:45 Tydzień z życia panienki z okienka (autorka nieznana)
|
|
|
Przepracowałam cały tydzień na Poczcie Polskiej. I już wiem: najmniej
ważny jest tu klient. Stoi godzinami w kolejkach, krzyczy i klnie. Za
to biurokraci mają się wyśmienicie.
Ile razy wściekałeś się, stojąc w krętym ogonku do pocztowego okienka,
aby po godzinie odejść z kwitkiem, bo awizowanej przesyłki nie było?
Jak często masz ochotę zaczaić się ze strzelbą na listonosza i ukarać
go za to, że nigdy nie pofatyguje się z poleconym do twoich drzwi,
tylko podrzuca zawiadomienie? A może nie dostałeś na czas rachunków i
właśnie rosną ci odsetki za zwłokę?
Polacy są coraz bardziej niezadowoleni z usług Poczty Polskiej.
Niedawny protest, który sparaliżował pracę tej instytucji, przyczynił
się do tego nieznacznie. Tu i bez strajku wszystko odbywa się w żółwim
tempie.
Akurat zaczęła się akcja protestacyjna, kiedy we Wrocławiu
przyjmowałam się do pracy. Jako panienka z okienka. Na dzień dobry
dano mi do podpisania ponad 20 stron papieru. I tylko jedna z nich to
umowa o pracę. Inne to m.in. lojalka w sprawie tajemnicy pocztowej
(nie zdradzać) - podpis, dwa dni wolne w roku z powodu choroby dziecka
- podpis, obwód kołnierzyka, długość spodni do przyszłego
mundurka… - podpis, podpis, podpis. Obiegówka - 10 pieczątek.
W poniemieckim budynku z czerwonej cegły przy ul. Krasińskiego
znajduje się serce dolnośląskiej poczty: dyrekcja, kadry, księgowość,
zarządzanie bezpieczeństwem, centrum logistyczne, a nawet przychodnia.
Trzy tysiące metrów powierzchni biurowej. W każdym pokoju siedzi po
kilka znudzonych pań w średnim wieku i popija kawę. Inne już piły albo
będą piły, bo snują się po korytarzach z pustymi kubkami. Kadrowe,
księgowe, sekretarki i szeregowe pracownice dyrektorów. Każde z takich
centrów (np. logistyki czy obsługi finansowej - w sumie dziewięć) ma w
kraju po 14 oddziałów. Poczta Polska jest jak gigantyczny dyliżans bez
kół. Zatrudnia 100 tys. ludzi, z czego większość to administracja.
Na 24 tys. listonoszy przypada 75 tys. innych pracowników.
Jeszcze nie zaczęłam pracy, a już jestem poirytowana i zmęczona. Na
razie nie wiem jeszcze, czym to wszystko pachnie. Wiem tylko, że
zarobię 1500 zł brutto. I że będę obsługiwała klientów w niewielkim
urzędzie przy ul. Hallera. W pięknej, willowej dzielnicy.
Mój pierwszy dzień. Przychodzę do pracy na 10.30 (poczta otwiera się o
11.00), ale już przed drzwiami stoi kolejka. Na razie naczelnik nie
pozwala mi siadać przy komputerze, bo nie znam programu. Mam się
przyglądać i uczyć. To się przyglądam. W jednym okienku siedzi Renia.
Przez całe życie była krawcową. Umiała uszyć wszystko, od firanek po
majtki. - Mam już dorosłe dzieci i alergię na materiał. Nie mogłam już
dłużej szyć - mówi mi przy śniadaniu. Skończyła zaocznie liceum i
mogła przyjść na pocztę. Tu średnie wykształcenie wystarczy.
W drugim okienku obsługuje Mag-da. Przyszła na odsiecz z innej
placówki. Niestety tylko na dwa dni. Skończyła administrację. Jest
bystra i gdyby nie ona, ludzie podłożyliby pod pocztę ładunek wybuchowy.
Dziś uczę się wydawać listy. Klient podaje awizo, a ja biegnę z nim do
pojemników z przesyłkami. Sześć niewielkich - na zwyczajne listy. I
dwa wielkie kosze jak na bieliznę na przesyłki formatu A4 i te
cięższe. Każdy list to kilka minut przewracania między kopertami.
Biegam jak automat.
Tymczasem Renia grzebie się przy każdej wpłacie. Program się wiesza.
Renia klika i nic. - No co tu się dzieje, ja nie wiem, o co chodzi! -
powtarza głośno, żeby wszyscy słyszeli. Że to nie jej wina, tylko coś
niedobrego dzieje się z komputerem. Ale kolejka zaczyna falować. I
krzyczeć. Bo za długo czeka. Trzęsą mi się ręce. Nie mogę znaleźć
kolejnego listu. Nigdzie nie ma. Przy okienku stoi staruszka o
kulach. Jak jej powiedzieć, że przyszła na próżno.
- Pani naczelnik, nie ma listu - dyszę.
- Sprawdź, może już ktoś odebrał...
Ślinię palec i zaczynam przeglądać stos karteczek. Jedna, dziesiąta,
pięćdziesiąta. I znów palec do ust. Każda karteczka ma swój numer,
który powinien odpowiadać temu zamieszczonemu na awizo. Jest. Lecę do
okienka.
- Córka odebrała. O, tu jest podpis.
- A to czemu ja znajduję w skrzynce kolejne awizo - trzęsie się staruszka.
- Nie wiem, proszę pani, bardzo przepraszam, że tak wyszło...
Staram się być uprzejma. Taka sytuacja powtórzy się wielokrotnie.
Jedni machną ręką, inni będą krzyczeli. Że po co listonosz wrzuca do
skrzynki coś, co już zostało odebrane. Nie wiem po co. Paranoja.
Wychodzę z pracy o 19.30. Na szczęście nie muszę pisać sumariusza
(kartki z zestawieniem listów i pa-czek, które zostają na poczcie na
koniec dnia). Renia mówi, że niedawno wyszła przed 23.
Szkolenie BHP. Specjalista od bezpieczeństwa pocztowców opowiadał o
zagrożeniach. - No wiecie, jak okradną listonosza, to on nigdy nie
może powiedzieć policji, ile mu zginęło. Tajemnica pocztowa się mówi.
Bo jak się coś do policji przedostanie, to i media się dowiedzą. I
wtedy nalot na pocztę gotowy. A od spraw poczty są służby wewnętrzne -
tłumaczył mętnie. Potem się dowiem, że to tzw. straż pocztowa, która
"działa trochę jak policja". I że policja ją szkoli.
- No. Musicie wiedzieć, że napad składa się z trzech elementów -
kontynuował behapowiec. - Wywiadu bandyckiego, napadu właściwego i
ucieczki z miejsca napadu. A niektórzy muppet show sobie z poczty
robią! Tymczasem to praca niebezpieczna i odpowiedzialna. Tu, gdzie
pani idzie, były dwa napady - zwraca się do mnie. - Dwa, rozumie
pani?! Niech pani dobrze słucha, co ja mówię. No.
A jeszcze kiedy indziej to listonoszce na klatce schodowej wbili nóż w
plecy po rękojeść, że trzonek odpadł, a ostrze w plecach zostało.
Chcieli pieniądze zabrać, ale nie oddała. Dostała odznaczenie od
Kwaśniewskiego. Wyleczyła się i wróciła do zawodu.
Na koniec szkoleniowiec poinformował, że o przyciskach alarmowych,
których należy użyć w razie napadu, my, asystentki, dowiemy się od
swoich naczelników.
Kolejny dzień. Znów tłum ludzi stoi nieruchomo. A w nim kobieta, która
chce kupić znaczki. No, ale nie wie, że każdy durny znaczek trzeba
wbić w komputer. Jeśli kasjer o tym zapomni, będzie miał manko.
Kobieta czeka w kolejce od 15 minut i wścieka się z francuskim
akcentem. A ja nie mogę jej obsłużyć. Bo Renia w tym czasie powolutku,
po jednej cyfrze, wstukuje wpłatę za mieszkanie. Na drukach i
rachunkach są kody kreskowe. Ale tylko kod tepsy po przyłożeniu do
czytnika wprowadza wszystkie dane abonenta do systemu. Resztę druków
trzeba wpisać "na piechotę".
Klientka Reni ma na moje oko z siedem wpłat. Stoi w okienku jak strach
na wróble, bo Renia mocuje się z nimi ponad pół godziny. Kiedy więc
zaczepia mnie mężczyzna, który chce tylko kupić kopertę bąbelkową,
zaczynam w duchu wyrywać sobie włosy z głowy. Bo sprzedaż koperty jest
podobną katastrofą, jak kupno znaczka. Też trzeba ją wprowadzić do
komputera. A nie da się jednocześnie robić wpłat i kodować sprzedaży.
Taki prymitywny jest program pocztowy. Zresztą koperty i tak nie ma.
- Jak to nie ma! - wrzeszczy klient. - Papierosy są, skarpety są,
jest sól kąpielowa, a kopert nie ma?!
Nie ma. Wychodzę z nerwów na zaplecze. Wprowadzenie komputerów -
paradoks, jakiego nie spotkacie w innym kraju - spowolniło działanie
poczty chyba o połowę.
- Kiedyś wystarczyło wypełnić druki ręcznie, odedrzeć klientowi dowód
wpłaty i gotowe. Albo wziąć pieniądze i dać znaczek. Teraz pracy jest
dwa razy więcej. Bo trzeba wypisać papierki, a potem wszystko jeszcze
raz wprowadzić do komputera. Co i tak nie chroni poczty przed tzw.
łańcuszkiem - wyjaśniła mi koleżanka, która kiedyś pracowała w
okienku. "Łańcuszek" to pracownicy, którzy kombinują. Klient robi
opłaty, pracownik datownikiem podbija, oddaje klientowi odcinek, ale
nie wpisuje tego do komputera. I pożycza sobie pieniądze, jeśli ma
taką potrzebę. Oddaje wtedy, kiedy ma. Albo wcale.
- To nagminne - kwituje koleżanka. - Sprawy wychodzą, kiedy np. firma
gazowa przysyła ludziom zawiadomienie, że nie zapłacili. A jeśli ktoś
wyrzucił odcinek, to umarł w butach...
Na poczcie trzeba przyjąć listonoszy wracających z rewirów. Odebrać
od nich listy, policzyć, podbić. To przesyłki, które nie zastały w
domach adresatów. Roznoszone są zwykle między 10 a 15, kiedy większość
z nas jest w pracy. To dlatego potem musimy stać w kolejkach na
poczcie. Ale na poczcie też się na listonoszy psioczy.
Wypełniają awizo tak, że trudno potem znaleźć przesyłkę. Nazwisko
przekręcą, adres też. Rzadko który zaznaczy, że przesyłka jest z sądu
albo jest wielka (wtedy wiadomo, że leży w koszu na bieliznę). Do
urzędu wpadają wściekli, że za dużo pracy, że strajk gaśnie: "Nic nie
wskóramy, tylko zwali się nam kilka tysięcy listów z całego tygodnia i
będzie się można zesrać. I co to za strajk! Przedszkole, kurwa! Jedni
strajkują, a inni pracują. Pierdolić taki strajk!".
Zrozumiesz listonosza tylko wtedy, kiedy weźmiesz torbę i pójdziesz z
listami. W re-wir zabrał mnie ze sobą Tomek. Nosi listy ponad 20 lat.
W dzielnicy kamienic. Po sześć pięter każda. Bez windy. Po kilku
bramach już nie widziałam schodów. Tomek - wysoki, szczupły, spocony
jak mysz, szedł na każde piętro.
- Jak listonosz widzi, że ma klienta wyżej drugiego piętra, to
zostawia awizo. Nie wchodzi. Z lenistwa, braku sił i czasu. Ja
wchodzę. Chyba jestem umysłowo chory. Widzę w kliencie człowieka.
Kiedyś mogłem spędzić z nim więcej czasu, bo było mniej listów.
Ciasteczka, kawusie, obiadki... Pewna pani miała w oknie zamontowane
lustereczko.
Jak szedłem, to mnie w nim widziała. Zawsze czekały na mnie kanapki i
gorąca herbata. A dzisiaj na głodniaka po kilkanaście godzin... Tej
pani w końcu umarły dzieci i mąż. Był esbekiem. Sąsiedzi się cieszyli,
że do ziemi poszedł. I staruszka tak się załamała, że przestała z domu
wychodzić. Dzwoniła do mnie na pocztę: "Pan przyniesie mi chleba i
jajek". Niedawno ją odwiedziłem. Herbata i kanapki czekały.
- Tyle lat w jednej dzielnicy, z ludźmi przy radości, smutkach...
Kiedyś klientowi urodziło się dziecko. In vitro. Nie u nas - w
Szwecji. Dostał telefon, że zdrowe. Postanowiliśmy to opić. Wziąłem
dzień wolny. Minął tydzień i dziecko zmarło. "Niepotrzebnie piliśmy" -
mówił mi załamany. Przeżyjesz, ja na to, wszystko da się przeżyć.
Wy-chodzę z bramy, patrzę - leci. Nawet nie zdążyłem zamrugać - Tomek
przerywa. Jest zły, że o tym opowiada. - Kogo to obchodzi? - patrzy
na mnie. - Czy ktoś w ogóle wie, jaka to praca?
Może powinien był temu chłopcu powiedzieć, że jego pierwsze dziecko
też umarło? I że można nauczyć się z tym żyć? - Nie umiałem się
pozbierać po jego samobójstwie - kończy opowieść. - Poszedłem na
zwolnienie. Kil-ka miesięcy później ktoś znów spadł na ziemię. Tuż
przede mną. Dalej roz-nosiłem listy. Stępiła się moja wrażliwość.
Niedawno w końcu nogi mi wy-siadły. Ale jak wróciłem z wolnego, to
ludzie się cieszyli jak dzieci.
Tomek mówi, że od pięciu lat było na poczcie może ze 100 zł podwyżki.
Zarabia z wysługą lat, rodzinnym i premią 1500 zł na rękę. Ale premię
ma rzadko, więc wychodzi 1300.
- Dwa lata temu uznaliśmy, że strajkujemy. Wtedy jeszcze nosiliśmy
reklamy - wspomina. - Moja torba ważyła prawie 30 kg. Urywało ramię.
Nakręciliśmy resztę listonoszy, ale się przestraszyli. I było tak, jak
teraz. Część strajkowała, a część nie. Bo oni niby się z nami
solidaryzowali, ale chodzili wypłacać emerytury. Dla końcówek. A z
końcówek można uzbierać i drugą pensję. Ale mają tak tylko starzy
listonosze. Nowy dostanie same polecone.
Renia pracuje zawsze przy biurku, na którym ktoś wymalował: "Tylko
spokój cię uratuje". I faktycznie - nigdzie się nie śpieszy. Może
dlatego, że boi się pieniędzy. W urzędzie nie ma li-czarki do
banknotów, więc każdy papierek trzeba policzyć, śliniąc palec.
- Kiedyś liczyłam tak przez dwie godziny, bo ktoś przyniósł 100 tys. -
opowiada moja pocztowa znajoma. - Ludzie czasem wolą omijać banki, bo
na koncie mają komornika. Kolejka ugotowała się na twardo.
Nasza też się gotuje, bo nie ma już Magdy. Taka jedna Magda warta jest
więcej niż cztery Renaty. A obie zarabiają tyle samo!
Zostajemy z Renią we dwie. Naczelniczka często rozmawia przez telefon
i nie wychodzi z zaplecza. Od dzisiaj działa awaryjnie jedna
sortownia, zalewa nas potop kopert. Zaczynam ewidencjonować listy.
Każdy list, którego nie dostarczył listonosz, trzeba wpisać do
komputera: imię i nazwisko adresata, ulicę, numer domu i erki (to
pasek naklejony na kopertę, z literą R i rzędem dziewięciu cyfr).
Wpisuję tak prawie 200 listów.
To 1800 cyfr. Troi mi się w oczach. Walę enter, a komputer się
zawiesza. Komputery na tej poczcie wyglądają tak, jakby miały się za
moment rozpaść. Potem drukarka (atramentowa, bo papier jest z kalką -
na poczcie wszystko musi mieć kopię) drukuje dowody odbioru. Na każdej
kartce A4 pięć dowodów. Kartki trzeba podrzeć na 200 pasków. Każdy
pasek to człowiek, który przyjdzie po list. Musi się na nim podpisać,
a ja spiszę numer dowodu i podbiję. Przykładam więc wyszczerbioną
linijkę do kartek i drę. Paski przypinam do listów, które segreguję
według ulic i wkładam do koszy.
Kobieta z kolejki krzyczy: - Dwie jesteście i tylko jedna przy
okienku?! Do niczego się nie nadajecie!
Czarna godzina nadchodzi koło południa. Kończą się pieniądze. Nie
do-wieziono gotówki. Dlaczego? Tajemnica pocztowa. Ludzie, którzy
stali po emerytury i renty, wściekli lub zrezygnowani odchodzą z
kwitkiem.
- Będzie pani musiała trochę po-obsługiwać w okienku - mówię do
naczelniczki. Ma kwaśną minę. Najchętniej rzuca na żer asystentów.
Wysoka, ładna blondynka domaga się przesyłki, której ciągle nie ma.
- Jak nie ma, to nie wyczaruję! Jest strajk! - złości się naczelniczka.
- Jest strajk - powtarza Renia.
Wypowiedzenie składam po tygodniu. W centrali nikt się nie dziwi, że
robię to z dnia na dzień. Mało kto chce katować się za psie pieniądze.
A ci, co zostają, uczą się sprytu. - Jest na poczcie premia uznaniowa.
Jak się sprzeda znaczki, długopisy itp., to dostaje się niewielki
procent. Lepiej wetknąć klientowi lokaty Banku Pocztowego - opowiada
mi znajoma. - Nasza koleżanka wzięła z banku kredyt i założyła tych
lokat 100, na znajomych. Minimum wpłaty na lokatę to 1000 zł. Za każdą
poczta płaci 20 zł brutto premii. I ona dostała dwa tysiące ekstra.
Potem lokaty zlikwidowała.
Ostatni raz jadę do urzędu. A tam jak w oblężonej twierdzy. Nie ma
czasu ani na śniadanie, ani na siku. Listonosze przynoszą coraz więcej
listów. Strajk zawieszony. Dziękuję Bogu, że mnie tu nie będzie, kiedy
spadnie kilka tysięcy przesyłek.
- Po ostatnim strajku dyrekcja przysłała do pomocy pracowników
administracji - mówi z przekąsem naczelniczka. - Wpisał taki kilka
listów, zobaczył że już 15.00 i zabrał się do domu. A my siedzieliśmy
po nocach.
Dźwigam paczki. Każdą numeruję i wpisuję w arkusze tabelek. Renia co
chwilę biega do naczelnika po pieniądze. Dziś taki dzień, że ludzie
pobierają emerytury, zwroty podatku z urzędu skarbowego, a asystent
nie może mieć w okienku więcej niż 2 tys. złotych.
- Ktoś z państwa ma może awizo? - pytam. Podchodzi blondynka. Znam ją
z widzenia. - Od dwóch tygodni czekam na paczkę - mówi. - Z USA.
Patrzę - jest. Przyszła w ubiegłym tygodniu. Ale Renia, która
obsługiwała tą panią, jakoś jej nie znalazła.
Idę z paczką do okienka na miękkich nogach. - Wie pani, te strajki...
- tłumaczę, nie patrząc jej w oczy.
- To była sukienka na ślub córki - mówi. - Czekałyśmy do ostatniej
chwili. Córka wczoraj wyszła za mąż.
W całym tym zamieszaniu naczelniczka nie pokazała mi, gdzie w razie
napadu są przyciski alarmowe. Przecież i tak poczta broni się głównie
przed klientami. |
_________________ hxxp://alterkino.org/]www.alterkino.org |
|
|
|
 |
nitka
SzumiąceWMózguLiście

Pomogła: 46 razy Dołączyła: 20 Cze 2007 Posty: 3490 Skąd: Isle of Man
|
Wysłany: 2008-06-30, 16:12
|
|
|
mi zawsze strasznie żal pań na poczcie. Ilekroć tam idę, zawsze znajdzie się chojrak, który gdera przez całą kolejkę, albo nadziera się, że listonosz nie wlazł na górę, że paczka przyszła podarta, że koperta pognieciona, i że "k...wa ile możesz nap...ać w tą durną klawiaturę". Nie lubię tam chodzić, bo z kolei ja nie potrafię w takich sytuacjach siedzieć cicho, i walczę do ostatniego słowa Kiedyś jakiś koleśpowiedział do jednej pani "...trzeba było się uczyć, to by się na poczcie nie skończyło". A ja mieszkam w Koziegłowach i wszyscy się znamy tu, i wiem, że wszystkie panie poczciarki mają wyższe wykształcenie. Tak więc masakra, i potrzebny jest plan uzdrowienia tej instytucji. |
_________________ cuando tu me hablas?
<img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/i/i0892kxnl.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers"> |
|
|
|
 |
k.leee

Pomógł: 46 razy Dołączył: 02 Cze 2007 Posty: 2700
|
Wysłany: 2008-06-30, 16:19
|
|
|
| nitka napisał/a: | | Tak więc masakra, i potrzebny jest plan uzdrowienia |
Oblać benzyną i podpalić? |
_________________ hxxp://alterkino.org/]www.alterkino.org |
|
|
|
 |
Karolina
Pomogła: 114 razy Dołączyła: 06 Cze 2007 Posty: 4928
|
Wysłany: 2008-06-30, 19:29
|
|
|
| k.leee napisał/a: | Dla końcówek. A z
końcówek można uzbierać i drugą pensję. Ale mają tak tylko starzy
listonosze. Nowy dostanie same polecone. |
z tym się nie zgodzę.
U nas nasza poczta działa świetnie, jeszcze nic mi nie zgineło, paczki zawsze przynoszą do domu, nawet po 20-tej.
Ja zawsze wykilnam sortownie, drugie allegro mozna by bylourządzić z tego co nakradną. |
_________________ hxxp://s-p-l-o-t.blogspot.com/ |
|
|
|
 |
Capricorn
2radical4u
Pomogła: 89 razy Dołączyła: 04 Cze 2007 Posty: 6526
|
Wysłany: 2008-06-30, 20:00
|
|
|
u mnie jest fajnie na poczcie fakt, nie korzystam zbyt często, głownie odbieram polecone (z allegro) albo wysyłam polecone (allegro ). Jestem uprzejma, i panie z okienka tez są uprzejme. Kiedyś wysyłałam kilkanaście przesylek poleconych jednocześnie, każda o innej wadze, pani z okienka nie dosć, że poradziła sobie szybko i sprawnie, to jeszcze pożegnała mnie słowami: "cieszę się, że mogłam pomóc, zapraszam ponownie". Tak mnie zaskoczyła, ze palnęłam coś w stylu, że dość problematycznym klientem przecież jestem, tyle poleconych - a ona do mnie: "ale dzięki temu, że nadaje je pani poprzez PP, my mamy pracę".
A pan listonosz od paczek to czasem do mnie dzwoni z tekstem: "mam dużą i ciężką - będzie ktoś w domu, czy do pani do pracy zawieźć? a może do męża do pracy? Albo - o której będzie pani w domu?" Bardziej jak kurier niż listonosz. |
_________________ this is the strangest life I've ever had...
Niniejszym oświadczam, iż wszystkie moje wypowiedzi zawierają wyłącznie moje spojrzenie na omawiany temat. Nikogo do niczego nie nakłaniam. Dziękuję za uwagę. |
|
|
|
 |
Agnieszka
Pomogła: 193 razy Dołączyła: 02 Cze 2007 Posty: 5199
|
Wysłany: 2008-06-30, 20:32
|
|
|
Panie na poczcie mam miłe, niestety gorzej z samymi doręczycielami. Wielokrotnie w swojej skrzynce mam nie swoje awiza a inni mieszkańcy osiedla moje. Na szczęście odnosimy sobie lub do urzędu.
Czasem są wesołe sytuacje np na jednym z wegedzieciakowych spotkań, w przebraniu wyskoczyłam na dół bo myślałam, że to ktoś z gości a to była Pani z awizo dla mnie bo trafiło właśnie do jej skrzynki. Nie będę mówiła jaką miała mine jak zobaczyła mnie w długiej szacie ze skrzydłami |
|
|
|
 |
k.leee

Pomógł: 46 razy Dołączył: 02 Cze 2007 Posty: 2700
|
Wysłany: 2008-06-30, 20:48
|
|
|
| Agnieszka napisał/a: | to była Pani z awizo dla mnie bo trafiło właśnie do jej skrzynki. Nie będę mówiła jaką miała mine jak zobaczyła mnie w długiej szacie ze skrzydłami |
Zależy w jakim była wieku i czy była wierząca w niebo? |
_________________ hxxp://alterkino.org/]www.alterkino.org |
|
|
|
 |
Agnieszka
Pomogła: 193 razy Dołączyła: 02 Cze 2007 Posty: 5199
|
Wysłany: 2008-06-30, 22:00
|
|
|
w wieku ok 30, nie była zbyt rozmowna, szybko uciekła |
|
|
|
 |
Kamm
Pomogła: 26 razy Dołączyła: 18 Paź 2007 Posty: 1737
|
Wysłany: 2008-07-01, 14:02
|
|
|
Przerąbane . Ale nie tylko w tym zawodzie
Mnie juz kilka paczek zagineło ktore nie mogly się odnalezc za chiny ...
Teraz tez juz kilka osob z allegro atakuje mnie od kilku dni gdzie ich przesylki ktore wyslalalam juz ponad 3 tygodnie temu.. Listem poleconym . Masakra . |
_________________ hxxp://picasaweb.google.com/acmme.bizuteria.autorska/ Moja biżuteria ! |
|
|
|
 |
kamma
Magellan

Pomogła: 147 razy Dołączyła: 04 Cze 2007 Posty: 7442 Skąd: Bielsko-Biała
|
Wysłany: 2008-07-01, 18:00
|
|
|
| Rozwiązanie jest proste: trzeba rozbić monopol. Będą mieć konkurencję, to się ci na wygodnych fotelach zastanowią trochę. Dobrze, że jest już tyle poczt lokalnych, choć monopolista tak im bruździ, że głowa mała. Wiecie, że Poczta Polska ma monopol na doręczanie przesyłek o wadze do 50g? Poczty miejskie mogą tylko cięższe dostarczać, czyli teoretycznie odpadają im wszystkie listy. |
_________________ hxxp://alterna-tickers.com] hxxp://alterna-tickers.com]
hxxp://anilanastudio.blogspot.com/
Ostatnio na blogu: Wszystko jest możliwe
"Trzeba wierzyć w człowieka, koleś" |
|
|
|
 |
ina

Pomogła: 51 razy Dołączyła: 02 Cze 2007 Posty: 2936 Skąd: południe
|
Wysłany: 2008-07-02, 07:40
|
|
|
| kamma napisał/a: | | Wiecie, że Poczta Polska ma monopol na doręczanie przesyłek o wadze do 50g? |
To już wiem, dlaczego rodzice dostali ostatnio rachunek za telefon z dołączonym woreczkiem piasku |
_________________ hxxp://www.suwaczki.com/] hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://www.mineralcosmetics.pl]KOSMETYKI MINERALNE |
|
|
|
 |
majaja
wybuchowa wredota

Pomogła: 52 razy Dołączyła: 12 Cze 2007 Posty: 3450 Skąd: warszawskie Bielany
|
Wysłany: 2008-07-02, 08:02
|
|
|
| Kamm napisał/a: | Mnie juz kilka paczek zagineło ktore nie mogly się odnalezc za chiny ...
Teraz tez juz kilka osob z allegro atakuje mnie od kilku dni gdzie ich przesylki ktore wyslalalam juz ponad 3 tygodnie temu.. Listem poleconym . Masakra . |
Nasze przesyłki z allegro zazwyczaj odnajdują się u sąsiadów, ostatnio tych, których długo podejrzewaliśmy, że melinę w domu mają, bo pod drzwiami widywaliśmy gości w stanie upojenia i w piżamach
[ Dodano: 2008-07-02, 09:03 ]
| k.leee napisał/a: | | Oblać benzyną i podpalić? |
A w następnej kolejności ZUS i NFZ. |
|
|
|
 |
puszczyk

Pomogła: 102 razy Dołączyła: 03 Cze 2007 Posty: 5319
|
Wysłany: 2008-07-02, 09:45
|
|
|
No, ja się boję, że do tej listy co niektórzy chętnie dopiszą firmę w której ja pracuję. To makabra, że ludzie którzy mają wpływ na organizację pracy nie mają pojęcia jak to się odbywa w praktyce i wcale nie słuchają tych którzy mają bezpośredni kontakt z klientem...
Ja nie narzekam na działanie mojego urzędu. Problemy są tylko w okresie urlopowym np. teraz pierwsze awizo nie dotarło, a drugie znalazłam w skrzynce mimo, że cały dzień ktoś był w domu. Poprosiłam panią w urzędzie żeby przekazała moje pozdrowienia listonoszowi.
Dwa lata temu w lipcu zepsuła się zamówiona żywność, bo nie dostałam awizo.
Jak jest kolejka to cierpliwie czekam, faktycznie niektórzy zaczynają krzyczeć, zupełnie ich nie rozumiem, szkoda nerwów. |
|
|
|
 |
Lily

Pomogła: 425 razy Dołączyła: 04 Cze 2007 Posty: 18041
|
Wysłany: 2008-07-02, 10:21
|
|
|
| puszczyk napisał/a: | | Jak jest kolejka to cierpliwie czekam, faktycznie niektórzy zaczynają krzyczeć, zupełnie ich nie rozumiem, szkoda nerwów. | no cóż, u mnie jest tak, że gdy pojawia się największa kolejka to panie w okienkach zaczynają robić zmianę - i wtedy ludzi szlag trafia, bo one nie mogą się po prostu zamienić miejscami, tylko wszystko wynoszą - koperty, pocztówki, wszystko co miały przy sobie - nie rozumiem tej procedury; ja co prawda jestem cierpliwa, ale A. już kiedyś wyleciał rzucając k****mi i trzaskając drzwiami, co mnie wcale nie dziwi
listonosze raczej OK u nas |
_________________ hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański |
|
|
|
 |
Wretka

Pomogła: 9 razy Dołączyła: 14 Lut 2008 Posty: 354 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 2008-07-02, 12:30
|
|
|
| kamma napisał/a: | | Rozwiązanie jest proste: trzeba rozbić monopol. |
właśnie dzisiaj z przyjemnością odebrałam listy z banku! za pośrednictwem Polskiej Grupy Pocztowej S.A. Pan doręczyciel przyniósł mi zwykłe listy do mieszkania. fajnie. |
|
|
|
 |
Amanii

Pomogła: 24 razy Dołączyła: 23 Mar 2008 Posty: 1485
|
Wysłany: 2008-07-02, 19:49
|
|
|
| majaja napisał/a: | | A w następnej kolejności ZUS i NFZ. |
NFZ!!!!!
to pisałam ja po spędzeniu 4 godzin w kolejce w przychodni i 5 minut w gabinecie lekarskim i to dobrze, że mnie przyjęła, bo wbiłam się bez rejestracji (z rejestracji najbliższy wolny termin był na 15 lipca ) |
_________________ "Czy to ja nic nie rozumiem, czy oni zwariowali? Czy ja jestem dziecko, a oni tak dojrzali?
Oni mają paragrafy, a my mamy granaty w gębie, które mogą nam wypalić..."
 |
|
|
|
 |
majaja
wybuchowa wredota

Pomogła: 52 razy Dołączyła: 12 Cze 2007 Posty: 3450 Skąd: warszawskie Bielany
|
Wysłany: 2008-07-03, 09:36
|
|
|
| Amanii napisał/a: | NFZ!!!!!
to pisałam ja po |
ZUSie jeszcze nie stałaś, a w zasadzie nie rzychodziłaś po raz piąty, bo coś tam, poza tym zgubienie dokumentów zdarza się im częściej niż się przyznają.
A jeśli chdzi o NFZ, to mi akurat chodziło o to, że rozliczenie tych wizyt z NFZ i uzyskanie od nich pieniędzy to kaskaderskie zadanie, oni mają chyba jeszcze gorszy system komputerowy niż ZUS. I podejrzewam, że ktoś zdolny pewnie byłby w stanie napisac niezły thiller polityczny o informatyzacji tych instytucji. |
|
|
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
|